TWÓJ KOKPIT
0

Troy Denning :: Newsy

NEWSY (139) TEKSTY (24)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Spekulacje o „Crucible”

2012-08-15 14:35:00

No i Troy Denning zafundował nam zagwostkę. Zapowiedział, że jego kolejna powieść „Crucible”, będzie powiązana z jakąś starą grą z West End Games i nic więcej nie dodał, choć sugerował, że stamtąd będzie pochodzić główny antagonista, wróg bądź zagrożenie, czym lub kimkolwiek to będzie. Fani wzięli na warsztat tamten okres i okazało się, że Troy napisał trzy książeczki dla West End Games. Były to „Galaxy Guide 4: Alien Races” (pierwsze wydanie), „Jedi’s Honor” i „Scoundrel’s Luck”. Miała być jeszcze czwarta – „Gambler’s Luck” ale ostatecznie ją skasowano. W „Alien Races” nie pojawia się Han Solo, a w „Jedi’s Honor” jest zaledwie wspomniany, więc prawdopodobnie to właśnie „Scundrel’s Luck” jest tą książką, która może zawierać klucz do „Crucible”. Zresztą sugerowały to także inne źródła.



West End Games wydało tę pozycję w 1990, jeszcze przed trylogią Thrawna, a Troy opisał tam jedną z przygód Hana Solo. Uwaga, nie jest to powieść, czy podręcznik, a gra paragrafowa. Są więc pewne problemy z tym, co z niej jest kanoniczne, a co nie. Same paragrafówki były popularne w latach 80. i 90. wśród dzieciaków. Pierwsze książki tego typu w Stanach pojawiły się w 1976, jednak w drugiej połowie lat 90. zaczęły znikać z rynku, gdyż nie mogły już konkurować z grami komputerowymi, bądź RPGami czy bitewniakami. Czasem pojawia się próba wskrzeszenia tego typu gier, choćby całkiem niedawno przez wydawnictwo Grosset & Dunlap, a u nas Hachette.

Historia zawarta w „Scundrel’s Luck” właściwie jest dość prosta. Ot niejaka Alfreda Goot porywa księżniczkę Leię i wyzywa na wyścigi do Mos Eisley Hana Solo. Oczywiście sytuacja się komplikuje, bo Hanowi w drogę wchodzą też imperialni dezerterzy z tajemniczym ładunkiem, a on przecież musi uratować Leię. I żeby było zabawniej, akcja dzieje się tuż po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, więc gdzieś przewija się dryfujący Vader i łowcy ścigający Hana. Dalej rozwój zależy od czytelnika, czasem kończy się bitwą kosmiczną, czasem na lodowej planecie, a czasem to tylko bójka w kantynie na Tatooine. To taka napakowana akcją przygodówka dla 10-latków, choć Troy pokazał, że ma jaja i umieścił kilka możliwości, z których Han Solo nie wychodzi cało z opresji, podobno może też zginąć. Wiadomo tylko, że te śmierci głównych bohaterów kanoniczne nie są. Zresztą kanon, na którym bazuje ta pozycja to głównie pozycje WEGa, kilka książek i Marvele. Czyli niewiele, patrząc z dzisiejszej perspektywy.

Natomiast warto zwrócić uwagę na dziwne aspekty tej pozycji. I nie chodzi o to, że Troy w książce dla dziesięciolatków (w 1990) władował Twi’lekańskie tancerki, użył słowa erotyczne i jeszcze sugerował, że działo się tam coś więcej.




Jednym z ciekawych i dziwnych informacji jest postać handlarki informacjami imieniem Mama. I choć w książce nie ma nic o jej gatunku, wiemy tylko że Han Solo nawet nie miał pojęcia z jakiej rasy ona pochodzi, to z czasem dzięki retconom udało się ustalić, że Mama należy do tajemniczej rasy Columnów, którzy charakteryzowali się dużymi głowami. Czyżby zatem zagrożeniem mieli być tym razem Columni, względnie ktoś z ich rasy?

Na obecny stan wiedzy wiemy, że Columni są jedną z najstarszych ras rozumnych w galaktyce. Ich ewolucja skoncentrowała się na siłach umysłach, więc ich kończyny już prawie w ogóle nie funkcjonują, więc Columni zdani są na to, by siłą umysłu operować wszystkimi urządzeniami. Kiedyś oblatywali galaktykę, spotykali inne rasy, ale z czasem zamknęli się na swojej planecie i zaczęli izolować, wierząc że wszechświat nie ma im nic do zaoferowania. I tu znów ciekawostka, bowiem Columni pojawiają się także w „Alien Races”. No i wiemy, że Troy lubi pisać o obcych rasach, choćby o Squibach, Barabelach, Killikach czy ostatnio też Celestialach (Niebiańskich). Columni zatem idealnie wpisują się w jego upodobania.




Druga interesująca postać to właśnie Alfreda Goot, togorianka. Faktem jest, że w wielu rozwiązaniach tej gry, Han zabija ją na koniec, ale przecież to wszystko nie jest do końca kanoniczne i tu można ładnie ją ożywić, a potem zretconować.

Natomiast patrząc na Togorian jedyne zagrożenie z ich strony wiąże się ze związkami z Mandalorianami. Owszem możemy mieć zemstę ze strony np. matki, wujka, ciotki Alfredy, ba nawet jej samej, ale skoro „Crucible” ma być wstępem do nowej serii, co się sugeruje, więc powinniśmy się chyba spodziewać czegoś więcej niż jednej postaci.



Owszem może być tam jeszcze coś innego, czego dotychczas nikt nie zauważył, nie wziął pod uwagę. Ale za Columnami przemawia jeszcze jeden drobny fakt - Star Wars Komiks #5/2012. Czy to przez przypadek znalazł się ostatnio artykuł o nich? Może nie bezpośrednio, ale dziwne, że taka informacja wypływa właśnie teraz. A może wypłynęło to gdzieś w Holokronie i stamtąd trafiło do SWK? Być może więcej wskazówek dostaniemy już na Celebration VI. Na pewno kolejna, stara i zaginiona rasa idealnie wpasowałaby się w dorobeg Troya Denninga.
KOMENTARZE (0)

Książkowe ploty po SDCC 2012

2012-07-28 17:27:00

San Diego Comic Con się skończyło, i jeśli chodzi o książki to z dość mocnym przytupem, choć wciąż pozostaje wiele do wyjawienia. Niby czekamy na Celebration VI, ale kilka rzeczy się w między czasie wyklarowało. Niektórzy, jak Tim Zahn nie byli w stanie utrzymać języka za zębami. I tak, Zahn dostał kolejny kontrakt. Tym razem nie na książkę, ale na jedno opowiadanie o Binku i Tavii, nowymi postaciami z „Scoundrels”. Opowiadanie pojawi się w Insiderze. Drugi kontrakt Zahna dotyczy małej powieści, która zostanie wydana w formie e-booka i będzie się dziać tuż po „Scoundrels”.

Tymczasem mamy jeszcze kilka wieści uzupełnień do SDCC. Po pierwsze Random House na swojej stronie umieściło dość ciekawy opis „Crucible” Troya Denninga. Przede wszystkim ma być to przygotowanie pod nową serię, a Han, Luke i Leia przekażą pałeczkę nowemu pokoleniu bohaterów Gwiezdnych Wojen. Dodatkowo dowiedzieliśmy się, że nowych wrogów z tej książki poznaliśmy prawdopodobnie w paragrafówce Troya Denninga z 1990 – „Scoundrel’s Luck”.



Warto też wspomnieć o dwóch tytułach, które także zapowiedziano na SDCC. Pierwszy z nich to „Vader’s Little Princess” Jeffreya Browna, autora książeczki „Darth Vader and son”. Szczegółów na razie nie ma, podobno pojawią się na Celebration VI. Warto dodać, że to nie żaden album, komiks, nie mówiąc już o książce Del Reya wydanej w ostatnim czasie, stał się prawdziwym bestsellerem, a właśnie książeczka Jeffreya Browna. Pojawiła się w maju i przez kilka tygodni okupowała listy bestsellerów. Nic dziwnego, że Chronicle Books, autor oraz Lucasfilm tak bardzo napalili się na sequel.

Także Scholastic wraca z sequelem bardzo udanej pozycji, czyli papierowej rozkładówki Matthew Reinharta z 2007 - Star Wars: Pop-Up Guide to the Galaxy. Drugi tom – „Star Wars: A Galactic Pop-Up Adventure”, będzie koncentrował się na prequelach. Więcej oczywiście na Celebration Vi, gdzie Reinhart ma mieć własny panel.



Na koniec jeszcze jedna informacja, Tim Lebbon, czyli nowy autor w EU zaczął blogować o swojej książce. Na razie nic napisać nie może, z wyjątkiem tego, że się bardzo cieszy, iż może pisać w Star Wars.
KOMENTARZE (0)

"Apokalipsa" w Polsce

2012-07-20 16:42:11 Amber

W księgarniach w Polsce można już dostać ostatnią część z dziewięciotomowej serii Przeznaczenie Jedi. "Apokalipsa" autorstwa Troya Denninga została przetłumaczona przez Błażeja Niedzińskiego. Powieść liczy sobie 384 strony, a jej cena okładkowa wynosi 39,80 zł.

Ostatni tom bestsellerowego cyklu Przeznaczenie Jedi
W oszałamiającym finale serii Przeznaczenie Jedi dochodzi do starcia Jedi i Sithów, a polem bitwy jest Coruscant.
Dla Sithów to szansa na odzyskanie władzy nad galaktyką, która na długo o nich zapomniała. Dla Abeloth to ogromny krok na drodze do zawładnięcia wszelkim życiem, jakie gdziekolwiek istnieje. Dla Luke'a Skywalkera to wezwanie, by raz na zawsze pokonać Sithów i ich straszliwą nową władczynię.
Na całej planecie oddziały Jedi przeprowadzają błyskawiczny i zaskakujący atak. Jednak zwycięstwo nad przebiegłą i okrutną Abeloth w zaplanowanej przez nią ostatecznej rozgrywce nie jest przesądzone. Kiedy Luke, Ben, Han, Leia, Jaina, Jag i ich sojusznicy przygotowują się do zadania decydującego ciosu, poznają przerażającą prawdę o tym ucieleśnieniu Ciemnej Strony, która wstrząśnie Zakonem Jedi, galaktyką i samą Mocą.


Temat na forum.



KOMENTARZE (10)

SDCC 2012: Garść nowinek o przyszłości książek Star Wars

2012-07-14 15:16:14 SDCC 2012

Kilka godzin temu na konwencie Comic Con, odbywającym się właśnie w San Diego, zakończył się panel "The Future of Star Wars Publishing: Dark Horse & Del Rey". Nadszedł więc czas, aby przybliżyć czytelnikom niedaleką przyszłość książek gwiezdnowojennych oraz wstępne zapowiedzi Del Reya na rok 2013.

Najbardziej oczekiwaną w tej chwili informacją, zważywszy na zakończenie serii "Przeznaczenie Jedi", jest zapewne plan wydawniczy na rok 2013, oraz książki mające miejsce chronologicznie po "Przeznaczeniu Jedi".

Zgodnie z przewidywaniami, autorem pierwszej z książek z okresu post-FOTJ będzie Troy Denning, którego powieść będzie zatytułowana "Star Wars: Crucible". Książka ukaże się w Stanach wiosną 2013 roku, w twardej okładce.

Han, Luke i Leia znów w akcji - starsi i mądrzejsi, ale jak zwykle gotowi na kolejne przygody!

Han Solo, Luke Skywalker i księżniczka Leia spędzili swoje życia walcząc w wojnach, zapobiegając wyginięciu Jedi, wychowując dzieci i ratując galaktykę więcej razy, niż można zliczyć. Zasłużyli na to, by w końcu spocząć na laurach i przekazać ten ciężar młodszemu pokoleniu. Jednak życie ma dla nich inne plany - misję, którą tylko oni mogą wypełnić i mieć nadzieję na przeżycie.


Jeszcze kilka szczegółów od Troya Denninga (uwaga na spoilery!):
  • Lando będzie zamieszany w akcję, ale wnuki bohaterów nie.
  • Jedi odkryją, że mają większe zmartwienia, niż możliwy los Abeloth i Sithów.
  • Pojawią się czarne charaktery, powiązane z West End Games.

    Kolejną książką, której temat został poruszony na panelu jest ostatni tom cyklu "Noce Coruscant", czyli "The Last Jedi" autorstwa Michaela Reavesa i Mayi Kaathryn Bohnhoff. Powieść nie będzie bezpośrednio powiązana z poprzednimi trzema, a w oficjalnym katalogu opisana jest jako jednostrzałowiec.

    Od czasu wydania przez imperatora Palpatine'a Rozkazu 66, nakazującego egzekucję wszystkich Jedi, Jax Pavan jest ostatnim Rycerzem, który przeciwstawia się Ciemnej Stronie. Wraz ze swym wiernym droidem I-5, Jax raz za razem zwodził Vadera sprzeciwiając się Imperium z pomocą podziemnego ruchu oporu na Coruscant. Teraz jednak przywódca rebeliantów z planety-miasta został złapany i Jax po raz kolejny wyrusza na misję, która może się okazać jego ostatnią...

    Ostatnią z zapowiedzianych powieści jest "Star Wars: Dawn of the Jedi: Into the Void", której autorem jest Tim Lebbon, znany głównie z książek stricte fantastycznych. Powieść ukaże się na wiosnę 2013 w miękkiej okładce i będzie mocno powiązana z serią komiksową "Dawn of the Jedi".

    Dodatkowe informacje od Del Reya:
  • Nie ma planów na prequel "Dartha Plagueisa"
  • Pozostałe informacje o książkach w 2013 roku zostaną podane na Star Wars Celebration VI
    KOMENTARZE (15)
  • Kevin J. Anderson o killikach i inne ploty

    2012-06-27 22:01:15

    W tym miesiącu plotek niewiele. Głównie dotyczą Insidera. W numerze #136 ma się pojawić opowiadanie nowego autora w Gwiezdnych Wojnach, poniekąd będzie to też zapowiedź jego książki. Na razie jednak nei wiadomo o kogo chodzi. W numerze #134 będzie opowiadanie Christie Golden o miesiącu miodowym Jaga i Jainy, a w #135 wróci Karen Miller, tym razem z opowiadaniem powiązanym z nowymi X-Wingami.

    Za to Del Rey prezentuje jak będą wyglądać plakaty promocyjne, które będą rozdawane na San Diego Comic Con, Celebration VI oraz New York Comic Con.



    To oczywiście nie koniec konwentowych szaleństw i prezentów. Del Rey wyda też książeczkę (84 strony) z fragmentami ostatnio wydanych powieści oraz opowiadaniami wydanymi w Insiderze w 2011. Książeczkę będzie można dostać za darmo na ich stoisku.



    Dodatkowo na tych trzech konwentach rusza promocja "Huncwotów" czy jak tam zostanie ta powieść przetłumaczona. Będzie można zebrać 7 promocyjnych zakładek, ale uwaga, by móc zebrać wszystkie, trzeba odwiedzić wszystkie trzy konwenty.



    Del Rey szykuje też jakiś projekt, który ma nam w łatwy sposób pomóc przejrzeć wydane książki. Przede wszystkim ile ich jest i o czym. Czyżby szykowali zmiany na swojej stronie?

    Dobra wiadomość dla fanów Dartha Bane'a. Pierwsza książka doczeka się audiobooka i to w wersji pełnej.

    U nas "Zaginione Plemię Sithów" zostało w sposób tajemniczy przełożone na sierpień, tymczasem w USA już dostępna jest robocza, promocyjna kopia.



    Wygląda na to, że gorący okres dopiero się zacznie, wraz z konwentami.

    Zaskakujące, ale Kevin J. Anderson ma jeszcze cośdo powiedzenia o Gwiezdnych Wojnach. A raczej do przypomnienia o sobie. Czyżby chciał wrócić?



    Dla wielu fanów ojcem Killików jest niewątpliwie Troy Denning, który wykorzystał ich w trylogii „Mrocznego Gniazda”. Ale to nie on jest ich ojcem, a Kevin J. Anderson. Sam Anderson wspomina:

    - Stworzyłem Killików na potrzeby„Ilustrowanego Wszechświata Gwiezdnych Wojen”, który przygotowałem z Ralphem McQuarriem. Ralph namalował coś co wyglądało jak niesamowite, opuszczone, owadzie miasto, a mnie ten pomysł się spodobał. Zobaczcie sobie te obrazy, jak znajdziecie tę książkę. Polubiłem ten pomysł na tyle, że stworzyłem cośpodobnego pisząc Siedem Słońc, tylko nazwę zmieniłem na Klikiss.

    Ale w tym samym czasie Troy Denning zobaczył opisy w „Ilustrowanym Wszechświecie”i poszedł w swoim własnym kierunku dla potrzeb „Wojny rojów”. Rozmawiałem z nim później i powiedział mi, że zaczął czytać „Hidden Empire” (pierwszy tom sagi Siedmiu Słońc), gdy pisał swoją trylogię, ale gdy tylko doszedł do Klikissów, odłożył książkę na bok i nie wrócił do niej, aż nie skończył swojego projektu.


    KOMENTARZE (0)

    Zapowiedź ''Apokalipsy''

    2012-06-19 15:37:28 Amber

    Jak donosi wydawnictwo Amber, już 19 lipca (czwartek) swoją polską premierę będzie miał ostatni tom serii "Przeznaczenie Jedi" - "Apokalipsa", której autorem jest Troy Denning. Książka będzie miała 384 strony długości, a jej cena okładkowa wyniesie 39,80 zł. Przekładem zajął się Błażej Niedziński.

    Ostatni tom bestsellerowego cyklu Przeznaczenie Jedi
    W oszałamiającym finale serii Przeznaczenie Jedi dochodzi do starcia Jedi i Sithów, a polem bitwy jest Coruscant.
    Dla Sithów to szansa na odzyskanie władzy nad galaktyką, która na długo o nich zapomniała. Dla Abeloth to ogromny krok na drodze do zawładnięcia wszelkim życiem, jakie gdziekolwiek istnieje. Dla Luke'a Skywalkera to wezwanie, by raz na zawsze pokonać Sithów i ich straszliwą nową władczynię.
    Na całej planecie oddziały Jedi przeprowadzają błyskawiczny i zaskakujący atak. Jednak zwycięstwo nad przebiegłą i okrutną Abeloth w zaplanowanej przez nią ostatecznej rozgrywce nie jest przesądzone. Kiedy Luke, Ben, Han, Leia, Jaina, Jag i ich sojusznicy przygotowują się do zadania decydującego ciosu, poznają przerażającą prawdę o tym ucieleśnieniu Ciemnej Strony, która wstrząśnie Zakonem Jedi, galaktyką i samą Mocą.


    Pozostałe zapowiedzi znajdziecie tutaj>>>.
    KOMENTARZE (19)

    Twórcy Przeznaczenia Jedi o serii

    2012-06-07 17:18:58 RI

    Niedawno na stronie firmy Barnes&Noble, jednego z największych sprzedawców książek na świecie, ukazał się artykuł w którym twórcy serii Przeznaczenie Jedi zamieścili swoje przemyślenia na temat całej serii. Zachęcamy do zapoznania się z nim poniżej.

    Aaron Allston

    Od 2002 uczestniczyłem w pisaniu trzech serii powieści ze świata Gwiezdnych Wojen z wieloma autorami, i w przypadku dwóch miałem zaszczyt napisania pierwszej powieści w serii („Dziedzictwo Mocy” i „Przeznaczenie Jedi”). To nie tylko zaszczyt, zaczynanie nowej serii to także wyzwanie, którego autor nie ma w samodzielnej powieści.

    Musiałem przedstawić, lub przynajmniej jakoś napomknąć, o wątkach, które będą obecne przez całą serię. W „Przeznaczeniu Jedi” te tematy to między innymi:

    - Niepewność co do przyszłości Zakonu Jedi w nieprzyjaznym środowisku politycznym i w obliczu nowego, nieznanego zagrożenia.
    - Przywrócenie trochę poczucia śmiałości, po marsowym „Dziedzictwie Mocy”.
    - Polityczny zamęt, który może odmienić naturę Sojuszu Galaktycznego i Imperium.
    - Dorastanie - Zakon Jedi który musi nauczyć się funkcjonować bez swojego ojca, Luke’a Skywalkera oraz transformacja Bena ze zdolnego nastolatka w młodego mężczyznę.

    Tak więc w przypadku „Wygnańca”, pierwszej powieści w serii, po wspólnych sesjach z moimi przyjaciółmi pisarzami, gdzie układaliśmy fabułę, przedstawiłem kilka wątków głównych i pobocznych. Szaleństwo atakujące niektórych Jedi, niepoczytalność w jakiś sposób powiązana z upadłym Jedi Jacenem Solo, który teraz jest martwy. Luke Skywalker, który przyjmuje odpowiedzialność za błędy popełnione w „Dziedzictwie”, zgadza się na wieloletnie wygnanie, więc Jedi muszą znaleźć sobie nowego przywódcę. Luke tymczasem wyrusza w podróż śladami Jacena Solo, by znaleźć przyczynę szaleństwa Jedi. Towarzyszy mu jego syn Ben, całość trochę jest inspirowana „Odyseją”, odwiedzają egzotyczne światy, ten wątek trwa przez pierwszą połowę serii. Luke i Ben odwiedzają planetę Dorin, jeden z przystanków Jacena, gdzie natykają się na pewien niepokojący rodzaj Kultu Mocy. Na Kessel, Han i Leia odkrywają jaskinie wypełnione antyczną technologią, podobną do zniszczonej stacji Centerpoint. To odkrycie i inne wydarzenia powiązane są z obecnością złej i potężnej istoty gdzieś w okolicach Maw.

    Pod koniec powieści problematyczny kult na Dorin zostaje uspokojony, a Jedi odnoszą swe pierwsze zwycięstwo w zmaganiach z rządem. Te dwa wątki zostają uśpione, ale inne wciąż pozostają w grze.

    Innym ważnym zadaniem w pierwszej książce serii jest przedstawienie lub przypomnienie postaci, które będą odgrywać ważne role. I tu akurat miałem łatwiejsze zadanie. Gdy musiałem przypomnieć wiele postaci, większość z nich była dobrze znana czytelnikom z Expanded Universe i nie wymagała specjalnego dopracowania. Troy, Christie i ja uznaliśmy, że trzy najważniejsze nowe postaci/grupy - Vestara, Abeloth i Zaginione Plemię Sithów, powinni zostać wprowadzeni w późniejszych książkach. Więc tylko wspomniałem o Abeloth, nawet nie dotykając Vestary czy Sithów.

    Tak więc „Wygnaniec” wprowadził piłkę w ruch, choć może słowo lawina byłoby tu lepszą analogią. I lawina ruszyła prosto ku Christie Golden.

    Christie Golden

    Lawina została poprzedzona przez bardzo interesujący fakt, że to było moje pierwsze w życiu pisanie Gwiezdnych Wojen. (No może nie licząc historii, którą napisałam, gdy miałam 15 lat, w której Luke zakochał się w córce Imperatora, którą nawrócił na jasną stronę... I to było lata przed Marą Jade!). Więc sobie wyobraźcie przez chwilę, że pierwszym projektem z Gwiezdnych Wojen, który piszecie nie jest opowiadanie czy samodzielna powieść, ale trzy ważne tytuły, jedna trzecia wielkiej serii, w świecie którego nie zna się zbyt dobrze (nie licząc pierwszych trzech filmów kwestia po kwestii), w dodatku współpisana z dwoma obcymi facetami.

    Na szczęście zestawiono mnie z dwoma najlepszymi pisarzami w tej materii, którzy już nie są obcy, no i na szczęście miałam jeszcze Shelly Shapiro, moją redaktorkę, Sue Rostoni z Lucasfilmu oraz Lelanda Chee, Opiekuna Holokronu. Wszyscy mnie miło przyjęli i byli bardzo entuzjastycznie nastawieni do mojego uczestnictwa w projekcie, a ja jestem im bardzo wdzięczna za pomoc, gdy potrzebowałam informacji.

    Bycie tą w środku ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że mogłam poprosić Aarona o przygotowanie kilku rzeczy pod moje książki, i że mogłam powiedzieć Troyowi, gdzie zamierzałam dojść przekazując mu pałeczkę. Negatywną stroną jest to, że nigdy nie miałam możliwości zacząć coś samodzielnie, lub skończyć. Hm, zastanawiam się czy Aaron i Troy myślą, że zaczynanie lub kończenie takiej serii to plus czy minus!

    Miałam dużo szczęścia, mogąc przedstawić całą kulturę Sithów w świecie Gwiezdnych Wojen, wprowadzając Zaginione Plemię i w szczególności Vestarę Khai. Wszyscy w trójkę ustaliliśmy, że chcemy by Ben zaangażował się emocjonalnie z dziewczyną z Sithów, ale to ja mogłam kształtować jej osobowość i wygląd, ale też, oczywiście współpracując z innymi, naturę Zaginionego Plemienia. Wprowadziłam także Wynna Dorvana. Jako ciekawostkę dodam, że Dorvan został stworzony jako postać do jednorazowego wykorzystania. Troy chciał, bym stworzyła asystentowi Daali parę chitlików. Więc tak zrobiłam, i domyślam się, że jest lub będzie jakaś historia dlaczego Dorvan ma teraz tylko jednego chitlika - Kieszień. No i oczywiście czytelnicy wiedzą, że Dorvan zaczął żyć i stał się pełnowymiarową postacią. Jestem zaskoczona ale i zadowolona, że fani polubili tę postać. Tak samo z dziennikarzami, stworzyłam ospałego Javisa Tyrra, oraz uczciwą i odważną Madhi Vaandt.

    Dałam też Troyowi mały prezent w postaci nexu Allany. Troy powiedział potem do mnie: „Nie możesz dać Allanie szczenięcia nexu w jednej książce, tak bym ja nie musiał się nim zajmować w mojej!” Podobało mi się obserwowanie rozwoju Anji w tej serii, podobnie jak Vestary czy Dorvana.

    Uważam, że to jest wyzwanie napisać książkę, która A) zadowoli czytelników, B) będzie się czuło, że to wartościowa kontynuacja tego, co napisał wcześniej Aaron i C) czuło się, że coś się zaczęło i skończyło między okładkami każdej książki. Zrobiłam co mogłam, by kontynuować wątki wprowadzone przez Aarona, ale często musiałam wybierać by pracować także nad tym, co moje. Czytelnicy zauważą, że wątek wprowadzony w „Wygnańcu” nie był w całości adresowany do „Omena”, ale dopiero dostał swój czas w „Hegemonii”. Powód jest prosty, czasem coś pasuje dobrze w jednym miejscu, ale w innym już nie.

    Podczas gdy wiele wątków zeszło się do odpowiednich miejsc w serii, wiele z nich właśnie w „Hegemonii”, to Troy został z zadaniem skończenia wszystkiego, a ja celowo zostawiłam mu kilka krwistych rzeczy do posprzątania.

    Troy Denning

    Seria jak ta wymaga wielkiej ilości koordynacji i kreatywnej współpracy. Często słyszałem, że ludzie mówią tu o przekazywaniu pałeczki, gdy pisarz 1 kończy swoją książkę zanim pisarz 2 zacznie swoją. Ale tak to nie wygląda, nawet w dużym przybliżeniu.

    Pracowałem przy trzech wieloautorowych seriach Gwiezdnych Wojen, w dwóch z nich od samego pomysłu, i mogę uczciwie stwierdzić, że to raczej maraton grupowy niż wyścig. Zaczynamy od wielkiej sesji planowania, gdzie autorzy, redaktorzy i wiele osób z marketingu, kanonu a nawet zarządów Del Rey czy Lucasfilm Licensing zbierają się razem i ustalają zarys opowieści na serię. To naprawdę wielka, fajna sesja burzy mózgów, gdzie rozwijamy pomysły, układamy szkielet fabuły, ale też jej najważniejsze punkty dla każdej z książek.

    Najważniejszą rzeczą w zrozumieniu sesji planistycznej jest to, że to jazda bez trzymanki, i każdy wrzuca swoje pomysły do wspólnego kotła. Oczywiście wiemy, jak będzie wyglądała rotacja autorów, jest zazwyczaj podyktowana harmonogramem lub względami marketingowymi, nikt nie wie kto zajmie się którym pomysłem. Jeden pisarz może zasugerować wątek, który ma się skończyć w powieści drugiego pisarza, a dyrektor marketingowy może odrzucić ten pomysł lub przenieść go do powieści trzeciego pisarza. Pod koniec takiej sesji, mamy listę ważnych punktów dla każdej książki, ale zaskoczyłoby mnie, gdyby ktoś pamiętał, kto wpadł na który pomysł. A jeszcze bardziej zaskoczyłoby mnie, gdyby kogoś z nas to obchodziło. W tym momencie opowieść staje się dzieckiem całej grupy, i ma cząstkę każdego z nas.

    Po sesji planistycznej pisarze wracają do swoich domów, mają wytyczne i piszą streszczenia trzech pierwszych książek. Ponieważ jednym z celów takiej serii jest wydanie jej w ciągu trzech lat anie dziewięciu, pracujemy równocześnie. Więc kiedy Aaron pisał streszczenie do „Wygnańca”, Christie pracowała nad „Omenem” a ja pisałem „Otchłań”. Mogliśmy to zrobić, bo byliśmy na świeżo po sesji planistycznej, gdzie rozmawialiśmy twarzą w twarz i znajdowaliśmy się na prawie na tej samej stronie. Oczywiście są pewne subtelne różnice w interpretacji, które trochę się rozrastają gdy streszczenia są ukończone, no i pojawiają się nowe pomysły, gdy każdy z nas pracuje.

    Streszczenia są wysyłane do redaktorów i krążą między pisarzami. Każdy komentuje, szuka nieścisłości, ale i możliwości by poprawić opowieść, a przede wszystkim staramy się upewnić, że jesteśmy na tej samej stronie. Potem gdy streszczenia są już poprawione, pisarze zaczynają pisać swoje książki.

    Gdy rozpoczyna się ta rotacja, zaczyna się wyzwanie. Jest mnóstwo nawrotek, kiedy piszemy. Dosłownie tysiące emaili z pytaniami w stylu „co jeśli” lub „czy możemy jakoś zapowiedzieć to” albo „czy nie byłoby lepiej gdyby?”. Wszyscy pisarze robią więc nawrotki i dostosowują się do pozostałych, poprawiają sceny, ulepszają bohaterów, a czasem nawet dodajemy lub usuwamy cały rozdział lub wątek. W końcu jednak nadchodzi ostateczny termin, schodzą manuskrypty i nadal robi się interesująco.

    Nie ważne jak dokładnie planujemy, nie ważne jak często pisarze się kontaktują, prosta prawda jest taka, że nasze umysły pracują inaczej, i to widać w naszym pisaniu. Manuskrypt, który przychodzi jest dokładnie tym, co autor zaproponował w swoim streszczeniu, a co potem zostało poprawione w dyskusjach i emailach, ale i tak jest zawsze znają się niespodzianki. Takie subtelne różnice w interpretacji, lub małe ale wspaniałe pomysły, a nawet dodatkowe wątki, które pisarz uznał za samowystarczalne, które jednak trzeba rozciągnąć na dwie lub trzy książki.

    Często wiele z tych niespodzianek można naprawić podczas poprawiania manuskryptów. Ale niektórych nie można, przynajmniej nie w czasie w którym książka jest kierowana do produkcji. Poza tym raczej częściej niż nie, wiele z tych niespodzianek to dobre niespodzianki. Takie małe klejnociki, które chce się zachować i oszlifować, co staje się zajęciem następnego pisarza, by osadzić to jakoś w reszcie historii. Oczywiście trzeci pisarz w linii będzie miał ich jeszcze więcej niż pierwszy czy drugi, ale gdy jest się ostatnim masz całą lawinę dobrych pomysłów które zmierzają ku tobie.

    Na szczęście nie jest tak, że ta lawina nie słabnie w całej serii. Za każdym razem, gdy nasze trio przygotowuje streszczenia trzech kolejnych książek, bierzemy wirtualny oddech i oceniamy. Jak mamy szczęście to się dzieje, gdy pisarze i redaktorzy są razem na konwencie, wtedy można to przegadać przy stole konferencyjnym. Ale nawet jeśli nie, naturalnie każdy pisarz zabiera się za swoje streszczenie. Ten proces pozwala się nam przegrupować. Lawina może nadal narastać, ale przynajmniej mamy poczucie, że jest pod jakąś kontrolą.

    Pomimo to, gdy pisarz 3 przygotowuje ostatnią książkę w serii, lawina narosła większa niż przedtem. Jest szybka i ciężka, i pozostaje niepewność, czy on sobie da radę i przejdzie się na lawinie, czy ona go zmiecie. Poza normalnymi niespodziankami, on stara się zebrać i powiązać wszystkie wątki serii, zwłaszcza te które odpłynęły często w niespodziewanych kierunkach. I musi też skończyć główny wątek, budowany przez osiem książek, w sposób satysfakcjonujący, epicki i napakowany akcją.

    I jest jeszcze jedno ostateczne wyzwanie. To nie jest tylko seria dziewięciu książek. To Gwiezdne Wojny, więc powieść musi być bliska swojej erze w Expanded Universe. Musi przeprowadzić czytelnika przez drzwi, gdzie czeka na niego galaktyka pełna nowych, potencjalnych przygód.

    Szczerze, nie mogę się doczekać, kiedy Expanded Universe ruszy z tym dalej.
    KOMENTARZE (3)

    Wywiad z Troyem Denningiem

    2012-05-14 21:10:02

    Del Rey nie odpuszcza. Magluje swoich autorów wywiadami, a gdy braknie im pomysłów na pytania, wrzucają pisarzy na facebookowego czata. Tam autor, w tym wypadku Troy Denning, musi bronić się sam. Czat jak łatwo się domyślić dotyczył „Apokalipsy”, stąd możliwe pewne spoilery.

    P: Ile lat ma Ojciec?

    O: Nie mam pojęcia. To pytanie lepiej zadań Dave’owi Filoniemu. Na moje oko jakieś 100000 lat.

    P: Jaki byłby twój wymarzony projekt Gwiezdnych Wojen?

    O: Zostałem już obdarzony tyloma wymarzonymi projektami Star Wars, że aż mi głupio pisać o kolejnym... ale chciałbym opisać historię Yody wkraczającego w dorosłość.

    P: Masz już pomysł, gdzie chciałbyś nas zabrać teraz w EU? Czy wciąż jeszcze o tym myślisz?

    O: Jednym z celi „Apokalipsy” było przygotowanie dobrego startu pod przyszłe historie. I myślę, że osiągnęliśmy ten cel. Są setki możliwych różnych historii Star Wars, które chciałbym opowiedzieć, a które w jakiś sposób sugeruje końcówka „Apokalipsy”.

    P: Czy Mortis jest domem Mocy?

    O: Myślę, że wszystkie pytania o Morits powinno się zadawać Dave’owi Filoniemu. Z mojego punktu widzenia, to mityczna interpretacja funkcji Mocy, ale jak z każdym symbolem, uważam, że trzeba zachować ostrożność, gdy odczytuje się je zbyt dosłownie.

    P: Powiedz, czy są jakieś plany by ponownie uratować Raynara Thula z łap Killików?

    O: To ja sprawiłem, że Luke powiedział pod koniec „Apokalipsy”, że ktoś będzie musiał znów ratować Raynara od Killików. Ale wątpię, by zostało to opisane, choć jestem prawie pewien, że następnym razem gdy zobaczymy Raynara, będzie on z Jedi w znanym wszechświecie.

    P: Kiedy dowiemy się czegoś więcej o Jaggedzie Felu i o tym jak został Imperatorem?

    O: Naprawdę nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Jestem tylko pisarzem, a takie decyzje podejmują redaktorzy i inni ludzie w Del Rey i Lucasfilm. Ja mogę mieć tylko na nich pewien wpływ, ale dopiero jak mnie o to poproszą. Osobiście mam nadzieję, że trochę to potrwa, chciałbym dać wpierw szansę Jagowi i Jainie pożyć normalnym życiem... Jedi.

    P: Którą część „Apokalipsy” pisało ci się najlepiej?

    O: Bawiłem się przednio pisząc większość scen „Apokalipsy”. Wśród moich ulubionych są sceny z Tahiri i Bobą (w sumie to zostały one przepisane), wszystkie z moją ulubioną Sabą. Miałem też wiele radości opisując Jainę w bitwie. Lubiłem też interakcje Bena i Vestary aż do samego końca, gdy zrozumieli, że ona nigdy nie będzie prawdziwym Jedi.

    P: Teraz, gdy Jedi odeszli z Coruscant, to czy nowe ich przygody będą się działy na jakiejś nowej, jeszcze niezbadanej planecie?

    O: Nie wiem, czy przyszłe przygody Jedi będą się dziać na nieznanych światach, ale moje nadzieje są takie, że zawsze będzie to wspaniała możliwość by spojrzeć szerzej w ich historiach na zarówno lokacje jak i formę.

    P: Bardzo podobało mi się w jaki sposób zbliżasz się w niektórych aspektach do komiksowego „Dziedzictwa”, ale jednocześnie zachowujesz dystans w innych. To była twoja decyzja, Lucasfilmu, czy wszystkich pracujących przy „Przeznaczeniu”?

    O: To była kolektywna decyzja. Oczywiście popieram ją z całego serca, sam bym podjął dokładnie taką samą, gdyby zależało to tylko ode mnie.

    P: Czy interesowałoby cię napisanie dla „The Old Republic”, zarówno powiązanej książki jak i przygód w grze?

    O: Jestem zainteresowany pisaniem we wszystkich erach Gwiezdnych Wojen. Niestety nie mam na to wystarczająco dużo czasu, a wydaje mi się, że znalazłem dobre podejście do ery w której pracuję. Więc zobaczymy, w każdym razie wszystko może się zdarzyć.

    P: Czy masz jakieś trudności w kwestii technologii i terminologii Gwiezdnych Wojen i innych SF? W końcu się różnią.

    O: Obecnie Gwiezdne Wojny tak mocno weszły mi w krew, że byłoby ciężko pisać nie używając słów blaster czy wibronóż. Prawdopodobnie pamiętałbym by nie używać mieczy świetlnych.

    P: Skoro część umiejętności Luke’a zniknęła, czy on ustąpi teraz miejsca innym postaciom, stojąc gdzieś z tyłu?

    O: Myślę, że cierpienie Luke’a, jego fizyczne jak i duchowe rany powinny mieć jakieś odzwierciedlenie w przyszłych historiach, ale wątpię by powstrzymały go od ogrywania w nich głównej roli. Choć znów jestem tylko pisarzem i to nie moja brocha. Moim zdaniem to powinno stać się słabością, która jest integralną częścią kolejnych opowieści. Podoba mi się jak widzisz tę ranę, że brakuje mu części obecności Mocy. To właśnie Abeloth mu zrobiła, czyż nie?

    P: Czy były jakieś konflikty między tym, co napisałeś ty, Christie i Aaron w swoich książkach? Jeśli tak, to jak je rozwiązywaliście.

    O: Owszem, były małe konflikty, w tym co pisałem ja, Christie i Aaron. Tego nie da się uniknąć, a powiem więcej, że zdarza się nawet gdy autor tworzy samodzielne dzieło. Ale to nigdy nie był dla nas jakiś ciężki problem, nie zdarzyło się nic takiego, co wywołałoby u nas ból głowy. Wiele w tym zasługi naszego procesu planowania, gdzie ustaliliśmy główne wątki od razu, wiele też zawdzięczamy temu jak dobrze współpracuje się z Aaronem i Christie. To naprawdę było fajne przeżycie, by to napisać.

    P: Czy byłbyś zainteresowany napisaniem finalnej przygody Wielkiej Trójki?

    O: Owszem. Chętnie bym napisał ich ostatnią przygodę. Który pisarz by nie chciał?

    P: Czym dokładnie jest Tron Równowagi? Czy to coś fizycznego, czy raczej duchowego?

    O: Tron Równowagi to symbol, a nie fizyczny tron. O nim należy myśleć na kilku poziomach jednocześnie.

    P: Jak załapałeś się do napisania „Scroundrel’s Luck” dla WEG w 1990? Byłeś już uznanym autorem, czy raczej pracowałeś w biznesie RPG?

    O: Byłem mocno zaangażowany w przemysł RPG, jako wolny strzelec, projektant gier i wówczas tylko aspirujący powieściopisarz. Mój kumpel z colege’u, Curtis Smith, pracował w redakcji West End i znał moje RPGi, ale też zainteresowanie fikcją. Więc zapytał mnie, czy nie chciałbym spróbować podjąć się napisania książki-gry. Podobało mi się, i myślę że im także więc dostałem tę pracę.

    P: Jestem ciekaw, czy dowiemy się czym jest Lorellian Court i co się stało w trakcie „Blood Oath”?

    O: Nie mam pojęcia, czy i w jakim zakresie wydarzenia z „Blood Oath” zostaną kiedykolwiek ujawnione. Musiałbyś zapytać któregoś z redaktorów, ale podejrzewam, że nawet oni tego nie wiedzą, przynajmniej teraz. A co do wydarzeń mam nadzieję, że będą, bo to fajna historia, która zawiera mnóstwo dobrego materiału o społeczeństwie Hapan.

    P: Mógłbyś dać mi jakieś rady pisarskie?

    O: Pisz każdego dnia przez jakiś rozsądny czas, który możesz poświęcić KAŻDEGO DNIA. Pisz bez opamiętania. Pisz opowieść, którą chciałbyś przeczytać. Popraw ją. Przepisz. Znów poprawiaj. Poprawki są po to, by uzyskać piękno.

    P: Powiedziałeś, że historie po „Powrocie Jedi” nadal będą powstawały, ale nie powiedziałeś w jakim formacie. Możemy liczyć na nowe książki, czy także na komiksy w tej erze?

    O: Myślę, że bezpiecznie można założyć, że kolejne historie Star Wars powstaną w obu tych formatach. Ale naprawdę jestem złą osobą, by zadawać jej takie pytania. Ja wiem tylko, czy oni chcą abym to JA coś pisał, i nie mam pojęcia, co oni jeszcze dorzucają do tego ognia. Erich Schoeneweiss: Przygody Star Wars będą kontynuowane po serii „Przeznaczenie” zarówno w powieściach jak i opowiadaniach. Pracujemy aktywnie nad kilkoma z nich. Ale nie jesteśmy jeszcze gotowi by o nich mówić. News pojawi się za jakiś czas. W Insiderze #134, który pojawi się w lecie, będzie opowiadanie dziejące się po Apokalipsie z Jainą i Jagiem.

    P: Czy Abeloth mogła użyć rany Luke’a by wniknąć w niego lub nawet go opętać?

    O: Podejrzewam, że miała szansę wykorzystać tę ranę by powrócić. Ale szczerze nie spodziewam się, by się to wydarzyło. Abeloth, przynajmniej w moim umyśle, zaginęła na dziesiątki tysiącleci. Oczywiście, nie jestem kimś, kto by ustalał przyszłe opowieści, więc to tylko moja opinia.

    P: Jesteś Jedi czy Sithem?

    O: Sparafrazuję mojego ulubionego ptasiego bohatera: Jestem Troy. Ale poważnie, gdy piszę Jedi, jestem Jedi. Gdy piszę Sitha, jestem Sithem.

    P: Gdyby Lucas Licensing pozwolił ci pisać dowolną historię w EU, jaką byś napisał?

    O: Gdyby LFL pozwolił mi pisać dowolną historię SW, napisałbym wszystkie. Pisałbym nawet gdybym miał 150 lat.

    P: Wolisz pracować przy mniejszych seriach („Mroczne gniazdo”) czy większych z innymi autorami?

    O: Pracowałem przy dwóch dużych seriach z wieloma autorami pod rząd. Więc póki co w najbliższej przyszłości wolę zająć się czymś mniejszym. I myślę, że tego właśnie EU potrzebuje. Potrzebujemy zabawy z wieloma różnymi typami historii, przynajmniej na razie.

    P: Gdybyś mógł napisać pojedynek pomiędzy dwoma postaciami z SW, które byś wybrał i dlaczego?

    O: Ciężkie pytanie. Myślę, że chciałbym opisać pojedynek Luke’a i Krayta. I Saby z prawie każdym twardzielem. I Jainy z Bobą, aż do śmierci. Dalej mógłbym wymieniać...

    P: Dlaczego Abeloth nie użyła jej psychozy Mocy, gdy zrozumiała, że Jedi chcą ją zniszczyć?

    O: Po tym jak uleczono Jedi po raz pierwszy, stali się oni bardziej świadomi, czym ta psychoza jest i zarazem także odporniejsi.

    P: Czy ciężko było napisać finalną bitwę Bazela Warva?

    O: Bitwa Barva była ciężka do napisania, nie tylko dlatego, co się w niej stało. Tam się dużo działo, ale to daje wolność, gdyż mogę sobie ustawić choreografię tak, by utrzymywać zaciekawienie czytelnika, dając mu przy tym pewne pojęcia, tego, co widzi bohater. A jego punkt widzenia nie zawsze oddaje jego prawdziwy obraz.

    P: Od czego warto zacząć czytanie twoich nie-gwiezdno-wojennych prac?

    O: Zacząłbym od „Stron bólu”, „Crucible: The Trial of Cyric the Mad”, „Dragonwall” oraz serii „Dark Sun: Pięcioksiąg pryzmatu”. Wszystko od Wizards of the Coast, możecie poszukać ebooków.

    P: Czy myślałeś o tym, by prześledzić losy Obi-Wana w Mrocznych czasach?

    O: Nie, nigdy nie myślałem o tym. Ale teraz, skoro wspomniałeś...

    P: Chciałbym, by któryś z głównych bohaterów umarł. Czujesz to samo?

    O: Nie wiem, co bym myślał o zabiciu kogoś z Wielkiej Trójki. Myślę, że to się stanie wcześniej, czy później, ale kocham te postaci.

    P: Jakie były wczesne pomysły, które zmieniliście lub odrzuciliście w „Przeznaczeniu Jedi”? Zawsze lubię słuchać o tego typu rzeczach.

    O: Do duże pytanie, a czasu mamy niewiele. Zazwyczaj dopasowywaliśmy historię, ale trudno mi sobie przypomnieć byśmy coś odrzucili. Dodaliśmy niewolnictwo, co było pomysłem Christie na Jedi, a mnie się to spodobało.

    P: Czy jacyś pisarze uważają że C-3PO jest irytujący?

    O: Nie mogę mówić za Aarona i Christie, ale ja kocham to jak irytujący jest C-3PO.

    P: Czyim pomysłem był Tron Równowagi?

    O: Myślę, że to był mój pomysł. Rozwijałem go z czasem, od „Mrocznego gniazda”, przez „Nawałnicę”.

    P: Czy były jakieś ważne rzeczy, które George chciał w tej serii, a może miał jakieś obiekcje?

    O: Nie wiem o niczym, co George (domyślam się, że Lucas) mógł chcieć lub nie chcieć w tej serii. On jest daleko ponad pisarzami do wynajęcia, więc wszelkie uwagi, które pochodzą od niego przechodzą przez cała masę filtrów.

    P: Która książka Star Wars sprawiła ci najwięcej frajdy przy pisaniu?

    O: Odpowiedź jest taka jak zwykle, ostatnia którą skończyłem. Na koniec jeszcze jedna uwaga. Z Denningiem ostatnio przeprowadzono dwa wywiady, które można przeczytać tutaj i tutaj.
    KOMENTARZE (6)

    Kolejny wywiad z Troyem Denningiem

    2012-04-23 20:51:16 RI

    Niedawno ukazała się finalna część „Przeznaczenia Jedi” – „Apokalipsa”. Z tej okazji Del Rey na swojej stronie przeprowadziło wywiad z autorem, Troyem Denningiem. UWAGA: TEKST ZAWIERA DUŻE SPOILERY, DOTYCZĄCE TREŚCI POWIEŚCI.

    P: Największym szokiem w tej książce jest to, że Abeloth została powiązana z Mortis, a Luke doświadcza podobnych przeżyć, co jego ojciec na tej planecie (widzianej w trzecim sezonie Wojen Klonów). Mógłbyś trochę poopowiadać o procesie rozwijania tego powiązania i współpracy z ekipą Wojen Klonów?

    O: Początkowo zaczęliśmy rozwijać Abeloth od tego, że mogłaby być powiązana w jakiś sposób z Celestialami. Myśleliśmy, że mogłaby pełnić rolę sługi Celestiali, i że to oni zamieszkiwali gdzieś w Otchłani. Ale nigdy nie sądziliśmy by przedstawić ich jako postaci. Mieliśmy pomysł, by ona była sługą, który upadł. Gdy pisaliśmy „Sojuszników” i „Wir”, wymienialiśmy się e-mailami, oczywiście dołączając ludzi od kanonu z Lucasfilmu. W pewnym momencie jeden z nich - myślę, że to był Leland Chee - powiedział: „wiecie, ludzie od Wojen Klonów robią coś z postaciami w stylu Celestiali, więc powinniście to sprawdzić i skoordynować. Nie chcemy mieć dwóch innych grup postaci, o tej samej naturze i wpływie na galaktykę.” To miało sens, bo wystarczy jeden rodzaj istot odpowiedzialnych za równowagę Mocy.

    Byliśmy tym trochę zdenerwowani, bo nie wiedzieliśmy czy to sprawi nam jakieś problemy czy nie. Ostatecznie jednak stwierdziliśmy, że nie chcemy duplikować naszych wysiłków w EU. Tak więc Leland spotkał się z Davem Filonim, wyjaśnił mu co robimy i zapytał, czy możemy nad tym pracować razem? Dave był bardzo łaskawy i pomocny, starał się nam ułatwiać pracę. Od tego momentu nigdy nie chcieliśmy już nazywać tych z Mortis Celestialami, ale tak o nich właśnie myśleliśmy. Nie chcieliśmy się podczepiać pod to, bo trudno się podczepić pod coś związanego z Mortis, ale jednocześnie taki mieliśmy zamysł. Oni stali się tym, co zamierzaliśmy zrobić z Celestiali, jednak nie są w pełni Celestialami. Jednak patrząc na nich z perspektywy Kilików, oni są tym czym Celestiale się stali. Kilikowie oczywiście nie pamiętają wszystkiego dokładnie. Wszystko zostało przefiltrowane przez umysły ludzi, którzy stali się dwumyślni. I to bardzo dobre rozwiązanie, bo nie chcieliśmy dokładnie ukazywać kim Celestiale są. Istnieją ku temu dwa powody. Pierwszy jest taki, że oni są poza wszelkim zrozumieniem i myślę, że Kilikowie do tego doszli. Zatem chyba najlepiej jest stwierdzić: nie zrozumiesz kim są Celestiale. Drugi powód jest taki, że łączy się kanon i podpina Celestiali pod różne rzeczy, a ja chciałem mieć ich jedynie wspomnianych i ukazać, że Abeloth jest z nimi w pewien sposób związana.

    P: Czy ktoś z góry przykazał ci, by zachować naturę Abeloth, tych z Mortis i Celestiali w tajemnicy? Czy może to był twój wybór, bo nadawało to sens historii?

    O: Chcieliśmy zachować tajemniczość aż do „Apokalipsy”, ponieważ tajemnica lepiej się sprawdza w opisywaniu potężnych i tajemniczych bytów. Jest pewnym symbolem. Potrzebowaliśmy tajemnicy, gdyż ona jest poza tym, co potrafią pojąć śmiertelne istoty. Chcieliśmy wyjaśnić to, co się da wyjaśnić i zrozumieć na temat Abeloth, ale jednocześnie nie chcieliśmy jej jednoznacznie zdefiniować. Ona jest ponad nasze zrozumienie, możemy co najwyżej pojąć kilka rzeczy na jej temat, ale nie wszystko. I w sumie opisałem więcej faktów z jej historii, niż z tego jakie ma moce lub jaka jest jej prawdziwa natura.

    P: Jakie pojawiają się wyzwania podczas pisania o tak tajemniczym czarnym charakterze, jak Abeloth, w porównaniu z tymi bardziej znanymi - jak Jacen czy Lumiya?

    O: Zaczęliśmy od głównego pomysłu, kim ona jest - jest związana z Celestialami i jest jakimś ich sługą - a potem, im bliżej znajdowaliśmy się końca, tylko dodawaliśmy kolejne szczegóły. Częściowo dopiero rozwijaliśmy szczegóły, a częściowo ukazywaliśmy te, które już znaliśmy. Ciężko byłoby cofnąć się i przypomnieć, które części ujawniliśmy a które wymyśliliśmy w danym czasie. Używając metafory malarskiej, początkowo używaliśmy szerokich pociągnięć pędzla, potem już tylko delikatnie coś domalowaliśmy i tak aż do samego końca.

    P: Czy zamierzałeś pozostawić w tajemnicy tożsamość Lorda Sithów, który spotyka Luke’a Poza Cieniami? Myślałem, że to może być Białooki, przywódca Jednego Sitha, którego widzieliśmy w „Piekle” i „Furii”.

    O: Miałem bardzo określony pomysł kim on jest, z pewnością to nie jest Białooki, ale mówię zbyt dużo. Jest to postać, która z pewnością pojawi się w przyszłości w EU. Jeśli go zbytnio określę, ludzie zaczną się o to kłócić i debatować. Wolałbym jednak by ludzie sami wyciągnęli swoje wnioski. Nawet jeśli ja mam swój wniosek, to nie znaczy, że ktoś kto wyciągnie inny będzie w błędzie. Kiedy wchodzi się w mistykę, zaczyna rozprawiać o symbolizmie i spirytualizmie, wtedy nie ma nigdy jednej dobrej odpowiedzi. Wszystko zostaje w kwestii interpretacji.

    P: Byłem wielkim fanem Vestary w tej serii. Dla mnie jej perspektywa, była jedną z najbardziej interesujących części całej opowieści. Co o niej sądzisz tak ogólnie? Ta postać nie jest twoim pomysłem, ale czy sądzisz, że udało się zrealizować jej potencjał w "Przeznaczeniu Jedi"?

    O: Myślę, że Vestara okazała się cudowna. Jej postać była pomysłem Christie i pamiętam, gdy pierwszy raz pojawiła się na spotkaniu. Christie powiedziała, że wie co powinniśmy zrobić. „Powinniśmy sprawić, by pierwsza dziewczyna Bena była Sithem”. Aaron i ja szeroko się uśmiechnęliśmy, a wszyscy patrzyli z zainteresowaniem na reakcję pozostałych. Ktoś powiedział: „Wiecie, nie sądzę byśmy mogli to zrobić”. Dyskutowaliśmy o tym i pisarze byli bardzo podekscytowani tym pomysłem. Pozostali raczej się nim martwili, ale ostatecznie uznaliśmy, że dopóki ta dwójka nie zwiąże się na stałe, możemy się tym bawić. Myślę, że to była absolutnie dobra decyzja. Uwielbiam rozwój tej postaci oraz to w jaki sposób z nią skończyliśmy. Mam też nadzieję - jestem tylko pisarzem i nie wiem, co się stanie w przyszłości - że ona jeszcze stanie się wielkim czarnym charakterem w sadze.

    P: Liczyłem na większą bitwę między Vestarą i Benem pod koniec serii. Czy ty i reszta waszej ekipy zamierzaliście dać jej uciec w finale? Jakie dałbyś jej szanse na zabicie Bena?

    O: Staram się przypomnieć, czy kiedykolwiek myśleliśmy by ją zabić. W „Apokalipsie” jest kilka scen o których zdecydowaliśmy podczas naszego pierwszego spotkania. Były to między innymi sceny z końca, jak wesele, to od nich właściwie zaczęliśmy. To miało się wydarzyć w serii niezależnie od innych rzeczy. Wiedzieliśmy to praktycznie w momencie, gdy zaczęliśmy spotkanie. Inną z tych rzeczy był właśnie los Vestary i fakt, że ona opuści wszystkich, wkraczając na własną ścieżkę. Nie pamiętam, byśmy debatowali czy ją uśmiercić czy nie, ale z pewnością po pierwszym dniu naszego spotkania, wiedzieliśmy że ucieknie i zaszyje się gdzieś w galaktyce, stając się możliwym przyszłym czarnym charakterem.

    P: To bardzo interesujące. W „Hegemonii” jest obiecująca scena, gdy Ben i Vestara są nareszcie razem. Owszem, końcówka „Hegemonii” pozostawiła pewne obawy co do ich przyszłości, ale miałem nadzieję, że „Apokalipsa” skieruje ich na właściwe tory. Jakie motywy ostatecznie sprawiły, że oni nie mogą być razem?

    O: Nie chcieliśmy powtarzać relacji Luke-Mara. Owszem jest tu jakieś jej echo, ale jeśli by ją powtórzyć, reakcja fanów byłaby na to mniej przychylna. Ale jeśli echo skierujemy w innym kierunku, wywoła to większy wstrząs.

    Podoba mi się sposób, w jaki to rozwiązaliśmy. Nie uważam, by natura Vestary pozwoliłaby stać się jej kolejną Marą. Ona była Sithem i wychowano ją jak Sitha. Myślę, że ona sama doszła do wniosku (gdzieś w „Hegemonii”), że nie może być Jedi. Jest scena, w której zabija dla Bena i zdaje sobie sprawę, że Ben nie może i nie chce zabijać dla niej na analogicznych warunkach. Vestara rozumie, że nigdy nie będzie tym kim jest Ben. Gdy zaczyna się „Apokalipsa” ona podjęła już decyzję. Na początku „Apokalipsy” zamierzałem pokazać to, że ona miała nadzieję skusić Bena by żyli razem jej życiem. Miała nadzieję, że Ben może być kimś innym niż Jedi, ale ostatecznie zrozumiała że tak się nie da. Vestara kocha go za to, za to kim jest, ale nie może z nim być.

    P: Więc po części sensem obecności Vestary w serii było to, by Ben nauczył się pozwalać odejść komuś, kto jest tak odmienny od niego, a po części, by osiągnął trochę tego, co przeżył jego ojciec?

    O: Dokładnie. Ważnym tematem w Gwiezdnych Wojnach jest odkupienie. Tym też właśnie bawiliśmy się używając Vestary i zadając pytanie „Czy ona zostanie odkupiona?”. Odkupienie jest ważne tylko wtedy, gdy nie zawsze można je osiągnąć. Nie każdy może być odkupiony, nie każda postać może przetrwać. Straciłoby się zaskoczenie w serii, gdyby za każdym razem bohater w opałach miał przetrwać. Tak też jest z odkupieniem w Gwiezdnych Wojnach, tylko oczywiście to wolniejszy i głębszy poziom. Są postaci, które nie zostają odkupione.

    P: Chcę się dowiedzieć jak ostatnia scena książki się tam znalazła (ślub - przyp. red.)? Czy to małżeństwo to wynik tego, że Jaina i Jag są ze sobą tak długo, iż w końcu wysłuchano głosów fanów, a może ma to jakiś związek z przyszłymi opowieściami?

    O: Początkowo planowaliśmy ten ślub pod koniec „Niezwyciężonego”, ale gdy już nie zabrnęliśmy w serię daleko, zapytałem: „Wiecie co? Jaina właśnie zabija własnego brata pod koniec serii... i potem biegnie by wziąć ślub?” Chodziło o to, by nie uprościć zbytnio jej charakteru. Sądziłem, że nie powinniśmy tego robić. Na szczęście nie musiałem zbyt długo nalegać, by przekonać pozostałych. Też to dostrzegli, bo ślub jest przecież rzeczą pozytywną, a szukaliśmy pozytywnego zakończenia „Niezwyciężonego”, jednak nie kosztem Jainy i tego, co przeszła przez tamtą książkę.

    Zatem jedną z pierwszych rzeczy, jakie zaplanowaliśmy w „Przeznaczeniu Jedi” to właśnie to, by pod koniec serii Jag i Jaina pobrali się. To pierwsze nasze ustalenie. Teraz niektórzy fani wiedzą, że byłem zwolennikiem związku Jainy i Zekka, i wszyscy sądzą, że bardziej lubiłem Zekka. Ale to głównie dlatego, że nie chciałem by Jaina wpierw udała się do Imperium Sithów, a potem żyła w Resztkach Imperium. Nie chciałem jej tracić. Jest ważnym Jedi i wszyscy wiemy, że przez długi czas stawała się coraz ważniejsza, stała się jednym z kluczowych Jedi. Sprowadzanie jej z Resztek za każdym razem komplikowałoby więc sprawę. Jednak postanowiliśmy zaryzykować i użyć Jainy do sprowadzenia Jaga do głównej historii na parę lat (ale też zapewnić sobie, że i ona w niej pozostanie). Tak rozwiązaliśmy ten problem.

    P: Dlatego Luke ustanowił Jaga imperialnym przewodniczącym?

    O: Wtedy akurat planowaliśmy połączyć się z komiksowym Dziedzictwem i pilnowaliśmy zgodności kanonu. Musieliśmy też mieć na uwadze, by to się sprawdziło w powieści. By to osiągnąć, potrzebne było delikatne balansowanie. Mieliśmy dwa przeciwległe cele. Minęło trochę czasu, nim zrozumieliśmy, że to dwa oblicza tej samej sprawy.

    P: Czy możesz coś powiedzieć o wizji, którą miał Ben pod koniec powieści? Czy ona dotyczy wydarzeń z Dziedzictwa komiksowego Dark Horse’a i Jednego Sitha?

    O: Wizje i symbolika to zawsze temat do interpretacji, bowiem przyszłość jest zawsze w ruchu. Ja patrzę na wizję jako jedną z wielu możliwości, które mogą się wydarzyć. Zrobiłem jedynie mały ukłon w stronę kanonu, ale jestem tylko pisarzem, więc nie wiem jak i czy w ogóle będą wyglądały próby połączenia końcówki „Apokalipsy” z początkiem Dziedzictwa. To dla mnie wielka tajemnica. Byłbym też zdziwiony, gdyby okazało się, że redaktorzy i ludzie z Lucasfilmu mają już czystą wizję tego, co się dziać będzie w EU przez te 60 lat przerwy. To bardzo długi okres. Prawdę mówiąc wątpię, by ktokolwiek obecnie myślał o tym co zrobić, by doprowadzić do początków Dziedzictwa.

    Osobiście nie sądzę, by powinni to robić, a już na pewno nie teraz. Mamy obecnie zbyt wiele zabawy z tym okresem. To jedna z tych rzeczy, z którymi mierzyliśmy się w „Apokalipsie” - czy zmieniła się przyszłość? Na to pytanie nie znam teraz odpowiedzi i mam nadzieje, że czytelnicy również. Podejrzewam że nawet gdyby ludzie w Lucasfilm znali już tę odpowiedź, nie zdradziliby mi jej, a ja nawet nie chciałbym by to zrobili. Nienawidzę spoilerów, a to byłby największy spoiler z możliwych.

    P: Czy dano ci jakieś specyficzne instrukcje by wskazywać komiksy z serii "Dziedzictwo" jako potencjalną przyszłość galaktyki?

    O: Nie dano mi żadnych instrukcji, jednak jako pisarz sadzę, że powinniśmy dawać jak najwięcej nawiązań do kanonu ustanowionego już przez innych. Dobry przykład to seria „Mroczne gniazdo”, którą powiązałem z prequelami informacjami o matce Luke'a, przechowywanymi przez R2-D2 w jego bankach pamięci. Robię to, by EU sprawiało wrażenie spójnej całości. Oczywiście z drugiej strony jest mnóstwo rzeczy niepowiązanych, a my nie chcemy powiązywać wszystkiego.

    P: Allana uczestniczy w wielu strzelaninach w tej książce. Czy to kontrowersyjna decyzja? Czy zawahaliście się przed umieszczeniem ośmioletniej dziewczynki w bitwie? Czy raczej dzieci Solo szybko dorastają?

    O: Wiedzieliśmy, że chcemy by Allana była jedną z głównych postaci i pragnęliśmy ją wmieszać w historię. Raczej nie chcieliśmy jej chronić odsuwając na bok, jak robiło Bantam w swoich powieściach z młodymi Solo. Wpakowanie jej w akcję było jedynym sensownym rozwiązaniem. To oczywiście nie wyglądało tak, że stwierdziliśmy zapotrzebowanie na kolejnego żołnierza, więc "Allana bierz broń i do walki". Chcieliśmy, by zaangażować ją w trochę inny sposób, wciągnąć ją w historię. W „Apokalipsie” osiągnęliśmy to jej wizjami. Nie mieliśmy jakichś ogólnych redakcyjnych przykazań, że Allana ma pojawić się w bitwie w tej książce. Pozwoliliśmy jej ewoluować organicznie, tak by zaangażowała się w historię pod okiem Hana i Leii.

    P: Zamierzacie rozwijać tę postać w sposób podobny do tego, jak to było z dziećmi Solo?

    O: Temat przeznaczenia Allany jest wałkowany od „Mrocznego Gniazda”. Chciałem to wyraźnie zaznaczyć. Allana jest specjalnym dzieckiem w Mocy - to ją widzimy na Tronie Równowagi, ona ma przeznaczenie. Jedną rzeczą na którą Solo chcą ją przygotować, to właśnie spotkanie z tym przeznaczeniem. Solo są nie tylko strażnikami i obrońcami Allany, ale też starają się ją nauczyć, jak żyć w niebezpiecznym życiu. Ona to rozumie i stawia temu czoła, by być przygotowaną. Jest mnóstwo rzeczy które robimy, aby w przyszłości stała się interesującą postacią.

    P: To co mówisz jest bardzo ciekawe, zwłaszcza o roli Solo w życiu Allany. Niektórzy fani krytycznie podchodzą do tego, że Han i Leia nieustannie wciągają ją w różne niebezpieczeństwa. Zatem wygląda na to, że Solo zrozumieli powagę jej przeznaczenia, więc przygotowują ją zabierając w swoje przygody?

    O: Zgadza się. Solo nie chcą ryzykować jej życia biorąc ją ze sobą, ale przez to kim Allana jest, ryzyko same się pojawia. Myślę że Allana zrozumiała to dużo wcześniej niż oni.

    P: Wiem, że jedną z twoich ulubionych scen, które napisałeś, była śmierć dziennikarki Madhi Vaandt, relacjonującej powstanie niewolników i udział w nim Mandalorian. W jaki sposób twoim zdaniem cały wątek niewolnictwa współgra z resztą „Przeznaczenia Jedi”?

    O: Rozwinęliśmy ten wątek już po napisaniu trzech książek. Poza naszą pierwszą konferencją, która zaczęła projekt, mieliśmy też kilka innych, gdzie korygowaliśmy nasze posunięcia, dokonywaliśmy korekt i sprawdzaliśmy czy jesteśmy po tej samej stronie. Druga konferencja odbyła się, jeśli dobrze pamiętam, przy okazji San Diego Comic-Con. Christie wpadła na pomysł, by rozwinąć wątek niewolnictwa, wspomniany w „Omenie”. Czuła że Jedi muszą stać się bardziej moralną ostoją i myślę, że miała rację. Do tego miejsca, Jedi stanowili tylko jeszcze jeden polityczny byt. Nie odgrywali roli moralnego autorytetu w Sojuszu Galaktycznym.

    Niewolnictwo nadało celu Jedi, sprawiło że bycie ostoją moralności nabiera sensu. Bardzo mi się podobał wątek w „Wirze”, gdzie Saba mówi, że muszą podążać za Mocą, za tym co słuszne i że oni są po pierwsze Jedi, a dopiero później politykami. To był powód konfliktu między nią, a Kenthem Hamnerem, który cenił wyżej lojalność wobec Sojuszu Galaktycznego. Mieliśmy zatem Jedi służących różnym sprawom. Dopóki bunt niewolników nie przybrał na sile wraz ze śmiercią Madhi Vaandt, Jedi służyli jedynie swoim politycznym panom, lekceważąc swe powołanie. W „Wirze” chcieliśmy, by dokonali tego przejścia i poddali się bardziej sprawom duchowym.

    P: Więc to było takie obudzenie Jedi?

    O: Tak. Cała ta rewolta niewolników miała przypomnieć Jedi kim są, co powinni robić i komu powinni służyć.

    P: Jak włączyliście do gry Front Wyzwolenia? Czemu użyliście moffów w wątku niewolniczym?

    O: Jedną z rzeczy, którą robią moffowie to komplikacja wątków. Tu znów mamy ten sam problem, chcieliśmy wciągnąć Jaga w historię, ale on przecież rządził Imperium, więc trzeba znaleźć sposób by go zaangażować. Mieć wymówkę, by przebywał na Coruscant, a to sprawia, że wyciągamy moffów i ich polityczne intrygi. Zawsze jest problem, gdy ma się postać, którą chce się wykorzystać, ale ona znajduje się daleko poza miejscem akcji, w innej części galaktyki. Trzeba wtedy szukać rozwiązań. To, że moffowie pozostają moffami, knują i spiskują, to już dodatek. Nie byłem pierwszy, który opisał Front Wyzwolenia, więc trudno mi się wypowiadać na ten temat. Wiem tylko tyle, że początkowo miała to być manipulacja, która zacznie rodzić problemy Daali. Z czasem okazało się, że zaangażowanie moffów jest bardzo sprytnym posunięciem.

    P: Masz jakąś postać, którą wyjątkowo lubisz pisać? Osobiście bardzo podoba mi się twój sposób opisywania Saby.

    O: Kocham wszystkie swoje postacie na równi. Jednak mówiąc zupełnie szczerze, w przypadku bohaterów filmowych to wymieniłbym Hana i Leię - zwłaszcza kiedy są razem. Jeśli zaś chodzi o postaci stworzone przeze mnie, to właśnie Sabę mi się chyba najlepiej pisze. Ona jest jaszczurką, więc można z nią robić fajne rzeczy - wejść w jej głowę i bawić się ironią tego, że to ona staje się ostoją moralności. Zwłaszcza że Saba jest w sercu niebezpiecznym łowcą, ale jest też Jedi, który widzi wszystko dokładnie w czerni i bieli. Według niej samej, ona jest jednym z najbardziej twardogłowych Jedi i tak się stara zachowywać. Uwielbiam tego typu ironię. Zwłaszcza ten konflikt w Sabie, pokłosie jej rasy, łowieckiego dziedzictwa przełożonego na honor Jedi.

    Każda postać wnosi inne rzeczy do opowieści. Vestarę pisało się wybuchowo, wchodziło się do jej głowy i starało się zrozumieć, czego ona chce. Była chyba jedną z najbardziej skomplikowanych postaci w serii. To co ona chce dla siebie i Bena, to coś czego każdy chce. Żyć z kimś, kogo się kocha, mieć rodzinę, sukces i takie tam. Jednak oni są zupełnie inni i Vestara to rozumie. To chyba właśnie do mnie przemawia.

    P: Jeszcze jedną rzeczą wspaniałą w Sabie jest właśnie jej komediowa natura. Chodzi mi o te wszystkie problemy wynikające z jej nieznajomości ludzkiej kultury.

    O: Modelowałem Barabeli swoim poczuciem humoru, ale wielu ludzi go w ogóle nie rozumie. (Śmiech) Mówię coś jako żart, a ludzie przyjmują to absolutnie na serio. Z drugiej strony ludzie będą pękać ze śmiechu nad czymś co wyszło z mojej głowy. Myślę więc, że ten aspekt Saby jest pewnym odbiciem mnie.

    P: Twoja jedyna samodzielna powieść to „Zjawa z Tatooine”, choć sam napisałeś także trylogię „Mrocznego gniazda”. Wolisz pisać części dłuższych serii niż samodzielne powieści?

    O: To dwie różne przyjemności. Samodzielne powieści są zabawne, gdyż kontrolujesz w nich wszystko. Masz spójną wizję, bo to tylko i wyłącznie twoja własna wizja, która siedzi ci w głowie. Nie zastanawiasz się, co inni myślą. Łatwiej jest tak pisać. Nie musisz zgrywać starannie akcji z innymi osobami pracującymi w grupie. Tam trzeba ustalić wspólnie scenariusz, dograć postaci i każdy kto pisze kolejną książkę musi się zgodzić na ustalone wskazówki i ich przestrzegać. To zawsze to będzie odbiegać trochę od tego, co inni mieli nadzieję dostać. Wtedy okazuje się, że dany element scenariusza znaczył dla każdego coś nieco innego.

    Dobrym przykładem jest „Gwiazda po gwieździe”. Kiedy ją pisałem, dostałem manuskrypt „Punktu równowagi” i zobaczyłem w jaki sposób Kathy Tyers opisała zarys. Ona zrobiła dokładnie to, czego od niej oczekiwano, ale to było było może z 15% tego, czego się po niej spodziewałem. Miałem już 400 stron „Gwiazdy po gwieździe” i pomyślałem, że mam zupełnie inne interpretacje postaci niż Kathy! Więc wróciłem, przepisałem te pierwsze 400 stron i dopiero mogłem ruszyć dalej.

    Takie rzeczy mają miejsce, gdy robi się wymiany autorów i nie tylko autorów. To wymaga większej koordynacji i sprawdzania zgodności przez wszystkich zaangażowanych. To nie znaczy, że nie warto tego robić - warto. To daje mnóstwo frajdy, dlatego to tak lubię. Burze mózgów, współpraca z innymi ludźmi... jako pisarz raczej nie masz ku temu okazji zbyt często. Można sobie usiąść z pięcioma lub sześcioma osobami, zrobić sesję i dyskutować. Z tą pozytywną energią, przychodzi też ciężka praca i koordynacja, bo niezależnie jak bardzo uważnie podejdziemy do opowieści, jak mocno pilnujemy by być na tej samej stronie, nasze umysły pracują trochę inaczej i trzeba brać na to poprawkę.

    P: A jak byś porównał „Przeznaczenie Jedi” z „Dziedzictwem Mocy”?

    O: Myślę że najuczciwiej jest powiedzieć, iż nauczyliśmy się wiele. Za każdym razem, gdy robi się taką serię, uczymy się na błędach poprzedniej. Porównując „Dziedzictwo Mocy” z „Nową Erą Jedi” można zauważyć decyzję redaktorów o zmniejszeniu liczby zaangażowanych autorów. To upraszcza sprawę, bowiem ma się do czynienia z trzema różnymi interpretacjami i osobowościami, a nie piętnastoma czy ile ich tam było w „Nowej Erze Jedi”.

    Z „Dziedzictwa Mocy” nauczyliśmy się wiele o przekazywaniu sobie historii. Jedną z rzeczy, które robiliśmy w „Przeznaczeniu Jedi” było to, że gdy autor skończył swoją książkę, spisywał krótkie streszczenie gdzie znajdują się dane postaci i co one w tym czasie myślą. Ten i ten jest tu i tu, z tym i tym, i powiedziałby to. To bardzo ułatwia zachowanie ciągłości. Christie jest wspaniałym graczem zespołowym i ona właśnie w tym była genialna.

    P: Jak myślisz, w jaki sposób zostanie ta seria zapamiętana? W jaki sposób wywarła swój wpływ na Expanded Universe?

    O: Ja patrzę na te książki, zaczynając od „Mrocznego gniazda” aż do „Przeznaczenia Jedi” włącznie, jak na zebraną sagę Jacena Solo. On był głównym czynnikiem sprawczym. Rozpoczęło się od tego, że się pogubił w „Mrocznym Gnieździe”, gdzie wrócił ze swej pięcioletniej wyprawy i wziął galaktykę na swoje barki. Ta pycha doprowadziła do jego upadku w „Dziedzictwie Mocy” a „Przeznaczenie Jedi” to konsekwencje tego upadku, które okazały się większe niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Przeszliśmy zatem od podróży osobistej („Mroczne Gniazdo”) do bardziej społecznej (Druga Galaktyczna Wojna Domowa w „Dziedzictwie Mocy”). Jednak w „Przeznaczeniu Jedi” zajmujemy się też podróżą duchową, a Abeloth jest takim mistycznym potworem. Czymś poza naszym zrozumieniem. Ona jest mitologiczna. Mamy zatem rozwój przez te trzy serie. Chciałbym powiedzieć, że tak właśnie planowaliśmy od samego początku, ale prawda jest taka, że wyszło to nam dopiero w praniu.

    P: Mówiąc o Abeloth, mógłbyś mi coś powiedzieć o tym napisanym kursywą akapicie pod koniec "Apokalipsy"?

    O: (Śmiech) To bardzo ciekawa interpretacja tego fragmentu. Nie chciałem o tym mówić dużo, z wyjątkiem tego, że twoje podejście nie jest takim jakiego się spodziewałem po czytelnikach. Było bardzo niejasne w czyim umyśle jesteśmy. Chcieliśmy to powiązać, zrobić klamrę całej opowieści „Przeznaczenia Jedi”. Mi się podoba sposób, w jaki to zadziałało. Dużo dyskutowaliśmy na temat, czy powinniśmy robić klamrę w ten sposób, czy nie. Myślę że możesz przeczytać te linijki tekstu, zakładając że jesteś w głowie co najmniej kilku różnych postaci, zarówno na początku jak i na końcu tej opowieści. To co wyczytasz z tych linijek, zależy od tego w głowie której postaci jesteś. One operują na więcej niż jednym poziomie.

    P: Wspomniałeś, że podobny akapit znalazł się na początku opowieści, zatem pewnie jest w „Wygnańcu”. Możesz mi powiedzieć więcej o decyzji, by zrobić taką klamrę?

    O: Kiedy Aaron rozpoczął „Wygnańca” tymi słowami, to było dla nas pewne zaskoczenie. Nie potwierdziliśmy tego, że skończymy „Apokalipsę” w ten sam sposób, przynajmniej dopóki nie byłem już w jej połowie. Zaczęliśmy wtedy rozmawiać o perspektywie tego początkowego akapitu i zrobiło się to interesujące. Mieliśmy wiele pomysłów, zaczynając od tego, do kogo te myśli należą. Rozmawialiśmy o tym i zrozumieliśmy, że trzeba to jakoś wytłumaczyć. Ale czy musieliśmy wybrać jedną osobę? Osobiście wierzę, że jak się wchodzi w symbolikę, nie trzeba wszystkiego wyjaśniać. Wtedy działamy na poziomie poza świadomym zrozumieniem, trzeba to dotknąć podświadomością. Ja podkreślałem wiele razy, że lepiej zostawić to tak, by działało na wielu poziomach. Zapierałem się też, że nie napiszę tych kwestii z punktu widzenia Abeloth. Myślałem o kimś innym, gdy je pisałem.

    P: Czy jest jakaś szansa, że się dowiemy o kim, w jakiejś późniejszej książce?

    O: Wątpię. Uważam, że tajemnica zostawia pole do interpretacji czytelnikowi. Trudno to w ogóle sobie wyobrazić. Choć nigdy nie mów nigdy. Może któregoś dnia, ktoś wykopie to zdanie i mnie zaskoczy, ale ja nie mam zamiarów by rozwijać akurat tę rzecz.

    To nie jest pierwszy wywiad z tym autorem dotyczący tej powieści. Poprzedni znajduje się tutaj.
    KOMENTARZE (5)

    Książkowe nowości

    2012-04-03 18:05:15

    Miesiąc marzec może nie był tak udany pod względem premier książkowych za oceanem jak luty, ale znajdzie się tam kilka nowych pozycji.



    Red Harvest w wersji TPB. Uwaga zmieniono okładkę. Powieść Joe Schreibnera jest swoistym prequelem "Szturmowców śmierci" z tym, że osadzono ją w czasach "The Old Republic". Del Rey, cena 7,99 USD.



    "Guardians of the Chiss Key" Rydera Windhama to kolejny tom "Tajnych Misji" wydawnictwa Scholastic. Niestety na razie nic nie wskazuje na to, by miał zostać wydany w Polsce. Cena 6,99 USD. Tym razem Nuru spotka się ze swoim mistrzem, o ile słowo spotka dobrze oddaje charakter tego spotkania.



    "The Secret Life of Droids" to kolejna post-słownikowa pozycja wydawnictwa DK. Tym razem koncentrująca się na ciężkiej pracy niedocenianych droidów. Całość kosztuje 12,99 USD.




    W USA pojawiła się także wersja TPB Wiru Troya Denninga.
    KOMENTARZE (0)

    Wywiad z Troyem Denningiem

    2012-03-25 19:22:22

    Niedawno na łamach roqoodepot ukazał się wywiad z Troyem Denningiem, autorem Apocalypse, czyli ostatniej części Przeznaczenia Jedi. Uwaga, wywiad zawiera spoilery do zakończenia "Przeznaczenia Jedi".

    P: Apocalypse jest zadedykowana byłej głównej redaktorce LucasBooks, Sue Rostoni. Mógłbyś opowiedzieć o pracy z nią?

    O: Sue była dla mnie nie tylko wspaniałym redaktorem, ale i przyjacielem przez dziesięć lat, a to mój sposób, by upewnić się, że ona pamięta o odwiedzinach! Ale poważnie, Sue jest jedną z tych osób, które sprawiały, że pisanie Gwiezdnych Wojen sprawiało frajdę, i chciałem by wiedziała jak mocno ceniłem jej doświadczenie.

    P: Mając na uwadze Mroczne Gniazdo, Dziedzictwo Mocy i Przeznaczenie Jedi, wygląda to jakbyśmy mieli jedną wielką historię z różnymi rozdziałami. Czy taki był zamysł od początku, czy zostało to jakoś zaplanowane?

    O: „Plan” się raczej kształtował wraz z rozwojem. Rozpocząłem pracę nad Mrocznym Gniazdem pomysłem by ukazać, co się dzieje z moralnością Jacena po pokonaniu Yuuzhan Vongów. To bardzo stary motyw, co się dzieje z żołnierzem po wojnie. Jego powrót do domu zmienia wszystko fundamentalnie, pojawiają się traumy wynikające z tego, co widział i zrobił, i samotność, bo nikt inny nie jest w stanie go zrozumieć i jeszcze ta niepewność, czy znajdzie jakieś spokojne miejsce dla siebie w społeczeństwie.

    Gdy trylogia się rozwijała, chciałem ujrzeć Jacena biorącego odpowiedzialność za przyszłość całej galaktyki, a gdy skończyliśmy Mroczne Gniazdo i zaczęliśmy Dziedzictwo Mocy, zdecydowaliśmy, że to pycha Jacena ściągnie go na Ciemną Stronę.

    Potem dowiedzieliśmy się o planach Dark Horse’a z Dziedzictwem i Darthem Kraytem, i zacząłem się bawić pomysłem, że to właśnie ta mroczna przyszłość, której Jacen starał się zapobiec. Nigdy nie sformalizowałem tego pomysłu. Ale od tego miejsca ciągle o nim pamiętałem, i miałem pomysł, by Jacen starał się zapobiec wizji, którą ujrzał - Dartha Krayta siedzącego na Tronie Równowagi. W pewnym momencie, ale nie pamiętam w którym zdecydowałem dodać Allanę do tej wizji. I to stworzyło pewien mglisty klimat, który wykorzystywałem w obu seriach, mając nadzieję, że wpasuje się to w inne historie, które opowiadaliśmy.

    P: W Apocalypse jest wspomniane, że Abeloth może nie być celestialką, a może nią być. Czy specjalnie umieściłeś takie niedopowiedzenie, czy ona nią jest, czy nie?

    O: Odpowiedź jest w tekście, jeśli wierzyć Killikom na słowo, to ona i jej podobni, nie są celestialami, ale tym, czym stali się architekci.

    P: Po raz drugi wprowadziłeś Bobę Fetta. Czy tym razem pisanie tej postaci sprawiło ci więcej radości w porównaniu z „Niezwyciężonym”?

    O: Pisanie Boby Fetta to zawsze zabawa. Ale ja lubię Fetta starszego i bardziej złego. Dobrze jest go uczłowieczyć, ale chyba tylko tak długo, dopóki robi się z niego hardcorowca.

    P: Skąd się wziął pomysł połączenia Przeznaczenia Jedi i Wojen klonów, dokładniej trylogii Mortis? W którym miejscu prac podjęto tę decyzję?

    O: Połączenie wystąpiło w chwili gdy pisaliśmy „Sojuszników” i „Wir”. Nasza ekipa dyskutowała jak połączyć Abeloth i celestiali, a Leland Chee (opiekun Holokronu) powiedział nam o tym, że Dave Filoni zajmuje się w przygotowywanych odcinkach jakimiś postaciami, których natura jest podobna do architektów. Wtedy wiedzieliśmy, że musimy to jakoś skoordynować, lub obrać radykalnie inny kierunek. Popytaliśmy więc Lelanda, czy Dave byłby gotów podzielić się swoimi przemyśleniami na temat odcinków o Mortis z nami, i wpleść nam Abeloth do tej opowieści. On przyjął pozytywnie pomysł i współpraca była wyśmienita. Nie potrafię przekazać jak wielką przyjemnością była praca z Davem nad tym, i jak jestem mu wdzięczny za współpracę. On jest naprawdę bardzo fajny.

    P: Zabiłeś Barva... i dobrze to opisałeś. W którym momencie serii wiedziałeś, że on zginie?

    O: Kiedy to napisałem. Chciałem zabić Hana, ale redaktorzy mi nie pozwolili, więc w zamian zabiłem Barva. (żart). A poważnie, gdy pisałem ten rozdział, czułem, że to ważny moment i czas w którym coś strasznego musi się wydarzyć. I to było doskonałe miejsce, by Barv zszedł jako bohater, przyjaciel Allany i obrońca. To była ciężka śmierć do opisania, ale czułem że jest potrzebna, i myślę że odegra kluczową rolę w dalszym rozwoju Allany w EU.

    P: Czy było dla ciebie satysfakcjonujące opisanie w końcu ślubu Jainy i Jaga?

    O: To było satysfakcjonujące. Byłem zwolennikiem związku Jainy i Zekka, bo nie chciałem by Jaina zniknęła z wątków o Jedi i odgrywała rolę imperatorowej Resztek Imperium.

    I mówię tu jako autor. Lubię ją pisać tak bardzo, że nie chciałbym jej stracić, a nie podobają mi się machinacje, które sprawiłyby, że utrzymywałaby się w głównej fabule, gdy pożegnała się z Jedi i stała się obywatelką Imperium. No i wyobrażacie sobie reakcję Hana na to, że jego córka wyszła za imperialnego i sama została obywatelką Imperium? Nie pozwoliłby mi ponownie pisać. Ale teraz widzę, że ma to jakieś plus i jestem szczęśliwy, że wyszli za siebie. I myślę, że będą nadal stanowić świetną parę.

    P: Czy teraz, gdy Przeznaczenie Jedi zostało ukończone, możesz coś zdradzić o największych zmianach fabularnych w trakcie gdy tworzyliście te serię?

    O: Nie było większych zmian, w tym co zaplanowaliśmy kogo zabić lub jak skończyć serię. W sumie ustaliśmy ostatnią scenę Apocalypse w ciągu pierwszych godzin naszej konferencji i to się nie zmieniło.

    Ale zdecydowaliśmy dodać wątek o niewolnictwie po pierwszych trzech książkach. Christie uważała, że potrzebujemy dać Jedi jakiś moralny odnośnik, a to się świetnie nadawało. Dodało to wiele do serii, i wspomogło moją pracę przy Wirze.

    P: Pozostawiłeś wiele wspaniałych pomysłów do przyszłości EU, dziecięciu rycerzy, uratowanie Raynara, odnalezienie Kesh, śledztwo w sprawie Jednego Sitha, czy rozwój Vestary pod wpływem Krayta. Który z tych pomysłów chciałbyś teraz opisać?

    O: Wszystkie. I będę pisał Star Wars aż do 150 roku życia.

    P: A możesz powiedzieć, co będzie z Jae Juun i Tarfangiem?

    O: Jak możesz o to pytać? Nie znam odpowiedzi, w końcu to tajni agenci Galaktycznego Sojuszu!

    P: Czy jest jakaś szansa, że niektórzy z tych Barabeli w szponach Teser-Dordi-Wilyem-Zals mogą nie być wrażliwi na Moc?

    O: Tylko czas to wyjaśni.

    P: Podczas panelu na San Diego Comic-Con w 2009 wspomniałeś, że Dziedzictwo Dark Horse’a może być tylko jedną z możliwych przyszłości. Ale wygląda na to, że teraz jakbyś otworzył się na tę przyszłość i próbował ją powiązać. Czy to prawda? I jak twoim zdaniem ta kwestia wygląda dziś?

    O: Czuję się raczej otwarty na możliwości, ale szczerze to nie znam odpowiedzi. Jestem tylko pisarzem, a to już coś o czym decydują redaktorzy, ludzie z Del Rey, Dark Horse’a i Lucasfilmu. Prawdę mówiąc, obecnie, nie byłbym zaskoczony, gdyby nawet oni tego nie wiedzieli.

    P: Czy zobaczymy kiedyś Tenel Ka, która opuszcza Hapes i ma większą rolę?

    O: Wiecie, że nie lubię spoilerów.

    P: Ostatnie pytanie: Czytanie Apocalypse było satysfakcjonujące, a czy pisanie również?

    O: Pisanie Apocalypse było ciężkie, ale było tego warte. Myślę, że to jedna z moich najlepszych książek i wiem, ze najambitniejsza. Ona kończy coś, co określam mianem ery Jacena w EU, która zaczęła się w trylogii Mrocznego Gniazda, kontynuowała upadek w Dziedzictwie Mocy i rozbrzmiewała przez całe Przeznaczenie Jedi. Teraz myślę, że Jacen odpocznie. Teraz stoimy u nowego progu, spoglądamy na dziesiątki nowych potencjalnych historii. Mamy olbrzymie możliwości i nie mogę się doczekać, aż zobaczę dokąd EU zmierza.
    KOMENTARZE (10)

    "Apokalipsa" nadeszła

    2012-03-13 22:45:18 TFN

    Dzisiaj swoją premierą ma ostatni, dziewiąty, tom serii Fate of the Jedi. Jest to zarazem zakończenie pewnej ery w dziejach wydawniczych Star Wars. Domknięta została ostatnia dłuższa seria, jaką w najbliższym czasie ma wydawać wydawnictwo Del Rey. Nie wiadomo co przyniesie przyszłość, jednak pierwszy raz od lat dziewięćdziesiątych i debiutu serii X-Wing, będzie nam dane czytać w najlepszym wypadku trylogie. Fate of the Jedi 9: Apocalypse, autorstwa Troy'a Denninga powinien się ukazać na rynku polskim w drugiej połowie tego roku.

    Bez możliwości złożenia broni
    Bez litości
    Stawką nie jest tylko przyszłość galaktyki -
    To przeznaczenie Mocy.

    W emocjonującym finale niesamowitej serii Przeznaczenie Jedi, Sithowie oraz Jedi stają naprzeciwko siebie. Na polu bitewnym znanym jako Coruscant. Dla Sithów jest to szansa odzyskać utraconą pozycję w Galaktyce, która przez lata niemal o nich zapomniała. Dla Abeloth jest to ważny krok na drodze do podporządkowania sobie wszelkiego życia. Z kolei dla Luke'a Skywalkera jest to wezwanie do walki, by na zawsze pozbyć się Sithów i ich nowej pani.

    W planetarnym ataku, drużyny Rycerzy Jedi i dywersantów Sithów ścierają się w szybkim i zabójczym ataku z zaskoczenia. Zwycięstwo przeciw przebiegłej i dzikiej Abeloth, oraz jej ostatecznej rozgrywce jest dalekie od pewnego. Luke, Ben, Han, Leia, Jaina, Jag, oraz ich sojusznicy zbliżają się, a wkrótce wyjawiona zostanie prawda o stworzeniu zrodzonym z Ciemnej Strony. Fakt ten rozejdzie się falą uderzeniową przez Zakon Jedi, galaktykę, a nawet samą Moc.




    Temat na forum poświęcony serii.



    KOMENTARZE (17)

    Pożegnanie z Nomi Sunrider

    2012-02-29 21:28:14 swbooks

    Mamy smutną wiadomość dla wszystkich fanów starożytnych klimatów Star Wars. Z planu wydawniczego wypadła książka poświęcona Nomi Sunrider, o roboczym tytule Mandorla. Jak zostało napisane, powieść Alexandra Irvine'a została anulowana z powodu zmian w planowaniu i koncepcji nowych książek. Nic jednak straconego. Lata temu podobna sytuacja spotkała powieść "Darth Plagueis", który pomimo ciężkiej drogi w końcu się ukazał. W końcu książka o Nomi Sunrider miała się ukazać już w grudniu 2011 roku.
    Przy okazji tej smutnej wiadomości ukazała się informacja, że w najbliższych miesiącach mamy oczekiwać nowych i ekscytujących zapowiedzi na rok 2013 i dalej




    O to jak wygląda aktualny plan wydawniczy za oceanem:

    STAR WARS: FATE OF THE JEDI: APOCALYPSE - Troy Denning- 13 marca.
    STAR WARS: THE ESSENTIAL GUIDE TO WARFARE - Jason Fry - 3 kwietnia
    STAR WARS: SCOURGE - 24 kwietnia. STAR WARS: LOST TRIBE OF THE SITH: THE COLLECTED STORIES - John Jackson Miller - 31 lipca.
    STAR WARS: X-WING: MERCY KILL - Aaron Allston - 7 sierpnia STAR WARS: THE ESSENTIAL READER’S COMPANION - Pablo Hidalgo - 21 sierpnia.
    STAR WARS: THE OLD REPUBLIC: ANNHILATION - Drew Karpyshyn - 13 listopada
    Nowa książka Timothy'ego Zahna - zima 2012

    KOMENTARZE (12)

    ''Fate of the Jedi: Apocalypse'' w tłumaczeniu!

    2012-02-08 15:22:57 Błażej Niedziński

    Miło nam poinformować, że kilka dni temu do tłumaczenia trafił ostatni tom serii "Przeznaczenie Jedi". Przekładem "Apokalipsy" Troya Denninga na język ojczysty zajmie się Błażej Niedziński. Przewidywany termin zakończenia tłumaczenia to koniec maja, a nowy termin wydania książki - sierpień 2012. O wszystkich zmianach będziemy informować na bieżąco.

    Wszystkie zapowiedzi znajdziecie tutaj>>>.
    KOMENTARZE (16)

    "Wir" w księgarniach

    2012-01-29 17:43:24 Lord Sidious

    W księgarniach ukazał się kolejny tom serii Przeznaczenie Jedi. Autorem "Wiru" jest Troy Denning. Powieść ma 416 stron, a jej cena to 37,00 zł. Za przekład odpowiada czworo tłumaczy: Andrzej Syrzycki, Anna Hikiert, Błażej Niedziński i Jerzy Śmiałek.

    Tom 6. serii Przeznaczenie Jedi

    Jedi i Sithowie walczą teraz ramię w ramię. Lecz jak długo wrogowie mogą pozostać sojusznikami? I jaka jest cena zdrady?
    Niespodziewany obrót wydarzeń sprawił, że Luke Skywalker i jego syn Ben sprzymierzyli się z armadą Sithów, wysłaną, by ich zabić. Połączyli siły przeciwko straszliwej potężnej istocie. Lecz gdy jedno zagrożenie zostało pokonane, pojawia się nowe, jeszcze bardziej podstępne.
    Luke i Ben muszą nagle uciekać, razem z enigmatyczną i niebezpieczną uczennicą Sithów, Vestarą Khai. Na księżycu Pydyr zostają osaczeni przez niedawnych sojuszników i rozwścieczonych członków zakonu Fallanassich. Ich jedyną nadzieją jest zawarcie nowego przymierza. Ale czy można zaufać Sithom?
    Otoczeni przez przeważające siły wrogów ojciec i syn muszą zapobiec katastrofie, która grozi całej galaktyce – zanim będzie za późno…


    Temat na Forum.

    Dotychczas wydane pozycje Star Wars możecie nabyć bezpośrednio w sklepie wydawnictwa Amber.
    KOMENTARZE (17)

    Książkowe ploty

    2012-01-25 19:13:15

    Erich Schoeneweiss powoli staje się najważniejszym źródłem plotek o książkach. Siedzi na Facebooku, Twittwerze i prowadzi stronę Del Rey. Teraz potwierdził, że w „Apocalypse” dostaniemy pierwszy rozdział nowych „X-Wingów.” Wspaniały pierwszy rozdział, jak zaręcza.

    Dla przypomnienia „Apocalypse” ukaże się 13 marca i będzie mieć 445 stron plus dodatki, a „X-Wing: Mercy Kill” 7 sierpnia.

    Erich tymczasem rozpisuje się o antologiach jakie chciałby zobaczyć. Kto wie, może „The Lost Tribe of the Sith” będzie ważnym testem. Choć z drugiej strony może też pisać głupoty na stronie Del Reya, by czymś ją zapełnić. Pisał już między innymi o castingach do ról postaci z EU, więc na razie nie ma o co kruszyć kopii.

    Skoro już jesteśmy przy opowiadaniach, to w Insiderze pojawią się dwa kolejne. Jedno napisze Jeff Grubb, drugie Jason Fry. Pierwszy promuje swojego „Scourge’a” (ukaże się 24 kwietnia 2012), drugi przewodnik po wojskowości. A jak już jesteśmy przy „The Essential Guide to Warfare” Jasona Fry’a i Paula R. Urquharta, to właśnie ukazały się nowe zdjęcia na Facebooku.





    W sieci intensywnie promuje się także Timothy Zahn, znów głównie na Facebooku. Tim wypowiada się w bardzo wielu sprawach, także komentuje obecność Chissów w TORze. Zdaniem Zahna z jednej strony świadczy to o popularności tej rasy, kto wie, może coś autorzy gry dadzą mu do napisania. Dlatego pisze o tym publicznie, tak by fani mogli to polubić, wkleić na swój profil, a nawet przekleić na profile EA albo Del Reya. Z drugiej strony kwestia Chissów w TORze powoduje pewne problemy z kanonem. Zdaniem Zahna, Chissowie musieli się potem wycofać i zaszyć w swojej przestrzeni, a zapiski o nich musiały zaginąć.

    Tim Zanh dodatkowo wspomniał o swojej nowej książce. Będzie osadzona blisko Nowej nadziei i będzie o Hanie Solo. To jest ten nowy bohater Zahna. To nie koniec wieści o Zahnie. Autor ten chyba idzie w ślady Michaela A. Stackpole’a i zawodzi na temat sprzedawalności swoich pozycji. Michael prosił fanów wprost w roku 2001 by kupowali jego nowe książki, Zahn ma trochę więcej godności. Mówi, o tym, że ma pomysły na temat wydania z adnotacjami „Ciemnej Strony Mocy”. Podobno Shelly jest nawet chętna, tylko stawia jeden warunek. Wyniki sprzedaży „Dziedzica”, które są niezadawalające, żeby nie powiedzieć słabe. Zahn nikogo nie naciska, bo to nieładnie, przynajmniej tak się tłumaczy. Może w 2013 się uda.

    Autorzy na Star Wars Celebration VI
    Dla przypomnienia, największa tegoroczna impreza gwiezdno-wojenna odbywa się 23-26 sierpnia w Orlando. Star Wars Celebration VI, jakby ktoś nie pamiętał. Niestety na stronie organizatorów wciąż brakuje jakichkolwiek informacji o atrakcjach i co ważniejsze gościach. Na szczęście powoli organizuje się panel książkowy. Pierwszy był Timothy Zahn, który obwieścił na swoim koncie na Facebooku swoją obecność. Teraz dołączył do niego Erich Schoeneweiss z Del Rey. Eric jak to już ostatnio bywa plotkuje i zapowiedział kolejnych autorów. Będzie Aaron Allston, Troy Denning, Drew Karpyshyn i prawdopodobnie John Jackson Miller. To pięciu, czyli całkiem sporo nawet jak na taką imprezę. A kto wie, czy nie pojawi się jeszcze ktoś inny? Czas pokaże.



    Reklama Plagueisa

    Choć Darth Plagueis już zadebiutował tak w Stanach jak i w Wielkiej Brytanii, Del Rey zdecydowało go trochę lepiej wypromować. Zwiastunem reklamowym. Sam zwiastun można obejrzeć tutaj.
    KOMENTARZE (0)
    Loading..