Tytuł oryginału: Star Wars Trilogy Arcade Rok wydania: 1998 Twórcy: Sega i LucasArts Typ: symulator Platforma: arcade |
Recenzja Nestora
Era gier video powoli przemija, choć kiedyś ich pozycja na rynku była niepodważalna. Letnie miejscowości wypoczynkowe wypchane były salonami gier, gdzie automaty były oblegane - przez miejscowych mistrzów i przyjezdnych laików. Gwiezdne Wojny za oceanem miały mocną pozycję w tej materii, w Polsce bardziej znane z tradycyjnych flipperów dedykowanych dla poszczególnych Epizodów. Jednak prawdziwym przebojem gwiezdnych gier video jest (był) "Star Wars Trilogy Arcade". W moim sercu ta gra zajmuje specjalną pozycję, gdyż spędziłem nad nią wiele długich godzin.
"Star Wars Trilogy Arcade" to po części symulator walki, w którym kierujemy celnością ognia – tzn. akcja gry toczy się sama, my zaś musimy eliminować przeciwników, zanim ci nas uszkodzą. Grę można zatem przejść bez straty punktów życia i niekoniecznie z zestrzeleniem wszystkich obiektów, bo nie każdy z nich jest dla nas bezpośrednim zagrożeniem. Punktów życia mamy na starcie 100, co misję dostajemy kolejne 20 regeneracji i ewentualne bonusy punktowe, gdy nie stracimy ani jednego w etapie. Każdy laserowy bolt lecący w nas może być liczony inaczej (w zależności od działka jakie go wystrzeliło). W przypadku laserów musimy po prostu niszczyć myśliwce i wieżyczki zanim te wystrzelą, ale w przypadku torped i rakiet wystarczy trafić je w locie nim do nas dotrą. Sztuka jest o tyle trudna, że żeby niektóre obiekty zestrzelić trzeba mieć doświadczenie, bo dostrzeżenie ich jest czasami w ferworze walki niemożliwe. Obraz w końcu przesuwa się sam i nie mamy wpływu na to w którą stronę ruszymy, ale ma to swoją dobrą stronę – powtarzalność. Dzięki czemu jesteśmy w stanie przewidzieć, skąd nadejdzie zagrożenie.
Największym plusem gry jest jej różnorodność, bo mamy zarówno etapy w kosmosie jak i na ziemi, a także bonusy specjalne w postaci pojedynków. Rozgrywka dzieli się na 4 misje: początkowo mamy do wyboru 3 (w dowolnej kolejności), po przejściu dwóch dojdzie do starcia z Boba Fettem, a po wypełnieniu ostatniego wolnego zadnia mamy ekskluzywny „duel” z Vaderem i ostateczną bitwę w kosmosie. Każdy z etapów zajmuje od 30 sekund do 3 minut – poziom trudności jest zróżnicowany, jak i plener i forma walki. Przejście gry od A do Z z obejrzeniem wszystkich filmików zajmuje około 35 minut. Poniżej zamieszczam spis wszystkich etapów w chronologicznej kolejności:
Misja #1: bitwa o Yavin IV
Misja #2: bitwa o Hoth
Pojedynek #1: Boba Fett na barce żaglowej Jabby (odbijanie strzałów z blastera)
Misja #3: bitwa o Endor (powierzchnia planety)
Pojedynek #2: Darth Vader na Gwieździe Śmierci II (parowanie i zadawanie ciosów)
Misja finałowa: bitwa o Endor (kosmos)
Jak widać na rozpisce różnorodność jest wielka, to trzeba docenić. W zasadzie nie ma dwóch równych etapów – każdy ma w sobie coś wyjątkowego, czy to trasę pieszą nastawioną na bieganie po pagórkach (misja #3, etap #2) czy też trasę pieszą po bazie Echo z ciągłym odwracaniem się do tyłu (misja #2, etap #2-3). Najciekawiej jednak jest w kosmosie, bo tam nie dosyć że są piękne starwarsowe widoki okrętów i myśliwców, to jeszcze można brać czynny udział w zmienianiu tego krajobrazu.
Bardzo ważną kwestią jest sterowanie celownikiem – odbywa się to za pomocą drążka (identycznego jak w samolotach) z zamienionymi osiami X-Y, oznacza to, że gdy pociągniemy go do siebie, wtedy celownik poruszy się do góry a kiedy kiedy przed siebie, to w dół. Piękna tej gry nie da się odtworzyć na komputerowym emulatorze, bo tam machanie myszką ni jak ma się do realizmu drążka. Jego największym plusem jest wykorzystanie podczas bonusowych pojedynków. Walka z Bobą Fettem jest dosyć prosta, wystarczy pod wskazane miejsca nakierowywać miecz (zielone i czerwone strzałki nam w tym pomagają). Po serii udanych odbić zaczynamy odpowiadać w stronę napastnika. Po kilku próbach (wszystkie musimy zakończyć pozytywnie!) pojedynek zostaje wygrany, w innym wypadku zostaje on nierozstrzygnięty. Z Dathem Vaderem nie ma już tak łatwo, bo tutaj trzeba parować ciosy (identycznie jak u Fetta) ale nasza riposta to namierzenie i zamach, co daje w sumie dwa ruchy. A tempo tego pojedynku jest znacznie szybsze i trzeba wykazać się niezłym refleksem. Dla te pojedynki są miodzio!
Ktoś może spytać: co jest ciekawego w grze, w której akcja jest odtwarzana w kółko tak samo? Ja więc odpowiem: perfekcja! Otóż gra wcale nie jest łatwa i trochę czasu na jej naukę trzeba poświęcić. Kiedy opanujemy już sterowanie i nauczymy się przelotów na pamięć, wtedy zaczynamy znacznie baczniej oglądać podsumowania końcowe etapów, w których za każde uzyskane 100% parametru otrzymujemy dodatkowy bonus. Parametrów jest kilka – najważniejsze z nich to zdrowie i ilość zniszczonych nieprzyjaciół. Nie widziałem nikogo komu udałoby się perfekcyjne przejście gry, sam zaliczyłem niezły cykl nie tracąc ani punktu życia oraz mając tylko w jednym etapie (misja finałowa, etap #1) problem z uzyskaniem 100% zniszczonych przeciwników. A to ze względu, że w początkowej fazie etapu jest ich niesamowita chmara i niewyobrażalnym wyczynem byłoby zniszczenie ich wszystkich. Wszystko jednak jest możliwe, ja ze swoim prawie idealnym przelotem uplasowałem się dopiero na trzecim miejscu w rankingu automatu, a po sezonie zimowym spadłem na 5 pozycję(!). Droga do perfekcji nigdy nie jest łatwa.
Osobiście wszystkim serdecznie polecam "Star Wars Trilogy Arcade" – dziś pewnie będzie nie lada wyczynem spotkać ten automat gdziekolwiek, bo wiadomo że po 20 latach funkcjonowania gra ma prawo odmówić posłuszeństwa. Jeśli jednak jakiś fan natrafi na nią, to zalecam zagrać choć raz i poczuć ten niesamowity klimat kokpitu X-Winga i drążka. Ta gra to naprawdę coś wielkiego!
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 10/10 Fabuła: 8/10 Grywalność: 10/10 Grafika: 8/10 Dźwięk: 10/10 Muzyka: 10/10 |
Donmaślanoz142014-10-12 01:11:05
GRAŁBYM