Alderaan . Schemat jest prosty. Podlatuje Gwiazda Śmierci, strzela. Szybko, w miarę bezboleśnie, ale zostaje pole asteroidów. Szanse na przeżycie na planecie takiego końca świata praktycznie zerowe. Jedyna możliwość przetrwania to błyskawiczna ucieczka. Niestety w momencie gdy Gwiazda Śmierci pojawi się już nam na orbicie, może być za późno. Dodatkowo taki koniec świata oczywiście jest wybuchowy, ale niekoniecznie dobrze się go obserwuje z powierzchni planety.
W bardzo podobny sposób skończyły się Despayre w systemie Horuz (pierwszy strzał z Gwiazdy Śmierci) oraz kilka planet zniszczonych przez Działo galaktyczne: Byss, Hirshi czy Krinemonen. Przy okazji w podobny sposób zniszczono kilka księżyców, ale dziś nas to mało interesuje.
Wśród broni mogących zniszczyć planety, sprowadzić na nie koniec świata z pewnością trzeba też pamiętać o stacji Centerpoint. Jej możemy przypisać destrukcję nie tylko planet, ale i całych systemów, jak choćby układ Thanta Zilbra. O ile zniszczenie takiego Alderaanu można sobie spokojnie obserwować z orbity, w przypadku zniszczenia układu będziemy pozbawieni takiej możliwości. No i mamy jeszcze mniejsze szanse na ucieczkę.
Kolejna superbroń niszcząca całe układy gwiezdne to Niszczyciel Słońc. Ona przyniosła koniec świata na planetę Eol Sha oraz na cały układ gwiezdny Karidy.
Inne superbronie, które dość szybko niszczą daną planetę to chociażby Generator Cienia Masy, który doprowadził do zniszczenia Malachora V. Zresztą na destrukcyjne machiny zawsze było zapotrzebowanie, więc takich końców świata pewnie w sadze zobaczymy jeszcze kilka.
Czasem planetę można zniszczyć przez bezmyślne jej używanie. Owszem można zniszczyć środowisko, ale także doprowadzić do rozpadu planety. Podczas walk o Mindor zwany także Taspanem I, używano broni zwanej działem grawitacyjnym. Niestety w trakcie bitwy, pociski trafiły w samą planetę a anomalie grawitacyjne i chaos doprowadziły do jej rozpadu. Szczegółowy opis takiego końca świata znajdziecie w książce Luke Skywalker i cienie Mindora. Taki koniec świata może nastąpić w sposób niespodziewany i dość szybki, ale trwa to trochę, więc jest spora szansa, że jeśli mamy pod ręką okręt możemy się uratować i oglądać już zniszczenie planety z orbity, a nawet znad powierzchni planety, jeśli mamy wyjątkowo dużo szczęścia.
Niektóre końce świata mają sprawiać wrażenie naturalnych kolizji ciał niebieskich, ot planety i jej księżyca. Celowali w tym przede wszystkim Yuuzhanie, którzy opracowali specjalną taktykę wojenną zwaną jądrem Yo’Ganda. Na planecie przeznaczonej do zniszczenia umieszcza się ogromnego dovin basala, a on stopniowo przyciąga na przykład księżyc. Potem następuje zderzenie, które najczęściej niszczy planetę, ale nie doszczętnie. Szansa na ewakuację oczywiście istnieje, a czy na przeżycie na samej planecie? Tego jeszcze nie wiemy, choć pewne szanse są. Tak zniszczono chociażby planety Sernpidal czy Kalarba, oraz oryginalny Yuuzhan’tar.
Na szczęście nie wszystkie końce świata są spowodowane przez złowrogą broń. Czasem można liczyć na naturalne katastrofy, jak choćby powiększenie się powierzchni gwiazdy. W taki sposób zniszczona została planeta Carosi IV. Taki koniec świata następuje stopniowo i dość powoli, w efekcie jest szansa przenieść całą populację na sąsiednią, acz znajdującą się w bezpiecznej odległości planetę – np. Carosi XII, i obserwować, co się dzieje. W ten sam sposób została zniszczona planeta Clak’dor I.
Trochę gorszą naturalną katastrofą jest eksplozja gwiazdy, czyli najczęściej w sposób naturalny jest to supernowa. Zdarza się. Gdy gwiazda zaczyna umierać, przestają w niej zachodzić reakcje termojądrowe, a ona sama zapada się. Do czasu, aż przekroczy tak zwaną masę krytyczną Chandrasekhara, potem następuje eksplozja, bardzo widowiskowa, która najczęściej zmiata cały system gwiezdny. Supernową można oglądać z innych planet, ale ma jedną wadę, szybko znika. No i mała szansa by przeżyć jej wybuch wewnątrz systemu, ale proces stawania się supernową trwa na tyle długo, że można się ewakuować i oglądać wielką eksplozję z bezpiecznej odległości. Choć niestety może zabić nas jakieś promieniowanie. Zniszczony został tak między innymi system Demophon czy planety Flankers, Kashi czy Ryyk.
Supernową można też stworzyć w sztuczny sposób za pomocą Mocy i ew. technologii wspomagających, celują w tym niektórzy Sithowie. W ten sposób została zniszczona chociażby planeta Urkupp z której pochodzi rasa Dashade. W podobny sposób został zniszczony system Primus Goluud. W obu przypadkach może nam zabraknąć czasu na spokojną ewakuację, trzeba szybko uciekać i skoczyć w nadprzestrzeń. Lepiej się nie oglądać za siebie.
Może być też tak, że środowisko na danej planecie zostanie zniszczone. Koniec świata takiego jaki znamy nastąpi, ale sama planeta pozostanie w całości. Taki los spotkał Ithor, zniszczony przez broń biologiczną Yuuzhan Vongów, Da Soocha czy Dac, gdzie Sithowie Krayta zatruli oceany lub Tund, na którym narozrabiał szwarccharakter Rokur Gepta. Niektóre planety jak choćby Caamas czy Duro zostają zniszczone na wskutek bombardowania. W takich przypadkach koniec świata da się przeżyć, nawet jak się pozostanie na planecie. Oczywiście o ile ma się szczęście i odpowiednie przygotowanie. Te końce następują dość szybko, ale zazwyczaj poprzedzają je wojny, więc zawsze można dać dyla wcześniej.
Wniosek jest prosty, lepiej mieć przygotowany okręt ewakuacyjny w pogotowiu i koniec świata nam jest nie straszny. Przebywanie na orbicie wydaje się być również o wiele bezpieczniejsze. Choć pewnie jeszcze kilka końców świata przed nami, to zawsze trzeba mieć nadzieję, że kiedyś w końcu się uda, niestety zapewne nie tym razem.