Tytuł: Kinect Star Wars Wydawca: LucasArts, Microsoft Wydanie PL: Microsoft Rok wydania: kwiecień 2012 Oficjalna strona: Typ: gra akcji Platforma: Kinect |
Recenzja Dartha Kasy To mogła być gra roku. Któż nie chciałby się wcielić w rycerza Jedi, kierowcę ścigacza czy też rankora? Kinect Star Wars to na dobrą sprawę pierwsza gra, która oferuje taką możliwość, i jest to jej najsilniejszy atut. Czy jednak ten potencjał został w pełni wykorzystany? Faktem jest, że KSW oferuje naprawdę sporo zabawy, choć na krótką metę. Teoretycznie centralny punkt gry, czyli tryb Jedi Destiny, zawodzi przede wszystkim swoją długością. Zapowiedzi były szumne: akcja miała toczyć się od Mrocznego widma aż do Zemsty Sithów. Osobiście nie jestem sobie w stanie wyobrazić, aby te kilka godziny gry (bo "kampanię" można na luzie przejść w ok. 6 godzin) przedstawiało 13 lat akcji, i, mówiąc krótko, nie przedstawia. Na pierwszy rzut oka widać, że fabuła oparta jest na wydarzeniach wyłącznie z czasu wojen klonów, i to toczących się na przestrzeni co najwyżej kilkunastu dni. Skoro już jesteśmy przy fabule, to może warto rozwiać wątpliwości tych, którzy jeszcze nie stracili wszelkiej nadziei we współczesne gry (przynajmniej te spod znaku SW): nie jest zbyt głęboka. Streścić ją można następująco: nasza postać to młody padawan/padawanka, który rozpoczyna szkolenie podróżą na Kashyyyk, gdzie poznaje tajniki fechtunku i Mocy m.in. pod okiem mistrza Yody. Na planecie Wookieech atakują nas Trandoshanie, z jakiegoś powodu sprzymierzeni z Separatystami, którzy porywają Mavrę Zane (pomimo tego, że nigdy wcześniej o niej nie słyszeliśmy, jest ona "jedną z najodważniejszych Jedi swoich czasów", ale nie czepiajmy się szczegółów). Musimy ją ratować! Tak się składa, że panowie Yoda, Windu i reszta dojrzałych członków zakonu są chyba zajęci czymś innym, więc nasz padawan rozpoczyna drogę ku chwale, ostatecznie ratując Mavrę oraz Coruscant. Nie mam w zwyczaju spoilerować całej fabuły gry, ale bądźmy z sobą szczerzy: ani nie ma tu wiele do opowiadania, ani też żadnych niespodzianek. Fanowi dobrze zorientowanemu w Expanded Universe grę ciężko nawet nazwać kanoniczną (choć żadne oficjalne wypowiedzi na ten temat się nie pojawiły), m.in. ze względu na pojawienie się dwóch zupełnie nowych mrocznych Jedi (ten element historii da się jeszcze jakoś uratować, w końcu Dooku trochę tego mięsa armatniego miał) oraz wielkiej bitwy o Coruscant. Dobrze, już ponarzekaliśmy, więc teraz czas na pozytywy. Pomimo tego, że gra ma wszelkie znamiona skądinąd znanej sieczki (The Force Unleashed), to jednak, tak jak w TFU, można się przy niej wyżyć bez zbytniego wysilania mózgownicy. Machanie mieczem, uniki, skoki, bieganie, Moc, siadanie za sterami śmigacza czy statku... wszystko to jest nawet dość przyjemną rozrywką, choć po dłuższym czasie nużącą (może jednak dobrze, że tak skrócono "kampanię"?). Jedno, czego mi zabrakło, to strzelanie z blastera. Czemu nie można było udostępnić graczom tej broni, tak jak to zrobiono np. w Jedi Outcaście? Dość o Jedi Destiny, bo wcale nie jest to najciekawszy tryb gry. Kinect ewidentnie jest produkcją skierowaną dla dwóch graczy. Z tego też względu najwięcej przyjemności sprawiły mi wyścigi ścigaczy, których raczej jedyną wadą jest męczące sterowanie (trzymanie przed sobą wyprostowanych ramion przez praktycznie cały wyścig jest niewygodne, przez co ciężko jest rozegrać kilka gier pod rząd). Poza tym mamy duże prędkości, poziomy trudności ustawione tak, że każdy powinien być usatysfakcjonowany, i oczywiście możliwość ścigania się z drugą osobą. Wybór pilotów jest dość duży, ponadto każdy ścigacz kieruje się w nieco inny sposób, a można wybrać nawet olbrzymią maszynę Sebulby. Innym wartym uwagi trybem jest Galactic Dance Off, choć z pewnością nie każdemu przypadnie on do gustu. Powodem nie jest przytaczana przez niektórych profanacja Hana Solo czy Imperatora, którzy tańczą na dyskotekowym parkiecie, ale dobór utworów. Gusta są różne, i dlatego muzyka w tym trybie również powinna być różnorodna, a niestety mamy tylko typową muzykę pop. Dobrze chociaż, że prócz współczesnych "przebojów" pojawiła się np. przeróbka Y.M.C.A. (dla niewtajemniczonych - gracz tańczy do utworów ziemskich artystów, z lekko tylko zmienionymi tekstami). Choć jednak ciężko sobie wyobrazić, aby ktoś mógł przetańczyć te wszystkie piosenki sam i na trzeźwo, to w towarzystwie przyjaciół czy rodziny zabawa jest dużo lepsza. Rancor Rampage jest już trybem stricte single-player, bo co prawda można grać na dwóch graczy, ale ekran dzieli się wtedy na dwie części i praktycznie nie ma możliwości interakcji między dwoma potworami, które nie mogą sobie nic nawzajem zrobić. Jest to jednak świetny sposób na pozbycie się nagromadzonej przez cały dzień energii - zburzenie Theed czy Mos Eisley, stratowanie dziesiątek niewinnych cywilów czy strącanie z nieba TIE Fighterów naprawdę daje frajdę. Trochę tylko szkoda, że zamiast udostępnienia graczom kilku rodzajów zupełnie różnych potworów otrzymaliśmy po prostu pięć rankorów (w tym jednego ze skrzydłami). Ostatni tryb to Duels of Fate. Pojedynki są rozgrywane na takiej samej zasadzie, jak walki z bossami w Jedi Destiny. Najpierw ma miejsce faza obrony, w której musimy unikać ciosów nadchodzących z góry, z dołu, z prawa bądź z lewa. Kiedy zablokujemy odpowiednią ilość uderzeń, musimy pokonać przeciwnika w przepychance na miecze - pchając go, kopiąc lub uderzając głową. Nie jest to takie proste, jak może się wydawać, a jeśli chcemy odblokować nową postać (jest ich niestety tylko pięć, a jedynie Dooku i Vader to pełnoprawni użytkownicy ciemnej strony - wymyślony na potrzeby gry Ror to nie to samo, choć dzięki podwójnemu mieczowi ciekawie się z nim walczy), liczy się każda sekunda. Ustanowione limity czasowe są dość wyśrubowane, a początkowo wydają się nawet nie do przejścia - dlatego kiedy nadchodzi nasza faza ataku, liczy się załatwienie wroga wszelkimi dostępnymi środkami, co często kończy się chaotycznym machaniem rąk w próbie jednoczesnego uderzenia go mieczem i ciśnięcia w niego pobliską skrzynią. W gruncie rzeczy jest to jednak dobra zabawa, nawet jeśli dość schematyczna, ale może to i lepiej - sztuczna, turowa forma rozgrywki zapobiegła chaosowi, który mógłby się rozpętać, gdyby komputer i gracz atakowali jednocześnie. Szkoda tylko, że dwóch graczy nie może pojedynkować się ze sobą - jeżeli gramy we dwójkę, każdy z walczących musi rozprawić się ze swoim przeciwnikiem. Na koniec może rzecz o polskim wydaniu, a właściwie o samym dubbingu. Tu każdy z nas może być wdzięczny za możliwość zmiany języka w konsoli, która pozwala na skorzystanie z dobrodziejstw oryginalnej wersji językowej, ponieważ polskie głosy to tragedia. Sztuczne, nie wyrażające emocji, a niekiedy wręcz śmieszne (początkowo nie mogłem uwierzyć, że głos Yody to nie żart) - zamiast anonimowych polskich amatorów i dziwnych tłumaczeń lepiej posłuchać chociażby Jennifer Hale, która udzieliła głosu Mavrze Zane (jakoś nie przeszkadzało mi to, że brzmiała jak Bastila). Warto jednak wspomnieć, że i w angielskiej wersji mamy buble - Shu Mai to koszmar, ale również wyjątek od reguły. Czy warto zagrać w Kinect Star Wars? Raczej tak, ze względu na ścigacze, pojedynki czy tryb rankora, a przede wszystkim na zabawę gwarantowaną przez towarzystwo przyjaciół, którzy przypadkiem też chcą wcielić się w postacie z Gwiezdnych Wojen. Nie jest to jednak produkt spełniający moje oczekiwania - gra jest za krótka, ma za mało do zaoferowania pojedynczemu graczowi, posiada rozczarowującą fabułę. To raczej kolejne TFU niż Jedi Knight, i choć ma swoje jasne strony, brakuje tej grze polotu. Miejmy nadzieję, że kolejne starwarsowe produkcje na tę konsolę będą bardziej dopracowane od tego średnio udanego prekursora.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 6/10 Grywalność: 7/10 Grafika: 6/10 Dźwięk: 8/10 Muzyka: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 5,60 Liczba: 10 |
|
lujek1232014-05-16 20:13:32
Spoko :d zrobiłem najtrudniejsze osiągniecie w tancu jeszcze tylko 5 osiągniec i calak
epizozeur2014-02-16 14:51:34
Dałem AŻ 7 bo to pierwsza gra SW na Kinecta więc ujdzie. ;)
Vader16012013-04-04 19:53:55
Gra do bani. Mało powiedziane... Głos C-3PO rozwala i to jak mówią padałani. Co to w ogóle jest daje 5-10 ze względu na tryb rankora
MistrzJedi112012-05-16 12:08:38
Grałem w to u kolegi i przeszliśmy to w 1 godzinę.Dubbing jest beznadziejny a gra jest krótka.Walka toczy się tak nudno że jedną ręką odbijałem strzały a drugą pisałem smsy ale efekty sa fajne daje 8/10