...adresowane do mnie, jak mniemam... a zatem kolejna uwaga: drzewka
A teraz poważnie: oczywiście nikogo nie obchodzi, że, jak to ładnie określiłeś, zrobiłem gluta (dygresja: pisałem coś o glucie? Bo ja sobie nie przypominam, a to rzeczywiście jest spektakularne, zwłąszcza jak ktoś ma katar i smarka głośno. Widowiskowy glut jest wart każdej ceny... kiedyś widziałem, jak jeden koleś w knajpie rzygał przez nos, ale nie wiem, czy był fanem SW, w ziazku z czym nie mogę mu tego policzyć za dzieło "made in fan"... dobra, już przestaję). Roznosi się o coś innego, mianowicie o pewną istotną rzekłbym, jeśli nie elementarną, znajomość prawideł rządzących językiem, którym się posługujesz. To też jest wyznacznik inteligencji. Pewnie, że błędy czy przeoczenia zdarzają się każdemu i nikt generalnie się tego tak po chamsku nie czepia (raz tylko Seishiro skomentował Zarrowa zdaje się, z czego piałem przez tydzień, ale to był wyjątek), ale co innego sadzać byki w postach (czego powinno się jednak unikać), a co innego robić go w temacie, który ma być reprezentatywny dla całego wątku. I nie ma tu nic do rzeczy, że jest on po angielsku; używanie jakiegokolwiek języka winno wiązać się z pewnymi zasadami odmiany czy stosowania przyimków w tymże. Inaczej mogą wyjść nieporozumienia, bo kod, w jakim się posługujemy, był niedostatecznie opanowany przez nadawcę czy odbiorcę. Tak więc czytając temat "Made in fan" mogłem stwierdzić, że moja wypowiedź winna się ograniczać do aspektów fizjologicznych życia fana, bo taka byłaby logiczna konsekwencja tytułu. Oczywiście domyśliłem się, o co Ci chodzi, ale moja natura jest, jaka jest... i myślę że nie powinieneś mieć o to pretensji, bo sam strzeliłeś buraka. I nie bierz tego do siebie, bo pewne błędy ulegają poprawie dopiero wtedy, gdy są wyśmiane. Wreszcie mały cytat na koniec, bo jestem padnięty po 11 godzinach w teatrze:
Myślałem,że jesteś inteligentniejszy.
Cóż... przykro mi, że Cię zawiodłem... mam tylko nadzieję, że pomyślisz o konstrukcji gramatycznej następnego swojego tematu