TWÓJ KOKPIT
0

Klub Miłośników Filmu :: Newsy

NEWSY (4) TEKSTY (0)

"Mroczne widmo" i czwarty "Indiana Jones" w pierwszej dziesiątce najgorszych sequeli...

2011-10-18 22:53:20 KMF

Znany w polskim internecie Klub Miłośników Filmu co jakiś czas przygotowuje przeróżne plebiscyty. Tym razem klubowicze wzięli na tapetę najgorsze kontynuacje w dziejach X Muzy. W pierwszej dziesiątce znalazły się dwie produkcje Lucasfilm. Na miejscu siódmym w tym niechlubnym rankingu uplasowało się Mroczne widmo, które jeden z członków KMF opisuje tymi słowy:

Ogromna popularność klasycznej trylogii "Gwiezdne Wojny" sprawiła, że pierwsza odsłona trzyczęściowego prequela do Epizodów IV-VI była bodajże najbardziej oczekiwaną premierą w historii kina. Od czasu technicznie zniewalającego "Titanica" minęły dwa lata, George Lucas zgromadził 115 milionów zielonych na produkcję filmu (w dodatku firma ILM należała do niego), a ludzie odpowiedzialni za casting zebrali na planie grupę świetnych aktorów (Neeson, McGregor, Portman, McDarmid). Niestety, na niewiele się to zdało, gdyż za sprawą fatalnego scenariusza i złego prowadzenia aktorów przez reżysera, "Mroczne Widmo" okazało się tylko... widmem klasyczych odsłon cyklu. Przez bite dwie godziny widz atakowany jest salwami infantylnych scen i motywów, w czym prym wiodą niejaki Jar-Jar oraz żabopodobni przeciwnicy małego Anakina, którego sprawę, choć najistotniejszą dla serii, całkowicie pokpiono. Mimo faktu, że Neeson czy McGregor wielokrotnie udowadniali, że grać potrafią, Lucas nie potrafił wyciągnąć z nich dosłownie nic. Skrypt, aktorstwo, a także kiepskie dialogi i pstrokata scenografia jasno dowodzą, że ktoś zrobił fanów "Star Wars" w bambuko. Jedynymi jasnymi punktami Epizodu I są: utwór skomponowany przez Johna Willliamsa - "Duel of the Fates", a także ciekawa choreograficznie walka Qui-Gona i Obi-Wana z Darth Maulem. Mimo mocno wątpliwej jakości produktu, film doskonale się sprzedał, inkasując na całym świecie zyski sięgające prawie miliarda dolarów. W takiej sytuacji pociesza mnie jedynie fakt, że samemu nie przyczyniłem się w żaden sposób do komercyjnego sukcesu Lucasa i świty. [Anielski Pył]

Miejsce czwarte przypadło Indianie Jonesowi i Królestwu Kryształowej Czaszki. Oto opinia jednego z klubowiczów o tej produkcji Lucasa i Spielberga.

Ten upragniony, wyczekiwany od dawien dawna dzień zbliżał się wielkimi susami, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że będzie to dzień udany. Przywitany słoneczną i piękną pogodą, wzmocniony pożywnym obiadem, ruszyłem ze śpiewem na ustach do znajdującego się nieopodal miejsca mego bytowania multipleksu. Zręcznie wymijając tłumy krytyków skandujących wrogie hasła, z których część zaprezentowana była w formie pisanej na transparentach, wkradłem się w ciche i mroczne sanktuarium filmu... "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", bo tak nazywało się to epokowe wydarzenie, którego świadkiem chciałem być, zaczynał się dopiero za pół godziny, tak więc mając sporo czasu przysiadłem na zydelku kinowej kanapy pogrążając się w zadumie. Oto bowiem, po niemalże 20 latach wraca w świetle jupiterów idol mojej młodości. Choć trochę podstarzały, lekko przygarbiony i włosy posiadający w kolorze siwym, nie zatracił nic a nic ze swojego awanturniczego stylu życia. Nie dla niego przechadzki po gaiku Akademosa i studiowanie zza biurka zaszyfrowanych inskrypcji na glinianych tabliczkach. To człowiek czynu, ze swoim batem, kapeluszem i błyskiem w oku przeżywa przygody tak niesamowite, że wielu dało się nabrać na ten mit, towarzyszący pracy archeologa, przeklinając później swój parszywy los i Indianę z jakiegoś głębokiego dołu w środkowej części Polski, patrząc się na garść potłuczonych garnków i oczekując ze słabnącą nadzieją ataku ludzi na wskroś złych.

Wracając jednak do ostatniej i najnowszej części przygód wesołego archeologa - kiedy napisy końcowe dotarły do końca ekranu, a salę kinową rozjaśniły jupitery zwiastujące koniec seansu, po policzkach spływały mi łzy. Łzy rozczarowania, łzy wstydu, upokorzenia. Zostałem brutalnie i bez ostrzeżenia "zgwałcony" duchowo, zabito we mnie dzieciaka, który z wypiekami na twarzy zasiadał przed telewizorem, zapominając o bożym świecie. Czułem się jak lump kupujący pornosa, a ciężar mojego zawodu przygniótł mnie do ziemi niczym zmęczonego życiem staruszka. Wszystko, dosłownie wszystko w tym filmie zostało zeszmacone. Wychodzi na to, że powrót do żywych i odgrywanie herosów z lat swojej świetności wychodzi na razie tylko panu Stallone (choć i tu nie do końca), bo patrząc na zmęczone oblicze Harrisona ma się wrażenie, że nie do końca wierzył w sens swojego podrygiwania na ekranie. Choćby nie wiem jak sprawny nie był, sześćdziesięciolatek będzie zawsze wyglądał z lekka nienaturalnie przeskakując z jednej pędzącej ciężarówki na drugą. Powstanie tej części było katastrofą - powinna zostać nakręcona lat dobrych kilka temu, a nie teraz. Może wtedy, nie zniekształcona przez tragiczne efekty specjalne byłaby bardziej strawna, może młodszy Ford nie raziłby tak bardzo, może nie płakałbym jak dziecko, któremu zabrano najukochańszą zabawkę?

Co przyczyniło się do porażki? Przede wszystkim efekty specjalne - jestem zagorzałym przeciwnikiem tych, które wygenerowane komputerowo zabijają klimat filmu. Choćby nie wiem jak widowiskowe były, pozostaną tylko i wyłącznie ciekawostką, która rzadko kiedy zapadnie na dłużej w pamięci. Tu mamy ich aż nadto i ten przesyt jest pierwszym ciosem w nieosłonięte plecy tej zacnej sagi. Później jest jeszcze gorzej - siermiężny humor, beznadziejne postacie (zwłaszcza Shia LaBeouf - nic nie przekona mnie do tego, by uznać go za jakieś objawienie w filmowym światku), absurdalność niektórych scen (zwłaszcza nuklearnoodporna lodówka i jej całkiem konkretny powybuchowy lot) i przede wszystkim świadome zabicie klimatu, jaki był motorem napędowym poprzednich części. To już nie jest chropowata przygodówka, lekko brudna i wciągająca niczym czarna dziura, ale miałki i poprawny pod każdym względem średniak, będący pierwszym gwoździem do trumny dla całej sagi. Pozostaje mieć nadzieję, że osobie, która przystawiła pistolet do głowy George'’a i Stevena nakazując im popełnienie tej filmowej katastrofy, zabrakło naboi. I że na tym pierwszym gwoździu się skończy. "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" otrzymało KMF-owego HEZEKARA w kategoriach Największe rozczarowanie oraz Najgorsza scena 2008 roku. [Burial]


Z całą listą 90 najgorszych sequeli w historii kinematografii według KMF możecie się zapoznać w tym miejscu.
KOMENTARZE (50)

O efektach specjalnych w "Nowej nadziei" słów kilka

2011-09-08 19:14:20 Klub Miłośników Filmu

Klub Miłośników Filmu to popularny w polskim internecie portal poświęcony X Muzie. Publikujący na jego cyfrowych łamach pasjonaci kinematografii nie tylko serwują internautom recenzje najnowszych produkcji, ale piszą także o historii filmu, przełomowych tytułach, które na zawsze weszły do kanonu sztuki filmowej, jak też o filmowej kuchni - powstawaniu efektów specjalnych, muzyki itp. Jeden z członków KMF - Adam Sobieski, GIGACZ - postanowił przybliżyć pasjonujące losy powstawania Nowej nadziei. W swej obszernej analizie opisał zarówno przebieg zdjęć, etap tworzenia efektów specjalnych, jak też ewolucję scenariusza. Znalazło się również miejsce dla The Star Wars Holiday Special. W swym drugim artykule zajął się z kolei zmianami wprowadzonymi w Edycji Specjalnej Epizodu IV z 1997 roku. Jeżeli więc nie znacie jeszcze pasjonującej historii narodzin filmu, który powołał do życia Gwiezdną Sagę lub chcecie dowiedzieć się więcej o kulisach jego realizacji, klikajcie w poniższe linki.

KOMENTARZE (1)

Wyczesana Amidala

2010-08-31 20:14:34 KMF

Na stronie Klub Miłośników Filmu opublikowany został bardzo zabawny artykuł, w którym autor Rafał Donica - DUX podjął się zadania scharakteryzowania wszystkich fryzur, które Padme Amidala nosiła na swej królewskiej, a później zaś senatorskiej głowie w Nowej Trylogii Star Wars. Trudno się bowiem nie zgodzić z faktem, iż spośród głównych bohaterów wszystkich sześciu epizodów to właśnie Padme może poszczycić się największą różnorodnością uczesań. Autor opisał każdą koafiurę Amidali z olbrzymią dawką ironii i humoru. Jak pisze we wstępie swojego artykułu:

Królowa Amidala zawsze znajdowała czas na układanie sobie na głowie dzieł sztuki. Jeśli ktoś by mnie spytał co najbardziej irytowało mnie w pierwszym epizodzie "Gwiezdnych Wojen", zapewne, podobnie jak miliony innych fanów Star Wars wskazałbym Jar-Jar Binksa, mistrza międzygalaktycznych wszech wag w skutecznym oddziaływaniu na uzębienie samą tylko obecnością na ekranie. O otwieraniu dzioba w jego wykonaniu i odzywaniu się w ogóle nie wspomnę, bo mi się otworzy nóż w kieszeni. Ale obok Binksa bez chwili namysłu stawiam stylizacje Amidali. Starej, dobrej, poczciwej Lei Organie wystarczyły na głowie wielkie obwarzany w epizodzie IV i klasyczne uczesania z epizodów V i VI. Dobrze, że nie poszła w ślady matki, która nawet postawiona pod ścianę w celu rozstrzelania, musiałaby najpierw udać się do fryzjera i makijażystki, w celu zbudowania sobie na głowie nowej, wypasionej, niepraktycznej konstrukcji. Jeśli miałbym w dwóch słowach określić to, co wyprawia Amidala w epizodach I-III, użyłbym słów... Lady GaGa?

Cały artykuł DUXa znajdziecie tutaj.



KOMENTARZE (22)

Hayden Twarzą Tygodnia

2002-05-19 11:26:00 Darek z Klubu Miłośników Filmu

Jak donosi Darek z Klubu Miłośników Filmu Hayden Christensen został uznany w sobotnim wydaniu dziennka "Życie" za Twarz Tygodnia. Wcześniej podobnego zaszczytu dostąpili między innymi Andrzej Lepper oraz Wiesław Kaczmarek. Tak więc nie łatwo się domyśleć co z Anakina wyrośnie. Warto dodać też, ze "Mroczne Widmo" zostało uznane za film tygodnia.
KOMENTARZE (0)
Loading..