Premiera Dawn of the Jedi zbliża się wielkimi krokami. 1. lutego ukaże się zerowy numer serii, który będzie stanowił wprowadzenie do niej, a dwa tygodnie później, 15. lutego ukaże się pierwszy zeszyt. Z tej okazji John Ostrander i Jan Duursema - twórcy serii - udzielili wywiadu stronie io9.com. Wcześniejszy wywiad na temat nowej serii umieściliśmy
tutaj. John pokazał też pierwsze strony Świtu Jedi, które można zobaczyć pod wywiadem.
John, fabuła Dawn of the Jedi opowiada o starożytnych czasach Zakonu Jedi. Na jakie wyzwania napotkałeś tworząc historię tak odległą w uniwersum Gwiezdnych Wojen? Czego fani mogą się spodziewać po serii?
John Ostrander: Ludzie Disney’a nazywają to “wyobrażaniem”. Cofasz się w
czasy, o których praktycznie nic nie wiadomo. Na przykład, wcześniej było mówione, że przyszli Jedi (z punktu widzenia tych z Dawn of the Jedi) byli naukowcami Mocy, którzy przybyli na Tython i uczyli się ścieżek tej mistycznej siły. Wspominano również, że Tython jest w Głębokim Jądrze, gdzie podróże nadprzestrzenne są bardzo trudne do zrealizowania, a dodatkowo w tamtych czasach były to rzadkie sytuacje. Jeśli zatem nie chcesz powiedzieć, że wszyscy przyszli Jedi pochodzą z jednego miejsca (co sprawia, że historia staje się nudna), zaczynasz zadawać sobie pytanie – “Jak ci wszyscy naukowcy różnych gatunków spotkali się w jednym miejscu, na Tythonie?”
Więc Jan i ja wymyśleliśmy projekt Tho Yor’ów – gigantycznych, piramido-kształtnych statków, które zebrały wrażliwych na Moc z całej galaktyki na Tython. Przez następne 10 000 lat ci wrażliwi na Moc stali się Je’daii, z których potem powstaną Jedi i Sithowie. Ale nawet Je’daii nie wiedzą kto zbudował Tho Yor’y i dlaczego ich przyniosły na Tython, by zgłębiali tajniki Mocy.
Znamy również liczbę planet w systemie Tython, ale nigdy wcześniej nie zostały one nazwane i rozwinięte. Więc Jan i ja stworzyliśmy dla każdej z nich nową cywilizację i kulturę. Wiemy też, że na Tythonie wybuchną Wojny Mocy i spowodują ucieczkę Je’daii z planety. Przedstawimy dokładnie tę sytuację. Jan i ja uważamy Tython i jego sąsiednie planety za naszą Atlantydę – za wspaniałą i legendarną cywilizację, która zniknęła.
W historii użyjemy też Rakatan. Są to użytkownicy Ciemnej Strony o wielkiej potędze. Zobaczymy ich społeczeństwo i sposób życia. Oczywiście mamy też nowych bohaterów, statki i technologię – i nowy sposób patrzenia na Moc. Myślę, że jeżeli ktoś nawet nie jest zagorzałym fanem Gwiezdnych Wojen, to i tak ta seria przypadnie mu do gustu. Więc tak zaczęli powstawać Jedi.
Jan, na jakie problemy natknęłaś tworząc te nieodkryte czasy Zakonu Jedi?
Jan Duursema: Im głębiej z Johnem zapuściliśmy się w Dawn of the Jedi, tam
bardziej zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z ogromu projektu! Tworzymy Zakon, który uprzedził zarówno Jedi i Sithów. Oglądając Gwiezdne Wojny zawsze miałam wrażenie, iż oglądam „odległą galaktykę”, gdzie nic się nie marnuje. Tworząc Dawn of the Jedi starałam się tego trzymać.
Wiedząc jak dawno jest ta seria osadzona, musiałam ocenić jak świat mógłby się zmienić przez te wszystkie millennia, ale tak by nadal wyglądał jak Gwiezdne Wojny i było czuć w nim gwiezdnowojenną atmosferę. Więc spróbowałam stworzyć jakieś rzeczy, z których mogły powstać statki i technologie, które zobaczyliśmy np. w filmach. Zawsze interesowałam się modą odległej galaktyki, więc natrafiłam na niezłą okazję, by się wykazać.
Duża część gwiezdnowojennych mitów była inspirowana przez wcześniejsze filmy Science Fiction, książki i komiksy. Ja sama inspirowałam się wieloma historiami od kiedy pamiętam. Gdy byłam mała dostałam małego robota ze świecącymi oczami (ciągle go mam) i to on sprawił, że zostałam fanką Science Fiction. Wyrosłam na historiach o różnych cywilizacjach, rycerzach i dalekich światach. Zaczęłam wtedy też rysować te postacie i tak zaczęła się moja artystyczna przygoda.
Jak wygląda współpraca z ekipą Lucasa w tworzeniu Dawn of the Jedi?
John Ostrander: Wszystko co tworzymy, bądź robimy – od samego początku do końca – jest oglądane przez drużynę Lucasa, a na sam koniec komiks musi być potwierdzony przez nie tylko przez naszego korektora Dark Horse’a, Randy’iego Stradley’a, ale też przez Lucasfilm Licensing. My robimy, a oni sprawdzają.
Fani Legacy nie mogą doczekać się tego projektu. Boicie się, że komiks może im się nie spodobać? I jeszcze jaki jest wasz ulubiony moment w uniwersum Star Wars?
John Ostrander: Lubiliśmy tworzyć Legacy. Mieliśmy jeszcze pomysły na wiele historii, ale niestety nigdy nie ujżą światła dziennego, gdyż seria dobiegła końca. Ale to nie znaczy, że nie podoba nam się to co teraz robimy. Przy wybieraniu ulubionej historii jest pewien kłopot – to tak jak wybierać, które z moich dzieci lubię najbardziej. Jak mógłbym wybrać? Tworzymy komiksy przez dziesięć lat. Przed Legacy stworzyliśmy serię Republic z Quinlanem Vosem, Aaylą Securą, Wilmahrem Grahrkiem i wieloma innymi. Teraz dodatkowo pracuję nad Agent of the Empire. Wątpię, czy mógłbym wybrać mój ulubiony moment z nich wszystkich.
Zaraz. Mam jeden taki moment. To była ta chwila, gdy pierwszy raz zobaczyłem Aaylę w Ataku Klonów. Gdy oglądałem na ekranie to co stworzyłem poczułem się naprawdę spełniony. To było niesamowite.
Jan Duursema: Wiem, że naszym fanom Legacy naprawdę się podobało. Czasami czuję się jabym miała sto pomysłów na Legacy, które nie zostały opowiedziane. Ale teraz tworzę Dawn of the Jedi i też jest fajnie. Mamy mnóstwo potencjalnych historii (nie mogę doczekać się Wojen Mocy!) i bohaterów do wykorzystania. Niektóre pomysły są dość kłopotliwe, ale opłaca się przy nich posiedzieć…
Moja ulubiona historia to chyba ta o Hrabim Dooku w serii Jedi. Wszystko wyszło idealnie tak jak chciałam. Ale jest też wiele zeszytów Legacy, z których jestem też dumna. Dodatkowo, tak jak Johnowi bardzo podobała mi się Aayla w Ataku Klonów.
KOMENTARZE (24)