Chyba najważniejsza wiadomość ostatnich
dni to oczywiście obecność
J.J. Abramsa i
Kathleen Kennedy na
Star Wars Celebration Anaheim. To właśnie z
nimi będzie pierwszy panel na konwencie (16 kwietnia). Oficjalna
przypomniała, że ostatnio (to jest na
Celebration Europe II Kennedy ogłosiła
udział
Johna Williamsa w „Przebudzeniu Mocy”, teraz
też ten dzień ma się zapisać w pamięci pokoleń. O tym, że może być tam
zwiastun pisaliśmy
w
grudniu. Natomiast będzie to jedna z czterech ważnych imprez w
tym roku, na których mogą pojawić się nowe informacje o kolejnych
filmach (pozostałe to 4 maja, San Diego Comic Con i D 23). W sieci nie
brakuje też złośliwych komentarzy, niektórzy twierdzą, że jedyne co
zdradzą Abrams i Kennedy to plakat. Bardziej pozytywnie nastawieni
komentatorzy liczą natomiast nie tyle na zwiastun, co na jakieś krótkie,
ale już ukończone fragmenty filmu. Zwiastun oczywiście swoją drogą
także. Do Celebration pozostały już niecałe 2 miesiące, więc szybko się
przekonamy, kto miał rację.
Inna ciekawostka dotyczy firmy Apple, a dokładniej Jony’ego Ive’ego,
czyli legendarnego już projektanta i twórcy wzornictwa Maców, iPodów,
iPadów i całej rodziny produktów Apple’a. Otóż jakiś czas temu, jeszcze
przed zdjęciami Jonathan Ive poszedł sobie z J.J. Abramsem na obiad i
rozmawiali o wzornictwie w „Gwiezdnych Wojnach”. Nowych. Ive twierdzi,
że sugerował Abramsowi, że miecze świetlne powinny być bardziej
prymitywne i „analogowe”. Być może był jednym z tych, którzy
zasugerowali wygląd miecza z jelcem Kylo Rena.
Jeśli komuś nie podoba się to, że polska premiera „Przebudzenia Mocy”
jest przesunięta o tydzień, to niech spróbuje postawić się w sytuacji
Włochów. Im kazano czekać aż do 5 stycznia 2016. Oczywiście protestują,
ich petycję można podpisać
tutaj. Widać
George Lucas
rozpieścił fanów swoimi ogólnoświatowymi premierami. Dla przypomnienia,
„Atak klonów” był pierwszym dużym filmem, który miał tak szeroką
dystrybucję na całym świecie. No i to Lucasfilm w polskim przypadku
nalegał na to, by premiera II Epizodu odbyła się w maju jak w większości
świata, a nie w sierpniu jak początkowo chciał polski
dystrybutor.
Harrison Ford natomiast okazał się być jasnowidzem z
pewnego punktu widzenia. Otóż w sieci znaleziono fragment programu BBC z
1980 pt. „The Risk Business”, w którym Ford opowiada o zdjęciach do
„Imperium kontratakuje” i mówi, że największym ryzykiem jest uszkodzenie
sobie kostki. W klasycznej trylogii jak widać nic takiego nie miało
miejsca, za to przewidział swój wypadek w sequelach. Fragment programu
można zobaczyć
tutaj.
Na MakingStarWars pojawiły się opisy strojów głównych postaci, przede
wszystkim klasycznych. Nie wiadomo na ile można wierzyć w te rewelacje,
bo różnie z nimi bywało. Natomiast ktoś pokusił się o to, by w oparciu o
ich opisy zrobić zarys stroju Lei. Rysunek poniżej, dla
poglądu.
Inna rewelacja tego serwisu to podobno na jednej z inskrypcji które
tłumaczono z Aurebesh była informacja, że jedna z postaci to Tarkin.
Dokładniej major Tarkin. Czy to tylko gra słów, nawiązanie, czy coś
więcej, oczywiście na razie nie wiadomo. Raczej założono, że to postać. Pojawiły się trzy teorie, kto
mógłby grać nowego Tarkina. Jedna to
Gwendoline
Christie, druga i tu jest ciekawie
Domhnall
Gleeson. Poprzednie wieści sugerowały, że może być on
potomkiem jednej ze znanych
postaci. Być może trochę innej niż się
wszyscy spodziewali. Poniżej porównanie Domhnalla i
Petera
Cushinga.
Trzecia
teoria mówi, że potomek Tarkina pojawi się w filmie, ale bardziej na
zasadzie smaczku i nie jest to żaden z głównych
aktorów.
O tym, że w filmie występuje
Greg Grunberg, wiemy już
od
września, a
spodziewaliśmy się od
lutego
2013. Jednak okazuje się, że znajomy Abramsa, który grywa
ogony w jego filmach, tym razem miał trochę większą rolę. To co istotne
to fakt, że Grunberg spędził na planie „Przebudzenia Mocy” aż 6 tygodni o
czym sam poinformował w jednym z wywiadów. Zatem jest szansa, że tym
razem więcej osób zauważy go w kinie, a może nawet usłyszy.
Mark Hamill natomiast w jednym wywiadów porównał
sposób reżyserii
George’a Lucasa i
J.J.
Abramsa. Wcześniej powiedział kiedyś, że Lucas nie jest
reżyserem aktorów, teraz był trochę łagodniejszy. Twierdził, że George
działa jako reżyser bardzo instynktownie i stara się dobrać aktorów tak,
by rozumieli rolę. Dobrze to było widać choćby w „Amerykańskim
graffiti”, gdzie jedną z ról grał
Ron Howard, który
kariery aktorskiej nie zrobił, został reżyserem. Ale idealnie pasował do
tamtej roli i doskonale wiedział jak ją grać, był w niej bardzo
autentyczny, pomimo braku wsparcia ze strony Lucasa. George wierzy, że
aktorzy sami wiedzą jak odnaleźć się w danej roli, więc niewiele im
mówi.
J.J. natomiast to pierwsze pokolenie filmowców,
którzy dorastali na „Gwiezdnych Wojnach”. Patrzy też na filmy z innej
perspektywy, jest przez to jakby bardziej obecny i zaangażowany na
planie. Za to Abrams, przynajmniej w przypadku Hamilla nie użył
ulubionego zwrotu Lucasa, którym ten pouczał aktorów – „szybciej i
bardziej intensywnie”.
KOMENTARZE (8)