Na początku 2016 roku Disney podpisał umowę z Netfliksem na streamowanie starwarsowych filmów i seriali na platformie, a w kwietniu oferta pojawiła się również w Polsce. Okazuje się jednak, że długo tam nie nabędzie.
Wczoraj, podczas kwartalnego spotkania z udziałowcami, szef Disneya, Bob Iger, poinformował, że firma kończy współpracę z Netliksem w 2019 roku i jednocześnie nabędzie (za kwotę 1,58 miliarda dolarów) udziały w kompanii BAMTech. Zajmuje się ona opracowywaniem technologii streamingu VOD i ma pomóc Disneyowi utworzyć dwie własne platformy. Pierwszą z nich będzie kanał sportowy ESPN z opcją na żądanie, który ma się ukazać już w przyszłym roku. Druga, którą będzie można zasubskrybować za dwa lata, stanie się domem dla filmów Disneya i Pixara i tylko tam (w wersji VOD oczywiście) będzie można zobaczyć na przykład "Toy Story 4", "Krainę lodu 2" czy aktorskiego "Króla lwa". Dodatkowo znajdą się tam animacje i programy z Disney Channel i XD.
Iger powiedział jednocześnie, że nie jest pewny w jaki sposób będzie się to wszystko miało do "Gwiezdnych Wojen" i Marvela. Rozważano, by każda marka miała własną platformę, ale to jeszcze nic pewnego. Jak to się połączy z Disney Digital Network, tego też nie wiadomo. Tutaj wchodzimy w obszar spekulacji, ale jeśli faktycznie powstałaby platforma "Star Wars", to byłaby idealnym miejscem na dystrybucję nowego serialu - czy to animowanego, czy aktorskiego. Firma musi bowiem pomyśleć jak przyciągnąć subskrybentów, zważywszy na fakt, że większość z nas ma filmy na płytach, a jeśli ktoś preferuje wersję cyfrową, to może ją bez problemu kupić na przykład na Amazonie, Google Play czy iTunes. Seria dystrybuowana na wyłączność mogłaby pomóc to osiągnąć.