To kolejna recka/opis, który został zaległy z 2012 roku.
Wklejony tutaj, bo nie ma specjalnego tematu o grze a tak jakoś wszystko tu wrzucamy.
TWD:TG (dalej pisane jako TWD) to tytuł, który… wstrząsnął mną i dał tyle przemyśleń ile w ogóle można z gry video. Ostatni taki raz to chyba był Heavy Rain? Chyba.
W każdym bądź razie w pierwszy Epizod zagrałem zaraz jak się pojawił w wypożyczalni. Nie powiem, spodobała mi się grafika, spodobał klimat, mimo że to cały czas są WD, a jak wiecie serial mnie zmęczył i znudził, na komiksy nie miałem większej ochoty.
Ale przede wszystkim urzekły mnie dwie rzeczy:
a) point-and-click, lubiany przeze mnie tryb tak samo jak QTE z HR
b) wybory, o których jeszcze, ale wybory nie epickie, nieznaczące dla Galaktyki, ale takie codzienne.
Pograłem w E1 i powiedziałem sobie, że żeby naprawdę nacieszyć się tytułem poczekam do wydania całości. Niektórych skręcało i ładowali co Epizod, ale biorąc pod uwagę obsuwy z datą wydania kolejnych – bez sensu, jeśli się chce mieć naprawdę spójną całość.
Wyczekałem, wyczekałem i zagrałem. Dalsza część opisuje moje wrażenia, epizodyczne tak jak bym to robił w serialu. Mogą wystąpić spoilery, z resztą z pewnością mogą dla osób, które nie grały. Ale i tak napiszę to co mam, chociaż dla porównania z innymi.
Dodatkowo po każdym będę podrzucał link do moich wyborów, a tam będzie % zestawienie z wyborami reszty.
Episode 1: A New Day
Główny bohater to czarnuch, Lee Everett, nauczyciel akademicki, który został skazany za zabicie senatora przystawiającego się do jego żony. Podobno.
Gra rozpoczyna się w momencie gdy oficer policji i Lee wyjeżdżają radiowozem z Atlanty w kierunku więzienia. Nie wiem czy tak się przewozi skazanego, w stylu ekskluzywnej podwózki 1:1, ale początek niezły. Jesteśmy w „czarnej” dupie
Potem mamy wypadek, Lee oczywiście przeżywa, oficer nie (to wkładanie pocisków do shotguna ) i nasz profesorek znajduje dom, w opustoszałej dzielnicy jednorodzinnych. A w środku (właściwie na drzewie, no ale)… Clementine, słitaśną dziewięciolatkę w bejsbolówce od tatusia.
I ta para to główny duet gry. My jesteśmy Lee i podejmujemy się niełatwego zadania ochronienia małej Clem przed tym wszystkim co nastąpi. Oczywiście z nadzieją odnalezienia jej rodziców.
Bardzo fajnie w grze zrobiono dialogi, w natłoku szybkich rozmów można je rozpoznać po kolorze. Clementine, którą polubiłem od pierwszego spotkania, ma słitaśny róż
A kiedy dziewczyna łapie go za rękę wychodząc z domu… no nie mogłem. Ale o tym na końcu.
Dalej trafiamy na pewną farmę na której poznajmy parę innych osób i dzieje się atak zombie, w którym… wybrałem dzieciaka. Dlaczego? O tym też później.
Po farmie mamy zabarykadowany sklep, kolejne ludzkie zgromadzenie i kolejne milion napięć i opinii. Koniec końców kolejny najazd umarlaków i wybieram Carley. A wcześniej nie daje spluwy ugryzionej, za to skradanko-myśleniówka questowa za pierwszym razem zabrał mi chyba z pół h
Uciekamy i koniec odcinka zastaje nas w takim tym zajeździe amerykański, pokojach do wynajęcia na noc. Plus najlepszy dialog Lee, praktycznie oddający całą grę:
You can never tell who the heroic ones are going to be, I suppose
Episode 2: Starved for Help
W obozowisku nasza ekipa spędziła już 3 miesiące. I coś trzeba zrobić, bo kończy się jedzenie. Pomijając akcję w lesie z odrąbywaniem nogi nauczycielowi i zostawienie go tam
Ale jedzenie to rzecz ważna, a nic nie dało takiego ciosu jak to, że sam musiałem rozdzielać resztki po kłótni.
Geez, pierwszy tak naprawdę mocny i trudny wybór. Źle się z tym czułem, ale jakoś dałem radę. Tak myślę. Zresztą patrząc na statystyki 95% ludzi dało wpierw żarcie dzieciakom, a potem to już różnie. Ale dalej… ten odcinek stanowczo przebił jedynkę.
Akcja z „szaloną” Jolene w lesie, farma… farma z ogrodzeniem pod prądem, która śmierdziała mi nie dlatego, że widziałem już mnóstwo scenariuszy i mnóstwo takich scen, ale dlatego że jakoś podświadomie wyglądała mi na lukrowaną chatkę Baby Jagi. Po prostu.
To co się tam okazało to nie będę opisywał, ale m.in. bieg na dół żeby ocalić Clem przed posiłkiem czy finalna rozprawa w ulewie – OMFG! Epickie.
Drugi Epizod wyżyłował poziom.
Episode 3: Long Road Ahead
Wyruszamy w drogę, a na tej drodze… ekipa zaczyna się sypać.
Jaki szok miałem kiedy uratowałem w E1 Carley a potem w E3 porozmawiałem ze wszystkimi tylko nie z nią i nastąpił atak. I już nie miałem z kim gadać. Ale mi było żal…
W tym odcinku mamy fajne rzeczy jak sen z Clem zmienioną w zombie czy uruchamianie pociągu (dawno się tak nie ubawiłem), ale i jedną mocną kiedy musimy podjąć decyzję o zabiciu dziecka. No i to walkie-takie Clem. Nie kojarzę już na jakiej zasadzie działa, ale tajemniczy gość jakoś się do tego podpiął i to dziwne.
Docieramy do wspomnianego pociągu, tam rozmawiamy z naszą podopieczną o przyszłości (czasami naprawdę brakuje czasu by wybrać odpowiedź przed końcem paska), uczymy się strzelać i strzyżemy
Ogólnie to już był moment, w którym bym jej nie zostawił chociaż nie wiadomo co. Głos Clem dawany przez Melissę Hutchison to coś co naprawdę długo zostanie mi w pamięci.
Episode 4: Around Every Corner
Pociąg dojeżdża do Savannah i dalej nie idzie. A to tutaj ostatni raz słyszani byli (na sekretarce nagranie w E1) rodzice Clem, a przecież obiecaliśmy jej.
Ekipa znajduje bezpieczny dom, chociaż na samej górze znowu szok – głodny, wychudzony zombie-dzieciak do zabicia. Ja pier*, tu już trochę przegięli z męczeniem graczy. Ile można tak uderzać po czaszce takimi wyborami?
Tak czy siak Lee z kimś tam rusza w miasto celem zasięgnięcia jakiejś informacji, czegokolwiek a dodatkowo w porcie ma stać łódź jednego z członków grupy, którą mają przemyślanie sp… odpłynąć.
Znajdują co znajdują, ale przede wszystkim Molly, kobiecą wersję Ezio Auditore i to jej i have bad feelings about this
Moja bohaterka #2, zaraz po Clementine
Dalej w odcinku dalej kręci się łajba, pewna grupa osób ukrywających się w kostnicy (z facetem, który na samym końcu okazuje się takim sk* niewdzięcznym, że aż żałowałem że nie ma opcji kill), pewna komuna zwana Crawford i szkoła do której nie ma wyjścia i trzeba się dostać (i wrócić).
BTW wybrałem opcję ninja, a po tym co zobaczyłem… lol
Działo się.
Końcówka tego odcinka trochę wali po krzyżu, trochę jest sztampowa. Clem znika, facet z walkie-talkie mówi, że wszystko będzie ok, pałam rządzą mordu a już niedługo będę tylko mordem, bo Lee daje się drasnąć. I czas zaczyna się kurczyć w zastraszającym tempie.
Episode 5: No Time Left
No, nawet tytuł to potwierdza
Ogólnie jak na finał to 85% odcinka ssie. Jest jakaś nuda, łażenie po dachach, idea odrąbania ręki Lee, drużyna sypie się już praktycznie na siłę, a dodatkowo jak już odnajdujemy Clem i tego kolesia to raz, że robi na wykład o wszystkich naszych wyborach (a i tak nie ma opcji żeby wybrać dobro, bo są zła tylko różnej wielkości!), a dwa że jednak rodziców udało się odnaleźć… ale w takim stanie.
No i te 15%, które ryją czachę, sama końcówka, już nie będę opisywał, potem piosenka przy napisach i scena po, kiedy Clem siedzi na krawędzi drogi z pistoletem – geeez, ale mnie wzięło!
Naprawdę, kocham złe i nieuczciwe zakończenia w filmach, bo takie jest życie, ale czasami, naprawdę czasami chciałoby się obrzydliwy hollywoodzki happy end…
Ale dzięki Telltale Games, że mimo wszystko nie zrobili tego.
Jak ocenię odcinki? Nie wiem, może tak:
3. E4 od momentu poznania Molly, niech będzie że do końca
2. E2 w całości
1. 15% odcinka E5, czyli końcówka
Do tego warto dodać, że całość to praktycznie interaktywny serial, gdzie na końcu E1 mamy zapowiedź E2, a na początku E2? Previously on the Telltale Games TWD
Gruba rzecz.
A miałem dawać linki. To dam tutaj, niektóre rzeczy tłumacząc. W ogóle w takich grach, ale też w każdych innych, gdzie nasze wybory mają wpływać na historię zawsze się zastanawiam – jak grać? Jak decydować? Jak ja, realnie istniejąca osoba, z moim światopoglądem itp.? Czy wczuć się w proponowany światopogląd bohatera? A może tylko pozytywnie? A może tylko negatywnie? A może w zależności od sytuacji?
Sporo tego, a tutaj ustawiłem Lee w pozycji samego siebie + świadomość, że taką apokalipsę można przetrwać tylko razem. Ale razem w skutecznej ekipie – czyli słabiaki odpadają. Sory.
E1 – http://img812.imageshack.us/img812/2788/twd01.png
Dlaczego ocaliłem dzieciaka? Z jakiegoś podświadomego myślenia, że dzieci muszą przeżyć, po prostu.
Dlaczego nie dałem Irenie broni? Pragmatyzm – po co mam marnować na nią kulę przeznaczoną dla zombiego. Oddałbym siekierę, niech się potnie.
Dlaczego ocaliłem Carley podobnie jak przeważająca większość? Szczerze? Bo liczyłem na seks. Że się Lee z nią gdzieś wyluzuje. I był ten moment w motelu jak mogłem pójść na górę (chociaż w grze chyba w ogóle tego nie ma), ale zapomniałem i…
E2 – http://img843.imageshack.us/img843/9567/twd02.png
Tak, odciąłem Davidowi nogę, chociaż w gruncie rzeczy wiedziałem, że i tak to nic nie da. Dziwne, po prostu zadziałałem pod presją czasu.
Mimo, że Larry to sk* jakich mało to… jakoś nie mogłem tego zrobić. A jego śmierć – to było zdziwko
Tak, zabiłem wszystkich których dało się zabić na farmie, po prostu tacy ludzie nie zasługują na życie. To, że olbrzymia ilość osób zostawiła ich żywymi świadczy albo skrzywionym poczuciu sprawiedliwości albo o tym, że to miała być forma kary. Imo mimo wszystko mało wredna – śmierć rozwiązuje wszystkie dylematy.
No i nie okradłem samochodu. Czemu, skoro powiedziałem że liczy się pragmatyzm przeżycia? W moim życiu ukradłem 2 rzeczy, za jedną odpokutowałem wstydem, druga… to inna parafia. Nie jestem złodziejem, a tym bardziej pozbawiając kogoś jego szans na przeżycie.
E3 – http://img651.imageshack.us/img651/3779/twd03.png
Ou Lilly… tak. To było mocne. Ale po tym co zrobiła… po prostu nie mogłem jej zabrać. I nawet jeśli wymierzając „taką sprawiedliwość” czułem, że robię dobrze to… no nie wiem. Ta gra ryje mózgownicę często
Duck… zabijanie dzieci weszło mi w krew. Ale sytuacja była całkowicie jasna.
E4 – http://img202.imageshack.us/img202/9136/twd04.png
Sytuacji z Vernonem już nie bardzo kojarzę, ale koniec końców okazał się … i jak pisałem – szkoda, że nie było okazji do zemsty.
Dlaczego zabrałem Clem na ninja-party? Zawsze jako dziecko lubiłem być traktowany jak człowiek. I tak rozumnych małolatów traktuję, że mają swój rozum i ciemnoty sobie nie dadzą wcisnąć. Skoro mówiła, że sobie poradzi, to sobie poradzi.
Ben… kurde, tego nie opisałem, ale Ben. Z nim to jest najgrubsza historia i mój największy wyrzut. Naprawdę.
Ben to był studenciak od tego kolesia z lasu, z odrąbaną nogą. Był fajtłapą, starał się czy nie, ale miał parę akcji naprawdę kryzysowych. Ale Clem się z nim zaprzyjaźniła. I ten cytat co to go mam w sygnaturce to właśnie… jeden z najważniejszych.
He`s my friend. We don`t leave friends behind. That`s my vote.
To było głosowanie w szkole, chyba nad łodzią, bo miała ograniczona ilość miejsc. I ktoś musiał odpaść. Nie pamiętam jak zagłosowałem, ale Clem… zawstydziła mnie dziecięcą uczciwością – nie zostawia się przyjaciół, a grupa to przyjaciele.
No i potem uciekamy ze szkoły, na dach, wszyscy przeskakują oknem, ale Ben, oczywiście na końcu, jest ciągnięty przez zombiego w dół schodów.
I to jest ten moment kiedy możemy mu pomóc strzelając z shotguna zombiakowi w twarz albo… no właśnie. Zazwyczaj w tej grze decyzje strzelić/nie strzelić trwają 2-3 sekundy.
Tutaj… czas się ciągnął i ciągnął, ten zombie go szarpał i coś mi mówiło, żeby mu pomóc, bo Clem i tak dalej.
Ale on mnie tyle razy wpieniał, tyle razy mieliśmy przez niego kłopoty, że… pozwoliłem go zabrać. I to było mocne, z wyrachowaniem. Bo w tym momencie nie ma możliwości, że czas nas pogania. Nasza decyzja jest podejmowania w pełni świadomie. A ja pozwoliłem mu umrzeć.
A potem na końcu Clem, pociągając nosem, pyta mnie czy naprawdę nie dało go się uratować.
K’wa… chyba pierwszy raz jej skłamałem. Jaaa… i czułem się jak szmata, chociaż wiedziałem, że odciążyłem grupę.
Kocham ta grę za takie rozterki…
Potem pokazanie ugryzienia to był pikuś, bo po Clem poszedłbym sam, bez względu na to co by powiedział reszta.
E5 – http://img825.imageshack.us/img825/464/twd05.png
Nie, nie odrąbałem Lee ręki. Geeez, naprawdę w alternatywie oni mu ją odrąbują? I większość ludzi tak zrobiła? A co ze znajomością medycyny, krążenia krwi? Jaaa…
Tego tu nie ma ale 64% powierzyło Clem takiej dwójce, Omidowi i Chriście. To chyba rozsądniejsze niż kazać jej szukać „dobrego domu”.
Zabiłem Strangera bez litości i nadal zachodzę w głowę po co jego było ocalać? Mieli wyrzuty sumienia ci co mu samochód obrobili? Trochę, kurde, późno.
Ostatni wybór…
Powiem tak, w tym momencie można się było odłączyć mentalnie od Lee i zostawić zombiaka przypiętego do kaloryfera. Ale ja sobie pomyślałem tak – jeśli Clem ma przeżyć to nic nie zahartuje jej bardziej (chociaż nie wiem co z psychiką) niż taki strzał. Jeśli będzie umiała to zrobić – przeżyje.
Tak to wybierałem, tu jeszcze o postaciach
http://img203.imageshack.us/img203/9839/ch01f.png
http://img545.imageshack.us/img545/7083/ch02.png
A… głosowałem przeciw Benowi… dlatego cytat z Clem tak mi utkwił w pamięci.
Tak w ogóle to teraz nie wiem czy te wybory nie nadają się na jakąś pracę naukową. Może to za mało, ale dane które zebrali ludzie z TG… o czymś mogą świadczyć. Zwłaszcza, że czytając opinie graczy, podeszli oni całkiem serio do tytułu.
Cóż mogę powiedzieć na koniec… na pewno znajdą się osoby, które powiedzą, że ten sposób rozgrywki, decydowanie na każdym kroku może ich męczyć. Ale czy tak nie robimy w życiu? Decyzja nawet o tym czy pospać 10 minut dłużej czy nie?
Rozumiem, że momentami w HRain było to pokazane do przesady i jak pograłem 10h pod rząd to potem chwytając za klamkę też widziałem mrugający kwadrat i chciałem pociągnąć padem w dół
Ale tutaj decyzje to nie jest byle gówno, bo tak czy siak gra coś wykombinuje żeby mieć normalne zakończenie (patrz np. zje* wątek Wrexa w ME).
No i zostaje jeszcze osoba Clementine.
Powiem tak – dzieci, poza wyjątkami, wpieniają mnie. Nie mam do nich cierpliwości i w ogóle. Ojcostwo sobie zaplanowałem na po 30-tce, zresztą nawet wtedy nie będę pewien czy jestem w stanie uczciwie opiekować się i wychować drugiego CZŁOWIEKA. Nie jakąś tam dzidzię czy inne pierdoły, które sądzą moi równolatkowie albo młodsi, którzy bachora się już dorobili.
Współczuję tym dzieciakom btw.
Ale Clem, to dziwne, ale twórcom gry udało się obudzić jakoś moje ojcostwo
To uczucie, które… no nie wiem. Jej głos, jej ufność wobec mnie i końcówka, które mnie roz… Please don`t be one of them. Please don`t become a walker.
Uau, to było coś dziwnego. Ale i pozytywnego. Mam nadzieję.
Już zapowiedziano SE02. Podobno już jest w pracach. Warto zachować sejvy z E5, bo decyzje będą nadal miały znaczenie.
A ja patrzę na ten Steam i się zastanawiam czy chcę za jego pośrednictwem kupić tą grę. A przecież wydają ją na płycie. Czy będzie i u nas? Bo jak mało który tytuł NAPRAWDĘ zasługuje na zakup. Tylko ten Steam…
Kupię to na 150%, jeszcze nie wiem jak.