Tytuł oryginału: The Empire Strikes Back Platforma: telefon komórkowy Testowane na: N81, wersja 240x320 Typ: Film/TV tie-in action/arcade Wydawca: THQ Wireless Rok wydania: 2007 Producent: G5 Entertainment |
Recenzja Lorda Barta
Podobnie jak każdy inny epizod, Imperium Kontratakuje doczekało przeróżnych wydań przeróżnych produktów. Jak najbardziej opatrzonych logiem SW i (w tym przypadku) TESB. Jak podaje wookieepedia oprócz klasycznego filmu dział marketingowy wydał z siebie nowelizację autorstwa Donalda Gluta, juniorską nowelizację Rydera Windhama, słuchowisko radiowe czy komiks. Prędzej czy później musiała więc pojawić się gra Java.
Star Wars: The Empire Strikes Back to tytuł należący do specyficznego gatunku gier, pozwalającego przeżywać nam przygody bohaterów złotego/srebrnego ekranu poprzez bezpośrednie kontrolowanie ich poczynań. Oczywiście wg ustalonego filmowego bądź serialowego schematu, odpowiadającego danemu odcinkowi bądź części.
Zatem w SW:TESB sterujemy Lukiem Skywalkerem i… Sokołem Millenium.
Tak moi drodzy, scenarzyści tej gry Java wysunęli na pierwszy plan Łukasza Niebochoda (co jest w pełni zrozumiałe), ale całkowicie pominęli Hana Solo czy Lando Calrissiana… kiedy trzeba o nich wspomnieć, pojawia się statek. Trochę szkoda bo pobiegałbym Hanem na tauntaunie albo Lando po Cloud City.
Sama historia przedstawia się dość krótko. Zawarta jest w ośmiu misjach, które pokonujemy Skywalkerem albo Falconem.
Zaczynamy od bitwy o Hoth (Battle of Hoth), gdzie pilotowany przez Luke’a T-47 airspeeder ma za zadanie zniszczyć trzy imperialne maszyny AT-AT. Trochę niekanoniczne? Nikt nie powiedział, że gry tie-in muszą być dosłowne :P.
Następnie docieramy na Dagobah (Dagobah Search) i rozpoczynamy poszukiwania mistrza Yody. Niejako w tym samym czasie trzecia misja rzuca nas w pole asteroid (Asteroid Field) skąd musimy przemyślanie… uciec Sokołem, niszcząc po drodze kilka myśliwców TIE.
Potem znowu wracamy do Luke’a, który podjął już trening u mistrza Jedi (Jedi Trainig). Czyli standardowe bieganie z gnomem na plecach i unoszenie kamieni siłą umysłu.
„Piątka” to już Miasto w Chmurach (Cloud City) i pojedynki ze szturmowcami. Dość ciekawie brzmi przy tym zdanie Vadera - See to it that he finds his way here. - zwłaszcza, że na najwyższym poziomie trudności udało mi się zginąć…
Kolejny etap to dolne poziomy Cloud City (Bespin Vaults) i następni szturmowcy, aż w końcu dochodzimy do wielkiego finału, choć nie jest to misja ostatnia.
Nazwa poziomu mówi sama za siebie – I Am Your Father. Szkoda, że nie ma alternatywnej ścieżki z np. przyłączeniem się do naszego tatuśka :P.
Ostatni level (Clouds of Bespin) to ponownie Millenium Falcon i odebranie Luke’a podziwiającego uroki Miasta od spodu.
Praktycznie jesteśmy prowadzeni jak po sznurku. Gameplay skupia się na naciśnięciu odpowiedniego klawisza w odpowiedniej chwili. Tylko w Cloud City mamy poczucie jako takiej swobody. Zatem unikamy strzałów z AT-ST czy zderzenia z asteroidami, przeskakujemy nad przeszkodami lub odbijamy pociski mieczem świetlnym Skywalkera. Mimo wszystko brak sandboxa nie doskwiera, ponieważ mamy mało czasu na dywagacje. Więc albo przeskoczymy tą rzeczkę na Dagobah albo się utopimy :P.
Wyjątkiem od reguły są tylko poszukiwania rozbitego przez szturmowców C-3PO, które prowadzimy na dwóch poziomach Cloud City. Tak, chociaż brzmi to dziwnie to na pierwszym znajdujemy nogi, głowę i korpus, a na drugim… nogi, głowę i korpus.
C-3 nie przekazuje nam żadnej wiadomości, żadnej „złotej” myśli – ot jest to taki mały bonus punktowy do końcowego wyniku. Ale że wychodzi na to, iż stajemy się posiadaczem dwóch modeli protokolarnego droida… jak wspominałem przy AT-ATach - gry tie-in nie muszą być dosłowne :D.
Graficznie TESB prezentuje się bardzo ładnie, ale jeszcze piękniejsze jest udźwiękowienie. W końcu to dość rzadkie zjawisko, pomijając motywy Star Wars Theme czy Marszu Imperialnego.
Otrzymujemy więc efekty strzałów, miecza świetlnego, lotu czy w końcu urocze pojękiwania Luke’a kiedy ten przyjmie trafienie na klatę. Oczywiście na miarę polifonii, ale i tak brzmi to nieźle. Z dodatkowych bajerów możemy włączyć sobie wibracje odczuwalne np. przy postrzałach.
Po ukończeniu gry nasz wynik zapisywany jest na liście. Szkoda, że bez możliwości wpisania kto ów high score ugrał. Możemy również zacząć przygodę od początku jak i od dowolnie wybranej misji. Wszystko to w trzech trybach trudności, jakże klasycznych dla gier SW – Padawan, Jedi, Master.
Ocenię tą grę na mocne 8/10. Dlatego, że jest dobrze wykonana, zarówno technicznie jak i wg zgodności ze swoim trybem, ale również dlatego, że bardzo lubię ten epizod.
He will join us or die, my master.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Fabuła: 7/10 Grywalność: 7/10 Grafika: 8/10 Dźwięk: 8/10 Muzyka: 6/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,50 Liczba: 2 |
|
oskis9992011-03-11 21:54:44
gra dostepna na nintendo ds gra nie ma najlepszej grafiki ale jest bardzo fajna polecam