„Sacrifice” Karen Traviss jest piątym tomem serii „Legacy of the Force”. Biorąc pod uwagę spoilery jakie były wpuszczane do sieci przed jej wydaniem oraz ilość dyskusji jakie fani toczyli o nich to, jest to, niewątpliwie pozycja, która wzbudzała najwięcej emocji od czasu pojawienia się pierwszego tomu serii.
Rzeczą przewidywalną było, że wraz z powrotem Karen Traviss wróci również wątek Boby Fetta i Mandalorian. Poza nim w książce można wyróżnić jeszcze trzy w dosyć dużym stopniu związane ze sobą wątki – przemiany Jacena, wątek Bena oraz konfliktu pomiędzy Sojuszem a Korelią – a raczej tym razem politycznej otoczki tego konfliktu wewnątrz Sojuszu. Po sposobie prowadzenia tych wątków widać bardzo dużo zależności pomiędzy „Sacrifice” a drugim tomem serii – „Blodlines” – napisanym przez tą samą autorkę.
Każdy z wątków zasługuje na dużą uwagę i z biegiem czasu coraz bardziej widać ich zbieżność do pewnego punktu. O ile do tej pory wprowadzenie Fetta i Mandalorian mogło być kwestionowane, a sam Fett zastąpiony kimś innym, o tyle wraz z przebiegiem tej książki można dostrzec, że to jest dopiero wstęp do dalszych wydarzeń z nimi związanych.
Kolejnych wątków już nie można tak łatwo rozdzielić. Tym razem autorka przenosi nas znowu w świat polityki, odsuwając konflikt zbrojny na drugi (trzeci?) plan. Świat polityki i intryg w którym główną rolę odgrywa Jacen. W tych intrygach i jego ruchach widać po części przyrównania do działań Palpatina czy Vadera. Wszystkie jego działania w tym wątku pokazują również jak daleko zaszła jego przemiana.
Właśnie watek przemiany Jacena jest rzeczą, która w porównaniu do poprzedniego tomu została zdecydowanie bardziej wyeksponowana. Wynika to jednak z tego, ze autorzy postanowili chyba ten wątek zakończyć pozwalając Jarenowi na zrobienie ostatniego kroku ku swojej transformacji. Kroku, który wiąże wszystkie wątki tej książki (poza Mandaloriańskim) w jednym miejscu
Trzecim wątkiem jest kwestia Bena Skywalker. Mamy okazję dokładnie przyjrzeć się jego rozterkom związanym z wykonywanymi przez niego zadaniami, rodzącym się wątpliwością i pytaniom jakie sobie stawia. Widzimy jak wielki wpływ ma na niego Jacen oraz przede wszystkim to, że młody Skywalker zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jest manipulowany – i jaki ta wiedza ma na niego wpływ.
Jednym z największych plusów całej serii i przede wszystkim tej książki jest to, że autorzy nie boją się uśmiercać bohaterów i to bohaterów, którzy mają dosyć duży wpływ na akcję. Wraz z tą pozycją otrzymujemy kolejnych kilka śmierci, które mają i będą dalej miały olbrzymie znaczenia dla rozwoju każdego z tych wątków.
Autorka ma talent do wyważania roli jaką powinny odgrywać dane postacie. Dzięki temu nie czujemy przesytu, niektóre postacie – mniej ważne dla akcji są prawie w ogóle niewidoczne jak Han czy Leia. Na innych akcja jest w miarę równomiernie rozłożona. Do tego dochodzi nam może nie tyle wprowadzenie nowych, co zwiększenie roli postaci będących wcześniej tłem akcji.
Ważnym plusem jest również dobrze rozłożone tempo akcji. Książka dosyć mocno przyspiesza jeśli chodzi o wątki związane z Jacenem, Benem i całym konfliktem. Dlatego moim zdaniem bardzo przydatny jest tutaj wątek Mandalorian. Sprawia on, że nie czujemy przez całą powieść niesamowitego tempa tylko możemy sobie co jakiś czas odetchnąć na chwilę, dzięki czemu lepiej skupiając się na akcji.
Każdy tom Legacy wyciąga ze świata Gwiezdnych Wojen kolejną rzecz, której nie spodziewaliśmy się już ujrzeć. Tym razem autorka postanowiła nawiązać do swojej własnej pozycji i zamieściła elementy związane z „Triple Zero”. Nie są może to tak znaczące nawiązania jak w poprzednich tomach ale są to smaczki sprawiające dodatkową przyjemność podczas czytania.
„Sacrifice” czyta się bardzo szybko. Jedną sprawą jest to, ze napisana jest w sposób bardzo przystępny a drugą sprawą jest akcja. Akcja, która poprzez intrygi przypominające nam schyłek Starej Republiki sprawia, ze jak najszybciej chcemy zobaczyć jak to się rozwinie dalej.
Zastanawiałem się jak ocenić „Sacrifice” Dochodzę do wniosku, że ta książka jest kwintesencją całej serii – czymś do czego cały czas dążono. Dlatego z czystym sumieniem daję 10/10.