Autor: Vua Rapuung
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce żył sobie pewien Hutt. Był to bardzo bogaty Hutt. Miał w swym niedostępnym pałacu wiele wszelakiego dobra: alderaańskie mchoobrazy, perły smoków Krayt z Tatooine, kunsztownie tkane kuatańskie błyszczojedwabie, puszyste dywany aż z samej Korelii. Hutt ten trudnił się handlem (choć nie zawsze tylko legalnym) i wiele podróżował, a z każdej takiej podróży przywoził różne pamiątki.
Z pewnej szczególnie odległej podróży przywiózł ów kupiec Ixlla. Było to śliczne stworzenie o smukłych, pokrytych delikatnym meszkiem skrzydłach i wielkich, mądrych oczach. Mieszkał ten Ixll w przestronnej, pięknej klatce. Pręty klatki wykonano z najczystszego złota, daszek z najdoskonalszego kryształu, a dno wysypane było srebrzystym piaskiem. Hutt bardzo lubił swojego Ixlla (a nie zdarzało mu się to zbyt często), dbał o niego pilnie i strzegł go jak oka w głowie. Co dzień rano, w południe i o zmierzchu zaufany sługa przynosił Ixllowi źródlaną wodę w perłowej muszli oraz najlepsze ziarna w bursztynowej miseczce.
Dziwił się tylko Hutt, dlaczego Ixll nie śpiewa, choć wszyscy przecież wiedzieli, że Ixlle są najlepszymi śpiewakami w całej galaktyce. Ten zaś nie wydawał z siebie niemal żadnego głosu, chociaż żyło mu się przecież o wiele lepiej, niż rodakom na wolności. Czasem tylko, gdy świat układał się już do snu, rozpoczynał Ixll swe trele. Śpiewał jednak tak smutno i żałośnie, że wszyscy domownicy Hutta płakali wtedy rzewnymi łzami.
Pewnego razu wybierał się Hutt w kolejną podróż. Gdy wszystkie towary zostały już załadowane, zatrzymał się kupiec, aby raz jeszcze popatrzeć przed drogą na swojego ulubieńca. Ten zaś zaszczebiotał:
- Wielki i możny panie, zawsze byłeś dobry dla mnie i niczego mi się odmawiałeś. Spełnij, proszę, jedną moją prośbę. Słyszałem, że wyruszasz do mojej ojczyzny. Tam w sadzie pełnym kryształowych drzew żyje mój brat. Zanieś mu ode mnie, panie, pozdrowienie i powiedz, że jestem zdrów i niczego mi nie brakuje.
- Ho, ho, ho, możesz być pewien, że tak właśnie uczynię, mój drogi – odrzekł Hutt, a w myślach zastanawiał się już, jakby to było mieć w klatce dwa Ixlle.
I wyruszył w drogę. Przybył na odległą planetę, sprzedał swoje towary, nakupił nowych, aż przypomniał sobie o prośbie swego ulubieńca. Popełzł wtedy szukać kryształowego sadu, w którym żył brat Ixlla. W końcu odnalazł miejsce, gdzie kryształowe kwiaty lśniły w promieniach zachodzącego słońca, a powietrze aż drżało o prześlicznego trelu. Jeden zwłaszcza Ixll śpiewał tak, że każdy, kto go słuchał, płakał ze wzruszenia.
To musi być brat mojego śpiewaka – pomyślał Hutt.
Podpełzł do drzewa i zawołał:
- Ho, ho, ho, witaj, mój drogi. W mym pałacu, w złotej klatce żyje twój brat, który kazał przekazać ci najgorętsze pozdrowienia. Jest zdrów i niczego mu nie brakuje.
Gdy tylko Ixll posłyszał te słowa, padł jak podcięty na ziemię. Strapiony Hutt podpełzł do niego i wziął go na ręce. Pochylił się nad nim, lecz stworzonko ani drgnęło, oczka miało zamknięte, a skrzydełka rozrzucone szeroko.
Biedaczek. Tak się widać przejął wieśćmy o bracie, że jego serce nie wytrzymało – pomyślał kupiec, po czym odrzucił martwego Ixlla od siebie.
O dziwo jednak, gdy tylko Ixll znalazł się daleko od Hutta, ożył. Pofrunął do góry i zniknął w głębi sadu.
- Dokąd lecisz, głupcze? – zakrzyknął kupiec. – Co mam przekazać twemu bratu?
Ale Ixll zanucił tylko wesoło, po czym czmychnął w mrok nocy.
Wrócił Hutt do domu, a jego ulubieniec pyta:
- I cóż, panie, widziałeś mego brata? Czy nie przekazał ci wieści dla mnie?
- Ho, ho, ho, przekazałem twoją wiadomość, ale brat nie chce cię chyba znać. Nie wysłuchał mnie nawet do końca, tylko padł jak martwy. Myślałem, że nie żyje, ale gdy tylko odrzuciłem go od siebie, poderwał się do lotu i umknął w sad.
Gdy tylko Ixll top usłyszał, zamyślił się głęboko. Cały dzień nic nie jadł, ani nie pił, głosu z siebie nie wydawał. A gdy rankiem sługa przyniósł mu wody źródlanej w perłowej muszli i ziarna w bursztynowej miseczce, Ixll leżał martwy na dnie swej klatki.
Dowiedziawszy się o tym, wszczął Hutt okrutny raban w całym pałacu. Nie było jednak wyjścia. Wziął wtedy kupiec ciałko swojego ulubieńca, podpełzł do okna i cisnął je na zewnątrz.
Gdy tylko jednak Ixll oddalił się od zachłannych łap Hutta, ożył nagle, zaświergotał wesoło i poderwał się do lotu. Nim odleciał w stronę ojczyzny, rzucił jeszcze do zaskoczonego Hutta:
- Dzięki ci, kupcze, za dobre wieści od mego brata.
Zawsze bowiem lepiej jest żyć na wolności, niż w najwspanialszej choćby klatce.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,00 Liczba: 1 |
|
Satine Kenobi2012-07-25 09:05:37
Bardzo fajne:-) Mądry morał z tej baśni płynie.