Oficjalna
zaprezentowała drugą z planowanych trzech części wywiadu z reżyserem "The Clone Wars", Dave'em Filonim. Jeśli chcecie przypomnieć sobie część pierwszą, kliknijcie
tutaj.
Rozmowę przeprowadzono z okazji
premiery piątego sezonu serialu na DVD oraz blu-ray i tu trzeba tytułem dygresji wspomnieć o pewnej nieprzyjemnej sprawie: wiele osób, które zakupiło wydanie na "niebieskiej płytce" skarży się, że w niektórych odcinkach dźwięk jest niezsynchronizowany z ruchem warg postaci w taki sposób, że wręcz przeszkadza to w oglądaniu. Problemu podobno nie ma w wydaniu zbiorczym. Amazon i Warner Bros na razie badają sprawę.
Czy możesz opowiedzieć o walce Maul i Savage vs Sidious? Jak przedstawiliście ją na ekranie i w jaki sposób zrodziła się choreografia?
Cóż, to było jedno z naszych największych wyzwań, ponieważ chcieliśmy mieć epicką walkę na miecze świetlne. Nie mieliśmy żadnej większej przez dłuższy czas i pomyślałem, że to nasza szansa, aby pokazać, że Sidious jest Lordem Sithów przed duże "l". Że nikt nie może z nim konkurować.
Co było świetne, to fakt, że mieliśmy dwie duże walki na miecze pod rząd. Najpierw Vizsla vs Maul, potem Maul, Savage vs Sidious. Można samemu sobie "popalpatine'ować" i sprawić, aby artyści zaczęli ze sobą rywalizować, aby sprawdzić która walka staje się dynamiczniejsza w kolejnych etapach procesu produkcji. I dokładnie to zrobiłem. Nasłałem ich na siebie [śmieje się]. Naprawdę chciałem, aby była to ekscytująca, dynamiczna walka i zorganizowaliśmy specjalne spotkania poświęcone wyłącznie stylowi walki i poszczególnym etapom pojedynku. A po krótkich poszukiwaniach Kilian Plunkett i ja zdaliśmy sobie sprawę, że Sidious prawdopodobnie posiadał dwa miecze świetlne. Ponieważ w trakcie walki z Mace'em Windu [w "Zemście Sithów"] traci jeden, a potem ma kolejny, podczas bitwy z Yodą. Gdy zagłębiliśmy się w archiwa, to mogliśmy z radością przekazać fanom, że w istocie posiadał dwa ostrza. Są bardzo podobne, choć różnią się kolorem i drobnymi detalami. Pomyśleliśmy więc, że dzięki temu mamy wystarczający powód, aby pozwolić walczyć mu dwoma mieczami, dzięki czemu, jak myślę, przerodziło się to w naprawdę ekscytującą, fenomenalną bitwę. Jak wszystko, co robimy, była ona znacznie dłuższa, ale musieliśmy ją skrócić, aby mogła trafić na ekran. Potyczka w pałacu trwała chyba do 3/4 razy dłużej, ale gdy wyszli na zewnątrz, starałem się ucinać jak najmniej. Więcej czasu walczyli też na balkonie.
Jeśli dacie wiarę, to bitwa z Vizslą była również dłuższa. Ciężko w to uwierzyć, ale ucinałem ją wciąż i wciąż. Ostatecznie Sidiousa nikt nie mógł dotknąć. On miał być najsilniejszym, najniebezpieczniejszym gościem. I w pewnym momencie to widać, gdy pod koniec potyczki wyłącza miecze, mówi: "Już z tym skończyłem" i masakruje Maula, by tak rzec [w oryginale gra słów: "mauls Maul" - przyp. tłum]. Uwielbiam tę część, gdy Maul pod koniec błaga, ponieważ o to chodzi w Sithach. Ostatecznie, jeśli ich złamiesz...
... To bardzo się boją.
Tak, bardzo się boją. Od samego początku są motywowani strachem. Dlaczego większość ludzi okropnych i złych, nawet w naszym świecie, jest właśnie taka? Cóż, bo motywuje ich strach i robią okropne rzeczy. A Sidious jest samym diabłem. Nie ma litości.
Ta cała scena, w której Maul pochyla się na umierającym Savage'em, a następnie błaga o litość, bardzo mi przypomina Syna z aktu o Mortis.
O, jasne.
Czy to było celowe? A może to dlatego, że Syn reprezentuje ciemną stronę i jest tu swoista korelacja?
Myślę, że i to, i to. Na pewno część zasług przypada tu Samowi Witwerowi, który grał ich obu, toteż istnieje naturalny rezonans między dwoma bohaterami. Gdy już doszliśmy do pewnego etapu, to chciałem, aby to właśnie Sam grał Maula, ponieważ wcześniej dubbingował Syna. Chciałem zrealizować bardzo szeroki koncept, który zakładał, że wszystko, co zdarzyło się na Mortis, odbija się echem w galaktyce. Maul jest echem Syna i częścią zła we wszechświecie, o którym mówił ten drugi. Jest kilka rzeczy, które ja i Sam zrealizowaliśmy w warstwie głosowej i chcieliśmy, aby Darth brzmiał dokładnie jak mieszkaniec Mortis. Gdy po raz pierwszy natrafiamy na Maula, możemy usłyszeć, że mamrocze niektóre teksty, które Syn wypowiedział wcześniej. A więc na pewno jest między nimi więź, ponieważ obaj są powiązani z ciemną stroną Mocy.
Czy rozmawialiście kiedykolwiek o tym, aby Savage przeżył pojedynek?
Tak, ja powiedziałem to pierwszy. Scenarzyści byli w obozie "weźmy zabijmy Maula", ale George nie chciał tego robić, ponieważ tyle już zrobiliśmy, aby go ożywić. Zatem Savage stał się kozłem ofiarnym.
Sidious nie może się pokazać i pozwolić ludziom wyjść z pokoju. Gdy tylko się ujawnia, to ludzie giną i dzieją się złe rzeczy. Yoda ledwo ucieka [gdy walczy z nim w "Zemście Sithów"], więc Savage musiał zapłacić cenę. Szkoda mi Clancy'ego [Browna], ponieważ tak świetnie go zagrał. Ale w końcu musiał odejść [śmieje się].
Zacząłem trochę im współczuć w chwili śmierci Opressa, mimo wszystkich rzeczy, których Maul dokonał z bratem. Czy na jakimś poziomie troszczył się o niego?
Cóż, kolejna rzeczą, na którą się zdecydowaliśmy podczas tej całej sprawy Maul/Savage, było to, aby Darth porzucił nazywanie Opressa "bratem" i nadał mu miano "ucznia" na początku tego czteroczęściowego aktu. A na koniec znowu mówi do niego "bracie". Dla mnie w nich obu jest coś tragicznego, ponieważ są uczniami. Gdy popatrzy się na te złe postaci, to oczywiście są one złe, ale jak złym można być w porównaniu do Sidiousa? Jeśli się posłucha Iana McDiarmida, to można się od niego dowiedzieć, że w jego postaci nie ma nic, co mogłoby ją odkupić. Inni bohaterowie, jak Darth Vader, mają w sobie iskrę dobra, ale nie Sidious. Zawsze jest to rozróżnienie. I sądzę, nie dając niczego za pewnik, że coś takiego jest w Maulu. Toczy się w nim wewnętrzna walka i stara się on Wam powiedzieć, że w jego historii jest więcej, niż widać na pierwszy rzut oka i w swoim życiu nie doświadczył jedynie wpływu złych sił. Upierałbym się przy twierdzeniu, że gdy spotyka się z Savage'em po raz pierwszy, to wcale nie lubi tego gościa. Coś w tym jest.
Jest chwila, w której Opress mówi: "Nie jestem jak ty, bracie. Nigdy nie byłem". Mamy tu dwie rzeczy: po pierwsze my, jako ekipa scenarzystów, przyznajemy, że Savage nigdy nie będzie Darthem Maulem. Stworzyliśmy drugiego Maula, dzięki czemu sprawiliśmy, że fani zainteresowali się Zabrakami i Darthem, a na koniec George go ożywił. Musieliśmy zatem pozbyć się stworzonego przez nas Zabraka, który był niejako kukłą Maula. Lecz ostatecznie na koniec on sam mówi prosto z serca, że nie jest jak Darth. Nie chce zstępować w głębie, do których jego brat miał zamiar się udać. Właśnie te dwie rzeczy dzieją się z naszym starym kolegą, Savage'em.
Myślę, że to fascynujące, że współczuje się czarnym charakterom w momencie ich końca. To znaczy, można się cieszyć, że zostali pokonani. Nie współczujecie Imperatorowi, gdy umiera. W złych postaciach jest dużo z Golluma. Stają się tacy z powodu ich żałosnej egzystencji oraz żałosnego życia i właśnie coś takiego próbujemy powiedzieć w tym akcie z Savage'em i Maulem. Znowu, jest w nich coś więcej, mają dodatkowy wymiar.
Gdy Maul powrócił, pomyślałem sobie: "To jest przedsmak tego, co stanie się z Anakinem". Na przykład te mechaniczne nogi. Podtrzymuje się przy życiu dzięki nienawiści i staje się tą pokrętną rzeczą. I chyba dobrze to wyszło.
Dzięki. O to chodzi w Sithach. Boją się umrzeć. Strach przyciąga bojaźliwych. Ponieważ dla nich to koniec: jeśli umrą, to będzie po wszystkim. Poza ich egzystencją nie ma dla nich nic, ponieważ całe życie otaczali się potęgą. Gdy życie się kończy, wierzą, że tracą ową potęgę i że wszystko się kończy. Nie żyją po śmierci, jak to uczą się Jedi. Rycerze wierzą, że stajesz się częścią kosmicznej Mocy, ale nie zachowujesz świadomości. Tej sztuki uczy się Qui-Gon i pomysł ten jest rozwijany, gdy Yodzie udaje się z nim porozumieć, a następnie przekazać tę wiedzę. Ale to jest wielka różnica. Sithowie tak bardzo boją się śmierci, bo trzymają się kurczowo życia. I uważam, że to właśnie dlatego godzą się na samookaleczenie i wiedzenie tego pół ludzkiego, pół cybernetycznego życia. Grievous jest tego echem. Maszyna przejmuje nad nimi kontrolę i odseparowuje od natury. A jeśli posiadanie midichlorianów we krwi sprawia, że czuje się Moc, to te istoty są nagle od niej oderwane.
Chciałbym porozmawiać o Ahsoce. Mam wrażanie, że przed ukazaniem czteroczęściowego zakończenia nie czuło się, że jest ona główną bohaterką "The Clone Wars". Tak naprawdę jednak serial opowiada o jej podróży i dorastaniu, a opuszczenie Jedi symbolizuje to, co wojna zrobiła z Zakonem. Czy zawsze zamierzaliście skończyć z nią tak, jak to się stało w finale?
Ja tak [śmieje się]. Zawsze byłem w obozie "Ahsoka żyje", choć, jeśli byłoby trzeba, umarłaby. Nie mam z tym problemu, jeśli wymaga tego historia. Zawsze myślałem, że kwestia jej życia zależy od dwóch rzeczy: a) historii, która byłaby na tyle dobra, by George mógł powiedzieć: "Ok, pozwólmy jej żyć"; b) tego czy fani lubią ją na tyle, byśmy wszyscy mogli powiedzieć: "Ok, pozwólmy jej żyć". To dwie istotne sprawy.
Jej ostatecznym celem było pokazanie, że Jedi zdają sobie sprawę z niedociągnięć Anakina. Nie są na nie ślepi. Yoda szczególnie rozmawia o tym z Obi-Wanem, mówiąc mu: "Znając Anakina, nie będzie chciał, aby ta dziewczyna się przy nim plątała. Będzie się opierał. Ale jeśli przekona go do siebie, to chłopak wytworzy z nią więź, jak ze wszystkim. Jak z R2-D2, Obi-Wanem, Padmé. Ale ona będzie inna, ponieważ on ją wychowa. Wytrenuje ją i będziemy obserwować jej długą drogę jak pokonuje swe lęki i zostaje Jedi. Będzie go szanować i staną się równi, aż nie będzie go potrzebowała. Anakin musi się tego nauczyć, aby mógł pozwolić jej odejść." Yoda wie, że jest to kluczowe dla Skywalkera. Gdy spojrzycie na jej odcinki, na przykład gdy ratuje Plo Koona z "Malevolence", to dostrzeżecie jak uczy się od niego nieposłuszeństwa i kreatywnego wykonywania rozkazów. A potem ponosi porażkę nad Ryloth, gdy wszyscy piloci giną z powodu jej błędu, lecz musi pokonać strach przed obawą, że ponownie ich zawiedzie. Potem widzimy kluczowy akt, w którym Anakin i Lumiara porównują padawanki, Ahsokę i Barrissę. I właśnie ten akt wprowadza nas i fanów, w interesujący stan. Próbowaliśmy zilustrować różnicę w tym jak Skywalker wychowuje i dba o swoją uczennicę, a jak robi to Unduli. Nie to, że Luminara jest obojętna, ale jest bezstronna. Nie to, że o nią nie dba, ale nie jest do niej przywiązana emocjonalnie.
Ostatecznie chcę zadać tu jedno pytanie: czy to naprawdę dobra rzecz? Czy współczucie Anakina jest złe? Czy jego sposób bycia współczującym jest zły? Ponieważ na pewnym poziomie musicie zaakceptować, że Jedi przegrali wojnę klonów. A więc jest coś, co robią nie tak. Jest w nich coś, co jest niewłaściwe, a co sprawia, że ciemna strona poszerza swoje wpływy. Jeśli jest coś, co strąca Imperatora z tronu, to jest to wszechogarniające współczucie i miłość Luke'a do ojca, ponieważ tego Sith nie rozumie. Wracając do Anakina, jest w nim ziarno miłości i współczucia, bez wątpienia w "Ataku klonów". Pierwszym wielkim wyzwaniem Ahsoki jest chwila, w której łapią ją Trandoshanie i porzucają na wyspie [aby móc na nią polować]. Skywalker nie może nic dla niej zrobić, ale ma obsesję na punkcie odszukania jej. Ale udaje jej się przeżyć tak czy siak i mówi mu: "Byłam w stanie to zrobić jedynie dzięki twoim naukom. Ponieważ ci inni padawani, z którymi byłam - ludzie, byli zupełnie pokręceni. Załamywali się." A więc znowu, widzimy tu porównanie tego, co się stało z nią dzięki treningowi Anakina oraz tamtych uczniów, uczonych przez innych Jedi. W finale tego aktu widać jak to ona przejmuje rolę mentorki i uczy młodziki jak przetrwać, robi wiele rzeczy sama, a Anakina nie ma w pobliżu.
Następnie, na początku ostatniego aktu piątego sezonu, ratuje mistrza w taki sposób, w jaki on uratowałby ją. Skywalker jest nieprzytomny, a potem mówi coś w stylu: "Co się stało?" Ona odpowiada: "Uratowałam ci życie, nie przejmuj się." To jest zabawne, on się śmieje i wcale nie wstydzi się z tego powodu. Są drużyną. A więc dochodzimy z nimi do tego momentu i mocno na niego naciskamy. I podczas całego procesu tylko Anakin jest stuprocentowo po jej stronie. Plo Koon to jakieś 75 - 80%, ponieważ mówi: "Nie wierzę, by mogła upaść tak nisko". W Obi-Wanie widzimy Jedi, ponieważ chce pójść na kompromis. Nie wierzy, że Tano popełniła te zbrodnie, ale mocno się kłóci z Radą Jedi, aby ta nie robiła jej tego, co zrobiła. Ufa Mocy, co często oni mówią, gdy nie wiedzą co robią, a potem ją wydalają. Nie może kłócić się z logiką. Nie lubi logiki Tarkina, ale nie potrafi się kłócić z faktem, że nie mogą sądzić jej w swoim zakresie, ponieważ ludność zaczyna wątpić w Jedi. "Jak możecie stawiać ją przed sądem? Jasne, że ją uniewinnicie. Jest Jedi i wy jesteście Jedi". A więc się obnażają i widzimy w jaki sposób. Wszystko to składa się na historię Ahsoki i dostrzega ona to, co widzowie: "Kocham Zakon Jedi. Są dla mnie ważni, zawsze ich szanowałam. Ale jest tu coś nie tak i muszę odejść, aby to zobaczyć". To wszystko widać w "Zemście Sithów", gdy Kanclerz mówi: "Jedi przeprowadzili zamach na moje życie". Gdy zobaczy się te cztery odcinki, to ma się lepsze pojęcie jak to wszystko się układa i jak upośledzona jest Rada Jedi. Te epizody mają na celu nie tylko odprawienie Ahsoki, lecz także wyjaśnienie sceny [w "Zemście Sithów"], gdy Windu, Mundi i Yoda dyskutują nad sprawą aresztowania Kanclerza i jakie ryzyko to będzie dla nich. Przeciętny obywatel Coruscant nie jest już ani pod wrażeniem wojny, ani Jedi, postrzega ich jako zdrajców. Ten akt prawdopodobnie najbardziej łączy się z filmami i ma największy wpływ. Chyba to dlatego właśnie dla mnie działa na wielu poziomach i jest jednym z moich ulubionych, ponieważ tak dobrze towarzyszy filmom.
Ten akt był bardziej gwiezdno-wojenny niż każdy inny. Jest coś w jego wyglądzie oraz ucieczce Ahsoki przed klonami/szturmowcami.
Wiem, prawda? Na pewno wypełniliśmy potrzebę zobaczenia szturmowców ścigających Jedi. I podjąłem bardzo świadomą decyzję, aby w końcu pokazać instytucje wojskowe Republiki, których nie widzieliśmy wcześniej. Trochę czekałem na odpowiedni moment. Ale gdy tam dotarliśmy, powiedziałem: "To jest Gwiazda Śmierci. Chcę podwieszane kładki, a na ścianach eliptyczne światła." Jednym z ujęć, które miałem w głowie, gdy George zaczął po raz pierwszy o tym mówić, to obraz Ahsoki wchodzącej do wielkiej sali sądowej. Wiedziałem, że zrobię to tak, że będzie ona tam podążała, wyraz jej twarzy zmieni się, a kamera obróci się, by pokazać owe masywne pomieszczenie, które ma w sobie wiele z Gwiazdy Śmierci. Rozumiecie, że ani ona, ani Jedi podczas toczenia wojny mogli nie zdać sobie sprawy z tego, jak bardzo wojsko rozrosło się na Coruscant.
Wyrosło dookoła nich.
A teraz tkwią w szczękach maszyny i mają wielkie kłopoty. Najgorsze jest to, że ostatecznie to Jedi są odpowiedzialni za terror. A więc Tarkin niejako stawia na swoim, czy skazać Ahsokę, czy Barrissę. Dostaje to, czego chce. Skazał Jedi za akt terroryzmu.
Byłem w siedzibie Lucasfilmu podczas wyświetlania finału i jednym uchem słuchałem reakcji widzów na konkretne sceny. Zdziwiła mnie nieco odpowiedź na scenę, w której Tano odmawia przyjęcia warkoczyka padawana.
Jasne.
Ponieważ wielu najpierw nabrało głośno powietrza, a potem zaczęło się cieszyć.
Tak! Fantastyczne, co?
Jakie wyciągnąłeś z tego wnioski?
Naprawdę, naprawdę to mnie zaskoczyło. Byłem naprawdę zaskoczony. Nie sądziłem, że ludzie będą przeciwko, ale już na pewno nie myślałem, że będą do tego klaskać. Jest tu pewien element... Staraliśmy się odmalować Jedi w złym świetle, ale na pewno rozumiecie chęć odejścia Ahsoki. Wzięliśmy pewne pokolenie fanów i kazaliśmy im ponownie ocenić cały ten okres czasu, aż do samego końca, gdy są po stronie dziewczyny, która myśli: "Taa, to dla mnie nie zadziała". I ludzie czują to samo właśnie teraz. Często są w sytuacjach, w których nie chcieliby być, może woleliby po prostu odejść, a ona jest tego ucieleśnieniem. Może dzieje się tam coś, czego nie jesteśmy świadomi. Ale sam nie wiem, zawsze mnie to fascynowało. To była zaskakująca reakcja.
George i ja dużo przerabialiśmy te ostatnie sceny. Zmianie uległo ujęcie z Radą, które miało mieć miejsce na zewnątrz Świątyni. I to zdecydowanie George powiedział: "Chcę to rozbić, połowa ma być w środku, połowa na zewnątrz. Na dworze rozmawiają Anakin i Tano". Ważne dla niego było to, aby rozdzielić i pokazać dialog tylko pomiędzy tą dwójką. I doszedłem do wniosku, że to dobra myśl. Ponownie nakręciłem scenę i wyszła fenomenalnie.
Debatowaliśmy o roli Ahsoki na koniec i o tym, że może powinna po prostu wrócić do Jedi i taki był nasz pierwotny impuls. Ale trochę kłóciłem się: "Chwila, poczekajcie. Mamy tu możliwość, by znacznie zmienić jej historię". Zawsze wypatruję takich okazji, bo nigdy nie wiadomo, gdzie mogą nas zawieść i zmienić jej opowieść. Pomyślałem, że po całej historii ludzie będą się spodziewać powrotu Ahsoki, więc czemu tego nie zmienić.
Teraz postrzegam ją jako ikoniczną postać "Gwiezdnych Wojen". Na pokazie dla fanów żartowałeś, że po premierze serialu powiedziałeś Ashley Eckstein, "Na początku ludzie będą cię nienawidzić".
Och, powiedziałem jej to na serio. Nie było dla mnie niespodzianką, że postać spotkała się ze sceptycyzmem i zgorzknieniem. Powiedziałem jej: "Pojawiasz się w chwili, w której ludzie przez ostatnie 30 lat wyobrażali sobie jaki był Anakin Skywalker. Widzieli go w filmach, a teraz będziemy poszerzać jego postać. A nawet w najdziwniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że miał uczennicę. Nigdy mi się to nie zdarzyło. Ale chciał tego George, więc musimy to zrobić. Spotka się to z silnym oporem". W oryginalnej wersji Ahsoka nie mówiła na mistrza "Rycerzyku", a on nie nazywał jej "Smarkiem". Była to historia dziewczyny zabranej ze Świątyni i wrzuconej w wir wojny. Zmieniono to potem; zadecydowano, że jest to zbyt poważne i musimy zacząć ze śmieszniejszej pozycji. A więc stała się tą zasmarkaną, nieco bachorowatą bohaterką, gadającą do legendy "Gwiezdnych Wojen" [śmieje się]. Myślałem: "To nie może wyjść dobrze". Wszyscy wiedzieliśmy, że balansowaliśmy na krawędzi i że pójdzie to w dwie strony: ludzie będą ją kochać lub nie cierpieć. Ale jako fan wiedziałem co będą w niej nienawidzić. Myślę, że genialną rzeczą w tej postaci jest to, że w 2005 roku George wiedział, że byłem zbyt niedoświadczony, by wiedzieć, że jeśli wystartujemy z tej pozycji, to będziemy mogli doprowadzić ją tam, gdzie jest teraz. Jeśli wrócicie do filmu "Wojny klonów", to zobaczycie, że jest tam jak dziecko. Teraz można wrócić i lepiej przyjąć jej postawę i zachowanie. Ale tak, byłem przygotowany na żółć. Nigdy nikogo za to nie winiłem. Nie można brać do siebie tego, co mówią fani, nie można się tym martwić. Oni to kochają. To nie jest kwestia dobrego czy złego.
Wiedziałem, że sama Ashley odegra wielką rolę w rozrzedzaniu gniewu na Tano. Teraz słucham 35 - letnich ludzi, którzy mówią: "Nie zabijaj jej!" Chyba więc odniosła sukces [śmieje się].
Co niesamowite, to fakt, że dzieci, które wsiadły na pokład razem z serialem, dorastały razem z Ahsoką i widziały jak dorasta ona. A teraz znaczy tak wiele dla wielu.
Tak. To jest szalone. Chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy jak daleko zaszły sprawy. Tak naprawdę to nie sprawiliśmy, że to pokolenie dzieci "ma" tę kreskówkę, tak jak my nie "mamy" Oryginalnej Trylogii. Ludzie zaczną to widzieć po pewnym czasie.
Zapraszamy do dyskusji na
forum.
KOMENTARZE (10)