Recenzja Lorda Sidiousa
Clone Wars Volume One
Przy okazji gorączki związanej z Wojnami Klonów, chyba warto powrócić do wydań DVD. Z różnych powodów, ja akurat na razie powracam dość często i to pewnie jeszcze trochę potrwa, ale nigdy wcześniej nie zabrałem się za zrecenzowanie tych płyt. Chyba to najlepszy czas by nadrobić tę zaległości.
Niestety dotychczas nie wydano tej płyty w Polsce i raczej są nikłe szanse na zmianę tego stanu rzeczy, dlatego opis dotyczy wydania brytyjskiego, które zawiera jedynie angielskie podpisy. Całość nie wygląda rewelacyjnie, przyjemne pudełko, jedna płyta zawierająca zarówno dodatki jak i pierwsze 20 odcinków (czyli tak na prawdę sezony 1 i 2). Jakość DVD graficznie nie powala, ale to na prawdę dobrze zrobiony obraz, większe zastrzeżenia budzi dźwięk, niestety tylko 2.0. Choć niestety budzi to dziś już pewne rozbawienie, skoro nawet filmy z lat 60. przerabia się na 5.1 (stereo weszło do użycia pod koniec lat 70. Gwiezdne Wojny były jednym z pierwszych filmów kręconych pod potrzeby tej nowoczesnej technologii). Ale cóż rozumiem, że to tylko serial.
Co ciekawe, względnie mało zmieniono sam serial, może nigdy nie wgłębiałem się tak bardzo w szczegóły, ale prawdę mówiąc zmiany raczej przypominają tę z DVD Zemsty Sithów, niż z klasycznej trylogii, czyli prawie nie wpływają na odbiór filmu. Przede wszystkim wszystkie odcinki zostały tu poskładane w jeden filmik składający się z 20 rozdziałów. Zmianą są przejścia między nimi, czasem na zasadzie wygaszenia, czasem nakładania się ekranów a czasem jest to bezpośrednia kontynuacja, gdzie nie widać faktu zmiany odcinka. Chyba najdziwniejszą i kompletnie niezrozumiała zmianą jest mały przeskok w kolejności poszczególnych epizodów. Otóż dawny odcinek V (ten o Kalamarianach) został zamieniony z IV (tym o Durge’u) miejscami. Prawdę mówiąc nie rozumiem sensu tego, ale nic. Nie zmienia to akurat właściwie w żaden sposób odbioru. Jednak należy przyznać, że połączone odcinki, bez powtarzającego się co kilka minut napisu „Clone Wars” ogląda się o wiele lepiej niż pojedyncze epizody, choć niestety to, co najbardziej boli w tej serii jest pewne przepakowanie, i po pół godzinie niestety można czuć znużenie akcją.
Warto też chwilkę poświęcić dodatkom, pierwsze to komentarze twórców, cóż niestety nie należą one do wybitnych. Trudno je nazwać może robionymi na siłę, bo można odczuć, że ekipa nagrywając je bawiła się sednie, acz efekty niekoniecznie już są tak wspaniałe. Dalej jest krótki filmik dokumentalny (7 minut) pt. „Bridging the Saga: From Clone Wars to Revenge of the Sith” o tym jak serial powiązuje oba epizody i jak powstawały grafiki. Wszystkiego w nim po trochu, ale jak całość wydania niestety sprawia wrażenie wypuszczonego na szybko, by był dobry poziom, ale nie było to super wydanie. Co ciekawe sam dokument ukazuje też przygotowania do kręcenia kolejnej (3 serii – czyli Volume Two). Brakuje natomiast zdecydowanie dokumentów ukazujących dokładniej proces powstawania serialu. Dalej zostają nam jeszcze grafiki, zdjęcia, plakaty, czyli też standard. Potem już niestety jest tylko gorzej. Bo cała reszta to reklamy, świetnie się ogląda zwiastun „Zemsty Sithów” czy reklamy gier, ale niestety tu te reklamy zajmują za dużo miejsca, co niestety staje się w ostatnim czasie bolączką Lucasfilmu.
Wojny Klonów jako serial nigdy nie zajęły w moim sercu specjalnego miejsca i myślę, że prawdopodobnie kompletnie bym sobie je odpuścił, gdyby nie to, że są częścią Gwiezdnych Wojen. Pierwsze odcinki oglądałem jeszcze przed wyjściem do pracy, specjalnie wstawałem wcześniej, by ściągnąć to dziadostwo i obejrzeć. Niestety nie zawsze wychodziło, czasy i dostęp do sieci były trochę inne, dlatego trwało to godzinę i dłużej. Nie zawsze zresztą wyszło. Potem oczywiście po pracy próbowałem nadrabiać, a o 19 z hakiem, schodziłem na dół, włączałem Cartoon Network i czekałem na odcinek po polsku. Przy kilku z nich z przyczyn losowych, to właśnie tam po raz pierwszy miałem je okazję obejrzeć, z dubbingiem rzecz jasna. Przy drugim sezonie się już trochę wycwaniłem, ponieważ w pracy miałem o wiele szybsze łącza, to właśnie tam ściągałem wersje duże, małe szły w domu dla obejrzenia. A jak zebrały się wszystkie odcinki, to na płytkę i dopiero mogłem się nimi nacieszyć w domu. Oczywiście oglądanie tego w pracy kończyło się na samym obrazie, bo nie chciałem nosić słuchawek i podpinać ich do komputera. Inna sprawa, że wtedy nie miałem jak ani ściągnąć ani obejrzeć tego w TV w domu. Odcinek 11 w USA pojawił się 26 marca 2004, u nas praktycznie w sobotę 27 kwietnia, czyli całość ruszała z poślizgiem od poniedziałku. Jednak tak się zdarzyło, że z 20 na 21 marca 2007 spędzałem pierwszą noc samotnie w swoim mieszkaniu i dopiero uczyłem się żyć na własną rękę. Pewnie gdyby te odcinki były jakiś czas później, to pofatygowałbym się do rodziców, ale w tamtym czasie przegrały i z dumą i z emocjami stawiania własnych pierwszych kroków.
Samo DVD to z pewnością gratka dla fana, by móc przede wszystkim się pochwalić posiadaną płytką, ale też móc w łatwy sposób sięgać do poszczególnych epizodów serialu w zdecydowanie lepszej jakości, niż można ściągnąć z sieci (mowa o Hyperspace). Jednak dużo mu brakuje w porównaniu z wydaniami, do jakich przyzwyczaili nas przy epizodach, zwłaszcza jeśli chodzi o dodatki. Plusem bez wątpienia jest jednak to, że serial nie został w żaden widoczny sposób zmieniony, jedynie połączono go w jedną, spójniejszą i ciekawszą całość.
Clone Wars Volume Two
Trzecia seria Wojen Klonów była o tyle kontrowersyjna, że niestety kłóci się trochę z zarówno komiksami, jak i fenomenalną powieścią Labirynt Zła , która dla mnie jest najbardziej wartościową z wszystkich wydanych książek, bo doskonale wplata się w epizody i ukazuje to, czego Lucas nie zdążył lub nie mógł. Miały być niby bliższe filmom, ciekawsze fabularnie, ale gdy ogląda się je pojedynczo pozostawiają wiele do życzenia.
Wydanie DVD bynajmniej ich nie polepsza, ale złożone razem prezentują się znakomicie, mało tego złożone w całość pięć odcinków ogląda się jak jedną, spójną interesującą kreskówkę. W tej formie, może nadal mamy do czynienia z błędami, ale już tak nie rażą. Z pewnością lepiej się to ogląda niż pierwszą płytę, ta już ma wszelkie podstawy godzinnego filmu, w którym akcja jest przemieszana z fabułą, gdzie mamy coś więcej niż tylko epikę. I to właśnie w tym wszystkim jest najlepsze.
Same zmiany są porobione podobnie jak w przypadku pierwszej płyty, czyli mamy płynne przejście między odcinkami, co jak wspomniałem wyszło tu na plus. Druga zmiana to dźwięk, końcu doczekaliśmy się wersji 5.1, co oczywiście przemawia tylko na korzyść płyty. Dzięki temu dostajemy wydanie dopracowane zarówno po stronie audio, jak i wideo.
Niestety słabiej prezentują się dodatki, choć i tak ciekawiej niż na pierwszej płycie. Komentarze, niestety nadal nie prezentują wysokiego poziomu, a dokument „Connecting the Dots” trwa aż 12 minut, lecz nadal pobieżnie traktuje wszystko, zwłaszcza łączenie poszczególnych elementów EU i filmów. Dodatkowo mamy zwiastun pełny Epizodu III, oraz bardzo ciekawą rzecz jaką jest „zwiastun” „Revenge of the Brick” zrobiony z klocków LEGO. To na prawdę fajny dodatek i dobrze, że to trafiło na tę płytę.
Niestety jest jedna rzecz, która budzi mój niesmak i obniża ogólną ocenę całości, a mianowicie początek. Strasznie denerwują mnie reklamy na DVD, których nie można przeskoczyć w sposób normalny, ale reklamy filmów to jeszcze pół biedy, zagryzając zęby ewentualnie przełknę. Tutaj niestety mamy reklamę walki z piractwem. Przepraszam, ale kupując oryginalną płytę i dowiadując się, że piractwo to przestępstwo, na prawdę mam wielką ochotę kupić pirata, bez tego dziadostwa na początku. Niestety w niektórych polskich wydaniach DVD również coś takiego umieszczono (nie mówię o Wojnach Klonów, których nie wydano w Polsce).
Trzecia seria nadal niestety budziła moje pewne rozczarowanie. Choć przyznam, że tu już nawet nie próbowałem ich ściągać rano w domu. Po prostu zabrałem słuchawki do pracy i tam, tak do 8 rano udawało się i ściągnąć, i obejrzeć odcinek, potem dopiero już w domu ściągałem dla siebie. Tym razem nie było potrzeby nagrywać tego i przynosić na płytkę. W przeciwieństwie do większości fanów, byłem już po Labiryncie Zła, który w USA (a u mnie dzięki Amazonowi) wyszedł dużo wcześniej. Ta powieść zrobiła na mnie duże wrażenie, a że najbardziej nie lubię w EU zadufanych w sobie autorów, którzy starają się zmieniać SW na swoją modłę nie patrząc na dokonania innych (specjalne pozdrowienia dla Drew Kapryshyna i Timothy’ego Zahna), wprowadzając przy tym całą masę błędów, nic dziwnego, że o tych odcinkach nie mogłem zbyt wiele pozytywnego powiedzieć. Zwłaszcza, że w rozmowie z Paulem Rudishem wyszło kilka kwiatków a propos samej produkcji (to, że praktycznie LucasLicensing nie miał nawet jak sprawdzić ostatnich odcinków, bo szły praktycznie prosto ze studia na wizję). Pierwsze dwie serie, może nie wywołały zachwytu, ale emocje i odczucia były raczej pozytywne, tu niestety była przede wszystkim złość i rozczarowanie. Tę płytę kupiłem przede wszystkim dlatego by mieć spójną kolekcję, tak samo jak kupiłbym Holiday Special, ale przyznam, że zebrane filmy prezentują się razem o wiele lepiej. A już na pewno na głowę biją zebrane dwie pierwsze serie. Udowodnił on tyle, że scenariusz pomimo zabójczego tempa nie był pisany na kolanie z odcinka na odcinek, ale wszystko miało swoją jedną harmoniczną i koherentną koncepcję. I choć niekoniecznie musi mi się ona podobać, jednak gratuluję swojej wewnętrznej spójności, to nie często udaje się o wiele bardziej doświadczonym twórcom.
Reasumując, wydanie DVD pozwala przekonać się do trzeciej serii, to jeden z tych przykładów, gdzie doskonale widać, że zmiany są wynikiem pewnej przemyślanej i spójnej wizji, może niekoniecznie najlepszej, ale zachowującej pewną harmonię i logikę, a to rzecz niestety niezbyt często spotykana we współczesnym kinie (wystarczy spróbować dodać do siebie zmiany w Władcy Jacksona, tam często tej spójności wewnętrznej nie widać, co tylko powoduje, że tamto „dzieło” działa na mnie wybitnie negatywnie). Na pewno dopracowano je technicznie, szkoda, że nadal pozostaje niedopracowane merytorycznie.
Clone Wars Volume One
Przy okazji gorączki związanej z Wojnami Klonów, chyba warto powrócić do wydań DVD. Z różnych powodów, ja akurat na razie powracam dość często i to pewnie jeszcze trochę potrwa, ale nigdy wcześniej nie zabrałem się za zrecenzowanie tych płyt. Chyba to najlepszy czas by nadrobić tę zaległości.
Niestety dotychczas nie wydano tej płyty w Polsce i raczej są nikłe szanse na zmianę tego stanu rzeczy, dlatego opis dotyczy wydania brytyjskiego, które zawiera jedynie angielskie podpisy. Całość nie wygląda rewelacyjnie, przyjemne pudełko, jedna płyta zawierająca zarówno dodatki jak i pierwsze 20 odcinków (czyli tak na prawdę sezony 1 i 2). Jakość DVD graficznie nie powala, ale to na prawdę dobrze zrobiony obraz, większe zastrzeżenia budzi dźwięk, niestety tylko 2.0. Choć niestety budzi to dziś już pewne rozbawienie, skoro nawet filmy z lat 60. przerabia się na 5.1 (stereo weszło do użycia pod koniec lat 70. Gwiezdne Wojny były jednym z pierwszych filmów kręconych pod potrzeby tej nowoczesnej technologii). Ale cóż rozumiem, że to tylko serial.
Co ciekawe, względnie mało zmieniono sam serial, może nigdy nie wgłębiałem się tak bardzo w szczegóły, ale prawdę mówiąc zmiany raczej przypominają tę z DVD Zemsty Sithów, niż z klasycznej trylogii, czyli prawie nie wpływają na odbiór filmu. Przede wszystkim wszystkie odcinki zostały tu poskładane w jeden filmik składający się z 20 rozdziałów. Zmianą są przejścia między nimi, czasem na zasadzie wygaszenia, czasem nakładania się ekranów a czasem jest to bezpośrednia kontynuacja, gdzie nie widać faktu zmiany odcinka. Chyba najdziwniejszą i kompletnie niezrozumiała zmianą jest mały przeskok w kolejności poszczególnych epizodów. Otóż dawny odcinek V (ten o Kalamarianach) został zamieniony z IV (tym o Durge’u) miejscami. Prawdę mówiąc nie rozumiem sensu tego, ale nic. Nie zmienia to akurat właściwie w żaden sposób odbioru. Jednak należy przyznać, że połączone odcinki, bez powtarzającego się co kilka minut napisu „Clone Wars” ogląda się o wiele lepiej niż pojedyncze epizody, choć niestety to, co najbardziej boli w tej serii jest pewne przepakowanie, i po pół godzinie niestety można czuć znużenie akcją.
Warto też chwilkę poświęcić dodatkom, pierwsze to komentarze twórców, cóż niestety nie należą one do wybitnych. Trudno je nazwać może robionymi na siłę, bo można odczuć, że ekipa nagrywając je bawiła się sednie, acz efekty niekoniecznie już są tak wspaniałe. Dalej jest krótki filmik dokumentalny (7 minut) pt. „Bridging the Saga: From Clone Wars to Revenge of the Sith” o tym jak serial powiązuje oba epizody i jak powstawały grafiki. Wszystkiego w nim po trochu, ale jak całość wydania niestety sprawia wrażenie wypuszczonego na szybko, by był dobry poziom, ale nie było to super wydanie. Co ciekawe sam dokument ukazuje też przygotowania do kręcenia kolejnej (3 serii – czyli Volume Two). Brakuje natomiast zdecydowanie dokumentów ukazujących dokładniej proces powstawania serialu. Dalej zostają nam jeszcze grafiki, zdjęcia, plakaty, czyli też standard. Potem już niestety jest tylko gorzej. Bo cała reszta to reklamy, świetnie się ogląda zwiastun „Zemsty Sithów” czy reklamy gier, ale niestety tu te reklamy zajmują za dużo miejsca, co niestety staje się w ostatnim czasie bolączką Lucasfilmu.
Wojny Klonów jako serial nigdy nie zajęły w moim sercu specjalnego miejsca i myślę, że prawdopodobnie kompletnie bym sobie je odpuścił, gdyby nie to, że są częścią Gwiezdnych Wojen. Pierwsze odcinki oglądałem jeszcze przed wyjściem do pracy, specjalnie wstawałem wcześniej, by ściągnąć to dziadostwo i obejrzeć. Niestety nie zawsze wychodziło, czasy i dostęp do sieci były trochę inne, dlatego trwało to godzinę i dłużej. Nie zawsze zresztą wyszło. Potem oczywiście po pracy próbowałem nadrabiać, a o 19 z hakiem, schodziłem na dół, włączałem Cartoon Network i czekałem na odcinek po polsku. Przy kilku z nich z przyczyn losowych, to właśnie tam po raz pierwszy miałem je okazję obejrzeć, z dubbingiem rzecz jasna. Przy drugim sezonie się już trochę wycwaniłem, ponieważ w pracy miałem o wiele szybsze łącza, to właśnie tam ściągałem wersje duże, małe szły w domu dla obejrzenia. A jak zebrały się wszystkie odcinki, to na płytkę i dopiero mogłem się nimi nacieszyć w domu. Oczywiście oglądanie tego w pracy kończyło się na samym obrazie, bo nie chciałem nosić słuchawek i podpinać ich do komputera. Inna sprawa, że wtedy nie miałem jak ani ściągnąć ani obejrzeć tego w TV w domu. Odcinek 11 w USA pojawił się 26 marca 2004, u nas praktycznie w sobotę 27 kwietnia, czyli całość ruszała z poślizgiem od poniedziałku. Jednak tak się zdarzyło, że z 20 na 21 marca 2007 spędzałem pierwszą noc samotnie w swoim mieszkaniu i dopiero uczyłem się żyć na własną rękę. Pewnie gdyby te odcinki były jakiś czas później, to pofatygowałbym się do rodziców, ale w tamtym czasie przegrały i z dumą i z emocjami stawiania własnych pierwszych kroków.
Samo DVD to z pewnością gratka dla fana, by móc przede wszystkim się pochwalić posiadaną płytką, ale też móc w łatwy sposób sięgać do poszczególnych epizodów serialu w zdecydowanie lepszej jakości, niż można ściągnąć z sieci (mowa o Hyperspace). Jednak dużo mu brakuje w porównaniu z wydaniami, do jakich przyzwyczaili nas przy epizodach, zwłaszcza jeśli chodzi o dodatki. Plusem bez wątpienia jest jednak to, że serial nie został w żaden widoczny sposób zmieniony, jedynie połączono go w jedną, spójniejszą i ciekawszą całość.
Clone Wars Volume Two
Trzecia seria Wojen Klonów była o tyle kontrowersyjna, że niestety kłóci się trochę z zarówno komiksami, jak i fenomenalną powieścią Labirynt Zła , która dla mnie jest najbardziej wartościową z wszystkich wydanych książek, bo doskonale wplata się w epizody i ukazuje to, czego Lucas nie zdążył lub nie mógł. Miały być niby bliższe filmom, ciekawsze fabularnie, ale gdy ogląda się je pojedynczo pozostawiają wiele do życzenia.
Wydanie DVD bynajmniej ich nie polepsza, ale złożone razem prezentują się znakomicie, mało tego złożone w całość pięć odcinków ogląda się jak jedną, spójną interesującą kreskówkę. W tej formie, może nadal mamy do czynienia z błędami, ale już tak nie rażą. Z pewnością lepiej się to ogląda niż pierwszą płytę, ta już ma wszelkie podstawy godzinnego filmu, w którym akcja jest przemieszana z fabułą, gdzie mamy coś więcej niż tylko epikę. I to właśnie w tym wszystkim jest najlepsze.
Same zmiany są porobione podobnie jak w przypadku pierwszej płyty, czyli mamy płynne przejście między odcinkami, co jak wspomniałem wyszło tu na plus. Druga zmiana to dźwięk, końcu doczekaliśmy się wersji 5.1, co oczywiście przemawia tylko na korzyść płyty. Dzięki temu dostajemy wydanie dopracowane zarówno po stronie audio, jak i wideo.
Niestety słabiej prezentują się dodatki, choć i tak ciekawiej niż na pierwszej płycie. Komentarze, niestety nadal nie prezentują wysokiego poziomu, a dokument „Connecting the Dots” trwa aż 12 minut, lecz nadal pobieżnie traktuje wszystko, zwłaszcza łączenie poszczególnych elementów EU i filmów. Dodatkowo mamy zwiastun pełny Epizodu III, oraz bardzo ciekawą rzecz jaką jest „zwiastun” „Revenge of the Brick” zrobiony z klocków LEGO. To na prawdę fajny dodatek i dobrze, że to trafiło na tę płytę.
Niestety jest jedna rzecz, która budzi mój niesmak i obniża ogólną ocenę całości, a mianowicie początek. Strasznie denerwują mnie reklamy na DVD, których nie można przeskoczyć w sposób normalny, ale reklamy filmów to jeszcze pół biedy, zagryzając zęby ewentualnie przełknę. Tutaj niestety mamy reklamę walki z piractwem. Przepraszam, ale kupując oryginalną płytę i dowiadując się, że piractwo to przestępstwo, na prawdę mam wielką ochotę kupić pirata, bez tego dziadostwa na początku. Niestety w niektórych polskich wydaniach DVD również coś takiego umieszczono (nie mówię o Wojnach Klonów, których nie wydano w Polsce).
Trzecia seria nadal niestety budziła moje pewne rozczarowanie. Choć przyznam, że tu już nawet nie próbowałem ich ściągać rano w domu. Po prostu zabrałem słuchawki do pracy i tam, tak do 8 rano udawało się i ściągnąć, i obejrzeć odcinek, potem dopiero już w domu ściągałem dla siebie. Tym razem nie było potrzeby nagrywać tego i przynosić na płytkę. W przeciwieństwie do większości fanów, byłem już po Labiryncie Zła, który w USA (a u mnie dzięki Amazonowi) wyszedł dużo wcześniej. Ta powieść zrobiła na mnie duże wrażenie, a że najbardziej nie lubię w EU zadufanych w sobie autorów, którzy starają się zmieniać SW na swoją modłę nie patrząc na dokonania innych (specjalne pozdrowienia dla Drew Kapryshyna i Timothy’ego Zahna), wprowadzając przy tym całą masę błędów, nic dziwnego, że o tych odcinkach nie mogłem zbyt wiele pozytywnego powiedzieć. Zwłaszcza, że w rozmowie z Paulem Rudishem wyszło kilka kwiatków a propos samej produkcji (to, że praktycznie LucasLicensing nie miał nawet jak sprawdzić ostatnich odcinków, bo szły praktycznie prosto ze studia na wizję). Pierwsze dwie serie, może nie wywołały zachwytu, ale emocje i odczucia były raczej pozytywne, tu niestety była przede wszystkim złość i rozczarowanie. Tę płytę kupiłem przede wszystkim dlatego by mieć spójną kolekcję, tak samo jak kupiłbym Holiday Special, ale przyznam, że zebrane filmy prezentują się razem o wiele lepiej. A już na pewno na głowę biją zebrane dwie pierwsze serie. Udowodnił on tyle, że scenariusz pomimo zabójczego tempa nie był pisany na kolanie z odcinka na odcinek, ale wszystko miało swoją jedną harmoniczną i koherentną koncepcję. I choć niekoniecznie musi mi się ona podobać, jednak gratuluję swojej wewnętrznej spójności, to nie często udaje się o wiele bardziej doświadczonym twórcom.
Reasumując, wydanie DVD pozwala przekonać się do trzeciej serii, to jeden z tych przykładów, gdzie doskonale widać, że zmiany są wynikiem pewnej przemyślanej i spójnej wizji, może niekoniecznie najlepszej, ale zachowującej pewną harmonię i logikę, a to rzecz niestety niezbyt często spotykana we współczesnym kinie (wystarczy spróbować dodać do siebie zmiany w Władcy Jacksona, tam często tej spójności wewnętrznej nie widać, co tylko powoduje, że tamto „dzieło” działa na mnie wybitnie negatywnie). Na pewno dopracowano je technicznie, szkoda, że nadal pozostaje niedopracowane merytorycznie.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,86 Liczba: 22 |
|
Witek192014-09-12 21:56:55
a czy ta seria wyjdzie w Polsce?
Xalkigo2012-10-02 21:21:51
nawet nie mam jak to i gdzie obejrzeć
kazmier112012-02-13 01:20:23
Chyba jeszcze nigdy większego chłamu starwarsowego nie widziałem. Zwykła nawalanka dla dzieci, słaby klimat i od pyty nieścisłości.
Szkoda, bo żywiłem duże nadzieje co do tego. Minus mimo sentymentu do Dextera i Sam. Jacka. :(
LordRycerzyk2011-09-03 09:55:52
a gdzie to kupić!!!
ogór2011-01-18 13:06:39
Nareszcie w moje łapki trafiły obie płyty z "Clone Wars" i jestem niezwykle zadowolony. Może samo wydanie nie powala, ale lubię taką kreskę a i serial nawet dobry jest :)
Raham Kota2010-06-22 13:34:43
Ktoś wie gdzie można kupić?
Delta 392009-11-20 23:46:25
Ten serial jest wg mnie znacznie lepszy od nowego. Może wizualnie średni za to pod względem klimatu świetny.
cfaniak2009-02-10 13:46:58
ogólnie serial spoko tylko szkoda ze odcinki pomieszane chronologicznie
polo212008-11-12 18:15:38
spox :)
Serial
duzy132008-09-26 09:49:35
wyjdzie to kiedyś w Polsce na DVD ?
Light Side Vader2008-08-08 13:55:09
Bardzo udany projekt.10/10
Hansavritson2008-07-31 10:52:31
Pierwsza płyta 6/10
Druga płyta 7/10
Trochę kwasi, że się mija z LoE, ale cóż... Zgadzam się z LS-em, że po jakimś momencie oglądania się nudzi. Dlatego oglądałem we fragmentach :D I strasznie mi to przypominało styl "Samuraja Jacka" (poprzedniej kreskówki Tartakovskiego). Ja się zresztą dałem wkopać z tymi płytkami, bo mam je z USA na region pierwszy, ale na szczęście udało mi się ostatnio zakupić odtwarzacz bez blokady regionowej :D
Davsx2008-07-13 13:21:08
plyta 6/10
TheMichal2008-06-23 12:25:00
na Amazonie...
Dave2008-06-16 20:48:54
Gdzie to kupić!!!???
Nestor2008-06-03 22:04:41
Super wydanie, w dodatku bardzo dobry serial.