Jakie jest wasze zdanie na temat twórczości Sapkowskiego? W którymś poście zaczęła się taka dyskusja ale szybko ją przerwano.
Jakie jest wasze zdanie na temat twórczości Sapkowskiego? W którymś poście zaczęła się taka dyskusja ale szybko ją przerwano.
Lubie Sapkowskiego widac ze koles kumaty i wie co sie dzieje na swiecie i przedstawia w swuj wałasny sposub. A jezyk wa jakim pisze jest zupełnie inny niz np Tolkiena ale w koncu pisali w innych czasach. Sapkowski wali prostu z mostu o co mu chodzi i wszyscy to skumaja. No i akcja dzieje sie szybciej
Wiesz Przemas, to wynika też z specyfiki języka. Polski to język bardzo melodyjny, poetycki. Można robić bardzo wiele ze składnią, z ustawieniem wyrazów w zdaniu itp. Angielski jest bardziej uporządkowany, inny. To najwazniejsza różnica.
A co do Sapkowskiego, to pisałem, kiedyś (za co nazwano mnie tu heretykiem, ale nie po raz pierwszy tak mnie nazwano ) że jego twórczość nie przypadła mi do gustu... sorry... dlatego nie płakałem na Wiedźminie
O Geralcie przeczytałem chyba wszystkie książki i podobały mi się. Specjalnie podkreślam to, że mi się podobały, ponieważ część forumowiczów czyta nawet te rzeczy, które wydają im się nudne. Nie będę się wdawał w jakąś konkretną analizę treści, ponieważ nie pamiętam już jej szczegółowo. Moje uwagi mogą dotyczyć przede wszystkim języka, używanego przez Sapkowskiego. Miejscami jest on dla mnie zbyt trywialny, prostacki. W powieści "Narrenturm" pojawia się fragment o pierdzeniu kapustą - wybaczcie, ale to trochę żałosne. Znalazłoby się jeszcze kilka takich kwiatków.
jest bardziej wulgarny niż np. Tolkien (jeżeli tam w ogóle jest coś wulgarnego). Pisane jest językiem prostym, nie ma tam wielu wątków poetyckich. Ale podobało mi się obeznanie autora z elementami szermierki. Co co robi Geralt z mieczem jest świetnie przedstawione. Jego świat bardziej mi przypomina nasze średniowiecze niż świat fantastyczny.
Wole Tolkiena. Fanem Sapkowskiego nie jestem, mimo to lubie jego proze. Ma specyficzny klimat itc... Nawet elfy sa i krasnoludy, ale brakuje magii Tolkiena. Wszystko jest takie.... .... Logiczne... Brakuje tez rozmachu Wladcy...
Tak u niego wszystko jest logiczne, Sapek bierze natchnienie i pomysły z bajek, legend i sprowadza do rzeczywistości. Te problemy są wzięte żywcwm z naszego świata. Bajkowe tło ale problemy nasze. Fantasy służy Sapkowi by uwypuklić te problemy przedstawić je w inny niekonwencjonalny sposób. A ja mam wrażenie że reżyser filmu "Wiedźmin" Marek Brodzki wrzuca jak najwięcej bajkowych stworów do garnka by powiedzieć nam wyłącznie, iż w fantasy chodzi o to, że smoki zieją ogniem, elfy strzelają z łóków a wiedźmini potrafią rzucać zaklęcia podobnie jak czarodziejki i właśnie dlatego łączy ich dobry seks ... Przecież z takiego "Mniejszego zła" można by zrobić film na miarę dzieł Kurosawy, ale gdzie tam najlepiej wszystko poszatkować i do jednego wora, byle się więcej akcji i ciekawych potworków zmieściło. To trochę tak jak w TTT Jackson poprawia Tolkiena żeby pokazać jak elfy z łuków strzelają i szuka okazji by więcej efektów władować. No ale w Hollywod mają kasę, wargi np bardzo mi się podobały. Ale pan Marek Brodzki chyba zapomniał, że kasy na efekty nie ma... kiedy czytałem jednego recenzenta, który piał z zachwytu jak to zgrabnie wszystkie opowiadania o wiedźminie w całość połączyli - reżyser ze scenarzystą, to chciało mi się wyć. Ja miałem wrażenie że obaj panowie są zaciekłymi wrogami prozy Sapka a podczas pisania scenariusza spożywali spore ilości alkoholu i zastanawiali się: "słuchaj Mareczku co by tu jeszcze w tym filmie spieprzyć? ... o wytnijmy humor z dialogów."
że coś więcej tutaj znajde... Widzę, że ja jestem jednym z nielicznych fanów Sapkowskiego ale to nic... dam sobie jakoś rade z takim brzemieniem . No co prawda moje uwielbienie ogranicza się do tego co przeczytałem ale wogóle jego styl mi się podoba. Sagę Wiedźmina razem z kilkoma opowiastkami, któreo nim traktują przeczytałem kilka razy, tak samo "Narrenturm" przeczytałem 2 razy. Co do jego języka... to i tak jest delikatny w porównaniu z tym co słyszymy na codzień a poza tym pasuje do postaci, przedstawianych na kartach powieści.
Oczywiście ekranizacja Wiedźmina dla mnie ... nie istnieje
to mówiłem ja
jesteś sam Otasie Uwielbiam Sapkowskiego za sposób pisania, za jego obeznanie w opisywaniu scen walki itd. Jest dla mnie (gdy biorę się za pisanie) swoistym przykładem. Może kiedyś będę pisał choć w części tak dobrze, jak on...
sam
Kocham Wiedźmina, lubię Narrenturm, choć jest wg mnie nieco gorsze (kiedy kolejny tom???), bardzo podobało mi się Coś się kończy coś się zaczyna, czyli zbiór jego opowiadań - super. Co do języka, to Sapkowski po prostu umie i lubi pisac, co widać na kartach jego książek, do tego jak ktoś tu już wspomniał umie rewelacyjnie zamieszać fikcję z rzeczywistością i ma sporo świetnych odnośników do historii kraju etc.
to już jest siła Też z niecierpliwością czekam na 2 tom Narrenturm, gdy pierwszy raz je przeczytałem to też wydawało mi sięgorsze od Wiedźmina ale gdy ostatnio przeczytałem je ponownie (już nie skażony Wiedźminem bo czytałem go ostatnio rok temu) zauważyłem wiele fajnych rzeczy i uznałem, że nie jest gorsza tylko po prostu inna. Też bardzo mi się podoba przeplatanie fikcji z realnymi wydażeniami i postaciami. Mam nadzieje, ze ten drugi tom w końcu wyjdzie
widać że jestem trzecim fanem Sapka na bastionie-o Wiedźminie rpzeczytałem wszystko, rpzeczytałem Narrenturm, z niecierpliwością czekam na bożych bojowników. Wole go zdecydowanie bardziej od uwielbianegonie wiadamo za co( no dobra-zaczął topic fantasy w ltieraturze ale ogolnie bł nudny, nic ciekawego nie prezentował...) TOlkiena.
Rozumiem, że można Tolkiena nie lubić (vide Peter Jackson), ale jak już na kogoś najeżdzasz, to przynajmniej postaraj się dowiedzieć coś nie coś o nim.
Fantasy zaczęła się na dobre, jeszcze przed Tolkienem. Takim oficjalnie uznawanym za pierwszego ojca tego gatunku, który bardzo lubię jest Robert E. Howard - twórca Krulla, Kaliborna, Czerwonej Sonji, a przede wszystkim Conana z Cimeri. Cóż jest on twórcą fantastyki między innymi dlatego, że był już sławny zanim Tolkien wydał Hobbita, a gdy wydawano Władcę... Howard już nie żył. Zginał młodo, ale to szczegół.
Tolkien do fantastyki ogólnej dodał przede wszystkim elfy i krasnoludy, ale zauważ, że Sapkowski z nich raczej nie korzysta. Są gdzies tam z boku. Sapkowski za swojego mistrza, co zresztą podkreślał, uznaje między innymi Fritza Leibnera.... który już tworzył powieści (a raczej opowiadania) po Howardzie, ale udało mu się jeszcze opublikowac je na kilka lat przed ... pierwszym wydaniem "Hobbita".
Tolkien dał początek pewnym gatunkom fantasy - np. "Silmarillionem" - gatunek którego nikt potem nie kontynuował. Wspaniała i trudna rzecz.
Ale też z "Hobbita" wynikło coś - co jest typowym mieszaniem światów fantasy i rzeczywistego. W Hobbicie Tolkien wielokrotnie opowiada, że Hobbity żyją w naszym świecie, w lesie itp- trzeba tylko umieć znaleźć klucz, by przeniknąć do tego świata. Tę fantastykę - nie będącą obecnie głównym nurtem, popelniło wielu znanych autorów z "Niebajką" Raymonda E. Feista na czele, a także R.A. Salvatorem (o tym zaraz napisze w innym wątku) a w polsce z Wolskim i jego "Antybaśniami".
Podstawy magii i miecza a także wielu innych fantastycznych archetypów, jak choćby wojowniczki, która posiąść może jedynie ten, który ją pokona (Czerwona Sonja) stworzył Howard. Podstawy drużyny bazującej na sprytnym złodziejszku i olbrzymim barbarzyńcy siłaczu, stworzył Leibner (acz tak na prawde to był jego kolega, a Leibner to po prostu opisał). Obecnie Solaris wydaje dzieła Leibnera z przedmową Sapkowskiego. Widać, jak bardzo Sapek był zaintrygowany Leibnerem itp. Mnie Leibner podchodzi tak średnio, ale wiem że moi mistrzowie Fantasy - z Feistem i Ericksonem na czele stwierdzają wprost, że właśnie zaczytywali się bardziej w Leibnerze, niż Tolkienie. Zwłaszcza u Ericksona to widać. Czyli Fritz jest ojcem twórczości Sapkowskiego, a mojej dziadkiem.
Pisał to ortodoksyjny tolkienista, dla którego "tania" imitacja pana Jacksona jest przykładem beszczeszczenia literatury. A z twórczości Tolkiena korzystam bardziej bezpośrednio.
PS. Sapkowski jakoś nigdy specjalnie mi nie podchodził.
że za czasów Howarda fantasy było w swoistym "gettcie" - przez całą pierwszą połowę XX wieku (a szczególnie pod koniec) sukcesy święciła SF, a fantasy większość uważała za naiwne bajeczki dla dzieci (niestety dalej często tak bywa...). W każdym bądź razie Tolkien podszedł do fantasy z innej strony niż Howard - u Howarda najważniejsza była osoba bohatera, najczęściej herosa, któa po prostu przeżywała bez przerwy swoje jakies tam przygody. Natomiast Tolkien nadał fantasy rozmachu, stworzył ogromny, szczegółowy świat, wymyślił sporą, jak na tamte czasy, fabułę (wiecie, rozmiar zdarzeń itp nie wiedziałem, jak to ująć ), przez którą przeprowadził cała grupe bohaterów. Można powiedzieć, że nadał całości epicki charakter - byle tylko nie intereprtować tego jak wyświechtane stwierdzenie. Natomiast u Sapkowskiego (we Wiedźminie) wg mnie te dwa typy w pewien spsób się łączą - mamy i głównego bohatera, na którym skupia sie opowieść, i sory świat, skomplikowaną fabułę (kto napisał, że Wiedźmin nie ma rozmachu ?? - tego zarzutu nie pojmuję...). Całośćsprawnie, z humorem napisana. Tak powoli przeszedłem z faktów do mojej osobistej oceny więc wg mnie Sapkowski jest mistrzem zarówno w pisaniu powieści (Narrenturm, Wiedźmin - choć całego jeszcze nie przeczytałem ) jak i krótszych form (szczególnie w tomie "miecz przeznaczenia" spodobały mi się opowiadania - np to o niziołku - handlarzu). A i konwencja "najbardziej realsitycznej fantasy", jak to ktoś określił, niesłychanie mi sie podoba. Bardzej niż Tolkien
Ogrom świata Tolkiena jest tak wielki, że powiem wprost żaden autor inny fantasy nie stworzył sam czegoś, co mogłoby choć w połowie oddawać wielkość Śródziemia. Tolkien w USA zatryumfował dopiero Władcą ale to była połowa lat 50. poczatek 60. Wyszedł tam w czasie, kiedy fantasy zaczeło odżywać i dodał im kopa. To własnie wtedy sprzedano najwięcej książek Howarda, Leibnera czy Burrouwsa.
Tolkien w swój świat zaprzęgł też ideologię, vide Powrót Króla i wybaczanie. Tego wcześniej nikt nie robił, później w praktyce tez nie. Wrzucił też elementy mitologii germańskiej, angielskiej, ale nie jako jedyny w tym czasie (elfy, smoki, krasnoludy itp.).
Sorry, ale świat własny Sapkowskiego, nie ma tylu legend, biblii itp. co świat Tolkiena. Schematycznie przypomina świat jaki zbudował Leibner - mniej więcej podobny sposób skomplikowania.
Mało tego, gdyby zabrakło Tolkiena - Narrenturm czy Boży Bojownicy zapewne wyglądaliby tak samo, w "Wiedźminie" nie byłoby elfów, krasnoludów czy niziołków. Ale byłby Wiedźmin i Jaskier.
Bez Leibnera - zabrakłoby nam Wiedźmina, a już na 100% Jaskra. Bo to jest typ, którego u Tolkiena nie ma jako takiego archetypu, który stworzył Leibner. O to mi przede wszystkim chodzi.
Tolkien jest wybitnym twórcą ale szczerze powiedziawszy podobnie jak Lucas ma cały szereg powierzchownych naśladowców. Bez Tolkiena nie byłoby pewnie RPGów, AD&Da, a bez tego fantastyka by się tak nie rozwinęła. Zauważ że jeszcze w hobbicie Profesor sam się zastanawia na ile jest to własny świat, a na ile ziemia. Nie ma tam ostatecznej odpowiedzi, wiemy że Hobbici mogą zyć w naszych lasach itp. Taki rodzaj fantastyki też istnieje i nawet RAS go uprawiał. On się wywoadzi bezpośrednio z Tolkiena, ale też go straznie zubaża. Fantasy nie dostałoby takiego kopa w połowie lat 50. bez twórczości JRR, ale wtedy zaczynało sie wybraniać! SF natomiast jest starsze, bo jak określić twórczośc choćby H.G. Wellesa - toz to piękny przykład SF. Tyle że moim zdaniem SF obecnie umiera - raczej w jego miejsce powstaje kosmiczna fantastyka, a Sience już dawno przeszedł do lamusa.
Lucas podobnie rozruszał kosmiczną fantastykę i SF - wyobrażasz sobie Obcego bez ANH? Mielibyśmy krystalicznie czysty statek itp. Ale masz np. Mestara II - i w wielu miejscach się załamujesz, czytając po raz setny o Tatooine, wampach itp - które nie maja nic wspolnego z powieścią. I kto tu nawiązuje do Lucasa? Powieszchownie na pewno Medstar II, ale ze zrozumieneinem na pewno Ridley Scott. I cały czas o to mi własnie chodzi. Sapkowski ze zrozumieneinem nawiązywał przede wszystkim do Leibnera. I się do tego przyznaje. Podobnie jak Raymond E. Feist (ale też docenia wkład Tolkiena) czy Steven Erickson (który wręcz Tolkiena całkowicie pomija). Tolkien został zrobiony mega ojcem fantastyki na potrzeby komrcyjnejnego szmatławca Petera Jacksona. Niestety szkoda, że nie podkreślili tego, że był on punktem przełomu w fantastyce, takim jak GL, tylko przez mało kogo docenionym . O to mi cały czas chodzi.
a to ja powiedziałem coś innego ??
po pierwsze - nie mówię, że Sapkowski stworzył coś tak wielkiego jak Tolkien - ale jednak i tak spore i dosyć szczegółowe universum. U Tolkiena jest jeszcze to na plus, że - jak wspomniałeś - do opowiastek Howarda dodał silne przesłanie, ideologię, czy jak to jeszcze nazwać, ale też jak jeden z pierwszych z taką starannością zbudował cały świat. Wraz z historią, systemami społecznymi, geografią, mitologią...zreswztą, co będę gadał - wszyscy i tak wiedzą, o co chodzi. Również dodatki, "studia" nad językiem, genealogie bohaterów - wszystko to nadaje temu światu naukowości, realności. To już nie jest bajka na wolną chwilę, tylko poważna lektura.
next - SF. Tu się zgadzam - początki SF to Wells, Verne (który jednak mocno się od Wellsa odcinał, i od pojecia "fantastyka" w ogóle), w pewnym sensie pani Wolstonecraft (ta od Frankensteina, jakby kotś nie kojarzył). Innymi słowy koniec XIX wieku, początek XX. I właśnie w latach 30. XX wieku ten gatunek przeżywał "złotą erę", był na fali. A czy fantasy już przed Tolkienem zdobywało popularność ?? Może i tak, jednak z pewnością w porównaniu z fantastyką naukową dalej był to gatunek niszowy. A s-f dziś?? hmm..nie za bardzo rozumiem, o co chodzi z tym, że coraz mniej science, a coraz więcej fiction - bo przeciez od początku "hard" s-f miało tyleż samo zwolenników, co ludzi przechodzących obok tego obojętnie. Nie każde sf musi być mocno osadzone w rzeczywistości - żeby wspomnieć chociażby Zajdla, czy wyżej spomnianego już Wellsa. Albo np Kira Bułyczowa. Czy kogo tam jeszcze wymienić można.
Leibner - tego nazwiska dalej nie kojarzę. Może jakiś tytuł ?? Poszukam po bibliotekach...
Na początku przepraszam że dopiero teraz włączam się w tą dyskusje ale jestem nowym użytkownikiem forum a temat poruszony tutaj wydaje mi się wielce interesujący.
Czytając twoją wypowiedź chciałem z wielkim oburzeniem napisać że jest według mnie autor, który wykreował większy świat niż Tolkien a jest to Steven Erikson. Nie dostrzegłem jednak od razu słowa sam w twojej wypowiedzi. Dlatego muszę się zgodzić. To co stworzył Tolkien samemu od podstaw jest genialne. Języki, mitologia cała historia i geografia świata, po prostu czapki z głów. Późniejsi autorzy w mniejszym lub większym stopniu czerpali z jego pomysłów.
Niestety Tolkien dla mnie się zestarzał od kiedy ostatni raz czytałem Władce Pierścieni (jedna z nielicznych książek, które przeczytałem dwa razy). Od tamtej pory czytałem lepsze książki niż te Tolkiena. Większy, bardziej rozbudowany i ciekawszy świat według mnie stworzył Erikson. Prochu co prawda nie odkrył (może poza genialną jak dla mnie koncepcją magi) ale jego powieści są dojrzalsze, mroczniejsze i bardziej wielowymiarowe. Zresztą to największa moim zdaniem wada prozy Tolkiena. Prawie wszystko jest u niego czarno białe, brak tu odcieni szarości. Odwieczna walka dobra ze złem.
Z perspektywy czasu mam mieszane uczucia co do Władcy Pierścieni. Hobbit w ogóle mi się nie podobał, był wręcz infantylny (może to zbyt mocne słowo ale takie mam odczucia). Największe wrażenie do dzisiaj robi na mnie Silmarilion. To właśnie w nim można przekonać się o największej sile Tolkiena - kreacji świata. Książka ta jest też zdecydowanie najdojrzalsza. Silmarilion po dziś dzień jest jedną z moich ulubionych książek. Zresztą z podobnych powodów podobają mi się "Dzieci Hurina".
Sapkowski to zupełnie inna bajka. Historia Wiedźmina dzieje się nie wiadomo gdzie nie wiadomo kiedy. O świecie dowiadujemy się tylko tyle ile potrzebne jest nam do zrozumienia fabuły, w tym elemencie zdecydowanie wygrywa Tolkien. Sapkowski ma jednak coś co sprawia że cenie go najbardziej z wszystkich autorów jakich miałem okazje czytać, a jest to język. Nie potrafię powiedzieć czemu ale mam wrażenie, że gdyby pisał on relacje z komisji śledczych, to czytał bym je z wypiekami na twarzy. Jego styl po prostu do mnie przemawia. Podobne odczucia, chodź w mniejszym stopniu, mam jeszcze tylko w stosunku do Stovera.
Na końcu tego przy długiego postu trochę o Eriksonie. Nie do końca zgadzam się, że pomija całkowicie Tokiena. Pierwsze co mi się nasuwa na myśl to rasy Tiste. Są jak dla mnie trochę podobne do Elfów Tolkiena i ich różnych grup.
... może jeszcze dziś a może jutro przyjdzie mi paczka z "Boży bojownik" ....tyle czekania i w końcu jest!!... nawet sobie wziąłem i ostatnio przeczytałem Narrentum aby być na bieżąco
Ech .. szkoda tylko że raczej nie będe w Kato na Eldarionie 04, bo tak to bym sobie wziął autograf od Sapka
a ja mam 7 autografów-kiedyś był w Żyrardowie na spotkaniu z fanami i podpisał moje dwa zbiory opowieści oraz cały wiedźmiński pięcioksiąg
hihihi... nooooo to teraz mozemy wszyscy jechac do Sapka i mu ... zasugerowac aby szybciej pisał te swoje książki .. bo nie chce mi sięczekać kilka lat na kolejną!
PS. Bart, Bubi...... dopuki nie przeczytam BB blokuje was na GG i nie zaglądam na wasze posty ani sygnaturki hiehie
Drugi tom trylogii przeczytany wczoraj... hmmm żeby nie spoilerowac dla tych co jeszcze czytaja powiem, że sporo fajnych zwrotów akcji, dużo Sierotek i niesamowicie trafny opis Polakow na początku. A podyskutujemy jak wszyscy zainteresowani poczytają....
a i na razie ulubiony cytat:
-Zostaliście...- Reynevan odchrząknął.- Zostalismy bez pociechy duchowej?
-Jest wódka.
jestem juz w połowie i jak narazie muszę niestety stwierdzić ze conajmniej do ok.150 strony n i c się kompletnie nie działo a później Sapek proponuje nam już wielokrotnie sprawdzane i podawane schematy...no niewiem...zobaczę jak się dalej rozwinie... A powiedz Bart czy ofgólem ksiązka spełniła twoje oczekiwnia(bez w chodzenia w szczegóły treści)
przeczytaniu Narrenturm spodziewałem się kontynuacji wątku Sterczów... i to niejako mnie zadowoliło. Co do reszty to jest to napisane w porządnym stylu.... druga część płynnie kontynuuje pierwszą. Dla mnie książka jest git.. lubię takie historyczne klimaty, na pół ficyjne a nawet w 75%.... podoba mi sie łacina Sapka... i jego zabawy językowe. I tyle. Na książkę czekałem chyba 2 lata... i niezawiodłem się.
wklejajcie cytatów !!!!!!!
jak chodzi o Narrenturma, to dla mnie niewątpliwie prowadzą fragmenty egzorcyzmowania diabła no i wspólna jazda z Zawiszą. Natomiast taka sprawa, że gdy to czytałem to nie wiedziałem, że to dopiero pierwszy tom - skutkiem czego stwierdziłem, że zakończenie jest totlanie do kitu, nic się nie wyjaśniai w praktyce to dalej eee...nic nie wiem (i - co najwazniejsze - dalej nie wiem, kim jest Samoson ) zdecydowałem, że to najgorsze zakończenie jakie czytałem - ważne, że się myliłem
3-4 dni temu skończyłem "Bożych..." i chyba czas na jakieś małe podsumowanko.
Zdecydowanie stwierdzam, ze najciekawsze we wszystkim było...czekanie na wydanie drugiego tomu, którym się niestety troszeczkę zawiodłem.
Po pierwsze : odniosłem wrażenie, że Sapek miał pomysł, który dało by się ciągnąc przez max. dwie książki, ale że trylogie się lepiej sprzedają...
Po drugie : w Narrenturmie podobał mi się pewien dystans do magii, która nie była zbyt mocno eksploatowana a przede wszystkim nadużywana. Natomiast w tomie drugim jest jej troszeczkę za dużo jeśli chodzi o opowieść o wojach a troszeczkę za mało jeśli nakierowywać się na sagę o magach... Jednym słowem Sapkowski stanął w dylemacie czy iść w stronę Sienkiewicza czy Henryka Portiera(nie czytałem, ale nic mi innego do głowy nie przychodzi jeśli chodzi o opowieść czysto o czarownikach)może troszeczkę przesadzam z tym porównaniem, ale niestety takie mam poczucie.
Po trzecie : Cała fabuła była skonstruowana na zasadzie "Reinmar wpada w kłopoty, cudem się z nich wyplątuje ale czym prędzej wpada w następne" - i tu wracam do problemu braku pomysłu na 3 tomy.
Po czwarte : Nieodzownym elementem są porównania sagi o Ślązaku Reynevanie do Sagi o Geralcie. Moim zdaniem jak nie było to widocznie w "Narrenturmie" to w "Bożych wojownikach" widać jak postać Reinmara jest wpisana w postać wiedźmina na szlaku przygód. Gdyby w te same wydarzenia wplątać zamiast Ślązaka, Geralta to praktycznie nie było by wielkiej różnicy poza tą że Wiedźmin robił by sieczkę z wszystkiego co stanęło by mu na drodze. Po prostu nie widzę jakieś innej budowy postaci i jego przygód : bohater błąka się po jakieś krainie w poszukiwaniu kogoś. Dla mnie Reinmar to po prostu medyk, który chciałby być Geraltem ale wie, że nim nigdy nie będzie bo nie ma do tego predyspozycji, ale jak tylko może to stara się nawiązywać choćby do jego odwagi czy pogoni za ukochaną osobą.
Nie zmienia to faktu, że książka jest chwilami porywająca, ale czuję się jakbym dostawał danie już troszeczkę odgrzane. Odczuwam niedosyt, ale mam nadzieję, ze po lekturze "Lux perpetua" zmienię całkowicie zdanie o "Bożych bojownikach" i stwierdzę, ze było to znakomite preludium i łącznik między tomami I i III.
wreszcie!!! Od 13 listopada wysyłają na Merlinie, takze w ten dzień lub jeden dwa później książka będzie dostępna normalnie. Mam nadzieje, że i tym razem Sapek zrobił dogłębny risercz średniowiecznych pozycji miłosnych i nie poskąpi ich dokładnych opisów(oczywiscie dla celów biologiczno-historycznych)
zdecydowany już czas skończyć wreszcie trylogię. Jak dla mnei obowiązkowa pozycja. To o co się boję jedynie to to, że moje oczekiwania baaaardzo wzrosły z uwagi na to jak długo trwały Mam nadzieje, że się nie zawiodę .
Zgadzam się z Rusisem - Sapek musi się postarać, żeby dobrze zakończyć trylogię zwłaszcza, że tyle czasu poświęcił na napisanie "Lux Perpetua".
zamawiałeś? Bo zastanawiam się czy zamawiać czy kupić w księgarni w bibliotece w rynku?
zamawiałem w Merlinie Jeszcze parę innych rzeczy miałem, to przy okazji wziąłem Lux.
bo znów bym wszystko pozapominała. Co do opisów, to jestem pewna Leonidas, że możesz być spokojny.
Cieszę się, że poznam dalsze losy Samsona i Szarleja. Bo Reynevana nie lubię
Kasis napisała:
Cieszę się, że poznam dalsze losy Samsona i Szarleja. Bo Reynevana nie lubię
________
Też polubiłem Samsona Niezłe jest zaskoczenie ludzi jak zaczyna mówić
Kasis napisał(a):
Co do opisów, to jestem pewna Leonidas, że możesz być spokojny.
________
Nawet nie wiesz jak się ciesze, że w kwestii uwielbienia erotycznych opisów Sapka mam na Bastionie jakąs siostrzaną duszę
Kasis napisała:
Cieszę się, że poznam dalsze losy Samsona i Szarleja. Bo Reynevana nie lubię
Nic dodać, nic ująć . Reynevan sam nie wie, czego chce, taki trochę bezbarwny (acz nie bezpłciowy ) jest.
Miejmy nadzieję, że szybko trafi do szkolnej biblioteki, jak dwie poprzednie części... Trzeba się będzie uśmiechnąć do pani bibliotekarki .
Poprzednie części były już tak dawno, że pamiętam je jak przez mgłę. Żałuje, że nich zabrałem się do nich teraz, kiedy ma wyjść zakończenie całej trylogii. W ten sposób uniknąłbym kilku luk w mojej pamięci . A tak niestety cała historia lekko traci na wartości.
z Sapkowskiego ostatnio czytałem Narrenturm i jakoś potem nie ciągnęło mnie do Bozych B/Wojowników....
nawet fajne ale jakoś zbyt przefantastycznine
Co chciałeś przekazać swoja wypowiedzią? O czym pisałeś? Albo o kim? (O książkach ogólnie, o którejś konkretnej książce, o samym Sapkowskim?) Bo póki co, to Twoja wypowiedź jest nie dość, że krótka i nieładna, to w dodatku bez sensu.
Nie pisz bez sensu, jeśli nie masz o czym. Zaoszczędzisz nam czasu.
no wiem trochę za krótka.Ale cóż o kim? no chyba w temacie jest napisane nie? A dokładniej chodziło mi o tę trylogię . Zbyt przefantastycznione. No cóż...
Saga o Wiedźminie - jak dla mnie świetna. Zwłaszcza "Wieża Jaskółki" ale wszystkie części i tak pochłonęłam w bardzo krótkim czasie. Oczywiście wielkie uznanie za język, może nawet tego że czasem taki prostacki. No i jest kilka takich momentów, które zapadają w pamięć.
Do Narrenturmu nie mogę się jakoś przekonać. Przeczytałam jakieś 1/3 książki i... i nie wiem co się z nią potem stało. To już nie to samo. Nie ma Ciri ani wampira... I tak mi się widzi ,że mniej się dzieje. Może kiedyś poczytam, ale narazie mnie nie ciągnie.
nie muszę mówić że na oficjalnej http://sapkowski.pl/ pojawiły się prologi i rozdział pierwszy Lux perpetua??
dziś 7 rozdział i chyba jutro zawalę kolosa Książeczka naprawdę w dechę. Spełnia moje oczekiwania - dużo zwrotów akcji i gęstniejąca atmosfera. + motyw Birkarta Grellenorta, który wyrasta na jednego z najlepiej skonstruowanych czarnych charakterów w historii polskiej fantastyki.
A więc zaliczyłem ostatnią część trylogii husyckiej Andrzej Sapkowskiego. I jakie wrażenia?
SPOILERY
Język i stylistyka- jak to u Sapka - świetne więc nie ma się nad czym rozwodzic w tej materii. Skupie się tutaj głównie więc na fabule....Chociaż...
Akcja książki dzieje sie zdecydowanie ZA szybko przez jej pierwsza połowę gdzieś tak. To juz naprawdę stało się z deka nużące gdy Reynevan co i rusz na kogoś wpadał-cały czas niemalże. O ile w BOzych Bojownikach przypadkowe spotkania Reinmara po ucieczce z zamku Troski był wcale interesujące, to tu wiało niestety nudą....gdyż tutaj może sie doczepic jednego - Sapek po prostu pisze ,,wpadli na pół setki konnych" ewentualnie " ujrzeli ich wieczorem ". Ogólnie to cała książka wydaje sie zdecydowanie ZA krótka jak na wszystkie wydarzenia i postacie, które sie pojawiają. Właśnie - postacie. Pojawia się parę nowych ( jak Rixa ), i sgtarych, które zdecydowanie mocniej rozbudowano ( jak łukasz Bożycko). W sumiem wszystko fajnie, tyle że co z tego, jak poza króciutkimi wzmiankami nic się nie dowiadujemy i wielu ciekawych postaciach. Horn i Hejncze znikaja po Sensenbergu ( tam Hejncze pojaiwa się 3 razy w tej ksiażce, za 4tym razem jego pojawieniem się równie dobrze mogłoby go nie być...) Tybald Raabe pojawia się na momencik dosłownie...
PRzzwyczaiłem sie już, że Sapek ma jaja usmiercac swoich bohaterw itd itp- no więc padła I jutta, i Samson, aż dziw że Szarlej ocalał ( btw - ten, ktory teoretycznie ,,opowiada" historię Reinmara, okazuje się być Szarlejem, ale w poprzednich czesciach mowiono o nim jako o staruszku, a on raptem zaczyna opowieść 5 lat po rozstaniu z Reynevanem...) Niby wszystkow porzo ale... imho to się powoli nudne robi, robienie tak wielkiej masakry
Sama fabuła - cóz, Reinmar zdrajcą. TO główna początkowo mysl fabularna Sapka. Główna myśl która jest niesamowicie wręcz do dupy. Sapek stara się jak moze, aby ją uczynic wiarygodna, ale cos mu imho nie wychodzi..bo ta cała teoria kupy się nie trzym całkowicie. Zobaczie i oceńcie sami...
Motyw Birkarta - fakt faktem niezwykle ciekawe i niezwykle dobrze rozbudowany. Za to duży plus.
,,Najazd czestochowski" też mimo wszystkoz deka naciągany, ale da sie przeżyć. Nie podoba mi się jednak postawa Oleśnickiego nie z tego powodu, że niszczy całun, bo po tym by się mozna tego spodziewać, ale po tmy jak wypowiada się o Jagielle ( przyznaje że jest stary dziadem co mi do tego akurat polityka nie pasuje ) ale to już moze takie moje zwykłe zboczenie
Śmierc Bikarta, czyli rozdział przedostatni....cóż, rozczarowuje. Rozczarowuje motyw Bikarta w rzecze, i rozpoznania przez szpiega...Bez urazy, ale to było z deka żałosne....
Jako że zaraz musze sie szykować sie na uczelnie, musze sie streszczać, więc spoiler mode off
KONIEC SPOILERÓW
Mówiąc szczerze, zawiodłem się i nie teog oczekiwałem. Akcja jednoczesnie ejst za szybka, za krótka, ale poza motywem Bikarta, równie płytka niestety. IMHO to zdecydowanie najgosza część trylogii i najgorsza powieść napisana przez Sapka. Nie może nawet sie równać takiej Wieże Jaskółki czy też nawet Bożym Bojownikom. Jest po prostu gorsza, i to sporo.
Co oczywiście nie znaczy że ejst zła, bo czyta się błyskawicznie, ksiązka niesamowicie wciąga...ale to nie ta klasa co inne ksiażki tego autora.
Ocena książki, gdyby Sapek jej NIE napisała - 8/10
Ocena książki, która Sapek FAKTYCZNIE napisał - 4/10
Niestety
Wczoraj przedpołudniem, po poważnym uszczupleniu moich wolnych aktywów , dorwałem się do "Lux Perpetua".
SPOILERY poniżej zapewne bedą.
Nie da się ukryć, że Sapek nadal jest mistrzem w operowaniu słowem. Książkę czyta się świetnie, łacińskich wstawek jest na tyle dużo, żeby załapać klimat, a na tyle mało, żeby nie irytowały. Mnie osobiście lekko denerwowały przydługie kazania czy inna husycka propaganda, ale cóż...
Co do fabuły rzuciło mi się jednak w oczy parę zgrzytów. Z początku jest fajnie, akcja gna do przodu jak tabun koni z reklamy pewnego piwa. Pewne zastrzeżenia można mieć do nieco już ogranego motywu nieustannego cyklu uprowadzeń i uwolnień Reynevana. Poza tym zbyt mało tu dla mnie Szarleja i Samsona.
Gdzieś tak od połowy dochodzi jeszcze jeden mankament. Powieść i cały cykl nieuchronnie zmierza do końca, a autor, zamiast sensownie zakończyć obecne wątki, wciąż wprowadza nowe! O ile Rixa była nawet niezłą postacią, o tyle Bożyczko wsadzony został nie-wiadomo-po-co. Tak samo jak Allerdings i Sybilla z Bielawy. W efekcie wiele, stanowczo zbyt wiele wątków kończy się po prostu krótkim stwierdzeniem w ostatnich rozdziałach. Albo wręcz wcale się nie kończy (co się stało z Hornem i Hejncze po spaleniu Sensenbergu choćby?).
Kolejne zastrzeżenia mam do samej koncówki powieści. Jeśli już Sapek musiał uśmiercać Juttę, to uczynił to IMHO zdecydowanie za wcześnie. Po tym wydarzeniu nastrój zdecydowanie opada, a książka ciągnie się i ciągnie. Ni z gruchy ni z pietruchy napad na Białą Górę, trzyletnie więzienie i wyskakująca jak diaboł z pudełka bratanica Reynevana. Moim zdaniem powinien Reinmar zaraz potem ruszyć z Bezdiechovską trutką na Pomurnika i najlepiej zginąć podczas ucieczki z miejsca zbrodni . A dalszy wątek wojenny pociągnąć z Szarlejem i Samsonem. Względnie pociągnąć do Konstantynopola . Propo wojny, brakowało mi jakiejś większej dobrze opisanej bitwy, jak w "Bożych Bojownikach".
To, co było niezłe, to wątek Bikarta Grellenorta, ciekawy, dobrze zarysowany, poza samą końcówką .
SPOILERY kończą się tutaj.
Żeby tak smutno nie kończyć, mimo całego powyższego narzekania, przeszło 500-stronicową książkę przełknąłem w niecałe dwa dni, ledwo odrywając się, by w wolnych chwilach machnąć z poczucia obowiązku wypracowanie z "Dziadów" na polski . Tak więc mimo że IMHO jest to pozycja gorsza tak od "Narrenturmu", jak i "Bożych Bojowników", to wciąż wciągająca i warta przeczytania.
A długo się wyczekalismy na ten koniec. Ja po przerzuceniu ostatniej strony miałem pewien żal że oto już nadszedł. I najlepszy nie był. Ale coś się kończy, coś się zaczyna
Fabularnie Lp odstaje troszkę od dwóch poprzednich tomów, nieznacznie jednak. Odstaje w końcówce, gdy śmierć ponoszą Jutta i Samson. Choć wiadomo - olbrzym z facjatą idioty był na ziemi tylko "przejazdem" gwoli spełnienia bardziej pokuty niż wycieczki krajoznawczej, a Jutta musiała umrzeć by nie było za słodko (a Reynevan poniósł karę za grzechy). Jednak ciśnie się do głowy pewna powtarzalność - bohaterowie, z którymi się zżylismy, a odchodzą to przecie Milva, Regis czy Cahir.
Dziwią mnie i odstają niektóre motywy jak śmierć Birkarta Grellenorta (którego spodziewałem się widzieć w finalnym pojedynku DSvs.LS z Samsonem), naturalny zgon biskupa Konrada (choć to postać historyczna to jednak trylogia jest fantasy), przegrana pod Lipanami (choć to bitwa historyczna to tak prosty błąd taktyczny przy takiej znajomości walki taborem...) i w koncu osławiony głód w Czechach (za strych żyta 34 grosze, a za chleb 1.5)
Zwłaszcza ten ostatni w dobie wielkich łupów zagrabionych przez Taboryckich i Sierotki wydaje się dziwny... Kontrola dróg handlowych z Polską i zwycięskie dobra dają głód?? Owszem, Czesi większość palili i mówię tu o zbożu - pola leżały odłogiem albo nie było komu zbierać plonów, ale bez przesady.
Na duży + zaliczam rozwinięcie historii Birkarta i jego przeróżnych znajomości (klimat jak z Wampira:Mroczne Wieki) i postać Rixy. Do tego rabbi ben Gamaliel i jego golem oraz całokształtnie postacie parające się magią. I oczywiście Horn. Choć co z nim dalej było to mi jakoś umknęło. I oczywiście teksty: ten z opisu czy Samsonowy Gratuluję, dobry człowieku. Właśnie udało ci się mnie wkurwić.
Ni mniej ni więcej trylogia BB wskakuje na podium najlepszych polskich powieści fantasy. Czy przebija 5ksiąg Wiedźmina?? Jak dla mnie są to dwie różne parafie. Obie bogate i warte złupienia I tyle.
tego fragmentu :
i w koncu osławiony głód w Czechach (za strych żyta 34 grosze, a za chleb 1.5)
Zwłaszcza ten ostatni w dobie wielkich łupów zagrabionych przez Taboryckich i Sierotki wydaje się dziwny... Kontrola dróg handlowych z Polską i zwycięskie dobra dają głód?? Owszem, Czesi większość palili i mówię tu o zbożu - pola leżały odłogiem albo nie było komu zbierać plonów, ale bez przesady.
to smiałbym sie nie zgozić. Po pierwsz-enie zapominaj że Czesi walczyli już grubo ponad 10 lat, to po pierwsze. Po drugie, co i rusz były jakies krucjaty tudzież rejzy sąsiadów, wprawdzie odpierane, ale mimo wszystko pustoszące kraj... Nie zapominaj tez, że Czesi nie mieli jednej armii, ale kilka ,,róznych"-to była bardziej konfederacja róznych oddziałów niz wspolna armia ( Sierotki, Tabor, et cetra) któe neizbyt czesto walczyly wspolnie,a lupy szly głównie dla armii. Długa wojna to także powód do zaiistnie setek band bandytów tudzież maruderów, pustoszących kraj. Pozatmy to osławione embargu ekonomiczne ze strony Europy..Wprawdzie jak napisałeś Tabor kontrolowal drogi handlowe z Polska, ale tutaj właśnie dochodzimy do symbolu, czyli najazdu na Jasną Górę...I poparcie dla husytów spada...( wiem, wprawdzie huscyi poslcy zostlai wybici pod Grotnikami w 1439 roku, ale raczje nie byli an tyle silni ekonomicnzie aby wspierac swych braci Czechów ) Towary ze Śląska także uschły i co mamy? Bez nie uznawanej w handlu zagranicznym waluty? Inflacje, biede, nędze, wymeczenie, niebiezpieczeństwa....Dlateog właśnie husyci głównie padli....
A co do bitwy pod Lipanami-czytałem o tej bitwie, i faktycznie było tam cos wspomnianego o fatalnym w skutkahc koontrataku husytów. Powód w sumie logiczny- już nie raz, dzięki upozorowanemu odwrotowi wygrywano bitwy ( np Hastings 1066 ) a zauważ także, że tutaj szkoła wojskowa taborytów zmierzyła się z ta samą szkoła wojskowa, a i żołnierzom husytów na widok cmzychającym ,,rodaków-zdrajców" mogly puscic nerwy..w końcu po tylu latach walkach...Tutaj zawiedli głównie sierzanci- a jak nie od dzis wiadomo armie w ryzach trzymają sierżanci i generałowie...Przez hmm nazwijmy to zwykły ,,entuzjazm" huscyci przegrlai to, o co walczyli ponad 10 lat..ale fakt faktem i tak kiedys przegrac musieli.
A co do zakończenai trylogii, które Tobie sie neizbyt podobało-zakonczenie ,,historyczne" bylo znane od poczatku i w tym tkwil ten urok To jest po prostu powiesc fantasy obsadzona w czasach historycznych, z okrelsonymi wydarzeniami, pozwalająca umiejscowic fabułę w tych arcyciekawych czasach i wziąc w ,,swoje rece" postacie historyczny, jednak nie usmiercając ich, jezeli nie było to naprawdę konieczne
Głód w Czechach.
Ataki papistów (od razu widać po czyjej jestem stronie ) nie były jednak tak dalece wyniszczające rolę żeby trzeba zaciskać pasa.
Podział na Tabor i Sierotki też nie jest żadnym wytłumaczeniem dodając do tego fakt, że większość łupów i tak się nie przejadło - zatem trafiały do Czech. Tam dopiero ludność je konsumowała (może w zastraszającym tempie bo jak wiemy Bojownicy lubią wrzucić) a za forsę i tak handlowano z Polską.
A handel z Polską był i przed Częstochową i po. I przed słyszało się o głodzie i po. Więc to jakieś niedociągnięcie.
Co do bandyctwa to większość ciągnęła za armiami. I operowała raczej na terenach niemieckich. U siebie Czesi mieli spokój.
Co przegranej bitwy i zakończenia - obu historycznych - to wszak fantasy mogło by zwyciężyć
przyznac w paru punktach racje, ale podstawą każdej gospodarki jest handel. A sam handel, co sam tez chyba przyznasz, był mimo wszystko ograniczony. A handel bez eksportu szybko koncz sie krachem gospodarki. Husyci zwyciężali, łoili skórę papistom, zdobywali łupy - ale handel praktycznie u nich upadł, gospodarka była w stanie załamania, stąd też inflancja ( nie zapominajmy także że Czechy nigdy nie były krajem specjalnie bogatym i zasobnym - poza Śląskiem, który był towarem przechodnim Polski, Czech i książąt niemieckich przez pewien czas. Taka np Francja Bonapartego mogła sobie spokojnie wojować prawie do końca z powodu tego, że podporządkowała sobie pół Europy, dzięki czemu handel prosperował ( mimo ciezkich strat z powodu zerwania handlu z Wielką Brytanią ) Tak samo też Aleks Wielki mógł spokojnie pdobijać Persję i resztę znanego wówczas świata, poniewż do Grejci, pod światłymi rządami naiestnika Aleksa, Antypartesa, panował spokój i handel miał sie dobrze
I jeszcze wracając do łupów- Czechy XV wieku to juz nie było wczesnofedualne państewsko które mogło sie utrzymywac wyłącznie z łupów ( jak np państwo Bolesława Chrobrego)
A jakby fantasy zwycięzyło, to by sie wszyscy na Sapka ( btw- on nienawidze tej ksywy- wiedziałeś o tym? ) rzucili, że Jutta ginie, ale husyci zwycieżają, więc Sapkowski bajki psize
ale wszyscy i tak to olewają
Poczytaj forum na oficjalnej jego Tam, kiedy ktoś (zwykle nowy) powie o ASie "Sapek", to od razu na niego stali bywalcy najeżdżają, ostrzegają przed represjami niemalże i cytują tekst pisarza, który ponoć rzekł, że za użycie tego określenia w jego obecności można po pysku dostać
Ja sam od lat mówiłem o nim Sapek, bo to IMO sympatyczne określenie. Ale ostatnio staram się przestawić... Z kiepskim skutkiem zresztą
-Tam dopiero ludność je konsumowała (może w zastraszającym tempie bo jak wiemy Bojownicy lubią wrzucić) a za forsę i tak handlowano z Polską.
Chyba, że większość łupów i tak szła do kieszeni hejtmanow czy innych dowódców. Piekne założenia komunizmu rzadko się sprawdzają .
Carno napisał:
A co do bitwy pod Lipanami-czytałem o tej bitwie, i faktycznie było tam cos wspomnianego o fatalnym w skutkahc koontrataku husytów. Powód w sumie logiczny- już nie raz, dzięki upozorowanemu odwrotowi wygrywano bitwy ( np Hastings 1066 )
Tudzież nieco nam blizszy Kircholm 1605 .
Co do bitwy, to w opisie, który czytałem, większe znaczenie przypisywano ukrytemu w pobliżu odwodowi utrakwistów, który wbił się w nierozważnie otworzony wagenburg, ale to już są szczegóły...
Po dłuższym zastanowieniu, to naprawdę brakuje mi nieco dłuższego opisu tej bitwy w LP, niecałe dwie strony to IMHO zdecydowanie za mało.
Książka dobra, aczkolwiek poważniejsza niż poprzednie dwa tomy - mniej jest w niej humoru słownego czy sytuacyjnego, mniej scen batalistycznych.
Reinmar jak zwykle wpada w kłopoty, z których ratują go przyjaciele, Szarlej i Samson (którego śmierć jest za "zwyczajna", nie pasująca do tego, kim był w rzeczywistości lub zdawał się być).
Kilka postaci wprowadzonych właściwie nie wiadomo po co, rozczarowywać może śmierć Pomurnika (też, podobnie jak Bart, miałem nadzieję, na jakieś starcie Światła i Ciemności - Samsona z Gellenortem, ewentualnie pojedynek na czary Reynevan vs. Birkart )
Podobał mi się też opis grasujących nocą we Wrocławiu różnych istot
Ocena 8/10
To wygląda tak, jakby Sapkowski pisał sobie i pisał, po czym nagle zorientował się, że trzeba kończyć, poucinał wszystko, zgasił światło i powiedział `dobranoc` . Gdzieś tutaj coś nie zaskoczyło, może za bardzo poszedł na żywioł i już w pewnym momencie nie chciało mu się odkręcać tej historii? Gdyby to była piłka nożna, można by stwierdzić, że Sapkowski zakiwał się na śmierć .
Oczywiście książkę czyta się świetnie, tak samo dobrze, jak wszystkie pozostałe części i jeśli przyjąć ją z dobrodziejstwem inwentarza, to nie ma żadnego problemu. Tak se wymyślił i tak zrobił. Gorzej, jeżeli zaczniemy kombinować i zastanawiać się nad tym, że to można było zrobić dużo lepiej. Dużo dużo lepiej.... Bo można było. Jest więc niedosyt, bo błędy książki - z tego, co widzę - są zgodnie odbierane mniej więcej w ten sam sposób. Znaczy, one obiektywnie istnieją. Osobiście im dłużej myślę, tym bardziej jestem na Sapkowskiego zły, że podszedł do sprawy po amatorsku. Dowód na to, żeby jednak za dużo nie myśleć .
Warto odnotować, że Sapkowski trafił właśnie niedawno pod strzechy brytyjskie. W Anglii można już kupić książkę "The Last Wish" czyli "Ostatnie życzenie". Fakt kniga w paperbacku, kosztująca prawie 10 funtów, ale to nie byle jaki TPB, całkiem porządne wydanie. Swoją drogą, ciekawe czy tam uda mu się wywojować rynek, a potem może i świat . Cóż pozostaje życzyć powodzenia i dalszych sukcesów polskim autorom.
mógłbyś przynieść na Imperiadę? Chętnie bym zobaczył jak to wygląda...
czytalem miecz przeznaczenia i bardzo mi sie podobal ale ekranizacja beznadziejna
Trylogii Husyckiej, to 29 października ma wyjść luksusowe wydanie
http://www.empik.com/empikultura/aktualnosci?_a=34229&_name_=Luksusowa_trylogia_Sapkowskiego
ASa, pt. Żmija.
za empik.com
„Żmija” - najnowsza powieść Andrzeja Sapkowskiego już w 2009 roku trafi do rąk jego wielbicieli. Jak podaje „Newsweek” premiera książki, której akcja będzie się działa w Afganistanie, zapowiadana jest na pierwszy kwartał nadchodzącego roku.
Od 2006 roku, kiedy to na rynku ukazała się trylogia husycka „Lux perpetua”, uwielbiany przez miłośników fantasy autor pracował nad nową powieścią.
Teraz „specjalnie dla „Newsweeka” twórca postaci Wiedźmina postanowił uchylić rąbka tajemnicy otaczającej jego nowy projekt. „Żmija” jest już napisana, a premierę będzie miała w pierwszym kwartale 2009 roku. Akcja powieści rozgrywa się podczas wojny w Afganistanie, a jej bohaterem jest rosyjski żołnierz. Choć brzmi to dość realistycznie, wielbiciele fantasy mogą spać spokojnie. - W „Żmii” pojawi się bardzo dużo magii - zapewnia Sapkowski.”
Andrzej Sapkowski otrzymał w październiku br. nominację do nagrody David Gemmel Award for Fantasy za "Blood of Elves", czyli angielskie wydanie "Krwi elfów", pierwszej części sagi o wiedźminie.
Nagroda David Gemmell Legend Award powstała niedawno dla uhonorowania pamięci zmarłego pisarza i przeznaczona jest dla powieści fantasy napisanych "w duchu dokonań Davida Gemmella", co oznacza przede wszystkim heroic fantasy w klasycznym stylu.
Nominacje do nagrody zgłaszają wydawcy, natomiast ostateczny werdykt należy do czytelników, którzy drogą głosowania on-line wyłonią pięć najlepszych powieści. Spośród finałowej piątki zespół ekspertów wybierze zwycięzcę. Głosować może każdy w terminie od 26 grudnia 2008 do marca 2009 roku, a rozstrzygnięcie nastąpi w czerwcu w Londynie.
Zwycięzca otrzyma trofeum - replikę Snagi, słynnego topora Drussa (bohatera cyklu powieściowego Davida Gemmella).
-http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/kultura/wojenna-fantasy-zamiast-wiedzmina,35402,1
Fragmenty
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/exclusive/-fragment-powiesci-zmija,35403,1
Szczerze? Nie powaliło mię.
Po dwóch stronach się książki nie ocenia, szczególnie kogoś tak znamienitego jak Sapek.
Ja tam czekam na "Żmiję" z wielkim zainteresowaniem, najbardziej zaciekawiony tym, jak nasz pisarz poradził sobie ze stylizacją. To, co najlepiej zapamiętałem z powieści o wiedźminie, i to, co jednocześnie najbardziej mi zaimponowało, to język, którym się posługiwał AS. Ciekawe, czy i tu będzie tak barwny, że nie uszczknę nawet słówka, a nawet zapiszę sobie parę z nich z powodu ich nieznajomości.
Tymczasem muszę sobie załatwić jego trzy ostatnie książki, heh. Na razie mam tonę innych rzeczy do czytania, więc nawet się do tego nie przymierzam.
Jakoś tak wyszło, że zaaferowany różnymi sprawami przegapiłem premierę najnowszej powieści Sapkowskiego. Ale przechadzając się wczoraj po rodzinnym mieście zauważyłem czerwonawą okładkę z nazwiskiem ASa. Zauważyłem, nabyłem, przeczytałem... I muszę przyznać, że jestem lekko rozczarowany.
Nie, żeby "Żmija" była książką złą. Gdybym otrzymał ją do przeczytania nie wiedząc, kto jest jej autorem, powiedziałbym pewnie, że jest bardzo dobra. Sapkowski wciąż imponuje sprawnością pióra, słowno-językowymi gierkami i aluzjami. Bardzo podobało mi się przedstawienie realiów służby sowieckich żołnierzy w Afganistanie. Kto oglądał "9. rotę" ten wie, o co chodzi. Tutaj dochodzi jeszcze strach przed tym, że każdy bład zostanie dostrzeżony i odpowiednie służby zostaną o nim niezwłocznie powiadomione.
Niestety, dużo gorzej jest już, jeśli chodzi o wątek fantastyczny. Ten prowadzony jest jak dla mnie nieco bez sensu, w zupełnym oderwaniu od reszty powieści. Ot, mamy sobie kilku bohaterów z różnych epok, których łączy jedynie to, że zginęli w Afganistanie. W zasadzie brak międzu nimi jakichkolwiek innych powiązań, przez co ich wątki sprawiają wrażenie doklejonych do książki na siłę. Mamy żmiję-demonicę-boginię, którą swędzi między udami. I mamy głównego bohatera, który z początku całkiem interesująco zarysowany, od chwili spotkania z gadem staje się bezpłciowy i irytujący. No i mamy wreszcie na koniec tradycyjne sapkowskie dopowiedzenie losów wszystkich bohaterów. Nawet jeśli pojawili się w książce przez parę chwil, a czytelnik już dawno zdążył o nich zapomnieć. I ma ich dalsze losy tam, gdzie król podciera się piechotą.
Generalnie rzecz biorąc, mam wrażenie, że "Żmija" o wiele lepiej sprawdziłaby się jako krótsze opowiadanie, bez nadmiernie rodmuchanych wątków historycznych. Z pewnością nie jest to Sapkowski w najwyższej formie.
znalazł Vua temat. Dobrze. Bo mi, niczym noobowi, nie chciało się go szukać
"Żmija" zassiewa mocno. Tą książkę Sapek pisał ile... 2 lata? Tą broszurkę którą się łyka w jeden wieczór? O wydaniu już nie będę mówił - 30 zł za taki papier to ostra przesada, no ale nie marudźmy. "Żmija" jest nudna, nie ma ani 0,0001% magii którą miał Narrenturm (bo do Wiedźmina nie ma co tego nawet przyrównywać). Zdecydowanie najgorsza książka Sapka, nie podobała mi się ani trochę, rozkręca się przez 120 stron, co nie byłoby takie złe gdyby nie fakt, że książka ma trochę ponad 200. A gdy się w końcu rozkręci, zostajemy zasypani jakimś średnio ciekawym bełkotem prowadzącym do końca nasuwającego mi na myśl chyba tylko Achaję 3.
Duże rozczarowanie.
Oczywiście w związku z nową książką
http://wyborcza.pl/1,75480,7139927,Nie_prawie_kazan__pisze.html
osobiście z Sapkowskim u mojego znajomego w domu, który jest jego przyjacielem
ŁAŁ!
Teraz będę chciał Ci uścisnąć rękę jak Cię spotkam!
"Proszę, możesz odwiesić mój płaszcz?"
A tak na marginesie, Sapek mnie wkurza. Czytałam ten wywiad i uważam, że jest strasznym bufonem. Owszem, przyczynił się do rozwoju polskiej fantastyki, ale przez to jest tak zadufany w sobie, że głowa mała. I dlatego nie przeczytam "Żmiji".
Ano niestety, bucowatość bije wręcz z wszelkich jego wypowiedzi. Tym niemniej moim zdaniem dobrze jest sobie rozdzielić pogląd na osobę autora i na jego twórczość. Przydaje się to czasem w obie strony .
cenię Sapkowskiego za cykl o Wiedźminie, "Narrenturm" mnie nie wciągnęło, więc pozostałych części już nawet nie czytałam (i nie zamierzam - tematyka jakoś mnie nie pociąga), a "Żmija" mnie nie zachęca, bo chociaż tematyka może jest interesująca, ale recenzje już takie sobie (wiem, wiem, powinnam przeczytać, ale nie chcę wyrzucać kasy w błoto, bo mam na oku wiele innych książek, które są o wiele bardziej warte kupienia). Generalnie uważam, że Sapkowski stacza się po równi pochyłej i generalnie bazuje ciągle na Wiedźminie, a styl wiedźminowski (tzn. chodzi mi o język) po dłuższym czasie nuży (tym bardziej, że wielu innych autorów próbowało go naśladować z różnym skutkiem). To jest oczywiście moje zdanie i nikt nie musi się z nim zgadzać. No i chyba jednak widać, że zdanie na temat twórczości Sapkowskiego jak i jego osoby mam wyrobione. I nie każdemu musi się ono podobać
A książkę może przeczytam, ale nie w najbliższym czasie, bo lista moich lektur jest już wypełniona po brzegi Może wypożyczę ją z biblioteki (jeśli będzie), bo kupić na pewno nie kupię.
rozdzielić w tym wypadku charakter osobisty autora od jego twórczości. Jeżeli Sapkowski jest taki i owaki - to jego sprawa, nie jest moim znajomym, grunt, że dobre książki napisał. A nawet to, że może prywatnie nie jest zbyt w porządku, nie przeszkadza mi posiadać części jego książek z autografem.
Tak samo Kapuściński - to, że pod względem moralnym był - jak twierdzi o nim wiele osób - zwykłą szumowiną, nie przeszkadzało mu pisać świetnych reportaży.
że lubi kobiety archeolog
-Obecny na sali producent audiobooka "Narrenturm" opartego na powieści Sapkowskiego (cena: 59 złotych) na te słowa zbladł. Jak stwierdził, w takim razie produkcja drugiej części słuchowiska powinna stanąć pod znakiem zapytania, bo jeżeli wszyscy użytkownicy będą kradli, to nie starczy nawet na gaże dla aktorów, nie wspominając o efektach specjalnych.
Do tego autor się nie odniósł, za to skomplementował audiobooka.
<3 this guy
opinie to on miał zawsze... nietypowe
Ale na tego audio ostrzę sobie zęby chociaż ciężko go dostać (na merlinie chyba kosztuje 48 ale czekać trzeba 2 tygodnie...).
Z drugiej strony jeśli autor popiera... szkoda w taki razie, że z jego zgodą nie mógłbym wynieść książek ze sklepu
Lord Bart napisał(a):
Z drugiej strony jeśli autor popiera... szkoda w taki razie, że z jego zgodą nie mógłbym wynieść książek ze sklepu
No Barcik historyczna chwila. Zgadzam się z tobą. Ja też tego żałuję
Przeczytałem wczoraj i zgadzam się z postami Vui oraz Szedała. Książka jest nudna. Nie całkowita chała, ale też "Wiedźmin"i "Trylogia Husycka" to to nie jest
Podobały mi się wątki angielski i macedoński. Niezrozumiałym dla mnie zabiegiem było nieprzetłumaczenie angielskich wyrażeń. To Sapkowskiemu wyjątkowo nie wyszło. Co ciekawe, nie drażniło mnie to przy języku rosyjskim. Wątek rosyjski faktycznie przypomina "9 Kompanię".
Plusem jest to, że szybko się książkę czyta
Sapkowski jest jednym z moich ulubionych pisarzy. Co prawda nie ma klasy Tolkiena, ale "Wiedźmina" i "Trylogię Husycką" czyta się znakomicie, a czytając np. "Silmarillion" bywało ciężko. Sapek pisze dość prostym językiem, dialogi są kapitalne, opowiadania trzymają w napięciu. Szczególnie urzekł mnie "Miecz Przeznaczenia", dzięki któremu pokochałam fantastykę.
Przyłączam się do fanów Sapka.
Uwielbiam jego styl pisania a "Wiedźmin" to moja ulubiona książka. Czytałem ją trzy razy i właśnie się zastanawiam czy nie zrobić tego ponownie. Dla wyjaśnienia to nie jedyna książka jaką czytałem, mam na swoim koncie takich genialnych autorów jak Erikson, Martin, Tolkien, Kay Guy Gavriel czy Stover a żaden z nich nie zdołał przebić Pana Sapkowskiego. Co prawda jeszcze wiele literatury przede mną, chociażby Herbert, ale nie podejrzewam by mój ranking się zmienił.
Żałuję, że Sapkowski nie napisał jakiegoś podręcznika akademickiego ze statystyki matematycznej, bo może swego czasu zaoszczędził bym 4 stówki i nie powtarzał tego przedmiotu .
Zapraszam do Wrocka pod koniec sierpnia na Polcon. Gościem honorowym będzie Sapkowski właśnie.
http://polcon2012.pl/andrzej-sapkowski/
Na corocznym wręczeniu World Fantasy Award otrzyma specjalne wyróżnienie.
http://naekranie.pl/aktualnosci/andrzej-sapkowski-uhonorowany-world-fantasy-award-927926
gdyby nie gry, to nikt by nawet nie miał pojęcia, że taki Andrzej istnieje :v
Nawet nie wiesz, w ilu krajach (przed grą) książki sapkowskiego były wydawane i dobrze się sprzedawały, nie mówiąc o Czechach, gdzie - co oczywiste - w pewnym czasie okupowały szczyt list bestsellerów.
Ja wiem, tak samo jak wiem coś innego: to nieistotne, dopóki całość nie zostanie przetłumaczona na angielski. A to się dzieje i dzieje, hype na grę się kończy, następnej w planach nie ma, a tu dopiero wyszła w przekładzie "Wieża Jaskółki", a "Pani Jeziora" dopiero w planach na przyszły rok. To że Sapkowski jest popularny w Czechach czy Rosji jest miłe, ale w żaden sposób nie przekłada się na międzynarodowe uznanie.
Sapkowski był głównie znany w środkowej i wschodniej europie.
To nie jest do końca prawda.
Już przed grą Wiesiek był bardzo popularny w Czechach, Rosji, chyba też Ukrainie i ogólnie krajach słowiańskich. Do tego Hiszpania, Włochy, potem Niemcy, czyli krainy fantasy-friendly.
Zawsze jest problem z przebiciem się w w krajach anglosaskich, są bardzo hermetyczni i pod tym względem fakt, gra bardzo pomogła.
A nagroda cieszy, Sapkowski to prawdziwy Gigant.
No ja nie rozumiem że jak nie popularne w krajach anglosaskich to niepopularne w ogóle. W Rosji też żyje kilkaset milionów ludzi, jakby nie liczyć.
Patrząc pod takim kątem, to najpopularnieszy Polski sportowiec to Joanna Jedrzejczyk, która ostatnio obroniła tytuł MMA, pokonując Gadelhe w 5 rundach w Las Vegas. Kibicowalismy jej całym naszym międzynarodowym multikulti teamem. I nawet ich nauczyłem poprawnej wymowy: ¥ - tschey - tsch - ek
Finster Vater napisał:
No ja nie rozumiem że jak nie popularne w krajach anglosaskich to niepopularne w ogóle. W Rosji też żyje kilkaset milionów ludzi, jakby nie liczyć.
Faktycznie, ale z tego nic nie wynika. Taki Sapkowski ponoć w Rosji jest bardzo popularny, ale nie czuć tej popularności w żaden sposób u nas, to popularność zamknięta w ramach kraju. Ot, ciekawostka którą można się przerzucać na forach, którą autor może się obwozić po konwentach, albo wydawca chwalić na kolejnych książkach. Żeby coś stało się ogólnoświatowym fenomenem, potrzebny jest sukces w krajach anglosaskich. Dopiero wtedy rusza cała machina: ogólnoświatowa rozpoznawalność nazwiska, ważniejsze nagrody branżowe, prawdziwa internacjonalizacja danej sagi/autora; komiksy, gry osadzone w uniwersum, gadżety itd.
W przypadku Sapkowskiego wyszło to wszystko nieco z d... strony, bo u nas i w krajach ościennych był hitem już przez dwie dekady, zanim podbił zachód (jeśli można w ogóle mówić o podbiciu - prędzej: zachód zaczął się nim interesować), a stało się tak nie dzięki przekładowi jego książek (ten wciąż trwa), tylko dzięki grze, którą zrobili Polacy. I też nie było łatwo, bo dopiero trzecia część naprawdę zatrzęsła rynkiem - pierwsza i druga gdzieś tam się pojawiły w świadomości zachodniego konsumenta, ale to jeszcze nie było to.
Dlatego trzymam się mocno tezy, że to pewnie mile łechce ego, że Czesi, Bułgarzy czy Rosjanie lubią twoją twórczość, ale zamiast tego powinieneś zrobić co możesz, żeby jak najprędzej twoje książki zostały przetłumaczone na angielski
Najlepiej, żeby Netflix czy inne HBO zrobiło serial na kilka sezonów. Całość potencjał ma, dobry scenarzysta wyciśnie z tego więcej niż z Gry o tron. I nie będzie musiał czekać aż leniwy Autor dopisze zakończenie
A, i zapomnijmy że serial już w sumie był.
Byłoby super; materiał jest jak najbardziej "filmowalny", powiedziałbym że potencjał na sukces jest jeszcze większy niż w GoT. Fabuła zawiła, ale nie za bardzo, bogactwo postaci, ale nie do przesady, POVów nie ma za dużo, jest wyraźny protagonista, są piękne kobiety, magia, smoki, polityka, bitwy, brutalność, zwroty akcji, zaskoczenia... Spośród wszystkich sag fantasy, Wiedźmin stoi w czołówce tych, które nietrudno byłoby przerobić na dobry serial. Wątpię żeby tak się kiedyś stało, ale marzyć można
Byłby problem z ekranizacją ,,Pani Jeziora". Chodzi mi o Ciri i jej skoki w czasie i przestrzeni jak i wątek Nimue
Nie widzę z tym problemu. Nie takie odpały już w TV pokazywano
-Kilku wydawców umieściło grafikę z gry na okładkach moich książek. Wielu czytelników zakwalifikowało więc książki jako tzw. game related, czyli pisane pod grę. Takich książek na rynku SF&F jest multum. Widząc na okładce mojej książki obrazek z gry, wielu fanów założyło, że to gra była pierwsza. A poważni fani SF i fantasy takimi wtórnymi książkami gardzą i nie kupują ich, bo – primo – są wtórne i nieoryginalne. Secundo – są kompletnie bez znaczenia dla tych, którzy w żadne gry nie grają – a takich jest wśród fanów zdecydowana większość.
Całość tutaj
http://naekranie.pl/aktualnosci/andrzej-sapkowski-ponownie-o-grze-wiedzmin-1239863
Poziom żółci w Sapku osiąga poziom zagrożenia dla zdrowia xDD
A co takiego powiedział?
https://www.youtube.com/watch?v=rfZkMYZXhLE
O jakąś wypowiedź chodzi z tego?
mój post to był komentarz do posta wrzuconego powyżej przez Urthonę, tylko jak rasowy noob źle odpowiedziałem
Ja go jednak (w tym drugim wywiadzie) trochę rozumiem.
Najpierw ci co poszli do kina bo nie czytają stwierdzili, że ten cały wiedzmin i zapewne jego Autor to jakiś bzdury, kretyńskie dialogi, fatalne postacie itp.
Teraz ci co grają w gry widząć książki mówią "o, ktoś zrobił "nowelizacje*" gry.
Troche przykro...
* wiem wiem, ale nie mogłem się powstrzymać
po pierwsze, trzeba się pogodzić z pewnymi konsekwencjami swoich decyzji. Jeśli odsprzedajesz prawa do filmu mimo że wiadomo że będzie g*****ny, to twój problem. Jeśli udostępniasz prawa do zrobienia gry to licz się z tym, że może ona odnieść sukces, i mieć większy zasięg niż twoje książki (warto mieć na względzie że na poziomie `czytelniczym` Wiedźmin jest dosyć hermetyczny; na pewno łatwiej się przyswaja obejrzawszy wszystko w grze). "Sezon Burz", wyjątkowo mierna pozycja raczej podkreśla, że dzieło już przerosło autora i lepiej mu bez niego.
Po drugie niezależnie od głębokiej wiary niektórych tu zebranych AS jest zwyczajnie żałosną personą która przez bycie dupkiem usiłuje zgrywać twardziela. Niemal każdy kto miał z nim bezpośrednio do czynienia może opowiedzieć śmieszno-smutne dykteryjki o tym jak AS się nie pojawił na punkcie programu bo zachlał/rozdawał nie swoje książki za połówki wódki/wsadził głowę do sali pełnej ludzi, stwierdził że inteligentnych pytań nie będzie i poszedł. Serio, nie trzeba się wysilać by z pierwszej ręki usłyszeć kolejne równie `błyskotliwe` opowiastki.
Wiesz, ja pamiętam czasy jak Sapek (już będąc znanym i rozpoznawalnym) nie mógł telefonu komórkowego zakupić, bo nie miał etatu Życie potrafi sfrustrowac. Prawa do scenariusza też sprzedał raczej z konieczności, i pewnie z tej samej konieczności napisał "Sezon Burz". Niestety, rynek wydawniczy w Polsce nie rozpieszcza...
Co oczywiście w niczym jego konwentowej wypowiedzi nie usprawiedliwia.
Kathi Langley napisał:
Niemal każdy kto miał z nim bezpośrednio do czynienia może opowiedzieć śmieszno-smutne dykteryjki o tym jak AS się nie pojawił na punkcie programu bo zachlał/rozdawał nie swoje książki za połówki wódki/wsadził głowę do sali pełnej ludzi, stwierdził że inteligentnych pytań nie będzie i poszedł. Serio, nie trzeba się wysilać by z pierwszej ręki usłyszeć kolejne równie `błyskotliwe` opowiastki.
-----------------------
Ja jak byłem na spotkaniu z nim to przyszedł, nie był pijany, nie obraził widowni (nie dziwię się - byłem ja, więc poziom widowni był nadzwyczaj wysoki ) a i książki mi podpisał bez robienia łaski. Ateizm obalony!
Odnalazł w tobie pokrewną duszę, teza podtrzymana!
Jeśli jest to moja pokrewna dusza, to muszę wprowadzić embargo na szkalowanie mojego ziomka. Na konstruktywną krytykę też
Shedao, to było piękne
dajce już spokój z wrzucaniem tekstów od ASa. Kto go nie zna, nie wie jakim człowiekiem jest, to niech się dziwi.
Prawda taka, że mówi dużo sensownych rzeczy, tylko w formie pewnie dla niektórych mało zjadliwej. Chociaż wyznawcy Redów i Witchera są bardziej oporni na cokolwiek niż kaczyści ze Smoleńskiej.
A potem tłumaczą na angielski i są recki "zachodniaków", którzy dziwią się, że im Geralt ASa nie styka z marvelowskim supeherosem od cdp...
Sapkowski dostał nagrodę ministra kultury w kategorii literatura.
https://instytutksiazki.pl/aktualnosci,2,andrzej-sapkowski-wsrod-laureatow-dorocznej-nagrody-ministra-kultury-i-dziedzictwa-narodowego-2023,9808.html