Jeśli zastanawia Was czemu pojawia się tak mało filmików z planu, to chyba mamy odpowiedź. To, co się działo podczas kręcenia „Przebudzenia Mocy” ewidentnie kompromituje Daisy Ridley, w mniejszym stopniu w złym świetle ukazuje Harrisona Forda i Johna Boyegę.
Rian Johnson, Laura Dern i Mark Hamill mieli możliwość uczestniczenia w sesji nagraniowej do „Ostatniego Jedi”. Dyrygował oczywiście kompozytor, czyli John Williams. Zdjęcia z sesji pochodzą z końcówki maja.
Tymczasem Johnson udziela się mocno w sieci. Między innymi tłumaczy się z tego, że „Ostatni Jedi” nie będzie remakiem V epizodu. Podobno Rian nie spędziłby trzech lat nad czymś, czego by nie chciał zrobić.
John Boyega przyznał, że Finn w „Ostatnim Jedi” będzie w końcu wielką rybą w Ruchu Oporu. Wszystko za sprawą swoich heroicznych dokonań w walce z Najwyższym Porządkiem. Sam Boyega się śmieje, bo okazuje się, że wystarczy dać się załatwić Kylo Renowi i od razu staje się kimś. Aktor wspomniał także, że czasem nie może nie żartować sobie z fanów. Kiedy niektórzy dopytywali go o to, co będzie się działo z Finnem powiedział nawet, że cały film będzie nieprzytomny i dopiero obudzi się pod koniec, nawiązując tym samym do losu Luke’a w „Przebudzeniu Mocy”. John mówił też, że film trochę przypomina „Imperium kontratakuje”, bo bohaterowie tym razem będą rozdzieleni. Rey się szkoli, Poe ma swoje sprawy. Co prawda Finn zostanie sparowany z Rose Tico, ale to już inna historia. Na początku filmu mamy zobaczyć jak Finn wychodzi z kapsuły i będzie w lepszym stanie niż widzieliśmy go w „Przebudzeniu Mocy”. Czyżby dzięki implantom?
Pablo Hidalgo powiedział, że miecz który nosi Rey w Lucasfilmie jest obecnie określany jako miecz Rey. Nie Luke’a i nie Anakina. Oni już go nie używają.
Hidalgo zapytany także o to, dlaczego nie ma w nowych filmach obcych, których znamy, odparł, iż nie rządzi departamentem stworów, to raz. A dwa, to pewnie zobaczymy je, gdy trafimy do miejsc, znanych z wcześniejszych filmów, czy takich, gdzie ci obcy mogą występować. Wszystko zaczęło się od tego zdjęcia, na którym człowieka-konia niektórzy przyrównywali do bothan.
Ale najciekawsza dyskusja w sieci na linii Rian-Pablo dotyczyła scenariusza. Rian powiedział, że nie tylko dostał wolną rękę i mógł robić, co chce ze scenariuszem, ale właściwie nie dostał żadnego wkładu. Pablo to sprostował. Powiedział, że to nie jest tak, że scenarzysta pracuje sobie samodzielnie. Jego praca jest nadzorowana przez Story Group, która także ma pewien wkład. Liczy się konsultacja i współpraca. Skończyło się jednak tym, że Rian nadal twierdzi, iż treatmentu od J.J. Abramsa nie dostał. Pytanie doszło nawet do Kathleen Kennedy, ta poniekąd pogodziła obu panów. Otóż jak twierdzi szefowa Lucasfilm, treatement do Epizodu VIII napisał Michael Arndt, ale gdy jego wersja filmu została mocno zmieniona, nie napisano nowego. To, że szczegółów nie było, nie znaczy, że nikt nie widział w którym kierunku miała iść cała trylogia. Zamysł był. Po pierwsze nie został sformalizowany, po drugie zawsze może się zmienić. To także podkreśla Pablo Hidalgo, że treatment nie ma właściwie znaczenia, bo dopóki filmy czegoś nie ustalą, to można całą resztę zmienić. Zresztą inaczej George Lucas nie pisałby kilku wersji scenariusza np. „Imperium kontratakuje”.
Po sieci krążył też rysunek machiny kroczącej, podobno z „Ostatniego Jedi”. Hidalgo przyznał, że to jedna z maszyn, która powstała na potrzeby „Przebudzenia Mocy”. Nie dodał nic więcej.
Zaś serwis MakingStarWars.Net ma kolejny rysunek z przecieków. Tym razem przedstawiciela Gwardii Pretoriańskiej Snoke’a.
Jeszcze kilka ciekawostek z „Vanity Fair”, które pojawiły się już poza głównym artykułem. Adam Driver idzie trochę w ślady Sir Aleca Guinnessa. Choć gra jedną z głównych ról w „Gwiezdnych Wojnach” nie chce być kojarzony z blockbusterami. Zależy mu przede wszystkim na tym, by być dobrym i rozpoznawalnym aktorem, a nie Kylo Renem, ale jednocześnie nie traktuje tej roli po macoszemu. Wręcz przeciwnie, stara się w nią mocno wczuć. Driver powiedział, że ta rola jest miejscami dość trudna do zagrania, wymagająca i czasem bolesna. Ale to nie jest coś o czym chce rozmawiać z innymi. Marka Hamilla bardzo interesowała ta technika, którą stosuje Driver. Chciał o niej porozmawiać, żartując sobie, że Kylo to przecież jego siostrzeniec. Zaproponował więc Driverowi wspólny lunch, ten jednak odmówił.
O specyficznym zachowaniu Drivera na planie mówił też John Boyega, dla którego ta praca jest też świetną zabawą. Zwłaszcza z Daisy Ridley, z która się doskonale dogaduje. W przypadku Drivera Boyega zwyczajnie niespodziewanie stara się go uściskać. Adam zaś nie reaguje na to, zwyczajnie przeczekuje sytuację, stoi i czeka, aż Boyega skończy. Zero reakcji.
Rian Johnson natomiast powiedział, czego możemy się spodziewać, a czego nie w „Ostatnim Jedi”. Z jednej strony kasyno Canto Bight ma podobną rolę jak knajpa Maz czy kantyna w Mos Eisley, ale tym razem raczej przedstawia luksusy w świecie sagi, niż półświatek. To takie Monte Carlo „Gwiezdnych Wojen”, które w klimatach ma też przypominać filmy z Jamesem Bondem. Wizualnie ma to przypominać bal z 1966 który prowadził Truman Capote. Nazywany jest on czarno-białym ze względu na ubiory uczestników.
Wśród efektów praktycznych, zobaczymy największe stwory jakie kiedykolwiek stworzył Neal Scanlan. Zresztą stworzeń w Canto Bight i na Ahch-To, będzie całkiem sporo. Johnson nie chciał mieć też za wiele efektów komputerowych w tle, stąd zbudowano najwięcej dekoracji ze wszystkich filmów wyprodukowanych przez Lucasfilm już za czasów Disneya. Dodatkowo zbudowano kopię Skellig Michael, ale o tym już słyszeliśmy. Niestety jednocześnie, żaden obcy nie będzie istotnym bohaterem. I to nie mówimy o głównych, ale odpowiedniku Maz czy Yody z „Imperium kontratakuje”.
Za to nie zobaczymy tu żadnego romansu w centrum filmu. To nie jest temat tej produkcji.
Muzykę napisze tylko i wyłącznie John Williams. Nie usłyszymy nowych kawałków Lina-Manuela Mirandy. Rian chciał początkowo, by muzykę tworzył jego kuzyn Nathan Johnson, ale ostatecznie uznał, że dobrze jest mieć Johna.
„Ostatni Jedi” nie będzie też alegorią na temat współczesnego stanu świata czy polityki.
No i Finn nie okaże się osobą czułą na Moc.
Także Pablo Hidalgo zdradził kilka sekretów. Postać Laury Dern, czyli admirał Amilyn Holdo ma włosy karmazynowe. Ten kolor jest mocno związany z kulturą z której pochodzi. Hidalgo tłumaczył też co się dzieje na Canto Bight. Stolica Republiki została zniszczona, wojna się rozprzestrzenia, a tu mamy kasyno... Cóż, czytując Pablo, to miejsce dla „bogatych dupków”, którzy nawet w takiej sytuacji potrafią się ustawić i folgować swoim potrzebom.
Hidalgo przyznał ponadto, że faktycznie zobaczymy Phasmę, czyli Gwendoline Christie bez hełmu, choć niekoniecznie będzie wyglądać dokładnie tak jak na zdjęciach Leibovitz. Broń Phasmy ma zaś długą historię i jest ważna dla tej bohaterki.
Hidalgo odniósł się także do kostek, które wiszą na „Sokole”. Były w „Nowej nadziei”, a potem pojawiły się w „Przebudzeniu Mocy”. Podobno są one używane do gry Corelian Spike, która jest odpowiednikiem sabacca, tyle że za pomocą kości. Mogą też odegrać rolę w filmie o Hanie Solo, tak przynajmniej wynika z sugestii.
KOMENTARZE (30)
Zaskakujące może być to, że tak wiele osób, krytykujących „Przebudzenie Mocy” potrafi streścić to do jednego stwierdzenia – „słaby scenariusz, zrzyna z „Nowej nadziei””. Czy faktycznie scenariusz IV Epizodu był słaby (także w ich mniemaniu)? Raczej chodzi o to, że niektórzy odbierają film J.J. Abramsa jako remake lub soft-reboot. Dziś zajmiemy się kilkoma podobieństwami, które często są wykorzystywane w tej tezie. Może dobór będzie trochę tendencyjny, ale coś w tych podobieństwach jest. Może to, że ludzie lubią oglądać to, co znają?
„Gwiezdne Wojny” bazują na pewnych schematach, więc nawet obie trylogie Lucasa są w gruncie rzeczy bardzo podobne, jeśli się odpowiednio na nie spojrzy. W „Mrocznym widmie” jest wiele ech „Nowej nadziei”, nic dziwnego, że „Przebudzenie Mocy” po raz kolejny powiela te same, sprawdzone schematy. W dodatku opowiadane od wieków w pewnej formie. Wynikają one nie tyle z zamysłu Lucasa, co często monomitu Joasepha Campbella, na którym bazuje saga. Lucas trochę to podrasował, ale w gruncie rzeczy to ta sama, stara jak ludzkość historia o dorastaniu i mierzeniu się ze sobą. Mitologia w najczystszej postaci, tylko zreinterpretowana na nowo. Abrams podąża dokładnie tą samą ścieżką. Podobnie jak w „Nowej nadziei” mamy główne trio, z drogą bohatera jednego z nich. Tym razem jest nią Rey (jak wcześniej Luke i Anakin). Rey znajdujemy na pustynnej, nic nieznaczącej planecie (Tatooine zostało zamienione na Jakku). Rey też ma w sobie potencjał Mocy, o którym nie wie, choć podświadomie robi rzeczy ponadprzeciętne. Spotyka kogoś, kto ją szkoli, może nie wprost, bardziej instruuje. Anakinowi w pierwszych krokach pomagał Qui-Gon, który nie mógł go nawet szkolić. Luke’owi Ben, zaś tu tę rolę przejmuje Han. Zgodnie z monomitem ten mistrz, nauczyciel musi zginąć, by bohater, a w tym przypadku bohaterka, mogła stanąć na własnych nogach, a ostatecznie ukazać swoją wyjątkowość. „Przebudzenie Mocy” jest idealną adaptacją pierwszego aktu drogi bohatera, tak jak wcześniej „Nowa nadzieja” i „Mroczne widmo”. Zostawiając jednak podobieństwa mityczne, skupmy się na podobieństwach, które niekoniecznie musiały mieć miejsce. Tymi, które może są zbyt dosłowne czy nawet wprost zapożyczone. Hołdami bądź kopiami, w zależności, kto to ocenia.
BB-8 i R2-D2. Dwa dość podobne droidy. Nie mówią, za to doskonale sprawdzają się jako wspomaganie pilota. Oba też kryją w sobie bardzo istotną informację. R2-D2 ma plany Gwiazdy Śmierci, BB-8 zaś mapę potrzebną by odnaleźć Luke’a Skywalkera. Obu stronom konfliktu zależy, by zdobyć te dane. Oba droidy również wyruszają w misję samotnie (na pustynnej planecie) i oba zostają pojmane. R2-D2 zostaje wykupiony, BB-8 odbity. Oba też biorą czynny udział w zniszczeniu Gwiazdy Śmierci/Starkillera, oczywiście na pokładzie tego najważniejszego w bitwie myśliwca. Istotna różnica między nimi jest taka, że na Gwieździe Śmierci R2-D2 pomaga bohaterom w ucieczce. Zaś gdy BB-8 zobaczył rathtara, to raczej się wystraszył.
Jakku i Tatooine. Już pomijając pustynny klimat (i skraplacze wilgoci), planety mają dość podobne rozmieszczenie ludności. Są otwarte przestrzenie, gdzie żyją sobie nasi bohaterowie. Podróżują tam różne stwory, które jak Jawowie/Teedo łapią droidy. Ale całe życie dzieje się w większych osadach, takich jak choćby Mos Eisley/Mos Espa czy wieś Niima. Tam już jest więcej podejrzanych typków i tam łatwo o to, by ktoś zaatakował naszego bohatera. Dokładnie z tego miejsca Mos Eisley / Niima, bohaterowie wyruszają „Sokołem Millennium” w dalszą drogę, uciekając pogoni Imperium/Najwyższego Porządku.
Starkiller i Gwiazda Śmierci. Kolejny, dość podobny motyw. Zwłaszcza, że nawet w filmie pada porównanie, że to kolejna Gwiazda Śmierci. Sposób jej rozwalenia jest w gruncie rzeczy prawie identyczny. Tyle, że tym razem wpierw trzeba ściągnąć osłony i zniszczyć oscylator. Znaleźć lukę i wstrzelić torpedę. Dodatkowo mamy podobny lot, w pewnym wgłębieniu. Tu jednak warto dodać, że sam Lucas powtarzał ten motyw w „Mrocznym widmie”, tam zamiast Gwiazdy był okrągły okręt Federacji Handlowej, również zniszczony od środka. Nie dało się spenetrować jego powierzchni. Ma to bardzo istotne znaczenie mitologiczne. Chodzi o tak zwany brzuch bestii, której inaczej nie da się pokonać, jak znajdując jej słabość.
Niektórzy twierdzą, że relacja Kylo Rena i Huxa jest odzwierciedleniem relacji Tarkina i Vadera. To akurat raczej ciężko potwierdzić, bo w Epizodzie VII przywódcy Najwyższego Porządku raczej między sobą konkurują. Podobne jest to, że mamy dwójkę bohaterów, którzy mają w gruncie rzeczy dość analogiczne rolę do spełnienia. Hux i Tarkin odpowiadają za technologiczny terror, Ren i Vader za zabicie mentora.
Jest też kilka mniejszych nawiązań. „Sokół Millennium” zostaje pojmany przez wiązkę. Tyle, że zamiast Gwiazdy Śmierci łapie go Han Solo. „Sokół” także odpowiada za ucieczkę z pustynnej planety. Jeśli porównamy rolę kantyny w Mos Eisley i zajazdu Maz, okazuje się, że w gruncie rzeczy to bardzo podobne miejsca. W obu bohaterowie mają znaleźć transport do ostatecznego celu, w obu też dochodzi do bójki. Ale u Maz kończy się to dość dużą potyczką.
Prawdę mówiąc nawet potwory (dianoga i rathatar) są podobne, mają macki i łapią. Jest też ucieczka Finna i Poe z okrętu, podobnie jak Leia, Luke i Han uciekali z Gwiazdy śmierci. Leia tuli Chewiego (choć akurat nie pod koniec filmu), Han ma złe przeczucia no i Solo znowu wisi komuś kasę.
Zaskakująca jest także choćby historia miecza świetlnego, który dostaje główny bohater/bohaterka. Nie dość, że jest to broń dziedziczona (ciekawe, czy po ojcu w drugim przypadku), to jeszcze zostaje wyjęta ze skrzyni.
Ratowanie głównej bohaterki z Gwiazdy Śmierci i Starkillera to również poniekąd sprawdzony w baśniach motyw. Faktem jest, że Rey w dużej mierze sama daje sobie radę, ale Leia także wzięła aktywny udział w swoim ratunku.
No i warto wspomnieć też o scenach, które wprost są hołdami dla „Nowej nadziei”. Czyli dejarik, Finn wyciągający zdalniaka, Rey bawiąca się oraz idąca w stronę słońca na pustyni czy podobne ujęcia na początku filmu. Lub bardziej na zasadzie dialogu, kwestia o zgniatarce. Abrams doskonale wie jak puścić oczko do fanów, choć jak wiemy nie wszystkim się to spodobało. Niemniej jednak z sukcesem udało mu się zacząć „Gwiezdne Wojny” na nowo, tak by wciąż miały maksymalnie dużo ducha oryginału. Czego by nie mówić, wyszła mu „Nowa nadzieja” na sterydach. Owszem to w wielu miejscach inny film o innych bohaterach, ale historia miejscami jest bardzo podobna. Najważniejsze jednak, by dalej bawiła i ta reinterpretacja zapewniła długie życie całej sadze. Nawet pomimo pewnej ilości hołdów.
Wciąż nie znamy nawet tytułu. Określamy go mianem filmu o Hanie Solo, spin-offa/antologii Kasdana, czy popularniej Hantologii. Dokładnie za rok film pojawi się w kinach. To dobry moment na małe podsumowanie, tego co już wiemy.
Wkrótce po zapowiedzeniu nowej trylogii zaczęto też mówić o spin-offach. Lawrence Kasdan dołączył ponownie do ekipy Lucasfilmu jeszcze pod koniec 2012. Miał pomagać w pracach nad Epizodem VII, ale przede wszystkim szykować swój własny film. Dostał wolną rękę, jeśli chodzi o wybór tematu. Nie zastanawiał się długo, właściwie to od razu miał pewien pomysł. Film o Hanie Solo, młodym oczywiście.
Wszystko wskazuje na to, że dostał trochę więcej czasu niż J.J. Abrams na „Przebudzenie Mocy”. Premiera pierwszego spin-offa miała się odbyć w 2016, początkowo myślano o maju. Kasdan więc zabrał się do roboty, niby czasu sporo, ale jednak. Dostał też pomoc w postaci artystów, w tym Iaina McCaiga.
Okazało się, że największym problemem dla filmu o Solo stała się nowa trylogia. Wizje Arndta i Abramsa niekoniecznie się pokrywały, a z pewnością sposób pracy bardzo się różnił. Reżyser więc postanowił ostatecznie samemu przepisać scenariusz, ale do tego potrzebował pomocy. Tak więc Kasdan musiał odłożyć swój film na półkę i stać się współtwórcą Epizodu VII (wcześniej był konsultantem).
Szczęśliwie Lucasfilm szykował dwie antologie. Oprócz Kasdana bardzo podobne zadanie dostał też Simon Kinberg, logiczne wydawało się, że premiery tych filmów zwyczajnie się zamienią. Film Kinberga miałby wejść w 2016, a Kasdana w 2018. Tyle, że Simon był zaangażowany także w „Rebeliantów” oraz budowanie uniwersum X-Menów, więc miał problem z przyśpieszeniem prac. Szczęśliwie w Lucasfilmie był jeszcze John Knoll nalegający na film o wykradzeniu Gwiazdy Śmierci, więc udało się to poukładać. Premierę „Przebudzenia Mocy” przesunięto na grudzień 2015. „Łotr 1” miał się pojawić rok później, potem Epizod VIII (w 2017), następnie film Kinberga (2018), Epizod IX (2019) i film o Hanie Solo w 2020. Czasu było aż nadto.
Larry jednak nie chciał po prostu tak zostawić tego projektu. Wiedział, że musi się zaangażować w „Przebudzenie”, więc zatrudnił swojego syna Jona Kasdana do pomocy przy filmie o Solo. To właśnie on przejął scenariusz po ojcu i pod jego czujnym okiem go rozwijał. Spokojnie, bo przecież do czasu premiery Hantologii mieli kilka ładnych lat.
Jednak już na początku 2015 zaczęły krążyć nieciekawe plotki o Joshu Tranku (reżyserze filmu Kinberga). Filmowiec wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie pojawił się też na Celebration w Anaheim, gdzie oficjalnie mieli ogłosić o czym będzie ten film (bohaterem miał być Boba Fett, wszystko na to wskazuje). Było dość jasne, że Kinberg będzie potrzebował więcej czasu na swój film, a że Epizod VII był już bardzo zaawansowany, Larry mógł spokojnie wrócić do filmu o Solo. Zamieniono więc te dwie premiery. Hantologia wylądowała w 2018. Scenariusz był na tyle gotowy, że spokojnie można było założyć, że wyrobią się z premierą na maj. Początkowo „Ostatni Jedi” miał być pierwszym filmem ze stajni Disneya z majową premierą, acz Rianowi Jonhosonowi nie udało się zmieścić w czasie, zatem ten honor przypadnie właśnie filmowi o Solo.
W lipcu 2015 ogłoszono reżyserów – Chirstophera Millera i Phila Lorda, oraz producenta Willa Allegrę, który z nimi współpracował przy wielu filmach. Ze strony Lucasfilmu jak zwykle za produkcję odpowiadał Jason McGatlin, no i Larry, w końcu to jego film. Podobno to Kasdan bardzo chciał z młodymi reżyserami współpracować.
Dalej zaczęły pojawiać się domysły i plotki. Kto zagra Hana Solo, o czym będzie film. Dziś dzięki wypowiedziom Kathleen Kennedy i Boba Igera wiemy, iż obraz ukaże nam wczesne lata Hana Solo, to jak spotka się z Landem, jak zdobędzie „Sokoła Millennium” i jak będzie miał mentora, który wprowadzi go w przemytnicze arkana. Akcja ma obejmować sześć lat.
W międzyczasie Kasdan potwierdził, że to będzie jego ostatni film z cyklu.
Następnie zaczęły się bardzo szerokie castingi do głównej roli. Co prawda Kathleen Kennedy (za sugestią Stevena Spielberga) przyprowadziła Aldena Ehrenreicha praktycznie na samym początku, ale na tym nie skończono. Był jednym z pierwszych potencjalnych Hanów i od razu spodobał się reżyserom. Ci jednak nalegali, by przeprowadzić większy casting i znaleźć kogoś jeszcze lepszego. Ostatecznie Alden wylądował wśród finalistów. Tam kręcono sceny testowe już w makiecie „Sokoła” z Chewbaccą. Podobno wszyscy pozostali kandydaci czuli się bardzo stremowani, Alden zaś od razu odnalazł się w roli. Phil Lord śmiał się nawet później, że cały casting to było wyrzucenie olbrzymich pieniędzy w błoto, ale przynajmniej udowodnili Kathy, iż przyprowadziła najlepszego kandydata.
O tym, że Alden jest w grze wiedzieliśmy od lutego 2016. Jednak zanim oficjalnie ogłoszono jego udział, stało się jasne, że w filmie wróci inny aktor. Joonas Suotamo, czyli nowy Chewbacca. Powrót postaci potwierdził Iger, natomiast Joonas był logicznym wyborem, bo przejął tę rolę po Peterze Mayhew.
W maju 2016 pojawiło się pierwsze zdjęcie z planu. Umieścił je Miller na swoim twitterze. Wiedzieliśmy już, że prace nad scenografią czy kostiumami trwają. Nieoficjalnie mówiono też o Aldenie, acz Lucasfilm zwlekał z potwierdzeniem tej wiadomości.
W sierpniu zaczęły się kolejne plotki. O tym, że film mieli kręcić w Norwegii (ostatecznie nie potwierdzono tej informacji) oraz tym, że pojawi się tam Lando, którego zagra Donald Glover. Znów na potwierdzenie tej informacji musieliśmy poczekać parę miesięcy. Jednocześnie trwały poszukiwania odtwórców pozostałych ról, w tym głównej bohaterki. Tę posadę ostatecznie dostała Emilia Clarke.
Jesienią zeszłego roku, jedna z producentek „Łotra 1”, Allison Shaermur także dołączyła do filmu o Solo.
Kolejną osobą w obsadzie został Woody Harrelson, który wciela się w rolę Becketta, mentora Hana Solo. Tym razem informacje prasowe zostały potwierdzone po jakimś tygodniu. Co prawda media sugerowały, że może zagrać Garrisa Shrike’a, ale ta plotka okazała się być wyssana z palca.
Także w styczniu po raz pierwszy wspomniano o kręceniu zdjęć na Wyspach Kanaryjskich (dokładniej Fuerteventura). No i dostaliśmy plotki o ewentualny, przesunięciu premiery, jak również o potencjalnym udziale Diega Luny (Cassian Andor).
Ostatecznie pierwszy klaps na planie filmu padł jeszcze w styczniu 2017. Jednak od tego momentu do rozkręcenia się zdjęć i oficjalnego ogłoszenia minął prawie miesiąc. Zdjęcia na dobre ruszyły 20 lutego. W obsadzie znaleźli się także Thandie Newton, Pheobe Waller-Bridge i Michael Kenneth Williams, a także ogłoszony później Warwick Davis.
Poznaliśmy też ekipę. Za zdjęcia odpowiada Bardford Yound. Za montaż: Chris Dickens, za efekty specjalne Dominic Tuohy i Rob Bredow, zaś za choreografię Brad Allan. Stworami zajmie się Neal Scanlan. Scenografią Neil Lamont, kostiumami Dave Crossman i Glyn Dillon, rekwizytami Jamie Wilkinson, fryzurami Lisa Tomblin, charakteryzacją Amanda Knight, zaś za casting odpowiada Nina Gold.
Premierę ustalono na 25 maja 2018.
Przy okazji filmu Alden spotkał się z Harrisonem Fordem, zaś Glover z Billym Dee Williamsem.
Sugerowano także, że cześć ujęć może być kręcona w Dolomitach. Najświeższe doniesienia mówią, że to faktycznie prawda, filmowcy powrócili do Włoch. Przygotowania zaczęły się 18-20 kwietnia. Okres ten trwał trzy tygodnie, zaś właściwe zdjęcia odbyły się między 5 a 12 maja. W sumie brało w nich około 250-300 osób, z tego kilku statystów w wieku 50-75 lat. Co ciekawe część sprzętu przyleciało bezpośrednio z Feurty, co mogłoby sugerować, że tam zdjęcia także się skończyły, albo że pracuje tam ta sama ekipa. Na początku zdjęć we Włoszech padał śnieg, co nie tylko nie opóźniło planów produkcji, ale też cieszyło się z uznaniem. Na planie pojawili się podobno Alden Ehrenreich, Emilia Clarke, Woody Harrelson, Joonas Suotamo, Donald Glover, Phoebe Waller-Bridge i Thandie Newton, z tym, że Glovera i Clarke nikt z obserwatorów nie zauważył. Zdjęcia kręcono w trzech miejscach: Monte Piana, Trzy Szczyty i las między Misuriną a Trzema Szczytami (te zdjęcia kręcono w nocy). Głównie koncentrowano się na Monte Piana, skąd da się zrobić panoramiczne ujęcia okolicy. Nie da się tam jednak za bardzo zbudować scenografii, ponieważ drogi dojazdowe są zamknięte. Za to zdjęcia kręcono w pozostałościach po okopach z I wojny światowej. I podobno były tam też sceny akcji. Są też pierwsze zdjęcia:
Po Włoszech wrócono na Wyspy Brytyjskie. No i w końcu mamy przecieki ze zdjęć. Tym razem z Anglii, a dokładniej z nieczynnej elektrowni Fawley w okolicach Southampton. Tych przecieków było kilka ostatni znajduje się tutaj.
Zdjęcia na Kanarach ruszą na dniach. Oficjalne ogłoszenia, w tym także tytuł, prawdopodobnie poznamy w lipcu na D23 Expo. Może wtedy zobaczymy też pierwsze ujęcia z filmu?
KOMENTARZE (21)
Zgodnie z przewidywaniami Vanity Fair przygotowało specjalny artykuł z pierwszym spojrzeniem na „Ostatniego Jedi”. Do tekstu dołączone są zdjęcia legendarnej już Annie Leibowitz.
Mark i Daisy na Skellig Micheal
Na początek coś o powrocie na Skellig Micheal. Kręcąc kulminację „Przebudzenia Mocy” na tej trudno dostępnej wyspie, będącej zarówno rezerwatem przyrody, jak i zabytkiem UNESCO, J.J. Abrams nie nakręcił scen dialogowych między Daisy Ridley a Markiem Hamillem. Zakończył film zgodnie z tradycją „Gwiezdnych Wojen”, bez dialogów. Nie dla wszystkich było to zrozumiałe, bo raz trudno było załatwić pozwolenia, przetransportować ekipę i jeszcze wstrzelić się w dobrą pogodę. Zdjęcia do VII Epizodu trwały w 2014. Trochę ponad rok później, następca Abramsa, Rian Johnson wrócił wraz z ekipą, by jednak nakręcić kwestie mówione i zacząć w film w tam, gdzie skończył się poprzedni. Powrót do tego miejsca nie wszystkim się podobał. Mark Hamill stwierdził, że obiecano mu, iż nie będzie musiał tam wracać. Jego zdaniem to piękne miejsce, ale w jego wieku jest to problemowe. Nie można tam przylecieć helikopterem, trzeba płynąć, a następnie wdrapać się na górę. O ile młodszym osobom, noszącym sprzęt, zajmuje to około czterdziestu pięciu minut, o tyle Mark dostał 1,5 godziny. Tak by mógł co 10-15 minut robić sobie przerwy i odpoczywać.
Ale to nie jedyna rzecz na którą Hamill narzekał. Podobnie jak zmarła Carrie Fisher, tak i on zanim wrócił do sagi, musiał poprawić swoją kondycję i przejść na dietę składającą się z marchewki i humusu. Harrison Ford, który był wciąż aktywny miał o wiele łatwiej, kontrakt nie wymagał od niego aż tak wielkich wyrzeczeń. Fisher także doskwierała dieta. Musiała odstawić nawet takie podstawowe rzeczy jak chleb czy masło, nie mówiąc o słodyczach, czy cukrze. Żadnego podjadania, żadnych czipsów, snacków, nic. Tu nawet nie chodzi o głód, ale o przyjemność wyskoczenia sobie i przekąszenia czegoś. Mark zaś pracował nad sobą prawie 50 tygodni, zanim ostatecznie się dowiedział, że prawie nie pojawi się w filmie Abramsa. No i jeszcze nic nie powie. Hamill sam się zastanawia, czemu jego postać nie mogła się pojawić wcześniej w filmie, wziąć udział, lub choć obserwować tak ważne sceny jak śmierć Hana Solo. Aktor wspomina, że najlepiej pracowało mu się, ale też odbierało sceny, w których cała trójka była razem. To było coś, jak choćby na Gwieździe Śmierci. Tu każdy był osobno. Gdyby Luke i Leia obserwowali śmieć Solo, to byłoby bardziej osobiste, istotniejsze, niż Chewbacca, który może co najwyżej naryczeć i dwoje ludzi, którzy znali Hana jakieś 20 minut. Jednocześnie, Mark przyznaje, że odbiór „Przebudzenia Mocy” i tego, jak potraktowano Luke’a bardzo go zaskoczył. Przyznał nawet Abramsowi, że nigdy nie był tak szczęśliwy z tego powodu, że się mylił.
Zaś w „Ostatnim Jedi” Luke nie tylko ma więcej roli na ekranie, ale przede wszystkim także mówi.
Daisy i Joonas Suotamo jako Chewbacca
Rian Johnson, który przejął stery po Abramsie, jest także jedynym scenarzystą filmu. Jak wspomina, dostał trudne zadanie, by napisać środkowy akt trylogii o Rey. J.J., Lawrence Kasdan i Michael Arndt nadali trajektorię tym filmom, ale to od Johnsona zależało, co się stanie dalej. Wpierw jednak musiał poskładać to, co zostawili mu poprzednicy. Rian zaś był bardzo zaskoczony jak wiele wolności twórczej dostał.
I tak Finn, znajduje się w stanie śpiączki, mocno zraniony przez Kylo Rena. John Boyega powiedział, że w zwiastunie „Ostatniego Jedi” widzieliśmy Finna w czymś co jest nowszą wersją komory z bactą. Regeneruje się. W podobny sposób będzie regenerował się Kylo Ren, któremu jednak zostanie szrama. Choć Adam Driver sugeruje, że ta zewnętrzna nie będzie tak istotna, jak ta zadana ego postaci.
Gdy Rian zaczął pisać scenariusz, rozpisał sobie najpierw imiona postaci, potem zastanawiał się z czym powinny się one mierzyć. Oczywiście na górze listy był Luke Skywalker. W „Powrocie Jedi” wszystko układa się po jego myśli. Mógł spokojnie znaleźć jakąś dziewczynę i zacząć prowadzić akademię. Jednak z Epizodu VII wiemy, że nie wszystko poszło jak powinno. Był pewien chłopiec, Ben Solo, który zrujnował wszystko. Luke zaś wyruszył na poszukiwanie pierwszej świątyni Jedi. Johnson potwierdza, że Ahch-To to faktycznie planeta-świątynia. Choć zdjęcia na Skellig Michael były bardzo krótkie, wrócono na wybrzeże Irlandii (półwysep Dingle), gdzie nawet odbudowano cześć świątyń ze Skellig. Luke żyje właśnie w tej świątyni razem z pewną lokalną rasą, która opiekuje się tym miejscem. Johnson nie chciał ich opisywać, mówił tylko, że to nie są Ewoki. Zaś w filmie zobaczymy przede wszystkim relację między Lukiem a Rey. Z jednej strony jest ona dość podobna do tego, co widzieliśmy w „Imperium kontratakuje” między Lukiem a Yodą, ale jednak inna. Nie koniecznie wszystko będzie wyglądać tak jak się tego można spodziewać. Reżyser i scenarzysta oczywiście nie chce zdradzać więcej, zresztą powiedział wprost dziennikarzom, że nie dowiedzą się od niego, czy Luke jest spokrewniony z Rey, jakiej rasy jest Snoke i do kogo faktycznie odnosi się tytuł „Ostatni Jedi”. Za to bardzo chwali występ Marka Hamilla. Tu zobaczymy innego Luke’a, który w klasycznej trylogii jest dość prostą i jednoznaczną postacią. Może czasem trochę złości się na wuja Owena, ale to wszystko. Warto jednak pamiętać, że Mark przez te wszystkie lata bardzo się rozwinął jako przede wszystkim aktor głosowy.
Neal Scanlan i stwory z kasyna
Oscar Isaac, najstarszy członek nowej, głównej ekipy, dość dobrze pamięta klasyczną trylogię z czasów, gdy wchodziła do kin. Mówił, że zobaczenie Marka na planie, zwłaszcza w kilku scenach pod koniec filmów to niesamowite uczucie. Trochę to wygląda jak spotkanie po latach starej bandy, która nie jest już może w stanie uzyskać najlepszych wyników, ale akurat to się nie dzieje tym razem. Podobno dostaniemy to, czego się spodziewaliśmy po Luke’u.
Dziennikarzom z „Vanity Fair” pokazano też kilka ujęć. Choćby Poe Damerona, który poucza Paige, nową postać, która jest strzelcem. Gra ją wietnamska aktorka Veronica Ngo. W innej scenie zobaczyli Domhnalla Gleesona, który wraca jako generał Hux. Na oknie, przez które patrzy, można dostrzec pewne zabrudzenia, coś czym wcześniejsi twórcy się nie bawili. Czy to Najwyższy Porządek nie trzyma porządku, czy coś innego, na razie nie wiemy.
Dla Johnsona to także był dość duży obraz. Starał się czerpać inspirację zarówno z filmów o II wojnie światowej (jak „Z jasnego nieba” Henry’ego Kinga) oraz samurajskich („Kill!” Kihachi Okamoto czy „Three Outlaw Samurai” Hideo Gosha).
Anthony Daniels, BB-8 i R2-D2
Johnsona wybrała Kathleen Kennedy. Miała na niego oko od dawna, ale do pierwszego filmu wybrała Abramsa. Do drugiego zaś chciała kogoś z mniej imponującym dorobkiem. W przypadku IX Epizodu jej wybór padł na Colina Trevorrowa. Tego też dostrzegła dzięki niezależnym produkcją, zanim nakręcił „Jurassic World”. Zresztą polecił go jej także jej przyjaciel Brad Bird. Nad scenariuszami wszystkich filmów czuwa grupa zwana Story Group, której przewidzi dawna scenarzystka Kiri Hart. Obecnie pracuje tam 11 osób. Czytają i recenzują oni każdą wersję scenariusza, tak to ewoluuje.
Johnson, Kennedy, Fisher i Hamill
Rian w swoim scenariuszu wprowadził też nowe postaci. Jedną z nich jest grany przez Benicio Del Toro DJ. Właściwie nie poznajemy jego imienia, ale podobno zobaczymy dlaczego nazywają go DJ. To postać, która nie wiadomo, po której stronie się opowiada. Inna nowa bohaterka to grana przez Laurę Dern wiceadmirał Ruchu Oporu Amilyn Holdo. Jednak najważniejsza nowa postać to Rose Tico, grana przez Kelly Marie Tran. To siostra Paige. Rose zajmuje się konserwacją. Jej wątek jest mocno połączony z wątkiem Finna. Zobaczymy ich na planecie kasynie Canto Bight. To takie Monte Carlo w wersji Star Wars. Trochę w stylu filmów z Jamesem Bondem. Dla Johnsona to było ciekawe wyzwanie, by pokazać galaktyczny luksus. To także taki odpowiednik kantyny w Mos Eisley, zobaczymy tu wiele dziwnych i ciekawych obcych. Rian starał się tam też przemycić trochę humoru.
Wiceadmirał Holdo
Daisy Ridley także ma swoje wspomnienia związane ze Skellig Michael. Gdy kręcili „Przebudzenie Mocy”, była wyczerpana fizycznie i psychicznie, a także chora. Nawet wymiotowała. Wracając na Skellig była już w dobrej kondycji. Również była przerażona powrotem, ale też czuła się bardziej odpowiedzialna. Wiedziała mniej więcej czego ludzie mogą oczekiwać. Młodej aktorce bardzo pomogła na planie Carrie Fisher, która była jej opiekunką i mentorką. Jak wspomina Daisy, Carrie żyła życiem, którym chciała i nie musiała za nic przepraszać. To coś, czego Ridley musi się jeszcze nauczyć. John Boyega także wspomina, że gdy pojawiły się negatywne komentarze po pierwszym teaserze, gdy ludzie zobaczyli czarnego szturmowca, Carrie powiedziała mu, kogo w ogóle to obchodzi, co ludzie piszą. Teraz widział, jak Fisher pomagała Daisy.
DJ
Rola Lei jest większa w nowym filmie niż była w „Przebudzeniu Mocy”. Oscar Isaac wspomina, że kręcili scenę w której Leia uderza Poe. Powtarzali ją 27 razy. Bardzo się to podobało Carrie. Isaac mówi też, że Rian znalazł swój sposób na to, by z nią pracować i sprawdzali się jako ekipa. Cóż, pomagała mu poprawiać scenariusz. Ale też opowiadała historie ze swojego życia, w tym te o Debbie Reynolds. Na planie zaś był oczywiście obecny Gary i dużo Coke-Coli, którą popijała Carrie. Fisher bardzo czekała na IX Epizod. Jak sama zauważyła, w VII było dużo Hana, w VIII to Luke zajmuje tę pozycję, więc IX powinien być poświęcony Lei. I tak miało być, ona miała tam być w centrum. Niestety z powodu jej śmierci, trzeba to wszystko było przepisać. Jednak to, co zostało nakręcone na potrzeby „Ostatniego Jedi” nie ulegnie zmianie.
Zdjęcia do Epizodu IX rozpoczną się w styczniu. Trevorrow będzie miał jeszcze trochę czasu, by wszystko jakoś wyjaśnić i jak to rozwiązać. Na pewno nikt nie rozważa przywracać cyfrowej Lei, jak to miało miejsce w „Łotrze 1”, gdzie stworzono komputerowo Petera Cushinga. Kennedy nie chce tworzyć nowego trendu i mocno odżegnuje się od takiego pomysłu. Jak to rozwiążą? Nie wiadomo.
Zaś na planie Carrie towarzyszyła także córka, Billie Lourd, która także powróciła do roli z „Przebudzenia Mocy”.
Fisher z córką
Śmierć Fisher także mocno odbiła się na Marku Hamillu. Dość mocno zżyli się na planie oryginalnej trylogii, a relacja brat-siostra z pewnością wyszła poza film. Gdy kręcili VII i VIII Epizod, oboje byli w Londynie, nawet gdy reszta ekipy jechała na lokację. Byli w kontakcie, ale też rywalizowali ze sobą, choćby o to, kto będzie miał więcej obserwatorów na twitterze. Dla Hamilla śmierć Carrie to faktycznie jakby śmierć siostry, bliskiej osoby. O Daisy Mark mówi, że jest w wieku jego córki i w pewien sposób dokładnie tak ją widzi.
Na koniec jeszcze dwa filmiki. Jeden z „Vanity Fair”, drugi przygotowała ekipa „The Star Wars Show”.
Wolna Amerykanka panuje w nazywaniu dzieci w Stanach. Administracja stara się kontrolować, przynajmniej statystycznie. Otóż okazuje się, że „Gwiezdne Wojny” mają wpływ na imiona jakie nadają swoim pociechom młodzi rodzice. Więc po „Przebudzeniu Mocy” wzrosła popularność imienia męskiego Kylo. W 2015 znajdowało się ono na 3269 miejscu listy najpopularniejszych imion, teraz (po 2016) jest już na 901. Żadne inne imię nie zanotowało takiego wzrostu popularności. Imiona Ben i Benjamin znalazły się odpowiednio na 704 i 6 miejscu, ale tam trudno dopatrywać się wielkiego wpływu „Gwiezdnych Wojen”. Za to wzrosła dodatkowo popularność imienia Anakin. Uplasowało się na 778 pozycji względem 910.
Ale nie tylko Kylo Ren inspiruje rodziców. Finn znajduje się na 175 pozycji, choć to imię od kilku lat robi się coraz bardziej popularne. Rey – ale w kategorii imion męskich – trochę wzrosło, z 904 na 868. Dziewczynek Rey póki co jest bardzo mało.
Dobrze też trzymają się jeszcze Luke – 29 i Leia – 321. Imiona takie jak Poe, Han, Padme, Armitage, Jabba czy Jar Jar nie znalazły się na liście.
KOMENTARZE (29)
30 kwietnia 2017 w Stanach Zjednoczonych po raz ostatni wyświetlano w normalnym trybie „Łotra 1” w kinach. W większości innych krajów pierwszy pełnometrażowy spin-off sagi od Disneya zakończył swój bieg wcześniej.
W USA „Łotr 1” zarobił dokładnie 532177324 USD. To daje mu pierwsze miejsce w 2016, oraz siódme w ogólnej klasyfikacji wszech czasów. Lepiej z sagi sprawiło się jedynie „Przebudzenie Mocy”.
Na rynkach światowych (poza USA) „Łotr 1” przyniósł 523,9 miliona USD. To zaledwie 58 pozycja. Najwięcej zarobił w Wielkiej Brytanii (81 milionów USD), Chinach (69 milionów USD) i Niemczech (46 milionów USD). Poza Stanami lepiej poradziło sobie oczywiście „Przebudzenie Mocy”, ale także „Mroczne widmo”.
Globalnie film Garetha Edwardsa przyniósł 1056,1 miliona USD, co obecnie klasyfikuje go na 22 pozycji.
Jeśli uwzględnimy inflację, to więcej niż „Łotr 1” zarobiły „Nowa nadzieja”, „Przebudzenie Mocy”, „Mroczne widmo”, „Powrót Jedi” i „Imperium kontratakuje”. „Zemsta Sithów” zarobiłaby niewiele mniej. Byłby to też 57 najlepszy wynik w Stanach.
Przedstawiciele Disneya nie raz mówili, że nie oczekują by „Łotr 1” dorównał „Przebudzeniu”, ale chyba mają powody do zadowolenia. Tymczasem warto zauważyć, że film Abramsa niedawno stracił jeden ze swoich rekordów. „Szybcy i wściekli 8” mieli lepsze otwarcie poza granicami USA. Zresztą ten film już globalnie zarobił więcej niż „Łotr 1”.
KOMENTARZE (36)
Przy okazji świętowania 4 maja, Rian Johnson zdradził magazynowi Entertaniment Weekly kilka dotychczas pilnie strzeżonych informacji na temat powstawania „Przebudzenia Mocy”. Wiedzieliśmy, że Rian rozmawiał z J.J. Abramsem i Lawrencem Kasdanem oraz prosił ich o wprowadzenie pewnych zmian do scenariusza. W końcu poznaliśmy jakieś szczegóły. Zmiany były istotne dla kontynuowania fabuły.
Największa zmiana i ukłon w kierunku Riana to wymiana droidów. Otóż początkowo na Ahch-To miał polecieć wraz z Rey BB-8. To oczywiście ma sens z punktu widzenia tamtego filmu, oboje są przecież istotnymi bohaterami. Johnson jednak chciał, by to R2-D2 poleciał szukać Luke’a, zaś BB-8 został w bazie Ruchu Oporu.
W „Imperium kontratakuje” R2-D2 towarzyszy Luke’owi w jego wyprawie na Dagobah, gdzie na odludziu mieszkał mistrz Jedi, Yoda, który zaczął szkolić młodego Skywalkera. Dzięki zmianie dostaliśmy kolejne echo.
Zresztą sama końcówka „Przebudzenia Mocy” była bardzo ważna dla Riana. Dla niego stanowiło to punkt wyjścia do zadania sobie pytań, dlaczego Luke zniknął, dlaczego się wycofał i dlaczego wylądował na tej wyspie. Pytań, które stawia wprost VII Epizod, może właśnie z małą pomocą Riana.
KOMENTARZE (28)
Na Celebration Rian Johnson zaprezentował kilka zdjęć z planu „Ostatniego Jedi”. Reżyser podobno zrobił tysiące zdjęć. Część z nich udostępnił na swoim profilu na Istagramie.
Na zdjęciach z Celebration widzimy miedzy innymi Gwendoline Christie, Johna Boyegę, Billie Lourd, Anthony’ego Danielsa, Oscara Isaaca, Carrie Fisher czy Daisy Ridley.
Przy okazji Celebration różni dziennikarze przepytali Riana Johnsona, Daisy Ridley, Johna Boyegę i Marka Hamilla na temat „Ostatniego Jedi”. Oto kilka ciekawostek, które udało się wyłapać z różnych wywiadów.
Choć Epizod VIII zacznie się w miejscu, gdzie skończyło się „Przebudzenie Mocy”, tradycyjne żółte napisy na początku filmu będą. Rian Johnson potwierdził, że napisy będą składać się z trzech paragrafów, ale nie będą się koncentrować na tym, że Rey przyleciała na Ahch-To, Finn leży nieprzytomny, a Najwyższy Porządek stracił Starkillera. Raczej mają nam przedstawić stan galaktyki i to, co zamierza zrobić obecnie Najwyższy Porządek. Jak wiemy w galaktyce zapanował chaos.
John Boyega przyznał, że Finn będzie miał nową, bardzo istotną misję. Powtórzył też, to co mówił na Celebration. Finn będzie musiał się opowiedzieć po którejś ze stron. Choć w jego przypadku raczej nie wchodzi w grę powrót na stronę Najwyższego Porządku. Raczej musi zdecydować, czy chce walczyć, czy uciekać. Na pewno Finn będzie walczył w tym filmie, jak twierdzi sam Boyega będzie to bardzo interesujące dla widzów. Nie zdradził tylko, czy ta walka będzie przed czy po tym jak podejmie decyzję. Tym razem Finn będzie już Wielką Szychą w Ruchu Oporu. Inni usłyszą o jego wyczynach i będą na niego spoglądać jak na bohatera. To dotyczy również kobiet, które będą w niego wpatrzone. Rose (czyli postać Kelly Marie Tran) ma być wręcz fanką Finna, bardzo nim zainteresowaną. Finn w niej będzie widział trochę siebie. Ona też nie jest ani pilotem, ani żołnierzem, ale będzie musiała się odnaleźć w tych rolach.
Rian Johnson potwierdził, że poza nowymi AT-AT zobaczymy też nowe AT-ST. Podobno są nawet w zajawce, ale trzeba mocno wytężyć wzrok i powiększyć sobie kadr, by je dostrzec. Oczywiście nowe AT-ST pewnie zostaną rozbudowane przez Najwyższy Porządek względem imperialnych.
Reżyser przyznał się także, że przesunięcie szramy Kylo Rena to jego pomysł. Według niego, ta poprzednia przebiegająca przez nos wyglądała dość głupkowato, więc to poprawiono.
Daisy wspomniała, że miała już okazję rozmawiać z kilkoma osobami na temat roboczego montażu filmu. Ci, którzy widzieli powtarzają, że to jest inny film. Nie jest już tak nostalgiczny jak „Przebudzenie Mocy”, jest dość inny. Więcej nie zdradziła.
Ridley mówiła też, że kwestia jej rodziców, zostanie zaadresowana w filmie. Unikała jednak stwierdzenia, czy zostanie to w pełni wyjaśnione, czy odpowiedź poznamy dopiero w IX Epizodzie (kiedyś pojawiły się już takie sugestie).
Mark właściwie powtarzał już rzeczy, które słyszeliśmy, choćby na panelu.
Natomiast z przecieków od ludzi, którzy widzieli już fragmenty zmontowanego filmu. Podobno w jednej scenie wokół Rey mamy zobaczyć małe kuleczki światła zawieszone w powietrzu (tak zwane orbs). Jest to jedna z form emanacji Mocy, która pojawiła się w serialach animowanych, między innymi w odcinku „The Clone Wars”: Voices oraz serialu „Rebelianci” w odcinku Path of the Jedi. Z jednej strony kuleczki pozwalały na komunikację ze zmarłymi (Yoda rozmawiał z Qui-Gonem), z drugiej Yoda używał jej do komunikacji z Kananem. Może właśnie w tej formie pojawi się też Yoda w filmie? Zwłaszcza, że Frank Oz ostatnio coś sugerował no i słyszeliśmy znów głos Yody w zwiastunie.
KOMENTARZE (28)
Od kilku dni fani analizują dokładnie zwiastun „Ostatniego Jedi” Riana Johnsona. Niektórzy nawet zestawili sceny w nim zawarte ze scenami ze zwiastunów „Przebudzenia Mocy”. Niektóre z nich to oczywiście podobieństwo, ale czy wszystkie? Może warto sprawdzić to samemu.
W latach 1999-2002 nakładem wydawnictwa Egmont w Polsce zostały wydane albumy, które umożliwiały fanom wejrzenie do wnętrza pojazdów i statków widocznych na ekranach kolejnych epizodów Star Wars. Chodzi oczywiście o Niesamowite przekroje do Części I, klasycznych Gwiezdnych Wojen oraz Ataku klonów, które na pewno przynajmniej część z Was doskonale pamięta. Dziś, ten sam wydawca, po wielu latach przerwy postanowił ponownie sięgnąć po niesamowite przekroje wypuszczając na rynek album nawiązujący tym razem do "Przebudzenia mocy".
Dwanaście barwnych plansz przedstawiających pojazdy i statki z filmu Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy pozwoli fanom kosmicznej serii jeszcze raz powrócić do odległej galaktyki. Niezwykle szczegółowe przekroje i wyczerpujące opisy sprawiają, że to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika gwiezdnej sagi.
Autor Jason Fry, ilustracje Kemp Remillard. Przekład: Anna Hikiert. Cena 59,99 zł, 48 stron, twarda oprawa.
Jeszcze przed premierą "Przebudzenia Mocy" informowaliśmy o tym, gdzie Epizod VII może trafić jeśli chodzi o platformę streamingową. Początkowo w naszym kraju film można było oglądać dzięki platformie HBO Go, który ostatnio jednak zniknął z oferty. Stało się z powodu Netflixa, który wprowadził 1 kwietnia do swojej oferty filmy z oferty Disneya, z którym to podpisał umowę na wyłączność 1 stycznia 2016. Poniżej prezentujemy filmy (mniej lub bardziej) związane z Gwiezdnymi Wojnami, które można znaleźć w polskiej ofercie Netflixa.
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy Gdy ciemna strona znów uzyskuje przewagę, Moc objawia się w Rey – osieroconej dziewczynie, która z pomocą droida udaje się na poszukiwania legendarnego Luke’a Skywalkera. Dźwięk: polski, angielski Napisy: polskie Czas trwania: 138 minut
I Am Your Father (film dokumentalny) Film przedstawia pechową historię Davida Prowse’a, mało znanego angielskiego aktora, który grał zamaskowanego Dartha Vadera w oryginalnej trylogii „Gwiezdnych wojen”. Dźwięk: angielski Napisy: polskie, niemieckie, angielskie Czas trwania: 81 minut
Jedi Junior High (film dokumentalny) Oto gimnazjaliści tworzący musical na podstawie części „Imperium kontratakuje”, czyli urocza historia o trudach dojrzewania i rodzących się talentach. Dźwięk: angielski Napisy: polskie, niemieckie, angielskie Czas trwania: 74 minuty
Jutro o 9:30 na stacji Disney XD w Polsce zadebiutujekolejny odcinek serialu "Rebelianci", czyli "Warhead". Poniżej opis i fragment, a obrazki można pooglądać na rebelsowej wiki.
Do bazy rebeliantów przybywa nowy droid, lecz nie jest tym, czym się wydaje... .
Do Celebration jeszcze trochę, więc na razie mamy mało newsów o sezonie czwartym. Filoni zamyka jeszcze drzwi pozostawione otwarte przez trzecią serię i w wywiadzie dla IGN-u podsumował najważniejsze historie ostatnich odcinków. W poniższym tekście wstawiamy też tweeta z jego rysunkiem thrawnokota.
Kallus zmienił się bardzo w tym sezonie, ale jego ewolucja trwa o wiele dłużej. Twórcy od początku chcieli, by się "nawrócił", choć tu i tam dyskutowali nad tym pomysłem. W pierwszej serii był niczym zły inspektor jakich pełno w telewizji. Moment przełomu to odcinek "The Honorable Ones", w którym opowieść zmusza nas do zastanowienia się jaki właściwie jest Kallus jako osoba. Zeb oskarża go o straszliwe rzeczy, ale sam święty nie jest. W "Imperium" widzimy, że Piett nie ma problemu ze śmiercią Ozzela, bo dzięki temu awansuje - jest zwyczajnie chciwy. Kallus z kolei nie był łasy na pieniądze czy awanse, on naprawdę wierzył, że Imperium czyniło dobro. Gdy przyjął rolę Fulcruma, zaczęła się debata czy go zabić, czy nie. Ostatecznie stwierdzono, że smutno byłoby, gdyby pożegnał się z życiem podczas pierwszych kroków po stronie bohaterów. Filoni nie chciał podążać za trendem "zrobię inaczej niż wszyscy!", bo zabicie go nie przyniosłoby żadnych korzyści.
Gdy ekipa wprowadzała do historii Thrawna, musiała się upewnić, że będzie stanowił zagrożenie dla rebeliantów; nie mogła opierać się jedynie na jego reputacji, bo są tacy, którzy nie czytali powieści o nim. Taki numer sprawdził się w przypadku Vadera, ale jego zna chyba każdy na planecie. Przez to, że admirał stał się głównym złym sezonu, Maul odszedł nieco w cień. Niektórzy fani narzekali, że Chiss często dawał wrogom odlecieć, ale u niego kluczową rolę odgrywa cierpliwość - najpierw chce wiedzieć wszystko, a potem zadać cios. Dave, gdyby mógł, zrobiłby serial o nim i jego zwycięstwach nad innymi komórkami rebelii. Ma jednak nadzieję, że zostanie to pokazane w innych mediach (z pewnością poczytamy o tym w nadchodzącej powieści Zahna).
Filoni czuje się odpowiedzialny za postaci filmowe, które wprowadza i gdy tylko może, wykorzystuje wskazówki od Lucasa. Jednocześnie cieszy się, że ludzie ciągle wypytują na przykład o Ahsokę czy Siostry Nocy, bo to oznacza, że je lubią. Raduje go, że dodaje coś od siebie do kanonu, bo za dziesięć lat wiedźmy będą tak samo ważne, jak choćby Bespin.
Planowano walkę Vadera z Maulem, ale ekipa doszła do wniosku, że tak naprawdę mają ze sobą niewiele wspólnego - Zabrak prawdopodobnie widział go w hangarze na Naboo i tyle. Wymyślono historię, jakoby Darth miał być zazdrosny o miejsce Vadera u boku Imperatora, ale wtedy byłaby potrzebna kolejna, która wyjaśniałaby skąd właściwie o tym wie. Wydawało się zatem właściwe, aby to Kenobi go zabił, bo nie zdołał tego zrobić w "Mrocznym widmie". W paru miejscach było to już mówione, ale powtórzmy: gdy Obi-Wan mówi o Wybrańcu, faktycznie ma na myśli Luke'a, ale wedle samego Lucasa był nim Anakin. Przepowiednia faktycznie została źle odczytana - Kenobi mówi: "Miałeś zniszczyć Sithów", ale tu nie chodziło o destrukcję, tylko o wejście na ścieżkę bezinteresowności. Bezinteresowny czyn Luke'a - odrzucenie broni - inspiruje bezinteresowny czyn u jego ojca.
Dlaczego Ezra nie rozpowiedział wszystkim gdzie ukrywa się mistrz? Zdaniem Dave'a chłopak w dwóch poprzednich sezonach by to zrobił, ale teraz dorósł na tyle, że zdaje sobie sprawę, jakie ściągnęłoby to niebezpieczeństwo na starca. Zresztą sam doprowadził do niego Maula. W odcinku była scena, w której Bridger przed odejściem spoglądał w horyzont i mówił: "To koniec", co miało symbolizować zamknięcie pewnego rozdziału. Ponadto był pomysł, aby przedstawić rozmowę pomiędzy Herą, Kananem a Zebem o tym, jak im "dzieciaki" (Sabine i Ezra) wyfrunęły z gniazda. Nie była to może bardzo "nerdowska" scena, ale ładnie pokazywała ich rodzinną dynamikę.
Producent uważa, że nie może czynić zbyt wielu aluzji do "Przebudzenia Mocy", bo oba media dzieli zbyt duża różnica w czasie, ale pojawił się easter egg w postaci miecza świetlnego krzyżowego w finale sezonu drugiego. Ukłony w stronę "Łotra" są już bardziej oczywiste, choć Filoni nie chciałby, aby najpierw coś pojawiło się w jego serialu, a potem dopiero w filmie. Dlatego szturmowców śmierci zobaczyliśmy parę miesięcy po "Łotrze", ale ma to sens z punktu widzenia historii, bo wiemy, że Thrawn chciałby, aby to najlepsi towarzyszyli mu podczas ataku.
Co z Bendu? Filoni jest przekonany, że on gdzieś tam jest, ale raczej nie chce być widziany. To, że nie ma go w "Nowej nadziei", nie oznacza, że nie mógł istnieć, bo przecież w filmie widzimy wyłącznie perspektywę Luke'a. Zresztą, zdaniem producenta we wszechświecie są dziwniejsze istoty od Bendu, jak choćby trójca z Mortis czy kapłanki Mocy. Stawia jednocześnie pytanie co się z nimi stało, lecz nie udziela odpowiedzi. Rekator IGN-u zauważa, że z kolei obecność Ezry czy Kanana w bazie na Yavinie podczas akcji Epizodu IV byłaby dziwna, bo przecież na pewno Skywalker zechciałby się z nimi spotkać. Filoni zgadza się z nim, ale rzecz jasna nie ciągnie tematu.
Koniec miesiąca i kolejne podsumowanie premier książkowych. Zobaczmy co nowego pojawiło się na rynkach anglojęzycznych.
Spółka Disney-Lucasfilm poszerzyła swoją ofertę o pierwszy tom nowej serii młodzieżowej "Join the Resistance" (twarda, 224 strony, 12,99 USD) autorstwa Bena Acker i Bena Blackera z ilustracjami Annie Wu. Fabuła powieści przedstawia nam losy młodych pilotów i żołnierzy Ruchu Oporu i ich zmagań z Najwyższym Porządkiem. Kolejną nowością jest dziecięca adaptacja epizodu III - "Revenge of the Sith Read-Along Storybook and CD" (miękka, 32 strony, 6,99 USD) z płytą CD zawierająca dźwięki z filmu. Natomiast pod koniec miesiąca ukazała się młodzieżowa adaptacja "Łotra 1" w wydaniu drukowanym (twarda, 192 strony, 10,99 USD) autorstwa Matta Forbecka.
Swoją brytyjską premierę miał też piąty tom serii "Adventures in Wild Space" pod tytułem "The Cold" (twarda, 224 strony, 12,99 USD) autorstwa Cavana Scotta i ilustracjami Davida M. Buisána. Powieść ukazała się w nakładzie Egmont Books. Od tego wydawcy ukazały się jeszcze dwie pozycje, kolorowankę dla cierpliwych "Art of Colouring: The Force Awakens" (miękka, 128 strony, 10,99 GBP) oraz książka dla rodziców "Star Wars: Make and Do" (miękka, 96 strony, 10,99 GBP) , chcących umilić sobie czas z wspólną pracą w dziećmi nad rękodziełami.
Dorling Kindersley idzie za ciosem i wydało "The Amazing Book of LEGO Star Wars" (twarda, 48 stron, 14,99 USD) autorstwa Davida Fentimana, która jest legową odpowiedzią na zeszłoroczną książkę "The Amazing Book of Star Wars".
Thunder Bay Press wydało kolejny poradnik do tworzenia pacynek - "Star Wars: Even More Crochet" (miękka, 72 strony, 24,99 USD) autorstwa Lucy Collin. Wydanie to zawiera również materiały do stworzenia pacynek Jawy oraz droida BB-8.
Chronicle Books z okazji obchodów 40-lecia Star Wars wydało notatnik "A New Hope Notebook Collection" (zintegrowana, 240 strony, 12,95 USD) dla fanów z zacięciem pisarskim. Publikacja przyozdobiona jest ilustracjami Toma Junga. Od tego wydawcy otrzymaliśmy też kolorowankę dla dzieci "Darth Vader and Family Coloring Book" (zintegrowana, 200 stron,14,95 USD) od autora serii Jeffreya Browna.
Na koniec otrzymaliśmy miękko-okładkowe wydanie powieści "Koniec i początek: Dług życia" (miękka, 512 stron, 9,99 USD) autorstwa Chucka Wendiga. W tym wydaniu powieści znajdziemy również, dołączone opowiadanie "Blade Squadron: Kuat" autorstwa Marka S. Williamsa i Davida J. Williamsa, które pierwotnie ukazało się w Insiderze.
Nowości na polskim rynku mamy dwie, pierwsza to publikacja od Ameetu - "LEGO Star Wars: Zbuduj swoją przygodę" (twarda, 80 stron, 99,99 PLN), które zawiera zestaw klocków LEGO wraz z figurką pilota Rebelii oraz książkę z instrukcjami do konstrukcji 50 modeli.
Drugą pozycją jest publikacja aktywizująca od wydawnictwa Zielona Sowa - "Star Wars: Projekty krok po kroku" (miękka, 128 stron, 29,90 PLN). Książeczka pozwoli wam stworzyć magnesy na lodówkę, Chewie poduszkę, podkładki ze szturmowcami, przypinki, ramkę na zdjęcia i mnóstwo innych własnoręcznie zrobionych gadżetów.
O nowosciach od Egmontu informowaliśmy was tutaj a premierze "Katalizatora" pisaliśmy tu.
To co pojawia się na rynku polskim, możecie śledzić na specjalnym zestawieniu rocznika 2017.
KOMENTARZE (13)
Wraz ze zbliżającą się premierą „Łotra 1” na BD/DVD pojawiają się nowe artykuły. Entertainment Weekly ukazuje kilka aspektów z produkcji filmu o których wcześniej niewiele wiedzieliśmy. W dużej mierze zdradzili je Gary Whitta i Gareth Edwards.
Jednym z elementów, który miał trafić do filmu, ale ostatecznie się w nim nie znalazł była planeta Dantooine. Jak twierdzi reżyser, fakt iż Dantooine nie pojawia się w filmie to przede wszystkim kwestia cięć budżetowych. Bohaterowie lecą do bazy rebelii, potem lecą w misję i wracają do bazy rebelii. Przeniesienia bazy z Dantooine na Yavin zwiększyłoby koszty produkcji. Bardzo chcieli pokazać, że Leia mówiąc o bazie na Dantooine dokładnie wiedziała, co mówi wskazując porzuconą lokalizację. To przeniesienie się miało nastąpić w trakcie filmu.
„Łotr 1” miał także ukazać przyczyny zmiany bazy z Dantooine na Yavin. Mieliśmy zobaczyć jak imperialne sondy ją odkrywają i jak przeprowadzana jest ewakuacja. To wszystko jednak było za drogie, więc pocięto koszty. Dantooine zostało jednak ukazane w serialu „Rebelianci” w odcinku Secret Cargo.
Inny przykład budżetowych cięć to przeniesienie Sawa Gerrery na Jedhę. W oryginale chcieli go pokazać na księżycu pełnym wyładowań elektrycznych. Raz, zwiększało to budżet, dwa również historia zaczynała się zbytnio rozrastać, więc wycięto ten świat.
Whitta twierdzi, że mieli dużo więcej pomysłów na pojawienie się w tle różnych znanych postaci z uniwersum. Ale to zostało pocięte z różnych względów. Choć Gary sam przyznaje, że niektóre takie występy nie były potrzebne. Choćby doktor Evazan i Ponda Baba, to jego zdaniem było trochę za dużo.
Przy tych wszystkich powrotach ważne było, że dostali przykaz z góry, by raczej koncentrować się na nowych rzeczach i postaciach. Niemniej jednak Whitta bardzo chciał mieć Ackbara w filmie, podczas bitwy o Scarif. Ponieważ bohater ten pojawił się także w „Przebudzeniu Mocy” postanowiono go zastąpić innym kalamarianinem, czyli admirałem Raddusem. Taka mała ewolucja.
Dużo problemów twórcom sprawiła też sama „Nowa nadzieja”, która po dłuższej analizie nie jest tak spójna jak wygląda. Niektóre dialogi są sprzeczne ze sobą. Twórcy „Łotra 1” musieli je sobie wszystkie rozpisać. Jeden z takich problemów, który musieli rozwiązać scenarzyści „Łotra 1” i ich pomocnicy to kwestia transmisji danych i taśmy danych. Oryginalny pomysł w spin-offie był taki, by ukraść plany i odlecieć ze Scarif, dopiero potem gdzieś je przesłać. Ale to było zbyt długie. Musieli to jakoś skompresować, dlatego wieża transmisyjna znalazła się na Scarif. Ale nawet ta wieża początkowo znajdowała się poza Cytadelą. Dlatego kręcono sceny ucieczki z planami. Los bohaterów miał być taki sam, tylko sama transmisja miała się odbyć z innego miejsca. Więc ostatecznie tę sekwencję również skrócono. Twórcy doskonale zdawali sobie sprawę, że film powinien trwać koło dwóch godzin, nie więcej. Czasem trudno było w nim wszystko zmieścić.
KOMENTARZE (25)