TWÓJ KOKPIT
0

Josh Trank :: Newsy

NEWSY (59) TEKSTY (0)

<< POPRZEDNIA    

Gary Whitta skończył scenariusz?

2015-01-10 11:23:31

Gary Whitta na swoim Twitterze ogłosił, że skończył swoją pracę nad scenariuszem pierwszego spin-offa. Napisał, że jego praca w odległej galaktyce jest skończona. Zabieram się za następny projekt to jest adaptację „Starlight” Marka Millara dla 20th Century Fox (więcej).

Gareth Edwards reżyser spin-offa przyznał, że Gary był wspaniałym i inspirującym współpracownikiem i bardzo podobało mu się pracowanie z nim.

Sam Whita dodał, że spędził rok pracując nad „Gwiezdnymi Wojnami” w Lucasfilmie i jest to dla niego bardziej nagroda za całą dotychczasową karierę. Jako długoletni fan sagi miał rzadką okazję by dodać do niej kolejny rozdział. I jak sam dodaje film będzie niesamowity.

Lucasfilm i Disney nie skomentowały sytuacji. W mediach przeważają skojarzenia i spekulacje. Pierwsze to tajemnicze odejście Michaela Arndta z projektu „Przebudzenia Mocy”. Czy tym razem scenarzysta także odszedł z jakiegoś nieznanego powodu? Zwłaszcza, że Lucasfilm ogłosił iż panowie zabierają się za pracę w maju, czyli jakieś siedem miesięcy temu.

Drugie tłumaczenie zakłada, że Whitta mówił prawdę o roku pracy. Wiemy z plotek, że faktycznie w lutym usuwał swoje głupie wpisy w sieci na temat „Gwiezdnych Wojen”. Z drugiej strony J.J. Abrams w styczniu 2014 ogłosił, że scenariusz jest skończony. Więc po roku pracy faktycznie spin-off może być już napisany. Niestety brak jakichkolwiek informacji oficjalnych powoduje, że takie ploty się mnożą.

Trzecia opcja zakłada, że Whitta skończył swoją wersję scenariusza i jest ona poprawiana przez kolejną ekipę, tym razem pod czujnym okiem Garetha Edwardsa.

Za drugim i trzecim scenariuszem przemawia kolejne zdjęcie, które Whitta wrzucił na swojego Twittera. To kolejny fragment scenariusza, który umieścił w sieci. Pierwszy można zobaczyć tutaj.



Jak widać znalazło się tu nawet miejsce dla George’a Lucasa.

W każdym razie film ma mieć premierę w grudniu 2016, natomiast zdjęcia powinny ruszyć w pierwszej połowie tego roku. Na oficjalne potwierdzenia czekamy.

Tymczasem pojawiają się też wątpliwości co do udziału Josha Tranka w spin-offie Simona Kinberga. Plotki sugerują, że studio Foxa nie jest zadowolone z „Fantastycznej czwórki” i nie chce już pracować z Trankiem. Po części podobno dlatego, że Trank zniszczył własność prywatną wartą kilka tysięcy dolarów kręcąc film. Co prawda przeprosił właścicieli osobiście, ale to studio musiało zapłacić. Fox podobno nawet zastanawiał się czy nie zastopować filmu. Niestety dla Tranka takie rekomendacje mogą go kosztować karierę. Zobaczymy czy Fox mu wybaczy i dostanie zapowiadany sequel „Fantastycznej czwórki”. Jeśli nie, również Disney/Lucasfilm może nie chcieć współpracować z nieodpowiedzialnym filmowcem o zszarganej opinii.
KOMENTARZE (7)

Nazwa kodowa spin-offa i inne ploty

2014-12-16 17:28:47

Wciąż niewiele wiemy na temat pierwszego spin-offa, ale powoli zaczynają się przecieki. Najnowszy z nich twierdzi, że film ma już swoją nazwę kodową, która brzmi „Los Alamos”. Dla przypomnienia przy „Przebudzeniu Mocy” było to „AVCO”, od nazwy kina w którym Abrams widział po raz pierwszy „Gwiezdne wojny”. Los Alamos to miejscowość w USA, dokładniej w Nowym Meksyku, która słynie z tego, że podczas II wojny światowej zlokalizowano tam laboratoria nuklearne Projektu Manhattan, gdzie konstruowano pierwszą bombę atomową. Być może to jest jakieś nawiązanie nie wprost do historii o Gwieździe Śmierci o której niedawno pisaliśmy.

Z jeszcze innych wieści pojawiła się plotka, że spin-off Garetha Edwardsa będzie kręcony w 3D. Niestety nie wiadomo czy chodzi o IMAX, konwersję czy inne rozwiązanie. W każdym razie czekamy na jakieś oficjalne informacje, bo zdjęcia powinny się zacząć w przyszłym roku w Pinewood.

Świat mediów żyje też atakami hakerskimi na wytwórnie Sony. Hakerzy ujawniają tam wewnętrzną korespondencję wytwórni , a tam pojawiają się wątki gwiezdno-wojenne. Pierwszy z nich dotyczy Epizodu VIII i IX, nad którymi pracuje Rian Johnson. Otóż według wytwórni Sony mają one się koncentrować na postaci Luke’a i Lei. Przyznają jednak, że Lucasfilm trzyma wszystko w sekrecie. Potem przechodzą na temat spin-offów. Według nich scenariusz do spin-offa Josha Tranka pisze Simon Kinberg. To coś czego się spodziewaliśmy, ale wcześniej nie było oficjalnego potwierdzenia, jedynie spekulacje. Widać Sony albo wie, albo myśli podobnie. Wspominają też drugi spin-off duetu Gary Whitta/Gareth Edwards i piszą, że jeden z tych spin-offów podobno ma dotyczyć Boby Fetta. Z korespondencji wynika, że szefowie Sony bacznie śledzą losy Tranka, Johnsona, Edwardsa i Kinberga, natomiast bardzo niepochlebnie wypowiadają się o Garym Whiccie, którego poniekąd obwiniają za klapsę „1000 lat po Ziemi”. Pamiętajmy jednak, że o ile opinie na temat twórców z pewnością są prawdziwe, o tyle w kwestiach fabularnych Sony bardziej bazuje na przeciekach i domysłach niż faktach.
KOMENTARZE (14)

Kręcą na potęgę

2014-09-08 17:15:52

Lato minęło, kręcą nowe „Gwiezdne Wojny”, a tymczasem w Starwarsówku nadal gorąco, a to oznacza mnóstwo nowych filmowych projektów.

Jest szansa, że John Williams znów zrobi sobie przerwę w emeryturze, ale tym razem nie jako kompozytor, a jako dyrygent. Podobno ma w ten sposób odpowiadać za muzykę do filmu „Mobsters in the Mountains” Grahama Abrahama.

Catherine Winder, czyli producentka, która rozpoczynała „Wojny klonów” Filoniego, zapowiedziała nowy projekt. Będzie to filmowa wersja „Angry Birds”. Film oczywiście będzie animowany. Reżyserują Clay Kaytis i Fergal Reilly. Premiera prawdopodobnie w 2016.

Powoli nadchodzi zima, więc od razu rodzą się skojarzenia z sagą George’a R.R. Martina, a powiązań z „Grą o tron” a sagą jest coraz więcej. Tym razem do ekipy serialu dołączyła Keisha Castle-Hughes, która w piątym sezonie zagra Obarę Sand. Keishę pamiętamy przede wszystkim z roli królowej Apailany w „Zemście Sithów”. W „Grze o tron” gra już Julian Glover i Oliver Ford Davies. Glover obecnie ukończył pracę w horrorze „Backtrack” Toma Sandsa, który opowiada o grupie przyjaciół, która jest w sposób dosłowny torturowana przez przeszłość, oraz dramacie „Brash Young Turks”. Davies zaś zajmuje się głównie adaptacjami Szekspira.

Ridley Scott w listopadzie zabiera się za swój kolejny film „The Martian”, ale ogłosił już, że zaraz po nim chce się zabrać za sequel „Łowcy androidów”. Podobno scenariusz jest już gotowy i jest bardzo dobry, no i najważniejsze, chcą by Harrison Ford wrócił.

J.J. Abrams i Bryan Burk rozpoczęli właśnie zdjęcia do „Mission: Impossible 5”, obaj oczywiście są producentami. W filmie grają Tom Cruise i Simon Pegg. Z filmem wiąże się pewna ciekawostka, otóż część zdjęć będzie kręcona w Maroko. Zatem faktycznie byli tam wysłannicy Bad Robot, ale nie chodziło o AVCO a właśnie o kolejną „Misję”. Swoją drogą to samo może być z nowym „Star Trekiem”, którego scenariusz podobno już ukończono.

Zbliża się premiera filmu „Outcast” z Haydenem Christensenem i Nicolasem Cage'em. Film po części opowiada historię krzyżowców, ale jego akcja szybko przenosi się do starożytnych Chin. Premiera amerykańska przewidziana jest na 26 września, natomiast 11 września w USA zadebiutuje inny film z Haydenem „American Heist”, w którym Haydenowi w napadzie na bank będzie pomagał Adrien Brody.

Liam Neeson krzyżowcem może nie będzie, ale misjonarzem owszem. Zagra w nowym filmie Martina Scorsese pt. „Silence” (polski tytuł to „Milczenie Boga”), gdzie wcieli się w ojca Ferreirę. W filmie występują także Andrew Garfield, Ken Watanabe i Adam Driver. Będzie to historia dwóch jezuickich księży, którzy przybywają do XVII Japonii w celu odnalezienia swego dawnego mentora oraz głoszenia słowa bożego. Warto dodać, że jednym z pierwszych filmów w dorobku Neesona była rola w „Misji”, gdzie także grał zakonnika. Za to Neeson delikatnie uśmiecha się do telewizji. Przyznał, że jeśli twórcy serialu „Arrow” chcieliby pojawił się w nim Ra’s al Gul, to mógłby powrócić do tej roli, jednak jej nie dostał. Przypadła Mattowi Nable.

Tymczasem Adam Driver niedawno był w Wenecji, gdzie promował swój najnowszy obraz „Matka alternatywna” (Hungry Hearts) w reżyserii Saverio Contanzo. Film stanowi pewną wariację na temat „Dziecka Rosmary”, ale został też uznany przez część krytyków za wyjątkowo bezmyślny i marnujący potencjał. Zaczyna się od przypadkowego spotkania dwójki głównych bohaterów, które przeradza się w miłość, z czasem jednak całość zmierza w kierunku horroru. Najlepsze jest jednak to, że i tak za rolę w tym filmie Drivera okrzyknięto najlepszym aktorem na festiwalu.

Wraca temat filmu „Duma i uprzedzenie, i zombie”. Wygląda na to, że Natalie Portman nadal będzie producentką filmu, ale niekoniecznie w nim wystąpi. Główną rolę ma zagrać Lilly Collins. Tymczasem „A Tale of Love and Darkness” o którym pisaliśmy nie raz jest obecnie w fazie postprodukcji. Nie wiemy kiedy reżyserski debiut Natalie ujrzy światło dzienne, ale warto o nim dodać jedną rzecz. Jednym z producentów kręconego w Izraelu filmu jest Ram Bergman, o którym być może za jakiś czas także będziemy pisać w Świecie Filmu, jeśli faktycznie okaże się producentem Epizodu VIII.

Gareth Edwards na Comic-Conie się nie pojawił, ale nagrał filmik dla odwiedzających. W filmiku o „Gwiezdnych Wojnach” nie powiedział nic, acz potwierdzono, że wyreżyseruje sequel „Godzilli” jak już skończy z spin-offem. W filmie pojawią się aż trzy potwory: Rodan, Mothra i King Ghidorah. Premiera filmu została zapowiedziana na 8 czerwca 2018.

Gary Whitta natomiast dostał kolejną propozycję. Otóż być może napisze scenariusz pełnometrażowej wersji serialu „Colombo”. Oryginalny kryminał z Peterem Falkiem w roli tytułowej bił także i w Polsce rekordy popularności.

Choć zdjęcia do nowej wersji „Fantastycznej czwórki” jeszcze trwają (premiera w przyszłym roku), to Fox już zaplanował, że ewentualny sequel ujrzy światło dzienne w 2017. Według plotek nad sequelem miałby nadal czuwać Josh Trank, który wróciłby jako reżyser. Nie wiadomo natomiast czy w pracach nad filmem będzie brał udział Simon Kinberg.

Rick Carter jest też scenografem w „Jurassic World”. Ma tam być też użyty temat Johna Williamsa, ale kompozytorem jest Giaccino. Film produkuje Steven Spielberg. Natomiast trwają prace nad przerobieniem „Raportu mniejszości” na serial. Spielberg natomiast wyprodukuje jeszcze nową wersję przygód Jasia i Małgosi, tym razem ma ona bazować na komiksie Neila Gaimana.

Kathleen Kennedy natomiast zdaniem Digital Spy została uznana za najbardziej wpływową kobietę showbiznesu.

Gavin Bocquet dołączył do grona twórców adaptacji „Warcrafta”. Oczywiście zajmie się on scenografią. Swoją drogą, warto wspomnieć, że przy filmie pracuje też Magdalena Kusowska, artystka odpowiedzialna za projekty kostiumów Epizodu VII. Za montaż odpowiada Paul Hirsch, który ma na swoim koncie montowanie IV i V epizodu. Za to jednym z aktorów jest Clancy Brown, czyli Savage Opress. Premiera filmu w 2016.

Na premierę oczekuje film „The Letters”, który jest biografią matki Teresy z Kalkuty, ale skoncentrowaną na listach, które pisała do swojego przyjaciela i duchowego doradcy, ojca Celeste van Exema, w tej roli zobaczymy Maxa von Sydowa. W filmie występują ponadto Rutger Hauer i Juliet Stevenson. Amerykańska premiera jest planowana na 5 grudnia 2014.

Zmienił się tytuł „Księgi dżungli” Andy’ego Serkisa. Teraz będzie to „Jungle Book: Origins”. Film ma mieć premierę 21 października 2016 i poza Serkisem zobaczymy w nim (a raczej usłyszymy) Benedicta Cumberbatcha, Christiana Bale’a i Cate Blanchett.

Oscar Isaac zagra główną rolę w miniserialu HBO „Show Me a Hero” na podstawie książki Lisy Belkin. Będzie to historia życia mieszkańców Yonkers, głównie biurokratów, aktywistów i zwykłych obywateli. Projekt liczy sobie 6 odcinków, które wyreżyseruje Paul Haggis. Główną rolę żeńską gra Catherine Keener.

Pojawiły się już pierwsze zdjęcia z filmu z „Son of Gun” z Ewanem McGregorem, o którym już pisaliśmy. Premiera światowa jest przewidziana na 14 października.

David Fincher ostatecznie wycofał się z nowej wersji „20000 mil podmorskiej żeglugi. Na razie nie ma zapowiedzianego kolejnego projektu reżyserskiego.

Lindsey Duncan, aktorka, którą możemy kojarzyć z głosu TC-14 w „Mrocznym widmie” zagra w sequelu „Alicji w krainie czarów”. Pierwszy film wyreżyserował Tim Burton, ale na razie chyba nie jest on w żaden sposób zaangażowany w sequel.

Jimmy Smits zagra w filmie „The Art of Living” Carlo Cerlei, który będzie opowiadać o relacjach między byłymi członkami gangu, których błędnie uznano za winnych zabójstwa. W filmie mają także wystąpić Edward James Olmos i Efren Ramirez.

Samuel L. Jackson zagra w filmie „Black Phantom”. Rolę tą pierwotnie miał zagrać Jamie Foxx, ale musiał zrezygnować z powodu napiętego grafiku. Film ma opowiadać o zabójcy, który zostaje wystawiony przez zleceniodawce. Nasłany na niego zostaje inny morderca, czyli tytułowy Black Phantom, a ten o dziwo postanawia pomóc swojej potencjalnej ofierze i razem wywołują wojnę mafii. Dodatkowo już potwierdzono ostatecznie udział Jacksona w filmie „The Hateful Eight” Quentina Tarantino, gdzie wraz z Kurtem Russellem zagrają główne role. Tymczasem ukończono już film „Barely Lethal” Kyle’a Newmana („Fanboys”), z Samuelem. W filmie wystąpi także znana z głosu Aurry Sing z „Wojen klonów” Jaime King, prywatnie żona Newmana. Film oczekuje na premierę.
KOMENTARZE (5)

Kubeł zimnych plotek o Epizodzie VIII

2014-08-21 17:44:19

Zaczynamy od mało poważnego tematu. Otóż Gary Whitta, scenarzysta pierwszego spin-offa oblał wodą reżysera tegoż filmu Garetha Edwardsa. Do czynu doszło w siedzibie Lucasfilmu. Na szczęście panowie nie pokłócili się, ani nie pobili, ale za to nagrali film będący odpowiedzią na Lodowe Wyzwanie, w którym brał już udział J.J. Abrams. Jednak najważniejszym fragmentem tego filmu jest to komu rzucił wyzwanie Gareth Edwards. A są to filmowcy „Star Wars” - Josh Trank, Simon Kinberg i Rian Jonhson. To, że ten ostatni jest zaangażowany przez Lucasfilm już wiemy, wszystko jednak wskazuje na to, że będzie to reżyser Epizodu VIII (i przynajmniej współscenarzysta IX). Niedawno o Rianie wspominał także Simon Kinberg, ciekawe kiedy dostaniemy oficjalne oświadczenie w tej sprawie.



Na razie oświadczenia nie ma, ale Rian zaczyna wypowiadać się o swoim filmie i zapowiedział, że w Epizodzie VIII również będzie dużo mniej efektów CGI, a w ich miejsce zobaczymy te bardziej praktyczne, jak to nazwał. Sam powiedział, że jest już z tego starszego pokolenia, które woli prawdziwe efekty, ale zdaje sobie sprawę z tego, że obecnie dzieciaki inaczej podchodzą do CGI i jest ono dla nich bardzo naturalne.

Ale to nie koniec spekulacji. O ile, gdy pojawiły się plotki o Rianie Johnsonie mówiono od razu, że może on wyreżyserować także IX Epizod, część serwisów szybko zdementowała tę wiadomość, twierdząc, że napisze on tylko treatment. Chodzi głównie o czas pracy nad kolejnymi filmami, by twórcy mieli go wystarczająco, a jednocześnie by premiery odbywały się co dwa lata, więc ciągle chodzą różne plotki na temat tego, kto będzie reżyserował IX film. I tu pojawiają się zdjęcia z pewnej imprezki na której był J.J. Abrams, Daisy Ridley, John Boyega oraz Edgar Wright, reżyser, który ma w swym dorobku filmy takie jak „Wysyp żywych trupów” czy „Scott Pilgrim kontra świat”. Egdara widać na dwóch zdjęciach z tej imprezy. Na pierwszym z Daisy, Abramsem i Boyegą, Edgar znajduje się w tle, zdjęcie to na profilu Johna miało podpis „Ekipa”. Na drugim widać dłonie Abramsa i Wrighta i opis „Star Wars spoiler. Bierzemy ślub”. Być może to kolejne żarty jak ze Snyderem, ale kto wie.



Swoją drogą warto dodać, że Daisy Ridley myśli poważnie o karierze filmowej i załatwiła sobie agenta w Stanach. Niby nic istotnego, ale na stronie agencji jest napisane, że Daisy wystąpi w nowej trylogii „Gwiezdnych Wojen”, więc niejako jest to potwierdzenie, że zagra w Epizodzie VIII i IX (pisaliśmy już o tym). W podobny sposób swój udział potwierdził też Andy Serkis. Prawdopodobnie większość z zatrudnionych aktorów ma w kontrakcie zapewnione powroty w kolejnych filmach, więc nie jest to nic nadzwyczajnego.
KOMENTARZE (5)

Fragment scenariusza pierwszego spin-offa

2014-08-12 17:08:18

Gary Whitta, scenarzysta pierwszego spin-offa był niedawno na „Strażnikach Galaktyki”, po czym postanowił podziękować na twitterze reżyserowi i scenarzyście tego filmu, Jamesowi Gunnowi za „uczynienie jego pracy [Whitty] jeszcze trudniejszym”. Ale Whitta już zaczyna czasem podkręcać atmosferę wokół filmu nad którym pracuje. Na Facebooku wrzucił ostatnio zdjęcie pierwszej strony scenariusza swojego spin-offa. Uwaga spoilerów nie będzie.



Przynajmniej mamy zapewnienie, że spin-off zacznie się jak filmy i na razie, pomijając datę premiery (16 grudnia 2016), reżysera (Gareth Edwards) i producentki (Kathleen Kennedy) nie wiemy nic więcej.

Za to pojawiają się kolejne plotki w sprawie kolejnych spin-offów. Według IMDB w filmie Josha Tranka miałby wystąpić Frank Oz, który jak wiemy był chętny do powrotu jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem sprzedaży Lucasfilmu. Oczywiście nie ma żadnych innych źródeł i może to być zwykły trolling. Natomiast skoro już przy trollingu jesteśmy, to Zack Snyder nadal wrzuca do sieci zdjęcia w stylu Batman i R2-D2. Odpowiada na nie Bad Robot wrzucając podobne crossovery między innymi z Johnem Boyegą jako Boyegamanem a ostatnio z C-3PO w roli superbohatera. Czy coś z tego wyniknie, zobaczymy.

Swoją drogą coś jest na rzeczy jeśli chodzi o kolejne filmy, bo w Londynie odbywa się jakieś spotkanie na szczycie. Wiadomo, że obecni są J.J. Abrams, Kathleen Kennedy, a także Gary Whitta. Podobno ma też dotrzeć Gareth Edwards, no i dodatkowo w Londynie od kilku dni jest Rian Johnson. Czy coś ogłoszą, nie wiadomo, ale na pewno pojawią się potem jakieś kolejne plotki.
KOMENTARZE (9)

Ekipa drugiego spin-offa: Joshua Benjamin Trank

2014-08-06 17:46:58

Będzie pierwszym ważnym członkiem oryginalnej ekipy, który urodził się już po premierze oryginalnej trylogii, a było to 19 lutego 1984 w Los Angeles.

Swoją pracę w biznesie filmowym zaczął od serialu „The Kill Point”, w którym zmontował, napisał i wyreżyserował kilka odcinków. Potem próbował swoich sił w kinie niezależnym. Był montażystą w filmie „Big Fan” Roberta D. Siegela z 2009 z Pattonem Oswaltem w roli głównej. Jako ciekawostkę warto dodać, że Trank pojawił się także w tym filmie jako aktor epizodyczny. Był też producentem tego filmu oraz drugim reżyserem. Jest to komedia o wielkim fanie nowojorskich Gigantów, który w wyniku niespodziewanych okoliczności zostaje pobity przez swojego ulubionego zawodnika. No i to nie może ujść na sucho.

Trank jako montażysta zajmował się też kilkoma krótkimi metrażami. Natomiast powoli zaczął pracę nad filmem, który otworzył mu drogę do kariery i właściwie jest jedynym (póki co) jego samodzielnym dziełem. Mowa tu oczywiście o filmie „Kronika” (Chronicle) z lutego 2012. Film ten napisany przez Joshuę na spółkę z Maxem Landisem (syn Johna Landisa, twórcy „The Blues Brothers”, jednego z przyjaciół Lucasa i Spielberga ze studiów) to dość nieszablonowa próba zmierzenia się z historią o superbohaterach. Trzech nastolatków nagle zyskuje moce telekinezy i się zaczyna. Film miał dość niewielki budżet, bo zaledwie 12 milionów USD, ale w samych tylko Stanach zarobił ponad 60 milionów USD (i drugie tyle poza granicami USA). Trafił też w pierwszym tygodniu na szczyt listy najchętniej oglądanych filmów. Ta dość dobra przebitka oraz młody wiek reżysera i niespodziewany sukces otworzyły mu drogę do dalszej kariery. Steven Spielberg był o rok starszy, gdy jego „Szczęki” stały się hitem numer jeden, więc to dość dobrze wróżyło Trankowi.

„Kronikę” dystrybuował Fox, ale po jej sukcesie inne wytwórnie zaczęły interesować się młodym reżyserem. Sony próbowało mu oferować fotel reżyserski w „Venom” spin-offie „Spider-mana” oraz adaptacji gry „Shadows of the Colossus”, Warner Bros. zaś w „Red Star” (kolejna adaptacja komiksowej historii). Josh jednak wybrał projekt Foxa czyli „The Fantastic Four”, co ogłoszono w połowie roku 2012. Premiera jest zapowiedziana na czerwiec 2015. Josh odpowiadał za podstawę scenariusza, który ostatecznie napisał Simon Kinberg. Swoją drogą zarówno w tym filmie jak i w „Kronice” wystąpił Michael B. Jordan o którym swego czasu było głośno w plotkach przy obsadzie, więc jego nazwisko może się jeszcze pojawić.

Wszystko wskazuje na to, że w kontrakcie na reboot „Fantastycznej czwórki” jest klauzula zapewniająca ewentualny powrót Tranka w planowanym sequelu tego filmu. Na razie mówi się o 2017, ale zapewne do premiery pierwszej „Fantastycznej czwórki” decyzje nie zostaną podjęte.

Niedawno ogłoszono, że będzie reżyserem drugiego spin-offa, niestety na ten temat nie wiemy nic więcej.

W październiku 2013 Josh ożenił się z Krystin Ver Linden.

Na razie z ekipy drugiego spin-offa prezentowaliśmy już (z osób potwierdzonych w jego produkcję):
Kathleen Kennedy (producentka)

KOMENTARZE (1)

Simon Kinberg krótko o spin-offie

2014-08-02 14:20:02

Wygląda na to, że Simon Kinberg faktycznie będzie współpracował z Joshem Trankiem przy produkcji drugiego spin-offa. Wcześniej obaj współpracowali przy nowej wersji „Fantastycznej czwórki”, która właśnie powstaje (premiera 19 czerwca 2015). Trank jest tam reżyserem, a Kinberg producentem i scenarzystą. SlashFilm niedawno przeprowadziło krótki wywiad z Simonem na temat „Gwiezdnych Wojen”, w szczególności spin-offów. Nie ma tu żadnych wielkich deklaracji, ale znajdzie się kilka ciekawostek.

P: Josh Trank został niedawno ogłoszony reżyserem spi-offa. Pracujesz z nim przy „Fantastycznej czwórce”. Miałeś swój udział w tym, że go wybrano?
Simon Kinberg: Tak, miałem. Mówiłem ludziom w Lucasfilmie o dużych umiejętnościach Josha. Byli nim zainteresowani, bo on zupełnie jak Rian [Johnson], czy Gareth [Edwards], jest z kolejnego pokolenia filmowców. Jest twórcą trochę niszowym, który tworzy wielkie filmy bez wielkiego budżetu. Co jak myślę, nie chodzi o te filmy... one mają duży budżet, ale o pewną tradycję, która George [Lucas] zapoczątkował jako ktoś, wpierw nakręcił „Amerykańskie Graffiti” a potem wielki film science fiction. I to jest coś, pewne podejście, które Lucasfilm lubi w tych młodych filmowcach. Ale tak, oczywiście byłem zaangażowany w cały ten proces.
P: Więc będziecie znów razem pracować?
Simon Kinberg: Ja i Josh?
P: Tak.
Simon Kinberg: [Uśmiech]. Myślę, że tak, w jeden sposób lub inny, ale będziemy pracować razem.

Niestety Kinberg zapytany o to, o czym mają być te filmy powiedział, że na razie nie może o tym mówić.

Dla przypomnienia. W lutym 2013 oficjalnie zapowiedziano dwa spin-offy, które mieli nadzorować Lawrence Kasdan i właśnie Simon Kinberg. Prace nad nimi miały się zacząć jeszcze w 2012. Gdy ogłoszono Josha Tranka reżyserem, nie wspomniano nic o scenarzyście, więc może faktycznie będzie on kręcił film na podstawie scenariusza Kinberga. Swoją drogą warto zauważyć, że Simon potwierdza także zaangażowanie Riana Johnsona przez Lucasfilm. Według plotek Johnson ma wyreżyserować VIII Epizod.

Nie wiemy, kto miałby się zająć trzecim spin-offem, ale przy okazji Comic-Conu Zack Snyder wrzucił do sieci zdjęcie Henry’ego Cavilla (Superman), w przebraniu Jedi i umieścił hasztag #SuperJedi. Wywołało to pewną falę spekulacji, zwłaszcza, że w styczniu 2013 pojawiła się plotka iż Snyder wyreżyseruje spin-off „Gwiezdnych Wojen”. Część fanów komiksów uważa, że reżyser w ten sposób chciał podpowiedzieć widzom, iż jednym z przeciwników Supermana w nowym filmie będzie postać o imieniu Darkseid, co w pewien sposób kojarzy się ludziom ze Star Wars. Jeszcze inni twierdzą, że był to zwykły trolling.



Spin-off Josha Tranka nie ma na razie wyznaczonej daty premiery. Spekulowano, że będzie to rok 2018.
KOMENTARZE (2)

Tarcia o datę premiery wciąż trwają

2014-07-15 17:41:23

Coś ciągle jest nie tak, z kręceniem Epizodu VII i wcale nie chodzi o wypadki na planie. Prawie rok temu pojawiły się plotki, że Abrams zrezygnuje z reżyserii filmu. Skończyło się na tym, że to Michael Arndt odszedł. Pewnie szybko się nie dowiemy, jak dokładnie wyglądają tam tarcia, ale wiemy, że są i różne serwisy filmowe analizują obecne wydarzenia. Synteza tych analiz poniżej.

Wygląda na to, że spór o datę premiery wciąż trwa. Niektóre z analiz sugerują, że cała ogłoszona niedawno dwutygodniowa przerwa w zdjęciach ma dokładnie na celu opóźnienie produkcji. J. J. Abrams chce dostać więcej czasu i chce majowej premiery, wypadek Harrisona Forda jest tu używany jako kolejny powód, by wymusić opóźnienia, ale nie jest prawdziwą przyczyną. W dramacie tym mamy trzy osoby, z których każda ma inny cel.

Najważniejszym aktorem jest Bob Iger z Disneya, osoba decydująca, któremu najbardziej zależy na premierze w 2015. Liczył na maj 2015, ale ustąpił trochę i wyznaczył termin grudniowy. Iger ma zobowiązania wobec akcjonariuszy, ale jednocześnie wie, że film „Star Wars” zarobi krocie niezależnie jaki będzie. Dodatkowo ponieważ w 2016 kończy się mu kontrakt, zależy mu by jeszcze jako szef Disneya mógł zobaczyć swoje dziedzictwo, czyli Lucasfilm produkujący filmy w nowej strukturze, no i chce zamknąć ostatnie lata rekordowo. Ambicjonalnie zależy mu na wyniku w możliwie krótkim terminie.

Z drugiej strony mamy Kathleen Kennedy, która jest między młotem a kowadłem. Zależy jej, by filmowcy, których ściągnie dostali wolną rękę i czuli się z tym komfortowo, by nie czuli oddechu studia. Disney chce modelu Marvela, ale Kathleen zdaje sobie sprawę, że tam każdy reżyser i twórca musi się dostosować do reguł. Kennedy woli zupełnie inne podejście, stąd wspiera dążenia Abramsa. Zależało jej na nim od samego początku i chce dostać dobry film. Również zdaje sobie sprawę z tego, że zarówno nowe epizody, jak i spin-offy zarobią krocie, ale rozumie też siłę nostalgii, którą chce wykorzystać. Odrobiła lekcję prequeli, które w powszechnym mniemaniu są uznawane w mainstreamie za złe, ale Kathleen doskonale wie, że przede wszystkim przegrały z wygórowanymi oczekiwaniami. Wie więc, że łatwo może stracić kredyt zaufania od widzów, który dostanie. Wie też, że fani klasycznej trylogii i fani prequeli mają inne oczekiwania. Zależy jej na tym, by marka działała dłużej niż 6 lat (6 kolejnych filmów), więc zwłaszcza pierwszy z nich musi spełnić jak najwięcej oczekiwań. W tym momencie takie rzeczy jak komputerowy Harrison Ford w ogóle są nie na miejscu, woli więc dać Abramsowi czas, bo wie, że to zaowocuje.

Trzecim graczem oczywiście jest J.J. Abrams, który początkowo nie chciał zmierzyć się z projektem, lecz obecnie nie tylko mu się tylko podoba, ale jest w swoim świecie. Tyle, że Abrams nie lubi mieć nad sobą bata, woli pracować po swojemu i w swoim czasie, by miał czas dopracować wszystkie szczegóły. Lubi też decydować, zresztą jak każdy z trójki głównych bohaterów dramatu. Już wcześniej sugerował, że premiera w 2015 daje mu za mało czasu i że on potrzebuje go więcej. Na razie J.J. dostaje wolną rękę, dlatego też podziękowano Michaelowi Arndtowi.

Tu pojawiają się kolejne fakty, w tym wieści o tym, że Rian Johnson ma przejąć pałeczkę po Abramsie. Z jednej strony miał to być bat. Na razie wiemy, że Abrams miał podpisany kontrakt na reżyserię siódmego epizodu z ewentualnymi możliwościami kontynuacji, także jako producent. Były sugestie, że Abrams miał przejąć nadzór nad marką Star Wars, więc był naturalnym kandydatem do fotela reżyserskiego kolejnych epizodów. Jeśli pojawia się nowy kandydat, a Abramsowi się projekt spodobał, Johnson pełni rolę straszaka. Tyle, że ten straszak dał Abramsowi do zrozumienia jeszcze jedną rzecz, że nie dostanie tyle czasu, ile by chciał na kolejny epizod, więc tym bardziej woli siódmą część uczynić taką, jaką sobie wymarzył. To oznacza, że potrzebuje więcej czasu na siódmy (i być może swój ostatni) epizod, a to z kolei prowadzi wprost do przesunięcia. I wygląda na to, że J.J. jest gotowy zapłacić za to taką cenę. Tyle, że tu nie chodzi tylko o reżyserię. O ile samo ogłoszenie Riana Johnsona jest bez znaczenia, o tyle tam jest także mowa, że Johnson przyjdzie ze swoim producentem, Ramem Bergmanem. Czyli Bryan Burk i J.J. Abrams oraz Bad Robot mogą całkowicie pożegnać się z przyszłymi filmami Star Wars, choć wcześniej mieli obiecaną pracę przy nich. Abrams mógłby zrezygnować z reżyserii, jeśli nadal będzie miał nadzór nad filmami (tak jak ma to miejsce w przypadku „Mission: Impossible” czy obecnie „Star Treka”), ale taki scenariusz niekoniecznie pasuje Disneyowi, w szczególności Igerowi, więc obecnie wydaje się coraz mniej realny. Pewnie dlatego też Lucasfilm i Disney wciąż nie komentują doniesień na temat Epizodu VIII. Gra trwa.

Ponieważ obecnie studia zaczynają już ustalać premiery na 2016, Lucasfilm i Disney doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ewentualne ustalenie przesunięcia to kwestia najbliższych tygodni czy miesięcy. Taka wiadomość może być też połączona z informacją o kolejnym epizodzie i jego reżyserze.

Można się tylko zastanawiać nad jednym, czemu nowe epizody nie miałby się ukazywać co trzy lata, jak klasyczne, a luki uzupełnić innymi filmami. Widać jednak, że producenci nie mają aż takiego zaufania do spin-offów, choć zatrudnienie aż dwóch reżyserów – Garetha Edwardsa i Josha Tranka może sugerować, że Disney / Lucasfilm jednak rozważa i taki scenariusz. Na razie jednak nie ma żadnych przesłanek, że tak się stanie.

Tyle jeśli chodzi o spekulacje, a teraz przechodzimy do plotek. Las Dean i Puzzleworld chyba można już uznać za lokację z nowych „Gwiezdnych Wojen”, choć oczywiście wciąż nie jest to potwierdzone. Widziano tam między innymi samochody z logiem „AVCO”, czyli kryptonimem siódmego epizodu. Można też zobaczyć kilka zdjęć z tamtej lokacji. Niedawno pojawiła się też informacja, że szukają tam do ról statystów niskie osoby. Od razu pojawiły się spekulacje o Ewokach (lub Jawach), ale je zdementowano. W końcu przecież w galaktyce może być więcej niskich ras. Plotki sugerują także, że zdjęcia tu potrwają 4 dni, oraz że będzie wykorzystany okręt kosmiczny, ale z pewnością nie „Sokół Millennium”. Mamy trzy zdjęcia. Pierwsze przedstawia wspomniany samochód z logiem „AVCO”, drugie człowieka z planu w lesie Dean, trzecie zaś sam Puzzleworld. Więcej zdjęć z Puzzleworld można obejrzeć na serwisie StarWars7News, są robione niedawno, po tym jak ekipa już zaczęła tam pracować.







Andy Serkis promuje „Ewolucję Planety Małp” w mediach, a co za tym idzie czasem odpowiada o pytania dotyczące AVCO. Zazwyczaj jednak udzielać odpowiedzi nie chce, tłumacząc się tym, że Abrams mu zabronił. Jednak stwierdził dwie rzeczy. Po pierwsze jego występ w „Genezie Planety Małp” był tym, który zwrócił uwagę Abramsa, bez czego nie byłoby ani występu Serkisa ani postaci, w którą się wciela. Ale Andy wspomina też, że jego angaż jest związany nie z filmem a z filmami. Więc duża szansa, że wystąpi także w kolejnych epizodach.

Na koniec jeszcze jedno. W oficjalnym databanku Luke, Leia, Han Solo, C-3PO, Chewbacca i R2-D2 są już podpięci też pod siódmy epizod.
KOMENTARZE (20)

Niestety Pattinson nie zagra Hana Solo

2014-06-21 11:43:05

Robert Pattinson, znany wszystkim głównie z sagi „Zmierzch” zdementował pogłoski jakoby miałby zostać nowym Hanem Solo lub Indianą Jonesem. Pewnie i tak temat będzie wracał do momentu, aż zostanie do tych ról wybrany inny aktor, ale część antyfanów Pattinsona z pewnością się ucieszy.

Druga sprawa dotyczy spin-offu, który ma wyreżyserować Josh Trank. Otóż pojawiły się pierwsze plotki, że będzie to film ze stajni Disneya, który wróci do tradycji premier majowych. Podobno planowany jest na maj 2018, jednakże tu warto poczekać na oficjalne potwierdzenie daty. Swoją drogą po wczorajszych rewelacjach o Epizodzie VIII też pojawiła się sugestia o majowej premierze.

W Lucasfilmie oglądają „Grę o tron”, podobno 9 odcinek czwartego sezonu pt. „The Watchers on the Wall” spodobał im się tak bardzo, że zaproszono na ranczo reżysera Neila Marshalla. Od razu nasuwa się tylko jedna spekulacja, wiadomo, że będą szukać kogoś do reżyserii trzeciego spin-offa, więc czemu nie Marshall. W swoim czasie pewnie wszystko się wyjaśni.
KOMENTARZE (27)

Josh Trank reżyserem kolejnego filmu Star Wars

2014-06-04 18:12:38 StarWars.Com


Parę minut temu oficjalna StarWars.com zaskoczyła wszystkich ogłoszeniem, że Lucasfilm podpisał umowę z kolejnym reżyserem, na przygotowanie następnego filmu Star Wars, nie powiązanego bezpośrednio z nową trylogią J.J. Abramsa. Josh Trank, znany z filmu "Kronika", oraz powstającego właśnie filmu "Fantastyczna Czwórka", wyreżyseruje kolejny film Star Wars.

"Jesteśmy podekscytowani, że możemy przywitać Josha w naszej rodzinie" - mówi szefowa Lucasfilm Kathleen Kennedy. "Jest nadzwyczaj utalentowany, ma wspaniałą wyobraźnię i zmysł innowacyjności. To sprawia, że pasuje doskonale do Gwiezdnych Wojen, do kolejnych powstających filmów, wykraczających poza postacie i fabuły epizodów I do IX."

Trank w złączonym oświadczeniu dodaje: "Magia świata Gwiezdnych Wojen zdefiniowała moje dzieciństwo. Okazja poszerzenia tego świata dla przyszłych pokoleń jest nieprawdopodobnym spełnieniem marzeń.

To jeszcze niepotwierdzone dane, a tylko spekulacje, ale zgodnie z przewidywanym planem, i biorąc pod uwagę, że teraz przygotowuje się do nakręcenia "Fantastycznej Czówrki", Josh Trank najprawdopodobniej wyreżyseruje Gwiezdne Wojny na rok 2018, czyli rok po premierze Epizodu 8. Oficjalny komunikat nie wspomina o żadnym scenarzyście, być może będzie to film napisany przez Lawrence'a Kasdana, albo Simona Kinberga. Czas pokaże, na chwilę obecną wiemy na pewno, że jednocześnie przygotowywane są aż trzy nowe filmy Star Wars.

Temat na forum
KOMENTARZE (24)

Giełda nazwisk

2012-11-16 18:46:39

Reżyserska ruletka trzeciej trylogii trwa. Na giełdzie nazwisk pojawiają się kolejne osoby, a inne znikają. Plotek jest dość dużo, a ostatnio wypowiedział się o tej sprawie Frank Marshall, producent „Indiany Jonesa”, przyjaciel Lucasa i życiowy partner Kathleen Kennedy. Przyznał, że lista potencjalnych reżyserów jest mocno zawężona i jego zdaniem, niebawem powinniśmy poznać zwycięzcę. Zapytany, czy może zdradzić kto jest brany pod uwagę, zażartował:

- Wiem, ale nie mogę tego ujawnić, bo jutro będę martwy. Jestem tym naprawdę podekscytowany. Nie dorastałem na tym, ale od początku serii jestem jej wielkim fanem(...) Nie mogę się doczekać by zobaczyć co będzie dalej.

My na razie możemy tylko spekulować, jak wygląda ta lista. W grze o fotel reżysera wygrywasz albo giniesz. Pewnie dlatego niektórzy już się dystansują. W sieci krąży kilka list z wieloma nazwiskami, Lucasfilm na razie siedzi cicho. Obecnie nasza zebrana lista prawdopodobnie kształtuje się następująco:

Poza grą, sami się wycofali:

Sam Mendes (reżyser „American Beauty”, „Droga do zatracenia” a ostatnio „Skyfall” z Bondowego cyklu) stwierdził tylko, że nie jest na tej liście i nie chce na niej się znaleźć.

Gareth Evans (reżyser „Raid” czy „Footsteps”) przyznał, że woli być fanem oglądającym film niż jego twórcą. Prawdopodobnie nie był brany poważnie pod uwagę.

Znack Snyder („Sucker Punch”, „300”) także zrezygnował, przyznając, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale boi się, że nowa trylogia to równia pochyła.

Quentin Tarantino („Pulp Fiction”, „Bękarty wojny”) stwierdził, że w ogóle go to nie interesuje, zwłaszcza jak producentem ma być Disney.

Steven Spielberg („Czas wojny”, seria „Indiana Jones”, „Lista Schindlera”) wypowiadał się dość mocno o nowych epizodach, twierdząc, zarówno, że „Gwiezdne Wojny” to nie jego gatunek, że już miał swój wkład, a na dodatek niedawno też dodał, że skończył z blockbusterami, choć nad kolejnym znów pracuje. Spielberg był jednym z pięciu reżyserów, którzy jakoby dostali treatment scenariusza do przeczytania. Najbliższy projekt to „Robocalypse” (2014), więc chyba można go skreślić. Choć może wróci do kolejnych filmów.

J. J. Abrams („Star Trek”, „Lost – Zagubieni”), drugi z listy reżyserów, którzy jakoby mieli dostać treatment. Obecnie kończy prace nad „Star Trek into Darkness” (premiera prawdopodobnie w maju 2013) i ma wolne zasoby. Abrams jest bardzo podekscytowany projektem, ale wydaje się nie być nim zainteresowany, rozumiejąc presję i oczekiwania fanów.
- „Gwiezdne Wojny” to jeden z moich ulubionych filmów. Czuję, że ta szansa dla kogokolwiek, kto wyreżyseruje ten film, jest obarczona wielkim ciężarem, że to taki kultowy film i seria. Nie byłem wielkim fanem „Star Treka” kiedy dorastałem, więc dla mnie praca nad nim nie była obciążona takim prawie zgubnym poczuciem świętokradztwa. Tak więc bardziej niż ktokolwiek czekam na kolejne „Gwiezdne Wojny” ale zobaczę je tylko jako widz!

Jon Favreau („Iron Man”), kolejny fan „Gwiezdnych Wojen”, według niektórych informacji wciąż jeszcze w grze. W „Wojnach klonów” podkładał głos Pre Visli, więc już pewne bariery złamał. Obecnie również nie ma jasno określonego projektu, czyli jest potencjalnie wolny.
- Myślę, że J.J. i ja jesteśmy z pokolenia ludzi, którzy uformowali całą swoją artystyczną osobowość bazując na tym czego doświadczyli jako dzieci oglądając te filmy. Miałem okazję pracować z Georgem i w jego otoczeniu(...) więc jestem szczęśliwy, że doświadczyłem tej kultury, jaką Lucas stworzył, zarówno osobiście, dorastając, jak i zawodowo(...). Jestem bardzo ciekawy jako fan co się z tym stanie. Jest wiele znaków zapytania co do tego jak to zrobią i z kim i o czym będzie historia.

Zajęci innymi projektami, które zawsze można odpuścić:

Matthew Vaughn („Kick-Ass”, „Gwiezdny pył” i „X-men: Pierwsza klasa”). Początkowo było o nim głośno, sprawa jednak ucichła. Trzeci z listy reżyserów, którzy podobno dostali do swoich rąk treatment. Na razie poza grą.

Prawdopodobnie skreśleni

Genndy Tartakovsky („Samuraj Jack”, „Wojny klonów”). Sam chciał być kimś kto nadzorowałby rozwój marki „Gwiezdnych Wojen”. Jednak jego drogi i Lucasfilmu chyba się już na dobre rozeszły.

Mike Newell („Harry Potter i czara ognia”, „Książę Persji: Piaski czasu”), przyznał, że gdyby mógł, to by zrobił siódmy epizod, ale na razie wie, że go nie dostanie.

W grze:

Joe Johnston („Jumanji”, „Park Jurajski III”, „Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie”, pracował też przy klasycznej trylogii także jako pomocnik Ralpha McQuarriego). Przyznał że, bez George’a Lucasa i „Gwiezdnych Wojen” pewnie nie robiłby filmów. A co do reżyserii wiele według niego zależy od tego, co to będzie. Potencjalnie jest chętny, treatmentu nie dostał, obecnie kończy zdjęcia do filmu „Not Safe for Work”. Na plus w jego przypadku przemawia informacja, że Kathleen Kennedy podobno poszukuje kogoś z kim już współpracowała.

Colin Trevorrow („Na własne ryzyko”), czwarty z listy reżyserów, którzy podobno czytali treatment. O samym reżyserze już pisaliśmy tutaj. Po pierwsze jest wolny zawodowo, po drugie chce, trzecia sprawa to fakt, że jest spoza Hollywood, jest niezależnym filmowcem (z jednym filmem na koncie), ale są i minusy, przede wszystkim nie pracował przy tak dużych produkcjach. Trevorrow udzielił niedawno nawet jednego wywiadu, w którym kilka razy powtarzał, że nie może dużo mówić o zaangażowaniu w „Gwiezdne Wojny”, nie może komentować tego, co się dzieje i w co jest zamieszany. Zatem chcąc nie chcąc potwierdził tezę, że jest w trakcie rozmów. Trevorrow dodał także, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, że te filmy to najważniejsze wydarzenie jego dzieciństwa, że rozumie mitologiczne aspekty i wie jak saga działa na miliony ludzi. Jak najbardziej rozumie wagę tego przedsięwzięcia, ale i ryzyko jakie poniesie reżyser próbując mierzyć się z legendą. Dlatego wielu z nich rezygnuje, przynajmniej zdaniem Colina. On sam jest gotów podjąć się tego wyzwania i co najważniejsze chce. Zdaje sobie sprawę z tego, że nowa trylogia to dopiero wierzchołek góry lodowej, potem będzie więcej filmów, zapewne będą powstawać do końca naszego życia. Zresztą nawet debiutancki film Trevorrowa zawiera co najmniej dwa nawiązania do „Gwiezdnych Wojen”, a sam reżyser pochodzi z pokolenia które wychowało się na sadze, choć pierwszy film jaki zobaczył w kinie to „Imperium kontratakuje”.

Brad Bird („Iniemamocni”). Piąty i ostatni reżyser, który rzekomo dostał treatment. Ma projekt Disneya – „1952” w toku, ale nie dystansuje się od sagi. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie bardzo chętnego. Tylko, czy Disney go puści?

Niepewni i inne spekulacje:

Brenda Chapman („Książę Egiptu”, „Merida waleczna”), niedawno dołączyła do Lucasfilmu, miała wesprzeć dział animacji. Może mogłaby być pierwszą kobietą reżyserem sagi.

Dave Filoni („Wojny klonów”). Ma ten plus, że jest już reżyserem kinowych „Gwiezdnych Wojen” i mocno siedzi w temacie. Poza tym podobnie jak Chapman już pracuje w Lucasfilm więc łatwiej go przesunąć.

Anthony Hemingway („Red Tails”), kolejny „wychowanek” Lucasa. Wie jak się pracuje w Lucasfilm, a Flanelowiec był z niego zadowolony. Ponadto Hemingway obecnie reżyseruje tylko odcinki kilku seriali, więc właściwie jest wolny.

Samozwańcy i ulubieńcy fajów/mediów:

Guillermo Del Toro („Labirynt fauna”, „Hellboy”, kończy prace nad „Pacific Rim” przewidzianym na 2013) stwierdził tylko, że nikt się z nim nie kontaktował, ani on nie kontaktował się z nikim. Natomiast gdyby się ktoś go zapytał, to pewnie by pomyślał, szybko, bo to pytanie w stylu czy chce się umówić z supermodelką.

Duncan Jones („Moon”, „Kod nieśmiertelności”), którego nazwisko również gdzieś się przewinęło, prawdopodobnie na zasadzie sugestii. Brakuje informacji o chęci lub niechęci, wiadomo tylko, że lubi SF i obecnie jest zaangażowany w biografię Iana Fleminga.

Joe Kosinski („TRON: Dziedzictwo”), obecnie kończy film „Oblivion”, którego scenarzystą jest Michael Arndt (scenarzysta trzeciej trylogii). Ma też dobre relacje w Disneyu, a w 2013 będzie miał wolne zasoby.

Justin Lin („Szybcy i wściekli 5”), obecnie planuje piątego Terminatora i kolejną odsłonę „Szybkich i wściekłych”, jest zainteresowany stołkiem reżyserskim, ale na razie nikt mu nic nie proponował.

Andrew Stanton („John Carter”), ma wielu fanów po „Johnie Carterze”, którzy nawet nazywają ten film najlepszym z prequeli. No i była to produkcja Disneya, tyle, że okazała się spektakularną klapą finansową. Ma też angaż na „Gdzie jest Nemo 2”. Nazwisko może wypłynie przy kolejnych filmach.

Joss Whedon („Avengers”), kolejne marzenie wielu fanów i publicystów, z tym, że jest zaangażowany w prace nad „Avengers 2”, małe szanse by porzucił ten projekt (tworzony dla Disneya / Marvela). Może znów wypłynąć przy kolejnych filmach.

Christopher Nolan („Incepcja”, nowy „Batman”), właściwie należy go wymienić tylko dlatego, że jego nazwisko wykrzykuje część fanów. Szanse by zaangażował się w kolejną franczyzę są raczej małe.

David Yates („Harry Potter i Insygnia Śmierci”), jego projekty są we wczesnej fazie, w tym nowa wersja Tarzana, łatwo byłoby je porzucić wstrzymać. Znów raczej propozycja, niż konkretne informacje.

Josh Trank („Kronika”), kolejny z listy może i mógłby, gdyby z nim rozmawiano. Na razie wygląda na wolnego, niby miał się zająć rebootem „Fantastycznej czwórki”, ale nic z tego na razie jeszcze nie wynika.

Wes Anderson („Podwodne życie ze Stevem Zissou”, „Pociąg do Darjeeling”), właściwie na liście znalazł się z podobnych przyczyn co Colin Trevorrow. Reżyser raczej nie jest kojarzony z mainstreamem, ma tylko jeden film w przygotowaniu, prawdopodobnie plotka.

Mark Anderws („Merida Waleczna” (współ z Brendą Chapman)), sam rozpowiadał, że chętnie by wyreżyserował całą trylogię. Chce też dalej pracować nad filmami Pixara. Prawdopodobnie szuka pracy, jednak pracował też przy „Wojnach klonów” Tartakovsky’ego, więc może być skreślony.

Edgar Wright („Wysyp żywych trupów”, „Scott Pilgrim kontra świat”), kolejny ulubieniec fanów, z tym, że zajęty obecnie „Ant-Manem” (dla Disney-Marvel). Ewentualnie jego miejsce mógłby zająć Joe Cornish, współpracownik Wrighta, choć ma niewielkie doświadczenie przy reżyserowaniu.

Louis Leterrier („Starcie tytanów”, „Niesamowity Hulk”), nie udało mu się dostać fotela reżyserskiego „Avengersów”, ale prawdopodobnie też nie ma większych szans przy nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Znów raczej kolejna spekulacja, ew. marzenie, a nie konkretne informacje.

Tim Burton („Batman”, „Sok z żuka”), wybitny reżyser z bardzo charakterystycznym stylem, w dodatku obecnie obeznany z Disneyem, acz z różnym skutkiem. „Alicja” okazała się sukcesem, „Mroczne Cienie” i „Frankenweenie” łatwiej nazwać klapami. No i pewnie wymagałoby to zatrudnienia Heleny Bonham Carter, Christophera Lee i koniecznie Johnny’ego Deppa (ten ostatnio zainkasował 60 milionów GBP za kolejnych „Piratów z Karaibów”), co mocno by zwiększyło koszty.

Ron Howard („Piękny umysł”, „Apollo 13”, „Kod da Vinci”), ma dość długą relację z Lucasem, był też reżyserem „Willow”, wie jak pracować w LFL. Na razie projekt „Mrocznej wieży” jest zawieszony, więc Howard jest wolny, acz chyba nikt z nim nie rozmawiał.

Robert Zemeckis („Powrót do przyszłości”, „Beowulf”) kolejny ulubieniec wielu, który ostatnio wszedł mocno w animację. Prawdopodobnie powinien pojawić się na liście tych, którzy zrezygnowali. Zapytany o „Gwiezdne Wojny” stwierdził, że jest trochę zmęczony robieniem filmów za 100 milionów USD i że obecnie co do sagi panuje straszna histeria.

Patty Jenkins („Monster”), miała robić „Thora 2”, ale coś nie wyszło. Sprawia wrażenie wolnej i być może szuka stałego dochodu, albo to kolejna głupkowata spekulacja.

F. Gary Gray („Włoska robota”, „Negocjator”), zdecydowanie umie odnaleźć się w filmach akcji. W dodatku był na krótkiej liście reżyserów drugiego „Kapitana Ameryki” Marvela-Disneya. Przepadł, ale może się wybije. Znów spekulacja.

M. Night Shyamalan („Szósty zmysł”), kiedyś miał być nowym Spielbergiem, teraz mógłby być nowym Lucasem, choć niestety sprawia wrażenie, że najlepsze filmy ma już za sobą. Raczej nie brany pod uwagę.

Gore Verbinski („Piraci z Karaibów” trzy pierwsze części), kończy „The Lone Rangera” i powinien być wolny w 2013. Współpracował z Lucasfilmem przy „Rango”, obeznany z Disneyem, obecnie jest obok J.J. Abramsa jednym z najbardziej rozpoznawalnych młodych reżyserów kina nowej przygody. Pewnie wciągnąłby też Johnny’ego Deppa do filmu. Prawdopodobnie jednak nie jest brany pod uwagę.

Neil Blomkamp („Dystrykt 9”). Na liście nie ma Petera Jacksona, którego wielu fanów także chciałby widzieć za sterami nowej trylogii. Jackson jest jednak zajęty „Hobbitami”, więc jego nazwisko nie pojawiło się w ogóle na giełdzie. Niejako w zastępstwie pojawia się właśnie Neil Blomkamp, który podobno nawet miał się znaleźć na jednej z krótkich list. Wiadomo tylko, że w 2013 będzie wolny.

Alfonso Cuarón („Ludzkie dzieci”), kolejny przedstawiciel marki Harry’ego Pottera, który w „Więźniu Azkabanu” dodał trochę mroku i dorosłości młodym czarodziejom. Obecnie ma dwa projekty, więc raczej odpadnie. Znów jednak prawdopodobnie był to strzał na ślepo.

Darren Arnofsky („Czarny łabędź”, „Requiem dla snu”), strzał trochę w stylu Wesa Andersona, obecnie zaangażowany w produkcję filmu „Noah” (2014), więc raczej nie ma szans zobaczyć go za sterami.

Kathryn Bigelow („The Hurt Locker. W pułapce wojny”), prawdopodobnie kolejne pudło, z tym, że akurat ona ma wolne przeroby.

Na giełdzie pojawiły się też nazwiska Jamesa Camerona, który jest jednak zajęty „Avatarami” i nie zostawi tych projektów oraz Ridleya Scotta, który planuje kolejnego „Prometeusza” i „Łowcę androidów”. Obu nie ma co brać pod uwagę.

Tak ta lista wygląda na teraz, ale informacje napływają dość szybko, więc status pewnie już jest nie aktualny. Pozostaje mieć nadzieję, że Frank Marshall ma rację i reżysera poznamy niebawem.
KOMENTARZE (26)
Loading..