Autor: Marcin „Vua Rapuung” Waniek
Tam, gdzie kończy się Moc
MAGICK is the Science and Art of causing Change to occur in conformity with Will.
- Aleister Crowley
Tam, gdzie kończy się domena ludzkiej (i nie tylko ludzkiej) nauki, rozpoczyna swe działanie Moc. Moc, która otacza nas, przenika i spaja galaktykę w jedną całość. No, ale to już wiecie. Nawet we wszechświecie Gwiezdnych Wojen są jednak dziwy, o których nie śniło się Jedi (ani naszym filozofom). Wtedy na scenę wkracza magia.
Od tajemniczych artefaktów zapomnianych religii, po plugawe wytwory alchemii Sithów. Od zaklinających leśne duchy ewockich szamanów, po sprowadzających zagładę na całe planety czarnoksiężników. Pewne aspekty tych, i wielu innych zjawisk, wykraczają poza tradycyjne wyobrażenie o Mocy. Nim jeszcze z odmętów historii wyłonił się Zakon Jedi i bractwo Sith z ich uporządkowaną, czarno-białą wizją rzeczywistości, przy rozświetlających mrok ogniskach przekazywano sobie opowieści o świecie wymykającym się ludzkim zmysłom. Czy w uniwersum, gdzie nauka i technika osiągnęła tak niesamowity poziom, pozostało jeszcze miejsce na odrobinę magii?
Przyjrzyjmy się kilku elementom uniwersum Gwiezdnych Wojen, które z pewnością przypadłyby do gustu tak Merlinowi, jak i staremu Gandalfowi.
Artefakty, tudzież cuda rozmaite
One man's "magic" is another man's engineering. "Supernatural" is a null word.
- Robert A. Heinlein
Tematem rozpalającym wyobraźnię setek bogatych, zepsutych kolekcjonerów są przedmioty, które pomimo niepozornego wyglądu skrywają w sobie potężną moc (a może Moc?). Rozsiane po galaktyce, budują wokół siebie niesamowite legendy, kusząc niezwykłymi możliwościami i zadziwiając maluczkich swą potęgą. Dzieło magii, czy tylko przerastającej naszą wyobraźnię technologii? Musicie ocenić sami.
Pośród mieszkańców odległego (i, przyznajmy to, nieszczególnie istotnego) systemu Rafy można usłyszeć opowieści o niezwykłym artefakcie – myśloharfie. Przedmiot ów, stworzony przed wiekami przez pradawną rasę Sharów, miał zapewniać posiadaczowi kontrolę nad materią oraz moc niszczenia całych planet. Według podań miał on wyglądem przypominać sporych rozmiarów kamerton – przyrząd, jakiego najbardziej przywiązani do tradycji wirtuozi używają do strojenia swych instrumentów. Warto być może wspomnieć, że zamieszkująca obecnie system Rafy rasa Toków – nieszczęsnych istot rodzących się jako zgrzybiali starcy i traktowanych gorzej niż niewolnicy - przypisywała myśloharfie odmienne znaczenie. Użyta w odpowiednim momencie, myśloharfa miała przywrócić do życia cywilizację Sharów i zakończyć niedolę Toków. Cóż, każdy lud potrzebuje choćby promyka nadziei.
Innym niepozornym drobiazgiem, rzekomo skrywającym w sobie ogromną potęgę jest „dziecię Shaa” – idol niewielkiego, skazanego na rychłe wymarcie ludu Seylott. Niewiele większa od pięści dorosłego mężczyzny, figurka ta jest uważana przez członków kultu za niszczyciela światów – naczynie zdolne do wyzwolenia nieprawdopodobnych ilości energii. Jedynym ratunkiem było stałe przebywanie „dziecięcia” w łonie „matki” – kolejnego czczonego posągu. Byłaby to jedna z niezliczonych tego typu opowieści krążących po galaktyce, gdyby nie fakt, iż Republika w ostatnich latach swego istnienia utajniła wszelkie informacje o kulcie na prośbę rady Jedi. W niezwykły sposób zbiegło się to utajnienie w czasie z udaremnieniem próby zamachu na stolicę Republiki, przypisywanej Anno-dackiemu ekstremiście, generałowi Ashaarowi Khordzie oraz śmiercią Yaraela Poofa, członka rady Jedi.
Są jednakowoż przedmioty okryte jeszcze gęstszą mgłą tajemnicy i to pomimo tego, że są powszechnie znane. Znany historyk Vicendi opublikował w swym dziele “Arturum Galactinum” listę dwudziestu największych cudów galaktyki. Pośród nich znaleźli się mosiężni żołnierze z Axum. Przeszło trzydzieści tysięcy odlanych z mosiądzu figur wojowników, odtwarzających ludzkie ciało w najdrobniejszych szczegółach mogłoby budzić jedynie nasz podziw, gdyby nie drobny szczegół. Wszystkie postaci zastygły w pozach przerażającego cierpienia. Usłyszeć można głosy, że nie jest to wytwór chorej wyobraźni pradawnego artysty, a prawdziwi ludzie, obróceni w metalowe statuy przy użyciu potężnego zaklęcia.
Ciemności pradawnej odmęty
Logic only gives man what he needs... Magic gives him what he wants.
- Tom Robbins
A skoro już o złowrogich czarnoksiężnikach mowa, nie można zapomnieć o dziełach członków niesławnego zakonu Sith. Spod ich ręki wyszły niezliczone przedmioty, często pozostawiające mroczne piętno na obliczu galaktyki. Wymieńmy tylko niektóre z nich. Talizman Muur był przypuszczalnie źródłem plagi rakghouli, nawiedzającej liczne planety Rubieży w okresie wojen mandaloriańskich,. Rękawica wykonana przez Ludo Kressha dla jego syna czyniła swego posiadacza niewrażliwym na wszelkie obrażenia. Podobne właściwości posiadała zbroja wykonana przez Warba Nulla, prowadzącego do boju szeregu Naddystów na Onderonie. Loch Lorda Dreypy (będący w istocie rodzajem podłużnego sarkofagu) utrzymywał swego więźnia przy życiu przez tysiące lat, dręcząc go jednak jednocześnie wymyślnymi torturami. Odnaleziona na Yavinie IV przez uczniów akademii Jedi złota sfera więziła dusze tysięcy młodych Massassi. Wielu Sithów nasycało też magią swe miecze tak, aby mogły wytrzymywać uderzenia prymitywnych mieczy świetlnych stosowanych w tym okresie przez Jedi. Kto wie, jakie jeszcze mroczne sekrety kryją rozsiane po planetach dawnego imperium fragmenty manuskryptów?
Wytwarzane przez nich artefakty to jednak jedynie drobny ułamek tego, co sami Sithowie określali jako swą magię. Najpotężniejsi magowie potrafili sprawić, że w jednej chwili ich przeciwnicy staną w płomieniach, wypełnić ich umysły przerażającymi iluzjami albo wręcz wymazać część ich wspomnień. Wyzwolenie potęgi bomby myślowej w jednej chwili unicestwiło wszystkich użytkowników Mocy na planecie Ruusan (w tym przeprowadzających rytuał członków Bractwa Ciemności). Starożytny Naga Sadow potrafił przy użyciu odpowiedniego zaklęcia wywołać eksplozję gwiazdy. Do mniej widowiskowych umiejętności należało przenoszenie swojej duszy do wciąż nowych ciał, zapewniające praktyczną nieśmiertelność. Najpotężniejsi lordowie zachowywali część swej woli nawet po śmierci, ukazując się pośród piasków Korriban jako bezcielesne zjawy.
Mniej znaną, a być może bardziej przerażającą dziedziną działalności Sithów była nauka zwana alchemią Sith. Przy jej użyciu Sitowie tworzyli swoje sługi i makabryczne potwory. Alchemicy przekształcali niektórych przedstawicieli rasy Massassi tak, aby uczynić z nich jeszcze groźniejsze maszyny do zabijania. Odrodzony imperator Palpatine tworzył z rankorów groźne chrysalisy, a niektórzy lordowie potrafili animować ciała poległych jako bezmyślne sługi. Szczytowym osiągnięciem tej mrocznej sztuki wydaje się być kreacja gargantuicznych lewiatanów, o których wzmiankę można odnaleźć w dziennikach Kypa Durrona. Krążą też słuchy, że jeden z lordów Sith pracował nad stworzeniem Wybrańca, pragnąc obrócić na swoją korzyść jedną z przepowiedni starożytnych Jedi.
Jedności siła
Magic is believing in yourself, if you can do that, you can make anything happen.
- Wolfgang Von Goethe
Na przestrzeni dziejów wiele razy bywało, że osobniki posługujące się w taki, czy inny sposób magią skupiały się, tworząc większe grupy. Często te grupy przeradzały się w całe tradycje, przekazujące sobie tajemną wiedzę z pokolenia na pokolenie. Skupieni wokół charyzmatycznego przywódcy, wspólnego celu, czy religii, trwali wspólnie, stawiając czoła wszechświatowi.
Na niewielkiej planecie Tund w Zewnętrznych Rubieżach znalazła swą siedzibę grupa określająca samych siebie jako Czarnoksiężników z Tund. Jej historia ciągnie się przez całe tysiąclecia. Przez długi czas Jedi starali się skłonić czarowników do fuzji z Zakonem, bez jednak większego powodzenia. Imperator stwierdził kiedyś, że ich nauki były oparte na starożytnej doktrynie Sithów. Mienili się być potężnymi magami, mistrzami iluzji i oszustwa. Ich historia zakończyła się, gdy przyjęli w swe szeregi niewłaściwą istotę. Rokur Gepta ze zmiennokształtnej rasy Kroków dołączył do czarnoksiężników, wydobył od nich całą wiedzę, po czym, aby pozbyć się konkurencji, wyzwolił na planecie broń biologiczną, doprowadzając do zagłady całego globu.
Na innej planecie Zewnętrznych Rubieży, Dathomirze, rozwinęła się równie interesująca społeczność. Starożytna rycerz Jedi Allya, której postać obrosła już dziś grubą warstwą legend, doprowadziła do powstania matriarchatu posługujących się czarami wiedźm. Czarownice te, dosiadające w boju okiełznanych własnoręcznie rancorów, podporządkowały sobie mężczyzn, z matki na córki przekazując wiedzę o tajemnych zaklęciach i rytuałach. Podzielone na liczne klany o egzotycznych nazwach, władały planetą, odcięte od reszty galaktyki. Jeden z klanów, Siostry Nocy, wyspecjalizował się w użyciu tego, co Jedi określiliby jako Ciemną Stronę Mocy. Może to mieć związek ze znajdującym się na planecie centrum treningowym Bractwa Ciemności z czasów Nowych Wojen Sith.
Pośród wielu prymitywnych (i nie tylko) społeczności rozsianych po galaktyce spotkać można szamanów. Służący swym pobratymcom jako pośrednicy w kontaktach ze światem duchów, często faktycznie posiadali niezwykłe zdolności. Felucianie potrafili kiełzać rancory na wzór czarownic z Dathomiry. Ewoccy szamani byli duchowymi przewodnikami swego ludu, kontaktującymi się z leśnymi duchami. Pośród tatooińskich Ludzi Piasku rolę szamanów pełnili opowiadacze, stanowiący skarbnicę całej wiedzy plemienia. Co wieczór plemię gromadziło się wokół ogniska, by wysłuchać przypowieści. Jeżeli opowiadacz kiedykolwiek przekręcił choć jedno słowo ze swej opowieści, był bezlitośnie zabijany. Cóż, nikt nie mówił, że duchowe przewodnictwo to łatwe zajęcie. Pośród żyjących na tej samej planecie Jawów szamanami były zawsze kobiety. Jawowie uważali, że posiadają one umiejętność przepowiadania przyszłości. Prawdziwą zagadkę stanowią za to szamani legendarnego ludu (czy może organizacji religijnej) Whillisów. Mieli oni prowadzić kroniki opisujące całą historię galaktyki. Krążą też plotki, jakoby posiedli sekret pokonania samej śmierci.
Niezwykłości rozmaite
The real secret of magic lies in the performance.
- David Copperfield
Są we wszechświecie Gwiezdnych Wojen istoty, których zdolności mogą nam się wydawać czystą magią. Z pewnością można do nich zaliczyć życiowiedźmy z planety Leria Kerlsil. Te z pozoru normalne ludzkie kobiety, posługujące się tytułem „Ver” dodanym do nazwiska, posiadają niezwykłą umiejętność. Przygotowując pieczętowany krwią kontrakt, mogą zapewnić mężczyźnie swoje „wsparcie”, obdarzając go na kilka lat wielkimi siłami witalnymi i młodzieńczym wigorem. Po tym czasie wycofują jednak swe „wsparcie”, a małżonek umiera (pozostawiając rzecz jasna majątek w rękach życiowiedźmy). Użycie określenia „życiowiedźma” stanowi na Lerii Karsil wielkie faux pa, jako że umiejętność ta jest postrzegana jako dar dla starców i śmiertelnie chorych, nie zaś rodzaj wampiryzmu.
Są wreszcie istoty, które żadnych magicznych umiejętności nie posiadają, co nie przeszkadza im otaczać się aurą niezwykłości. Wielką popularnością na światach odległych od jądra galaktyki cieszyły się pokazy sławnego Wima Magwita, iluzjonisty i sztukmistrza. Wszystkie jego sztuczki opierały się jednak na zręcznym odwracaniu uwagi widza, zwinnych dłoniach lub zaawansowanej technologii. Wielu awanturników podawało się za wielkich magów, czy wręcz lordów Sith, posiłkując się w rzeczywistości osiągnięciami techniki. Jednym z nich był Nobam Nol, watażka z prowincjonalnego świata N'ildwab. Jego kariera została zakończona, gdy mieszkańcy nękanych przez niego osad zdołali wysupłać wystarczającą ilość kredytów, by opłacić Bobę Fetta.
Summa summarum, albo rzeczy zwięzłe opisanie
That's the thing with magic. You've got to know it's still here, all around us, or it just stays invisible for you.
- Charles de Lint
Jak widać, nawet w wysoce stechnicyzowanym uniwersum „Gwiezdnych Wojen” odnaleźć można odrobinę magii. Czy jednak w naszym świecie jest inaczej? Grono ludzi czytających i wierzących w horoskopy jest zaskakująco duże. W Stanach Zjednoczonych i Europie coraz bardziej rośnie w siłę neopogańska religia Wicca. Pośród pustkowi syberyjskiej tundry wciąż można spotkać szamanów, przenoszących się do świata duchów podczas wywołanego tańcem transu. Na dziedzińcu wawelskiego zamku liczni turyści zatrzymują się w miejscu, pod którym ma być umieszczony czakram, jeden z siedmiu świętych kamieni – energetycznych centrów świata. Wielu z nas nadłoży drogi, aby nie przejść pod drabiną, a na widok czarnego kota odczuje nieprzyjemny dreszcz.
Magia jest wszędzie wokół nas. Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć…
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,07 Liczba: 15 |
|
kokozak2011-04-05 19:41:18
ekstra X2
VOJAS2011-02-08 19:42:41
no fajna lekturka ;P
Ephant Mon2011-02-08 19:26:38
było pewnie trochę dłubania, żeby to zmontować :) fajne
NLoriel2011-02-08 15:53:38
Dobrym przykładem regresu od techniki do magii są artefakty Gree. W okresie galaktycznej wojny domowej ich "operatorzy" i całe społeczeńswo jeszcze z grubsza wiedzą, że to wytwór ich własnej techniki, ale już nikt nie potrafi jej odtworzyć, a mało kto - obsługiwać. Biorąc pod uwagę, że "mainstreamowi" naukowcy imperialni nie byli w stanie (póki co?) zrobić reverse engineeringu, to jeszcze kilka stuleci i będą nowe artefakty magiczne...
A odnosząc się do całego artykułu: fajne przypomnienie co ciekawszych starwarsowych "magii". Zabrakło mi natomiast (albo nie zauważyłem) próby syntezy czy wprowadzenia szerszej systematyki (Moc, technika, natura...).
Aldebar2011-02-08 15:21:45
świetny artykuł! zachęcił mnie do ponownej lektury 'Jedi vs Sith: The Essential Guide to the Force' :)