TWÓJ KOKPIT
0

Ralph McQuarrie :: Newsy

NEWSY (115) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Problemy z pogodą w Dubrowniku

2016-03-14 18:31:06

Dziś w Chorwacji pogoda nie dopisała. Głównie za sprawą silnych wiatrów ekipa Riana Johnsona musiała zrobić sobie przymusową przerwę. Zobaczymy, czy na tym opóźnienia się skończą. W Chorwacji pojawili się już Rian Johnson, Ram Bergman dostrzeżono także Warwicka Davisa. Kogo zagra tym razem ten ostatni? Nie wiemy.



Okazuje się, że wybór Dubrownika może być w jakiejś części inspirowany poprzednimi filmami. W tym w szczególności „Przebudzeniem Mocy”. Tam przez pewien czas rozważano jakieś egzotyczne miasto na wodzie, ostatecznie stanęło na zamku Maz. Ale jak się porówna panoramę Dubrownika i jeden ze szkiców? Może używają niewykorzystane pomysły. Wśród tych pomysłów są też stare szkice Ralpha McQuarriego. Wciąż jeszcze wiele z nich da się wykorzystać.



Tymczasem zdjęcia w Dubrowniku powstają między innymi na murach miejskich, część ma być kręcona z jakiegoś statku, a część z samochodu.



Kilka zdjęć można też znaleźć na serwisie TMZ.

Ale nie tylko Chorwacją człowiek żyje. Kolejna potencjalna lokacja w Irlandii to Malin Head. Tam podobno ekipa pojawi się w maju.

Billie Lourd czyli córka Carrie Fisher wróci w Epizodzie VIII. Porucznik Connix będzie mieć więcej scen niż w Epizodzie VII, no i znów w większości z generał Leią.
KOMENTARZE (12)

Zmarli Ray West i Tony Dyson

2016-03-07 18:22:50

Na przestrzeni kilku dni zmarły dwie osoby związane z „Gwiezdnymi Wojnami”.



Pierwsza z nich to Ray West, dźwiękowiec pracujący przy „Nowej nadziei”. Zajmował się miksowaniem dźwięków. Za „Gwiezdne wojny” został nagrodzony Oskarem (wraz z Donem MacDougallem, Bobem Minklerem i Derekiem Ballem) oraz nagrodą BAFTA (szerszy zespół, w którym pojawił się między innymi Ben Burtt). Ray odpowiada też za dźwięk takich filmów jak „Mistrz kierownicy ucieka”, „Star Trek II: Gniew Khana”, „Star Trek III: W poszukiwaniu Spocka”, „Powrót żywych trupów” czy „Golfiarze”.
Zmarł 17 lutego 2016 w wieku 90 lat w Santa Barbara. Pozostawił po sobie żonę Jean. Byli małżeństwem przez 65 lat, mają troje synów, siedmioro wnucząt i sześcioro prawnucząt.
West urodził się w Detroit 29 listopada 1925.



4 marca znaleziono ciało Tony’ego Dysona. Mieszkał on sam w swojej posiadłości na maltańskiej wyspie Gozo. Nie dawał znaku życia od paru dni, więc sąsiedzi zainteresowali się jego losem. Niestety za późno. W piątek policjanci weszli do rezydencji 68-latka i orzekli zgon.
Tony Dyson jest nam znany przede wszystkim jako konstruktor oryginalnego R2-D2. To Ralph McQuarrie zaprojektował tego droida, ale to Dyson fizycznie go zbudował i wprowadził wszystkie niezbędne korekty. Jego droidy używano przez produkcję całej klasycznej trylogii. Założył też studio efektów specjalnych – The White House Toy Company. Pracował przy takich filmach jak „Moonraker”, „Superman II”, „Saturn 3” i „Pogromca smoków”. W 1990 przeniósł się na Maltę i był związany z tamtejszym przemysłem filmowym.
Anthony John „Tony” Dyson urodził się w Dewsbury w Wielkiej Brytanii, 13 kwietnia 1947.

Temat na forum
KOMENTARZE (8)

Co w prasie piszczy

2015-11-21 08:46:59

Disney ma powody do radości. W samych tylko Stanach sprzedano już bilety na „Przebudzenie Mocy” o wartości 54 milionów USD. I to wciąż na niecały miesiąc przed premierą. Jedna trzecia tej sumy pochodzi z IMAXów. Szacuje się, że liczba ta może dojść do 100 milionów USD. Poprzedni rekord w tej dziedzinie należał do filmu „Mroczny Rycerz powstaje”, ale tam wynosił zaledwie 25 milionów USD. Warto pamiętać, że bilety na premierowy weekend wciąż są dostępne i pewnie długo będą. Nawet przy takich filmach jak „Avengers”, które zarabiają po 200 milionów USD w pierwszy weekend, sprzedane zostaje jakieś 65% procent biletów.

Magazyn „Empire” z okazji „Przebudzenia Mocy” również przygotował serię artykułów o filmie. Niestety nie są aż tak rozbudowane jak te w „Entertainment Weekly”, przynajmniej to co do tej pory ujawniono. Gazeta trafi do sprzedaży 26 listopada, więc może wtedy dowiemy się czegoś więcej. Ale i tak jest parę rzeczy na które warto zwrócić uwagę.

Pierwszy artykuł dotyczy Kylo Rena, w którego wciela się Adam Driver. Jak wiemy nie jest Lordem Sithów, raczej kimś, kto jest sojusznikiem Snoke’a i Najwyższego Porządku. No i ma obsesję na temat Dartha Vadera. Adam Driver twierdzi, że jego postać jest kimś w stylu fanatyka religijnego. On nie postrzega tej postaci jako złej osoby. Ren i mu podobni szczerze wierzą w słuszność swojej sprawy i to, że ich działania są moralnie uzasadnione. Dlatego są tak niebezpieczni i nieprzewidywalni.

Kolejnym bohaterem przedstawianym przez „Empire” jest konstabl Zuvio. Pojawił się już wcześniej przy okazji figurek i kolorowanek, ale dopiero teraz widzimy jak będzie naprawdę wyglądać w filmie. Wiemy, że jest pozbawiony humoru, twardy i pilnuje porządku na jednym ze światów granicznych, czyli na Jakku. „Empire” nie mówi o nim wiele więcej, ale mają dość dobre zdjęcie.



Kolejny artykuł koncentruje się na Andym Serkisie, który wciela się w Snoke’a . Aktor wspomniał, że podczas pierwszego dnia na planie stał na podium wysokości 25 stóp (7,62 metra) i udawał postać, o której niewiele wiedział i zupełnie nie ma pojęcia jak ona wygląda. W scenie towarzyszyli mu Adam Driver i Domhnall Gleeson, których prawie nie widział, ale musiał z nimi grać. Użyto tam także metody „Kongolizera” jak to określa Andy. Chodzi o to, że głos Serkisa wydobywał się z olbrzymich głośników, dzięki czemu wszyscy mieli wrażenie dystansu. Aktor zaś starał się go obniżyć na tyle na ile mógł. Andy używał tej metody na planie „King Konga” stąd nazwa.
I tu ciekawostka, bo we wcześniejszym wywiadzie Serkis mówił, iż Snoke jest wielki i wysoki. Niektórzy uznali, że z pewnością będzie miał ponad 7 metrów wysokości. Ale to nie jedyna możliwość. Być może znów sięgnięto po niewykorzystane projekty Ralpha McQuarriego. Jak choćby ten, który dobrze oddaje dystans. Oczywiście na razie nie ma żadnych wskazówek, która z wersji mogłaby być prawdziwa. Być może żadna.



Niewiele dowiedzieliśmy się też z artykułu o Johnie Boyedze. Młody aktor wspomina, że jak przyszedł do niego człowiek z mieczem świetlnym, to John trzymał ten miecz cały dzień. Ściskał, bawił się nim, cieszył i nie pozwolił nikomu go dotknąć.

Ale nie tylko w „Empire” są nowe artykuły. Greg Grunberg udzielił z kolei krótkiego wywiadu Entertainment Weekly. Wspomniał, o swojej pracy na planie. Gdy J.J. Abrams wciąż krzyczał „ciecie, cięcie”, Greg zaczął sobie oglądać to co już nakręcono. Abrams podszedł do niego i zapytał, co robi i dlaczego ogląda film, jak go dopiero kręcą. Tak nie wolno, powiedział reżyser.
Aktor wspomniał też ,że gra w scenie, gdy przy stole stoi razem z Carrie Fisher i Harrisonem Fordem. Dla Grunberga było to jak spełnienie marzeń i dodał, że Carrie jest wspaniała, a i Fordowi nic nie brakuje. Mówił też, że razem z Abramsem oglądali „Nową nadzieję” w kinie AVCO. Dla przypomnienia taki też kod miał Epizod VII, ale to już wiemy.

Tak w nawiązaniu do nie pokazywania „Przebudzenia Mocy” na różnych ceremoniach wręczenia nagród. Disney dopiął swego, przynajmniej częściowo. AFI przeniosło swoją ceremonię z 7 na 16 grudnia. Wtedy już będzie można pokazać VII Epizod. Oficjalny powód, pod koniec roku wchodzi wiele ciekawych filmów.

Są też artykuły w „Wired”. Również zapowiedzi, bo magazyn się ukaże dopiero 10 grudnia. Pierwszy z nich jest poświęcony kostiumologowi nowego filmu. Michael Kaplan przyznał, że dużą inspiracją był dla niego John Ivy i jego produkty Apple’a. Szturmowcy są biało czarni, są też plastikowi. Jednocześnie trzeba było ukazać, że minęły trzy dekady, tak w naszym świecie jak i w „Gwiezdnych Wojnach”. Technologia się zmieniła. Kostiumy (a jest ich 1500) są prostsze. W szczególności szturmowcy, przy czym ich zbroje mają lepiej być przygotowane do walki niż te z lat 70. Zresztą technologia wyrobu jest inna. Dziś też używa się dużo cieńszego plastyku. Maska Kylo Rena powstała po prośbie Abramsa, by dzieci chciały zobaczyć ten film. Ren natomiast dość mocno emuluje strój Vadera. Kostium kapitan Phasmy początkowo w ogóle nie miał być użyty. Powstał tylko dlatego, że Kaplan miał taki kaprys. Podobało mu się to by połączyć szturmowca z bardziej klasyczną zbroją. Narysował coś takiego. Powiesił na ścianie. Zostało. Aż pewnego dnia zauważyła to Kathleen Kennedy. Stwierdziła, że to jest fantastyczne, pokazała Abramsowi, któremu też się to spodobało, więc stworzył rolę kapitan Phasmy. Co prawda metal, który odbija światło to problem dla filmowców, ale jak Michael zauważa, to nie jego działka. Ważne by kostium wyglądał wspaniale.



Innym wielkim twórcą nowych „Gwiezdnych Wojen” jest Neal Scanlan, właśnie mu poświęcono kolejny artykuł. Neal jak sam twierdzi, był już na emeryturze. Dostał Oskara za „Babe – świnkę z klasą”, stworzył też „Prometeusza” i wiódł sobie spokojne życie, gdy dostał telefon. Tym sposobem odpowiada za stworzenie ponad stu droidów i obcych, zarówno nowych ras jak i tych znanych. 4 lub 5 to całkowicie protetyka, natomiast większość powstało dzięki kombinowaniu metod, w szczególności z animatroniką. Są zarówno stwory proste, gdzie mamy kogoś w kostiumie z animatroniczną głową, ale też duże, obsługiwane przez 5-6 osób.
Scanlan wspomina, że Abrams chciał znaleźć DNA oryginalnej trylogii, dlatego zwrócił się ku fizycznym efektom i ku pracom Ralpha McQuarriego czy Joe Johnstona. Chodziło też o to, by ludzie automatycznie patrząc na nowe postaci czuli, że to są „Gwiezdne Wojny”.
Luggabeast, którego już widzieliśmy na zdjęciach, powstał w dużej mierze pod wpływem filmu Stevena Spielberga „Czas wojny”. W rozmowie między Abramsem a Scanlanem, twórca stworów powiedział, że jest w stanie osiągnąć nawet coś więcej niż tam stworzono (nie we wszystkich scenach konia gra tam koń).
Chociaż efekty w filmie są praktyczne, tym razem Abrams dał wolną rękę Scanlanowi. Niektórym współtwórcom, jak choćby scenografom, zalecał korzystanie z technik z lat 70. Tutaj, przy tej skali, zespół Neala używa nowocześniejszych metod, w tym drukarek 3D. Dzięki temu praca idzie dużo szybciej. Dodatkowo wszystko jest w komputerze, zarówno projekt jak i skan. W sumie jest nawet dużo więcej, ponieważ zespół Scanlana przygotował też makietę głowy Maz Kanaty, która jak wiemy jest postacią cyfrową (w dodatku motion-capture i wciela się w nią Lupita Nyong’o). Praktyczne efekty to także łączenie różnych technik. Dlatego więc najpierw stworzono makietę Maz Kanaty w naturalnej wielkości, a dopiero potem, razem z ruchami Lupity wykorzystano to do animacji.
Efekty cyfrowe pozwalają też na pewne oszustwa. BB-8 w niektórych scenach jest kukiełką, ale to wszystko można ładnie wymazać. ILM dodaje też głębi, poprawia oczy stworów, czy czasem coś domaluje. Dlatego też J.J. nalegał, by wszystko co zostanie zanimowane nie różniło się od stworów animatronicznych.
Scanlan na razie nie ma szans by wrócić na emeryturę. Pracował przy „Rogue One” a teraz intensywnie pracuje nad Epizodem VIII.

Magazyn „Wired” ma też sporą listę zdjęć rekwizytów, można ją obejrzeć tutaj.



Na sam koniec jeszcze jedna informacja. „Przebudzenie Mocy” zostało przygotowane tak, by nie tylko oglądanie w kinach IMAX było wyjątkowym przeżyciem. Warto zwrócić też uwagę na kina w systemie Dolby – zarówno Dolby Vision (obraz) jak i Dolby Atmos (dźwięk).
KOMENTARZE (11)

2001: Stanley Kubrick i „Gwiezdne Wojny”

2015-10-24 06:44:03 oficjalna



„2001: Odyseja kosmiczna” (2001: A Space Odyssey) to bez wątpienia jedno z najbardziej znanych dzieł SF. Efekt współpracy geniusza kina – Stanleya Kubricka z geniuszem literackiego SF – Arthurem C. Clarkiem. Scenariusz bazował na starym opowiadaniu Clarke’a, który w trakcie prac nad filmem stworzył też powieść „2001: Odyseja kosmiczna”, bliską w wielu miejscach filmowi, ale będącą też swoistym rodzajem wariacji na ten sam temat. Tym razem Bryan Young zabrał się za filmową wersję tej opowieści i jej wpływ na George’a Lucasa.

Gdy „2001: Odyseja kosmiczna” po raz pierwszy trafiła na ekrany w 1968 od razu spolaryzowała krytykę i publiczność, ale od tamtego czasu uzyskała status jednego z największych dzieł w historii kina science-fiction. Po prawdzie George Lucas osobiście wspomniał o tym w 1977.
– Stanley Kubrick stworzył najwspanialszy film science fiction. Będzie bardzo trudno komukolwiek stworzyć lepszy film, przynajmniej tak mi się wydaje.

Bardzo trudno jest wytłumaczyć czym jest „2001: Odyseja kosmiczna”, bo to bardzo osobiste doświadczenie, a zakończenie zdaje się mieć inne znaczenia za każdym kolejnym oglądaniem.

To, co mogę powiedzieć z pewnością – jak myślę – to historia o ludzkiej ewolucji od „świtu człowieka” do drogi ku następnej fazie ewolucji, przez eksplorację kosmosu i rywalizację ze sztuczną inteligencją.

Choć historia 2001 nie zainspirowała „Gwiezdnych Wojen” wprost, Lucas nazwał ten film „olbrzymie wpływającym”. Oglądając go obecnie, łatwo zobaczyć dlaczego.

Film otwiera sekwencja nazwana „Świtem człowieka” ukazująca zmagania małp, które stworzono pod nadzorem Stuarta Freeborna. Jego prace nad stworami uczyniły go legendą na skalę światową i został zatrudniony do oryginalnych „Gwiezdnych wojen” i dwóch kolejnych sequeli. Najważniejsze, że to on zaprojektował i stworzył kukiełkę Yody, której projekt bazuje na jego twarzy jak i Alberta Einsteina.

Im film idzie dalej, tym dzikość początków człowieczeństwa dramatycznie przeskakuje w przyszłość. Dzięki serii sekwencji w zerowej grawitacji oraz długim rozmowom, rozumiemy, że ludzie których spotkaliśmy zostali przywiezieni na księżyc. Okręt, którym podróżują na powierzchnię księżyca, jest masywny, ale od tyłu wygląda prawie identycznie jak kapsułą ratunkowa która zabrała Artoo i Threepio na Tatooine. Ujęcie jak dryfuje ku naszemu księżycowi mogłoby być prawie pomylone z ujęciem z „Gwiezdnych wojen”.

Wewnątrz tego okrętu, także widzimy okrągłe korytarze, wypełnione modułowymi brązowymi bloczkami, które od razu przypominają wizualnie wnętrza „Sokoła Millennium”. Gdy tylko lądownik przybywa na księżyc widzimy fragment bazy księżycowej Alpha trochę z grzbietu gór. Zarówno umiejscowienie przestrzeni jak i postaci na pierwszym tle w strojach kosmicznych, przypominają trochę ujecie Obi-Wana i Luke’a spoglądających z góry na Mos Eisley. Architektura i wygląd bazy przypomina nawet jeden z pierwszych szkiców koncepcyjnych Ralpha McQuarriego.

Skoro Lucas lubi używać powracające pomysły by stworzyć wizualną poetykę wewnątrz swoich filmów, dla nikogo nie powinno być szokiem, że moment z „2001” także znalazł się w innej części sagi. Zgodnie z komentarzem na DVD – jeśli ktoś oczywiście nie pamięta ujęcia – ujęcie Polis Massy ze stacją, gdzie urodzili się Luke i Leia jest wirtualnie identyczne z ujęciem bazy księżycowej Alpha. Co więcej oba ujęcia ukazują w pewnym sensie początek odrodzenia człowieczeństwa w galaktyce, który kończy się w dzieciach.



To nie są jedyne wizualne elementy z 2001 które znalazły swoją drogę do „Gwiezdnych Wojen”. Podczas misji na Jowisza, gigantyczne kapsuły przycumowane do głównego okrętu jest użyta do podróży i misji. Jedną z nich można zobaczyć na złomowisku Watto w Mos Espie.

Jest też sekwencja w której David jest na zewnątrz okrętu w przestrzeni kosmicznej, ciężko oddycha przez swój kombinezon. Dźwięk mógłby być pomylony z ciężkim oddechem zamaskowanego Dartha Vadera. W innym miejscu, wchodzi do wnętrz okrętu, gdzie widać prostokątne czerwone szczeliny o zaokrąglonych rogach, które przypominają trochę komorę karbonizacyjną w „Imperium kontratakuje”. Wir kolorowego światła pod koniec filmu również mógłby być uznany za prekursora pierwszego skoku w nadprzestrzeń „Sokoła Millennium”.

Efekty specjalne „2001: Odysei kosmicznej”, sposób w jaki poruszają się okręty płynąć przez kosmos, brak dźwięku, to wszystko zostało zaprojektowane tak, by być tak realistyczne jak to tylko możliwe. Lucas zaś chciał dużo więcej energii kinetycznej w swoim filmie, więc „Gwiezdne Wojny” można uważać w pewnym stopniu za antytezę „2001”. Podczas gdy okręty w „2001” są ciche, powolne i niezdarne, te w „Gwiezdnych Wojnach” są hałaśliwe, zwinne i zwrotne. Bez „2001: Odysei kosmicznej” przecierającej ścieżkę efektów specjalnych, mało kto uznałby, że efekty „Gwiezdnych wojen” są w ogóle możliwe do osiągnięcia. Można też się zastanawiać czy użycie klasycznej muzyki w „2001” nie wpłynęło na decyzję Lucasa by powierzyć ścieżkę „Gwiezdnych wojen” Johnowi Williamsowi.

Poza inspiracjami audio-wizualnymi, Kubrick pomógł ustanowić standard, który George Lucas doskonalił latami. Kilka dni po nowojorskiej premierze „2001”, Kubrik zdecydował, że film potrzebuje zmian. Ostatecznie poprawił tempo wycinając prawie 20 minut filmu zanim trafił on do szerokiej dystrybucji. George Lucas był równie bezkompromisowy jeśli chodzi o swoją wizję „Gwiezdnych Wojen”, zaczął wprowadzać zmiany regularnie do filmu już od czerwca 1977. Praktycznie każde kolejne wydanie dawało Lucasowi możliwość poprawienia swojej wizji „Gwiezdnych Wojen”, to precedens zainicjowany przez Stanleya Kubricka.

Dla tych, których interesuje obejrzenie tego filmu, to ma on rating G, ale może być trudno zainteresować nim młodszego odbiorcę, by wytrzymał siedząc cały czas. Prawdę mówiąc ciężko może być także starszemu młodemu odbiorcy wysiedzieć przez cały czas starając się zrozumieć znaczenie tego. Ale to z pewnością film, którzy fani powinni obejrzeć choć raz.



Powiązań między „2001: Odyseją kosmiczną” a „Gwiezdnymi Wojnami” jest więcej. Warto wspomnieć choćby o Robercie Wattsie, który był w filmie Kubricka kierownikiem produkcji, potem zaś był producentem filmów sagi. Najistotniejsze chyba jednak jest to, że ekipa Johna Dykstry właściwie nie tyle inspirowała się „Odyseją”, co wykorzystywała technologie i sposób modelowania wypracowany przez ekipę Kubricka. To nie była inspiracja, a wzór, który zresztą rozwinięto.
KOMENTARZE (5)

„Entertainment Weekly” znowu nadaje

2015-08-20 07:15:54

Na początek jeszcze jedno zdjęcie z D23 Expo. Zorganizowano tam wystawę, podobną do tej z Celebration, gdzie zaprezentowano kostiumy z Epizodu VII. W tym jeden nowy należący do kapitan Phasmy (Gwendoline Christie), swoją drogą jak się ostatnio ukazało jest to ulubiona nowa postać J.J. Abramsa.



W zeszłym tygodniu „Entertainment Weekly” opublikowało kilka artykułów o „Przebudzeniu Mocy”. Pierwszą część z nich możecie przeczytać tutaj. Dziś druga partia.

Pierwszym dniem Harrisona Forda na planie, wcale nie było nagrywanie kwestii „Chewie, jesteśmy w domu”. Jednak wiele osób to właśnie czuło. Kathleen Kennedy wspomina, że Pinewood wybrano w dużej mierze ze względu na profesjonalizm tamtejszej ekipy. To ludzie, którzy pracowali przy przygodach Jamesa Bonda czy późniejszych filmach z cyklu o Harrym Potterze. Zawodowcy, więc była zdumiona ich reakcją. Ci ludzie po prostu się wpatrywali w Forda i Chewbaccę (akurat tego dnia nie wcielał się w tę rolę Peter Mayhew), którzy wchodzili do „Sokoła”, lub spoglądali na monitory. I stali w milczeniu. Kennedy mówi, że nawet nie zdawała sobie sprawy ile osób się zgromadziło. Byli tak cicho, w sumie stało tam z 200 osób. Zdaniem Lawrence’a Kasdana to było surrealistyczne, to nie był tylko Ford, czy Han i Chewie, ale to było to coś.
– A teraz, gdy już napisałem film o młodym Hanie Solo, „Sokół” ma dla mnie olbrzymie znaczenie. I nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić jak to jest być na planie i kręcić to z tymi ludźmi – dodaje.

Harrison Ford nie raz nieprzychylnie wypowiadał się o Hanie Solo. Nazwał go „głupim i upartym”. A po zakończeniu „Powrotu Jedi” nawet powiedział w jednym z wywiadów, że wspaniale jest zobaczyć ten kostium po raz ostatni. Zdaniem Kathleen Kennedy Ford jednak przeszedł bardzo długą drogę. Solo bez wątpienia to ważna część jego samego i jego aktorskiej kariery. Więc gdy w końcu wrócił prawie wszyscy na planie chcieli krzyczeć „O Boże, on wrócił!”.

Z Fordem i „Przebudzeniem Mocy” wiąże się też wypadek o którym nie raz pisaliśmy. W którym poza Harrisonem jak się okazało poszkodowany został także J.J. Abrams.
– To bez wątpienia było straszne wydarzenie i chciałbym, by nigdy się nie wydarzyło z przyczyn oczywistych – wspomina Abrams. – Ale prawda jest taka, że gdy już wiedzieliśmy, iż Harrison wraca do siebie, zrozumieliśmy że to był największy dar dla filmu i sądzę, że każdy filmowiec mógłby powiedzieć: „gdybym tylko mógł zrobić przerwę po miesiącu kręcenia na kilka tygodni i się zrekalibrować, wziąłbym ją”.

Abrams i Kasdan dostali czas, by przepisać kilka scen, a także nakręcić jeszcze raz te sceny z innymi aktorami, które im się nie spodobały. Pozostali odtwórcy mogli w tym czasie naładować swoje baterie.

Początkowo Abrams myślał czy nie przepisać scenariusza tak, by Harrison Ford miał więcej scen siedzących. Wtedy nie wiedzieli jak będzie przebiegać rekonwalescencja. Zwłaszcza, że miał mieć więcej scen akcji niż przed wypadkiem. Obecnie jednak w filmie nie widać tego, żeby aktor miał jakieś problemy.

Zresztą nie tylko Ford mógł mieć problemy z chodzeniem. Peter Mayhew, czyli Chewbacca, nie tylko miał w 2013 operację na kolana, ale też normalnie porusza się o lasce w kształcie miecza świetlnego. Szybkie ruchy bez niej są dla niego już zbyt trudne. Dlatego inny aktor wcielił się w rolę Chewiego w scenach akcji, ale tam gdzie to tylko było możliwe Abrams i Kennedy preferowali Petera. (Prawdopodobnie jest to Ian Whyte o którym pisaliśmy tutaj).

Kennedy wspomina także obiad, który jadła ekipa przed rozpoczęciem zdjęć. Tam sobie uświadomiła jak bliska jest więź między Peterem a Harrisonem. Peter siedział już przy stole, gdy wszedł Ford. Ten podszedł do niego i uściskał go, jak nikogo innego w sali.

Gdy Ford wrócił na plan wszyscy na chwilę się zatrzymali, on jednak był pogodny i żartował sobie, no i bardzo pomagał młodszym aktorom.

Kennedy wspomina, że zanim sfinalizowano sprzedaż Lucasfilmu, powrót Marka Hamilla, Carrie Fisher i Harrisona Forda był już pewny. No i wcale tego ostatniego nie było go tak trudno przekonać. Być może faktycznie nie czuje się emocjonalnie związany z tą rolą, może skusił go Abrams, albo młodsi aktorzy? Ale z pewnością był zachwycony, gdy przeczytał pierwszą wersję scenariusza i zobaczył do czego zmierzają. Od razu powiedział tak, porozmawiał z Abramsem o szczegółach.

Okazuje się także, że udział Simona Pegga w „Przebudzeniu Mocy” jest trochę większy niż się spodziewaliśmy. I to wcale nie chodzi o granie. Będzie w masce, więc go nie rozpoznamy tak łatwo. Ale jak twierdzi Abrams, wsparcie i przyjaźń Pegga odbiły swoje piętno na tym filmie. Reżyser twierdzi, że Pegg pomagał mu rozwijać tę historię, głównie zadając wiele pytań, które wspomagały proces twórczy. Był z jednej strony doświadczonym scenarzystą, z drugiej fanem także krytycznym a z trzeciej przyjacielem. To sprawiało, że ma swój własny punkt widzenia i świeże pomysły.

Abrams skomentował też plotki o udziale Daniela Craiga w filmie, mówiąc, że Służby Jej Królewskiej Mości zabroniły mu się wypowiadać na ten temat.

Wpływ Ralpha McQuarriego na „Gwiezdne Wojny” trudno jest przecenić. Nic dziwnego, że J.J. Abrams zabierając się za „Przebudzenie Mocy” postawił sobie pytanie kim właściwie był Ralph McQuarrie. I znaleźć kogoś kto by go zastąpił. Tym kimś stał się Rick Carter, doświadczony scenograf, wieloletni współpracownik Stevena Spielberga czy Roberta Zemeckisa. Twórca takich filmów jak „Park jurajski”, „Powrót do przyszłości”, „A.I. Sztuczna inteligencja” czy „Avatar”. Nigdy wcześniej nie pracował z Abramsem, ale przy tym filmie stał się jego McQuarriem. Został wciągnięty w produkcję filmu na bardzo wczesnym etapie, gdy J.J. pracował nad scenariuszem jeszcze z Michaelem Arndtem. Abrams zapraszał Cartera na swoje sesje z Arndtem, co jest raczej nietypowe dla pracy scenografa. Ale J.J. twierdzi, że Rick jest marzycielem i geniuszem.

Wpływ McQuarriego na nowy film jednak pozostał. Twórcy zastanawiali się, czy nie pójść inną ścieżką, ale to Ralph stworzył estetykę „Gwiezdnych Wojen”. Zależało im jednak by zatrzymać dziedzictwo i historię tego, co stworzono, by pokazać że jest to kontynuacja.

J.J. Abrams wypowiedział się też na temat swojego tajemniczego pudełka. Przyznał, że z natury ujawniłby jeszcze mniej niż dotychczas powiedziano o tym filmie, ale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani czekają na Epizod VII i jak istotne dla nich są pewne szczegóły. Nie chcieli więc całkowicie się zamknąć przed nimi. Ale to nie oznacza, że zamierzają powiedzieć wszystko. Trzeba znaleźć równowagę. Zwłaszcza, że o ile część fanów łaknie każdej informacji, istnieje część, która nie chce, by jej cokolwiek spoilerowano. Przyznał też, że oba zwiastuny zajawkowe, dokument czy zdjęcia z planu są specjalnie wybrane, są elementem pewnej gry polegającej na powolnym składaniu układanki. Więc jest jeszcze wiele rzeczy, których póki co nie rozumiemy. Wszystko jednak przyjdzie z czasem, pewnie też już po premierze.

Za to reżyser pochwalił swoją ekipę od dźwięków. Nie chciał mówić czym dokładnie zajmuje się Ben Burtt, ale pracował z nim przy „Super 8” czy obu „Star Trekach”, więc to sprawdzony układ. Dodatkowo wspomagają go Matthew Wood i Gary Rydstorm. Jest jednak wiele efektów jak dźwięki TIE Fighterów, miecza świetlnego czy droidów, które są swoistym testamentem Bena Burtta. Zarówno tego, co zrobił kiedyś, jak i tworzy obecnie.

Abrams nie chciał wypowiadać się o postaci Snoke’a, ale przyznał, że Andy Serkis zrobił na nim wielkie wrażenie. Nie tylko jako osoba czy wybitny aktor, ale też człowiek, który w dużej mierze rozwinął technologię motion-capture. Profesjonalista w każdym calu.

Pełne artykuły możecie przeczytać w oryginale tutaj:

Han Solo
Simon Pegg
Ralph McQuarrie
Zagrywki Abramsa

Wraz z nowymi produktami pojawiają się też kolejne zdjęcia z filmu, niestety najczęściej słabej jakości. Na obu widać Daisy Ridley (Rey) w „Sokole”.



Na koniec zaś jeszcze kilka nowych konceptów, które niedawno zaprezentowało IndieRevolver. Są to Maz Kanata (postać Lupity Nyong’o) oraz wizje rycerzy Ren, a także wczesne koncepty Kylo Rena. Akurat te dwa ostatnie dość mocno się zazębiają.



Swoją drogą sama Lupita niedawno przyznała, że myśli, iż nie zobaczymy jej postaci przed premierą filmu. Więc faktycznie zostają nam tylko koncepty.
KOMENTARZE (8)

Bestiariusz "The Clone Wars": sezon 6

2015-07-24 20:47:52 Starwars.com



Chyba nikt się nie spodziewał, że Adam Bray będzie kontynuował swoją serię o zwierzakach "The Clone Wars", ale tak się jednak stało: autor dodał na Oficjalnej kolejny artykuł dotyczący stworzeń z serialu "The Clone Wars". Tym razem skupia się on na zwierzakach z niepełnego sezonu szóstego i zahacza o istoty z niedokończonych odcinków. Jeśli chcecie sobie przypomnieć poprzednie artykuły, to ten z pierwszego sezonu znajduje się tutaj, z drugiego - tu, w tym miejscu z czwartego, a piąty odnajdziecie tutaj.

Ostatni sezon "The Clone Wars" zabiera nas na kilka nowych światów i ponownie odwiedza stare. Wszystkie mają w sobie coś unikalnego, jeśli chodzi o dzikie zwierzęta, lecz niedokończony akt "Crystal Crisis on Utapau" pokazuje nam największą menażerię fantastycznych stworzeń, które są nowe dla serii. Czy jesteście gotowi na jeszcze jedno, ostatnie safari z potworami?



Aiwhy

Gdy klimat Kamino drastycznie się zmienił, lodowe pokrywy stopniały i zalały planetę. Kaminoanie użyli swojej techniki klonowania, aby przystosować siebie i inne stworzenia do nowych warunków środowiskowych. Przemierzali swój świat przy pomocy jednych z biologicznych ciekawostek: latających wodnych stworzeń znanych jako aiwhy. W "Fugitive" widzimy drużyny lecące na tych zwierzętach i poszukujące zbiegłego klona, Fivesa.

Te duże "podniebne wieloryby" próbowały dostać się do Sagi od czasów "Imperium kontratakuje". Oryginalnie zaprojektował je artysta Ralph McQuarrie, aby latały na Bespinie, ale wycofano je z powodu ograniczeń budżetu. Potem znowu rozważano ich debiut przy "Powrocie Jedi". Artystka Terryl Whitlatch ponownie je zaprojektowała na potrzeby "Mrocznego widma" jako gungańskie wierzchowce, ale wycięto je, gdy okazało się, że bitwa mieszkańców Naboo będzie się toczyła na powierzchni ziemi, a nie w niebiosach. Aiwhy ostatecznie pojawiły się w "Ataku klonów".



Pikobi

Pikobi to małe, nielotne gadoptaki (stworzenia o cechach zarówno gadów, jak i ptaków), które można znaleźć na wielu światach, między innymi na Naboo, Onderonie, Coruscant, Oba Diah i Dagobah. Te społeczne zwierzęta mają płetwiaste stopy, które czynią z nich świetnych pływaków i poruszają się szybko na lądzie i w wodzie. Żywność zdobywają swoim podobnym do dzioba pyskiem (młode nuny są ich ulubionym posiłkiem). Ich długie ogony pomagają im zachować równowagę podczas biegu, choć mogą je zrzucać, by rozproszyć tooki i inne drapieżniki.

W "The Lost One" widzimy pikobi pożywiające się małymi, tłustymi robakami w więzieniu syndykatu Pyke'ów na Oba Diah. Później Yoda natrafia na nie na Dagobah w "Voices".

Jak wiele z niesamowitych stworzeń z Naboo, pikobi zostały zaprojektowane przez Terryl Whitlatch. Darren Marshall, artysta Lucasfilm Animation, pomniejszył te widziane na Coruscant zwierzęta w "The Jedi Who Knew Too Much", a ich wariacje można spotkać w innych odcinkach.



Bogwingi

Na sklepieniach Dagobah gadoptasie bogwingi przelatują nad bagnami, polując na gryzonie i inne małe stworzenia. Ich skrzeki niosą się nad moczarami, gdy spotykają się w locie, a następnie lądują na ziemi w dużych grupach. Są świetnymi lotnikami od chwili przyjścia na świat (matki rodzą je, gdy są w locie!). Istnieje kilka gatunków bogwingów. Największe to dominujące drapieżniki na Dagobah i są całkiem niebezpieczne. Podobne gatunki można zobaczyć na Nal Hutcie, Aleenie, Zygerrii i Kadavo. Yoda płoszy grupę bogwingów podczas pierwszej wizyty na Dagobah w "Voices".

Bogwingi po raz pierwszy zaprojektowano na potrzeby "Imperium kontratakuje" jako kukiełki i widać je w locie nad bagnem. Kenner wypuścił je jako zabawki w 1998 roku w serii "Complete Galaxy". Były częścią minidioramy Dagobah, która zawierała też figurkę Yody.



Varactyle

Godne zaufania varactyle są hodowane przez mieszkańców Utapau i używane do przemieszczania się w miastach umieszczonych w lejach krasowych. Przyczepne podkładki na ich stopach pozwalają tym gadoptakom na przywieranie się do ścian jaskiń i podziemnych przejść. Jazda na varactylu jest ekscytująca, gdyż zwierzęta te poruszają się z prędkością 330 km/h!

Pierwszy raz spotkaliśmy te inteligentne roślinożerne w "Zemście Sithów", gdy Obi-Wan dosiada varactyla o imieniu Boga podczas pościgu za generałem Grievousem, co prowadzi do ich pojedynku. Znowu natrafiamy na te stworzenia (choć wcześniej z perspektywy chronologicznej) w "Crystal Crisis". Tym razem to Grievous ściga Anakina i Obi-Wana, gdy natrafiają na kolonię rozrodczą varactylów w niższych tunelach na Utapau.

Oryginalnego varactyla zaprojektowano na prośbę George'a Lucasa i zainspirowano się kartą Topps (#136) narysowaną przez zmarłego Ala Williamsona. Karta przedstawia pustynnego szturmowca siedzącego na zielonym gadzie, który przypomina krzyżówkę pomiędzy dewbackiem a varactylem. Stwór przeszedł wiele zmian na etapie tworzenia szkiców i makiety, zanim nie zmienił się w istotę znaną z "Zemsty Sithów". Boga zainspirowała ludzi z Hasbro i LEGO do stworzenia figurek bardzo poszukiwanych przez kolekcjonerów.



Dactiliony

Dactyliony, niegdyś krwiożercze drapieżniki, które żywiły się rodowitymi Pau'anami i Utaiami (oraz jajami varactylów), zostały ostatecznie udomowione i stały się głównym środkiem transportu na Utapau. Obi-Wan i Anakin często wykorzystują je do podróżowania po planecie w odcinku "Crystal Crisis". Zwierzęta te odegrały również kluczową rolę w późniejszej bitwie z armią droidów Separatystów. Choć brakuje im jakiegokolwiek ochronnego pancerza, to ich potężne szpony i ostre dzioby z łatwością rozrywały mizerne droidy bojowe.

Dactylion został oryginalnie zaprojektowany przez Michaela Patricka Murnane'a jako wierzchowiec dla Ki-Adi Mundiego w "Zemście Sithów". Ostatecznie przeniesiono go w tło filmu. Amy Beth Christenson zaadaptowała go na potrzeby "The Clone Wars", gdzie stał się ważnym elementem w odcinkach "A Death on Utapau" i "In Search of the Crystal".



Potwór nos

Potwór nos to straszliwa, ośmiometrowa bestia, która żyje w rzekach i jeziorach znajdujących się w lejach krasowych na Utapau. Ich cztery podobne do wioseł łapy oraz ogon idealnie nadają się do podwodnego życia. Duże zielone oczy pomagają im widzieć w mrocznych wodach, a przezroczyste powieki chronią je, gdy nurkują szczególnie głęboko.

Gdy Anakin i Obi-Wan przemierzają leje krasowe w "A Death on Utapau", napada na nich jedno z tych żarłocznych stworzeń. Rycerzom Jedi udaje się przetrwać tylko dzięki mieczowi Anakina, który młodzieniec wbija w pokrytą mackami głowę stwora.

Potwór nos został zaprojektowany przez grupę artystów z Lucasfilmu, między innymi Michaela Murnane'a i Iana McCaiga na potrzeby sceny niewykorzystanej z "Zemsty Sithów". W adaptacji powieściowej Obi-Wan natrafia na nosa wraz z młodym w jaskini. Na potrzeby podobnej sytuacji w "The Clone Wars" zwierzę zaadaptował David LeMerrer.



"Duże bestie z Utapau"

Gdy Anakin i Obi-Wan poszukują transportu w wiosce Amanich w "Crystal Crisis", natrafiają na stado wielkich, szarych stworzeń pożywiających się trawą. Te nieskomplikowane brutale pokryte są pancerzem na grzbiecie, który chroni ich przed atakami latających drapieżników. Wyglądają na dość posłuszne stworzenia i Amaniowie prawdopodobnie hodują je, aby pozyskiwać z nich jedzenie oraz skóry, z których budują swoje wioski.

Te bestie zaprojektował artysta Andre Kirk na podstawie szkiców Dave'a Filoniego. Są jedynymi widzianymi w TCW stworzeniami, które muszą jeszcze otrzymać oficjalną nazwę.



Jamele

Jamele zostały zaprojektowane przez Pata Presleya. Z długimi, wrzecionowatymi nogami, dużym garbem i wydłużonym pyskiem stworzenia ciężko jest odnaleźć źródło inspiracji dla nich. Te przyjazne stworzenia służą Amanim z Utapau jako wierzchowce. Anakin i Obi-Wan spotykają to dziwaczne zwierzę poza ich obozem, a ostatecznie używają do ciągnięcia wielkiego kryształu kyber w "Crystal Crisis".

Które stworzenia z TCW były Waszymi ulubionymi? Na którym przemierzalibyście obcy krajobraz? Która bestia przeraża Was najbardziej? Które chcielibyście mieć jako zwierzaka... lub jako stek skwierczący na weekendowym grillu?
KOMENTARZE (1)

P&O 130: Co się stanie z konceptami?

2015-07-05 08:12:55



Tym razem pytanie logistyczne, na które odpowiada Ryan Church. Powstało ono w czasach, gdy „Zemsta Sithów” była ostatnim filmem na horyzoncie, a plotki o ewentualnych serialach jeszcze nie nabrały realnego kszatłtu.

P: Przy poprzednich Epizodach nieużyte koncepty zachowywano i czasem wykorzystywano w przyszłych filmach. Co się stanie z nieużytymi konceptami z Epizodu III, skoro to ostatni film?

O: Mam nadzieję, że znajdą się inne formy do wykorzystania kreatywności i inspiracji Departamentu Sztuki. Ja osobiście żywię nadzieję, że jest jakaś droga choćby przez książki, DVD czy wystawy, by fani mogli zobaczyć ten niesamowity wkład pracy i pomysły, które stworzyliśmy pracując przy filmie takim jak ten. George Lucas jak nikt inny, ma obsesję na punkcie archiwizowania i zachowywania rekwizytów czy konceptów z filmu. On kocha te rzeczy.

K: Lucas nie tylko lubi zbierać, ale też wracać do niewykorzystanych wcześniej pomysłów. Jego następcy kontynuują tę tradycję. Okazało się, że niewykorzystane koncepty mogą trafić nie tylko do albumów, ale mogą też zostać wykorzystane twórczo. Tak w grach, komiksach, „Wojnach Klonów”, gdzie dość często goszczą choćby prace Ralpha McQuarriego, jak i nowych filmach. Zwłaszcza, że zarówno przy „Przebudzeniu Mocy” jak „Rogue One” pracuje Doug Chiang. Zresztą w konceptach do VII Epizodu znajduje się pewna inspiracja „Zemstą Sithów”, a dokładniej mostkiem z jednej końcowych scen. Widać to poniżej, z tym, że koncept z „Przebudzenia Mocy” jest lustrzanym odbiciem tego, co faktycznie wyciekło.


KOMENTARZE (3)

Nowy koncept i inne plotki

2015-07-04 08:15:38

Na początek wróżenie z fusów. „Jurassic World” to póki co największy sukces kasowy tego roku. Film ten pobił już kilka rekordów, ale analitycy nie wieszczą mu pokonania dwóch najbardziej kasowych filmów wszechczasów, czyli „Titanica” i „Avatara” Jamesa Camerona. Tylko tym dwóm filmom udało się pokonać barierę 2 miliardów USD przychodu z całego świata. Analityk Benjamin Swinburne z Morgan Stanley’s przewiduje, że właśnie „Przebudzenie Mocy” ma szansę także zbliżyć się do tej bariery naprawdę blisko. Szacuje on, że Epizod VII na świecie zgarnie 1,95 miliarda USD, dla porównania pierwsi „Avengersi” okupujący póki co trzecią pozycję mają około 1,5 miliarda USD. Czy Epizod VII pokona „Avatara”? To może być trudne zadanie. Film Camerona zarobił ponad 2 miliardy USD poza granicami Stanów Zjednoczonych (stanowi to 72% przychodu). „Gwiezdnym Wojnom” może być ciężko powtórzyć ten sukces. Analityk zakłada, że w USA Epizod VII zarobi około 650 milionów USD, a poza Stanami 1,3 miliarda USD, zaś na produkty około filmowe ludzie wydadzą w tym roku 3 miliardy USD, z tego 215 milionów USD trafi do Disneya z tytułu licencji. Oczywiście film zarobi tyle ile zarobi, ale w tej i podobnej analizie widać chyba dość mocno czego naprawdę chce Disney. Zobaczymy, co dostanie.

Warto też przypomnieć, że na oficjalnej działa specjalna witryna poświęcona Epizodowi VII, którą można przejrzeć tutaj. Znajdują się tam zwiastuny, zdjęcia oraz kilka dodatków np. do twittera czy facebooka. Po stronie można też swobodnie nawigować, przeglądając sobie kosmos. Jest tam ukryta jedna planeta (od mniej więcej kwietnia). Niektóre źródła sugerują, że jest to Jakku.



Wyciekł nowy koncept. Tym razem jest to prawdopodobnie Maz Kanata, ale trochę wcześniejsza wersja. Na razie mamy tylko mały fragment pochodzący z drugiego zwiastuna zajawkowego, gdzie widać trochę inne oczy tej postaci.



Trochę inny koncept Maz Kanaty można zobaczyć tutaj. W postać tę wciela się Lupita Nyong’o. Znając życie to prawdopodobnie niebawem zobaczymy jak ona wygląda w filmie. Zwłaszcza, że San Diego Comic Con już się zbliża wielkimi krokami, a panel o „Przebudzeniu Mocy” odbędzie się 10 lipca. A skoro o nim mowa, to warto dodać jedną rzecz. Otóż na panelu Lawrence’a Kasdana, Kathleen Kennedy i J.J. Abramsa zapowiedziano gości. Jest duża szansa, że jednym z nich będzie Gwendoline Christie, gdyż będzie na konwencie na panelach poświęconych „Grze o tron”. Czasowo nie koliduje to z „Gwiezdnymi Wojnami”.

Powoli także zaczynają się promocje w sklepach związane z produktami okołofilmowymi. Poniżej jeden z banerów, jakie pojawiły się w Wielkiej Brytanii czy Stanach. Samo zdjęcie widzieliśmy już w kwietniu.



Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Otóż okazuje się, że część konceptów z „Przebudzenia Mocy” bazuje na prawdziwych zdjęciach. I tak fani znaleźli kilka takich przykładów. Jeden z nich bazuje na zdjęciu Marka Hamilla z kręcenia „Powrotu Jedi”, gdzie przy scenie z rankorem aktor żartował sobie, że odgrywa „Hamleta”. Na innym widzimy Adama Drivera i jego zdjęcie z „Vanity Fair”. Na jeszcze jednym mamy Maxa von Sydowa w zdjęciu z filmu „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”. Ostatnie zaś przedstawia nam inspirację Ralphem McQuarriem.




KOMENTARZE (3)

O długości filmu, pracy Daisy i kilku innych kwestiach

2015-05-22 20:11:20

Zaczynamy od plakatu. Wciąż nie ma oficjalnego plakatu promującego film, ale w USA zaczynają się pojawiać zastępcze, jak ten widoczny obok. Warto dodać, że podobne w Japonii pojawiły się na początku tego roku.

Druga nowa plota mówi, że trzeci zwiastun „Przebudzenia Mocy” ma się pojawić przy okazji premiery „W głowie się nie mieści” Pixara. Film wchodzi do kin w Stanach w połowie czerwca, w Polsce na początku lipca. Na razie pisało o tym tylko jedno źródło, nikt inny nie potwierdził tej informacji, a osoba która wrzuciła tę wiadomość na twittera usunęła konto. Więc duża szansa, że to zmyłka.

Dosyć dużo nowych informacji o „Przebudzeniu Mocy” pojawiło się w wywiadach dla „Vanity Fair”. Jeden z nich przeprowadzono z Lawrencem Kasdanem, współscenarzystą filmu. Kasdan wspominał o tym jak Lucas wciągnął go w „Gwiezdne Wojny”. Pracował już dla niego nad scenariuszem do „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”, gdy Leigh Brackett zmarła. Lucas zaprosił Larry’ego na lunch, scenarzysta wziął ze sobą „Poszukiwaczy”, a George poprosił go by dokończył mu „Imperium kontratakuje”. Kasdan zdziwił się, bo Flanelowiec nawet nie zajrzał do scenariusza Indiego. Powiedział mu to. Lucas stwierdził tylko, iż przeczyta to wieczorem, jak mu się nie spodoba to rano odwoła swoją ofertę. Ale się spodobało. To rozpoczęło ich bliską współpracę przez kilka lat. Nie tylko przy „Indianie Jonesie”, czy potem także „Powrocie Jedi”, ale też przy debiucie reżyserskim Kasdana – „Żarze ciała”. Larry bardzo dobrze wspomina Lucasa z tamtego okresu, co pomogło mu w pracy nad VII Epizodem. Bawi go też, że jest w podobnym wieku co Mark Hamill i Carrie Fisher, więc te 30 lat zmieniło go w takim samym stopniu jak ich. W tym przemijaniu ukazanym w filmie nie ma więc sztuczności. Kasdan jest bardzo zachwycony nowym epizodem. Jego zdaniem J.J. Abrams wyreżyserował go w sposób przepiękny. To wielki film, pełen wspaniałych postaci, sekwencji, żartów czy efektów. Jednocześnie nie jest tak długi jak większość współczesnych blockbusterów. Zdaniem Lawrence’a, te filmy mają ten problem, że przez 20 ostatnich minut człowiek czeka już na koniec. Nie chcieli takiego efektu, wręcz czegoś przeciwnego, by widz oglądając „Przebudzenie Mocy” pod koniec pytał siebie „To już wszystko?” i chciał więcej. Łatwo oczywiście mówi się o uzyskaniu takiego efektu, trudniej to osiągnąć. Więc spędzili wiele czasu przeglądając każdą scenę i zastanawiając się czy jest ona potrzebna i czy nie można jej zastąpić czymś lepszym.

„Vanity Fair” wspomina także o powodach odejścia Michaela Arndta. Scenarzysta pracował przy nowej trylogii jeszcze pod okiem George’a Lucasa, co mu szło dobrze. Jednak gdy Kathy dobrała już ekipę, w tym Kasdana i Abramsa, oraz całą masę innych pomocników, zmieniono trochę koncepcję filmu. Postarzono nowe postaci, nie były one już nastolatkami tak jak chciał George (więcej), jednocześnie ciągle pojawiały się nowe pomysły. Disney chciał koniecznie mieć premierę latem 2015, a proces twórczy wymagał wielu zmian w scenariuszu, Arndt nie wyrabiał. Dlatego mu podziękowano, zaś Kasdan i Abrams zaczęli pracę prawie od początku, bazując na tym, co już wymyślono, lecz pisząc scenariusz od nowa. Kiedy w styczniu zeszłego roku Abrams oznajmił, iż scenariusz jest ukończony mówił o jednej z jego wersji. Skończonej fabularnie, ale wciąż udoskonalanej.

O tym, że Apple zainspirowało trochę Abramsa, pisaliśmy już wcześniej. Do tematu trochę wrócił Michael Kaplan, projektant kostiumów. Ten wspomniał także, iż praca nad „Przebudzeniem Mocy” przypominała mu też to co robił w „Łowcy androidów”. Tam używano wiele starych wojskowych mundurów czy masek gazowych i tu też znaleziono miejsce dla takich rzeczy. Oczywiście przerobionych. Natomiast nie używali starych kostiumów z „Gwiezdnych Wojen”, choć te bardzo dokładnie zbadali i obejrzeli. Dodał także, że zależało mu aby kostiumy First Order i Oporu kolorystycznie różniły się bardziej niż Imperium i Rebelii. Zwłaszcza jeśli chodzi o khaki czy oliwkowy, występujące w oryginalnych filmach po obu stronach. Za to choć pokusa była, to w przypadku klasycznych postaci mocno trzymano się sposobu w jaki się ubierały w trylogii. Przy okazji kostiumów warto wspomnieć o kolejnym zdjęciu z produkcji, które krąży ostatnio po sieci, przedstawiającym Oscara Isaaca.



Szefowa Lucasfilmu także jest bardzo zajęta udzielaniem wywiadów i promocją. Kathleen Kennedy wspomniała, iż praca twórców, w tym jej samej, bardzo często polega na podążanie śladami George’a Lucasa. Muszą więc często odtwarzać jego poszukiwania, wiele czasu spędzili na oglądaniu rekwizytów zgromadzonych w archiwach Lucasfilmu, czy analizowaniu prac Ralpha McQuarriego. Producentka dodała także, że przez następne pół roku będą powoli ukazywać elementy nowego filmu, zdradzać je krok po kroku. Jeżdżą po konwentach, ale nie tylko tam będą się pojawiać nowe informacje. Zdaniem Kennedy te filmy są zawsze bardzo osobiste. Tak miał z nimi George Lucas, ale też w ten sposób działa J.J. Abrams. Nawet Rian Johnson podchodzi do tego bardzo osobiście (pisze scenariusz do Epizodu VIII, który także wyreżyseruje).

Daisy Ridley była wraz z Kathleen Kennedy w Japonii, o czym pisaliśmy, gdzie udzieliła kilku wywiadów. Dowiedzieliśmy się między innymi tego, że praca i przygotowania do roli wymagały od niej intensywnych ćwiczeń fizycznych. Musiała podnosić 70 kilogramową sztangę. Sama lubi uprawiać sport w szczególności pływanie, a także grać w badmintona czy ping-ponga.
Daisy wchodząc w postać Rey nie musiała robić dużych poszukiwań, natomiast przede wszystkim koncentrowała się na swojej kondycji fizycznej. Nauczyła się między innymi Bōjutsu, a trenował ją choreograf z „Gry o tron”. Bōjutsu to japońska sztuka walki polegająca na użyciu długiego kija, czegoś bardzo podobnego do jej broni widzianej na zwiastunach. Obecnie zdaniem Kennedy Daisy jest w tym tak dobra, że nawet postawni mężczyźni na planie się jej bali.
Daisy powiedziała też coś o sobie. Jej ulubiona postać z „Gwiezdnych Wojen” to Luke Skywalker, natomiast pierwszy film z cyklu który widziała to „Mroczne widmo”. Obejrzała je na VHS gdy miała 5 lat. Jej tata zaś jest wielkim fanem „Star Treka”. Próbowano ją też dopytywać o to czy jest Jedi, ale tu nie podała jednoznacznej odpowiedzi.
W innym wywiadzie natomiast zapytano wprost, czy jest córką Hana i Leii. Odparła, że nigdy nie słyszała takiej plotki, po czym zaczęła się śmiać, zapewniając że wszystkiego dowiemy się we właściwym czasie. Można to zobaczyć na tym filmiku.



O Epizodzie VII wypowiedział się też John Williams, który już widział fragmenty i to co zobaczył bardzo mu się podoba. Jego zdaniem to doskonałe rozszerzenie mitologii stworzonej przez Lucasa. Podobno też praca z Abramsem, czyli bardzo młodym człowiekiem z punktu widzenia kompozytora, przypomina mocno relację z Lucasem. Maestro dostaje wolną rękę, bo zna się na swojej pracy. Obecnie widział już 3/4 filmu.

Pip Anderson także wypowiedział się o swojej roli w filmie. Wspomniał, że głównie pracował z Harrisonem Fordem, a także Daisy Ridley i Johnem Boyegą i że przykro mu, ale na planie nie spotkał się z Markiem Hamillem.

Na sam koniec jeszcze jedna rzecz, właściwie to odgrzebana. Otóż Simon Pegg w jednym z wywiadów został zapytany o „Przebudzenie Mocy”. Dziennikarz zastosował pewien fortel i zapytał aktora, czy ten gra może szturmowca. Pegg dał się nabrać i odpowiedział:
– Nie byłem szturmowcem. Daniel Craig był szturmowcem – zamyślił się na chwilę i dodał. – Nie powinienem był tego mówić.
Potem oczywiście tłumaczył, że to plotki, które gdzieś zasłyszał. O tym, że Craig, czyli James Bond, gra szturmowca pisaliśmy już w styczniu, a pierwsze doniesienia o Craigu i jego roli pochodzą jeszcze z września ubiegłego roku. Wiemy na pewno, że aktualny odtwórca roli agenta Jej Królewskiej Mości na pewno na planie był i nie tylko dlatego, że w Pinewood trwały przygotowania do „S.P.E.C.T.R.E.”.
KOMENTARZE (6)

Ilustracje McQuarriego i nie tylko

2015-05-15 19:53:41 Egmont Polska

Wydawnictwo Egmont, od wielu lat wydające w naszym kraju różnego rodzaju publikacje spod szyldu Star Wars, niedawno poszerzyło swoją ofertę o trzy nowe tytuły. Zachęcamy do zapoznania się z opisami najnowszych pozycji.

Przygody Luke'a Skywalkera, rycerza Jedi

Klasyczna opowieść o walce dobra ze złem, osadzona w odległej galaktyce, szybko stała się zjawiskiem kulturowym i inspiracją dla miłośników oraz twórców opowieści. Teraz oryginalna trylogia Gwiezdne wojny powraca w nowej niezwykłej formie. Ta bogato ilustrowana książka to wspaniałe połączenie słynnych obrazów Ralpha McQuarrie’ego – legendarnego artysty koncepcyjnego, który pracował przy filmach Nowa nadzieja, Imperium kontratakuje i Powrót Jedi – z tekstem bestsellerowego autora i ilustratora Tony’ego DiTerlizziego. Koncepcyjne obrazy i szkice McQuarrie’ego oraz wprawna, zwięzła narracja DiTerlizziego – przedstawiająca drogę, którą przebył Luke Skywalker od chłopca z farmy na Tatooine do rycerza Jedi – z pewnością olśnią starszych i młodszych fanów, a także będą zachwycać kolejne pokolenia czytelników.
Autor Tony DiTerlizzi, okładka i ilustracje Ralph McQuarrie, tłumaczenie Jacek Drewnowski. Cena 34,99 zł, 64 strony, twarda oprawa.

Star Wars. Rocznik Tom_1

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce starły się siły ciemności i światła – do walki z Galaktycznym Imperium stanęli rebelianci. A wszystko miało swój początek na pustynnej planecie Tatooine... Oto obszerny przewodnik po serii Gwiezdne Wojny! Dzięki tej książce znowu spotkasz swoich ulubionych bohaterów oraz poznasz wiele nowych informacji dotyczących Imperium Galaktycznego. Zagraj w gry, które rozstrzygną o losach rebeliantów i Imperatora. Rozwiąż zadania i quizy sprawdzające twoją znajomość filmów George’a Lucasa. Wykorzystaj do zabawy kolekcję naklejek. Chcesz dowiedzieć się wszystkiego o różnych modelach droidów albo odkryć, jak jest zbudowana Gwiazda Śmierci? Dzięki temu przewodnikowi Gwiezdne Wojny nie będą już miały przed Tobą żadnych tajemnic.
Autorzy Gemma Lowe i Katrina Pallant, tłumaczenie Jacek Drewnowski. Cena 24,99 zł, 64 strony, twarda oprawa.

Rebelianci. Rocznik Tom_1

Minęło kilkanaście lat, odkąd kanclerz Palpatine zdobył władzę. Imperium objęło swoimi mackami całą galaktykę, nawet najdalsze jej zakątki. Wydaje się, że nikt nie będzie miał odwagi przeciwstawić się tyranii ciemnej strony mocy. A jednak... Oto obszerny przewodnik po świecie rebeliantów! Znajdziesz w nim odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące walki spiskowców z Imperium Galaktycznym. Dowiedz się szczegółów o załodze Ducha i o kolebce buntowników – planecie Lothal. Odkryj tajemnice sił zła i Inkwizytora. Zagraj w gry i sprawdź, czy zwycięstwo należy do jasnej czy do ciemnej strony mocy. Wykorzystaj do zabawy kolekcję naklejek. Poznaj nowe przygody Ezry, Kanana, Hery, Zeba, Sabine i Choppera. Rozwiąż quiz i przekonaj się, czy Twoim przeznaczeniem jest stać się jednym z rebeliantów czy zasilić szeregi wojsk Imperium.
Autorzy Gemma Lowe i Katrina Pallant, tłumaczenie Jacek Drewnowski. Cena 24,99 zł, 64 strony, twarda oprawa.


KOMENTARZE (7)

Bój o schedę po Tranku trwa

2015-05-12 17:06:46

Wciąż nie wiemy kto zajmie się drugą „Antologią”, ale powoli na ten temat dostajemy coraz więcej plotek. I nie tylko plotek, bo o swoich chęciach zastąpienia Josha Tranka niektórzy mówią wprost.

Skoro film miałby dotyczyć Boby Fetta, poniekąd naturalnym kandydatem do reżyserii jest Joe Johnston. W sieci podniosły się głosy sugerujące, że to jemu powinna przypaść ta funkcja. Zresztą on sam się od tego nie odżegnuje. W końcu parę lat temu sam miał pomysł, by nakręcić niezależny film o Bobie. Atutami Joe Johnstona są: praca przy klasycznej trylogii „Gwiezdnych Wojen” w Lucasfilmie, był prawą ręką Ralpha McQuarriego. Pracował też przy „Kronikach młodego Indiany Jonesa”. Ma też własne sukcesy jak „Wilkołak” czy „Jumanji”, choć także i porażki. Jedną z nich jest bez wątpienia „Jurassic Park III” wyprodukowany między innymi przez Kathleen Kennedy. No i Joe pracował w uniwersum Marvela u Disneya w „Captain America: Pierwsze starcie”. No i jest obecnie wolny, żeby nie mówić bezrobotny.

Drugi kandydat to Joss Whedon, znany najbardziej jako twórca seriali „Buffy: Postrach wampirów”, „Firefly”, a ostatnio reżyser obu „Avengersów”. Disney na razie go odstawił, ale wątpliwe, by chcieli się go pozbyć, więc z pewnością będą chcieli znaleźć mu projekt. Pierwsze plotki o udziale Whedona sugerowały, że mógłby on zostać reżyserem Epizodu IX, teraz częściej mówi się o drugiej „Antologii”. Doniesienia o tym, że potwierdzono go jako reżysera Epizodu IX okazały się być fałszywe, był to rodzaj testu dziennikarskiego. Być może stąd się potem wzięły plotki o „Antologii”. Jednak sam Whedon nie wyklucza swego udziału w „Gwiezdnych Wojnach”.

Trzeci reżyser to Brad Bird. Znów mający duże doświadczenie w pracy z Disneyem (i Pixarem). Nakręcił „Iniemamocnych” czy „Ratatuj” oraz „Krainę jutra”. Zna się też z J.J. Abramsem pod okiem którego nakręcił „Mission: Impossible – Ghost Protocol”. Brad przyznał nawet, że niedawno rozmawiał z Kathleen Kennedy. Nie chciał nic sugerować. Ale dodał, że chętnie by przyjął taką propozycję. Tyle, że teraz zajmuje się sequelem „Iniemamocnych”, więc ciężko będzie mu pogodzić te dwa filmy.

Co ciekawe, wszyscy trzej reżyserzy byli w jakimś stopniu rozważani podczas poszukiwań kogoś, kto zajmie się „Przebudzeniem Mocy”. Epizody jednak bardziej ich odstraszały, „Antologię” zdają się dawać dużo więcej możliwości, stąd są to ciekawsze propozycje. No i oczekiwania wobec wyników tych filmów są dużo mniejsze.

Być może czegoś o drugiej „Antologii” dowiemy się przy okazji sierpniowego D 23, konwentu Disneya. Tam Lucasfilm ma zdradzić kilka informacji o swoich fabularnych produkcjach.



Joe Johnston


Brad Bird


Joss Whedon


Na razie wiemy tylko, że scenariusz pisze Simon Kinberg. Premiera jest oczekiwana w maju 2018. Oficjalnie jednak nie została potwierdzona.
KOMENTARZE (3)

Analiza zwiastuna drugiego sezonu "Rebeliantów"

2015-05-07 14:50:46 Zwiastun

Przy okazji obu zwiastunów "Przebudzenia Mocy" dokonywaliśmy ich analizy (pierwszy i drugi). Ponieważ trailer "Rebeliantów" z Celebration jest dość bogaty w szczegóły, postanowiliśmy zanalizować i jego, choć bierzemy pod uwagę tylko najważniejsze sceny, wnoszące coś nowego. Ujęcia są dość szybkie, więc nie zawsze dawało się złapać ostrość. W paru miejscach znajdują się spoilery z pierwszego odcinka, którego opis znajduje się w tym miejscu.

Jak wiemy z ostatnich plotek, zwiastun ukazuje drugi film telewizyjny i prawdopodobnie cztery pierwsze odcinki. Postanowiliśmy więc uszeregować sceny tematycznie, zaczynając od "The Siege of Lothal". Tutaj obrazki są ułożone mniej więcej w kolejności chronologicznej.





"Ghost" w obstawie eskadry Feniks - jeśli wierzyć relacji widzów z Celebration, to właśnie początek odcinka. Skrzynki przyczepione do kadłuba to towar skradziony z imperialnego konwoju.





Tutaj widzimy Kallusa, który broni Maketh Tuę przed niewidocznym przeciwnikiem, najpewniej Kananem przebranym za szturmowca. Drugi obrazek to jedna z pierwszych scen w zwiastunie. Tutaj minister stoi przy promie, z którego leci gęsty dym, a Ezra i Zeb uciekają. (Spoiler):Jest to ujęcie zapewne tuż przed wybuchem statku-pułapki, który zresztą widać dalej na zwiastunie. Rycerska postawa agenta jest więc zapewne tylko pozą, bo to właśnie on podkłada ładunki. Część fanów łącząca w parę oboje sług Imperium trochę się zawiodła.(Koniec Spoilera)



Pojedynek Vadera, Kanana i niewidocznego tu Ezry, do którego dochodzi w pobliżu imperialnej fabryki na Lothalu. Tu należy zwrócić uwagę na niezwykle cienkie ostrza, nawiązujące swą stylistyką do pierwszych mieczy świetlnych w filmach. Sami oceńcie które wolicie.





Ahsoka, która przed bitwą kosmiczną dołączy do ekipy "Ghosta" w kokpicie. Na drugim obrazku ma zamyśloną minę - (Spoiler): próbuje w tym momencie wysondować Mocą dowódcę imperialnego ataku na eskadrę, którym jest oczywiście Vader. Dzięki relacji uczestników Celebration wiemy, że szok związany z odkryciem jego tożsamości będzie tak wielki, że kobieta zemdleje. Zapewne po tym fakcie ma miejsce dialog z Kananem: "Nie czułem takiej obecności od czasów..." "Wojen klonów".(Koniec Spoilera)





Spojrzenie na pilota eskadry Feniks - to jest raczej ciekawostka techniczna, ale twórcy znaleźli kolejny sposób wytłumaczenia "klonowania" modeli. W TCW było o wiele łatwiej, ponieważ wojskowi byli faktycznymi klonami, ale w "Rebeliantach" pojawił się problem. To właśnie dlatego oficerowie Imperium noszą dziwaczne czapki zakrywające pół twarzy. Tutaj sprawę zaś rozwiązano hełmem. Na drugim obrazku widać zniszczenia, jakich Vader w swoim TIE dokonuje wśród rebelianckich pilotów. Tu nawet bez czytania spoilerów można się domyślić (i zobaczyć na zwiastunie), że ta potyczka nie zakończy się dla buntowników dobrze.



Końcówka odcinka, przynajmniej ze strony rebeliantów - ekipa postanawia, że czas najwyższy opuścić Lothal. Warto zwrócić uwagę na tło, gdzie widać coś podobnego do hełmu szturmowca ze skrzyżowanymi piszczelami, niczym w pirackiej banderze. Logo organizacji, indywidualne czy może dzieło Sabine?





Tutaj (nie)stety kończy się wiedza z przecieków i zaczynają teorie. To ujęcie prawdopodobnie z pierwszego odcinka właściwego sezonu drugiego, który będzie traktował o klonach. W końcu drużyna odwiedza nową planetę (na ujęciach z niej brak Hery), o której krąży już kilka hipotez. Dość rozpowszechniona mówi o tym, że to Abafar, glob znany z piątego sezonu "The Clone Wars". Choć przemawia za tym obecność płaskiej pustyni (w tle widzimy wszakże kilka wzgórz), to jest to mało prawdopodobne z uwagi na to, że Abafar miał charakterystyczne, pomarańczowe niebo. Inni mówią o Mandalorze (znów wskazując na pustynię), inni na Tatooine, a nawet Jakku, nową planetę z "Przebudzenia Mocy". Zamieszkują ją duże robakopodobne stworzenia żyjące pod ziemią, które klony "łowią" przy pomocy Zeba. To wielu osobom skojarzyło się z piaskowymi grzebaczami z planety Blenjeel znanej z "Jedi Academy". Choć z pewnością nie są to te same zwierzęta, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że się nimi inspirowano.





Nowy arsenał rebeliantów - Zeb niemal na sto procent trzyma działko obrotowe Z-6, które pojawiało się wielokrotnie w TCW i paru innych źródłach z Legends. Natomiast Ezra i Kanan walczą elektropałkami, choć wydaje się, że to odrobinę inny model niż te używane przez MagnaGuardy. Zapewne obie bronie to pozostałość po wojnie.







Widać, że spokój klonów zostanie zakłócony - tu widzimy walkę dość uszkodzonego AT-TE (pełniącego funkcję "ruchomego domu" klonów) z imperialnym AT-AT. W paru innych ujęciach Ezra, Kanan i Zeb zajmują się pozostałą maszyną. Warto zauważyć, że nie jest to model widziany w "Imperium", lecz wczesna wersja McQuarriego. Na kolejnym zdjęciu widać Reksa za sterami prawdopodobnie "Ghosta", lecz nie jest jasne czy planeta w dole to ta sama, co na poprzednich obrazkach. Na koniec nowy model w "Rebeliantach" - operator maszyny kroczącej.



Jedno z najciekawszych ujęć z całego zwiastuna z uwagi na jeden, drobny szczegół - Rex i Wolffe mają małe blizny na głowach dokładnie w tym samym miejscu, po prawej stronie czaszki. A jak wiemy z pierwszego aktu szóstego sezonu TCW, to właśnie w tym miejscu znajdował się niewielki, organiczny czip, używany przez Kaminoan. To właśnie dzięki niemu w nowym kanonie klony można było kontrolować, przez co wykonały bez zastanowienia rozkaz 66. Podczas Celebration Filoni zaznaczył, że Rex usłyszał ostatnie słowa Fivesa, który wyjaśnił mu zasadę działania czipu. Choć wówczas kapitan wziął go za niespełna rozumu, to najwidoczniej zapamiętał jego słowa.





Spojrzenie na nowego inkwizytora (choć jeszcze oficjalnie nie potwierdzono jego funkcji, ale ta wydaje się oczywista) z odcinka o numerze produkcyjnym 204, czyli prawdopodobnie drugi epizod właściwego sezonu. Do tej pory nikt nie był w stanie zidentyfikować jego rasy, więc można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że jest nowa. Część co prawda sugerowała Karkarodanina (rekinopodony gatunek znany z TCW), może z uwagi na spiczaste zęby, ale ten mężczyzna jest o wiele mniej "rybi" niż na przykład Riff Tamson. Jeśli spojrzycie uważnie na zwiastun mniej więcej w chwili, gdy inkwizytor pojawia się na pierwszym obrazku, dostrzeżecie, że ma on dwie pary powiek - jedną "standardową", a drugą półprzezroczystą, do tego horyzontalną. Jego nakrycie głowy wielu osobom skojarzyło się z tym noszonym przez Cronala, znanym między innymi z powieści "Luke Skywalker i cienie Mindora".





A tu z kolei pani inkwizytor, postać, o której mocno się w chwili obecnej spekuluje. Przed ujawnieniem jej twarzy na koncepcie padało kilka propozycji: że jest członkinią rasy Miraluka (którzy nie mieli oczu, przez co używali Mocy do "widzenia"; argumentem tutaj był brak widocznego wizjera w hełmie) czy Siostrą Nocy (ze względu na kształt nakrycia głowy, przypominający stożkowate czapki wiedźm). Pojawiały się też konkretne nazwiska: po pierwsze Dhara Leonis, czyli siostra kadeta Zarego. W nowych książkach młodzieżowych oficjalnie potwierdzono, że jej tajemnicze zniknięcie to w istocie porwanie przez pau'ańskiego inkwizytora, ponieważ wykryto, że dziewczyna jest wrażliwa na Moc. Druga, nieco mniej popularna teoria, głosiła, że to Asajj Ventress. Argumentem przemawiającym za tą tezą jest "zwierzak" towarzyszący pani inkwizytor - mały robot, który razi prądem swoich wrogów, jak widać na drugim obrazku. Jest duże prawdopodobieństwo, że inspiracją tutaj był droid morp, używany przez mroczną Jedi w komiksie z serii "Republic". Jednakże teraz, gdy wiemy, że twarz kobiety ma zielonkawy odcień (przy założeniu, że praca koncepcyjna nie jest jedną wielką mistyfikacją), to większość wymienia teraz Barrissę. Filoni wspominał podczas Celebration, że dziewczyna miała pierwotnie wysadzić się w swojej celi na Coruscant, lecz zmieniono to zakończenie. Zresztą, reżyser tyle razy w charakterystyczny dla siebie sposób sugerował, że to nie koniec jej historii, że można być niemal pewnym, że Offee się pojawi - tu czy gdzie indziej.



Chwila w zwiastunie, w której widać żółto-zieloną skórę pani inkwizytor (przyjrzyjcie się jej twarzy). Można też zauważyć, że oboje użytkownicy ciemnej strony używają dokładnie tego samego modelu miecza, co inkwizytor numer jeden. Niektórzy spekulują czy nie oznacza to, że broń ta nie była budowana ręcznie, lecz tworzona masowo dla wszystkich członków Inkwizycji. Poza tym być może w sezonie drugim zostanie dokładniej wyjaśnione jak działała ta organizacja, skoro pojawia się więcej jej przedstawicieli - w Legends jej struktura była dość złożona.



Ostatni odcinek ze znanym numerem produkcyjnym, prawdopodobnie trzeci właściwego sezonu. Opowie o kontaktach Ezry z półświatkiem i być może zobaczymy tam odniesienie do paktu zawartego z Vizagiem. Oczywiście najbardziej charakterystyczny jest tu Hondo, który od czasów wojen klonów sporo się zmienił. Najbardziej rzucają się w oczy jego kostne wypustki na twarzy, znacznie dłuższe od tych, które widzieliśmy u innych Weequayów - nowy kanon będzie musiał w jakiś sposób to wyjaśnić (wiek? A może pirat przestał o nie dbać i wyrosły niczym paznokcie?). Rzuca się w oczy brak jego charakterystycznego płaszcza - jest jasne, że po tylu latach wypadałoby zmienić strój, ale tutaj przyczyna może być techniczna: do tej pory nikt w serialu nie nosił luźnego ubrania, na przykład peleryny (Vader debiutujący w drugim sezonie jest pierwszy), co może prowadzić do wniosku, że twórcy mają kłopoty ze stworzeniem takich ubrań. I jeszcze jedna ciekawostka: słowa Ohnaki ("We are going on an adventure!") mogą być drobnym ukłonem w stronę filmowego "Hobbita"; w pierwszej części trylogii wypowiada je Bilbo.





Przechodzimy do ostatniego odcinka - nie znamy jego numeru produkcyjnego, ale przypuszczalnie będzie czwartym. Opowie historię B-winga, którego pilotowanie opanuje Hera. Prócz dobrego spojrzenia na nową, niebiesko-seledynową fryzurę Sabine mamy nową postać, Kalamrianina Quarriego, oczywiście nazwanego tak na cześć najsłynniejszego artysty koncepcyjnego z "Gwiezdnych wojen". Jednak ciekawszy jest jego wygląd: prócz niskiej postury ma... brodę z włosów, a nie wypustek, jakie posiadali na przykład Ackbar czy Lee-Char. Choć w "Gwiezdnych wojnach" jest dużo elementów - czy to z fizyki, czy z biologii - które kłócą się z logiką naszego świata, to kwestia "ryby z brodą" na pewno będzie wymagała wyjaśnienia. Na drugim obrazku mamy B-winga w dość zniszczonym hangarze na nieznanej planecie (kolorystyka sugerowałaby Fort Anaxes). Co ciekawe, w Legends na powstanie tych myśliwców miał wpływ Ackbar, więc może postać Kalamarianina jest ukłonem w stronę starych historii.

To z pewnością nie wszystkie rzeczy, które można dostrzec w zwiastunie, lecz większość ważnych omówiliśmy. Niedługo zaczynają się Star Wars Weekends, a za miesiąc z kawałkiem premiera nowego filmu telewizyjnego, więc z pewnością wkrótce dostaniemy nowy materiał do analizy.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (14)

Celebration Anaheim: Panel ze scenografami

2015-04-19 08:06:49

Dziś (wczoraj czasu polskiego) podczas konwentu Celebration Anaheim odbył się panel „Creating the Creative Dream Team”, będący chyba jedynym prawdziwym panelem poświęconym „Przebudzeniu Mocy”, innym niż otwarcie konwentu. Rozmowę poprowadził Pablo Hidalgo, a jego gośćmi byli Rick Carter, Darren Gilford, Doug Chiang i Christian Alzmann. Rick i Darren są scenografami filmu, Doug nadzoruje pracę artystów, a Christian jest jednym z projektantów. Na panelu nie pokazano żadnych projektów z filmu, ale powiedziano o nich kilka rzeczy.

Pierwsze pytanie, zadane przez Pablo dotyczyło ewenementu jakim jest praca nad filmem dwóch różnych scenografów. Rick Carter odpowiedział, iż było to bardzo ważne i wynika to z głównego założenia filmu, którym jest przekazanie pałeczki następnemu pokoleniu, potrzebny był zatem taki sam transfer wśród samych twórców. Carter jest doświadczonym i nagradzanym scenografem z imponującą filmografią i jak przyznał, to on sam zadzwonił do Darrena proponując mu współpracę. Z drugiej strony Carter powtarzał parę razy w czasie panelu, że Epizod VII następuje po VI, stąd żartował sobie, iż zatrudniono scenografa z tamtych czasów. Darren zaś przyznał po telefonie Cartera, iż nie za bardzo wiedział z kim rozmawia, choć zdawał sobie sprawę, że Carter jest chodzącą legendą.

Rick przy wielu kwestiach pracował nie tylko z J.J. Abramsem, ale wcześniej rozmawiał także z Georgem Lucasem.

Doug Chiang dodał, iż prace Joe Johnstona i Ralpha McQuarriego były dla nich bardzo ważne. W prequelach zaczynali od swobody i dążyli do tego, co stworzył Ralph i jego zespół. Tu jest odwrotnie. Tamte prace są podstawą, a oni dopiero zaczęli ewolucję i zabiorą nas w nowy świat. Czy będzie z czasem tak elegancki jak prequele, tego nie potrafili powiedzieć. Stwierdzili tylko, że to będzie wynikało ze scenariusza. Obecny film podąża za brudnymi lokacjami, podobnie jak klasyczna trylogia. Christian Alzmann dodał, iż „Przebudzenie Mocy” jest bardziej o postaciach, a nie o armiach. Carter zaś zauważył, że to film przede wszystkim o Mocy, więc musieli szukać prostych rozwiązań. J.J. nalegał by bazowali na pracach Ralpha i od nich rozpoczęli proces ewolucji. Mają w pamięci prequele, dziejące się jakieś 60 lat przed „Przebudzeniem Mocy”, dlatego klasyczna trylogia jest dla nich ważniejsza, bo bliższa i bardziej bezpośrednia. To co zobaczymy w filmie to jednak mały urywek tego, co stworzono. Projekty rozważały wiele różnych możliwych wariacji, zanim wybrano ostateczny kierunek ewolucji.

Podczas panelu poinformowano też, że twórcą projektu droida BB-8 jest Christian Alzmann. Nie chcieli jednak zdradzić jak on działa.

Darren Gilford opowiedział historię o nowym X-Wingu. Pomysłem na ewolucję było upraszczanie wielu rzeczy. Darren rozmawiał z J.J. Abramsem o tym jak uprościć X-Winga, a potem wrócił do pierwszych konceptów Ralpha. Pokazał je Abramsowi i to było dokładnie to czego szukali. W wielu miejscach udało im się stworzyć coś bardzo podobnego.

Gilford i Carter jeździli po świecie szukając lokacji. Arabia Saudyjska nie była jedyną lokacją rozważaną na planetę Jakku. Ostatecznie, poza innymi kwestiami, okazało się, iż projekt z rozbitym niszczycielem narysowany przez Chianga przesądził o wyborze tego miejsca. Piaski Arabii najlepiej pasowały do tego, co chcieli osiągnąć.

Gilford wspomniał o decyzji J.J. Abramsa, że „Sokół Millennium” powinien wyglądać dokładnie tak samo jak w trylogii. Nie chciał żadnych zmian. Problem polegał na konieczności połączenia trzech różnych wersji „Sokoła”. Pomogły w tym bardzo dobrze skatalogowane archiwa Lucasfilmu.

Za kostiumy nowych szturmowców odpowiada Michael Kaplan. Podobnie jak w innych przypadkach, tak i tu mieli wiele pomysłów i wersji, które rozważali.

Pod koniec Rick Carter stwierdził, iż J.J. Abrams nie chciał robić filmu science fiction. Tu podąża za Lucasem, który także nie uznaje „Gwiezdnych Wojen” za ten gatunek. Rick śmiał się, że robił już wiele filmów SF, a teraz zajął się przeszłością.



Trochę mniej powiedział Mark Hamill na wieczornym panelu. Przyznał, iż w zeszłym tygodniu nagrywał dialog do drugiego zwiastuna, choć J.J. Abrams wymieszał nowe kwestie ze starymi, pochodzącymi jeszcze z „Powrotu Jedi”. Mark pochwalił nową obsadę. Wspomniał też anegdotkę o tym, jak został zaangażowany do nowego filmu. Był wówczas z żoną na spotkaniu z fanami, na którym pojawił się również George Lucas. Ludzie George’a poprosili Marka o to by zjadł z nim obiad. Mark doszedł do wniosku, iż Lucas tak sobie nie zaprasza ludzi na obiad, więc pewnie albo chce zrobić wersję 3D klasycznej trylogii, albo znów wprowadzić jakieś zmiany. Natomiast jego żona domyślała się, że pewnie zajmie się sequelami. George na obiad ściągnął jeszcze Carrie Fisher, a wyprosił Chelsea - córkę Marka - by było kameralnie. Mówiąc cicho i pod nosem stwierdził, iż odchodzi z Lucasfilmu, a ludzie przejmujący go po nim zamierzają robić kolejną trylogię na podstawie jego pomysłu. Zapytał też Fisher i Hamilla, czy są zainteresowani, bo jeśli nie, to nikogo nie zaangażują do ich ról. Carrie natychmiast się wyrwała, że chce grać. Mark zaś chciał się śmiać, ale zachował kamienną twarz. Potem stwierdził, że to nie była propozycja, a pobór, bo gdyby odrzucił tę rolę, to fani by go zakatowali. Mark nie był też przekonany do J.J. Abramsa, którego znał jako reżysera „Star Treka”, jednak ostatecznie przekonał się do niego. To reżyser współpracujący z aktorami.

Poza Celebration także się dzieje. Nowy zwiastun został przyjęty bardzo pozytywnie. Pojawiły się nawet komentarze, że jest lepszy od prequeli. Zachwyceni są nim także inwestorzy. Akcje Disneya zyskały po jego premierze o blisko 2 miliardy USD.

Na koniec jeszcze jedna informacja z pierwszego panelu. J.J. Abrams powiedział, że jeszcze nie poznaliśmy całej obsady i sugerował kolejne niespodzianki.
KOMENTARZE (4)

Kiedy plakat i inne ploty

2014-12-15 17:22:12

Zaczynamy od jednej z najważniejszych osób zarządzających obecnie uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, czyli od Boba Igera, prezesa Disneya. Zaczął on opowiadać o parku atrakcji ze „Star Wars”, o którym pisaliśmy nie raz, sugerując, że wszystko trochę się opóźni, ano dlatego, że chcą, by ludzie, którzy tam przyjdą, nie byli rozczarowani. Czym rozczarowani? Ano tym, że park bazuje na sześciu klasycznych filmach, teraz Disney chce, by większy nacisk był położony na sequele i spin-offy. Obecnie mogą się już tym zająć, bo mają pojęcie o tym, co będzie w Epizodzie VIII oraz spin-offach. Następnie Iger przeszedł do tematu zwiastuna, który według jego danych został już wyświetlony 110 milionów razy, a jakby tego było mało, to jeszcze dochodzi 40 milionów odświeżeń przeróbek i parodii. I tu ciekawostka, bo Bob wspomniał, że Disney w ogóle zastanawiał się czy wypuszczać ten zwiastun zajawkowy. Ponoć ostro na ten temat debatowano, bo z jednej strony J.J. Abrams nie lubi pokazywać fragmentów filmu zanim go skończy, z drugiej wszyscy byli świadomi olbrzymiego zainteresowania ze strony fanów. Iger dodał także, że Abrams dużo bardziej polega na fizycznych planach, scenografii i rekwizytach niż grafice komputerowej. Przy tym, jak dodaje szef Disneya, respektują to, co Lucas zrobił zwłaszcza w latach 70., bez czego „Gwiezdne Wojny” nie byłby tym, czym są dziś.

Wczoraj zaś w USA pokazano krótki filmik, który miał wyjawić tajemnice zwiastuna. Jedną z nich był napis na kamizelce Poe Damerona (wspominaliśmy o tym przy okazji analizy zwiastuna zajawkowego). Jednak pojawiła się też i nowa rzecz, choć wcale nie tak niespodziewana. Prawie potwierdzono, że ta pustynna planeta na zwiastunie to Tatooine. Nazwa nie padła wprost, za to padło pytanie „pamiętacie tę planetę?”. Większość dokładnie tego się spodziewała, ale tym samym kończymy plotki na temat innej pustynnej planety.

Z innych wieści, oczekujemy teraz na pierwszy plakat „Przebudzenia Mocy”. Niektóre źródła sugerują, że może on się pojawić na dniach, inne, że dopiero albo już w styczniu. Na razie nie ma przecieków na temat tego, co zobaczymy na plakacie.

Temat Maisie Richardson-Sellers wraca jak bumerang. O młodej aktorce było głośno przed ogłoszeniem obsady, tam jednak się nie znalazła. Nie znalazła się też w uzupełnieniach (jak Gwendoline Christie, Lupita Nyong’o, Crystal Clarke czy Pip Anderson), ale o niej (i o Billie Lourd) plotki pojawiają się co jakiś czas, często też łączone. Tym razem dziennikarski wolny strzelec z Nowego Yorku Patty Adams Martinez twierdzi, że ma potwierdzenie, iż Maisie gra w filmie, w dodatku wie nawet co to za rola, ale niestety jest to tajemnica i nie może na ten temat nic mówić. Dla przypomnienia, przez pewien czas łączono rolę Maisie albo z Rey (którą gra Daisy Ridley), albo z potomkinią Obi-Wana Kenobiego. Oczywiście nic nie potwierdzono. Dodatkowo niektórzy wciąż twierdzą, że to ona jest na zdjęciu opublikowanym przez Bad Robot w kwietniu. Więc teorie spiskowe mają się dobrze, gdyby nie ten drobny fakt, że jest kilku innych aktorów, o których zaangażowaniu w pracę nad TFA wiemy lub się domyślamy, jednak nie zostali oni w żaden sposób potwierdzeni oficjalnie. Może to samo jest z Maisie, a to raczej by oznaczało, że gra ona mniej ważną rolę.

Po zwiastunie bardziej rozmowny okazał się także Mark Hamill, który bardzo komplementował nową obsadę, w szczególności Johna Boyegę i Daisy Ridley oraz Oscara Isaaca, Adama Drivera i Andy’ego Serkisa (czytając między wierszami wygląda na to, że to ta piątka będzie odgrywać główne role, troje protagonistów i dwóch antagonistów, tego się już wszyscy domyślają, więc to takie nieoficjalne potwierdzenie). Mark natomiast twierdzi, że „Gwiezdne Wojny” są obecnie w bardzo dobrych rękach i jeśli może to powiedzieć, to jest dumny z tej nowej obsady. Wspomniał też, o tym jak po raz pierwszy spotkali się z nową obsadą. To było niesamowite wydarzenie, bo przy okazji po latach spotkał się razem z Harrisonem Fordem i Carrie Fisher. Została wynajęta cała sala w restauracji, przyszli tam wszyscy i przez pierwsze pięć minut to było takie dziwne doświadczenie, ale potem czuł się już jak za starych, dobrych lat na planie „Imperium kontratakuje”, gdzie wszyscy się śmiali. Mark wspomniał o tym, że wbrew temu, co teraz sobie przypomina, raczej nie spodziewał się, że sequele kiedykolwiek powstaną. Gdy powstawały prequele, patrzył na nie trochę dziwnie, bo ci ludzie bawili się w jego piaskownicy, nawet mieli jego miecz świetlny. Ale teraz jak twierdzi mamy już początek, mamy środek i czas iść dalej. Zresztą jak sam dodaje, tego właśnie chciał Lucas, który gdy spotkali się jeszcze przed sprzedażą Lucasfilmu Disneyowi mówił im wprost, że to będzie film o nowym pokoleniu, a wielka trójka ma grać tu rolę podobną jak w „Nowej nadziei” mieli Alec Guinness i Peter Cushing. Nowa trylogia to ma być historia nowych bohaterów. Hamill stwierdził, że nie wie, czy podołają. Lucas zaś nalegał, mówiąc, że chce albo by wróciła cała wielka trójka, albo nikt. Ostatecznie Flanelowiec postawił na swoim. Zdaniem Marka to podejście do nowych bohaterów widać też w zwiastunie. No i Mark potwierdził także, że BB-8 nie jest komputerowy, że po Pinewood jeździł model takiego droida i jest to niesamowite. O tym, że BB-8 był skonstruowany pisaliśmy ostatnio. Warto przypomnieć, że pośrednio bazuje on na pracy Ralpha McQuarriego. Wracając do Hamilla, dodał on także, że broda była wymagana w kontrakcie, wszystkim się podoba, ale on jakoś się do niej nie przyzwyczaił.

Na koniec jeszcze jedna mała zabawa z kartami imion nowych postaci. Porównano numerki kart umieszczonych w sieci z oryginalnymi toppsami. 74 mają Rey i Luke, 53 Poe i X-Wingi, 11 BB-8 i R2-D2. Ale żeby nie było tak łatwo to 67 ma Kylo Ren i C-3PO z Lukiem.
KOMENTARZE (9)

Analiza zwiastuna zajawkowego

2014-12-02 00:05:00

Piątkowy zwiastun okazał się być wielkim sukcesem wyświetleniowym. Padło kilka stron fanowskich poświęconych sadze. Siadły też serwery na których Apple postawił iTunesa. Razem z Youtubem podobno dobito do 40 milionów wyświetleń (sumarycznie, razem z wersjami narodowymi) i to w 3 dni. Ostatni rekord należał do zwiastuna „Avengersów”, którzy w ciągu 5 dni mieli 50 milionów wyświetleń, jest szansa, że tym razem zostanie on podbity. Niektóre źródła sugerują, że obecnie teaser AVCO odświeżono już 58 milionów razy, więc Marvel pokonany.
My jednak zajmiemy się bardziej szczegółowo analizą zwiastuna i tym, co z tego wynikło.


Zaczynamy na pustynnej planecie. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest to Tatooine. Ale to wcale nie znaczy, że tak jest. Planeta wygląda prawie jak Tatooine, ale oficjalnie tego nie potwierdzono. Więc kto wie, może jest jakaś niespodzianka w zanadrzu.
Z jednej strony widzimy lokację w Abu Dabi – pustynię. Prawię tę samą, którą wcześniej Bad Robot pokazało nam na zdjęciu.
Zza kadru słyszymy głos, który należy do Andy’ego Serkisa jak potwierdziły niektóre źródła i sam aktor. Więc to nie jest ani Max von Sydow, ani Adam Driver, ani Benedict Cumberbatch, choć teorie fanowskie żyją własnym życiem. Zresztą Cumberbatch zdementował swój udział w zwiastunie, ale zawsze jest miejsce na spekulacje i spisek Abramsa.
Widzimy też w końcu Johna Boyegę w zbroi szturmowca. Widać, że ta jest trochę inna niż te znane dotychczas. Poza Boyegą w tle słychać dwie rzeczy. Pierwsza to dźwięk sondy imperialnej, druga to muzyka Williamsa. Oficjalny profil twitterowy potwierdził, że to nowa muzyka, choć przypomina trochę tę z „Powrotu Jedi” dokładnie z momentu, gdy rozpoczyna się sekwencja z Sarlacc’iem.
Sam Boyega wywołał kontrowersje i pojawiły się negatywne, rasistowskie komentarze. Nie chodzi tu o jego wejście ekranowe, ale o to, że mamy czarnego szturmowca. Aktor na swoim Istagramie wrzucił nawet podziękowania dla fanów za pozytywne reakcje, a tych z niepozytywnymi poprosił by się przyzwyczaili.



W drugiej scenie widzimy nowego droida (piłkę, kulkę, żyroskopowego), który się toczy przez plan w Abu Dabi. Widać tam część dekoracji, które wcześniej widzieliśmy na zdjęciach z TMZ. W tle są pojazdy, jeden z nich pojawił potem pojawia się też w Greenham Commons, inny trochę przypomina swoim wyglądem podracer. Znów jesteśmy prawdopodobnie na Tatooine.
Droid „plażowa piłka” dla niektórych wygląda dziwnie, ale ciekawostka. Otóż we wstępnych pomysłach na R2-D2 George Lucas i Ralph McQuarrie zastanawiali się nad czymś takim, droidem który jeździłby na takiej kulce. Nie do końca pewnie jest to tamten pomsył, ale z pewnością do niego nawiązano.
Część z elementów w tle pojawiła się na szkicach koncepcyjnych, które już widzieliśmy.





W kolejnym ujęciu widzimy lądowanie szturmowców. Tym razem widzimy też ich hełmy, są dokładnie takie same jak te, które prezentowano w sierpniu. Lepiej widać cały lekko zmodyfikowany pancerz, ale też nową broń, zmodyfikowany E-11. Z jednej strony wszystko jest bliskie oryginału, ale wciąż nowe. Swoją drogą ciekawe czy na tych ujęciach także pojawia się John Boyega.





Znów wracamy na Tatooine i tym razem widzimy postać Daisy Ridley (prawdopodobnie Kira/Rachel). Dość mocno pokrywa się to z tym, co widzieliśmy na jej temat na wspomnianych już konceptach, włącznie z pojazdem na którym jedzie. W tle widać też bramę nawiązującą do pomysłów Ralpha McQuarriego, a którą widzieliśmy na zdjęciach z Abu Dabi (więcej). Zresztą co tu mówić dużo, sam strój Kiry także nawiązuje trochę do klasycznej trylogii, zarówno strojów Luke’a z IV Epizodu, ale nie tylko.



Kolejna scena to przelot X-wingów. Widzimy też kokpit, a w nim Oscara Isaaca, który jest pilotem Rebelii (lub tego, co ją zastąpiło), wskazuje na to godło. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku X-wingi są podrasowane względem klasycznej trylogii, używane, ale nowsze. Lepiej te X-wingi widzieliśmy tutaj. Sama lokacja kojarzy się ze Skellig Michael. Nawet jeśli zdjęcia były kręcone gdzieś indziej, to prawdopodobnie jest to te samo miejsce w filmie.
Na kamizelce ratunkowej Isaaca zauważono napis Pull to inflate (zapisany w aurebeshu), który znaczy tyle co pociągnij by nadmuchać.



Na następnym ujęciu widzimy czarny charakter (prawdopodobnie) z jego mieczem świetlnym. Miecz i sylwetka zgadza się z tym, co widzieliśmy na przeciekach, więc pewnie to samo jest z maską. Zdjęcia prawdopodobnie powstały w Black Park niedaleko Pinewood (tam powstał też „Harry Potter”, a konkretnie Zakazany Las). Sam miecz świetlny z jelcem pojawiał się już w EU, między innymi w komiksach Czystka i Ślepy zaułek. Ciekawe jest też ostrze, nie wiemy czy ono zachowuje się w sposób „płonący” ze względu na śnieg, czy to jakiś inny zabieg. Sugerowano, że miecz w jakiś sposób miał być potężniejszy. Dla przypomnienia przy „Ataku klonów” pojawiła się plotka o tym, że Dooku miał mieć bardziej płomienisty miecz świetlny, tak zwany „flamesaber”. Wiemy, że miecz ten z pewnością ma być „potężniejszy”. Słyszymy tu też ponownie Andy’ego Serkisa zza kadru.
Sam dźwięk włączanego miecza świetlnego pochodzi z „Nowej nadziei”, to dokładnie ten pierwszy który pojawia się na ekranie jeszcze w domku Bena.



Ostatnie ujęcie pokazuje „Sokoła Millennium” znów prawdopodobnie na Tatooine. Warto zauważyć, że ma on inną antenę, ale to też już widzieliśmy na zdjęciach z Greenham Commons. No i są nowe TIE Fightery. Natomiast niektórzy sugerują, że na zwiastunie nie widać drugiego słońca, więc może niekoniecznie jest to Tatooine.

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Otóż ten opis zwiastuna okazał się być trafiony. Sam zwiastun zajawkowy można obejrzeć tutaj (także wersję z polskim dubbingiem).

Temat na forum
KOMENTARZE (28)

O nowej adaptacji trylogii dla młodzieży

2014-10-20 17:32:17 oficjalna



W tamtym tygodniu nakładem wydawnictwa Disney Lucasfilm Press pojawiła się nowa adaptacja klasycznej trylogii widzianej oczyma Luke’a Skywalkera dedykowana młodszym czytelnikom. Odpowiada za nią Tony DiTerlizzi, który postanowił trochę napisać o swojej pracy na oficjalnym blogu. Książka została wydana w dwóch wersjach, zwykłej (kosztuje 19,99 USD) oraz limitowanej (100 USD).

Gdybym mógł się cofnąć do 1977 i pokazać siedmioletniemu Tony’emu, superfanowi „Star Wars”, kopię książki „The Adventures of Luke Skywalker, Jedi Knight”, głowa Tony’ego wybuchłaby niczym Gwiazda Śmierci. Podczas mojej kariery wiele razy odczuwałem wpływ oryginalnych filmów na moją rozrastającą się wyobraźnie młodego artysty i pisarza. Moje dziecięce uwielbienie tych filmów ewoluowało w zamiłowanie mistycznych opowieści. Prawdę mówiąc, gdy rozwijałem „Kroniki Spiderwick” często używałem „Gwiezdnych Wojen” jako stenografii by wyjaśnić punkty fabuły czy archetypy postaci. Na przykład Hogsqual (hobgoblin oportunista) był oznaczony jako nasz Lando Calrissian. Podobnie w „Spiderwick” eksplorowaliśmy tematy gniewu i tego jak może wpływać, na kontrolę czy czyjeś akcje, nie inaczej jak Ciemna Strona Mocy. Natomiast jako ilustrator staram się, by autentyczne budowanie świata widoczne w uniwersum George’a Lucasa było obowiązkowym składnikiem, który przesiąka moje wszystkie książki.

Gdy Lucasfilm poprosił mnie, bym wziął wizjonerskie koncepty Ralpha McQuarriego i opowiedział na nowo historię Luke’a Skywalkera dla młodszych czytelników, to było więcej niż honor dla mnie. Podziwiałem prace Ralpha, odkąd po raz pierwszy skopiowałem jego rysunki z mojej własnej kopii The Art Of Star Wars (tej z oślimi uszami). A ponieważ nie ma go już wśród nas, chciałem oddać hołd dziedzictwu Ralpha, więc zasługuje on na to by nowe pokolenie poznało jego bogaty, artystyczny geniusz. Chciałem by jego malunki zostały reprodukowane w największej możliwej skali, a każda strona rozkłada się w jego niewątpliwą paletę. Dla tych większych obrazów, uprosiłem ludzi z archiwów Lucasfilmu by przygotowali skany wysokiej rozdzielczości jego oryginalnych dzieł. To coś co jest normą w produkcji i projektowaniu książek z obrazkami, ale nie było zrobione z pracami Ralpha (!).





Mam nadzieję, że w „The Adventures of Luke Skywalker, Jedi Knight” przyjaciele fani, zarówno młodzi jak i starzy, poczują dokładnie to samo kiedy po raz pierwszy weszli w… odległą galaktykę.

Nie mogę się cofnąć do 1977, ale mogę powiedzieć, że to jest 40-coś jest na księżycu Endor. Nie tylko mogę dzielić się moją ulubioną opowieścią z dzieciństwa z moją siedmioletnią córką, ale też mogę dodać specjalną limitowaną edycję tej książki do mojej domowej biblioteki „Star Wars”. Limitowana wersja zawiera trzy dodatkowe rysunki McQuarriego, które zostały wybrane sponad 200 obrazów przechowywanych w archiwach Lucasfilmu. Wybrałem te obrazy, które moim zdaniem oddawały najpełniej zakres możliwości Ralpha, od zręcznych statków kosmicznych walczących nad Gwiazdą Śmierci po bujne środowisko Dagobah, czy bezwzględne gangi obcych łowców nagród spacerujących przy zachodzie słońca na Bespin. Wiec usiądź sobie ze swoim młodym Padawanem (lub wewnętrznym Jedi) i baw się słowami i obrazami z oryginalnej klasycznej trylogii „Gwiezdnych Wojen”. I niech Moc będzie z tobą.


KOMENTARZE (4)
Loading..