Znany jest już tytuł Dziedzictwa 8. Brzmi on Revelation.
Już widzę jaki tytuł będzie u nas...
Revelation wg słownika:
UJAWNIENIE; OBJAWIENIE; REWELACJA; UKAZANIE; ODKRYCIE; OLŚNIENIE
Chyba będzie olśnienie
Znany jest już tytuł Dziedzictwa 8. Brzmi on Revelation.
Już widzę jaki tytuł będzie u nas...
Revelation wg słownika:
UJAWNIENIE; OBJAWIENIE; REWELACJA; UKAZANIE; ODKRYCIE; OLŚNIENIE
Chyba będzie olśnienie
Na poważnie to oczekuję "Objawienie".
Na na wesoło "Rewelacja z Nirauan"
Admirał Piett napisał(a):
Na na wesoło "Rewelacja z Nirauan"
________
Czekam na typ Mistrza Fetta ;-D
Nestor napisał(a):
Czekam na typ Mistrza Fetta ;-D
________
Niedługo fanclubu się doczekam ;>
ja proponuję Olśnienie Jacentego albo Rewelacje wprost z Nirauan :f
A może Spotkanie po latach II: Ukazanie? Mamy tyle rewelacyjnych możliwości, nawiązując przy okazji do genialnych tłumaczeń książek z innego okresu
zdecydowanie jest najlepszą z opcji
Choć "Rewelacja z Nirauan" też jest rewelacyjna
...już to doczepianie Nirauan do każdego tytułu zbrzydło i sie przejadło. A powoli robi się żenujące...
zdaniem:
Objawienie i Ukazanie to te fajniejsze tytuły.
I jeden z nich bym chciał...
wysyłają w ciągu 3-5 dni, a kosztuje 21.84 zł
http://www.empik.com/produkt?productId=2902473&_name_=Star_Wars_r_Legacy_of_the_Force_Revelation
zamówiłem przez Omnibusa i będę miał za jakieś 3 tygodnie
dostałem dziś, a zatem po 19 dniach od złożenia zamówienia Zaczyna się całkiem obiecująco
że zamówiłem przez empik i może za jakiś tydzień będę miał
Jak przeczytasz, to licze na recke,p rzyda sie sam-wiesz-gdzie :>
a przy okazji dorzucę coś o Fettcie do tego, co piszę z Val na Ossusa, a także o Luke`u, również na Ossusa
zaufałem Empikowi, teraz zobaczymy czy się okaże szybszy niż Omnibus
Zamowione! na Krainie Ksiazek : - D
juz mam ksiązkie, moja obserwacja: najgrubsza z Legacy, nie wiem jak wypadły Betrayal i Sacrifice bo w HC to inaczej wygląda, ale to ma przeszło 400 stro i wygląda okazale
Czy wasze "Revelation" tez jest 2mm nizsze niz pozostale tomy LotF? Oo
Pani Karen Traviss po raz kolejny pokazała nam że potrafi pisać książki i że potrafi to robić świetnie. Revelation jest po prostu rewelacyjne i w sumie jedynym tomem LotF który z nim konkuruje o tytuł najlepszej książki tej serii jest inna książka pani Traviss - Sacrifice.
Ostrzegam przed spoilerami
Jeśli chodzi natomiast o treść samej książki to na początku chciałbym poruszyć wątek głównego bohatera serii czyli Dartha Caedusa. W tej książce jego czyny są pokazane w miodny sposób. Moment w którym wsiada on do swojego myśliwca i walczy by podnieść morale jest piękny. Jego rozmowa z kapitanem któremu mówi żeby się go nie bał i chęć odcięcia się od tego co zrobił Tebutowi były świetne.
W końcu też mamy nową uczennice Caedusa i widzimy jak Jacen staje się prawdziwym Lordem Sithów i zaczyna wszystkich uświadamiać, każe np zwracać się do siebie per mój Lordzie. Bardzo mi się też podobało gdy Caedus ratował Tahiri, widać było że zależy mu na nowej uczennicy i że ma ona dla niego bardzo duże znaczenie.
Piękna też była rozmowa z Shevu w której tłumaczył mu dlaczego Mara musiała zginąć z jego rak i kim tak naprawdę teraz jest.
Baezpośrednio związany z wątkiem Caedusa jest wątek Tahiri, która działa jak jej mistrz dyktuje i zaczyna powoli rozumieć ideologię sithów. Gdy tak patrzę na to co się teraz w Legacy dzieję i przypomina mi się NEJ to wygląda to kosmicznie odmiennie. Niegdyś przyjaciele , teraz Lord Sithów i jego uczennica.
Teraz troche o punkcie kulminacyjnym książki i powrotach po latach. Bez wątpienia takim punktem była bitwa o Fondor. Działo się tam niesamowicie duże. Z pewnością ogromne znaczenie miała zdrada Cha Niathal która już wcześniej pertraktowała z Luke`m. Pojawinie się początek spoilera Daali koniec spoilera było bardzo dobre i takie powroty się właśnie podobają. Wróciła wyrazista postać o której dowiadujemy się paru ciekawych szczegółów.
Troche smutna była natomiast początek spoilera śmierć Pellaeona koniec spoilera który w sumie powinien już dawno nie żyć (bo ile można żyć), ale sposób w jaki zginął jest w mojej opini niegodny tej postaci bo chciałbym żeby umarł on ze starości, ale na szczęście nie mi przyszło o tym decydować.
Czas na kilka słów o Benie. Nie było go w książce specjalnie dużo. Dochodzenie w sprawie śmierci jego matki. Fajnie pokazana przyjaźń z Shevu i w końcu doprowadzenie do tego by sprawa ujrzała światło dziennie i by okazało się że od początku miał rację odnośnie mordercy swojej matki.
A teraz Mandalorianie i ...Jaina Solo. Bardzo fajne jest u Karen to że ma tych swoich Mandalorian. To że są w tej książce jest bardzo fajne i dodaje troche kolorytu, ale jest ich troche zbyt dużo jak na wątek poboczny. Pani Traviss coraz głębiej wchodzi w tę kulturę a właściwie samą ją tworzy i to mi się naprawdę podoba.
Wreszcie mamy także ciekawie ukazaną Jaine Solo która choć już w Inferno jakoś nie denerwowała to tutaj myśli już poważnie , a nie jak dorosłe dziecko. Jej trening z Fettem i rozmowy z Beviinem były świetne. Wspólna nauka od siebie nawzajem , Mandalorian i jednej Jedi.
Mamy także kolejny powrót po latach bo oto wraca zamrożona w karbonicie początek spoilera Sintas Vel koniec spoilera która choć na poczatku nie pamięta zbyt wiele to później widzimy jej reakcje na widok tego co się stało przez 30 lat. Jej szok gdy dowiaduje się o Ailyn i Mircie. To wszystko jest że sie tak wyraże bombowe.
Znowu jest też dużo nawiązań do Republic Commando. Pojawia się Mandalorianin który był generałem Jedi podczas wojen klonów i na końcu okazuje się że to początek spoilera Bardan Jusik koniec spoilera co było do przewidzenie. Ale to nie koniec nawiązań, Jest jeszcze jeden Mando silny mocą który jest synem klona i Jedi. Bez większego wysiłku można się domyślić kim byli jego rodzice.
Ogólnie u pani Karen Traviss podoba mi się to że nie opiera się już praktycznie wcale na starych postaciach. Mamy tu tylko postacie z EU oprócz Boby. A np Han , Leia czy Luke są postaciami marginalnymi.
Seria Legacy of the Force jest jedną z najlepszych serii książkowych jakie dane mi było czytać. Nie mieliśmy pratycznie w naszym uniwersum Gwiezdnych wojen takich działań czysto politycznych, walk kosmicznych które nie opierały się na strzelaniu i dobrej taktyce. i tego czegoś co przyciąga do tej serii i czynią ją czymś naprawdę pięknym, piękną cząstką naszego rozszerzającego się z każdym dniem świata.
Moja ocena: 10/10
pozostaje mi jedynie podpisać się pod Twoją recką lepiej bym tego nie napisał
Cieszy powrót starych postaci, zwłaszcza tych z RC, chociaż spoileruje to wydarzenia z Order 66, bo wiadomo że przeżyli (ale mi to nie przeszkadza ) , no i szkoda zabitego początek spoilera Pellaeona koniec spoilera
9/10 i czekam na ostatnią część.
Nie dadzą, no po prostu nie dadzą nikomu umrzeć ze starości. (Tylko Ackbar mi w tej chwili świta ale pewnie jakieś jeszcze pojedyncze sztuki wytrwały) Biedny...
Wiesz ale osoba o której mowa w spoilerze, to nie typ kogoś kto umiera ze starości w fotelu przy ciepłym kominku. On całe swoje życie spędził na froncie gdzie walczył w wielu pięknych walkach i to było jego życie , zginął za swoje ideały, choć miał swoje lata.
Ta postać musiała po prostu zginąć podczas bitwy, na statku gdzie spędził całe swoje życie.
Nie. Facet powinien umrzeć śmiercią naturalną i jego śmierć (a co dopiero z czyjej ręki...) to dla mnie ogromna porażka.
W EU panował trend, że osoby bardziej rządzące Sojuszem niż walczące w nim umierały śmiercią naturalną; tak było z Mon Mothmą, tak było z generałem Dodonną i tak było z Ackbarem. Bez przesady ludzie, jak ktoś ma prawie sto lat to niech już sobie dokona żywota w spokoju. Rozczarowanie, wielkie rozczarowanie i gigantycznie się cieszę że Traviss nie pisze zakończenia bo to by była tragedia.
To akurat w jaki dokładnie sposób zginął i przez kogo został zabity też nie całkiem mi się podoba, ale akurat ciesze sie z powodu tego że zginął na statku podczas bitwy. A nie jak już wcześniej pisałem śmiercią naturalną. Choć w sumie on już dawno powinien nie żyć.
Bakuś napisał(a):
Jeśli chodzi natomiast o treść samej książki to na początku chciałbym poruszyć wątek głównego bohatera serii czyli Dartha Caedusa. W tej książce jego czyny są pokazane w miodny sposób. Moment w którym wsiada on do swojego myśliwca i walczy by podnieść morale jest piękny. Jego rozmowa z kapitanem któremu mówi żeby się go nie bał i chęć odcięcia się od tego co zrobił Tebutowi były świetne.
Może by tak nie robić konkurencji panu Syrzyckiemu w dziedzinie zmieniania postaciom płci? Tebut była kobietą
przeczytałem już dwa Pratchetty, jednego Żambocha a Revelation wciąż czeka i się nie mogę zmusić. Jak pomyślę o tych mandalorianach to aż mnie sraka bierze.
jestem w połowie Wątek mando jest super, o ile w Sacrifice jeszcze mogłeś narzekać, że jest zupełnie z boku galaktycznych wydarzeń, to tu wraca na główny tor
-MILD SPOILERs WARNING!
Nawet w najśmielszych snach nie spodziewałem się tego, co było w tej książce. Damn, to tylko audiobook (wszystkie LotFy od "Tempest" wzwyż przesłuchałem), w którym przecież wycina się sporo rozmyślań i akcji, ale mimo wszystko nie mogę wyjść z podziwu nad tym, co stworzyła Karen Traviss. Bo "Revelation" wymiata jak Gwiazda Śmierci. Prawie brak Leii, Hana i Luke`a, co jest ogromnym plusem. Zamiast nich są zaś Mandalorianie, przecudne relacje Fett - Jaina - Mirta - Sintas, Pellaeon - Daala, Niathal - Caedus - Tahiri plus mnóstwo dobrej akcji no i całkowicie pokręcona, chaotyczna i niesamowita Bitwa o Fondor. Chyba w żadnym z poprzednich LotFów nie było aż tak wielu zwrotów akcji.
Dzisiaj do pierwszej w nocy siedziałem, żeby odsłuchać LotFa 8 do końca i nie żałuję ani sekundy spędzonej przy nim. Muszę skądś wytrzasnąć e-booka, żeby doczytać to, czego w audiobooku nie było - a przynajmniej ostatnich kilkadziesiąt stron.
W każdym razie jedno jest pewne: ta książka zdecydowanie zasłużyła sobie na 1 miejsce na listach bestsellerów NYT i PW (akutalnie jest 6 i 2 odpowiednio nu NYT i PW). Pomyśleć, że na jej tłumaczenie będziemy musieli poczekać gdzieś tak pewnie z półtora roku...
END OF THE SPOILERs
Jest tylko jeden zgrzyt jeśli chodzi o całą serię. I to niemały zgrzyt, a mianowicie fakt, że chyba nikt prócz Jedi nie ma pojęcia kim są Lordowie Sithów. To jest po prostu niemożliwe. Kulturowo, cywilizacyjnie i historycznie niemożliwe. Zbyt wielu Lordów Sithów decydowało o losach galaktyki, zbyt wielu Darthów pojawiło się w historii - w tym Vader - żeby nie móc ich nie znać. Szczególnie boli, gdy ignorantami w kwestii Sithów są tacy ludzie jak Cha Niathal.
U nas na Ziemii zło przyciąga uwagę ludzi, fascynuje. Nie jest przecież przypadkiem, że biografii Hitlera napisano dwa razy więcej niż biografii Churchila. Nie wierzę, by w galaktyce SW było inaczej, aż tak nierealistyczna to ona nie jest.
A miałem nadzieję, że jako pierwszy na Bastionie całe Legacy zrecenzuję I szło dobrze, aż do tego tomu
Moja recka: tekst.php?nr=1210
Nestor slow kilka o Objawieniu:
Byla to ksiazka nierowna, ale - zawsze jest jakies ale - ostatecznie oceniam ja dobrze. I ciesze sie, ze to ale bylo. Przez pierwsze 200 stron Karen nie uraczyla mnie niczym. Owszem byly mile akcenty w postaci Resztek Imperium, do ktorego sympatie mam niezmierna, Jacen i Tahiri ktorzy robili swoje machlojki. W sumie ta polityka mi juz troche zbrzydla, ale trzeba przyznac ze w wykonaniu Traviss jest ona chyba najlepsza. Po wielkim wejsciu Daali akcja sie rozkrecila. Szczeka mi opadla i prze ponad pol godziny czytalem ksiazke w pociagu z otwarta buzia. To juz jest Karen Style, kiedy to w srodku ksiazki wydarza sie cos niezwyklego i stawia nas na nogi bardzo szybko. Bitwa o Fondor i brak w niej czynnych Jedi, a zamiast nich umieszczenie Mandalorian byl strzalem w dziesiatke. Jezeli chodzi o Mandalorian to brakowalo mi Verpinow, ale w Invicible raczej ten blad zostanie naprawiony. Jaina Solo staje sie prawdziwa baba, ona dorasta na naszych oczach, jakie to piekne... Szkoda tylko ze byla gowniara w Dark Nest`orze. Wacha sie czy zabicie brata to jej przeznaczenie, to daje podstawe do ciekawych dialogow w czasie ich ostatecznej walki. Smierc Pellaeona bardzo mnie doknela, zabito postac ktora bardzo lubilem. Ale ksiazka tez powinna wywolywac w nas takie emocje jak smutek, wiec to wielki pozytyw. Do tego koncowe objawienie i odkrycie prawdziwego zabojcy Mary. Gdyby nie to slodkie pierdzenie na poczatku to byla by dycha bez dwoch zdan. Ja czuje juz lekkie przesilenie tworczoscia Traviss. I mimo tego ze pisze tak ladnie o Mandalorianach, to mam juz jej dosyc, przynajmniej na kilka miesiecy. Moja ocena to 9/10 : - )
Już chyba jakoś się tak przyjęło, że w każdej z trzech kolejnych książek z cyklu „Dziedzictwo Mocy”, ktoś musi napisać tę najgorszą. Raz padło na Denninga (i „Nawałnicę”, raz na Allstona (i „Exile”. Teraz wypadałoby na Traviss. I mam nadzieję, że tak już zostanie i Troy mnie nie zawiedzie, jak niestety zrobiła to Karen. Od razu powiem tak, że nie jest to książka zła, ale spodziewałem się czegoś innego, zwłaszcza po niej.
Karen chyba niestety ostatnio wpadła już zbyt mocno w rutynę i ma problemy z rozkręceniem się. Tak było choćby w „True Colors”, która powielając schematy, nie wnosi praktycznie nic nowego, nie porywa, wręcz miejscami odrzuca. Tym razem aż tak źle nie jest, ale jak na poziom „Dziedzictwa” a także i Traviss, to jest pozycja mierna. Znów musimy czekać aż wszystko zaskoczy, rozkręci się, tylko, że chwila, to przecież jest przedostatni tom! Tu już nie ma prawa nic się zgrywać, tu już wszystko powinno się układać w całość (i tak jest, pod koniec książki).
Jak w poprzednich tomach, tak i tu mamy kilka głównych wątków, jednym z nich jest Jacen, a raczej Caedus. On już przestaje się kryć z tym, że jest Lordem Sithów. I tu niestety mamy już pewien podstawowy problem, bo o Karen, która doskonale radzi sobie z szarością Mandalorian, nie za bardzo wie jak przedstawić antybohatera. Z jednej strony ma być zły, brutalny, okrutny, wyrafinowany, z drugiej gdzieś tam w sercu jest tęsknota za Allaną. Tylko, że nie ma w nim konfliktu... jak to było w przypadku Vadera. Jacen, który w poprzednich tomach nabrał fenomenalnych kształtów tu zdaje się być postacią bez większego znaczenia, która po prostu ma czasem kogoś zabić, która jest wrogiem galaktyki. Ale to wszystko można byłoby przełknąć, gdyby nie inny problem. Otóż Caedus staje się jedynym problemem galaktyki i jego usunięcie zdaje się gwarantować pokój. To mi się bardzo nie podoba, bo nagle cały konflikt polityczny i gospodarczy, który stał u podwalin tej serii przestaje się liczyć. Znów galaktyką rządzi Sith i trzeba ją od niego uwolnić, wtedy nagle wszystko znów będzie sielankowo piękne. To niestety bardzo poważny zarzut i jeśli Denning pójdzie tym tropem, to znów skończy się na tym, że będziemy mieć zakończenie jak w Nowej Erze Jedi, gdzie autorom (i redaktorom) zabrakło jaj i postanowiono jak najszybciej wszystko wygładzić. Za to na prawdę fajnie poprowadzono powiązany wątek Tahiri, choć on zdawał się być całkowicie do przewidzenia.
Drugi wielki wątek to Mandalorianie. Ten jest już bardziej złożony, głównie za sprawą Jainy, która będąc Mieczem Jedi, postanawia się douczyć trochę o metodach walki od ... Boby Fetta. To bardzo ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza jak się w to wmiesza wszystkie koligacje rodzinne i całą historię. Tylko, że jest jeden problem, o którym Traviss jakby zapomniała. Wcześniej próbowała z Mandalorian zrobić graczy w konflikcie (co marginalizowali praktycznie jej współautorzy), a teraz sama o tym zapomina. Znów stają się raczej najemnikami (przypomina to sytuację z „Zjednoczonej Mocy” i pojawienia się tam Mandalorian). Ich polityczne znaczenie, gdzieś przepadło... Nowy wątek nie jest zły, ale mi w nim czegoś brakuje.
I trzeci, to wprowadzenie ponownie do gry Resztek Imperium, wraz z Giladem Pelleaonem i admirał Daalą. I to on moim zdaniem jest najciekawszy, acz smutny zarazem, wnoszący do powieści zarówno powiew życia jak i śmierć. Miło znów zobaczyć te wspaniałe postaci, choćby na kilka chwil.
To, co najbardziej boli w tej powieści to fakt, że niestety znów cały wszechświat powoli nam maleje. Autorka zapomina o nutach, które sama poruszała w poprzednich tomach. Dziedzictwo, które w sposób intrygujący komplikowało relacje polityczne w galaktyce, jak i personalne bohaterów, sprowadza się ostatecznie do problemu z jedną osobą i na horyzoncie widać złoty środek – usunięcie Jacena. Wszyscy inni zdają się już grać w jednej drużynie. Dla mnie to trochę smutne, bo po raz kolejny zabrakło autorom jaj. Choć może to jeszcze zbyt wczesne słowa.
Po Traviss faktycznie spodziewałem się więcej, tym razem znów mnie zawiodła, z pewnością nie tak bardzo jak w „True Colors”, ale bez wątpienia ta pani potrzebuje odpoczynku, aby nabrać świeżego spojrzenia na sprawy. Inaczej będzie zjeżdżać po równi pochyłej ciągle próbując bawić nas starymi sztuczkami.
Fondor. Świat, który w pewien sposób zachował neutralność wobec zżerającego galaktykę konfliktu, teraz ma zostać podany na tacy Resztką Imperium, jeśli tylko zgodzą się współpracować z pułkownikiem Solo, a raczej Darthem Caedusem, który coraz mocniej podporządkowuje sobie Sojusz. Nie wie jednak, że wszyscy dawni wrogowie powoli zaczynają się dogadywać przeciw niemu, a zdrada może dosięgnąć go w najmniej dogodnym momencie.
I ocena ostateczna 6/10. Byłoby więcej, ale i Karen i ta seria wyznaczyły dość wysoko pułap, Karen (ponownie) nie dała rady. Warto by zrobiła sobie trochę przerwy.
No tak, w końcu musiało wyjść cos gorszego spod pióra Karen. Bo chyba tak należy na to spojrzeć w porównaniu z Dziedzictwem. Mimo wszystko jednak cały czas ogromnie wciągają mnie wątki o mandalorianach w wykoaniu Karen i nawet troche gorsze True Colors nie burzy tej oceny. mimo wszystko jednak książka troche spowolniła w stosunku do wcześniejszych pozycji Pani Karen, no i jak komuś nie odpowiada jej sposób opisywania i przyzwyczajenie do mandalorian, to może bardzo nisko ocenić te pozycję. Największym plusem dla mnie w tej pozycji jest jednak szereg nawiązań do jej wcześniejszcyh książek. Widac, że poukładała sobie to wszystko całkiem zgrabnie, jednak już inne watki trochę kuleją jakby sama je marginalizowała. Trzeba teraz się szybko brac za Invincible, żeby zobaczyć jak ten cały bałagan sie zamknie
A ocena i tak chyba dośc dobra
8/10
przyznaję, w 2008 miałem kryzys związany ze SW i nie przeczytałem z niego praktycznie nic. Powody były trzy:
1. zapowiedź a potem premiera The Clone Wars
2. komiksy stały się coraz mniej interesujace (KOTOR i Rebellion; Dark Times miało poważne obsuwy, więc wychodziło że czytałem tylko Legacy)
3. zawsze mnie bardziej interesowały czasy NEJ i później, więc tam kierunkowałem swoje zainteresowanie książkowe. A tak się złożyło, że skończywszy "Fury" Allstona stanąłem przed smutną perspektywą "Revelation - autorstwa Karen Traviss (to nazwisko mówi samo za siebie). Po traumatycznym przeżyciu jakim była lektura "Sacrifice" nie mogłem się już do tej autorki przekonać.
Ostatnimi czasy wróciła mi chętka na SW, a to za sprawą końcówki Vectora. Zdecydowałem się w końcu podejść do Revelation. Ostrożnie. Książkę miałem w kilka dni po premierze... przeczytałem ją dopiero dziś.
Revelation mi się podobało, a najciekawszy był wątek mandaloriański
there. Powiedziałem to. w tej książce, o dziwo, wątek Jacena niemiłosiernie ssał. Wątek Bena też, ale nie aż tak (Ben w całym LOTF ssie, no ale tak to jest, wcześniej był tylko jako niemowlak, a kiedyś go trzeba było ostro wprowadzić i ukształtować... wypadło na LOTF, trudno. Ale rekompensowało to szkolenie Jainy na Mandalore i w ogóle cały ten wątek; czytało mi się go bardzo przyjemnie. Dodatkowym plusem jest kapitalna bitwa o Fondor, świetnie rozegrana, ze zwrotami akcji i coraz bardziej zwiększającą się ilościa frakcji które walczą w wojnie
początek spoilera no i dwa słowa: admirał Daala. GE NIA LNE. Miałem kisiel w majtach odkąd tylko usłyszalem o tym pomyśle, ale to i tak nie równało się tym emocjom jak o tym czytalem. I była wzmianka o liegusie, i o otchłani... jezu!! Cudo!! i pomyśleć, że ta pani będzie teraz pelnic ważną funkcję w sojuszu. Jestem zachwycony. Do tego powrót Sintas i jej relacje z Bobą, również na plus.
Na minus - śmierć Gilada Pellaeona. Niestety, jakkolwiek książka fajna by nie była, to tylko Traviss. Zabić 92-latka. Brawo. Podziwiam ten pomysł. Bo Gilad nie mógłby odejść w spokoju... jak Mon Mothma, Ackbar czy Jan Dodonna. Nie. Jego musiała zastrzelić Tahiri. Jej przejście na stronę Jacena to też jest kpina - wystarczy kilka wędrówek po nurcie żeby mogła sobie popatrzeć na Anakina. mhm. Sure. koniec spoilera
Ogólnie rzecz biorąc, Legacy pod koniec w końcu dostało pazurków - Fury to najlepsza książka Allstona z serii, Revelation Traviss, a Inferno Denninga (zobaczymy jak będzie po Invincible). Jest miodzio, jak dla mnie.
Tak się składa, że również skończyłem ostatnio Revelation. Sacrifice IMHO nie dorównuje, ale i tak jest dobrze. SPOILERY nieoznakowane.
Na początek może o wątku mandaloriańskim. Fajnie poznać trochę bliżej kulturę Mando, fajnie poczytać o mandaloriańskim berserku, o Beviinie wspominającym wojnę z Yuuzhanami, o jego szczęśliwej homoseksualnej rodzince nawet. Nie jest źle. Ale momentami Traviss przegina. Przemyślenia Jainy w stylu "jacy-oni-są-potężni-rozkłada-mnie-emeryt-a-dziewięciolatka-z-blasterem-to-czysta-groza" budzą we mnie pusty śmiech. Tak samo jak zachwycanie się każdym nowym wytworem prężnej manaloriańskiej myśli technicznej. Kojarzy mi się trochę Allegiance i statek superszpiega. Że o niektórych fanficach nie wspominając. Bardzo in plus relacje Fett-Sintas i wreszcie zręczne rozwiązanie ciągnącej się jak smród kwestii z Protektorami z Concord Dawn.
Dalej - imperialni. To jak dla mnie najjaśniejszy element tej powieści. Powrót Daali sprawił, że ciepło mi się na sercu zrobiło, nie przeszkadzał mi też sposób w jaki zginął Pellaeon, bo scena jego śmierci była przednia i warta uwiecznienia. Zdecydowanie nie przekonuje mnie za to postać Tahiri i jej nagłe nawrócenie. Znakomita bitwa o Fondor, jedna z ciekawszych, jakich opisy ostatnio czytałem.
Jacen wypada dobrze, coraz bardziej staczając się w szaleństwo, Ben również całkiem nieźle (jako że nie ma go przesadnie dużo).
Podsumowując, moim zdaniem Revelation trzyma całkiem dobry poziom LotFa. W najbliższym czasie zabiorę się pewnie do Invincible.
A tak swoją drogą, to czuć, że troje różnych autorów tą serię tworzy. Hapanie i Mandalorianie nadchodzą falami .
Vua Rapuung napisał(a):
a-dziewięciolatka-z-blasterem-to-czysta-groza
________
Albo myslimy o innym momencie albo dodales tej dziewczynce 3 i pol roku.. : p
Orientuję się ktoś może, kiedy (lub czy) zostanie wydana w Polsce 8 część Dziedzictwa Mocy Objawienie?
Jeżeli był taki temat to bardzo przepraszam
1. Jest już temat o tej książce
2. 2011 rok (po wydaniu Gwiazdy śmierci i galaxiesa)- Są to jednak informacje nieoficjalne. Poza tym plany czasem nagle się zmieniają -patrz rok 2009, gdzie zapowiadano tylko 5 książek w tym chyba tez objawienie, a wydano 7 książek przerywając DM.
na facebooku , poszukaj sobie
http://www.facebook.com/?ref=logo#!/pages/Wydawnictwo-AMBER/112053018835329?ref=ts
Świeżo po przeczytaniu książki. :]
początek spoilera Utwór można podzielić na 4 wątki.
Zacznę chyba od najbardziej eksploatowanego motywu, w którym Jaina trenuje u boku Boby Fetta na Mandalorze. Jak w poprzednich częściach pisanych przez Karen i tu Mando przeznaczono dużo miejsca, chyba najwięcej z głównych wątków. Historia kręci się wokół Jainy, Sintas i historii poszczególnych Mandalorian, które na końcu mogą się okazać zaskakujące. Muszę powiedzieć, że ten wątek podobał mi się bardziej niż w poprzednich częściach Traviss, głównie z powodu wyczekiwanego i trochę spóźnionego wejścia Mandalorian w główną akcję serii.
Drugim wątkiem będą relacje Caedus-Niathal, coraz bardziej zaostrzające się. Podobały mi się intrygi, jakie sobie nawzajem ta dwójka wytaczała. Można tu też wspomnieć o postaci Nevila, którego reakcje na obecność Caedusa ukazują zmiany w zachowaniu i moralności Mrocznego Lorda.. Zaskoczyła mnie też dosyć postawa Tahiri, której jest jakby wszystko jedno. Stosunkowo rzecz biorąc Caedusa jest zdecydowanie mniej niż w poprzednich częściach, ale mimo to postać ta jest opisana znakomicie. Motywy związane z nim (np. sztuczka ze statkiem ratunkowym) świetnie oddają charakter tej postaci. Mimo wszystko w tej serii to on powinien być najważniejszym punktem, a nie historie Mandalorian-Jedi.
Trzecim wątkiem będzie powrót Resztek Imperium. Caedus w walce z konfederacją potrzebuje wszystkim sił, dlatego zwraca się do Admirała Pellaeona. Żałuję, że potraktowano ich tak po macoszemu. Aż się prosiło o to, aby rozwinąć negocjacje pomiędzy Resztkami a GS. Szczerze mówiąc zaskoczyło mnie zakończenie tego motywu za pomocą śmierci Pellaeona z rąk Veili i powrotu Daali na starym znajomym statku, Chimerze. Warte uwagi są relacje Pellaeon - Moffowie. Rozterki życiowe Admirała też są ciekawym urozmaiceniem fabuły.
Ostatnim wątkiem będą Jedi i śledztwo Bena z Lonem Shevu. Samych Jedi, poza Lukiem przejawiającym się podczas rozmów holonetowych, w zasadzie jest mało. Ben natomiast zamierza udowodnić, że to właśnie jego kuzyn, Jacen zabił jego matkę. Razem z Lonem szukają wszelkich śladów, które mogłyby doprowadzić do powiązania śmierci Mary Jade z Jacenem Solo. Jest to dobry przerywnik dla toczącego się wojennego gwaru. Nie można też narzekać na nudę. Ostatnia rozmowa Shevu z już oficjalnie nazywanym Caedusem jest kapitalnie napisana.
Ogólnie mówiąc książka jest dobra. Nie podobała mi się aż taka rozbudowa wątku Mando, kosztem tego co powinno się tak naprawdę pojawić w tej książce. Dzięki niej można już powoli domyślać się zakończenia serii. Sam koniec książki, był trochę inny niż te, do których się przyzwyczailiśmy. Myślę, że Karen chciała pokazać, jak nawet najmniejsze rzeczy mogą cieszyć człowieka, w dobie wielkich tragedii. Revelation zachowuje klimat serii, chociaż muszę przyznać, iż była gorsza od trzech poprzedniczek.
Byle Invincible dała radę : D koniec spoilera
Ponieważ nie ma tego na stronie, więc walę na forum.
VIII część LotF ukaże się już w lutym, a nie w marcu jak dotąd planowano.
Informacja pochodzi z profilu Wydawnictwa AMBER na facebooku.
Okładka, opis, bohaterowie:
http://www.ossus.pl/biblioteka/Dziedzictwo_Mocy_VIII:_Objawienie
Nie ma jeszcze dokładnej daty premiery?
Moim zdaniem Amber jak zwykle się popisał, negatywnie oczywiście. Jeśli wszystkie książki do tej pory miały dwa czerwone paski, pomiędzy którymi umieszczono nazwisko autora, a nad nim był tytuł, to można było z tym dotrwać do końca. Ale Amber powiedział nie i mamy tytuł przeniesiony do góry okładki, nazwisko Traviss zostało na dole bez żadnego wyróżnienia. Dla mnie głupota i zero konsekwencji.
Zgadzam się. Bardzo dobrze, że w końcu zmieniają wygląd okładek, ale czemu w obrębie jednego cyklu? Przez to tomy 1-7 DM nie będą pasować do 8-9... Beznadziejnie to wygląda. Mogli wcześniej dokończyć tą serię a byłoby w porządku... tak to zawsze muszą coś zepsuć.
juz wszystkie tomy DM nie pasują do siebie grzbietami (oprócz 4 pierwszych tomów). Przez zmienianie loga co książkę, to moja kolekcja mimo choronologicznego ułożenia wygląda jakbym układał ją na chybił trafił.
Na stronie Amberu pojawiła się zapowiedź. Premiera 8 marca, cena 37 zł. Czyli chyba jednak nie kupię w księgarni, na allegro będzie taniej.
Po konsultacji z władnymi w Amber dowiedziałem się że 8 tom dziedzictwa został wycofany z planów wydawniczych w miesiącu marcu
Według osób związanych z wydawnictwem powyższy tytuł może ale nie musi zostać wydany w kwietniu.
zniknęła ze strony Amberu, więc wydaje się że to prawda...
http://www.wydawnictwoamber.pl/zapowiedzi
http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1048/dziedzictwo-mocy-viii-objawienie
A tu pisze, że premiera 10 marca. Komu więc wierzyć?
Zauwaz ze to podstrona `schowana`, niepodpieta w zapowiedziach, nie nalezy jej wiec imo traktowac jako czegos oficjalnego. (...Amber ja skasowal z `zapowiedzi` ale sama podstrone zostawil, na przyszlosc ; P)
że nie wpłaciłem jeszcze kasy za książkę kolesiowi z allegro czekałbym nie wiadomo ile , w ch.... sobie lecą z tym dziedzictwem inne dziadostwa jak TCW pokończyli a głupich 2 tomów nie mogą, pewnie znowu powrócą do wydawania 4-5 książek SW w roku
skasuj to głupich przed "2 tomów nie mogą"
mnie myślałem wchodząc sobie w ten temat że może wcześniej wydadzą albo coś w tym stylu a tu taka niemiła niespodzianka :/
też to denerwuje. Amber zamiast końcowe tomy wydać jak najszybciej (jak to zrobili z rozdrożami czasu, gdzie tłumaczenie polskie zaczęto robić przez premierą książki w USA) to się ociągają.
ma co ukrywać, ale teraz jest popyt na TCW, więc jeśli chodzi o zyski to się nie dziwię Amberowi co do decyzji. Niestety zapomniał, że fani czekają na zwieńczenie LotF`a. Moim zdaniem powinniśmy wybaczyć to Amberowi i cieszyć się książkami wydawanymi, przez niego. Niedawno wyszło DS i muszę powiedzieć, że to była świetna książka ze świetnym tłumaczeniem, chociaż wolę Panią Hikiert
Może i jest popyt, ale największy był wraz z filmowym TCW, więc mogli wydać książki z TCW dwa miesiące później. Przez te dwa miesiące akurat by wydali dwa ostatnie tomy LotF. A teraz to co ten Amber wyprawia w ogóle?? Ciekawe co na to faultfett.
Obi-Wan Skywalker napisał(a):
Ciekawe co na to faultfett.
________
Obawiam się, że nic
Jeszcze w czwartek nie było mowy o żadnych zmianach z "Objawieniem", a przynajmniej o tym, żeby miało zostać skasowane z marca; przekazano mi też, że w kwietniu ma wyjść "Invincible" :/
Mam nadzieje, że coś tam się dowiesz w najbliższych dniach.
To jest ciekawa sprawa, bo wg autora tytuł odnosi się nie do Jainy czy Jacena (jak spekulowała chyba większość), tylko do miłości między Hanem a Leią, która jest zdolna przetrwać wszystko, co najgorsze, a z kolei wg innych osób pracujących nad książką, do niezłomnego ducha Jedi. Zostanie raczej r.m., jako że taka forma pasuje i do "związku" małżeństwa Solo, i do "ducha" czy "Zakonu" Jedi... Chociaż tu może wypadałoby raczej dać "niepokonany"
Kurde, nie ogarniam tego już
A tak w ogóle to ja jestem ciekaw co wywołało takie zamieszanie z wydaniem Objawienia. Ruiny Dantooine? Po tym całym chaosie trudno mi wierzyć wydawnictwu Amber, ale dalej mam nadzieję, że jednak Objawienie będzie w marcu.
w ten marzec nie wierzę , pewnie na początku kwietnia coś się pojawi , jakby mieli wydać w marcu to już by jakąś konkretną datę podali
Obi-Wan Skywalker napisał(a):
A tak w ogóle to ja jestem ciekaw co wywołało takie zamieszanie z wydaniem Objawienia. Ruiny Dantooine?
________
O ile się orientuję, wyszły jakieś nieporozumienia z licencją... Wygląda na to, że jakoś powoli to się wszystko prostuje.
Bardzo się cieszę. Liczę na 11 książek w tym roku, więc lepiej by było żeby było już wszystko tak jak dawniej.
na Allegro dowiedziałem się, że premiera książki została przesunięta na 22 marca.
Wydawnictwo Amber potwierdza tą informację, Objawienie wróciło do działu "Zapowiedzi" z datą 22.03.2011 http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1048/dziedzictwo-mocy-viii-objawienie
Przez prawie dwa tygodnie, codziennie wchodziłem na stronę Amberu i patrzyłem czy Objawienie nie wróciło do zapowiedzi (od razu chciałem się z wami podzielić tą informacją). A tu ktoś mnie jednak uprzedził.
Niestety mam złe wieści ksiązka ma ukazać się 29 marca (info od ambera)
Amber wie jak zepsuć humor. Pewnie Invincible też później wydadzą. A ja miałem nadzieję, że wszystko będzie tak jak dawniej. Czyżby znowu kłopoty z licencją??
się, że będzie LotF VIII w Polsce... a tu co mamy? Nico! Amber znów przenosi premierę. Oby wydali to tego 29 II :/
Nigdy w dniu premiery książki SW nie były w księgarniach.Jest mało prawdopodobne by była jutro.Myślę,że najpóźniej w poniedziałek ją dostanę
Zao napisał(a):
Nigdy w dniu premiery książki SW nie były w księgarniach.
________
A były I pewnie dalej bywają Nie wiem jak w innych miastach, ale w księgarni-kiosku w podziemiach warszawskiego Dworca Centralnego (nigdy nie pamiętam w którym pasażu, ale wydaje mi się, że w okolicach zejścia z Hali Głównej) nieraz zdarzyło mi się zanabyć SW-owe powieści w dniu premiery
mnie w empiku książka już jest
PIERWSZY ZWIASTUN OBJAWIENIA! NADESZŁO OBJAWIENIE, już nie musimy wołać: Gdzie jest Objawienie! Gdzie jest Objawienie! To już nie krzyż - wiadomo gdzie Objawienie jest! O Panie!
Zawsze jeszcze może brakować w nim stron, w tym Objawieniu
jakiś przeciek?
A tak na poważnie to mam nadzieję że nie powtórzy się sytuacja gdzie w całym nakładzie brakowało całego rozdziału. Wypadało by wtedy krzyczeć "oddajcie fanom rozdział".
Jeżeli mnie pamięć nie myli, to swego czasu udało mi się na Centralnym kupić którąś SWową książkę przed premierą .
Amber wydał Objawienie :O Widzę, że coś się zmieniło. Jutro pójdę na łowy po Olsztynie
W Empiku dowiedziałem się, że książki u nich nie ma, nie było i najprawdopodobniej nie będzie, a premiera miała miejsce 8 marca.
O co biega?
Premiera miała miejsce wczoraj.
Ja to wiem, ale w Empiku niespecjalnie się zorganizowali z "Objawieniem". Podobno nie ma w żadnym salonie w W-wie.
W Olsztynie nie znalazłem
Jestem na 130. stronie i w książce jest sporo błędów. Gdyby ją wydali 8 marca, tak jak planowali, to byłaby ona chyba w ogóle po chińsku :/
JacenSolo napisał(a):
Jestem na 130. stronie i w książce jest sporo błędów.
________
Uu, a te błędy to babole czy literówki itp.?
Jest Kondor, Concord Down i Naboi, ale reszta w porządku. W każdym razie nic innego nie rzuciło mi się w oczy.
Sith Acolyte napisał(a):
Jest Kondor, Concord Down i Naboi, ale reszta w porządku. W każdym razie nic innego nie rzuciło mi się w oczy.
________
Ehh Sprawdzałam tekst po drugiej korekcie - co prawda "po łebkach", bo czasu było tragicznie mało, ale sądzę, że takie rzeczy wpadłyby mi w oko (dopiero co poprawiałam podobne "kwiatki" w "Niezwyciężonym"). Najprawdopodobniej wkradło się podczas nanoszenia poprawek przy składzie :/
Nie wiecie gdzie mogę znaleźć ebooka, albo choćby fragment?
Po angielsku mam. W miarę możliwości po Polsku szukam.
i kup. Skoro Amber wydaje książki, to trzeba je kupować, nie ściągać z neta. Chcesz, żeby Amber zrezygnował z tłumaczenia, a tłumacze stracili pracę? trochę ponad 30 zł za książkę to nie dużo, poza tym można poczekać, aż trochę stanieje, lub zamówić przez internet.
E-booki należy stosować w ostateczności, kiedy nie ma już innego sposobu na przeczytanie książki, albo jej cena na allegro jest zawyżana.
Minęło wiele dni, a ja dopiero dzisiaj zdołałem skończyć czytanie Objawienia. Mimo iż ta książka musiała być przeczytana przeze mnie od razu, różnorakie obowiązki, zmęczenie i inne tego typu pierdoły wydłużyły czas konsumpcji dzieła do dzisiejszego wieczoru.
Swoją wypowiedź chciałbym zacząć od kwestii czysto książkowych, kwestie tłumaczeniowe zostawiam na później. Objawienie pochodzi z ulubionej przeze mnie serii, a w dodatku wyszło spod ręki jednej z lepszych, według mnie, autorek książek Gwiezdnych wojen. Jak zwykle w dziełach pani Traviss, było dużo Mandalorian i garść humoru. W dziele jest fajne rozplanowanie w kwestii Jedi. Pierwsza część zdecydowanie skupia się na Benie Skywalkerze, a druga na Jainie Solo. Obie są wyjątkowo interesujące. Syn Luke`a nieustannie dąży do udowodnienia zbrodni popełnionej przez jego kuzyna i jak wiemy udaje mu się to pod koniec książki, oczywiście z pomocą Lona Shevu. Jaina z kolei postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wyrusza na szkolenie do Boby Fetta, chcąc nauczyć się sztuki polowania na Jedi, a w tym wypadku na Sitha. Całość kontaktów Solo z Mandalorianami wypada dosyć śmiesznie, aczkolwiek bardzo mi się podoba. Kolejna sprawa to postać Sintas i ujawnienie jej losów. Dalej Gotab i Venku. No kurczę, same smaczki Zostawiając część mandaloriańską, a idąc do części politycznej. Nie najgorsze były przemyślenia Pellaeona, cieszył powrót Daali i wykorzystanie jej zabawek. Niathal też spisała się nie najgorzej knując spiski przeciwko Jacenowi. Ogólnie to cała sprawa z bitwą o Fondor wypadła dosyć dobrze, bitwa była dosyć... emocjonująca Idąc dalej. Wielka trójka. Cieszy fakt, że tak mało ich było. Ich rola to w sumie oglądnięcie nagrania z wyznania Jacena oraz w przypadku Luke`a udział w bitwie. Tyle jednak całkowicie wystarcza.
Przejdźmy teraz do negatywów książki. Najbardziej wkurzały mnie przemyślenia Jacena Solo. Chłopak został Sithem, a myśli jak jakieś emo. Cały czas uznaje, że jest w gruncie rzeczy dobry tylko wszyscy go nie rozumieją. Jakie to smutne. Najbardziej mi się jego postać podobała w końcówce bitwy o Fondor. To było coś sithowego. Lekko wkurzało mnie zdziadzienie Boby Fetta. No fakt, chłop ma swoje lata, ale coś za bardzo zmiękł. Ta cała sprawa z dbałością o rodzinę jest nieco obca w stosunku do niego.
Pozostawiając kwestie fabularne, muszę powiedzieć, że Objawienie spełniło moje oczekiwania. Książka jest genialna i mimo dwóch zastrzeżeń, absolutnie zasługuje na ocenę 10/10. Teraz tylko czekać na premierę Niezwyciężonego i zapoznać się z zakończeniem serii.
Zostawiając jednak samo Objawienie, chciałbym poruszyć kwiatki jakie wydawnictwo Amber popełniło przy jego wydaniu. Nie wnikam czyja to wina, pamiętam, że każdy może się pomylić, ale ilość błędów tutaj jest zdecydowanie za duża. Początkowo myślałem, że zapamiętam wszystko co mi nie przypadnie do gustu jednakże gdzieś od połowy książki zacząłem sobie notować co jest tak jak nie powinno być. Po pierwsze. Przekręcone nazwy planet. Od teraz w SW istnieją Naboi, Kondor i Concord Down. Można to było rozwiązać dodając prawidłowe nazwy do słownika w wordzie, żeby uniknąć korekty, no ale cóż. Druga sprawa. Nie był to częsty przypadek, lecz w kilku słowach zjadło litery. Drobny błąd, można jakoś to przebaczyć. Trzecia sprawa. Raz, nazwę "Anakina Solo" pomylono z "Anakinem Skywalkerem". Jest taki okręt? Czwarta sprawa. Kolejny przypadek jednorazowy. W którymś ze środkowych rozdziałów jedno zdanie zostało napisane całkowicie z pominięciem spacji. Piąta sprawa. Natknąłem się na zdanie zaczynające się od małej litery. Szósta sprawa, ta która mnie wkurzyła jeszcze bardziej niż literówki w nazwach planet. Karygodny błąd w skrócie Sojuszu Galaktycznego. Jeśli tylko był skrót, a przez większość książki tak było, mieliśmy do czynienia z SGS czyli Strażą Galaktycznego Sojuszu, a nie samym Sojuszem. Jednak czytając tą książkę każdy wie, że mało tu SGS. Z resztą pomijając nawet obecność oficerów i wydarzeń związanych z tą organizacją można przeczytać takie kwiatki jak rząd SGS, planeta SGS, przywódcy SGS itp. Na przyszłość proszę się doinformować co dany skrót znaczy drogi Amberze. Siódma sprawa. Tak w ogóle to tłumaczenie powinno brzmieć Sojusz Galaktyczny, a nie Galaktyczny Sojusz, gdyż z tego co się orientuję obecne tłumaczenie jest niezgodne z zasadami języka polskiego. Ósma sprawa. Ostatnia. Kiedy było wesele Mirty i Orade`a, Fett siedząc w kantynie rozmyślał o odbywającym się właśnie weselu córki, ale jakiej córki? Córka Fetta nie żyła, to jego wnuczka miała swoje święto.
Podsumowując kwestie techniczne. Wydawnictwo Amber wyjątkowo się nie popisało przy Objawieniu. Masa błędów, nie tylko tych drobnych, ale także tych ciężkich. Liczę na poprawę.
Wystawiając ocenę: Objawienie 10/10, Amber - bez komentarza
Około tydzień temu przeczytałem Objawienie. Teraaz mam czasu więc napiszę kilka uwag o książce.
Zacznę od tego co mi się podobało:
-Ben Skywalker i jego zbieranie dowodów. Było tak trochę kryminalnie...
-Cha Niathal. Jej przemyślenia i spiski są świetne. Ona naprawdę w porównaniu do Jacena trzeźwo myśli.
-Boba Fett i spółka. W Braterstwie, Mando mnie po prostu nudzili i nic ciekawego nie wnosili. W Poświęceniu zaczął mi się podobać ten wątek. A teraz? Nawet mnie zaciekawił. Szczególnie Beviin i jego Żadnych Jeńców i ogólnie nauki Jainy. Szkoda, że Goran jest początek spoilera gejem koniec spoilera. Sintas Vel i odkrywanie przeszłości też było ciekawe.
-Bitwa o Fondor i nagła zmiana sojuszy. Ta polityka... była emocjonująca. Najlepszy moment z bitwy to zniszczenie stolicy Fondora.
-Jeszcze kilka plusów by się znalazło. W końcu dałem książce 9, ale te plusy były już wyżej wymienione, więc mi się nie chce ich powtarzać.
Minusy. Ich też trochę jest:
-Zacznę od końca. Końcowy wniosek Jainy (tytułowe Objawienie), było wprost bez sensu, bo to samo stwierdził Jacen w Zdradzie albo w Nawałnicy. On stwierdził, że dla Allany i innych dzieci musi zabijać itp. jaina sądzi, że dla przyszłości Galaktyki musi zabić brata. Ten wątek jest zmałpowany.
-Daala wszędzie jest określana jako świetny dowódca, a przecież cały czas przegrywała.
-przemyślenia Pellaeona mnie nie porwały jakoś, chyba dlatego, że mało ich było.
-mogę się dowiedzieć gdzie flota Konfederacji? W książce Korelia jakoś sie nie liczy, tylko Fondor i tym podobne problemy.
-Tahiri pojawia się jakoś znikąd. W furii nawet się nie pojawia.
-wątki z Furii. Z tego co pamiętam Tycho Celchu powiedział Lukowi, że jak tylko dotrze do terytorium Sojuszu Galaktycznego doniesie Jacenowi, gdzie ukrywają si Jedi. Czyżby zmienił zdanie?
Mimo wielu minusów książka jest bardzo Dobra. 9/10
Obi-Wan Skywalker napisał(a):
Tahiri pojawia się jakoś znikąd. W furii nawet się nie pojawia
Pojawia się. Jacen cofa się z nią w czasie i pokazuje scenę na chwilę przed śmiercią Anakina. Tahiri "zmienia tok wydarzeń" sprawiając, że jej przeszłe ja całuje Anakina na chwilę przed śmiercią chłopaka.
Dałem cudzysłów z ważnego powodu, ale żeby wiedzieć jakiego, powinieneś przeczytać Niezwyciężonego
Twój błąd. Jacen cofa się w czasie razem z nią w Piekle, nie Furii.
Niedawno skończyłem czytać. Moje wrażenie po lekturze jest... pozytywne.
Nie wiedzieć czemu, jakoś z Dziedzictwa Mocy najbardziej mi się podobały właśnie części pisane przez Karen Traviss. Pomimo nadmiernego natężenia Mandalorian, Boby Fetta, czy nawet występowania wątków z "Komandosów Republiki" (!), to nadal kupuję jej styl pisania. W dużej mierze dlatego, że autorka dużo wnika tu w przemyślenia postaci. Świetnie jest prowadzona psychika Jacena (czy już Caedusa ), który cały czas nie jest pewien słuszności podejmowanych przez siebie kroków, jak choćby zabicie porucznik Tebut "dla przykładu" (dokładnie jak za czasów Vadera).
Mandalorianie pojawiają się w książkach Karen w LOTFie, w dużych ilościach, jednak nie zawsze odgrywają dużą rolę. Tu mają większy udział - m.in. jako producenci maszyn bojowych. Jaina postanawiająca powstrzymać Jacena, przylatuje na Mandalorę aby pobrać nauki u Boby Fetta. Ciekawy pomysł, trzeba przyznać.
Podobało mi się też, że filmowych postaci jest tu coraz mniej - Han i Leia pojawiają się tu epizodycznie, Luke co prawda już częściej, ale to najwybitniejszy Jedi swoich czasów, no i Wielki Mistrz Zakonu, więc można to zrozumieć.
Co do postaci, nawet podoba mi się, jak przedstawiono tu Daalę. Ze znanej mi z trylogii Andersona nieudacznej dowódczyni, przekształciła się w świetną admirał, z klasą, wiedzącą kiedy się wycofać i kiedy wrócić.
W książce dużo się dzieje, jest wiele wątków, a wszystko kończy się w przestrzeni Fondora. I to jest to, co lubię w Gwiezdnych wojnach, czyli wielka kosmiczna bitwa. Co prawda Fondor szybko się poddaje, ale niespodziewanie dochodzi do rozłamu w Galaktycznym Sojuszu. Po tym nie mogę się doczekać jak to wszystko się zakończy w następnym tomie.
Aha, jeszcze śledztwo prowadzone przez Bena. Przyznam, że trochę mnie irytuje postać Bena, nie wiem czemu. Niemniej śledztwo się posuwa do przodu, wciąż dochodzą nowe dowody, ogólnie nieźle prowadzony wątek.
Przepraszam, że tak chaotycznie
Moja ocena: 8/10
Skończyłem parę dni temu. Mam mieszane uczucia co do dzieł Traviss, więc i tym razem było tak trochę dobrze, a trochę źle.
Przede wszystkim drażnili mnie Mandalorianie. Już nawet nie Jaina w gościnie, ale Fett. Wątek rodzinny Boby jest strasznie mdły i chyba takich rzeczy powinno być jak najmniej w SW. Od razu widać, że pisała to kobitka. Zamiast poświęcenia więcej miejsca szkoleniu Jainy, mamy mnóstwo ckliwych przemyśleń Fetta i robienie z niego zwykłego, miękkiego dziadka. Traviss kreśli całkiem nowy wizerunek Mand`alora i nie pasuje mi on do niego.
Fett to sk*rwiel i taki powinien pozostać, czy każdy musi przechodzić w końcu przemianę w dobrego człowieka?
No ale reszta już smakowita. Cały wątek Jacena i Niathal jest świetny. Rozgrywki polityczne, układy, Pellaeon itd. Coś pięknego. Wątek Bena też w miarę, ale Ben jest dla mnie wkurzającą postacią, chyba po prostu nie lubię czytać o dzieciach w SW. Jedno co dobre, to to, że pojawia się chociaż na trochę Luke. Ale nie żeby go było zbyt mało, wg mnie dobrze, że na chwilę został wyłączony z obiegu.
Bitwa o Fondora również ciekawie rozwiązana, nie jest taka schematyczna i nie jest finalna dla całej akcji. Jest tam trochę oryginalnych rozwiązań, brak jakichś wyrazistych punktów kulminacyjnych, no i po niej następuje jeszcze trochę innych wydarzeń.
Podsumowując, Mando są w Dziedzictwie zbędni, przynajmniej w takiej spedalonej formie, jaką wpycha Traviss. Niby stara się z nich robić twardzieli, ale wychodzą jej faceci miękcy w biodrach. Reszta super, choć mam wrażenie, że cała ta wojna z Konfederacją, to tylko takie zło konieczne: aby był w tle jakiś pretekst do stworzenia dziewięciu tomów o zabawach Jacena.
Cieszę się, że Traviss mam z głowy. Zabiorę się, jak czas pozwoli, za finał Denninga, bo mam przynajmniej gwarancję, że będzie ostrzej
7/10
W przedostatnim tomie serii, K. Traviss uraczyła mnie najlepszą książką, jaką napisała dla Dziedzictwa.
Objawienie, to książka cechująca się zrównoważonym poprowadzeniem głównych wątków, w sposób wręcz idealny. Jest to preludium do wielkiego finału, które przyjdzie czytać w IX tomie tej serii. Nie będę ukrywał, że autorce tej książki, najlepiej - oprócz wątków Mando - wychodzą aspekty polityczne. To jak zarysowała kulminację konfliktu między Jacenem a Niathal, włączając do tego Imperium i Daalę, to jak na standardy SW, ociera się o najwyższy kunszt. Niemal co rozdział przychodzi czytać jak jedna intryga goni kolejną. Do tego wszystkiego dochodzą wspaniale opisane postacie i bardzo dobre dialogi, wiodące prym w głównym dramacie politycznym. Pellaeon jako imperialny, arystokratyczny dżentelmen, czy też miotająca się między złym a gorszym scenariuszem działań Niathal, to wisienki na torcie. Nawet Daala, której nie jestem specjalnym wielbicielem, została umiejętnie poprowadzona, nie tracąc nic ze swojego znanego charakteru. Polityka w Objawieniu, to najmocniejszy atut, jednakże świetnie zwieńczona w trakcie bitwy nad Fondorem. Autorce, sceny akcji przychodzi nakreślać z wyborną finezją, czego dowodem jest właśnie przywołana powyżej bitwa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze czytało mi się strony książki SW, na których nakreślono wydarzenia wojenne. Nagłe zwroty akcji, gdzie wygrany w mgnieniu oka stawał się przegranym, a układ sojuszy zmieniał się jak w kalejdoskopie, to był manewr iście mistrzowski, podnoszący ocenę książki o znaczny stopień. Generalnie, finał powieści jest o 100% lepszy, niż to co można było przeczytać w Poświęceniu.
Mandalorianie i ich szkolenie Jainy, zasługują na osobną ocenę. Bałem się, czy nie zostanę zbombarodwany nużącym opisem kolejnych ćwiczeń bojowych. Na szczęście, Traviss oszczędziła nużących treningów na rzecz większego opisu kultury Mando, jak i relacji łączących Fetta z dochodzącą do siebie żoną i wnuczką. Autorka poradziła sobie również z uczłowieczeniem Boby. Nie jest to może ten Fett, którego chciałbym zawsze widzieć, aczkolwiek istniało spore ryzyko, że ta postać zostanie zniszczona dokumentnie. Ostatnie rozdziały, jednak rozwiewają te wątpliwości.
Mankamenty? Trochę było mi żal Pellaeona, a dokładnie jego lekkodusznego sposóbu w kwestii podejścia do zabezpieczeń własnego żywota. Pamiętając jak uniknął śmierci w trakcie zamachu, dzięki obecności sobowtóra, to tu chodząc totalnie bez żadnej obstawy, ociera się o naiwność. Mimo wszystko nie uważam, iż jest to poważna wada wpływająca na ocenę tej książki.
Karen Traviss pięknie pożegnała się z serią Dziedzictwa Mocy. Ta powieść, to idealne wprowadzenie w ostatni tom, który zakończy ten cykl.
Ocena: 10/10.
Dziewictwo Mocy znudziło mnie wiele lat temu gdzieś w połowie "Piekła", albo "Furii", sam nawet nie jestem pewien. Ale ta recenzja skłania mnie, żeby jednak spróbować wrócić do tej serii i dokończyć czytanie. Dzięki!
Mnie znudziła w połowie Furii, a później w połowie Objawienia (które to w mojej opinii nie było jakąś wybitną książką ), ale warto się zmotywować i dobić do ostatniego tomu, bo jest naprawdę niezły. A potem zacznij sobie FotJ, które jest naprawdę świetne. Ja obecnie mam przestój na 5 tomie, ale pierwsze 3 czytałem po 2-3 dni. Polecam!
Pamiętaj tylko, że to subiektywna ocena.
Teraz, na chłodno sądzę, że nie powalał wątek śledztwa Bena, jak i nad wyraz impulsywny Jacen. Mimo wszystko, oceny bym nie zaniżył, głównie ze względu na bitwę o Fondor i Gilada wystukującego ostatkiem sił rytmiczne wezwanie do mściciela .
Czekam na reckę, nawet jeżeli nie będzie tak optymistyczna jak moja.