Poznaliśmy tytuł dziewiątej i ostatniej książki z serii Dziedzictwo Mocy. Brzmi on Invincible.
Słownik podaje:
NIEZWYCIĘŻONY;
NIEPOKONANY;
NIEPRZEMOŻONY;
PRZEMOŻNY
Który tytuł wybierze Amber?
Poznaliśmy tytuł dziewiątej i ostatniej książki z serii Dziedzictwo Mocy. Brzmi on Invincible.
Słownik podaje:
NIEZWYCIĘŻONY;
NIEPOKONANY;
NIEPRZEMOŻONY;
PRZEMOŻNY
Który tytuł wybierze Amber?
Najlepiej chyba brzmi Niepokonany , albo niezwyciężony
złudna nadzieja, dostaniemy tytuł "PRZEMOŻNY"
wchodzisz do pokoju, patrzysz na półkę z książkami. Tam, na końcu, stoją książki LotF:
* Zdrada
* Krwiste linie
* Burza
* Zsyłka
* Święcenia
* Ognisko
* Megiera
* Rewelacje
* Przemożność...
Ale to będzie pięknie wyglądało na półce...
Oczywiście najdziwniejsze propozycje ze słownika
Yun-Yuuzhan napisał(a):
wchodzisz do pokoju, patrzysz na półkę z książkami. Tam, na końcu, stoją książki LotF:
* Zdrada
* Krwiste linie
* Burza
* Zsyłka
* Święcenia
* Ognisko
* Megiera
* Rewelacje
* Przemożność...
Ale to będzie pięknie wyglądało na półce...
Oczywiście najdziwniejsze propozycje ze słownika
________
bardzo czarna wizja:
http://img244.imageshack.us/img244/9402/lotfambertn0.jpg
Mnie to trochę przypomina GIGANTA i te obrazki, które tworzyły się po ułożeniu wszystkich tomów po kolei
Oto i moja wizja tych książek...
http://www.thewar.yoyo.pl/lotf2.jpg
Yun-Yuuzhan napisał(a):
wchodzisz do pokoju, patrzysz na półkę z książkami. Tam, na końcu, stoją książki LotF:
* Zdrada
* Krwiste linie
* Burza
* Zsyłka
* Święcenia
* Ognisko
* Megiera
* Rewelacje
* Przemożność...
Ale to będzie pięknie wyglądało na półce...
Oczywiście najdziwniejsze propozycje ze słownika
Bo oni mają takie specjalne słowniki, tylko z najfajniejszymi słowami A prawdopodobnie nawet nie mają słowników....
Mnie się jednak takie tytuły podobają, jak je ustawię na półce, to będzie wyglądać trochę jak SoLL...
Yun-Yuuzhan napisał(a):
wchodzisz do pokoju, patrzysz na półkę z książkami. Tam, na końcu, stoją książki LotF:
* Zdrada
* Krwiste linie
* Burza
* Zsyłka
* Święcenia
* Ognisko
* Megiera
* Rewelacje
* Przemożność...
Ale to będzie pięknie wyglądało na półce...
Oczywiście najdziwniejsze propozycje ze słownika
________
o polowy nawet nie rozumiem [ a tak na serio to najlepsze to megiera i zsyłka xD]
Yun-Yuuzhan napisał(a):
wchodzisz do pokoju, patrzysz na półkę z książkami. Tam, na końcu, stoją książki LotF:
* Zdrada
* Krwiste linie
* Burza
* Zsyłka
* Święcenia
* Ognisko
* Megiera
* Rewelacje
* Przemożność...
Ale to będzie pięknie wyglądało na półce...
Oczywiście najdziwniejsze propozycje ze słownika
________
o polowy nawet nie rozumiem [ a tak na serio to najlepsze to megiera i zsyłka xD]
Wybiorą niezwyciężony na 100% - to znaczy, tak myślę
A ja obstawiam, że żadna z powyższych propozycji Będzie "Niemożliwy do Pokonania", albo coś w ogóle nie związanego z angielskim tytułem, np. ..... - no chyba nie mam sensownego pomysłu. Z przedstawionych propozycji najlepiej brzmią Niepokonany i Niezwyciężony.
A gdyby Więzy Krwi były jednym słowem to efekt na półce był lepszy. Seria o jednowyrazowych tytułach prezentowałaby się całkiem fajnie
NIEPRZEMOŻONY, to najlepszy tytuł...
A tak serio, to Niezwyciężony pewne będzie...
dodać "...z Nirauan".
A tak serio to narzekamy czasem na tłumaczenia nasze, ale jak ostatnio dodawałem interwiki na Wookiee do Ossusa to się mocno zdziwiłem, patrząc na niemieckie tytuły... oni Ostrze Zwycięstwa: Podbój przetłumaczyli jako Anakin (Solo oczywiście) i Yuuzhan Vongowie
Gwiazdę po gwieździe - Das Ultimatum (Ultimatum zapewne...)
To jest dopiero porażka
Jak znacie niemiecki, to więcej możecie przeczytać tutaj http://www.jedipedia.de/wiki/index.php/Das_Erbe_der_Jedi-Ritter
Jak tak patrzę na te tytuły, to sobie myślę, że u nas jest raj jeżeli chodzi o tłumaczenia tytułów...
No i poza tym my możemy się pochwalić tym, że u nas Dark Nesta już całego wydali (i "Zdradę" też!), a Niemcy czekać na pierwszą część muszą aż do lutego 2008 roku.
Właśnie dobiegła końca 9-cio tomowa seria Legacy of the Force tworzona przez 3 autorów: Karen Traviss, Aarona Allstona i Troya Denning. Seria ta budziła duże nadzieje i jak na mój gust spełniła oczekiwania . Przyniosła ona swego rodzaju świeżość bo konfilikt na tle politycznym w SW jeszcze nie mieliśmy. Dała on naszemu uniwersum wiele nowych i ciekawych postaci, ukazała też śmierć kilku znanym nam wcześniej lepiej bądź gorzej. Głównym wątkiem serii było przejście Jacena Solo na ciemną stronę i choć mogłoby się wydawać iż to już było, że to oklepany pomysł i autorzy nie mają o czym pisać to okazał się on bardzo ciekawy i także nieco nowatorski. Można by przyrównywać Caedusa do Vadera, lecz Anakin Skywalker przeszedł na ciemną stronę z powodu miłości, a młody Solo z powodu chęci przywrócenia pokoju i łady w galaktyce. Sama seria okazała się świetnym pomysłem i za całą pewnością mogę powiedzieć iż jest ona jednym z najlepszych rozdziałów w świecie Gwiezdnych wojen.
Jeśli chodzi natomiast o Invincible autorstwa Troy Denninga, dziewiąty, a zarazem ostatni to serii Legacy of the Force to przyznam że spełnił on moje oczekiwania. Cała akcja toczy się przede wszystkim wokół Jainy Solo. Postać ta przez wielu fanów została znienawidzona i uznana za wartą „usunięcia” w tej serii się zmieniła i stała się bardzo ciekawą postacią. Podczas Nowej ery Jedi i początku serii Legacy Jaina była bardzo dziecinna jak na swój wiek, niedojrzała. Nawet 14 letni Ben Skywalker był postacią bardziej dorosłą niż Jaina w wieku lat 31. Ale młoda Solo zmieniła się, wojną i czyny jej brata zmusiły ją do tego. Piękne jest nawiązanie Denninga do „Gwiazdy po gwieździe” kiedy to Jaina zyskała miano „Miecza Jedi”. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział co to oznacza. Teraz Solo zrozumiała co jej wuj miał namyśli nazywając ją tak i Jaina staje się prawdziwym „Mieczem Jedi”. Podczas serii dorasta ona udaje się na trening do Boby Fetta i jego Mandalorian. Zmienia się na oczach czytelnika i naprawdę zaczynamy lubić tę postać. W „Invincible” ma ona naprawdę trudną misję do zrobienia i udaje jej się unieść ciężar i w dużym stopniu przyczynić się do przywrócenia pokoju w galaktyce.
Troy Denning w bardzo ciekawy sposób ukazał też inne postacie. Bardzo podobało mi się iż w tej książce byli Mandalorianie, którzy są domeną pani Traviss i nikt wcześniej w serii o nich nie pisał. Tu natomiast mamy ich dość dużą rolę.
W książce jest dość mało Caedusa , ale ten niedosyt pozwala uzupełnić finał książki i ukazanie jego ostatecznego losu. Darth Caedus był sithem niepowtarzalnym. Nie mieliśmy wcześniej Lorda sith który w pełni rozumie co się z nim dzieje i tego że to nie galaktyka ma podlegać jemu, ale on ma służyć galaktyce. Jacen Solo w serii Legacy of the Force uległ przeobrażeniu w Dartha Caedusa. Lecz ta przemiana rozpoczęła się jeszcze w Nowej erze jedi. Jednak wtedy jeszcze był on zaledwie larwą, natomiast w Legacy był już dorosłym osobnikiem. Jednak los Caedusa był przesądzony. Musiał on (uwaga tu spoiler) zginąć w serii ponieważ nie dało się z nim zrobić nic innego jest to wyjście przykre ponieważ był on niezwykle ciekawą postacią , lecz konieczne.
W tym tomie mieliśmy dużo śmierci. Niektóre były dość szokujące, choć seria przyzwyczaiła nas do tego że postacie odchodzą i to mi się bardzo podoba. Kończą się czasy nieśmiertelnych postaci które wychodzą z każdej opresji cało.
Jeśli chodzi o inne postacie niż głowni bohaterowie to bardzo podobała mi się Tahiri. Widzimy wpływ Caedusa na nią i zmianę w jej toku myślenia , jednak na końcu książki jej los się odwraca ze względu na młodego Bena Skywalkera który jest już wyrazistą postacią i wyrasta nam na przyszłego następcę swego ojca.
W książce mamy także początki powstawania Nowego Imperium, z komiksowego Legacy. Denning zachowuje spójność między całym uniwersum i to u niego lubię.
Dramatyzmu w książce nadają fragmenty z młodości Jacena Solo, a także jego dowcipy przed każdym rozdziałem z okresu gdy był jeszcze nastolatkiem. Daje to kontrast i pozwala zobaczyć jak wielka zmiana dotknęła młodego Jedi ze względu na chęć dania galaktyce pokoju i sprawiedliwości. Jednak tych rzeczy nie dadzą brutalność i brak etyki w wielu sprawach. Ciemna strona doprowadziła Jacena na drogę z której nie ma odwrotu , drogę zła , nienawiści i cierpienia.
Na końcu chciałbym podsumować 2 sprawy. Całą serię Legacy of the Force której wystawiam ocenę 9/10. Jak i Invicible któremu również wystawiam 9/10.
Na koniec jedno krótkie zdanie: Każda władza działa jak narkotyk, wciąga i uzależnia i jeśli w odpowiednim momencie tego nie zauważymy do ta władza na pochłonie i będziemy jej pragnąć więcej.
Ps. Byłby wdzięczny za umieszczenie recenzji w dziale książki, jeśli oczywiści się nadaje
Mam w koncu lekture "Invicible" za soba. To bylo zakonczenie mojej ulubionej serii, tego ukrywac nie bede. Z reszta wystarczy popatrzec na oceny jakie wiekszosc fanow daje, oscyluja one w granicach 7-10. Ja osoboscie jestem zachwycony Darthem Caedusem i jego doczesnymi losami. Lubilem Jacena, to tez polubilem jego mroczne alter ego. Ale przejdzmy do samego "Invicible", ktory opisze od... konca.
Walka koncowa byla w miare pasjonujaca. W ogole to ze byly 2 starcia bardzo mnie zdziwilo. W sumie nawet myslalem, ze Jaina go chapnie w srodku knigi : - D. Wyszlo jak wyszlo, Miecz Jedich zachowal sie w pelni profesjonalnie i czuc bylo powiew mysli wojennej Mandalorian. To bylo chyba najpiekniejsze nawiazaine do tworczosci Legajsowej Traviss. Zakonczenie oryginalne, zaostrzylo mi apetyt na Sokola Milenium, tak powinien marketing dzialac w koncu. Sama ksiazka nas przygotowuje na nieuniknione i w sumie wynik starcia jest z grubsza przesadzony. Taka liniowosc mi sie troche nie podobala. No ale coz, przebijaja za to wszystko nawiazania do Legacy komiksowego. Swietnie sie to wszystko urabia. Powoli powoli, bez jednego szybkiego machniecia. Tak powinno to by prowadzone.
Samej ksiazce daje 9/10. W dodatku to moj pierwszy HC, wiec zlapalem bakcyla i teraz chce wiecej HC miec na polce : - D.
Ave Legacy of the Force! Wroce do tej serii niebawem i to pewnie w polskich wydaniach.
No i po serii. Muszę przyznac, że podobnie jak wielu innych którzy przeczytali tę serię, bardzo są sobie chwalę. Konwencja z 3 autorami i trzema ich podejściami genralnie (jednak z kilkoma niedociągnięciami) wypaliła i kto wie czy nie warto innych długich seriali prowadzić w podobnej konwencji autorskiej.
Co do samej książki Troya, to było już trochę gorzej niż widzieliśmy to w jego wykonaniu we wcześniejszych jego pozycjach LOTF. W ogóle wydaje mi się, że środkowe książki w wykoanniu wszystkich trzech autorów były ich najlepszymi wyczynami. Niemniej jednak zdecydowanie najbardziej cenię sobie karen Traviss, ale to chyba z jej podejścia do Mandalorian, których przez jej twórczość wyjątkowo polubiłem. Dlatego też trochę mam pretensji do osstatniej pozycji Troya, który dość mocno postawił w odstawkę kontekst Mando, aczkolwiek i tak wykorzystał więcej z poprzedniej ksiazki Karen aniżeli miało to miejsce w poprzednich dwóch przypadkach.
Co będzie w samej książce, to chyba juz wszyscy musieli wiedzieć, i to nie z samych spoilerów, ale bardziej z lektury przedostatniej pozycji LOTF. Dlatego powstawało jedynie pytanie, kiedy i jak się wszystko dokona. Myślę, że egzekucja została przedstawiona w przyzwoity sposób i tutaj nie mozna miec wielu zarzutów (obawiałem się nawet, że Jaina będzie się bardziej wahała). Poza tym ksiązka pokazuje według mnie odpowiednie podejście rodziców Jacena, którzy nie mają juz żadnych watpliwości i to chyba nalezy odnotowac jako plus, gdyż gdyby zaczęli znowu miec jakies rosterki, to zupełnie po tym wszytskim co sie stało wcześniej bym ich nie zrozumiał
Jako plus całej serii trzeba przypisać zapewne, to iż wreszcie bohaterowi z grona głównych i mniej głównych zaczęli wreszcie być zniszczalni lub też przestali być wiecznymi. Mam w całej serii kilka zgonów postaci, które były naprawdę znaczącymi w całym EU. Takie podejście do sprawy uwiarygania całą historię, czego wcześniej w książkach SW troche brakowało.
Z grubsza rzecz biorąc ostatnia pozycja Troya była dobra, acz zbytnio przewidywalna. Mimo wszystko zasługije jednak na dobrą notę:
9/10
a cała seria ze względu na słabszą końcówkę dostaje ode mnie
8,5/10
Teraz ogromne oczekiwanie z mojej strony na Sokoła, bo to może być styl i tematyka iście przygodowa (typu przygód Hana Solo) jaką naprawdę lubię.
zdań o książce.
Invincible było ksiązką na którą czekałem od dawna, jako, że jest to tom kończący serię, który miał przynieść ostateczne rozwiązania. Mając w pamięci to jak Troy Denning poradził sobie z Inferno liczyłem na naprawdę dobrą pozycję.
Jako, że jest to ostatni tom tak i cała akcja zmierza do zakończenia. Nie mamy już podziału na wątki, nie ma miejsca na wątpliwości. Treść książki to jeden wątek, głównie widziany z jednej i tej samej perspektywy. Co więcej ten wątek to tak naprawdę dwie długie akcje, z których jedna jest następstwem drugiej.
Nieuchronnym następstwem poprzednich tomów było to, że akcja musiała się skupić w dużej mierze na Jainie Solo. Widzimy co musi przejść i jak się zmienić aby przygotować się do ostatecznego starcia. Możemy dostrzec jakie wywołuje to w niej reakcje. Na pewno nie jest to ta sama irytująca i niedojrzała dziewczyna, którą Denning nam prezentował chociażby w trylogii „Mroczne Gniazdo”. Jest to bohaterka, której wyczyny jesteśmy w stanie w tej książce śledzić nawet z przyjemnością. Wszystko w tomie dąży do ostatecznego starcia pomiędzy rodzeństwem Solo, tak jak dążyło już od pewnego czasu. Tu autor nie miał zamiaru nas zaskoczyć nagłą zmianą i zmienić zawodników. Jedyne co pozostawił w wątpliwości do zakończenia to to, w jak wielkim stopniu pozostała część bohaterów będzie pomagała i partycypowała w akcji.
Skupienie się na jednym wątku nie oznacza jednak, że pozostałe zostały całkowicie zaniedbane. Książka od czasu do czasu dostarcza nam informacji na temat tego co dzieje się z innymi bohaterami, którzy mieli wpływ na losy serii. Jest to jednak tylko tło do głównych wydarzeń.
Fakt, że książka opiera się na jednym wątku pełnym akcji sprawia, że jest ona dosyć dynamiczna, a samo rozwiązanie akcji zawartej w serii jest zrobione pomysłowo – choć bez większych niespodzianek. Niemniej jednak, czasem żałowałem, że nie zdecydowano się trochę mocniej ciągnąć również jakiegoś innego wątku. Przypatrywanie się wciąż tym samym wydarzeniom w pewnym momencie wydawało mi się zbyt monotonne.
Dużym plusem książki jest zachowanie ciągłości zarówno w wydarzeniach – tu chwali się Denningowi próba nawiązania do komiksowej serii Legacy, zwiększająca nam spójność wszechświata, jak i w sposobie pisania. W całej serii mamy dosyć dużo śmierci, w tym tomie również nam ich nie oszczędzono. Chwali się to, gdyż dają one wrażenie, że wszystko się może zdarzyć i nikt nie jest nietykalny.
Seria taka jak Dziedzictwo Mocy zasługuje moim zdaniem na fenomenalne zakończenie, problem w tym, ze nie jestem przekonany czy ta książka temu sprostała. Jest ona na pewno dobrze napisana i czyta się ją przyjemnie, jednak myślę, że dobrze nie powinno wystarczyć w tym przypadku. Tak dobra seria powinna mieć bowiem wybitne zakończenie, a to w moim odczuciu takie nie było. Owszem było pomysłowe ale lekko przewidywalne i już w połowie książki można było dosyć dokładnie przewidzieć pozostałe wypadki. Zabrakło jakiegoś punktu, który by skupił na sobie uwagę czytelnika zamiast na oczekiwaniu na wielki finał. Invincible to całkiem niezła książka, ale jak na zakończenie trochę za słaba. Mogę ją ocenić na 8/10.
Już 7 kwietnia Niezwyciężony. Zapowiedź Amberu:
http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1067/dziedzictwo-mocy-ix-niezwyci%C4%99%C5%BCony
tanio chcą tę książkę Wreszcie po ponad roku LotF będzie skończony
Jak przewidywaliście,premiera 21 kwietnia: http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1067/dziedzictwo-mocy-ix-niezwyci%C4%99%C5%BCony
Akurat na moje urodzinyFajny będzie prezent.Już się nie mogę doczekać.
wiem czy można tutaj wstawić ale jakby ktoś chciał to 1 rozdział jest udostępniony http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/troy_denning/niezwyciezony/fragment_dziedzictwo_mocy_niezwyciezony
Wydawnictwo Amber w tym roku zbiera minusy za beznadziejne tłumaczenia i za przesuwanie premier. Melethron tego nie lubi.
Melethron napisał(a):
Wydawnictwo Amber w tym roku zbiera minusy za beznadziejne tłumaczenia
________
Przykro słyszeć taką opinię. A mogę spytać, co konkretnie sprawia, że są beznadziejne w odbiorze?
Oczywiście nie twoje tłumaczenia, a Pana Syrzyckiego
Master of the Force napisał(a):
Oczywiście nie twoje tłumaczenia, a Pana Syrzyckiego
________
Hmm, dzięki, ale co do "oczywistości" takiego stwierdzenia byłabym ostrożna
Tegoroczne wydania powieści SW pl to w 1/4 praca moja, w 1/4 p. Syrzyckiego i 2/4 - Błażeja Niedzińskiego (którego przekładom osobiście nie mam nic do zarzucenia), więc chciałabym wiedzieć, czego dokładnie dotyczą zarzuty (oprócz literówek, na które w większości nie mamy wpływu - i przesuwanych dat wydań, na które wpływu nie mamy tym bardziej, a które ponadto godzą w samych tłumaczy, nie mówiąc już o tym, że dowiadujemy się o nich pośrednio, z Internetu :/).
faultfett napisał(a):
[...]przesuwanych dat wydań, na które wpływu nie mamy tym bardziej, a które ponadto godzą w samych tłumaczy, nie mówiąc już o tym, że dowiadujemy się o nich pośrednio, z Internetu :/.
________
Bez żartów, z Internetu? Co się w tym kraju dzieje.
już chyba było wspominane. Np. niektóre nazwy pojazdów pozostały w oryginale np. Jedi Starfighter. Ktoś tam pisał, żeby upolszczać nazwy tego typu do w tym wypadku Myśliwiec Przechwytujący Jedi
Ja tylko błagam wydawnictwo Amber żeby już nie przesuwali premiery tej książki. Promocja w matrasach trwa do 30, więc chciałbym kupić za niższą cenę.
Ktoś wie czy jest ta premiera dzisiaj?
Na stronie Amberu jest napisane, że premiera już się odbyła. Jutro pójdę do księgarni kupić Niezwyciężonego (póki jest promocja w Matrasach).
TAK książka jest w nowościach na stronie http://www.wydawnictwoamber.pl/
jak z dostępnością w księgarniach to nie wiem.
Dziwne... stron ma mniej niż Objawienie, a cena jest wyższa (39,80 zł)
Wiem, dla mnie też to jest zdzierstwo, zdrada, skandal. Co oni sobie myślą? Grunt, że chociaż wydali już całego LotFa.
To może być niewidzialna ręka rynku, bo skoro ktoś kupił 8 wcześniejszych części to kupi i ostatnią finałową - niezależnie od ceny.
A przeliczanie ilości stron na cenę nie jest wymierne, bo Amber w zależności od kontraktu płaci różnie za dany pakiet licencji.
dzisiaj tak około 12.30, a książki nie było zobaczę jeszcze w weekend, może się pojawi.
W Olsztynie dostawy książek są w czwartki i piątki
mnie w empiku książka już jest mogę oficjalnie potwierdzić
ktoś sobie zamawiał przez neta to w selkarze się opłaca dzisiaj z okazji Światowego Dnia Książki wszystkie wysyłku są za darmo także za książkę z wysyłką kurierską zapłaciłem 35 zł
Światowy Dzień Książki był w sobotę Koszt z kurierem wynosi 39 zł bo też sobie kupiłem w Selkarze
Właśnie sobie patrzyłem z zamiarem kupienia, a tu widzę, że książka jako przesyłka kurierska za pobraniem kosztuje łącznie 44 zł. No chyba, że mówiłeś o przesyłce z zapłatą z góry, bo wtedy to wychodzi równo 40
Ogólnie to okazuje się, że będzie trochę taniej, jeśli pojadę sobie sam do Empiku (nie lubię bawić się w przelewy ).
Rano w selkarze kosztowała 35 zł, teraz już tylko 30
Kod na darmową przesyłkę: 997588
http://selkar.pl/aff/baqu/star_wars_dziedzictwo_mocy_niezwyciezony_denning_troy_p_188993.html
Cieszę się, że chociaż u was książka jest. W całej galeri krakowskiej jeszcze nie ma. A promocja w matrasach się kończy...
czy są rabaty czy nie w selkarze się opłaca kupować książki zawsze w dobrym stanie przywiezionie szybko, kontakt tez zajebiscie szybki a i ceny ksiazek wcale nie sa jakies wielkie
Ja nie piszę, że Selkar jest zły, ale zawsze kiedy jest okazja do kupienia książki najtaniej jak można to ją wykorzystuję.
Słyszę, że z Krakowa napływają niepomyślne wieści... A miałem skoczyć za jakieś 3 tygodnie do Matrasa.
Cholera, trzeba by wreszcie zakręcić się koło SWowych książek, w szczególności tej.
w Krakowie nie szuka się nowości książkowych w galeriach tylko na Rynku. Dzisiaj w Hetmańskiej Niezwyciężony był już dostępny i z okazji Dni Książki (dziś i jutro) można go kupić 10% taniej.
Cóż to 10% w porównaniu do 25% zniżki. Nie zgodzę się, że nowości nie szuka się w galeriach. Objawienie w dniu premiery było i to nie był pierwszy raz gdy widziałem w GK książkę w dniu premiery.
Książka dzisiaj doszła i okazało się, że z zapowiadanych czterystu stron mam około trzysta pięćdziesiąt... To tylko mój egzemplarz czy może kolejny kit wciskany przez Amber?
Mój egzemplarz też ma 350 stron, więc wydaje mi się, że wszystkie tyle mają.
No mi też właśnie przyszła i również mam 348 stron. Co tym razem Amber wywinął?
również 348 trzeba poczekać aż ktoś przeczyta i powie czy niczego nie brakuje
http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1067/dziedzictwo-mocy-ix-niezwyci%C4%99%C5%BCony
Tutaj jest napisane, że powinno być 400 stron... dziwne...
Dzisiejszego wieczoru zakończyła się dla mnie seria Dziedzictwo Mocy. Niezwyciężonego miałem zacząć czytać wczoraj wieczorem, lecz senność mi to uniemożliwiła, więc zacząłem go dzisiaj w okolicach 9 rano Teraz gdy piszę tego posta jestem już po lekturze, moja ulubiona seria dobiegła końca. Teraz parę słów dotyczących Niezwyciężonego.
Początkowo, a w zasadzie po przeczytaniu pierwszego rozdziału byłem bardzo zawiedziony. Myślałem, że Troy Denning znów będzie nawijał o robalach. Pierwszy rozdział jest bowiem skupiony na Verpinach. Na całe szczęście okazało się, że to jednorazowy wypadek. Kolejne rozdziały miały już zgoła inną tematykę. Skupiły się na finale powieści. Zakończenie cyklu nie mogło obyć się bez powrotu wielkiej trójki do ról głównych bohaterów, więc kolejny niesmak pojawił się na mojej twarzy. Czytając jednak kolejne strony uświadomiłem sobie, że nawet obecność Luke`a, Leii i Hana wypada nadzwyczaj dobrze. Okazuje się, że nasz Wielki Mistrz Jedi stał się na starość prorokiem, który ma wszystko z góry na dół zaplanowane. W sumie to mi się to bardzo podobało, Jaina jako, że tak powiem, jego narzędzie była przedstawiona świetnie. W sumie rozdziały, w których młoda Solo była w myśliwcu wiały nudą, ale gdy przechodziła do walki były świetne. Oba pojedynki z jej bratem wypadły znakomicie.
Wątki Bena Skywalkera również były smakowite. Nie mogę napisać, że któreś podobały mi się szczególnie bo wszystkie były świetne. Zarówno te ze spiskowaniem z Shevu, z torturami, z przesłuchaniem Tahiri, z pobytem wśród Jedi i swoistym starciu z uczennicą Caedusa. Ben wypadł nadzwyczaj dobrze, a ponadto został wymacany
Idąc dalej przejdźmy do Dartha Caedusa. Jacen jak zwykle zastanawiał się nad swoimi pobudkami, lecz w tej części stał się chyba bardziej bezwzględny. Do stania się takim prawdziwym Sithem brakło tylko przyzwolenia na zabicie swoich ukochanych kobiet. Kolejna odmienność od spraw sithowych to fakt, że dał się omamić Luke`owi, gdy ścierał się z Jainą. Zostawiając jego niewiarygodność jako Sitha, przejdźmy do zakończenia jego życia. Pojedynek z Jainą był całkiem niezły, lecz jego skupienie na najbliższych sprawiło, że stał się słaby. Wiedząc nawet, że to zakończenie serii z samej treści można było wywnioskować, że Caedus poniesie porażkę. Jaina była lepsza, on był osłabiony, lekceważył ją. W sumie to u kresu wykazał przejaw JSM wysyłając ostrzeżenie do Tenel Ka. Godne podziwu
Wszystkie główne wątki chyba poruszyłem, więc wspomnę o tych pobocznych. Mandalorianie. Mimo iż to część pisana przez Denninga, musieli się pojawić. Troy przedstawił ich trochę mniej zajebiście niż Karen Traviss, ale i tak było nieźle. Dostali po shebs, Boba był zły, a w pewnym momencie był smutek z okazji straty Mirty Gev. Jej śmierć wzbudziła mój smutek gdyż bardzo ją lubiłem, ale czytając dalej okazało się, że żona Orade`a nadal żyje! Jej przetrzymywanie w więzieniu Caedusa było epickie. Tortury jakim była poddawana, a zwłaszcza jej komentarze na nie były świetne. Suka, dziwka, buc. <3 Zostając w temacie tortur i śmierci. Bardzo szkoda Lona Shevu, lubiłem go. Zakończenie jego życia - świetne, no ale jednak przykre. Idąc dalej w boczne wątki: Szczątki Imperium. Moffowie zaczęli zabawę z zabijaniem. Super sprawa, książka przez taką ilość śmierci nabrała poważnego wymiaru. Najpierw Verpinowie, potem zatrucie Mandalory tak aby rodzina Fetta nie mogła już tam wrócić, potem skażenie Smoczej Królowej i śmierć większości królewskiej rodziny. Morderstwo Isoldera przez Caedusa by do tego nie dopuścić. Super wątki.
Ostatnia sprawa to epilog. Fajne rozwiązanie wątku moffów i przekazanie ich pod kuratelę Jaggeda Fela, fajna sprawa z nieodnalezieniem Zekka, a najlepsza to chyba mianowanie Daali na nową przywódczynię Sojuszu Galaktycznego. No i nie zapominajmy o Allanie... tfuu... Ameli Książka jak na Denninga była zajebista, świetne zakończenie całej serii. Zasłużone 10/10.
Teraz muszę oczywiście wytknąć błędy Amberu Zacznijmy od literówek - to standard. W jednym miejscu było pomylone imię - wstawiono Tahiri zamiast jednej z kuzynek Tenel Ka. Kolejną sprawą są błędy w pisowni. Powinno być Sojusz Galaktyczny, a nie Galaktyczny Sojusz. SSG, a nie SGS. Wookiee, a nie Wookie. Sithański, a nie Sithyjski. Najważniejszą jednak sprawą w błędach technicznych to zostawianie niektórych nazw w języku angielskich. Dotyczy to głównie statków kosmicznych oto co wyłapałem: starhunter oraz starcutter, ale również QuietSnipe, czy BattleSun Odyssey. Tak trudno było to przetłumaczyć? Naprawdę?
No dobra kończąc tą wypowiedź, wspomnę jeszcze o ilości stron. Miało być 400, jest 350. Z treści wydaje się, że wszystko ok, więc pewnie Amber sam nie wiedział ile im wyszło.
Sprawę literówek przemilczę, a co do reszty:
Melethron napisał(a):
W jednym miejscu (...) wstawiono Tahiri zamiast jednej z kuzynek Tenel Ka.
-----------------
Nie wiem, czy to mój błąd, bo nie wiem, w którym miejscu - możliwe, ale równie dobrze mógł się wkraść podczas "obróbki" (takie rzeczy już się zdarzały).
Powinno być Sojusz Galaktyczny, a nie Galaktyczny Sojusz. SSG, a nie SGS.
-----------------
Rly? Mam pod ręką 7 z 9 (bez "Objawienia" i rzeczonego "Niezwyciężonego", w których zresztą także jest SGS) książek z serii i w 6 z nich jest SGS Tej wersji się trzymałam, bo to wersja p. Syrzyckiego (SSG jest tylko w "Furii" p. Jagiełowicz).
Wookiee, a nie Wookie.
---------------
"Wookie" (przez jedno "e" na końcu) to wersja wg zaleceń Amberu.
Sithański, a nie Sithyjski.
----------------
Wcześniej występowały zamiennie obie formy. "Sithyjski" jest zgodny z zasadami pl słowotwórstwa.
Najważniejszą jednak sprawą w błędach technicznych to zostawianie niektórych nazw w języku angielskich. Dotyczy to głównie statków kosmicznych oto co wyłapałem: starhunter oraz starcutter, ale również QuietSnipe, czy BattleSun Odyssey. Tak trudno było to przetłumaczyć? Naprawdę?
Tak, było trudno znaleźć zgrabne odpowiedniki a nie chciałam tworzyć czegoś sztucznego i odbiegającego od oryginału I nie zgodzę się co do tego, że jest to błąd, bo w polskim uniwersum SW funkcjonuje sporo nazw broni czy myśliwców z oryginalnym, angielskim członem w nazwie – żeby daleko nie szukać, chociażby E-Weby, X-wingi czy stealthX-y. A cloakshape? Wystarczy spojrzeć do "Przewodnika po statkach".
BattleSun Odyssey na wzór Battlestar Galactica.
.
Dzięki za feedback – dobrze wiedzieć, na co zwracać uwagę
-Rly? Mam pod ręką 7 z 9 (bez "Objawienia" i rzeczonego "Niezwyciężonego", w których zresztą także jest SGS) książek z serii i w 6 z nich jest SGS Tej wersji się trzymałam, bo to wersja p. Syrzyckiego (SSG jest tylko w "Furii" p. Jagiełowicz).
Wiem, że w każdej części tak jest, dlatego że Syrzycki odstawił manianę, a Ty mu bisujesz Widać, że tylko Jagiełowicz miała swój rozum i zastosowała poprawny szyk
"Wookie" (przez jedno "e" na końcu) to wersja wg zaleceń Amberu.
To akurat żadne wytłumaczenie, zalecenia Amberu utworzyły nową rasę, która w sumie istnieje już od dawna. Błąd i tyle bo dajmy na to Rodianie, a zastąpmy to przykładem według zaleceń Amberu - Rodiani. Widać różnicę? Całkiem co innego
Wcześniej występowały zamiennie obie formy. "Sithyjski" jest zgodny z zasadami pl słowotwórstwa.
Och serio? Jakoś przeczytałem 50 książek spod znaku SW i nigdzie nie spotkałem się ze sformułowaniem "sithyjski", natomiast zawsze sithański.
Tak, było trudno znaleźć zgrabne odpowiedniki a nie chciałam tworzyć czegoś sztucznego i odbiegającego od oryginału I nie zgodzę się co do tego, że jest to błąd, bo w polskim uniwersum SW funkcjonuje sporo nazw broni czy myśliwców z oryginalnym, angielskim członem w nazwie – żeby daleko nie szukać, chociażby E-Weby, X-wingi czy stealthX-y. A cloakshape? Wystarczy spojrzeć do "Przewodnika po statkach".
Oj wcale nie byłoby trudno coś wymyślić bo mi jako zwykłemu fanowi od razu nasunęły się przykładowe nazwy: starhunter - gwiezdny łowca, starcutter - gwiezdny rębacz, quietsnipe - cichostrzał. Może nie najlepsze typy, ale odrobina wyobraźni i efekt jest. To, że w wielu książkach pojawiają się angielskie nazwy typów statków czy nazw broni wynika tylko i wyłącznie z waszej niekompetencji czyt. tłumaczy.
BattleSun Odyssey na wzór Battlestar Galactica
Nie przetłumaczona nazwa hołdująca jakiemuś marnemu serialowi? No litości. Przykładowy tytuł: Słoneczna bitwa: Odyseja. Trudne? Nie wydaje mi się.
Dzięki za feedback – dobrze wiedzieć, na co zwracać uwagę
Proszę bardzo, napisałem trochę ostro bo nie lubię fuszerek. Mam nadzieję, że moje słuszne zastrzeżenia zostaną wzięte pod uwagę i zastosowane. Choćby nawet ten Sojusz Galaktyczny w zbliżającym się FotJ.
...coś myle, czy Ty z jednej strony twierdzisz, że źle jest jak się trzyma wersji tłumaczeń które były dotychczas, jeśli są Twoim zdaniem niepoprawne (Wookiee, SGS), a zaraz potem fakt, że w książkach dotychczas była inna forma (Sithyjski) traktujesz jako coś na czym powinno sie wzorować?
wyluzuj, bo z tymi nazwami statków to przesadzasz :] Nie wiem jak reszta, bo nie czytam tej serii.
Jestem wyluzowany po prostu w przypadku Dziedzictwa Mocy jakoś bardziej zwracam uwagę na wszelkie błędy Według mnie nazwy powinny być po polsku bo żyjemy w Polsce
I jak idziesz na hot dogi to też prosisz o gorącego psa?
Aha, zarzucanie komuś niekompetencji w wykonywanym zawodzie, gdy jedynym argumentem jest "bo ja tak uważam", to straszne prostactwo.
Nie jadam tego typu rzeczy hot dogów czy jak kto woli gorących psów
Nigdy nie twierdziłem, że jestem miły i uprzejmy.
Melethron napisał(a):
Nigdy nie twierdziłem, że jestem miły i uprzejmy.
________
Pojazd po tłumaczce, która - co jest dosyć wyjątkowe - stara się uwzględniać jak najwięcej sugestii fanów (od czego jest w końcu np. temat konsultacje tłumaczeniowe?) rzeczywiście pasuje do nieuprzejmości :/
Kurde no, drugi Seller. Jednakże jest zwyczaj tłumaczenia imion okrętów i tu masz rację...
Ej nie obrażaj dobra? O_o Seller to człowiek, który nie umie angielskiego, dlatego chce mieć wszystko przetłumaczone, za nic "obcego" się nie weźmie. Ja zwracam tylko uwagę, że jak tłumaczymy to tłumaczymy od początku do końca.
Więc Korelia, Trandoszanie, czy Łukasz zamiast Luke`a, by ci bardziej pasowalo?
Melethron napisał:
Wiem, że w każdej części tak jest, dlatego że Syrzycki odstawił manianę, a Ty mu bisujesz. Widać, że tylko Jagiełowicz miała swój rozum i zastosowała poprawny szyk.
--------------------------
Poprawny według...? A nawet gdyby było to zasadne, czy naprawdę wydaje Ci się, że po n książkach, w których dana nazwa się utarła, mogę ją sobie zmienić ot, pstryknięciem palców? Powiem tak: rzeczy, które są ewidentnym błędem należy wg mnie poprawiać, natomiast w pewnych przypadkach trzeba wybrać miedzy zachowaniem spójności a hiperpoprawnością.
Brak współpracy między tłumaczami pokutował w wielu książkach spod znaku SW, skutkując rażącymi niekonsekwencjami, i było źle. Teraz dąży się do ujednolicenia i też jest źle? WTF?
Ja mogę pisać SG, a pan Syrzycki będzie pisał GS (notabene wersja p. Jagiełowicz brzmiała GSG, nie SSG, jako że "straż" została u niej "gwardią"), bo tak wg niego jest dobrze, a redakcja / korekta / II korekta / skład i tak na którymś etapie ujednolici - a może i nie? - albo jeszcze lepiej: zostawi dwie różne wersje, bo coś przeoczy. Tak też bywało. Albo, wzorem nieszczęsnego Objawienia, ktoś źle zrozumie zalecenia i da wszędzie jak leci SGS zamiast GS. Gdybym jako początkujący fan przeczytała parę książek z rzędu, w których co i rusz natykałabym się na różne wersje jednej nazwy (o ile bym skumała, że chodzi o to samo), to byłabym bardziej tym zniechęcona niż faktem, że (o ile pokusiłabym się o dywagacje, czy dana nazwa została przełożona z pilnym zachowaniem wszelkich zasad gramatycznych) dana nazwa nie jest hiperpoprawna.
A teraz zagadka: zanim Egmont przełożył komiks Open Seasons wśród fanów utarło się nazywać Death Watch Watahą Śmierci. Potem pojawiła się Eskadra Śmierci (z winy redakcji oryginału, która nie dopilnowała, żeby Death Squadron zmieniono na Deat Watch), potem, w książkach Amberu, Śmiertelna Wachta, a w Egmoncie Straż Śmierci. Która nazwa jest poprawna? Nadmienię, że w wyniku pewnych okoliczności jako kompromis zaproponowano Śmiertelną Straż. Choice is yours.
Wookie:
To akurat żadne wytłumaczenie, zalecenia Amberu utworzyły nową rasę, która w sumie istnieje już od dawna. Błąd i tyle bo dajmy na to Rodianie, a zastąpmy to przykładem według zaleceń Amberu - Rodiani. Widać różnicę? Całkiem co innego.
--------------------------
Wybacz, ale podany przez Ciebie przykład jest z tzw. d*** wzięty, bo zasada nie dotyczy "obgryzania" samogłoski na końcu, tylko dostosowania wyrazu do polskiej odmiany. Równie dobrze mógłbyś się czepiać spolszczonej Korelii.
Sithyjski: Och serio? Jakoś przeczytałem 50 książek spod znaku SW i nigdzie nie spotkałem się ze sformułowaniem "sithyjski", natomiast zawsze sithański.
--------------------------
Och, serio. Nie wzięłam sobie tego znikąd i w wolniejszej chwili dostarczę Ci stosownego cytatu. A - żeby nie być na chwilę obecną gołosłowną, polecam porównanie do analogicznej sytuacji z "huttańskim" i "huttyjskim", jako że mam pod ręką tom Dziedzictwa Egmontu ze słowniczkiem, w którym figuruje "huttyjski", a w Bezpośrednim Kontakcie Amberu (i innych) stoi jak byk "huttański". Per analogiam?
Nie bardzo rozumiem Twój toku myślenia w kwestii poprawności - skoro tak razi Cię forma Galaktyczny Sojusz, to dlaczego nie razi Cię błędne tworzenie przymiotnika?
Nazwy:
Oj wcale nie byłoby trudno coś wymyślić bo mi jako zwykłemu fanowi od razu nasunęły się przykładowe nazwy: starhunter - gwiezdny łowca, starcutter - gwiezdny rębacz, quietsnipe - cichostrzał. Może nie najlepsze typy, ale odrobina wyobraźni i efekt jest. To, że w wielu książkach pojawiają się angielskie nazwy typów statków czy nazw broni wynika tylko i wyłącznie z waszej niekompetencji czyt. tłumaczy.
--------------------------
Rozumiem, że dla Ciebie takie formy są akceptowalne, ale dla mnie - przykro mi, nie. Niestety, każdemu się nie dogodzi. Był X-skrzydłowiec? Było źle. X-wing jest dobry? Pewnie nie dla wszystkich. Zasada zachowywania części obcych nazw jest stosowana w tłumaczeniach Amberu od początku. Fanom nie podobał się "Sokół Tysiąclecia"? Ale może w imię dążenia do hiperpoprawności spróbujemy go przywrócić?
.
Ponadto byłabym ostrożniejsza z ferowaniem wyroków w sytuacji, w której ma się dość mierne pojęcie na temat procesu "obróbki" i przepływu informacji w wydawnictwie.
Rozumiem, że ciągłe kwękanie, że "literówki to nie moja wina" może wyglądać mało profesjonalnie, ale powtórzę uparcie, że sytuacja naprawdę nie jest tak różowa, jak się niektórym wydaje. Gdybym jednym telefonem / mailem mogła decydować o zasadach rządzących tłumaczeniem SW w wydawnictwie, chętnie bym z tego skorzystała - o ile oczywiście znalazłabym czas na ogarnięcie wszystkich wydanych od początku książek.
BattleSun Odyssey:
Nie przetłumaczona nazwa hołdująca jakiemuś marnemu serialowi? No litości. Przykładowy tytuł: Słoneczna bitwa: Odyseja. Trudne? Nie wydaje mi się.
--------------------------
Mistrzu, oż patrz kurczę, a ja się głowiłam, czy to w ogóle da się na polski przetłumaczyć! :O No ale patrz też, nasi beznadziejnie niekompetentni tłumacze w Polce też w filmie tytułu nie przetłumaczyli :O A mi się skojarzyło z serialem! Mea culpa! :O
Według mnie nazwy powinny być po polsku bo żyjemy w Polsce
--------------------------
Wrócę jeszcze do tłumaczenia nazw statków: w większości uniwersów SF przyjęte jest raczej, żeby nazwy tychże zostawiać w oryginale; żeby daleko nie szukać - polskie wydanie serii o Honor Harrington. No ale... ale to para kaloszy o tyle inna, że tam jest na serię jeden tłumacz. A w polskim SW, że się powtórzę, od początku nie dość, że tłumacze zmieniali się jak w kalejdoskopie, to polskie nazwy przeplatały się z angielskimi. Konkluzja? Taka uroda naszych zaściankowych Gwiezdnych Wojen. I nie ma IMO co - ani jak - przeprowadzać teraz w tym polskim uniwersum rewolucji.
.
Przykro mi, że musisz czytać takie, jak piszesz, "fuszerki".
że opinia Melethrona w sprawie tłumaczeń jest opinią niereprezentatywną dla naszego fandomu, baaa, jest zmarginalizowana do stopnia że śmiałbym twierdzić że tylko on uważa że jego wersja jest prawdziwa wiem że to oczywiste ale na wszelki wypadek podkreślam, bo widzę że poczułaś się zobligowana wytłumaczyć mu się (ja bym na twoim miejscu taki post zwyczajnie olał).
To tak, ze stresu na myśl o powrocie "X-skrzydłowców" i "Sokoła Tysiąclecia", i generalnie: gdyby komuś wpadł do głowy pomysł tłumaczenia wszystkiego jak leci. A BattleSun Odyssey brzmi pięknie, i jest bardziej niż oczywistym nawiązaniem do BSG
- zapewne poprawne tylko według mnie O_o
- przy nie zachowywaniu współpracy, któryś zawsze zrobił lepszą wersję niż jego koledzy
- nie wspomniałaś o gwardii, a ja też nie mam idealnej pamięci. W tym przypadku już SGS brzmi lepiej niż ta gwardia.
- sprawa Straży Śmierci jest mi obojętna, bo jej fanowskie tłumaczenie powstało zanim zostałem fanem SW. ups, chyba użyłem na początku używanej przeze mnie formy i pochodzi ona z Egmontu :<
- to był tylko przypadkowy przykład, nic poważnego, dlatego może być bezsensowny. Spolszczona Korelia bardzo mi się podoba
- o widzisz, huttyjski już gdzieś widziałem, wbił mi się w pamięć, więc go akceptuję, a nawet można powiedzieć, że lubię.
- btw. powinno być Bezpośredni kontakt bo to żadna nazwa własna :>
- x-wing pasuje, sokół nie pasował, takie życie. proponuję jednak wprowadzić nowe błyskotliwe tłumaczenie w FotJ. Jeśli gdzieś tam pojawiają się stealthXy to proponuje je przetłumaczyć jako misja na LantebX ;] świetne tłumaczenie.
- no fakt, nie mam pojęcia, nie jestem tłumaczem, ale swoje zdanie wyrażam.
- to naprawdę odkrywcze, prawda? czasami najprostsze tłumaczenie jest najtrudniejsze do odnalezienia.
- dobrze, że wspomniałaś o nazwach statków. To doprawdy wkurzające, że nie możecie sobie zrobić notatek z nazwami i przesyłać między sobą, żeby jednego statku nie nazywać dziesięć razy w innych formach.
- jakoś to przeżyję, gorsze rzeczy muszę znosić niż wypominanie błędów innym.
Melethron napisał(a):
- x-wing pasuje, sokół nie pasował, takie życie. proponuję jednak wprowadzić nowe błyskotliwe tłumaczenie w FotJ. Jeśli gdzieś tam pojawiają się stealthXy to proponuje je przetłumaczyć jako misja na LantebX ;] świetne tłumaczenie.
Myślę, że nie ma co się burzyć... Niektóre tłumaczenia tytułów z NEJ w Niemczech są o wieeele gorsze.
I tak dla przypomnienia temat nazywa się Legacy of the Force: Invincible. Chyba nie trzeba nic dodawać?
A właśnie... wyjaśniła się ta sprawa ze stronami?
Wybacz, Melethronie, ale jakoś mi te wszystkie zarzuty i argumentacja nie tworzą spójnej całości - nawet gdybym miała się do nich zastosować. I nie upieram się przy swoim za wszelką cenę, ale w krytyce liczę na konstruktywność i konsekwencję.
Powtórzę - wszystkim się nie dogodzi, więc chyba będziesz skazany dalej na łykanie "fuszerek" albo powrót do oryginałów. Too bad.
Sprawa tytułu "Misji" była gdzieś wyjaśniona, a przytoczenie jej tu przez Ciebie nasuwa mi wyłącznie skojarzenie z powiedzeniem, że najlepszą obroną jest atak.
Wytykasz mi złe przytoczenie tytułu "Kontaktu"? A to peszek Nie odwdzięczę się wskazaniem błędów w konstrukcji Twoich wypowiedzi, bo wszak faktycznie temat nie o tym
Notatki z nazwami? Wiedz, że takie istnieją i - co więcej - będą tworzone nadal. Inną sprawą jest stosowanie się do nich.
Melethron napisał(a):
Nie przetłumaczona nazwa hołdująca jakiemuś marnemu serialowi? No litości.
Pfffffff. Pfff. Pfffffff. Pfffff.
Z czystej ciekawości: ile odcinków widziałeś?:>
Ja osobiście bardzo się cieszę, że FF zostawiła nazwę w oryginale. Jako fan BSG bardzo jestem rad z takiego pomysłu. Poza tym "Słoneczna bitwa: Odyseja"? No kuźwa, jak to brzmi?
A co do "Wookie" przez jedno "e", to nie wiem dlaczego masz o to pretensje do faultfett. Skoro Amber narzuca z góry taką formę, to sam tłumacz chyba niewiele może z tym zrobić? Poza tym w każdej książce SW wydanej dotąd przez Amber jest "Wookie", a nie "Wookiee". Czy nam się to podoba czy nie.
Książkę przeczytałem tydzień temu, ale z braku chęci i czasu nie napisałem recki. Teraz coś skrobnę. Książka jest bardzo dobra, jak wszystkie książki Denninga. Dobrze napisana, akcja trzymająca w napięciu, świetny klimat, ciekawe dialogi to plusy jeśli chodzi o sposób pisania. Jeśli chodzi o fabułę, to powiem, że faktycznie dużo w tej książce było do przewidzenia. Przez spoilery, powieść czytało mi się gorzej, ale i tak wiele momentów mnie zaskoczyło.
W sumie, to czytając opinie innych o Niezwyciężonym, nie zdziwiłem się, że innym też nie podobał się pierwszy rozdział. Wiało tam nudą i właśnie ten moment książki odstraszył mnie od niej na tydzień. Póżniej akcja nabrała tempa i było spoko. W Objawieniu wielkiej trójki i rycerzy Jedi było bardzo mało, a tu jak w raju! Lowbacca, Tesar Sabatyne, Kenth Hamner. Wrócili starzy bohaterowie z EU: Isolder i Tenel Ka. Nawet Mando się pojawili. Mirta i Boba. Mirta mi się bardziej u Traviss podobała, ale Boba, obecny tylko w kilku scenach Niezwyciężonego spodobał mi się bardziej od tego Travissowskiego. Szczęka mi opadła(oczywiście pozytywnie), gdy Ceadus użył punktu przełomu. To było ostatnie czego się spodziewałem po LotFie. Ben Skywalker i jego relacje z Tahiri też mnie nie zawiodły. Tak samo z Lukiem i jego wizjami. Sceny przesłuchiwań były genialne. Wątek Szczątków Imperium również dobry i wreszcie się dowiedziałem, jak Felowie zawładnęli Imperium.
Dlaczego nie dałem książce 10, skoro tak ją chwalę?
-głupia śmierć Isoldera
-trochę mało Caedusa
-brak admirał Niathal (w poprzedniej części mnie porwała)
-największy minus- zakończenie. Co to jest? Niby, że koniec serii a nie dowiedziałem się o prawie żadnych skutkach tej wojny. Jedyne co wiem to koniec wojny, Daala przywódczynią. A co z Korelią i konfederacją? Co się stanie z Tahiri? Co z Zekkiem? Jak to się stało, że Tenel Ka i Allana przeżyły atak nanowirusa? Co z Niathal? To po prostu chwyt marketingowy, aby ludzie kupili Sokoła i FotJ. Wile razy mówiłem, że nie kupię FotJ, ale okazało się, że okres Dziedzictwa tak mnie wciągnął, że jednak to muszę zrobić.
Książce daję ocenę 9/10.
Nadmienię, że niestety nigdzie na Bastionie nie znalazłem recenzji (ani oceny) Lorda Sidiousa, co bardzo mnie zasmuciło, gdyż bardzo lubię czytać jego recki.
Widzę, że nic nie napisałem, więc chyba pora na kilka zdań odnośnie książki.
Jako zakończenie serii to niezbyt mi się podobała. Nie było epickości godnej finału, nawet walka Jainy z Jacenem i jego śmierć były takie nijakie, nie na miarę finału. Ostatni tom LotFa to raczej wprowadzenie do kolejnej serii, a nie koniec historii.
Trochę mało było wątków. Tylko akcja na Niklu I i późniejsza walka nad Sheedu Maad. Nie było, nie wiadomo dlaczego, Niathal. Nie było również, co zarzucam niemal od początku, akcji właściwej tj. wojny z Konfederacją. OK, głównym wątkiem jest Jacen i jego przejście na ciemną stronę, ale w DM więcej było nawet o Mandalorianach niż o Korelii.
Zaletą tej części, jest natomiast ponowna obecność Jedi, i to w dużych ilościach (w porównaniu z poprzednim tomem). Nawet gdzieś w jednym zdaniu, przewinął się chyba Kyle Katarn. No ale poza tym.... jak na duży, galaktyczny, polityczny konflikt, to akcja zbyt skupiła się na Jainie i Fettach. Nie było prawie nic co nawiązywało by do ciekawego, ukazanego w 8 części, rozłamu w SG (to także odnośnie nieobecnej Niathal). Klimat książki również jakiś inny niż w poprzednich książkach.
A całościowo, we wszystkich tomach, brakowało mi jednak Korelii i to bardzo. Fabuła za bardzo odchyliła się w innym kierunku.
Dlatego: 6/10 - za książkę
7/10 - za serię
Książka koszmarnie nudna (do tego stopnia iż czytałem ja pół roku). Pół książki to początek spoilera Jaina- Muszę zabić Jacena! Muszę zabić Jacena!, a potem po prostu go zabija. Ani pojedynek nie jest epicki, ani nie ma pod koniec jakiegoś zwrotu akcji (akcja z Tenel Ka była do przewidzenia). A danie władzy nad Galaktyczym Sojuszem dali było kompletnie bez sensu. koniec spoilera. Generalnie całe Dziedzictwo Mocy mnie rozczarowało. Seria jako całość jest trochę nie spójna. Wiele motywów jest wpychanych na siłę i tak na prawdę nie istotnych dla historii. Mamy bardzo okrutną wojnę i prawie w ogóle nie widzimy, by ktoś w niej ginął (W samej wojnie, nie jakiś pobocznych działaniach). Robienie wielkich tajemnic z tego co już wiemy. Cały motyw z tym, że to akurat Jaina musi pokonać głównego złego- sztuczny. No sorry. Mają całą akademię Jedi nie mają nikogo innego (choćby do pomocy). O ile niemieszanie się Luke`a było usprawiedliwione, to cała reszta spokojnie mogłaby chociaż jej pomóc. Nie mówiąc już o przeciąganiu wątku Jaina- Jagged- Sorry, ale oni już 15 lat krążą koło siebie, to przesada nawet jak klan czy inne m jak miłość.
Ostatni tom: 3
Cała seria: 6,5
Mam nadzieje, że LotF będzie lepszy.
Mistrz Seller napisał(a):
Mam nadzieje, że LotF będzie lepszy.
________
Nie będzie. Tylko Wygnaniec wnosi coś nowego i ciekawego, a potem ciągle to samo - początek spoilera nic nie wnoszące, oprócz Baran Do i Aing Ti, podróże Skywalkerów + Han i Leia ratują wszechświat. koniec spoilera Ale poza tym, jak się do tego przywyknie, to już jakoś idzie, i można się wciągnąć w mimo wszystko ciekawą fabułę.
Zacząłem "Niezwyciężonego" niemal dosłownie w momencie ukończenia "Obajwienia" od - jak zwykle - genialnej Karen Traviss, jednej z najlepszych autorek w SW.
Denning - przynajmniej od czasów Gwiazdy po Gwieździe - zyskał wśród fanów Expanded Universe status legendarnego, niemalże jak Zahn.
I - choć opisuje on zawsze "wielkie" dla naszego ukochanego wszechświata wydarzenia, to czy na nazwanie jego pióra genialnym można sobie pozwolić ?
Cóż, kwestia gustu. Niemniej jak dla mnie przeskakiwanie z kogoś piszącego tak umiejętnie jak Karen na kogoś takiego jak Denning ... jest przykre. Cóż, odczułem to już po tym jak od razu po "Poświęceniu" zacząłem "Piekło" - teraz mam tego powtórkę.
Dialogi, opisy uczuć czy wartkiej akcji - to wszystko jest o poziom niżej niż u jego poprzedniczki .
"- Chciałbym, aby w podróży na Coruscant towarzyszył Ci Ben - oznajmił.
- Ben ? - wykrztusił Han, wyprzedzając zdumioną Jainę - Luke, chłopie, to twój najgłupszy pomysł od czasu, jak przyszło ci do głowy zostać uczniem klona Palpatine`a !"
EPIC FAIL. Brzmi jak z jakiegoś taniego fanfika popełnionego przez pryszczatego nerda. Dla porówniania otwórzcie sobie 223 stronę "Objawienia" i popatrzcie jak świetnie Karen opisała monolog Luke`a ...
Widać różnicę ?
Matek napisał:
(...) "Obajwienia" od - jak zwykle - genialnej Karen Traviss, jednej z najlepszych autorek w SW. (...)
-----------------------
Ja wiem, że na bezrybiu i rak ryba ale nawet w skali książek SW Karen nadaje się co najwyżej do Harlequina.
Ej Karen pisze fajnie. Może niektóre rzeczy rozwleka do niebotycznych rozmiarów, ale nadal fajnie i miło się to czyta A Denning cóż do niego też nic nie mam szybko mi się czyta jego książki Ja natomiast mam problem z piórem Zhana bywa on dla mnie nieco męczący.
Traviss niestety napisała telenowelę o Mandalorianach czego ja osobiście tolerować nie mogę.
Powiem tak : czytałem 6 jej książek. Trzy z Dziedzictwa (wszystkie świetne) oraz pierwsze dwie o Komandosach. Podobno to od "trójki" zaczyna się telenowela, więc się nie wypowiem. Jednak jedynka była niezła a Potrójne Zero naprawdę dobra.
(szóstą książką jest adaptacja Wojen Klonów, więc pomimo iż i tak lepsza od filmu, to tę przemilczę - wszelkie wady to jednak nie jej wina)
Mówi się dość ogólnie że Traviss jest raczej hejtowana w fandomie, ale przyznam że za każdym razem gdy zaczynam jej temat na polskich czy anglojęzycznych stronach to na jednego przeciwnika tej pisarki przypada 2-3 fanów albo przynajmniej osób mających o niej umiarkowanie pozytywne zdanie ...
Nie powiedziałbym, że Karen zawsze była świetna
A co do porównania to odniosłem podobne wrażenie.
Wszystkie książki Traviss z tej serii były równe, reszta autorów miała swoje lepsze i gorsze momenty.
Troy Denning kończy Niezwyciężonym serię LotJ. Niniejszym trzeba mu oddać, iż z zadania się wywiązał. To co najważniejsze, a więc koniec nowego konfliktu galaktycznego, jak i zabicie tyrana, wykonał poprawnie, tzn. nie ma tu większych zastrzeżeń do samej fabuły, jednakże zabrakło w tym tomie fajerwerków, które pozwoliłyby na solidne przykucie uwagi czytelnika. Mocną stroną książki, która jest atutem nie do podważenia, jest zrównoważenie wszystkich wątków, przewijających się w tomie IX. Należy jednak przyznać, że pewne sprawy, które były nakreślone w pierwszym tomie (konflikt w gronie przyjaciół: pro-korelianie vs. lojalisci, a także wątek Antillesów), tu nie mają żadnego miejsca, sprawiając wrażenie, iż pewne sprawy nie mają swojego finału, na kartach tej powieści. Owszem, powyższe historie, już od dłuższego czasu były systematycznie wygaszane, jednakże Niezwyciężony powinien zawierać z jedną stronę, w której te sprawy byłyby chociaż symbolicznie naznaczone. Za spory atut uznałbym wartko prowadzoną fabułę, którą bardzo miło się czytało, i tylko brak czasu ograniczał mi przyjemność z czytania. Zastanawiałem się, czy Denning pociągnie od Traviss rys charakterologiczny głównych Mandalorian. Obawy szybko się rozwiały, gdy czytałem o chłodnym kalkulowaniu Boby, czy dzikiej wściekłości Mirty. Duży plus to dialogi, jak i pomysł z umieszczaniem, przed rozdziałem, czerstwych żartów Jacena.
O wadach napiszę krótko. Żal, iż autor nie utrzymał poziomu wątków politycznych z poprzedniego tomu. W tym aspekcie, jest spory zjazd w dół. Ostateczny pojedynek, również nie olśniewał. Darth Caedus, podczas tej walki, był tak nakreślony, jakby zmęczenie z wszystkich dotychczasowych szermierczych potyczek, miało swoją kumulację w tej powieści. Generalnie było go stosunkowo mało w tej książce. W tym pojedynku, brakło także widoku na walkę, z jego perspektywy. De facto, znacznie lepiej wypadła pierwsza potyczka z Jainą na Niklu Jeden. Tamto starcie było wspaniałe, a w tym ostatnim, zabrakło ikry. In minus zapisuję Daalę jako nową liderkę GSu. Czyżby jej "dokonania" uległy przedawnieniu? Śmiechowo się zrobiło, gdy Caedus wspomina o Palpim i Exar Kunie, jako o rzeźnikach. Ciekaw jestem jak traktować jego poczynania na Kashyyyku? Aczkolwiek, ta ostatnia sprawa, jest już nieistotna, patrząc na najważniejsze aspekty dla tej powieści.
Finalnie uważam, że autor napisał dobrą książkę, jednakże w tym najistotniejszym momencie, albo dotknęła go twórcza niemoc, lub też nie chcąc przeszarżować, zamknął ten cykl bez przytupu, który mogłyby spowodować przerost formy nad treścią. Biorąc więc powyższe "za" i "przeciw", taka ocena, musi być sprawiedliwa: 7/10.
***
Jak więc ocenić całą serię Dziedzictwa Mocy? Sądzę, że stworzono bardzo dobrą serię, która odznaczała się bardzo burzliwym przebiegiem zdarzeń, i pomimo wtórności (Jacen i jego przejście na CSM / Anakin i przejście na CSM), umiejętnie użyto pewien schemat, aby oklepaną na pozór historię, zaprezentować czytelnikowi w nowym świetle. Moim zdaniem, zabieg się udał, jednakże w pewnych sprawach powinien być bardziej dopracowany. Zastanawiam się również, czy to musiało być aż 9 tomów? Bo takie Wygnanie, było nie tylko najsłabsze ze wszystkich, lecz przede wszystkim niczego szczególnego nie wniosło. Najistotniejsze sprawy z tego tomu, można by przenieść do sąsiednich, i nic by się nie stało. Warto było brnąć przez kolejne rozdziały, aby dotrwać do finału.
Jednakże najbardziej nurtuje mnie pytanie, czy w nadchodzącym epizodzie VII, wymyślą coś bardziej ciekawego, czy fabuła przewyższy to co dał nam tercet Aallston - Traviss - Denning? Niestety, lecz tutaj przyjdzie mi czekać na odpowiedź do 18 grudnia. W każdym razie, to o czym wspominałem w recenzji tomu I, mam za sobą, teraz tylko czekanie.
Ocena serii: 8/10.