TWÓJ KOKPIT
0

Disney :: Newsy

NEWSY (525) TEKSTY (4)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Tydzień animacji: News otwierający

2018-09-24 07:15:31



Animacje to bez wątpienia drugie najważniejsze gwiezdnowojenne medium, zaraz po filmach. Przynajmniej tak jest współcześnie, bo kiedyś nie odgrywały tak doniosłej roli jak teraz. Na ich podstawie powstają książki i komiksy, a stworzeni komputerowo bohaterowie, tacy jak Saw Gerrera, mają swoje aktorskie wersje. Już za niecałe dwa tygodnie będziemy mogli rozpocząć dyskusję na temat nowych odcinków „Resistance”, zatem z tej okazji postanowiliśmy przybliżyć Wam wybrane aspekty ze świata kreskówkowych „Gwiezdnych Wojen”.

Trudno uwierzyć, ale w listopadzie tego roku starwarsowe animacje będą obchodziły swoje czterdziestolecie. Mowa oczywiście o niesławnym „The Holiday Special” z 1978 roku. Choć film jest, delikatnie mówiąc, nielubiany przez fanów, to jednak większość zgadza się, że segment animowany wypada całkiem dobrze. Znany jako „The Story of the Faithful Wookiee" i stworzony przez studio Nelvana - do którego później aluzję uczyni Tartakovsky wraz z planetą Nelvaan - opowiada historię Luke'a ruszającego na pomoc Hanowi i Chewbacce. Filmik jest znany przede wszystkim jako debiut Boby Fetta.



Lucasowi animacja się spodobała, więc w 1984 dał zielone światło do rozpoczęcia produkcji kolejnej, stanowiącej jej swoisty spin-off: „Droids: The Adventures of R2-D2 and C-3PO”. Serial opowiada o przygodach wyżej wymienionych droidów, które co rusz zmieniają panów (gdyż nie zdążyły wrócić do kapitana Antillesa), przy okazji pakując się w kłopoty. Kilka aluzji do „Droids” pojawia się w prequelach, ale poza tym nie wywarły wielkiego wpływu na kanon - bo i cóż można zrobić z jednym tylko sezonem, liczącym 13 odcinków. Więcej szczęścia miały produkowane jednocześnie „Ewoki”, które kontynuowały wątki przedstawione w „Powrocie Jedi” i telewizyjnych filmach o mieszkańcach Endora. A były to wątki bardzo, bardzo fantastyczne: możemy spotkać tam wróżki, wiedźmy i magię. Mimo kiepskiej oglądalności, seria doczekała się dwóch sezonów z 35 odcinkami, a aluzje do niej pojawiają się także w nowym kanonie, choćby w „Battlefroncie II” czy „Siłach przeznaczenia”.

Trzeba było potem czekać aż do 2003 roku, by na ekrany telewizorów powróciły animowane „Gwiezdne Wojny”. Za dwa lata miał się pojawić ostatni (jak wówczas myślano) film Sagi, więc Hasbro poprosiło Lucasfilm o stworzenie czegoś, co by podkręciło sprzedaż figurek. Taka jest geneza „Wojen klonów” Genndy'ego Tartakovsky'ego, legendarnego twórcy „Laboratorium Dextera” i „Samuraja Jacka”. Serial przedstawia konflikt pomiędzy Separatystami a Republiką jedynie fragmentarycznie: widzimy jego początki w pierwszych dwóch sezonach i koniec w trzecim. To tutaj zadebiutował łowca nagród Durge, dowiedzieliśmy się skąd Anakin miał bliznę, a także kiedy generał Grievous po raz pierwszy pokazał się publicznie. Mimo krótkiej formy (3-15 minut) serial pokochali fani - może za mroczną atmosferę, może za swego rodzaju oszczędność przekazu połączoną z epickością. Tak czy siak, jest to ważny kamień milowy w historii, bo gdyby nie on, nie miebyśmy tego wszystkiego, co mamy dziś.



To właśnie dzięki wpływowi Tartakovsky'ego serial „The Clone Wars” ma taki kształt, a nie inny. Choć prace nad nim rozpoczęły się już w 2005 roku, to trzeba było czekać do 2008, by zadebiutował film kinowy w reżyserii Dave'a Filoniego, którego dziś uważa się za ojca współczesnej starwarsowej animacji. TCW pod wieloma względami stanowi swoisty koniec, a zarazem początek ery. Początkowo nielubiany przez wielu ze względu na momentami toporną animację, styl, postać Ahsoki, a przede wszystkim zaprzeczanie ustalonemu kanonowi, wraz z kolejnymi sezonami zyskał sobie rzeszę fanów. Jako jedyna animacja, która przetrwała zdekanonizowanie niemal całego ówczesnego starwarsowego dorobku, stała się także swego rodzaju furtką, dzięki której elementy Legend mogły pojawić się w nowym kanonie. Przejęcie Lucasfilmu nie obyło się jednak bez echa: TCW zostało skasowane. Nikt tak naprawdę nie wie dlaczego, lecz wówczas mówiono z jednej strony o niechęci Disneya do Cartoon Network (mimo że stacja była otwarta na współpracę), z drugiej o wczesnej polityce firmy, która skupiała się niemal wyłącznie na okresie Oryginalnej Trylogii. Całe szczęście głos setek fanów został usłyszany i w przyszłym roku dostaniemy nowe odcinki, które zamkną niedopowiedzianą historię.

Dzieckiem wyżej wymienionej polityki firmy stali się wprowadzeni na miejsce TCW „Rebelianci”, którzy skupiają się na początkach ruchu oporu przeciwko Imperium. Filoni mógł tu zrealizować swoją wizję serii w bardziej kameralnym klimacie, ze stałą, sześcioosobową drużyną, latającym „domem”, jakim był statek „Duch”, czy wreszcie miejscem akcji, czyli planetą Lothal. Tak oczywiście było na początku, bo z każdym kolejnym sezonem przybywało i miejsc, i bohaterów. Choć serial zakończył się zgodnie z planem po czterech sezonach, to została w nim otwarta furtka - i to otwarta na całą szerokość, bo wątek zaginionych Ezry i Thrawna do tej pory rozpala wyobraźnię fanów. Filoni parokrotnie podkreślał już, że chciałby dokończyć opowiadać tę historię.



Na razie ostatnim kanonicznym serialem są „Siły przeznaczenia”, które w krótkich, 3-minutowych opowieściach skupiają się głównie (choć nie tylko) na postaciach kobiecych z Sagi, no i stanowią reklamę lalek firmy Hasbro. FoD nie spotkały się ze zbyt ciepłym przyjęciem, ale też nie wnoszą za wiele ani do kanonu, ani do indywidualnych historii bohaterów. Podobno możemy spodziewać się kontynuacji, choć na razie twórcy milczą.

Wszystko powyższe stanowi (lub stanowiło) kanon, natomiast nie możemy zapominać o produkcjach komicznych. Tu prym wiodą przede wszystkim serie LEGO, począwszy od krótkich filmików wrzucanych jedynie na stronę producenta klocków, jak te z „Zemsty Sithów”, aż po pełnoprawne serie: „Kroniki Yody” (2013) opowiadające o perypetiach tytułowego mistrza i jego padawanów, „Opowieści droidów”, czyli spojrzenie na Sagę z perspektywy Artoo i Threepio, czy wreszcie „Przygody Freemakerów”, ładnie nazwane przez jednego z twórców „kanoniczną parafrazą” i opowiadające historię rodziny złomiarzy-mechaników. Co jakiś czas daje znać o sobie „Detours”, komedia Setha Greena, która jest już ukończona, ale na razie ją „odłożono”. Podobno ma się pojawić na platformie streamingowej, choć na razie to tylko plotka.

A skoro o platformie mowa, to ta z pewnością da Disneyowi wiele możliwości stworzenia kolejnych opowieści z wykorzystaniem animacji, więc z pewnością będziemy mieli na co czekać. A tymczasem zapraszamy Was do zapoznania się z naszymi artykułami.

Wszystkie atrakcje tygodnia animacji znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (6)

Bob Iger o błędach i przyszłości sagi

2018-09-20 19:24:14



W Hollywood Reporter pojawił się wywiad z Bobem Igerem, prezesem Disneya. Bob chwalił się sukcesami, jak przejęcie Foxa, czy uruchomienie platformy streamingowej, ale też nie zabrakło pytań o problemy z #MeToo w Pixarze, zbyt ciętym językiem niektórych twórców (James Gunn w Marvel, czy Roseanne Barr), no i wspomniał też o „Gwiezdnych Wojnach”.

Iger odpowiada za porażkę Solo



Iger przyznał się do winy, jeśli chodzi o „Hana Solo” i jego wynik finansowy. Uznał, że niepotrzebnie nalegał na tyle filmów w tak krótkim czasie. Rynek widać nie był na to gotowy. Jednocześnie Bob przyznał, iż obecnie znana jest data premiery tylko i wyłącznie IX Epizodu w reżyserii J.J. Abramsa. Jaka będzie kolejna produkcja Lucasfilmu, tu Disney i LFL dochodzą do momentu, w którym podejmą taką decyzję. Tyle, że ze zdecydowanie większą rozwagą. Filmów może być mniej. Będą starannie dobierane zarówno jeśli chodzi o temat, ilość jak i czas premier. Innymi słowy filmów pewnie będzie mniej, ale kto wie, może część spin-offów trafi do platformy Disneya w trochę zmienionej formie?

Iger jednocześnie stwierdził, że prace trwają, choćby nad nową serią, którą tworzą David Benioff i D.B. Weiss, twórcy „Gry o tron”. Zatem potwierdził ten projekt i pewnie żywią wobec niego spore nadzieje.

Co dalej z Rianem?



Wnikliwi obserwatorzy zauważą, iż nie wspomniał trylogii Riana Johnsona. Prawdę mówiąc nie musiał, nie wymieniał też innych projektów. Czy to znaczy, że „skasowana” trylogia jest już skasowana? Zwłaszcza, że Johnson zabiera się obecnie za nisko-budżetowy kryminał „Knives Out” z Danielem Craigiem. Pewnie o tym będziemy niebawem czytać w sieci, ale prawda jest taka, że na razie to nic nie znaczy. Rian zaś przed kolejnymi „Gwiezdnymi Wojnami” potrzebuje odpocząć robiąc coś zupełnie innego.

Solo 2?



Natomiast raczej nie ma co liczyć na sequel „Hana Solo”. I napisał o tym wprost Jon Kasdan, mówiąc, że przyczyną przede wszystkim jest słaby wynik filmu, nie tylko w USA. Bardzo chciałby jeszcze współpracować z Aldenem Ehrenreichem, Joonasem Suotamo, Donaldem Gloverem czy Emilią Clarke, no i Ronem Howardem w jakiś sposób w „Gwiezdnych Wojnach”, ale na razie raczej nic takiego się nie szykuje. Jon Kasdan jednak będzie się trzymał Lucasfilmu i obecnie przepisuje scenariusz piątego Indiany Jonesa.

W tej materii nie tracą nadziei Sam Witwer i Ray Park. Obaj wiedzą, że nie należy się żegnać z Maulem, co pokazał „Han Solo”. Obaj wierzą, że jeszcze kiedyś zagrają razem tę postać. Sam Ray zaś wspominał, że chciałby zobaczyć film z Maulem i Boba Fettem, o czym podobno rozmawiał nawet z Danielem Loganem, ale to tylko aktorskie pogawędki.

Nam zaś pozostało czekać na decyzje LFL i Disneya.
KOMENTARZE (117)

A Oscara otrzymuje Kathleen Kennedy

2018-09-06 17:27:01

Zwolennicy teorii, że dni Kathleen Kennedy są policzone i z końcem września prezes Lucasfilmu ustąpi ze stanowiska, właśnie dostali wspaniałą wymówkę. Gdyby jednak Kennedy pozostała w Lucasfilmie, to jest to przede wszystkim wina Oscarów. Otóż Amerykańska Akademia Filmowa postanowiła uhonorować Kathleen i jej męża Franka Marshalla za jej wkład w rozwój kinematografii i przyznało jej nagrodę Ivinga G. Thalberga. Nagroda ta nie jest przyznawana rok rocznie, tylko w bardzo wyjątkowych przypadkach. Ostatni raz wręczono ją w 2010 Francisowi Fordowi Coppoli, a wcześniej otrzymali ją między innymi Georgei Lucas (1992) i Steven Spielberg (1987).



Akademia docenia ją za całokształt twórczości, czyli od „E.T.” po ostatnią nominację do Oskara za „Lincolna”. Nie ma mowy o „Gwiezdnych Wojnach”. Warto jednak dodać, że Disney póki co nie ma powodu do narzekań. Cztery filmy, które wyprodukowała przyniosły w sumie 4 miliardy USD, czyli więcej niż Disney zapłacił za Lucasfilm. Duża w tym zasługa Kennedy. Poza Lucasfilmem, Kennedy z Frankiem prowadzą firmę The Kennedy/Marshall Company.

Gala odbędzie się 18 listopada. Obecnie Oscary honorowe są przyznawane na specjalnej imprezie. Ponadto „zwykłe” honorowe statuetki otrzymają Lalo Schifrin (kompozytor), Cicely Tyson (aktorka) i Marvin Levy (pracownik PR odpowiedzialny za kampanie reklamowe m.in. filmów Spielberga).
KOMENTARZE (59)

LFL w ruinie: Rian Johnson zwolniony?

2018-08-18 10:52:41

Świat obiegła wiadomość, że Rian Johnson został zwolniony, a jego trylogia skasowana. Obecnie trudno zweryfikować prawdziwość tych informacji, jest to raczej kolejna porcja plotek o złej sytuacji Lucasfilmu, o których pisaliśmy nie raz.



Tym razem źródłem jest brytyjski serwis Express, który zastanawia się, czy Rian Johnson jest już wyrzucony. Z artykułu umieszczonego na tamtej stronie nie wynika nic wprost, raczej są to pewne dywagacje. Ale w Internecie wszystko żyje własnym życiem, więc wystarczy powielić nagłówek i w ten sposób powstaje news. Express sugeruje, że Rian Johnson i Kathleen Kennedy, mogą być zwolnieni z Lucasfilmu, z powodu bojkotu przez fanów „Hana Solo” oraz złego przyjęcia „Ostatniego Jedi” przez część odbiorców. I tylko tyle.

Źródłem na które się powołują jest wywiad z scenografem Neilem Lamontem, o którym pisaliśmy wczoraj. Tyle, że w oryginale nie było mowy o trylogii Johnsona. Zresztą Lamont zajmował się Antologiami. Charakter jego pracy powodował, że mógł brać czynny udział przy co drugim filmie, stąd siedział w spin-offach, a nie trylogii.

Czy to znaczy, że nie w sprawie skasowania trylogii Johnsona Express nie ma racji? Tu właśnie tkwi problem, mamy za mało precyzyjnych informacji. Plotki o zwolnieniu Kathleen Kennedy wracają od kilku miesięcy, jednocześnie nie są ani w żaden sposób zdementowane, a dodatkowo sama Kennedy jakby zapadła się pod ziemię. Dla przypomnienia, gdy tylko pojawiła się informacja, że po „Hanie Solo” skasowano kolejne spin-offy, została szybko zdementowana. Choć dziś wiemy, że następny spin-off i tak został zawieszony (ale nie skasowany), acz to nie oznacza, że następnych filmów nie będzie. Taka sytuacja daje podstawy by przypuszczać, iż faktycznie Lucasfilm próbuje opracować nową strategię. A czy będzie za nią odpowiadać Kathleen, czy ktoś inny tego nie wiemy. W pierwszym przypadku Kennedy raczej nie ma na razie, co opowiadać, bo intensywnie pracuje nad planem. W drugim, faktycznie przygotowują pole do podjęcia decyzji przez nową osobę, zaś samo „zwolnienie” Kathleen byłoby zrobione tak, by zachowała twarz. I tu jeszcze raz podkreślamy - jedna i druga opcja, to tylko rozważania, nie ma dziś żadnych realnych przesłanek, by móc przesądzać, co naprawdę dzieje się w Lucasfilmie.

Ale dwie rzeczy są pewne. Jeśli Kathleen odejdzie, prawdopodobieństwo skasowania trylogii Johnsona będzie bardzo duże. Druga rzecz jest taka, że jak widać nie wszystkim podoba się obecne kierownictwo. Warto zwrócić uwagę, że na dwa dni przed premierą zwiastuna „Resistance”, który został umiarkowanie przyjęty, Dave Filoni podkreśla, że nie pracuje regularnie nad tym serialem, a zajmował się siódmym sezonem „Wojen klonów” (zwiastun bardzo dobrze przyjęty). Tak, jakby się odcinał od tego.

Warto jednak zwrócić uwagę, że dziś największy problem Disneya z „Gwiezdnymi Wojnami” to nie słaby wynik „Hana Solo”, czy złe przyjęcie „Ostatniego Jedi”, a problem z prawami do emisji sagi na platformie streamingowej Disneya (więcej). Disney i Lucasfilm poza kolejnymi kinowymi filmami muszą wypracować też miejsce „Gwiezdnych Wojen” na platformie i zapewnić, że będzie to coś atrakcyjnego dla różnych grup odbiorców. To wymaga przemyślenia obecnej strategii. Brak praw do filmów w tym nie pomaga.

Przypominamy, że powstały także petycje, by skasować filmy Johnsona. Na razie jeszcze żadna z nich nie ogłosiła swego zwycięstwa, podobnie jak sprawy nie skomentował sam Rian.
KOMENTARZE (48)

Platforma Streamingowa oraz serial i walka o filmy

2018-08-06 18:04:04



Disney coraz mocniej rozpycha się jeśli chodzi o swoją platformę streamingową. Walka z Netfilxem szykuje się na zaciekłą. „Gwiezdne Wojny” mają w tym pomóc. Tu przedstawiciele Disenya pracują nad trzema rzeczami jednocześnie.

Serial aktorski


Ricky Strauss, prezes marketingu Disney Studios zdradził jedną kluczową informację a propos serialu aktorskiego. Otóż, 10 odcinków ma kosztować Disneya w sumie 100 milionów USD. Kosztów raczej nie będą szczędzić, choć oczywiście chciałoby się więcej. Serial Jona Favreau będzie jedną z droższych produkcji telewizyjnych. W Netfilixie 10 milionów kosztuje odcinek „The Crown”, tyle też kosztowały odcinki w 6 sezonie „Gry o tron”. Na początek to bardzo dużo.

Jednocześnie Favreau ma mieć dużą swobodę, by ukazywać inne aspekty ogromnego świata „Gwiezdnych Wojen”, niż to, co dotychczas znaliśmy z filmów.

Filmy


Disney musi też naprawić swoje błędy. W 2016 Disney sprzedał prawa do wyświetlania „Gwiezdnych Wojen” w sieciach kablowych Turnerowi. Umowa obowiązuje ich do 2024. Turner (i AT&T) zapłacili za te prawa 275 milionów USD. Teraz Disney stara się odkupić te prawa (lub polubownie rozwiązać umowę), tak by wraz ze startem platformy można było oglądać na niej całą sagę.

Fox


Ostatnim elementem układanki jest 21th Century Fox. Przejęcie jest już zatwierdzone, wszystko idzie zgodnie z planem Boba Igera.
KOMENTARZE (31)

Lucasfilm w ruinie: Znikające wpisy i sprawdzone TCW

2018-07-31 18:25:31

Prawdopodobnie temat upadku Lucasfilmu i franczyzy możnaby już zamknąć, zwłaszcza, że ruszają zdjęcia do Epizodu IX, lada moment czeka nas wysyp informacji o „Resistance”, a dodatkowo zapowiedziano 7 sezon Wojen klonów. Niestety sam Rian Johnson znów dolał oliwy do ognia, ale na początek o „Wojnach klonów”.

„Wojny klonów” – sprawdzona recepta na gorsze czasy?


Jak odczytywać powrót „Wojen klonów”? Są dwa sposoby. Pierwszy, który można znaleźć choćby tutaj, sugeruje, że Disney po „Ostatnim Jedi” i wtopie finansowej „Solo” (swoją drogą w USA ten film sprzedaje się lepiej niż np. „Antman i Osa”), stracił wiarę w Kathleen Kennedy i stawia na sprawdzone metody. Wpierw J.J. Abrams naprawi sequele, a teraz Dave Filoni pojedna się z fanami za pomocą swego opus magnum, czyli 7 sezonu „Wojen klonów”. Może i jest w tym cześć racji.

Ale z drugiej strony, mamy jeszcze dwa aspekty. Pierwszy to cyfrowa platforma streamingowa Disneya. Ona potrzebuje mocnego tytułu. Patrząc po dwóch ostatnich filmach, Disney może odczuwać, że same logo „Star Wars” trochę się sfatygowało i niekoniecznie wystarczy, by uzyskać efekt WOW. W tym aspekcie zwolennicy teorii upadku LFL mogą akurat mieć rację. Dziś na najsilniejszą markę globalnie wyrasta Marvel. „Wojny klonów” w tym momencie są raz uznane i rozpoznawalne, dwa mają ładunek sentymentalny, którego nie będzie posiadać nowy serial animowany.

Druga sprawa to sam Dave Filoni. Ahsoka i „Wojny klonów” to jego ukochane dziecko. Nigdy nie pałał już taką miłością do „Rebeliantów”, a w sprawie „Resistance” raczej milczy. Zapewne sam wiercił dziurę w brzuchu Katlheen Kennedy, by móc wrócić do tego serialu. Na pewno chciał go skończyć, albo wejść znów do tego świata na dłużej.

Hype i zadowolenie, które się pojawiło po tym ogłoszeniu właśnie działa na emocjach. Ludzie zapamiętują te dobre. Przypomnijmy, pierwszy i drugi sezon były odbierane różnie. W drugim serialem zaczął się interesować sam George Lucas, ale jego realny wpływ jest zauważalny dopiero od trzeciego sezonu. To też czas, w którym „Wojny klonów” zaczęły się rozwijać i tworzyć interesujące, dłuższe historie. Jednak nawet potem zdarzały się odcinki gorzej przyjęte. Tam pojawiali się pacyfiści z Mandalory, rozjazdy z ówczesnym kanonem itp. Trudno zatem spodziewać się, by Filoni i TCW byli nagle zbawieniem dla franczyzy. Choć na pewno to bardzo dobry krok.

Rian „Ruin” Johnson i kolejne ekscesy


Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie Rian Johnson i jego kolejne problematyczne zachowanie na twitterze. Po aferze z Jamesem Gunnem, Rian skasował 20 tysięcy tweetów z 9 lat. Zapytany, czy boi się, że coś tam jest, odpisał, że nie sądzi, aby były tam jakieś złe czy obraźliwe treści. Ale jednocześnie nie chce zostawiać trollom amunicji, do wyciągania go w dyskusje sprzed lat. Sama decyzja wydaje się świetna, ale... Rian praktycznie błyskawicznie sam ją zrujnował, tym tweetem.


Gdzie niepochlebnie wyraził się o wchodzącym z nim w dyskusję fanach, niejednokrotnie odbierającymi film inaczej niż on. Znów, nie ważne, czy myślał o tych, którzy szkalowali Kelly Marie Tran czy innej grupie, zostawił pewne pole do domysłu. Tym samym dał amunicję swoim adwersarzom.

Jedno jest pewne. Lucasfilm ma problem, z mediami społecznościowymi, których nie potrafi kontrolować. Zaś powrót „Wojen klonów” to z pewnością bardzo dobra informacja.
KOMENTARZE (37)

Chcą skasować filmy Riana Johnsona i inne ploty

2018-07-02 17:58:14



Obecnie doszliśmy już do takiego momentu, jeśli chodzi o plotki o nowych filmach, Kathleen Kennedy i Lucasfilmie, że wszystko zaczyna się mieszać. Stare newsy wracają w nowej formie. W każdym razie karuzela plotek i niedomówień trwa.

Zaczynamy od trylogii Riana Johnsona. Otóż pojawiło się dementi, o jej skasowaniu. Zanim do dementi wrócimy, kilka słów o samym skasowaniu. Takiej plotki jeszcze nie było, lub pojawiła się na wyjątkowo krótko. Za to są petycje o usunięcie Riana Johnsona z „Gwiezdnych Wojen” oraz skasowanie jego trylogii. W sumie na jedno wychodzi. Tych petycji w sieci jest kilka i mają już za sobą, co najmniej parę tygodni działania. Ktoś je odkrył, wypromował i w szumie informacyjnym powstała plotka, że petycje odniosły skutek. Obecnie cieszą się one niewielkim zainteresowaniem. Można je przejrzeć / podpisać tutaj:
Petycja by zakazać Johnsonowi robienia filmów Star Wars
Petycja by wyrzucić Johnsona z marki
Petycja by zwolnić Johnsona z obowiązków przy nowej trylogii
Petycja by wyrzucić Johnsona z pracy przy nowej trylogii
Petycja by pozbyć się Johnsona z nowej trylogii.

Dodajmy do tego petycję o wyrzucenie VIII epizodu z kanonu i zbiórkę na remake. Ta pierwsza cieszy się dużym zainteresowaniem (w porównaniu z wyrzuceniem Johnsona), o drugiej też jest głośno.

W każdym razie ktoś w mediach bądź na YouTubach (ciężko znaleźć pierwszego winnego) poczuł się odpowiedzialny, by zgłosić dementi, oznajmiając światu, że te petycje nie odniosły skutku. Filmy nie zostały skasowane (bo nie były). Koronnym dowodem, że tak nie jest, jest wypowiedź Rama Bergmana sprzed prawie 4 tygodni, a więc momentu zanim zaczęła się obecna plotkowa nagonka. O słowach Bergmana pisaliśmy tutaj. Pod koniec tamtego tygodnia newsa opublikował MakingStarWars (dopiero dotarli do tej informacji, musiała im umknąć). Część serwisów uznała, że to nowe potwierdzenie i stąd zamieszanie z dementi o skasowaniu filmów. Czy trylogia Riana trafi w 2020 roku do kin, jak zapowiadają? Na razie nie wiedział tego nawet producent. Zatem dwie prawdziwe informacje, które można wyczytać z tych plotek to: po pierwsze, trylogia Johnsona powstaje. Po drugie są fani, którzy chcą aby została skasowana.

Przechodzimy drugiej części dramatu medialnego Lucasfilmu. W ostatnim odcinku, była mowa o Lucasfilmie w ruinie pod rządami Kennedy, oraz Igerze, który chce ją zwolnić, a w Lucasfilmie jest bardzo toksycznie, bo pracujący fani sagi muszą się ścierać ze zwolennikami Kennedy. Nikt nie chce zająć jej miejsca. Podobno nawet J.J. Abrams powiedział nie, ale teraz próbuje ze wszystkich sił zrobić dobry Epizod IX. Teraz nie powiedział też Kevin Feige, szef Marvel Studios. Zapytano go wprost o to, czy zamierza przyjść do Lucasfilmu. Przyznał, że jest fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale ma swoje podwórko i nie zamierza go zmieniać. Kevin Feige wg niektórych plotek był praktycznie pewnym, namaszczonym przez Igera następcą Katlheen Kennedy. Wszystko wzięło się z tego, że po „Hanie Solo”, Kathleen miała rozmowę telefoniczną z Bobem Igerem, w której uczestniczył Feige. Ten koronny dowód został przypieczętowany wizytą Kevina w The Star Wars Show. To, że ten odcinek był wyemitowany przed premierą filmu Rona Howarda to raczej drobny szczegół w teorii. Natomiast wracając do telefonicznego linczu Kennedy. Zaiste, wiemy, że taka rozmowa się odbyła i uczestniczył w niej oprócz Igera, Kennedy i Feige’a jeszcze Edwin Catmull (lub ktoś w jego imieniu) reprezentujący Pixara. Wg plotek, była to połajanka Kennedy. Faktycznie była to konferencja typu open pipeline, na której szefowie trzech spółek córek Disneya dzielą się stanem spraw ze sobą oraz swoim przełożonym. Nic nadzwyczajnego w biznesie. Tego typu rozmowy odbywają się w Disneyu z pewną regularnością. A że wynik „Hana Solo” był jaki był, to musiał zostać przedyskutowany. Nikt nie wyklucza tego, że mogło tam być gorąco. Reszta plotek zaś zdaje się być grubo przesadzona.

Natomiast Lucasfilm jak milczy, tak milczy. Choć liczymy, że lada moment ogłosi coś o Epizodzie IX.
KOMENTARZE (52)

Plotkowa jazda bez trzymanki w natarciu

2018-06-27 07:07:24



W „Ostatnim Jedi” wiceadmirał Holdo postanowiła trzymać swój plan w tajemnicy. Spowodowało to bunt, któremu przewodził Poe. Niedomówienia i brak klarownej informacji na temat planu Lucasfilmu prowadzi zaś do wysypu przeróżnych plotek. Dziś kolejna porcja o tym, co planują i co się tam dzieje, jakoby oczywiście.

Przy okazji informacji o hejterach i Kelly Marie Tran, wspominaliśmy o plotkach mówiących o potencjalnym odejściu Kathleen Kennedy. Plotki żyją własnym życiem. W tych najnowszych, Kennedy zrujnowała całkowicie markę „Gwiezdnych Wojen” do tego stopnia, że Disney nie może znaleźć nikogo na jej miejsce, bo saga jest praktycznie nie do uratowania (no chyba, że przerobi się Ostatniego Jedi). Teraz nastąpił zwrot w akcji. Skoro Kennedy chciała uratować „Hana Solo” utopionego przez Disneya i Marvela, to ma teraz na pieńku z Bobem Igerem. Iger podobno nie traktuje jej dobrze, poważnie, a przede wszystkim zrzuca na nią swoje błędy. Przez to stała się obiektem ataków ze strony niektórych fanów.



Taki tweet powędrował na konto Franka Marshalla, męża Kathleen. A ten go polubił. Nie ważne jaki miał ku temu powód, od razu cześć osób podchwyciło, że poparł tę wersję, bo jest ona prawdziwa. Jaka przyszłość czeka Lucasfilm, Kennedy i kolejne filmy, nie wiemy. Im dłużej trzymają nas w niepewności, tym więcej plotek się pojawi.

Tymczasem kolejne, bardziej filmowe mówią o tym, iż Lucasfilm dostosuje budżety przyszłych filmów do mniejszych wyników. Zarówno „Boba Fett” duetu Kinsberg-Mangold, jak i „Kenobi” (nie wiadomo kogo), mają być dużo skromniejszymi obrazami, zakładającymi stopę zwrotu na poziomie wyników „Hana Solo” lub nawet jeszcze niższym. Wygląda na to, że „Boba Fett” byłby faktycznie następny w kolejce po Epizodzie IX, ale potwierdzeń nie ma.

Co się tyczy „Kenobiego” to plotki sugerują, że film może zostać zdegradowany z widowiska kinowego, do obrazu, który od razu pojawi się na platformie streamingowej Disneya. W tej informacji jest ciekawe to, że dotychczas chyba jeszcze nie mówiono głośno o pełnometrażowych filmach, które mogłyby tam trafić. Patrząc na ogólną sytuację sagi, mógłby to być ciekawy eksperyment, który nie kolidował by z wizją by kinowe premiery były raczej wydarzeniami.

A ponieważ w przyszłym roku Ewan McGregor będzie zajęty, obecnie ma w planach trzy kolejne filmy, w tym kontynuację „Lśnienia”, to zdjęcia nie ruszą raczej przed 2020.

Natomiast ten skasowany film o Mos Eisley podobno faktycznie miał być dedykowany na platformę streamingową Disneya. O ile w ogóle istniał, bo obecnie dość łatwo rzucić w eter informację, że Lucasfilm planuje/pracuje nad kolejnym filmem. Najnowsza taka wieść sugeruje, że bezsprzecznie pracują nad obrazem o Vaderze. Podobnie jak w przypadku Mos Eisley, poza jednym źródłem, całkowicie brakuje jakichkolwiek innych plotek w temacie.

Z całego tego zamieszania warto jednak faktycznie zwrócić uwagę na platformę Disneya. Możliwe, że poza „Resistence” i serialem aktorskim doczekamy się tam także filmów stworzonych na potrzebę tego medium.
KOMENTARZE (25)

Chcą przerobić „Ostatniego Jedi”

2018-06-23 13:20:28

„Ostatni Jedi” wciąż dzieli fanów „Gwiezdnych Wojen”. W sieci zebrała się grupa fanów, która chce doprowadzić do przerobienia „Ostatniego Jedi”. Nie jest jasne, czy chodzi o dokrętki i nowy montaż, czy całkowicie nowy remake. Idea polega na tym, by Disney mógł skorygować swoje błędy odnośnie sagi „Gwiezdnych Wojen” i stworzyć coś co zadowoli fanów serii, a nie będzie dalej ich dzieliło. Bliższe oryginalnej wizji, czymkolwiek by ona nie była.



Tym razem nawet nie chodzi o petycję, których było wiele i które jak wiemy najczęściej przepadają w niebycie. Teraz fani zrzeszeni w tym projekcie chcą tak naprawdę tylko zgody Disneya na możliwość poprawienia filmu. Obiecują pokryć samodzielnie wszystkie koszty. Podobno mają już dogadanych kilku producentów zapewniających im finansowanie, ale jednocześnie zbierają też datki w sieci na stronie RemakeTheLastJedi.com.



I jedyne o co proszą to o rozpowszechnienie informacji o tym projekcie. Jeśli Bob Iger w Disneyu (i pewnie mniej istotna w tym momencie Kathleen Kennedy w LFL) zgodzi się to zajmą się przerabianiem Epizodu VIII.

Z jednej strony to bardzo ciekawe przedsięwzięcie, brzmi trochę nierealnie. Z drugiej argumentują to w ten sposób, że Disney nadal zachowałby prawda do marki. Co więcej dostałby nową wersję filmu, za darmo, którą mógłby wpuścić do kin. Z jednej strony przyciągnęłaby niezadowolonych fanów z wersji Riana Johnsona, pewnie nawet kilkukrotnie. Musieliby pokazać, że ta wersja faktycznie jest lepsza, nawet jeśliby nie była (w końcu każdy fan pewnie ma swoją wizję sagi). Z drugiej strony fani zadowoleni z dzieła Riana także pewnie przeszliby się z ciekawości. Propozycja fanowskiego remake’u wydaje się być kuriozalna, ale jednocześnie jej twórcy wskazują innowacyjność takiego podejścia.

Całą sprawę skomentował Rian Johnson, jawnie kpiąc sobie z tej grupy fanów, zgłaszając swoją gotowość do wzięcia udziału w tym projekcie.



Jedno jest pewne, Lucasfilm po Epizodzie VIII a także po „Hanie Solo”, jak to określił ostatnio „The Hollywood Reporter” leczy rany i zastanawia się jak podejść do kolejnych projektów (w szczególności spin-offów), tak od strony historii jak i dostosowania marketingu. W tym momencie głos o przerobieniu „Ostatniego Jedi” nawet jeśli projekt nie dojdzie do skutku (szanse raczej są niskie) z pewnością zostanie usłyszany i będzie mieć jakiś wpływ na kolejne filmy z cyklu.

Tak swoją drogą warto przypomnieć, że „Mroczne widmo” także doczekało się swojej fanowskiej, poprawionej wersji – The Phantom Edit. Ta była nielegalnym montażem, głównie wycinającym z Epizodu I midi-chloriany, Jar Jara i młodego Anakina. Była bardzo popularna wśród grupy niezadowolonych z „Mrocznego widma” odbiorców.

Temat na forum.
KOMENTARZE (74)

Winny klapy „Hana Solo” znaleziony

2018-06-22 18:29:42

Szukanie winnych wyniku „Hana Solo” przybiera na sile. Wiemy, że zawinił marketing, ale okazuje się, iż bezpośrednią przyczyną jest promowanie i faworyzowanie przez Disneya produkcji Marvela. Tak przynajmniej twierdzą na StarWarsNewsNet. Na ile można im wierzyć? Trudno stwierdzić, choć trzeba przyznać, że część z rzeczy o których poniżej ma ręce i nogi.

Kathleen Kennedy i jej ekipa, po zmianie Phila Lorda i Chrisa Millera na Rona Howarda bardzo chciała przesunąć premierę „Hana Solo” na grudzień 2018. Film byłby zrobiony na czas, mieliby również szansę sprawić, aby zaistniał w mediach. Dodatkowo nie miałby też tak silnej konkurencji. Włodarze Disneya jednak na to się nie zgodzili. Mieli już dość wcześniejszych problemów i opóźnień („Przebudzenie Mocy” i „Ostatni Jedi” również były pierwotnie zapowiedziane na maj). Uznali, że dadzą Lucasfilmowi pieniądze na wszelkie potrzebne dokrętki i poprawki, pod warunkiem, że termin majowy zostanie dotrzymany. Na to Kennedy się zgodziła.

Tu jednak pojawiają się schody. Disney uznał, że nie ma zamiaru faworyzować w żaden sposób „Hana Solo”, wręcz przeciwnie. Najważniejszym projektem 2018 byli „Avengersi”. Promocja „Gwiezdnych Wojen” nie mogła wejść w paradę filmowi Marvela. Zatem musiała mieć miejsce albo jesienią 2017, ale wtedy nie było jeszcze gotowego materiału oraz „Solo” kanibalizowałby się z „Ostatnim Jedi”, albo już po premierze „Avengers”. Doskonale wiemy, czym to drugie się skończyło.

Disney obecnie stał się na tyle duży, że nie potrafi dobrze ustawić premier swoich projektów, a co za tym idzie dobrze ich promować. Muszą dopiero zrozumieć jak ustalić odpowiednie proporcje. Stąd porażka „Hana Solo”. Pojawiają się sugestie, że Disney nie chcąc dobijać marki „Gwiezdnych Wojen” postara się produkować mniej filmów, rzadziej, ale tak, by każda premiera była wydarzeniem. W przypadku „Hana Solo” niestety obraz przeszedł bez większego echa.
KOMENTARZE (18)

9 filmów w produkcji?

2018-06-19 18:30:22



Bardzo ciekawą informację zamieścił na twitterze Aaron Goins, który prowadzi kilka podcastów. Otóż wygląda na to, że rozmawiał on z Tomem Kanem, który podkładał głos Yody, narratora lub Yularena w animacjach „Wojny klonów”, „Siły Przeznaczenia”, „Detours” oraz „Rebelianci”. Ma też swój wkład w „Przebudzenie Mocy” (głos obywatela na Hosnian Prime i technika na Starkillerze) i „Ostatniego Jedi” (głos Ackbara). W każdym razie Kane twierdzi, że obecnie w Lucasfilmie jest dziewięć różnych filmów z cyklu „Gwiezdne Wojny” na różnych etapach produkcji. Na ile Tom Kane jest wiarygodnym źródłem trudno stwierdzić, zresztą wypowiedź i tak jest cytatem. Ale kto wie, może w jest w tym ziarno prawdy?



Kane stwierdził natomiast, że obecnie nie ma planów na temat filmu o Yodzie. Może się dopytywał i stąd dostał taką odpowiedź. Nie zdradził natomiast o czym mogą być te filmy.

Na razie lista potencjalnych filmów wygląda tak:

  1. Epizod IX – reż. J.J. Abrams, status – potwierdzony, zdjęcia ruszą w lipcu, premiera: grudzień 2019
  2. Nowa trylogia część 1 – reż. Rian Johnson, status – potwierdzony, zdjęcia/premiera – nieznane, wstępna preprodukcja
  3. Nowa trylogia część 2 – pomysł Rian Johnson, status – potwierdzony, zdjęcia/premiera – nieznane
  4. Nowa trylogia część 3 – pomysł Rian Johnson, status – potwierdzony, zdjęcia/premiera – nieznane
  5. Nowa seria część 1 – pomysł David Benioff i D.B. Weiss, status – potwierdzony, zdjęcia/premiera – nieznane
  6. Nowa seria część 2 – pomysł David Benioff i D.B. Weiss, status – potwierdzony, zdjęcia/premiera – nieznane (zakładamy, że seria będzie mieć min. 2 części, choć może być ich więcej)
  7. Obi-Wan Kenobi – status – niepotwierdzony, zdjęcia/premiera – nieznane, podobno za projekt ma odpowiadać Stephen Daldry
  8. Boba Fett – status – potwierdzony ale niezapowiedziany jako film o Bobie, produkcja – Simon Kinberg, zdjęcia/premiera – nieznane, podobno reżyserem ma być James Mangold


Wygląda na to, że o dziewiątym filmie na razie nie mamy pojęcia. Może to być zarówno kolejna Antologia jak i trzecia część serii Davida Benioffa i D.B. Weissa. Może też film o Lando czy dalsze losy Hana Solo? Warto też zaznaczyć, że Boba Fett i Kenobi to wciąż nie są potwierdzeni bohaterowie, choć przyjęło się już tak zakładać.

Obecnie nie wiemy też który film będzie następny w kolejce po Epizodzie IX. Tu chodzą różne wieści. Albo będzie to pierwszy film z trylogii Riana, albo Boba Fett, albo Kenobi. Newsy się tu trochę wykluczają. Zdjęcia do kolejnego obrazu powinny zacząć się w 2019. Czy Rian zdąży do tego czasu? Nie wiemy. Sugerowano, że może będzie to Kenobi, ale podobno wciąż Daldry nie ma podpisanego kontraktu, więc raczej nie zaczął pisać scenariusza. Simon Kinberg i James Mangold niby mają scenariusz (jeszcze z czasów Josha Tranka), więc niby mogliby się tym zająć, ale jednocześnie Mangold ruszy niebawem ze zdjęciami do filmu „Ford vs. Ferrari”, zatem byłby wolny zdecydowanie bliżej 2020 (chyba, że robiłby dwa filmy na raz).

Liczyliśmy, że Lucasfilm zapowie oficjalnie coś więcej przy okazji CineEurope, które miało miejsce w tym miesiącu w Barcelonie. Disney się tam wystawiał, ale o „Gwiezdnych Wojnach” czy „Indiana Jonesie” nic nie powiedział. Może przy okazji San Diego Comic-Con coś zdradzą? W każdym razie wysypu zapowiedzi należy spodziewać się w kwietniu 2019 podczas Star Wars Celebration w Chicago.
KOMENTARZE (23)

Problem z finalizacją zakupu Foxa

2018-06-15 22:25:27

Kilka miesięcy temu informowaliśmy, że Disney nabył 20th Century Fox, a właściwie cały holding 21st Century Fox, w którego skład wchodzi kilka firm (więcej). Bob Iger mógł tym samym dołożyć sobie kolejną wisienkę na torcie, zwłaszcza, że miałby pokaźne archiwum filmów, wszystkie prawa do „Gwiezdnych Wojen”, a nawet prawa dystrybucji do „Avatara”. Wzmocniłoby to pozycję Disneya, zwłaszcza nowej platformy streamingowej. Dokumenty zostały podpisane, więc wszystko szło ku dobremu, ale... i tu zaczynają się schody. Taką transakcję muszą zatwierdzić akcjonariusze 21st Century. Byliby skłonni to zrobić, tyle, że dostali lepszą ofertę.



Bob Iger i Rupert Murdoch


Iger zaproponował im 52,4 miliardy USD w akcjach Disneya. Te oczywiście mają kurs zmienny. Comcast złożyło im kontrpropozycje. 65 miliardów USD, ale wypłacone przelewami. Żadnych ściem z akcjami. Comcast wysłało też prośbę do akcjonariuszy by odrzucili umowę z Disneyem. W takim wypadku czekają ich olbrzymie kwoty umowne, ale i tak zapłaci za to firma, której się wyzbywają, pieniądze zaś wpłyną na konto.

Jest wielce prawdopodobne, że Bob Iger nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i podbije stawkę. Dla nas to o tyle ciekawa sytuacja, że od tej umowy ważą się dalsze losy „Nowej nadziei”, do której część praw ma Fox, część Lucasfilm (czyli Disney).
KOMENTARZE (15)

Sekrety „Sokoła”

2018-06-04 17:17:21

Drugi weekend nie okazał się dla „Hana Solo” łaskawszy niż pierwszy. W USA film zaliczył aż 65% spadek wpływów. Procentowo to nieznacznie mniej niż „Ostatni Jedi” (67,5 %), ale kwotowo wyszło jakieś 29,296 milionów USD. Obecnie w Stanach film Rona Howarda zarobił około 148,8 milionów USD. Analitycy wcześniej sugerowali, że granica 250 milionów może nie być dla filmu osiągalna, teraz sugerują, że bieg skończy gdzieś blisko 200 milionów. Choć „Han Solo” utrzymał pierwszą pozycję, to raczej nie potrwa to już długo.

Nie lepiej wygląda sytuacja poza Stanami. Tam również w weekend film zarobił też jakieś 30,3 milionów USD, ale tu już znalazł się w zestawieniu za „Deadpoolem”. Obecnie na świecie (poza USA) film zarobił jakieś 115 milionów USD.

Zakładając, że film kosztuje koło 250 milionów USD to raczej okaże się on klapą finansową. Niektóre media porównują go już do głośnej klapy „Kleopatry” z 1965. Nawet jeśli sumarycznie film zarobi w kinach na całym świecie około 400 milionów USD, to tylko koło połowy z tego trafi do Disneya. Jeśli odejmie się budżet, a także koszty promocji, Disney/Lucasfilm będą musiały do tego dołożyć. Choć na biednych nie trafiło, „Avengers 3” właśnie forsuje granicę 2 miliardów USD.

Zostawiając sprawy finansowe. Pablo Hidalgo na oficjalnej pokazał kilka sekretów „Sokoła” – „Lando’s Falcon – BeHan the Scenes”. Filmik można obejrzeć poniżej.


Lando's Falcon - BeHan the Scenes on Disney Video

KOMENTARZE (105)

Jak miał wyglądać Dryden Vos?

2018-06-01 20:17:42

Scenarzyści powoli zdradzają kilka szczegółów o „Hanie Solo”. Prym wiedzie Jonathan Kasdan, który za pomocą twittera rozmawia z fanami. Ukazuje ciekawe szczegóły produkcji, kontynuując tym samym to co robił Ron Howard.

Jon odniósł się do kwestii ewentualnego zatrudnienia Anthony’ego Ingrubera. Wielu fanów liczyło, że to właśnie on wcieli się w Hana Solo. Okazuje się, że producenci zaiste rozważali taką możliwość. Anthony miał swoją szansę na castingu, ale pokonał go Alden Ehrenreich i jak twierdzi Kasdan, są bardzo zadowoleni z finalnego wyboru. Phil Lord i Chris Miller nawet dali pewne fory Ingruberowi, ale nie sprostał konkurencji.

Jon sugerował też, by ludzie, którym się podobał film, dawali w jakiś sposób Lucasfilmowi znać, że chcą więcej spin-offów o półświatku. Kasdan twierdzi, że Lucasfilm wsłuchuje się w takie głosy. Przy okazji przyznał, że razem z ojcem byli bardzo ciekawi scenariuszy do „Star Wars Underworld”, ale ich nie czytali.

W sieci pojawiły się też już skany konceptów z „Hana Solo”. Poniżej oryginalny Dryden Vos. Tak miała wyglądać generowana komputerowo postać nagrana w mo-cap przez Micheala K. Williamsa. Z powodu dokrętek został on zastąpiony przez Paula Bettany’ego, ale już w charakteryzacji. Kto wie, może jeszcze ten koncept wykorzystają?



Lawrence Kasdan już w normalnym wywiadzie wspomniał, że gdy zaczął pracować na „Hanem Solo” jeszcze nie było Disneya na pokładzie. Larry’ego ściągnęła Kathleen Kennedy, dopiero potem pojawił się Disney. Więc na szybko trzeba było zrobić prezentację dla Alana Horna i Boba Igera, ukazującą o czym ma być film. W prezentacji została użyta scena, która ostatecznie znalazła się w filmie. Tam Han przychodził do urzędu imigracyjnego i pytają się o jego lud. Han mówi, że nie ma nikogo, a urzędnik wpisuje jego imię. Gdy Iger to zobaczył, powiedział, że wchodzi to. W pewien sposób poruszyło go to i zaintrygowało, no i kupiło. To prawdopodobnie była jedna z pierwszych nowych scen w filmie.

Z kolei w innym z wywiadów Larry sugeruje, że problem z Lordem i Millerem polegał na tym, że nie potrafili znaleźć właściwego tonu dla filmu. Niby miał być bardziej mroczny, brudny, szorstki, pełny zmęczonych weteranów i obskurny. Ale dalej w tym czyś było coś nie tak, bo Lord i Miller ciągle zmieniali decyzje, nie panowali nad tym. W sytuacji, gdy są setki ludzi gotowych zająć ich miejsce, Kathy podjęła taką decyzję jaką podjęła. Czyżby zatem nie poszło o głupkowaty humor?

Leland Chee, opiekun holokronu potwierdził, że „Han Solo” dzieje się 13 i 10 lat przed „Nową nadzieją”.

My tymczasem czekamy na drugi weekend filmu. Szacuje się, że w Stanach tym razem zarobi 30 milionów USD.
KOMENTARZE (30)

O wynikach raz jeszcze i inne ploty

2018-05-29 20:13:54

Na początek ponownie o wynikach „Hana Solo”. Czterodniowy weekend film Rona Howarda prawdopodobnie skończy z 103 milionami USD. Po trzech dniach film miał 84,75 milionów USD. W Polsce również otwarcie rewelacyjne nie jest. Film w weekend obejrzało u nas 136,4 tysiąca osób. To obecnie 8 otwarcie w tym roku, lepsze niż np. „Czarna pantera”, ale najsłabszy film z disneyowskiej sagi (w kontekście widowni), czyli „Łotr 1” ściągnął do kin 384,2 tysiące osób, Epizody jeszcze więcej.

Ron Howard na twitterze skomentował wynik. Nie spełniły się prognozy, ale to i tak najlepszy wynik w jego karierze. Przy okazji zachęca do obejrzenia filmu i samodzielnego wyrobienia sobie opinii.



Jak podaje CNBC akcje Disneya spadły o 1% ze względu na wyniki „Hana Solo”. Choć pewnie niebawem i tak pójdą do góry. Natomiast zdaniem „The Hollywood Reporter” Disney i Lucasfilm już podjęły jedną istotną decyzję. Otóż o ile dalej zamierzają wypuszczać nowe filmy, raczej pozostaną przy jednym rocznie. Szybko (o ile w ogóle) nie będzie sytuacji takiej jak teraz, by filmy pojawiały się na ekranie w odstępie 5 miesięcy.

W dalszej części znajdują się spoilery, więc jeśli jeszcze nie widzieliście w kinie nowego spin-offa, to czytacie na własne ryzyko.

Trochę zmieniając temat. W „Hanie Solo” pojawia się Anthony Daniels, to wiemy. Należy go szukać na Kessel, to on krzyczy „Sagwaaa! Tędy”. Daniels tym razem gra człowieka ubranego w ponczo. Inne ciekawe nawiązanie to L3 wspominająca „Black Spire”. Disney ujawnił, że w „Galaxy’s Edge”, czyli parku tematycznym o sadze, odwiedzimy Black Spire Outpost.

Ron Howard zdradził, że niewiele brakowało, a w „Hanie Solo” mielibyśmy jeszcze jednego znanego szturmowca (jak Daniel Craig w „Przebudzeniu Mocy”, czy książęta Harry i William oraz Tom Hardy w „Ostatnim Jedi”). Taką rolą zainteresowany był Tom Hanks, niestety nie udało się dopasować terminów.

Początek relacji Hana i Chewiego pierwotnie miał wyglądać inaczej. W czasie walk na Mimban, Chewbacca miał uratować Hana Solo, ten zaś miał mieć u niego dług życia. Taki zamysł znajdował się w pierwotnym scenariuszu, jeszcze gdzieś koło 2012. Potem oczywiście zmieniono.

Lawrence i Jon Kasdan wypowiedzieli się też o powrocie Dartha Maula. Z jednej strony chcieli pokazać, że ktoś kontroluje Drydena Vosa, z drugiej Maul dzięki temu jak jest portretowany w „Wojnach klonów” i „Rebeliantach” stał się najbardziej oczywistym wyborem, by stać na szczycie gangsterskiej drabiny. Zresztą w serialach ta postać bardzo zyskuje i zostaje zmieniony jej odbiór. Pewnie dlatego głosu podłożył mu Sam Witwer jak w serialach, a nie Peter Serafinowicz, ciałem oczywiście nadal jest Ray Park. Kasdanowie przyznają, że problemem było utrzymanie w tajemnicy powrotu Maula, więc ta część scenariusza znajdowała się pod kluczem i mało kto o niej wiedział. Larry przyznaje, że przy VII Epizodzie wycięli scenę otwarcia, która wyciekła, tylko dlatego, że wyciekła i nie byłoby potem już zaskoczenia (chodziło o rękę Luke’a w kosmosie). Warto zauważyć, że zarówno pojawienie się Dartha Maula jak i pewne inne elementy końcówki zostawiają otwarte pole tak do kontynuacji wprost, jak i innych spin-offów.
KOMENTARZE (93)

Kolejne ujęcia z „Hana Solo”

2018-05-10 17:17:24

Dziś odbędzie się uroczysta premiera „Hana Solo” w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem promocja filmu trwa. W programie Jimmy’ego Kimmela pojawili się Alden Ehrenreich, Woody Harrelson oraz Phoebe Waller-Bridge. Poza niewiele wnoszącymi rozmowami, pokazano tam fragmenty dwóch scen. Zarówno rozmowy jak i sceny można zobaczyć poniżej.







W sieci także pojawiły się nowe plakaty. Tym razem jeden, który reklamuje „Hana” w parkach Disneya oraz drugi z IMAX.


KOMENTARZE (13)
Loading..