TWÓJ KOKPIT
0

Raport z Dagobah2007 :: Fandom

Relacja oczyma prawie meganerda

I po kolejnym starwarsowym konwencie. Szkoda, że pomimo XXX-lecia Nowej Nadziei, była to jedyna „czysta” impreza w tym roku. Owszem praktycznie na każdym konwencie pojawiały się dość rozbudowane bloki w klimacie GW tworzone przez różne fandomy, ale były one kierowane głównie do lokalnych ośrodków. Może Polcon będzie lepszy pod tym względem, ale to dopiero za kilkanaście dni się okaże.

Prócz tych bloków mieliśmy kilka mniejszych imprez w różnych punktach. Wspomnę choćby o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, której przyświecało hasło „Ale Kosmos”. Kwestujący fani poprzebierani w przeróżne stroje nie tylko wzbogacali program, ale niekiedy wręcz ratowali twarz imprezy. Później zorganizowano pokaz ANH w Iluzjonie, pierwszy legalny od 10 lat. Także zachodnie rubieże przygotowały pochód fanów z okazji urodzin Gorzowa Wielkopolskiego, który to zbiegł się z rocznicą premiery filmu w 1977.

W miniony weekend 3-5 sierpnia Gorzów powtórnie zaprosił fanów z całej Polski na pełnowymiarowy konwent. Choć może słowo konwent nie jest tu odpowiednie, ponieważ jest zbyt ograniczone dla wielu Polaków. O spotkaniu w Gorzowie należy raczej pisać wielka impreza z elementami konwentu. Dlaczego? Niby były standardowe punkty takie jak prelekcje, konkursy, pokazy, ale było też znacznie więcej. Ciężko opisać to zwykłymi słowami, ale magia niczym z Niewidzialnego Uniwersytetu, zdawała się wylewać z teatru im. J. Osterwy. Parada, szczytny cel fundacji „Mam Marzenie”, przedstawienia teatralne oraz oczywiście spotkanie z aktorami spowodowały, że nie sposób myśleć o „Dagobah 2007” jako o zwykłym konwencie, ale wymagane jest szersze spojrzenie. Tyle tytułem wstępu, mam nadzieję, ze uda mi się sklecić kilka ciekawych akapitów i nikt nie zaśnie podczas czytania. Serdecznie zapraszam by razem ze mną przywrócić do pamięci czar spotkania bądź też spróbować zrozumieć jego magię.

Dzień zerowy – czwartek 2 sierpnia

Praktycznie dla kilku fanów konwent rozpoczął się trochę wcześniej niż oficjalnie można przeczytać. Miagi pędził zaraz po pracy do Gorzowa by objąć stanowisko oficjalnego tłumacza, fani z dalszych regionów wsiadali w pociąg by rozbić sobie podróż na dwa dni. Ricky Skywalker reprezentujący Sosnowiec wybrał się do Wrocławia natomiast ShVagYeR z Tomaszowa Mazowieckiego dołączył do bydgoskiej ekipy. Pech chciał, że dojechał dość późno więc zostaliśmy zmuszeni do rozpoczęcia spotkania od nieprzespanej nocy by nie przespać porannego pociągu. Taki mały paradoks.

Dzień pierwszy – piątek 3 sierpnia

BFSW w sile 13 osób zasilone przez Vocoder, która wraz z wyjazdem została przyjęta do fanklubu, Glaurunga oraz wspomnianego już wyżej ShVagra z łatwością opanowała cały przedział w pociągu osobowym na trasie Bydgoszcz-Piła. Tam czekały na nas 4 godziny przerwy byśmy mogli dalej ruszyć. Aż do Krzyża podróż była bezproblemowa, ale tam w końcu dopadli nas ludzie zmierzający na przystanek Woodstock. Podróż z całkiem przyjemnej zmieniła się na dość uciążliwą, ale we wspólnym gronie przyjaciół szybko minęła. Pomimo sporych opóźnień i tak zdołaliśmy zameldować się jako jedni z pierwszych.

Mając sporo czasu do rozpoczęcia udaliśmy się pozwiedzać czyste i zadbane miasto oraz zobaczyć jaką to atrakcję miejscowi fani przygotowali dla mieszkańców. Od około 14 na torowisko wjechał stary zabytkowy tramwaj, którym można się było za darmo przejechać. Dodatkowo przejażdżkę umilały osoby poprzebierane w kostiumy z filmu. Akurat kiedy nam udało się go złapać na posterunku stał Maska w swojej pełnej płytówce szturmowca.

Niestety szukając pożywienia straciliśmy kilka pierwszych punktów i nie mogę nic o nich napisać. Za to udało się nam zgarnąć Anubisa oraz spotkać panów Home oraz Blake. Od razu uderzyła nas ich otwartość i gotowość do rozmów oraz robienia sobie wspólnych zdjęć. Czar zaczynał działać. Przed samym konwentem nawet ja osobiście podchodziłem z dystansem do aktorów. Ot 3 i 4 plan filmu, nic szczególnego, ale rzeczywistość całkowicie to zmieniła. O samych aktorach napiszę jednak później dopiero przy okazji oficjalnego panelu.

Kilka minut przed 19 jak na sygnał spora część fanów poprzebierała się w stroje i ruszyła szturmem przed letnią scenę teatru. Zdecydowana większość kostiumów była już znana bywalcom wszelakich fandomowych spędów, ale kilka mogliśmy zobaczyć po raz pierwszy. Jako entuzjasta Starej Republiki oraz fan serii gier KotOR największą uwagę zwróciłem na strój Visas Marr oraz Nihilusa, natomiast z własnych projektów duże wrażenie robił na mnie dopracowany strój mandaloriańskiego łowcy nagród stworzony przez BountyHuntera.

O 19:00 na scenie pojawili się gorzowscy fani wraz ze swym przewodnikiem i głównym napędem w jednej osobie. Lokalny aktor Cezary Żołyński znany bywalcom teatru jest również jako Sizar rozpoznawany przez fanów z całego kraju. Myślę, że nie będzie to fałszem jeśli napiszę, że nie ma u nas aktywnych fandomowo fanów, którzy by nie słyszeli o aktualnym dowódcy polskiego oddziału 501 legionu. Sizarowi podobnie jak rok temu wystarczyło kilka zdań by porwać za sobą wszystkie obecne osoby. Ciężko powiedzieć czy to umiejętność wyuczona przez zawód czy dużo wcześniejszy dar, ale na pewno jest to najbardziej charyzmatyczna postać w polskim fandomie Gwiezdnych Wojen.

Chyba każdy z nas drodzy fani czytający te zdania słyszał o akcji „Być jak Lord Vader”. Marzeniem 10-letniego Wojtka było spędzenie wspólnie czasu wraz z innymi SW oraz posiadanie stroju Dartha Vadera. Po krótkiej prezentacji fundacji „Mam Marzenie” jego sny zaczęły przemieniać się w rzeczywistość. Najpierw został przywitany skandowaniem przez cały tłum jego imienia. Już wtedy mogliśmy wszyscy dostrzec niczym nie hamowaną radość oraz zdumienie. Kolejno zaczęły sypać się dary, z których chyba najwspanialszym było zdjęcie Dartha Vadera z Bepin z osobistą dedykacją od Davida Prowse. Pamiątka została wręczona przez obecnych gościnnie aktorów. Cudownie było patrzeć jak jego twarz z każdą chwilą śmieje się z choroby mówiąc „jestem z fanami, Moc jest teraz we mnie silna i nic nie jest mi straszne”.

Na scenie letniej odbywały się jeszcze punkty programu, ale z tego co można było zauważyć większość z nas przeniosła się do parku letniego by uczestniczyć w „Biesiadzie na Tatooine”. Wspólnie spędzony czas przy grillu oraz piwie szybko upływał na rozmowach z dawno niewidzianymi znajomymi oraz zapoznawaniu się z tymi, którzy dopiero pierwszy raz przyjechali na taką imprezę. Część uczestniczyła w zabawnych konkursach, ale ja osobiście wolałem odpocząć po nieprzespanej nocy i dość długiej podróży. Może inne punkty programu zmusiłyby mnie do wysiłku, ale obecne były takie, że można było sobie opuścić bez większego żalu.

Pierwszy dzień został uwieńczony pokazem sztucznych ogni Wartą. Nie był to oczywiście koniec dla przyjezdnych, którzy jeszcze przez długie godziny integrowali się w szkole muzycznej pełniącej obowiązki zbiorowej sypialni.

Dzień drugi - sobota 4 sierpnia

Na szczęście przy układaniu planu nie popełniono błędu z zeszłego roku i program nie rozpoczynał się od parady. Zamiast tego już od 10 można było posłuchać ciekawych prelekcji bądź uczestniczyć w konkursie. Osobiście wybrałem dość ciekawy przegląd po produkcjach telewizyjnych Gwiezdnych Wojen. Kilka ciekawostek, które usłyszeliśmy były naprawdę interesujące. Brawa dla Burzola, który musiał zrywać się praktycznie w środku snu by być w stanie prowadzić wykład. W sali obok na malej scenie Pieczyfko prowadziła konkurs polegający na odgadnięciu do kogo należą prezentowane oczy. Z relacji osób uczestniczących mogę powiedzieć, że konkurs był dość trudny, co jednak nie przeszkodziło BFSW w zdobyciu całego podium.

O 11 odbyła się prelekcja na temat strojów skautów na której bardzo chcieliśmy się pojawić. Niestety przeszkodził nam w tym dość poważny minus, przez który chyba trzeba skreślić cały konwent. Rok temu czynny i oblegany bufet pozostał tym razem zamknięty na 4 spusty, przez co trzeba było stołować się w centrum miasta tracąc cenny czas, który winien być spędzony w teatrze.

Przy paradzie podobnie jak rok temu nie obyło się bez opóźnienia, ale na szczęście było ono kilkukrotnie mniejsze, dzięki czemu start poszedł znacznie sprawniej bez męczarni na słońcu. Jak zwykle pochód otwierał Polish Outpost w jeszcze silniejszym i bardziej zróżnicowanym składzie niż rok temu. Obok dwóch zwykłych szturmowców kroczyło aż 4 szturmowców z łebskich ruchomych wydm. Prócz nich oczywiście skauci, piloci wraz z kadrą oficerską, skład zamykali inni mieszkańcy wydm czyli Tuskeni. W zeszłym roku zabrakło Legionu tych dobrych, którzy formowali się dopiero na Corusconie, ale za to teraz pojawili się w prawie pełnym składzie. Padme, Leia, Rebel Trooper oraz Jedi w profesjonalnych strojach na pewno urozmaicali całe widowisko. Trzecia miała iść Bydgoszcz, ale woleliśmy ustąpić miejsca osobom w strojach i wraz z obiema Marami Jade zamykaliśmy pochód przebranych osób ustępując miejsca takim znanym postaciom jak Kyle Katarn czy Agen Kolar oraz oczywiście wielu innym.

Trzecia parada była znacznie krótsza niż druga i odbywała się w dużo bardziej sprzyjających warunkach pogodowych, dzięki czemu na Placu Katedralnym zgłosiliśmy się bez większego uszczerbku na kondycji mogąc od razu przejść do kulminacyjnego punktu. Obaj aktorzy czyli odtwórca Greedo Paul Blake wraz z wcielającym się w Tesseka oraz oficera rasy Mon Calamari Gerald „Mr.Muscle” Home wręczyli Wojtkowi, przebranemu na czas parady w strój rycerza Jedi, kostium Mrocznego Lorda, oczywiście nie tak mrocznego jak Exar Kun, Dartha Vadera. Podczas przebierania odbył się konkurs na najlepszy kostium w którym zwyciężyli Jedi Padawan, Asajj Ventres oraz Han Solo. Niestety Legion KEK obszedł się tym razem ze smakiem nie powtarzając sukcesu zeszłorocznych konwentów.

Przebrany mały Vader po powrocie otrzymał kolejne upominki. BFSW wręczyło w delegacji Rajourney, fan_STAR_WARS oraz niżej podpisany wykonaną przez ArTooRo ramkę z generałem Grievousem oddającym hołd Vaderowi. Natomiast PO przyznało mu status swojego przyjaciela. Kiedy już każdy kto chciał przekazał Wojtkowi upominek nastąpiła prezentacja obu formacji zrzeszających osoby w profesjonalnych strojach. Następnie pełen lans czyli sesje fotograficzne z przechodniami oraz udzielanie wywiadów. Według planu miał się odbyć kolejny konkurs, ale ciężko mi o nim napisać ponieważ woleliśmy skorzystać z mniej napiętej chwili by udać się na posiłek. Po powrocie obowiązkowe autografy z dedykacją dla BFSW i lanserskie zbiorowe fotografowanie oraz jeszcze bardziej nerdowskie wspólne piwo i całkiem przyjacielska wymiana zdań pod parasolkami. Pierwsze wrażenie nie zostało zatarte i mogę z czystym sumieniem pisać teraz, że zaproszenie obu aktorów było strzałem w dziesiątkę. Obaj mają olbrzymi dystans do swoich ról w filmach dzięki czemu nawet krótka rozmowa dostarcza satysfakcji. Szkoda tylko, że napięty harmonogram nie pozwalał każdemu spędzać w ten sposób czasu, ledwo co skończyło się jedyne piwo już musieli uciekać na obiad by potem zdążyć na konferencję prasową.

O 16 program w teatrze ruszył pełną parą. Pokaz „Pocket model” oraz spotkanie prasy z aktorami udało mi się zaliczyć pomimo zbieżności czasu trwania. Teraz już bez luzu z placu, ale również z olbrzymim humorem aktorzy odpowiadali na pytania pani z radia, a następnie fanów. Anegdota Paula o jego pierwszym dniu na planie na pewno zostanie przez nas wszystkich zapamiętana. Czas szybko zleciał, ale pamiętając o wieczornym spotkaniu aktorów z wszystkimi fanami żaden z nas nie przejął się kolejna przerwą. W międzyczasie opuściłem prezentację „Drogi Przeznaczenia”, ale nie można mieć wszystkiego.

Następnie razem z niektórymi członkami BFSW udaliśmy się na trochę przesunięty pierwszy pokaz trailera innego fanfilmu zatytułowanego „Treasure of the Shadow” Skierniewickiego Fanklubu SW „Utapau”. Trailer może nie był tak dobry jak dzieła Dark Side Films, ale i tak zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z całego serca życzę sukcesu i nie podzielenia losu prawie wszystkich filmów nakręconych w nadwiślańskim kraju.

Prelekcję o samym fanklubie darowałem sobie by posłuchać co do powiedzenia miał Glujo. Wstęp zaczął od początku fandomu w Polsce by przejść do wycinków z gazet oraz klubowych wydań starych książek. W tym momencie prelekcja pokrywała się z wystąpieniem Burzola. Najciekawsza cześć czyli popularne figurki z PRL zostały omówione na samym końcu.

Pomimo, że był widziany już przez wszystkich wiele razy Staszek „szybki jest” Mąderek i tak zdołał zgromadzić dużą publiczność. Najszczersze słowa współczucia dla pozostałych prelegentów z tej godziny. Sam oczywiście nie żałuję, że poszedłem do Staszka. Świetny kontakt z publicznością i słowa uznania dla konwentu, który w jego mniemaniu był najlepszy na jakim dane mu było prowadzić punkt programu. Może czasem zbyt długo gadał w wyniku czego nie wyrobił się czasowo nie pokazując wszystkiego czego chciał. Powiem jedno: szykuje się, że „Gwiazdy w Czerni” będą naprawdę filmem godnym uwagi. Wszyscy trzymamy kciuki za rychłe skończenie dzieła.

Zaraz po trochę przedłużonym występie Staszka na scenie zameldowali się aktorzy z coraz bardziej zmasakrowanym tłumaczem. Podczas wspólnie spędzonej godziny aktorzy dzielili się wspomnieniami z pracy na planie, opowiadali jak zachowywali się poszczególni główni aktorzy. Do każdego w końcu dotarło, że to nie są zwykłe osoby, które gdzieś przewinęły się przez ekran, ale ludzie, którzy są częścią tego olbrzymiego świata. Usłyszeliśmy zarówno o problemach na planie, które nie są nigdzie opracowane, zabawnych sytuacjach jak i ciekawostkach wynikłych z montażu i postprodukcji, ale mających swoje źródła na planie. Początkowo oczywiście pytania nie chciały nadejść z publiczności, ale kiedy tłum nabrał śmiałości czas spotkania nieubłaganie zbliżał się do końca. Podczas rozmowy zostały również przeprowadzone dwa konkursy. Pierwszy polegał na odgadnięciu kto był pracodawcą dla obu postaci. Nagroda, czyli wejściówka na Celebration Europe z podpisami Paula i Geralda zajmuje zaszczytne miejsce w mojej kolekcji. Drugi wygrał ShVagYeR odgadując kto powiedział w filmie kwestię, którą początkowo wypowiadała postać pana Home. Po serii pytań nastąpiła chwila dla łowców autografów i mogliśmy przejść do ostatniego oficjalnego punktu tego dnia.

Być jak Lord Vader nie było tylko hasłem przewodnim imprezy i napisem na koszulkach, ale również tytułem przedstawienia teatralnego wyreżyserowanego przez Cezara Żołyńskiego. Nie było to może przedstawienia dla każdego, bardzo dużą rolę odrywała w nim filozofia i zagadnienie poszukiwania własnego jestestwa. Skracając całą gwiezdną sagę raz jeszcze mogliśmy obejrzeć przemianę Anakina Skywalkera w lorda Vadera. Po kolei widzieliśmy jego dylematy moralne, pytania oraz pytania o własną tożsamość. Próby walki i porażkę ze samym sobą, jego przeistoczenie z wybrańca w rzeźnika zabijającego własnych przyjaciół. Oklaski na stojąco jak najbardziej należały się grupce amatorów. Bardzo dobra gra świateł, muzyka, nagrane wcześniej dialogi przeniosły nas z Gorzowa na Corusant, Mustafar, Imperial City oraz Gwiazdę Śmierci. Wydawało mi się, że nie tylko podziwiam SW, ale wręcz jestem jego częścią. Jedyną przesadą był sztuczny dym, osoby w pierwszych rzędach aż krztusiły się z jego nadmiaru.

Drugi dzień został zakończony bardzo długim świętowaniem urodzin członka BFSW. Cała szkoła wraz z przyległościami odśpiewała gromkie 100 lat ze wszystkimi zwrotkami po czym przeszła do części właściwej. Wszystkiego najlepszego Artur, niech Moc nigdy Ciebie nie opuszcza!

Dzień trzeci – niedziela 5 sierpnia

Niedziela szczęśliwie nie zaczęła się wielką ucieczką większości osób jak przed rokiem. Dzięki temu w mini larpie BFSW miało groźniejszą konkurencję niż przed rokiem. Skład fan_STAR_WARS, Rajourney, Ragnus wzmocniony Antem Gregu nie przejął się tym jednak i zdołał obronić pozycję najlepszej drużyny. Było co prawda trudniej niż poprzednio, ale i tak sięgnęliśmy po najwyższy laur.

W samo południe na letniej scenie zameldował się ledwo stojący na nogach Sizar wraz z całym tłumem dzieciaków. Kolejne bardzo dobre przedstawienie, którego część niestety z przyczyn logistycznych musiałem opuścić. Gdy wróciliśmy wszystko zbliżało się już do końca i mogliśmy jeszcze tylko wysłuchać nieco przyspieszonego zakończenia oraz długich podziękowań. Po tym wszystkim zostały tylko pamiątkowe zdjęcie, pożegnania i czas było ruszać w drogę. Na konwencie przewidziano jeszcze kilka atrakcji, ale niestety nie dane nam było ich oglądać.

Powrót, szczególnie pierwsza jego część, był bardzo meczący. Pani na dworcu w Gorzowie była niezbyt uprzejma mówiąc, że nie ma pociągu, który widzieliśmy w internecie i tym samym podróż powrotna wyniesie 4 razy dłużej niż ta sama droga samochodem. Na szczęście sytuację uratowała pani kierownik pociągu. Szybki telefon do Krzyża by przekonać odpowiednią osobę, żeby prawie ruszający już tam pociąg wydłużył swoje opóźnienie i tym samym poczekał na wracające do domu BFSW. Naprawdę byliśmy miło zaskoczeni z jej postawy, najwidoczniej Moc konwentu była ciągła z nami. Tacy życzliwi ludzie to skarb w dzisiejszych czasach. Dobrze, że można jeszcze czasem ich spotkać i to właśnie wtedy kiedy są najbardziej potrzebni.

W Pile dogonił nas jeszcze pociąg pośpieszny z DarkWojtkiem, Kielo, Kunem oraz N’Lorielem. To już chyba tradycja, że po Dagobah w różnych miejscach Polski spotykamy wracających do domu fanów. Przypominam, że rok temu na bydgoskim dworcu trafiliśmy na Kamino.

Podsumowanie

Konwent na pewno był najlepszy patrząc na wszystkie ostanie cztery. Lepszy niż pierwszy Dagobah, lepszy niż drugi Coruscon i jedyne Kamino. Tak jak mówiłem w wywiadzie ciężko stwierdzić czy był lepszy od pierwszego CC ponieważ to zupełnie inny typ imprezy. Pod wieloma względami lepszy, pod kilkoma gorszy, całościowo powiem, że na równi. Zabrakło mi przede wszystkim konkursu konstruktorskiego w stylu warszawiaków. Momentami brakowało również typowych prelekcji dla geeków, lubię posłuchać innych zwariowanych fanów, którzy dzielą się trudno dostępnymi informacjami (było ich całkiem sporo, ale kolidowały z innymi punktami programu - przyp. geeka). Nie można za to winić samych organizatorów tylko już raczej fanów, którzy nie zrobili ich za wiele. Nie mówię, że dostępne punkty programu były złe, ponieważ były bardzo dobre, ale jednak chwilami czułem niedosyt. Na całe szczęście można było to nadrobić wzajemną wymiana zdań w szkole.

Dodatkowo wnioski wyciągnięte z zeszłej edycji były tylko częściowe. Dodano na szczęście identyfikatory, ale niestety program znowu był tylko małą kartką A5. Na dodatek wydrukowaną ze sporą ilością chochlikowatych błędów. Fartownie opisy raczej dobrze pokazywały opisy punktów i tylko gdzieniegdzie patrząc na program nikt nie mógł wymyślić co będzie pokazywane w tym miejscu o tej godzinie. Ostatni zarzut w kierunku orgów to brak na ulotce mapki Gorzowa, na szczęście miła wolontariuszka w tramwaju sprawnie i dokładnie wytłumaczyła nam jak trafić w pożądane przez nas miejsca. Na przyszły rok, może nie książeczka jak na Corusconie, chociaż byłaby znacznie lepsza, ale choć A4 byłoby wielce pożądane. Można wtedy trochę dokładniej opisać wszystko i dodać kilka niezbędnych szczególnie dla początkujących konwentowiczów informacji.

Pomarudziłem sobie trochę, ale i tak konwent podobał mi się. 3,8/5 mogę wystawić z czystym sumieniem. Ciężko będzie w przyszłym roku zrobić coś lepszego, ale obym się teraz mylił. Nawet nie musi być nic lepszego, oby po prostu spotkanie było na równi dobre to będę w pełni usatysfakcjonowany. Ale to dopiero za rok, na ten pozostały mi jeszcze podziękowania.

Pierwsze kieruję do już Legendarnego Bydgoskiego Fanklubu Star Wars oraz osób, które z nami podróżowały. Stworzyliśmy jedną wielką grupę już od spotkania na dworcu i nie rozbiliśmy się ani przez chwilę. Czy to w szkole czy w teatrze, czy na placu przed katedrą. Ludzie i Kosmito jesteście wielcy, ze świecą szukać drugiego takiego fanklubu. Jestem dumny, że jestem częścią BFSW. Dzięki wam nie sposób się nudzić w żadnych warunkach, więcej takich wyjazdów w takim gronie.

Kolejno należy podziękować pozostałym zakwaterowanym w tak zwanej sali kameralnej oraz osobom przebywającym tam. Wrocław, Poznań, Wronki, Sosnowiec i z tego co pamiętam Łódź byli godnymi towarzyszami podczas wspólnych długich integracji, czy to w zwariowanym autobusie czy kółeczku. Nie zapominam również o przedstawicielach z wybrzeża i stolicy, którzy co prawda nie odważyli się spać u nas, ale i tak urozmaicali swoimi zacnymi osobami nasz czas.

501st Legion i Rebel Legion, dobrze, że jesteście nie tylko w Polsce, ale również promujecie nas na zachodzie. To w znacznej mierze dzięki Wam parada wypadała lepiej niż rok temu. Oby obie organizacje stale się rozwijały.

Stowarzyszeniu Dagobah za przygotowanie całej imprezy. Fundacji Mam Marzenie za okazanie wielkiego serca i wpompowanie Mocy do organizmu Wojtka. Pozostałym stowarzyszeniom i fanom niezrzeszonym za obecność na konwencie, miło było was zobaczyć ponownie bądź zobaczyć w końcu.

No to jeszcze trochę podziękowań dla poszczególnych osób. Nie będę wymieniał wszystkich po kolei, bo większość z Was można podciągnąć pod którąś z powyższych kategorii. Kolejność różna:
Rajourneyowi – bez niego nigdy bym nie założył kostiumu. Oby tylko za szybko nie przeistoczył się z giermka w pełnowartościowego rycerza, bo będę musiał kogoś nowego szukać;
Long Dżej Biemu – za dostarczenie materiałów niezbędnych do wykończenia nowej, lepszej wersji wieży przyjaźni;
ArTooRo – za hasło Legendarnego BFSW;
Fanowi_SW – za to, że przestawał chrapać kiedy wracałem spać do pokoju;
Glaurungowi– za komunikatory;
Miśkowi – za długie nocne dyskusje na tematy starwarsowe, fandomowe i muzyczne też;
Malakowi – za kierowcę ciężarówki;
Kejosanowi – za nakręcenie dokumentu o wieży przyjaźni;
ShVagrowi – za kontynuowanie szczytnej tradycji oddawania hołdu umywalce, pomimo braku 3 muszkietera;
Masce – który mimo, że nie jest równie widoczny jak inni to z wielkim poświęceniem dbał o konwent. Zaczynał pierwszy w tramwaju kończył prelekcjami jako ostatni. Jeszcze przed konwentem przyczynił się do zaproszenia Paula Blake’a. Może nie ma takiej charyzmy jak Sizar, ale i tak jest wielką podporą PO i polskiego fandomu;
Miagiemu – za całkowite poświęcenie własnego czasu na rzecz imprezy. Chłopak w poniedziałek ledwo trzymał się na nogach, ale ani na chwile nie opuścił posterunku. Lordzie, Lord pokazał wielką klasę;
Aktorom z filmu – za przyjęcie honorowego członkostwa w BFSW....za przyjazd też ostatecznie;
I największe podziękowania kieruje do Sizara. Za to, że z takim zaangażowaniem ciągniesz tę ciężarówkę typu Star na podwoziu wagonu Wars. Było widać, że w to co robisz wkładasz całe swoje serce. Oby nigdy Ciebie nie zabrakło.

Dzień bonusowy – poniedziałek 6 sierpnia

Kto myślał, że to koniec konwentowania to się srodze mylił. Dnia następnego po 10 z bydgoskiego Fordonu wyruszyły w kierunku Grabowca trzy X-wingi najnowszej generacji. Po niewielkim błądzeniu jakiś kwadrans przed 12 zameldowaliśmy się w 10 osobowym składzie w domu pana Leszka Budkiewicza pomysłodawcy nadania ulicy imienia Obi-Wana Kenobiego. Skład BFSW uzupełniali Glaurnug oraz ShVagYeR. Na miejscu spotkało nas prawdziwe oblężenia wszelakich mediów, chyba było ich nawet więcej niż fanów. Trzy telewizje, prasa, radio...zanim przyjechali honorowi goście zdołaliśmy udzielić więcej wywiadów niż sądziliśmy, że to możliwe.

W końcu dwa samochody z Geraldem, Paulem ich przenośnym translatorem marki „Miagi” oraz reprezentacji PO w składzie Sizar, Areckin i Maska dotarli na miejsce. Po złożeniu przez aktorów autografów nad kominkiem zostali obaj poproszeni o przyjęcie honorowego członkostwa w BFSW. Zachęceni regionalnym produktem nie stawiali oporów i z uśmiechem na ustach zgodzili się uczynić nam ten zaszczyt. Następnie jako przyjaciele z fanklubu dali nam kilka...naście...dziesiąt autografów.... by udać się szykiem paradnym na początek ulicy i urządzić sesję fotograficzną. Niestety godzina odlotu zbliżała się coraz prędzej i natychmiast po przebraniu członków PO oba samochody ruszyły na zachód zostawiając BFSW razem z państwem Budkiewiczami. Nie chcąc nadwerężać sąsiedzkiej gościnności, spędziliśmy razem jeszcze tylko kilkanaście minut i odjechaliśmy z przesiąkniętej Mocą ulicy w kierunku Torunia.

Tam po spędzeniu kilku minut na starym rynku z żywym trupem odstawiliśmy ShVagra na dworzec główny uroczyście kończąc konwent Dagobah 2007. Jak wspomniałem ciężko za rok będzie powtórzyć sukces tegorocznej edycji, ale wieżę, że to się uda.

Dzień pierwszy


BFSW w Pile


Uwielbiam kiedy tak mnie drapiesz za uchem


A tu fontanna upamiętniająca nadanie imienia miastu Gorzów


Żeby nie było, że Geeki to tylko płeć brzydka


Nawet Jedi uciekają do Anglii


Podcast live z gościem z Holonetu

Dzień drugi


Banner jeszcze czysty


Rebelia


Imperium


BFSW + Mara


Akademia Jedi


Sith of the Old Republic


I już nie jest czysty


Być jak Lord Vader


Troskliwy miś prosto z Endor


Spotkanie z aktorami


Deja Vu


Grupa teatralna „Geeks”

Dzień trzeci


Robimy to...


...tylko dla BFSW


Nie za niski jak na szturmowca?


Dzięki za wszystko Sizar


Dworzec w Gorzowie


Dworzec w Bydgoszczy. Od lewej górnej strony: Glaurung, Gargooletz, LivaK, Milvaa, Long J.B. Rajourney, Florek, Ante Gregu, Kosmita, Solo7th, ArTooRo, ShVagYeR Dolny rząd z tej samej strony: Vocoder, fan_STAR_WARS, Dzwoneczek, Ragnus

Bonus


Pełen lans


Dołączcie do nas


Ekhu...ekhu... już nie przeszkadzam w paradzie Lordzie


BFSW, PO, Paul Blake, Gerald Home i inni


Brytyjscy czy japońscy turyści?


Aktorzy z rodziną Budkiewiczów. Zwrócić uwagę na koszulkę Paula

Raport sporządził w pocie czoła dumny przedstawiciel Legendarnego Bydgoskiego Fanklubu Star Wars, Ragnus.


TAGI: Dagobah (10) Gorzów Wlkp. (16) Konwent (55) Relacja (301)

KOMENTARZE (1)

  • Nestor2008-04-10 22:44:15

    srogo bylo :D

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..