Zdjęcia
Etna składa się z kilkudziesięciu kraterów różnej wielkości. Pięć największych znajduje się oczywiście na szczycie, z którego przez większość czasu wydobywa się dym. Gdy w 2001 wulkan zaczął się przebudzać, zwrócił tym samym uwagę George’a Lucasa, który kończył pracę nad „Atakiem klonów” i planował „Zemstę Sithów”. Gdy w kolejnym roku aktywność wulkanu jeszcze się zwiększyła, George postanowił wysłać tam ekipę filmową, by nakręciła mu część ujęć do „Zemsty Sithów”. Ekipa składała się z Rona Ficke’a oraz włoskiego operatora kamery. Podstawowe zdjęcia trwały od 31 października do 6 listopada 2002, acz postanowiono zostać tam parę dni dłużej.
Ostatecznie ujęcia z Etny, głównie płynącej lawy, zostały wykorzystane w filmie jako część Mustafar. Jednak warto pamiętać, że to co widzimy w filmie to nałożenie trzech rzeczy: Etny, makiety z płynem udającym lawę oraz animacji komputerowej. Na filmie ciężko odróżnić, co jest czym.
Dojazd
Wyprawa na Etnę nie jest trudna logistycznie, ale bez wątpienia jest to dość ciężka wyprawa, zwłaszcza, gdy zdecydujemy się wejść na górę. Podstawowy problem to dotarcie do podnóży Etny. Prawdopodobnie najlepiej jest zacząć swoją przygodę od Katanii. Można się tam dostać na kilka sposobów. Z Polski z Warszawy latają linie czarterowe EnterAir, które raz na dwa tygodnie (stan na moment pisania tekstu) latają do Katanii. Można też wykorzystać inne połączenia czarterowe i polecieć do Palermo (zachodnia Sycylia), a stamtąd przejechać się np. autobusem do Katanii. Jeszcze innym rozwiązaniem jest lot na Maltę. Tanie linie lotnicze kursują tam regularnie z największych polskich miast. Z samej Malty są dwa sposoby, by dotrzeć do Katanii: albo wykorzystując połączenie promowe albo lokalną linię lotniczą Air Malta. Ta druga jest o tyle wygodna, że przylatuje do Katanii około godziny 7 rano, więc nie rozbija to dnia.
Na wyprawę na Etnę należy przeznaczyć sobie trochę czasu, tak przynajmniej z osiem godzin, jak nie więcej.
Z Katanii należy dotrzeć do miejsca, gdzie zaczyna się właściwy wjazd na górę. Można do tego wykorzystać taksówkę, autobusy, a nawet połączenia kolejowe. Dość dobrą alternatywą, zwłaszcza, gdy zależy nam na tym, by więcej czasu poświęcić wulkanowi, a nie dotarciu na niego, jest też wybranie jeden z wycieczek oferowanych przez lokalne biura turystyczne. W Katanii działa ich obecnie ponad czterdzieści, z czego zaledwie kilka legalnie. Jest w czym wybierać. Są wyprawy w stylu Etna na osiołku, ale też dżipami, które dodatkowo podwożą nas na ciekawe miejsca widokowe, a także pokazują okolicę. W tym wypadku przewodnik najczęściej jest też kierowcą. Przy wyborze biura należy jednak koniecznie zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze na to, co oferują. Część biur pełni rolę „taksówek” i dowozi nas do punktu, skąd zaczyna się właściwa wyprawa, ta jednak nie jest wliczona w cenę. Wiele też gwarantuje wjazd na wysokość około 2000 metrów. My wybraliśmy ofertę EtnaFinder, jednego z legalnie działających biur. Tam przewodnik poprowadził nas na sam szczyt.
Jest kilka miejsc, w których rozpoczynamy właściwy wjazd na Etnę. Wpierw należy kupić bilet (o ile nie oferowało go biuro pośredniczące), a następnie wsiada się do specjalnej ciężarówki, która wwozi nas na wysokość około 3000 metrów. W niektórych miejscach zamiast ciężarówki jest kolejka linowa. Dalej trzeba iść na piechotę.
Na samą górę wjeżdża się, a potem wchodzi, z drugim przewodnikiem dedykowanym, który odpowiada już za całą grupę. Nie tłumaczy on wiele, żeby nie powiedzieć nic, jego zadaniem jest bezpieczne przeprowadzenie turystów na szczyt oraz powrót. Pozostaje też w kontakcie z wulkanologami, którzy nieustannie monitorują działalność Etny. Tu trzeba też wziąć poprawkę na to, że planując wyprawę szyki mogą nam pokrzyżować nie tylko warunki pogodowe, ale też wulkaniczne.
Obecnie oglądanie wulkanu jest raczej bezpieczne, właśnie ze względu na monitorowanie go przez odpowiednie służby. Jednak w nieodległej przeszłości zdarzyło się, że nagłe erupcje zabiły znajdujących się blisko krateru turystów. Dlatego też tak ważny jest ten drugi przewodnik, który wszystko kontroluje. Pierwszy cały czas pozostawał z nami i był wspaniałym źródłem informacji na temat tego, co widzimy.
Warto rozwiać kilka mitów na temat wulkanów. Enta pozostaje czynnym wulkanem, ale Włosi nie obawiają się jej specjalnie. Uznają ją za przewidywalną. W przeciwieństwie do Wezuwiusza nieopodal Neapolu, który obecnie przygasł i nie wiadomo, kiedy znów nastąpi erupcja i w jakiej skali. Mieszkańcy Katanii nie nazywają Etny wulkanem, a raczej górą i to taką, która pozwala im żyć u swoich podnóży, a przede wszystkim dostarcza im wielu rzeczy. Sama Katania w dużej mierze zbudowana jest z bazaltu, pochodzącego oczywiście z Etny. W okolicy wulkanu rosną grzyby, są winnice, ule, no i rozwinęła się turystyka. Oczywiście czasem następują erupcje i wypływy lawy. W XVII wieku wulkan zniszczył Katanię, ale jednocześnie nie zginął wtedy tam żaden człowiek. Dodatkowo lawa poszerzyła brzeg i dziś w tym miejscu, gdzie przed wybuchem znajdowało się morze, znajduje się centrum miasta. Warto dodać, że w XVII wieku parę lat po wybuchu Etny, Katanię nawiedziło trzęsienie ziemi, wtedy dopiero poginęli ludzie.
Etna jest rajem dla wulkanologów, gdyż jest to tak zwany wulkan kompleksowy. Istnieje kilka typów wulkanów ze względu na sposób erupcji. W przypadku Etny występują tu praktycznie wszystkie typy, w zależności od krateru. Erupcje z 2001-2004 miały miejsce głównie na północnym wschodzie góry. Szacuje się, że w sumie lawa wydobywała się z dwudziestu kilku kraterów. Niektóre dopiero wtedy powstały. To są właśnie miejsca, gdzie ekipa Lucasa kręciła zdjęcia.
Lawa w tym przypadku płynęła tworząc rzekę. Widać więc fragmenty lasu, które zniszczyła, podczas gdy obok nadal wszystko rośnie. Lawa nie płynie zbyt szybko, dzięki czemu można ją spokojnie obserwować. Nie jest też zbyt malownicza, zwłaszcza w dzień, gdyż w znacznej części ma ona czarny kolor.
Rzeki lawy nie płyną zbyt szybko. Daje to możliwość ewakuacji ludzi, a także prowadzenia badań czy nawet nagrywania filmów. W dodatku stygną. Po kolorze można potem określić ich wiek. Czarne są najbardziej świeże. Nie rozpoczęły się tu żadne procesy. Z czasem zaczynają porastać mchem i porostami, przez co jaśnieją. Następnie zaś pojawia się tu bardziej złożona roślinność. Takie najstarsze, nieczynne kratery obecnie bywają porośnięte lasem. Warto też zwrócić uwagę, że płynąca lawa nie niszczy wszystkiego. Zachowuje się jak ciecz, niczym rzeka płynie swoim korytem, więc w wielu miejscach widać, gdzie przecięła las. Drzewa obok „koryta” zostały nienaruszone. Zniszczeniu uległy tylko te, które się znalazły na drodze lawy. Jak choćby pewien hotel, którego fragment można zobaczyć poniżej.
Podsumowanie
Żyjący, acz spokojny wulkan na południu Europy to bez wątpienia atrakcja sama w sobie. To bardzo interesujące miejsce tak do zobaczenia i zwiedzenia, jak również poszerzenia swojej wiedzy. W tym wypadku „Gwiezdne Wojny” są tylko pretekstem, który przyczynił się do tego, że postanowiliśmy się tu wybrać. Sagi w tym miejscu się nie czuje. W filmie ciężko też dostrzec to, co nakręcono w tym miejscu. Ale nie umniejsza to niesamowitości Etny. Dodatkowo zupełnie inaczej patrzy się też na Mustafar. I to nie na lawę, ale właśnie na to, co jest poza nią. Kamienie, skały, pył.
Nie jest to wyjazd dla każdego, wymagający odpowiedniego przygotowania, ale bez wątpienia godny polecenia.
Tekst i zdjęcia: Lord Sidious & Chewie z Wooczego Imperium