Lasy sekwojowe Redwoods
Endor to jedna z najbardziej specyficznych lokacji w „Gwiezdnych Wojnach” towarzysząca Lucasowi w pewnej formie już od pierwszych scenariuszy. Gigantyczne drzewa, na których wpierw mieszkali Wookiee początkowo znajdowały się na Yavinie, jednak nie zostało to zrealizowane w „Nowej nadziei”. Pomysł wrócił bardzo szybko w „Star Wars Holiday Special”, gdzie po raz pierwszy zobaczyliśmy Kashyyyk, planetę Wookiech. George nie pałał miłością do tego niesławnego programu telewizyjnego, nawet jeśli wykorzystano w nim oryginalne pomysły Flanelowca. Nie przyznawał się do produkcji telewizyjnej, ale też nie odpuścił idei wielkich drzew i postanowił zrealizować swoją wizję, lekko ją modyfikując. Ostatecznie stało się to w „Powrocie Jedi”, gdzie dostajemy las pełen gargantuicznych drzew, a swoje osady zbudowały tam niewysokie Ewoki. O ile w przypadku „Holiday Special” nie ruszono się ze studia, tym razem zdjęcia przeniesiono na lokację do lasów sekwojowych Redwoods znajdującego się w północnej części Kalifornii.
Nazwa las sekwojowy może być trochę myląca, gdyż choć faktycznie ciągną się one tak, że można je uznać za jedno miejsce, to jednak w Epizodzie VI zdjęcia kręcono w trzech różnych lokacjach. Wszystkie w nazwie mają słowo Redwood, co znaczy tyle co sekwoja wiecznie zielona (Sequoia sempervirens). Jest to nazwa gatunkowa drzewa z rodziny cyprysowatych, występujących praktycznie jedynie w Oregonie i Kalifornii. Drzewa te są bardzo charakterystyczne, ich pnie potrafią dorosnąć do 60 – 100 metrów wysokości, mają przy tym średnicę od 3 do 5 metrów, czasem nawet większą. Taka wielkość jest też związana z długowiecznością, niektóre z okazów mają więc jakieś 2000 lat. Warto też zauważyć, że o ile polska nazwa odnosi się raczej do igliwia, o tyle angielska do koloru drewna, które faktycznie jest czerwonawe. Nie jest to jakiś dziwny przykład tłumaczenia. Jednak zamieszanie w nazewnictwie jest także ze względu na to, iż słowo Sequia po angielsku stosuje się częściej w kontekście innego drzewa, zwanego po polsku mamutowcem olbrzymim (Sequoiadendron giganteum), które również występuje w Kalifornii. Są one spokrewnione, ale jednak zauważalnie różne.
Lasy te są powszechnie dostępne dla turystów, znajduje się tu wiele kempingów i miejsc, gdzie można spokojnie odpoczywać i biwakować, a także samemu pooglądać olbrzymie drzewa. W punktach informacyjnych można też kupić pamiątki, książki czy pooglądać małe wystawy poświęcone regionowi.
Lokacje filmowe i zdjęcia
Główna baza filmowców została założona w miejscowości Crescent City. Tam też znajduje się rzeka Smith i to wokół niej powstawały główne zdjęcia, zarówno do scen bitewnych, jak i przede wszystkim zbudowano tam bunkier. Postawiono tam też most, przez który Ewoki przeniosły C-3PO i rebeliantów. Nazwano go Norman’s Log na cześć Normana Reynoldsa, scenografa filmu. Dziś niestety pozostałości po scenografii się nie zachowały. Na dodatek bardzo ciężko dotrzeć do tych miejsc, gdyż duża część z nich jest ogrodzona. Jest to teren prywatny firmy zajmującej się produkcją drewna. Filmowcy dostali zgodę, by kręcić w tym miejscu, jednak dziś okolice Crescent City i rzeki Smith, gdzie tworzono „Powrót Jedi” samemu można zwiedzić w bardzo ograniczonym zakresie. A to właśnie najważniejsze miejsca z lokacji Endoru.
Crescent City znajduje się prawie na samej północy Kalifornii, więc dotarcie tam choćby z San Francisco nawet samochodem zajmuje sporo czasu. Na dojazd tam i zwiedzenie trzeba liczyć bez mała dwa dni. Warto dodać, że większość scen, gdzie potrzebna była w lesie przestrzeń między drzewami powstała właśnie tu.
W tych samych lokacjach kręcono też „E.T.” Stevena Spielberga.
Pierwsza ekipa na lokację do Crescent City dotarła 25 kwietnia 1982, zaraz po zakończeniu zdjęć w Yumie. Zdjęcia rozpoczęto następnego dnia, 26 kwietnia. Pierwsza ekipa pracowała tu do 8 maja, potem przeniosła się do studia, gdzie dalej kręcono sceny na Endorze, ale już na niebieskim ekranie. Te zakończono 20 maja, wraz z końcem pracy pierwszej ekipy. Przez cały ten czas, czyli od 26 kwietnia aż do 28 maja druga ekipa wciąż pozostawała w lasach sekwojowych, także na wypadek, gdyby trzeba było dokręcić coś z głównymi aktorami. Zresztą mieli też mnóstwo swoich własnych zadań do nakręcania. Zdjęcia na lokacji w północnej Kalifornii to jeden z najdłuższych okresów zdjęciowych w plenerze przy dotychczasowych filmach z cyklu. W Tunezji kręcono przez jakieś dwa i pół tygodnia, tam jednak cały czas pracowała pierwsza ekipa. Tu sumarycznie zajęło to ponad miesiąc, ale głównie dzięki specom od efektów i drugiej ekipie. Lokalne władze twierdzą, że wpompowano dzięki nim jakieś 2 miliony USD w tamtejszą ekonomię, która wówczas przeżywała poważny kryzys. Wraz z zakończeniem zdjęć drugiej ekipy rozpoczął się proces postprodukcji filmu.
Las sekwojowy rozciąga się na dużo większym obszarze, a rzeka Smith nie jest jedynym miejscem, gdzie kręcono film. Są jeszcze dwa inne miejsca, które znajdują się bliżej San Francisco, a w dodatku są dostępne dla zwiedzających. Pierwsze z nich to okolice Grizzly Creek Redwood. Znajduje się tam Cheatham Grove Trail, jest to trasa spacerowa pomiędzy sekwojami. Została ona wykorzystana przez twórców efektów specjalnych do stworzenia sceny pościgu między drzewami. Trasą da się bez problemu przejść, tym samym odtworzyć to, co jest widoczne na filmie. O ile same drzewa przez te ponad trzydzieści lat trochę się zmieniły i ciężko jest je rozpoznać, o tyle właśnie jest to chyba najlepsze miejsce na poszukiwanie śladów filmowego Endoru.
Drugie miejsce znajduje się w Humboldt Redwoods State Park, w okolicach drogi zwanej Avenue of the Giants. Zlokalizowane jest ono stosunkowo blisko Grizzly Creek. Tu jednak przede wszystkim zdjęcia kręciła druga ekipa. To co powstało, jest widoczne w wielu miejscach filmu, najczęściej jako tło. Większość ujęć z olbrzymimi drzewami, także w tle, powstała właśnie tu, także dlatego, że gdy pierwsza ekipa pracowała w studiu, tu powstawały tła, wykorzystane na błękitnym ekranie. W bliskiej okolicy, acz niekoniecznie w tym samym miejscu kręcono między innymi „Zaginiony Świat: Jurassic Park” czy „1000 lat po Ziemi”. Dotarcie do tych miejsc jest trochę bardziej problematyczne, gdyż trzeba pokonać mały strumień.
Przygotowania
Do Redwoods najlepiej dotrzeć samochodem. Punkt wypadowy, z którego najwygodniej jest zacząć wyprawę to San Francisco. Międzynarodowe lotnisko (SFO) ma połączenia bezpośrednie z kilkoma miastami Europy, więc dolatując na przykład do Frankfurtu można sobie zminimalizować liczbę przesiadek. Jeśli ktoś nie chce wynajmować samochodu, może spróbować znaleźć wycieczkę po Redwoods, jednak warto pamiętać, że las sekwojowy jest dość rozległy i niekoniecznie możemy trafić w miejsca filmowe.
Dodatkowo, o ile dojazd do samego lasu, a także przejazd przez niego wiąże się z jazdą przez autostrady, o tyle dotarcie już do konkretnych punktów to często przejazd dużo węższymi i krętymi drogami, na których nie tylko trudno jest wyprzedzić, ale przede wszystkim minąć samochody z naprzeciwka. Na szczęście ruchu dużego tam nie ma.
W przypadku ograniczenia się do Cheatham Grove i Humboldt, jest możliwe dojechanie i zwiedzenie tych lokacji z San Francisco w jeden dzień. Przy czym trzeba się liczyć z tym, że powrót do San Francisco odbyłby się w późnych godzinach nocnych. Sugerujemy zatem w takim przypadku zajechanie do jednego z wielu moteli, jakie są w amerykańskich miasteczkach i dokończenie powrotu następnego dnia rano (tak też my uczyniliśmy). Jeśli chcielibyście się wybrać jeszcze do Crescent City to dwudniowa podróż z San Franscio to jest minimum, a jeśli nie lubicie jazdy nocą to przeciągnęłoby się do trzech dni.
Podsumowanie (Lord Sidious)
Lokacje naturalne mają to do siebie, że przez trzydzieści lat potrafią mocno się zmienić. Pustynie potrafią zarosnąć, śniegi topnieją, roślinność także się wymienia. Lasy sekwojowe nie są tu żadnym wyjątkiem. To żywa biosfera, która zmienia się rok w rok. Jednak jej specyfika, ogrom tych drzew sprawia, że nawet jeśli nie udaje się odnaleźć dokładnych miejsc z filmu (a te można znaleźć w Grizzly Creek), to i tak łatwo wczuć się w klimat. To nie tylko lokacja filmowa, ale też wspaniałe miejsce, gdzie widzi się prawdziwy ogrom i piękno przyrody, zwłaszcza chodząc między tymi drzewami lub wspinając się na zwalone pnie. Tu człowiek czuje się jak na Endorze i to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze.
Podsumowanie (Rusis)
To co jest najlepsze w odwiedzaniu lokacji z Gwiezdnych Wojen to ich klimat. Stojąc w takich miejscach można się poczuć jakby się stało na planie filmu. Redwood, tak samo jak Tikal czy Matmata, szczególnie pobudziło jednak moją wyobraźnię. To nie był bowiem tylko jeden domek stojący gdzieś na pustyni, czy balkon widoczny we włoskim pałacyku - w przypadku którego spojrzenie w złą stronę sprawiało, że cała scena uciekała. Stojąc w środku tego lasu, gdziekolwiek się człowiek nie odwrócił, czuć było klimat Endoru. I to niezależnie od tego czy patrzyło się dokładnie na konar widoczny w filmie, czy na pozostałe drzewa.
Tekst i zdjęcia: Lord Sidious, Rusis, Freedon Nadd.
Endor to jedna z najbardziej specyficznych lokacji w „Gwiezdnych Wojnach” towarzysząca Lucasowi w pewnej formie już od pierwszych scenariuszy. Gigantyczne drzewa, na których wpierw mieszkali Wookiee początkowo znajdowały się na Yavinie, jednak nie zostało to zrealizowane w „Nowej nadziei”. Pomysł wrócił bardzo szybko w „Star Wars Holiday Special”, gdzie po raz pierwszy zobaczyliśmy Kashyyyk, planetę Wookiech. George nie pałał miłością do tego niesławnego programu telewizyjnego, nawet jeśli wykorzystano w nim oryginalne pomysły Flanelowca. Nie przyznawał się do produkcji telewizyjnej, ale też nie odpuścił idei wielkich drzew i postanowił zrealizować swoją wizję, lekko ją modyfikując. Ostatecznie stało się to w „Powrocie Jedi”, gdzie dostajemy las pełen gargantuicznych drzew, a swoje osady zbudowały tam niewysokie Ewoki. O ile w przypadku „Holiday Special” nie ruszono się ze studia, tym razem zdjęcia przeniesiono na lokację do lasów sekwojowych Redwoods znajdującego się w północnej części Kalifornii.
Nazwa las sekwojowy może być trochę myląca, gdyż choć faktycznie ciągną się one tak, że można je uznać za jedno miejsce, to jednak w Epizodzie VI zdjęcia kręcono w trzech różnych lokacjach. Wszystkie w nazwie mają słowo Redwood, co znaczy tyle co sekwoja wiecznie zielona (Sequoia sempervirens). Jest to nazwa gatunkowa drzewa z rodziny cyprysowatych, występujących praktycznie jedynie w Oregonie i Kalifornii. Drzewa te są bardzo charakterystyczne, ich pnie potrafią dorosnąć do 60 – 100 metrów wysokości, mają przy tym średnicę od 3 do 5 metrów, czasem nawet większą. Taka wielkość jest też związana z długowiecznością, niektóre z okazów mają więc jakieś 2000 lat. Warto też zauważyć, że o ile polska nazwa odnosi się raczej do igliwia, o tyle angielska do koloru drewna, które faktycznie jest czerwonawe. Nie jest to jakiś dziwny przykład tłumaczenia. Jednak zamieszanie w nazewnictwie jest także ze względu na to, iż słowo Sequia po angielsku stosuje się częściej w kontekście innego drzewa, zwanego po polsku mamutowcem olbrzymim (Sequoiadendron giganteum), które również występuje w Kalifornii. Są one spokrewnione, ale jednak zauważalnie różne.
Lasy te są powszechnie dostępne dla turystów, znajduje się tu wiele kempingów i miejsc, gdzie można spokojnie odpoczywać i biwakować, a także samemu pooglądać olbrzymie drzewa. W punktach informacyjnych można też kupić pamiątki, książki czy pooglądać małe wystawy poświęcone regionowi.
Lokacje filmowe i zdjęcia
Główna baza filmowców została założona w miejscowości Crescent City. Tam też znajduje się rzeka Smith i to wokół niej powstawały główne zdjęcia, zarówno do scen bitewnych, jak i przede wszystkim zbudowano tam bunkier. Postawiono tam też most, przez który Ewoki przeniosły C-3PO i rebeliantów. Nazwano go Norman’s Log na cześć Normana Reynoldsa, scenografa filmu. Dziś niestety pozostałości po scenografii się nie zachowały. Na dodatek bardzo ciężko dotrzeć do tych miejsc, gdyż duża część z nich jest ogrodzona. Jest to teren prywatny firmy zajmującej się produkcją drewna. Filmowcy dostali zgodę, by kręcić w tym miejscu, jednak dziś okolice Crescent City i rzeki Smith, gdzie tworzono „Powrót Jedi” samemu można zwiedzić w bardzo ograniczonym zakresie. A to właśnie najważniejsze miejsca z lokacji Endoru.
Crescent City znajduje się prawie na samej północy Kalifornii, więc dotarcie tam choćby z San Francisco nawet samochodem zajmuje sporo czasu. Na dojazd tam i zwiedzenie trzeba liczyć bez mała dwa dni. Warto dodać, że większość scen, gdzie potrzebna była w lesie przestrzeń między drzewami powstała właśnie tu.
W tych samych lokacjach kręcono też „E.T.” Stevena Spielberga.
Pierwsza ekipa na lokację do Crescent City dotarła 25 kwietnia 1982, zaraz po zakończeniu zdjęć w Yumie. Zdjęcia rozpoczęto następnego dnia, 26 kwietnia. Pierwsza ekipa pracowała tu do 8 maja, potem przeniosła się do studia, gdzie dalej kręcono sceny na Endorze, ale już na niebieskim ekranie. Te zakończono 20 maja, wraz z końcem pracy pierwszej ekipy. Przez cały ten czas, czyli od 26 kwietnia aż do 28 maja druga ekipa wciąż pozostawała w lasach sekwojowych, także na wypadek, gdyby trzeba było dokręcić coś z głównymi aktorami. Zresztą mieli też mnóstwo swoich własnych zadań do nakręcania. Zdjęcia na lokacji w północnej Kalifornii to jeden z najdłuższych okresów zdjęciowych w plenerze przy dotychczasowych filmach z cyklu. W Tunezji kręcono przez jakieś dwa i pół tygodnia, tam jednak cały czas pracowała pierwsza ekipa. Tu sumarycznie zajęło to ponad miesiąc, ale głównie dzięki specom od efektów i drugiej ekipie. Lokalne władze twierdzą, że wpompowano dzięki nim jakieś 2 miliony USD w tamtejszą ekonomię, która wówczas przeżywała poważny kryzys. Wraz z zakończeniem zdjęć drugiej ekipy rozpoczął się proces postprodukcji filmu.
Las sekwojowy rozciąga się na dużo większym obszarze, a rzeka Smith nie jest jedynym miejscem, gdzie kręcono film. Są jeszcze dwa inne miejsca, które znajdują się bliżej San Francisco, a w dodatku są dostępne dla zwiedzających. Pierwsze z nich to okolice Grizzly Creek Redwood. Znajduje się tam Cheatham Grove Trail, jest to trasa spacerowa pomiędzy sekwojami. Została ona wykorzystana przez twórców efektów specjalnych do stworzenia sceny pościgu między drzewami. Trasą da się bez problemu przejść, tym samym odtworzyć to, co jest widoczne na filmie. O ile same drzewa przez te ponad trzydzieści lat trochę się zmieniły i ciężko jest je rozpoznać, o tyle właśnie jest to chyba najlepsze miejsce na poszukiwanie śladów filmowego Endoru.
Do Redwoods najlepiej dotrzeć samochodem. Punkt wypadowy, z którego najwygodniej jest zacząć wyprawę to San Francisco. Międzynarodowe lotnisko (SFO) ma połączenia bezpośrednie z kilkoma miastami Europy, więc dolatując na przykład do Frankfurtu można sobie zminimalizować liczbę przesiadek. Jeśli ktoś nie chce wynajmować samochodu, może spróbować znaleźć wycieczkę po Redwoods, jednak warto pamiętać, że las sekwojowy jest dość rozległy i niekoniecznie możemy trafić w miejsca filmowe.
Dodatkowo, o ile dojazd do samego lasu, a także przejazd przez niego wiąże się z jazdą przez autostrady, o tyle dotarcie już do konkretnych punktów to często przejazd dużo węższymi i krętymi drogami, na których nie tylko trudno jest wyprzedzić, ale przede wszystkim minąć samochody z naprzeciwka. Na szczęście ruchu dużego tam nie ma.
W przypadku ograniczenia się do Cheatham Grove i Humboldt, jest możliwe dojechanie i zwiedzenie tych lokacji z San Francisco w jeden dzień. Przy czym trzeba się liczyć z tym, że powrót do San Francisco odbyłby się w późnych godzinach nocnych. Sugerujemy zatem w takim przypadku zajechanie do jednego z wielu moteli, jakie są w amerykańskich miasteczkach i dokończenie powrotu następnego dnia rano (tak też my uczyniliśmy). Jeśli chcielibyście się wybrać jeszcze do Crescent City to dwudniowa podróż z San Franscio to jest minimum, a jeśli nie lubicie jazdy nocą to przeciągnęłoby się do trzech dni.
Podsumowanie (Lord Sidious)
Lokacje naturalne mają to do siebie, że przez trzydzieści lat potrafią mocno się zmienić. Pustynie potrafią zarosnąć, śniegi topnieją, roślinność także się wymienia. Lasy sekwojowe nie są tu żadnym wyjątkiem. To żywa biosfera, która zmienia się rok w rok. Jednak jej specyfika, ogrom tych drzew sprawia, że nawet jeśli nie udaje się odnaleźć dokładnych miejsc z filmu (a te można znaleźć w Grizzly Creek), to i tak łatwo wczuć się w klimat. To nie tylko lokacja filmowa, ale też wspaniałe miejsce, gdzie widzi się prawdziwy ogrom i piękno przyrody, zwłaszcza chodząc między tymi drzewami lub wspinając się na zwalone pnie. Tu człowiek czuje się jak na Endorze i to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze.
Podsumowanie (Rusis)
To co jest najlepsze w odwiedzaniu lokacji z Gwiezdnych Wojen to ich klimat. Stojąc w takich miejscach można się poczuć jakby się stało na planie filmu. Redwood, tak samo jak Tikal czy Matmata, szczególnie pobudziło jednak moją wyobraźnię. To nie był bowiem tylko jeden domek stojący gdzieś na pustyni, czy balkon widoczny we włoskim pałacyku - w przypadku którego spojrzenie w złą stronę sprawiało, że cała scena uciekała. Stojąc w środku tego lasu, gdziekolwiek się człowiek nie odwrócił, czuć było klimat Endoru. I to niezależnie od tego czy patrzyło się dokładnie na konar widoczny w filmie, czy na pozostałe drzewa.
Tekst i zdjęcia: Lord Sidious, Rusis, Freedon Nadd.