Trochę spoilerowo.
Od dawna miałam skrobnąć kilka zdań o książce opisującej losy Gubernatora sprzed jego pojawienia się w komiksach. Przeczytałam ją blisko rok temu, a wciąż budzi we mnie mieszane uczucia. Chciałbym w końcu móc wymienić się z kimś wrażeniami, ale nie trafiłam na nikogo kto by to czytał. W sieci jakieś same pozytywne opinie znalazłam.
Matek, pamiętam, że gdzieś widziałam, że wspominałeś o przesłuchiwaniu audiobooka, ale nie wiem czy skończyłeś. A w sumie w tej książce zakończenie ma największe znaczenie. Jestem ciekawa czy zapoznałeś się z nią do końca.
Książka jako całość, jest w porządku, choć szału nie ma. Po prostu lekkie czytadło, uzupełniające znany nam z komiksów świat (trafiły się fajne nawiązania). Z tego co czytałam, w przypadku pozytywnych recenzji, ludzie właśnie przez pryzmat końcówki tak się zachwycają całością.
„Narodziny Gubernatora” czytało się raczej dobrze, miejscami był tam ten klimat znany z komiksów. Chyba brakowało mi większej ilości bohaterów. Wiadomo, że w komiksie łatwiej ogarnąć więcej postaci, ale dzięki temu jest między nimi więcej interakcji, więcej się dzieje na tej międzyludzkiej płaszczyźnie, tak istotnej w przypadku komiksów.
A teraz o końcówce.
Zabierając się za ten tytuł człowiek oczywiście zakłada, że wiele go tu nie zaskoczy, bo wie do czego ta historia zmierza. Jest ciekawy jak zginie Penny itp., ale nie spodziewa się jakiś bardzo zaskakujących zwrotów akcji. I tu z jednej strony wielki podziw dla autorów, ponieważ na koniec przygotowali coś czego się czytelnik nie spodziewa. A z drugiej, nie do końca to co wymyślili kupuję.
SPOILER DOTYCZĄCY SAMEGO ZAKOŃCZENIA
początek spoilera W książce śledzimy losy Philipa Blake’a, jego córeczki Penny, brata Briana i kilku innych osób. Philip zachowuje się, że tak powiem, jak trzeba. Pomału puszczają mu kolejne hamulce, odnajduje się w tym nowym, brutalnym świecie, podejmuje decyzje i robi rzeczy, które pozwalają przetrwać jego bliskim. Jest bezlitosny, okrutny, twardy, bezwzględny i pewny siebie. Czytelnik automatycznie bardziej sympatyzuje z jego spokojniejszym, bardziej zrównoważonym i porządniejszym, choć przerażonym bratem, który opiekuje się zagubioną w tym wszystkim bratanicą. I właśnie na tym polegał myk ze strony autorów. Jak już stwierdziliśmy, że Philip jest prawie tym Gubernatorem, którego znamy z komiksów i współczuliśmy Brianowi, autorzy zabili… Philipa. Natomiast jego słabszy brat przejął jego tożsamość, nie tylko imię, ale też całą sadystyczną osobowość. W rezultacie ten przerażony, wrażliwy „mięczak”, który miał kłopoty z zabijaniem zombiaków nagle staje się facetem, który za kilka miesięcy (chyba mniej więcej) będzie w nieludzki sposób torturował Michonne. Rozumiem co chcieli przekazać autorzy, że pod wpływem naprawdę strasznych i traumatycznych wydarzeń nasza psychika może ulec zniszczeniu, przeobrażeniu. Ale nie do końca kupuję to w takim stopniu. Wiem, że medycyna zna różne podobne przypadki, ale wydaje mi się, że nawet gdyby Brian w ramach jakiegoś obronnego mechanizmu postanowił postępować jak jego silniejszy brat, który zawsze wiedział co zrobić, to jednak gdzieś powinien czasami przebłysnąć stary Brian. Nawet jeśli stał się mentalnie bardziej podobny do brata, to pewne konkretne umiejętności nie koniecznie by się z tym wiązały. A on nagle stał się inny na każdej płaszczyźnie. Pstryk i już. Zmieniły się wszystkie jego przekonania. Można pewnie to tłumaczyć, że koniec końców, byli braćmi i może różnili się mniej niż wszystkim się wydawało. Gdyby choć Brian zmieniał się troszeczkę po drodze w tym kierunku… Nie wiem, może dwie kolejne książki pokażą jakąś jego wewnętrzną walkę, opiszą dokładniej proces tej przemiany w komiksowego Gubernatora. Oby. Ponieważ w takiej formie, nawet jeśli czuję jakieś uznanie dla autorów za twist, to ciężko mi go do końca pozytywnie ocenić. A może dlatego, że czuję się wystrychnięta na głupka?
Zaczynając tą książkę myślałam, że ponieważ zbliża się trzeci sezon serialu, to że serialowy Gubernator będzie spójny z książkowym. Ale kilka drobiazgów (jak choćby zdjęcie w jego domu) przeczą temu. koniec spoilera
TYLE O KSIĄŻCE
Ostatnio przeczytałam najnowszy polski tom Trupów: Powód do strachu. Jak dla mnie był to dobry kawałek. początek spoilera Śmierć Abrahama i przede wszystkim Glenna, koniec spoilera to jest coś. Wiedziałam, że początek spoilera Glenn zginie (pozdrowienia dla Matka), ale nie spodziewałam się, że w taki sposób koniec spoilera. Im dłużej bohaterowie żyją, tym bardziej się do nich przywiązuję. Szkoda mi go, bardzo. Swoją drogą nie chciałabym być w ciąży w takim świecie…
Potem dałam się nabrać początek spoilera Rickowi i myślałam, że naprawdę odpuścił, nie chce już walczyć koniec spoilera. Więc ostatni kadr to było dla mnie zaskoczenie. Pozytywne oczywiście. Czekam na ciąg dalszy, jak zwykle z niecierpliwością.