Dzięki uprzejmości firmy Lenovo w nasze ręce trafił do testów zestaw Jedi Challenges. Przygotowany z myślą o fanach Gwiezdnych Wojen pakiet zawiera okulary do wirtualnej/rozszerzonej rzeczywistości, stację bazową oraz przede wszystkim, rękojeść miecza świetlnego zakończoną czujnikiem. Całość zapakowana jest w eleganckie pudełko i przy otwieraniu robi dobre pierwsze wrażenie, zwłaszcza że jako pierwszy rzuca się w oczy wykonany najlepiej w całym zestawie miecz świetlny. Zdecydowanie da się zauważyć, że rękojeść była oczkiem w głowie twórców zestawu, pozostałe jego elementy nieco odbiegają jakością wykonania od tego wysokiego standardu. W oczy rzuca się zwłaszcza suchy i trzeszczący plastik, z którego wykonane są okulary. Oprócz tego w pudełku znajdziemy marker ustawiający wyświetlane postacie w odpowiedniej pozycji względem użytkownika oraz zestaw kabli i ładowarek niezbędny do obsługi gogli i podpiętego do nich telefonu. Początkowa konfiguracja może przysporzyć nieco problemów osobom nieobeznanym z najnowszą technologią. Na plus należy jednak zaliczyć, że dołączone okablowanie pozwala podłączyć bez dodatkowych wydatków zarówno telefony zgodne ze standardem USB C, jak i starsze. Największym problemem jest ergonomia pracy w goglach.
Dotychczas korzystałem z niemal wszystkich zestawów wirtualnej rzeczywistości dostępnych na rynku, zarówno tych pasywnych, jak i aktywnych. Niestety zestaw dostarczony przez Lenovo wypada pod tym względem blado na tle Playstation VR czy choćby rozwiązań Samsunga. mamy tu oczywiście do czynienia z inną technologią, ale jeśli chodzi o komfort użytkowania, to zabawka od Sony zostawia gogle Lenovo daleko w tyle. Sposób mocowania okularów na głowie za pomocą pasków z materiału, sprawia że cały ich ciężar skupiony jest z przodu i powoduje przechylenie głowy, co z kolei prowadzi do bólu szyi po około 30 minutach użytkowania. Same gogle są pasywne, wymagają więc do działania telefonu wkładanego na specjalnej tacce. Lista wspieranych modeli jest krótka i są to z reguły modele flagowe znanych marek, co zwiększa koszty zabawy. Zestaw Jedi Challenges to wydatek około 1300 złotych, ale działający z nim telefon będzie droższą częścią tej inwestycji. My razem z zestawem do testów dostaliśmy model Lenovo Moto Z2 Force i to na nim przeprowadziliśmy testy.
Pierwszym co rzuca się w oczy po podpaleniu zestawu, jest wysoka rozdzielczość obrazu. Wspomniany wcześniej Playstation VR oferuje maksymalnie 1920 x 1080 pikseli, a więc zaledwie 960 × 1080 na każde oko. Tutaj dzięki flagowemu telefonowi Motoroli (a w zasadzie Lenovo) otrzymaliśmy niemal dwukrotnie lepszą jakość, należy oczywiście pamiętać, że efekt zależy od użytego modelu. Na telefon należy pobrać ze sklepu Androida dedykowaną grze aplikację i wyrazić zgodę na przesyłanie danych po bluetooth, ale również o przesyłanie do firmy danych o lokalizacji.
Przejdźmy jednak do tego co najważniejsze, czyli do właściwej rozgrywki dostępnej w ramach Jedi Challenges. Składają się na nią trzy mini gry. Są to kolejno Holoszachy, pojedynki z postaciami z Sagi oraz bitwy strategiczne. Zacznijmy od szachów, które zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu. W każdej rozgrywce stajemy naprzeciwko zawodnikowi sterowanemu przez komputer. Podobnie jak w klasycznych szachach, każdy pion porusza się w inny sposób, dodatkowo jednak każdy dysponuje inną wytrzymałością i siłą ataku, dlatego choć teoretycznie można zaatakować każdą figurę, która jest w zasięgu naszej postaci, to nie zawsze ma to sens. Dodatkowym utrudnieniem jest koncentryczny kształt mapy, dzięki czemu zasięg postaci zależy od miejsca, w którym ona stoi. Poziom trudności i ilość dostępnych figur rosną wraz z postępami w grze, sama rozgrywka jest ciekawa i satysfakcjonująca. To w zasadzie jedyna gra, która wymaga strategicznego myślenia i planowania kilku kolejnych ruchów aby pokonać wroga. Szybkie nieprzemyślane ruchy przestaną się sprawdzać już po kilku starciach. Postacie na mapie są ładnie animowane i przywołują wspomnienia z Nowej nadziei.
Drugą grą są wielkie bitwy, po których sporo sobie obiecywałem. Niestety nie są one tak spektakularne, jakby się wydawało. Teoretycznie jest to strategia czasu rzeczywistego, w której wydajemy polecenia jednostkom na mapie i czekamy a wynik bitwy. Po mapie może biegać kilkanaście jednostek, rzadko więcej. Zastosowanie znajdują tylko najprostsze taktyki, z gatunku ukrycia piechoty za osłoną. Na bardziej skomplikowane zagrania nie możemy sobie pozwolić, ponieważ jednostki są nam dostarczane w ustalonej kolejności a sytuacja na polu bitwy zwykle wymaga ich natychmiastowego użycia, po którym następuje cooldown, czyli okres w którym nie możemy użyć danej zdolności/jednostki do czasu jej ponownego naładowania. Najlepiej sprawdza się więc taktyka “Kupą mości Panowie, kupą!” Wraz z rozwojem gry trafiamy na nowe mapy a do dyspozycji oddane są nowe jednostki, ma to jednak znaczenie czysto kosmetyczne.
Na koniec została gra potencjalnie najbardziej widowiskowa, czyli pojedynki z użyciem miecza świetlnego. Z wszelkich zapowiedzi i materiałów prasowych to właśnie ten element najbardziej rozpalał wyobraźnie, bo oto mieliśmy stanąć naprzeciw postaci z Gwiezdnych Wojen uzbrojeni w miecz świetlny. Niestety ten element rozgrywki chyba najbardziej zawodzi, może winne są wygórowane oczekiwania, może niedopracowana formuła i wynikające z niej uproszczenia. Podczas pierwszych walk szkoleniowych, kiedy miałem przeciwko sobie droidy bojowe, zabawa wyglądała obiecująco. Pojawiający się w liczbie maksymalnie trzech przeciwnicy, byli podatni na odbijane strzały czy przecięcia mieczem. Precyzyjnie odbita wiązka mogła uszkodzić robota, a wymierzony cios mieczem świetlnym powodował odpadanie konkretnych elementów -mechanicznych kończyn, czy nawet głowy. Rozczarowanie przyszło wraz z pierwszą walką na miecze świetlne. Wygenerowany przez urządzenie Darth Maul animował się gorzej niż pamiętne postacie z pierwszego Knights of the Old Republic, niemal turowo wykonując swoje akcje. Zablokowanie jego ataków nie polegało na intuicyjnym ułożeniu miecza tak aby zblokować czerwone ostrze w kierunku, na który wskazywałaby animacja, lecz na ułożeniu własnego miecza w pozycji wskazanej moment przed atakiem na ekranie, równie dobrze można nie śledzić ruchów przeciwnika tylko dostosować się do poleceń. Z drugiej strony ataki wyprowadzane przez gracza sprowadzają się do machania na oślep kontrolerem, wystarczająco szybkie i krótkie ruchy były rejestrowane jako udane ataki, co na dłuższą metę zabija frajdę z gry i prowadzi do oszustw. W tym miejscu wychodzi na jaw jedna z większych wad zabawki - brak dokładności w odwzorowaniu ruchów. Zestaw często się desynchronizował, gubił zakres ruchów, a po ponownym zestrojeniu rejestrował gracza w dziwnym położeniu względem głównego markera. W tej kwestii urządzenie wypada dużo gorzej od Playstation VR czy zestawu HTC Vive, które jednak są zrealizowane w technologii gogli aktywnych i od wspomnianego zestawu sporo droższe.
Kolejny mankamentem jest sama technologia, w której realizowana jest zabawa. Teoretycznie jest to rozszerzona rzeczywistość, co oznacza, że postacie i elementy ze świata gry pojawiają się na tle tego co widzimy normalnie. W praktyce jednak należy zadbać o zaciemnienie pomieszczenia, aby generowany w okularach obraz był wyraźny. Zaciemnienie zdaje się też znacząco wpływać na poprawę dokładności z jaką rejestrowane są ruchy mieczem.
W końcowym rozrachunku należy na pewno docenić Lenovo za stworzenie zestawu dedykowanego wyłącznie jednej rozgrywce i za stałe rozwijanie tytułu, niedawno do gier trafiła aktualizacja, dzięki której możemy zmierzyć się z przeciwnikami z Ostatniego Jedi. Żaden inny zestaw nie pozwala stanąć naprzeciw Vadera czy gwardzisty imperialnego. Nigdzie indziej nie poprowadzimy też do walki żołnierzy Republiki przeciwko separatystom w równie widowiskowy sposób. Same gry są mocno zróżnicowane i mogą zapewnić ciekawą rozrywkę na kilka godzin. Na pytanie czy warto w tej chwili zainwestować w propozycje od Lenovo, każdy na pewno musi sobie odpowiedzieć sam. Atrakcyjność zestawu na pewno wzrasta jeśli posiadamy już jeden z kompatybilnych z nim telefonów, wówczas okazuje się być jednym z najtańszych sposobów na wkroczenie do wirtualnej rzeczywistości. Trzeba też wspomnieć, że jest to jedyny zestaw, w którym faktycznie otrzymujemy fizyczną kopię miecza świetlnego, a to wspaniale potęguje wrażenie zanurzenia się w świecie Gwiezdnych Wojen.
Dotychczas korzystałem z niemal wszystkich zestawów wirtualnej rzeczywistości dostępnych na rynku, zarówno tych pasywnych, jak i aktywnych. Niestety zestaw dostarczony przez Lenovo wypada pod tym względem blado na tle Playstation VR czy choćby rozwiązań Samsunga. mamy tu oczywiście do czynienia z inną technologią, ale jeśli chodzi o komfort użytkowania, to zabawka od Sony zostawia gogle Lenovo daleko w tyle. Sposób mocowania okularów na głowie za pomocą pasków z materiału, sprawia że cały ich ciężar skupiony jest z przodu i powoduje przechylenie głowy, co z kolei prowadzi do bólu szyi po około 30 minutach użytkowania. Same gogle są pasywne, wymagają więc do działania telefonu wkładanego na specjalnej tacce. Lista wspieranych modeli jest krótka i są to z reguły modele flagowe znanych marek, co zwiększa koszty zabawy. Zestaw Jedi Challenges to wydatek około 1300 złotych, ale działający z nim telefon będzie droższą częścią tej inwestycji. My razem z zestawem do testów dostaliśmy model Lenovo Moto Z2 Force i to na nim przeprowadziliśmy testy.
Pierwszym co rzuca się w oczy po podpaleniu zestawu, jest wysoka rozdzielczość obrazu. Wspomniany wcześniej Playstation VR oferuje maksymalnie 1920 x 1080 pikseli, a więc zaledwie 960 × 1080 na każde oko. Tutaj dzięki flagowemu telefonowi Motoroli (a w zasadzie Lenovo) otrzymaliśmy niemal dwukrotnie lepszą jakość, należy oczywiście pamiętać, że efekt zależy od użytego modelu. Na telefon należy pobrać ze sklepu Androida dedykowaną grze aplikację i wyrazić zgodę na przesyłanie danych po bluetooth, ale również o przesyłanie do firmy danych o lokalizacji.
Przejdźmy jednak do tego co najważniejsze, czyli do właściwej rozgrywki dostępnej w ramach Jedi Challenges. Składają się na nią trzy mini gry. Są to kolejno Holoszachy, pojedynki z postaciami z Sagi oraz bitwy strategiczne. Zacznijmy od szachów, które zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu. W każdej rozgrywce stajemy naprzeciwko zawodnikowi sterowanemu przez komputer. Podobnie jak w klasycznych szachach, każdy pion porusza się w inny sposób, dodatkowo jednak każdy dysponuje inną wytrzymałością i siłą ataku, dlatego choć teoretycznie można zaatakować każdą figurę, która jest w zasięgu naszej postaci, to nie zawsze ma to sens. Dodatkowym utrudnieniem jest koncentryczny kształt mapy, dzięki czemu zasięg postaci zależy od miejsca, w którym ona stoi. Poziom trudności i ilość dostępnych figur rosną wraz z postępami w grze, sama rozgrywka jest ciekawa i satysfakcjonująca. To w zasadzie jedyna gra, która wymaga strategicznego myślenia i planowania kilku kolejnych ruchów aby pokonać wroga. Szybkie nieprzemyślane ruchy przestaną się sprawdzać już po kilku starciach. Postacie na mapie są ładnie animowane i przywołują wspomnienia z Nowej nadziei.
Drugą grą są wielkie bitwy, po których sporo sobie obiecywałem. Niestety nie są one tak spektakularne, jakby się wydawało. Teoretycznie jest to strategia czasu rzeczywistego, w której wydajemy polecenia jednostkom na mapie i czekamy a wynik bitwy. Po mapie może biegać kilkanaście jednostek, rzadko więcej. Zastosowanie znajdują tylko najprostsze taktyki, z gatunku ukrycia piechoty za osłoną. Na bardziej skomplikowane zagrania nie możemy sobie pozwolić, ponieważ jednostki są nam dostarczane w ustalonej kolejności a sytuacja na polu bitwy zwykle wymaga ich natychmiastowego użycia, po którym następuje cooldown, czyli okres w którym nie możemy użyć danej zdolności/jednostki do czasu jej ponownego naładowania. Najlepiej sprawdza się więc taktyka “Kupą mości Panowie, kupą!” Wraz z rozwojem gry trafiamy na nowe mapy a do dyspozycji oddane są nowe jednostki, ma to jednak znaczenie czysto kosmetyczne.
Na koniec została gra potencjalnie najbardziej widowiskowa, czyli pojedynki z użyciem miecza świetlnego. Z wszelkich zapowiedzi i materiałów prasowych to właśnie ten element najbardziej rozpalał wyobraźnie, bo oto mieliśmy stanąć naprzeciw postaci z Gwiezdnych Wojen uzbrojeni w miecz świetlny. Niestety ten element rozgrywki chyba najbardziej zawodzi, może winne są wygórowane oczekiwania, może niedopracowana formuła i wynikające z niej uproszczenia. Podczas pierwszych walk szkoleniowych, kiedy miałem przeciwko sobie droidy bojowe, zabawa wyglądała obiecująco. Pojawiający się w liczbie maksymalnie trzech przeciwnicy, byli podatni na odbijane strzały czy przecięcia mieczem. Precyzyjnie odbita wiązka mogła uszkodzić robota, a wymierzony cios mieczem świetlnym powodował odpadanie konkretnych elementów -mechanicznych kończyn, czy nawet głowy. Rozczarowanie przyszło wraz z pierwszą walką na miecze świetlne. Wygenerowany przez urządzenie Darth Maul animował się gorzej niż pamiętne postacie z pierwszego Knights of the Old Republic, niemal turowo wykonując swoje akcje. Zablokowanie jego ataków nie polegało na intuicyjnym ułożeniu miecza tak aby zblokować czerwone ostrze w kierunku, na który wskazywałaby animacja, lecz na ułożeniu własnego miecza w pozycji wskazanej moment przed atakiem na ekranie, równie dobrze można nie śledzić ruchów przeciwnika tylko dostosować się do poleceń. Z drugiej strony ataki wyprowadzane przez gracza sprowadzają się do machania na oślep kontrolerem, wystarczająco szybkie i krótkie ruchy były rejestrowane jako udane ataki, co na dłuższą metę zabija frajdę z gry i prowadzi do oszustw. W tym miejscu wychodzi na jaw jedna z większych wad zabawki - brak dokładności w odwzorowaniu ruchów. Zestaw często się desynchronizował, gubił zakres ruchów, a po ponownym zestrojeniu rejestrował gracza w dziwnym położeniu względem głównego markera. W tej kwestii urządzenie wypada dużo gorzej od Playstation VR czy zestawu HTC Vive, które jednak są zrealizowane w technologii gogli aktywnych i od wspomnianego zestawu sporo droższe.
Kolejny mankamentem jest sama technologia, w której realizowana jest zabawa. Teoretycznie jest to rozszerzona rzeczywistość, co oznacza, że postacie i elementy ze świata gry pojawiają się na tle tego co widzimy normalnie. W praktyce jednak należy zadbać o zaciemnienie pomieszczenia, aby generowany w okularach obraz był wyraźny. Zaciemnienie zdaje się też znacząco wpływać na poprawę dokładności z jaką rejestrowane są ruchy mieczem.
W końcowym rozrachunku należy na pewno docenić Lenovo za stworzenie zestawu dedykowanego wyłącznie jednej rozgrywce i za stałe rozwijanie tytułu, niedawno do gier trafiła aktualizacja, dzięki której możemy zmierzyć się z przeciwnikami z Ostatniego Jedi. Żaden inny zestaw nie pozwala stanąć naprzeciw Vadera czy gwardzisty imperialnego. Nigdzie indziej nie poprowadzimy też do walki żołnierzy Republiki przeciwko separatystom w równie widowiskowy sposób. Same gry są mocno zróżnicowane i mogą zapewnić ciekawą rozrywkę na kilka godzin. Na pytanie czy warto w tej chwili zainwestować w propozycje od Lenovo, każdy na pewno musi sobie odpowiedzieć sam. Atrakcyjność zestawu na pewno wzrasta jeśli posiadamy już jeden z kompatybilnych z nim telefonów, wówczas okazuje się być jednym z najtańszych sposobów na wkroczenie do wirtualnej rzeczywistości. Trzeba też wspomnieć, że jest to jedyny zestaw, w którym faktycznie otrzymujemy fizyczną kopię miecza świetlnego, a to wspaniale potęguje wrażenie zanurzenia się w świecie Gwiezdnych Wojen.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 0,00 Liczba: 0 |
|
Karaś2018-03-06 17:19:04
czyli dobrze że nie kupiłem
RevanitaPL2018-03-06 17:18:32
Nie warto wydawać kasy