GDZIE JEST GROM?!
PAAAAAAAAAAIN!
STAR TREK TO STARA...
Czyli przygody bastionowiczów na Pyrkonie.
Pyrkon 2011 już za nami. Centrum Targowe Poznań już wysprzątane, nerdy umyte i wyspane. Na co więc czas? Na relację Bastionu Polskich Fanów Star Wars z Pyrkonu 2011, który był... wyjątkowy.
Na sam start warto wspomnieć, że w tym roku organizatorzy eventu zmienili zupełnie lokację, ze słynnego Dębca na centrum miasta. Co tylko wyszło na dobre. Chociaż raz nikt nie musiał bać się o swoje życie, wychodząc o drugiej w nocy do pubu.
Targi Poznańskie ukazały, że powoli wszystkie konwenty powinny zmieniać formułę spotkań. Mamy przykład na własnym podwórku, gdzie konwenty StarForce, oraz Tatooine są organizowane poza klasycznymi już szkołami. No bo kto weźmie na poważnie grupę nawet 2000 fanów fantastyki, ściśniętych w ciasnych szkołach, gadających o jakiś fazerach, różdżkach, czy mieczach świetlnych?
Główny hall
Był to już mój trzeci Pyrkon i muszę powiedzieć (napisać?), że pierwszy raz zwróciłem uwagę ile naprawdę dzieci kręci się po Targach. Pyrkon dostaje za to wielki plus, że wyszedł do ludzi. Naprawdę radochę sprawiły te wszystkie dzieciaki, które ciągnęły rodziców za rękę, by zdążyć na jakiś punkt programu. W końcu te szkraby to nasza przyszłość. Bez nich za dziesięć lat nikt nie będzie wiedział kto to Drizzd Do'Urden.
Jednak znajdzie się kilka minusów co do lokacji. Po co w ogóle komukolwiek były opaski w tym roku? Aby wejść na teren Targów trzeba było odbić specjalną kartkę, która zresztą nie zawsze reagowała. Po co więc dalej jeszcze sprawdzać opaski? Nie było szans, by ktoś wszedł dwójkami na teren, gdyż czujna ochrona kontrolowała czy do środka wchodzi tyle samo osób ile kart.Było to według mnie niezłe marnotrawstwo pieniędzy, chociaż nie orientuję się ile kosztuje produkcja jednej opaski.
Pytaniem jest, czy organizatorom naprawdę się opłacało wynająć aż taki teren pod konwent. Wydaje mi się, że teren jaki został zapewniony, nie został do końca wykorzystany. Cały hall w którym wykupowało się akredytację był właściwie pusty. Przypominam sobie jedynie stoisko Legionu 501, oraz tancerki które kręciły brzuchem i nie tylko, w korytarzy do drugiego budynku. No ale nie wiem jakie były warunki wynajęcia obiektu, tak więc ten punkt można by właściwie pominąć.
Drugi budynek
Skoro już mowa o akredytacjach. Jadąc na konwent i wiedząc, że w tym roku mamy trochę inną jego formułę, liczyłem, że pozbędziemy się kolejek. No ale niestety. Nie tym razem. Miałem takie „szczęście” stanąć w kolejce dla mediów i ogólnie wszelkiego rodzaju VIPów. W kolejce ze mną stało może dwadzieścia osób. Z początku wszystko przebiegało spokojnie, do czasu aż uroczy pan postanowił bez ostrzeżenia opuścić miejsce pracy. W tym momencie pomyślałem sobie z nutką arogancji. „To tak się traktuje VIPów”? Facet poszedł sobie, wiedząc że w kolejce do jego bramkiw stoi dwadzieścia osób, które z pewnością napiszą o tym w relacji. Co ciekawe pan odpowiadający za naszą kolejkę miał na sobie koszulkę z bohaterem Star Treka – Spockiem. Czy opuścił stanowisko, widząc konkurencyjną serię SF na mojej piersi? Chyba coś w tym musiało być, bo moje nazwisko nagle zniknęło z listy zarezerwowanych wejściówek*. No ale w końcu po jakiś trzydziestu minutach, udało nam się opuścić teren Targów i udaliśmy się do szkoły.
Kolejka przed szkołą
A tam (zgadujcie dwa razy)... tak, tak, kolejka! Klasycznie już czekaliśmy pod szkołą, czekając na zakończenie tamtejszych zajęć. W tłumie spotkaliśmy innych bastionowiczów, którzy udzielają się na konwentach i stronie i wspólnie czekaliśmy na otwarcie wrót do noclegowni. Szybko w tłumie spostrzegliśmy też Dartha Maula, którego jednak nie kojarzyliśmy z innych konwentów. Wielki szacunek za to, że człowiek ten, przynajmniej do niedzieli rana, nie zmywał makijażu i twardo szedł przez Poznań na teren imprezy w całym ekwipunku.
W końcu po jakimś czasie udało nam się dostać do szkoły, która zaskoczyła nas bardzo znajomym wystrojem. Multum schodów wszystkim nam przywiódł na myśl serie filmów i książek o Haryym Potterze.
Niestety w tym roku nie udało się nam dorwać własnej sali, dlatego też większość z nas wylądowała na wspólnej sali gimnastycznej. I tutaj kolejny minus. Możliwe, że Pyrkon po raz kolejny pobił rekord w członkach imprezy i organizatorzy nie byli przygotowani na taką ilość osób, które zdecydują się nocować w szkole, ale naprawdę pierwszy raz jak jeżdżę na konwenty nie znaleźliśmy sali. Tak więc albo było ich mniej niż zwykle (szkoła była naprawdę duża), albo też miłośników fantastyki przybyło od ostatniego roku. Naprawdę liczę na tą drugą opcję.
Hogwart
Tutaj też warto wspomnieć, że fani Star Wars w tym roku naprawdę sobie olali Pyrkon. Popularne hasło JP 100% rozeszło się w polskich fandomach. Większą część uczestników stanowił oczywiście Wielkopolska, ale także Toruń. Przyjechały pojedyncze osoby z innych fandomów, jednak konwent naprawdę został olany przez tych którzy jeżdżą na konwenty. Niemniej osoby które pojawiły się w ten weekend w Poznaniu potwierdzą, że części fandomowe jak zawsze się udały. Jednak o tym później.
Tak się złożyło, że w piątek daliśmy radę trafić tylko na jeden punkt gwiezdno wojenny. Wcześniejszy konkurs niestety przegapiliśmy, stojąc w kolejkach. Zanim jednak zdążyliśmy wpaść w wir konkursu Star Wars, musieliśmy odczekać aż Trekkowcy skończą punkt programu. I tutaj naprawdę ukłony na kolanach przed naszymi drogimi konkurentami w zawodach o najlepszą serię SF w historii. Wielkopolski Oddział Gwiezdnej Floty, naprawdę postarał się przygotowując zróżnicowany program, oraz wystawę modeli z serii Star Trek. Mi samemu udało się trafić jedynie na końcówkę słynnej już prelekcji „PAAAAAAAAIN!”, w której to Spock krzyczy na Pizzę the Hut. Było to naprawdę śmieszne, a aktorstwo fanów Star Treka przebijało to, które zaprezentował nam Leonard Nimoy (taka dygresja od fana Star Wars :D)
Pain!
Ale przeszliśmy do konkursu Star Wars „Nokaut”, w którym wzięły udział drużyny o jakże interesujących nazwach. Jako, że zawierają wulgaryzmy, zostaną oznaczone w spoilerze.
Demotywatory
JST100% (Jebać Star Trek 100%)
Wyjebka
Ekipa Mocnego Jebnięcia
Coś z Jebaniem
Wygrała ekipa Halo-Nestoro-Stridowa. Zainteresowani proszeni są o podanie nazwy swojej drużyny, w celu edycji.
Po zażartym pojedynku, nastąpił szybki posiłek, po czym fani Star Wars udali się do miejsca spotkań Wielkopolskich, do pubu „Academic”. Tam też działy się rzeczy o których warto wspomnieć jak i te które powinny być wspominane tylko w legendach. Te o których warto, to to, że pub był naprawdę wypchany po brzegi, jednak udało nam się tam wysiedzieć do późna w nocy, jeżeli nie do rana, w doborowym towarzystwie. Co ciekawe, przez niemal wszystkie trzy dni tematem poruszanym przez fanów (Tak, tak! Gadaliśmy o Star Wars) był stan kanonu, próba jego ułożenia i różne punkty widzenia różnych fanów. Tak też doszliśmy między innymi do wniosku, że kanon przypomina stan naszej wiedzy o naszej własnej historii. Burzol napomknął też o czymś ważnym, czyli o komiksie Devaronian Version, w którym to Villie opowiada o przygodach Jedi ze swojego punktu widzenia. No, ale ten temat zostawmy na forum. Warto dodać, że nerdów odwiedził sam fan Lucasa – Grom!
Zdjęcie z Wookieepedią i Panem Kotletem
Jakoś tak już jest, że Pyrkon to taka impreza, że zawsze ktoś staje się jej głównym tematem. Tym razem padło na Strida, pół kotleta i jego portfel bez dna. Najlepiej na tym zakończyć podsumowanie pierwszego dnia w pubie, resztę pozostawmy w domysłach.
Taka impreza!
Po ciężkiej pobudce rano i szukaniem Groma przez całą noc, oraz fanów Star Treka przeze mnie i Japhyego, przyszedł czas na główną część imprezy, czyli sobotę.
Niestety przegapiłem prelekcję poświęconą językowi Klingońskiemu, jednak według relacji innych którzy tam byli, było czego posłuchać. Podobno puszczano rapera który „nawijał” po Klingońsku. Chciałbym to zobaczyć, no ale cóż. Może następnym razem.
Wraz z toruńskim fanem Rybą, czekaliśmy do 13:00, by dostać się do sali konkursowej, w której miał się odbyć konkurs Battlestar Galactica. Nie chwaląc wspomnę, że zajęliśmy pierwsze miejsce, niszcząc właściwie konkurencję. Ten konkurs wypadł o wiele lepiej niż ten gwiezdno wojenny, w którym wzięliśmy udział dzień wcześniej. „Nokaut” był trochę przekombinowany z kategoriami, a sam prowadzący był niezwykle nierozgarnięty. Tłumaczył się stresem, jednak jak długo można się stresować? Zwłaszcza, że konkurs był szybki. Wiedzówka BSG trwała aż dwie godziny, a prowadzący nie stracili ani na chwilę cierpliwości, humoru, czy też wiedzy i pomysłowości. Co czasami naprawdę porażało. Któż by wpadł na pomysł, by pisać pytanie „Jak się nazywała małpa grająca daggita w oryginalnym Battlestarze z 1978 r.?” Naprawdę świetna robota. Porównywalna, do konkursu Doktora Who, któremu się przysłuchiwałem, czekając na konkurs BSG w tej samej sali. Prowadzący miał świetny kontakt z publicznością i siedział przy nich, dopowiadając do pytań ciekawostki z planu serialu itd. Pomijam to, że w ogóle nie ogarniałem o co chodzi w tym serialu, gdyż nigdy go nie oglądałem, ale sama forma była naprawdę śmieszna. Oby tak dalej.
I miejsce w konkursie BSG
Następnie udaliśmy się na punkty programu poświęcone Gwiezdnym Wojnom. Od 15:00 zajęliśmy miejsca w sali by wysłuchać o tym jak zmienił się wizerunek Dartha Vadera. Burzol wraz z Nestorem zaprezentowali jak to wygląda obecnie, jak wyglądało w przeszłości i dlaczego Haden Blackman jest złym człowiekiem. Ryk przerażenia w sali wzbudził widok Dartha Vadera w białej zbroi, znanego z Infinities: Return of the Jedi. Siedząc na sali zastanawiałem się co sobie ludzie pomyśleli, do się dzieje w Expanded Universe po śmierci Vadera. Na szczęście prowadzący szybko wyjaśnili, że jest to tylko alternatywna wizja „co by było, gdyby?” Prelekcja była całkiem przyjemna. Jedynie jeden pan, który był chyba zbyt katolicki znajdywał za dużo wyciąganych na siłę odwołań do Biblii w historii Vadera.
Prelegenci
Następną prelekcją była ta przygotowana przez Foolecka, poświęcona historii LEGO Star Wars. I jest to dość ciekawe, gdyż jak łatwo można się domyśleć na sali pojawiły się dzieci. Przyszłość narodu nerdowego. I z tego powodu warto w szczególny sposób wspomnieć o tej prelekcji. Otóż siedziałem w kącie sali z fanami Star Wars, a za nami cała armia dzieci. I to co tam się działo, naprawdę mnie zaskoczyło. Wyobraźcie sobie drodzy Bastionowicze, że wraz z kolejnym slajdem w prezentacji, z krzesła wstał taki dzieciaczek może 6 lat i zawołał na cała salę. „Ale proszepana! To jest niekanoniczne!” Sytuacja dotyczyła zdaje się kanonierki LAAT/i i wpisu po angielsku (!), że służyła ona za transportowiec dla więźniów Jedi. W ogóle podczas prelekcji wiele się mówiło o zestawach The Clone Wars, które wzbudzały jakieś „ochy” i „achy”, jednak to co stało się później również zaskoczyło mnie i jak się potem dowiedziałem innych fanów, obecnych na sali. Po kolejnym slajdzie ukazało się zdjęcie Slave'a I, a potem Sokoła Millenium. Nie zapomnę, jaka radość rozeszła się po sali, wśród młodych i starych nerdów. Naprawdę. Jeżeli to jest nasza przyszłość, to stokrotne dzięki dla Lucasa za jego The Clone Wars. Na pewno część z dzieci musiała przyjść z tatusiami i mamusiami, którzy zainteresowali ich sagą, jednak to zapewne ten znienawidzony przez „dojrzałych” fanów serial stał się punktem zapalnym. Naprawdę z prelekcji wyniosłem pozytywne wrażenie, a cała senność ze mnie zeszła.
Fooleck
Następnym punktem programu była kwestia kanonu. Obgadaliśmy jego stopnie, historię (świetny przykład z Jabbą) i jak my możemy patrzeć na to wszystko jako fani. Pamiętajcie o retconnach! Właściwie doszliśmy do tych samym wniosków co podczas piątkowej imprezy w academicu. Poruszono też sprawę Boby Fetta, który od jakiegoś czasu uznawany jest za nie-mandalorianina. Przypomnieliśmy sobie jak to było przed 2002 r. Kiedy historia Boby była bardziej pogmatwana niż Jokera z uniwersum DC. Prelekcja pozostawiła dobre wrażenie i kilka przemyśleń. Każdy kto narzeka na stan kanonu, powinien był wysłuchać tego interesującego wykładu. Naprawdę dał do myślenia. Nawet tym, którzy mieli problemy z bardziej elastycznym spojrzeniem na to wszystko.
Prelegenci
Następną w kolejce w luźnym „programie Star Wars” była prelekcja znanego wszem i wobec Staszka „Szybki jest” Mąderka. Z początku pomyślałem: „I tak powie to samo co zawsze”. Jednak nie żałuję, że zostałem. Tym razem oprócz opowiadania o filmach, Staszek opowiedział nam również o grach. Jak zwykle w zabawny sposób. Dowiedzieliśmy się o trudach tworzenia gier komputerowych. Jak się okazało czasami jeden człowiek ma naprawdę ogromny wpływ na powstanie gry np. Staszek skomponował całkowicie muzykę do jednej z gier. Była to z pewnością prelekcja dla dorosłych. Anegdoty z planu i niektóre filmy nam prezentowane z pewnością nie były dla młodszej widowni. Na szczęście sam prelegent dopytywał się, czy wszyscy są pełnoletni, a także że jeżeli mają czuć się zniesmaczeni, to proszeni są o opuszczenie sali.
Po tej prelekcji wszyscy fani udali się do pubu Akumulatory, gdzie powoli ludzie odpadali i szli spać, jednak najwytrwalsi wytrzymali do końca i strzelili jeszcze rundkę Jungles peeda na pożegnanie z konwentem.
Bo niedziela już taka jest. Pożegnania, wyjazdy. Poznań opuściliśmy o 13:30 i udaliśmy się do Torunia/Inowrocławia.
Jak w skrócie ocenić konwent? W piątek szczerze mówiąc byłem zawiedziony. Spojrzałem na punkty programu które mnie interesują. Ledwie kilka. Ile z nich straciłem stojąc w kolejkach – mnóstwo. Ale wraz z konkursem Star Wars przypomniałem sobie, że jeżdżę na konwenty nie dla programów (może pierwszy Pyrkon), ale dla fanów. Może i nie było ich wielu, ale śmiem twierdzić że to była ta część z którą się rzeczywiście chciałem spotkać. Porównując więc kolejne edycje na których miałem przyjemność być.
2009 – 10/10
2010 – 7.5/10
2011 – 9/10
I tyle w tym temacie. Jeżeli Pyrkon utrzyma się w wersji przypominającej rzeczywiście poważne targi, a nie zebranie pryszczatych nerdów, co chowają się przed światłem słonecznym, to naprawdę ten konwent czeka świetlana przyszłość.
Tekst: Bolek
Zdjęcia: nerdy
*jeżeli pan to czyta, wcale nie uważam, że to wina Spocka. Tak się śmialiśmy tylko idąc do szkoły. Ale fakt faktem, olano nas. Pozdrawiam!