Pierwsza recenzja.
Długo się zastanawiałem jak zacząć. I co właściwie napisać.
W teorii bowiem książki o DB powinny stanowić kanon dla każdego miłośnika Ciemnej Strony. A dokładniej miłośnika Sithów.
Wraz z Dark Side Sourcebookiem do d20.
Ja za takiego się uważam. Nad tym akurat nie będę dywagował.
A jeśli coś jest bliskie sercu to należy się temu szacunek. Dlatego trylogię DB zakupiłem również po angielsku, w twardej oczywiście i umieściłem na oddzielnej półce.
Ot, taka mała kapliczka
No co... każdy ma swoje zboczenia, a moje akurat nie brudzi i nie zostawia śladów dla policji
Ale nie o tym miałem pisać.
Jak wiadomo Droga Zagłady ukazała się w Polsce w 2007 roku. Oczywiście szybko nabyłem ją i miałem zamiar przeczytać. Ale po paru stronach, potem po paru rozdziałach, dodając do tego inne obowiązki i przyjemności, tytuł lądował na półce.
Czy to oznacza, że pierwszy tom trylogii jest zły? O tym za chwilę.
A może już teraz?
Każdy ma swoją wizję SW. No, może nie wizję całości bo to jako tako zostało nakreślone (pomimo licznych przegięć i badziewia). Chodzi mi o wizję danego hasła, o którym na początku wookieepedia podaje 2-3 zdania + jakiś szkic koncepcyjny.
Każdy z nas (tak zakładam) wyobraża sobie co z tego wyrośnie. Ja zakładałem tak przy naszym drogim, tytułowym lordzie.
Bo co było wiadomo o nim na początku? Prześledźmy jego losy.
O ile mnie pamięć nie myli to pierwsze wspomnienie kogoś takiego jak DB przypada na The Essential Chronology z 04.04.2000
Jednak jest to tylko wspomnienie.
Naprawdę pierwszą ważną informacja przynosi Star Wars Gamer #3 - short stories by Kevin J. Anderson – Bane of the Sith
Data: 01.01.2001
Mamy fotkę pierwszą, wizualizację dziewiczą
http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20050803094044/starwars/images/b/b0/Gamer-3-bane.jpg
Drugie info to komiks Jedi vs. Sith.
Wydawany od 18.04.2001 do 19.09.2001.
Zebrany ładnie do kupy w wydaniu z 01.05.2002 oraz ponownie w cudownym hardcoverze 04.04.2007
Właściwa, dokładna wizualizacja wydarzeń z Ruusan.
W międzyczasie, sierpniu 2001 dostajemy Bane’a tutaj
(fotki z mojego własnego DSSd20)
http://img121.imageshack.us/img121/9205/db1a.jpg
http://img185.imageshack.us/img185/3922/db2t.jpg
http://img9.imageshack.us/img9/3075/db3b.jpg
Razem z kolejną, nową fotką
http://images4.wikia.nocookie.net/__cb20080312005203/starwars/images/f/f7/Darth_Bane.JPG
I potem zapada cisza. Wiemy mniej więcej jak było, że facet był duży, łysy i z orbaliskiem na klacie lub nie. Że przeżył jako jedyny z Ruusan, że wywarło to na nim wrażenie i że stwierdził że tak nie może być. Że miał uczennicę albo nie.
Dość tych "że"...
Ja moje wyobrażenie o DB budowałem właśnie na TEC i DSSd20. Dużo później zapoznałem się z komiksem, który namieszał ostro. Ale tak w SW bywa – nikt nie pilnuje jednej linii i wiadomo. Nie chce mi się milionowy raz powtarzać tego samego.
Ale do czego zmierzam? Bane był dla mnie uosobieniem siły Sithów. Nie ze względu na budowę, ale na zdolność do przetrwania, zdolność do zdiagnozowania że nie w Bractwie droga.
A tak w ogóle to Bane był Sithem z Sithów. Czy wcześniej Jedi czy nie, to mało ważne.
Po prostu jeden jedyny fartem (bądź wolą Mocy) przetrwał i stał się legendą.
I nagle pojawia się pan Drew Karpyshyn.
Ze swoją wizją.
Otóż twórca nowoczesnej techniki ukrywania się, knucia i mącenia wody nazywa się Dessel. I jest górnikiem w jakieś zapadłej kopalni, na zapadłym świecie.
Górnikiem o postawie Pudziana.
Tak – moje pierwsze odczucie to niesmak spowodowany uderzeniem w atrybuty fizyczne Bane’a. Bane to Mariusz Pudzianowski.
Po prostu. W zestawieniu z diabelską inteligencją i sprytem? Nie. Dlaczego? Why, mr. Karpyshyn? Po co?
Autor podzielił sobie pierwszy tom na trzy części – życie Desa jako górnika, życie jako żołnierza w armii Sithów i jako… no właśnie, neofity w zakonie/Bractwie.
O ile poszedł na łatwiznę bo po prostu pojechał prozą Jedi vs. Sith (oczywiście z takim dopasowanie jak mu było wygodnie) to jeszcze nie był w stanie nadać temu sensu.
Rozumiem górnika, który ma potencjał Mocy. W nieszczęśliwym zbiegu wypadków musi nawiewać. Trafia do armii gdzie również dzięki potencjałowi staje się liderem swojego oddziału. Pal licho trening żołnierski górnika.
Po czym znienacka zostaje podniesiony do rangi Sitha, dostaje możliwość zgłębienia tajników CSM i ideologii Sithów.
A właśnie o ideologię wszystko się tu rozbija. Jaką bowiem motywację do działania ma Des-górnik by oddawać życie jako Des-żołnierz? Wyrok w zawiasach za zabicie republikańskiego frajera? Ok.
A jaką motywacją kieruje się Des-żołnierz przy przeistaczaniu się w Bane’a-Sitha?
I nagle, ni stąd ni zowąd to Bane-Sith (ale tak naprawdę przypakowany Des od młota pneumatycznego) odkrywa co jest ważne dla Sithów, co źle robią, jacy obecni lordowie i mistrzowie są ciency.
Mnie bierze żal, kiedy przybłęda staje się świętszy od papieża. Sith`ari? Proszę was.
Rozumiem, że przeznaczenie, że Moc tak chciała. Ale czemu w ten sposób? Czemu znowu śmierdzi mi to biednym niewolnikiem Anim, który z dołów społecznych dochodzi do posuwania ekstra pani senator, machania mieczem i robienia za zbawcę Republiki?
Czemu taka wtórność panie Karpyshyn? Nie można było się trzymać Sitha od początku? Albo Jedi, którego namiętność blokowano w Zakonie i wybrał inną drogę? Czy tylko dlatego, że pierwotne szkice robiły z niego Pudziana to musimy wyjaśniać skąd wzięły się mięśnie?
…
Zresztą kurde… wg mojej wiedzy medycznej to on na dwa metry na takim wikcie i opierunku to by nie wyrósł.
I właśnie za każdym razem gdy sobie o tym myślałem to odechciewało mi się czytać. Po prostu nie jestem w stanie ogarnąć, że ktoś z zewnątrz wpada i wie wszystko lepiej. Kiedy parę minut ledwie co ogarniał temat.
Smutne to dla mnie, ale mu zaakceptować. Bo co innego zrobię?
Teraz trochę luźniej, co podobało się a co nie. Wypisane strona po stronie, więc nie zawsze jeden wniosek musi płynnie przechodzić w drugi.
1. Sabacc – uwielbiam to w książkach, te fascynujące opisy pełne napięcia. Musi być to pasjonujące dla ludzi, którzy znają i kumają tą grę. Ja, pomimo sporej wiedzy na temat kart wszelakich, nie jestem w stanie sprostać aktywnej rozgrywce.
2. Bardzo ciekawy opis „widzenia Mocą” podczas walki z żołnierzami. Chodzi mi o to rozjarzone wibrostrze. Fajne.
3. Bane – Zguba. Z jakiego języka jest to tłumaczone? Ja rozumiem, że z angielskiego na polski, ale w oryginale? Czyżbyśmy cofali się jednak z basica do angielszczyzny i tractor beam on/off?
4. Potwierdzeniem moich słów o braku pilnowania kręgosłupa SW są przewroty różne z Revanem. Za jednym razem uznajemy, że uratował Galaktykę, a za innym że jednak został Mrocznym Lordem (patrz Kotor2).
I to „łatwe” zmienianie stron… ale to temat na inny temat.
5. To samo tyczy się nazewnictwa, tym razem polskiego – Mroczny Lord a Ciemny Jedi.
6. Wspomina się również o mieczu świetlnym, którego skutecznemu wykorzystaniu może podołać tylko „Mocny”. Super.
Ale miły plus dla mnie, że Drew rozłączył d-b saber Kas’ima. Nikt mi pewnie nie uwierzy, ale ja coś takiego wymyśliłem ok. 2002
BTW „zakrzywiony” saber Bane’a niezbyt zgadza się z dostępnymi rycinami. Zastanawia mnie też fakt „wręczania” saberów adeptom.
7. Oczywiście Vaapad i miksowanie styli podczas walki. Dziwne, że ani RPG ani np. KotORy nie idą tą drogą. Dlatego dla mnie idea styli jest o prostu zwalona.
BTW w ostatnim wydaniu Sagi RPG tylko Jedi mają dostęp do styli. Zabawne, ne?
8. Malström – patrz punkt 3
9. Tuk`ata to psy. Ciekawe, bo w KotORach chyba przypominały kozły? o0
10. Odnalezienie Caleba-uzdrowiciela i Zannah. To jest dla mnie kolejny problem w kolejnym wydaniu. I szczerze powiem pojawia się on w każdym uniwersum, które ma miliony zamieszkanych planet.
W jaki sposób (dobra, poza przeznaczeniem i Mocą) można NA CAŁEJ PLANECIE, od razu znaleźć daną osobę?
Wyobraźcie sobie, że Ruusan to wasze miasto i okolice. I teraz gdzieś NA ZIEMI mieszka sobie ten Caleb. A przypuśćmy, że jest to południe Afryki… igła w stogu siana? Cały czas za słabo.
Zresztą do absurdu doprowadziły to wojny klonów…
11. Zdanie, które mnie po prostu zniszczyło i głęboko rozczarowało jeśli chodzi o postać Githany.
Na stwierdzenie Bane’a że Sithowie nie walczą miotaczami i wojskiem pada jej polska odp
- Tak jest weselej –
LOL o0
Weselej? Wypowiada to Sith, wokół szalejącej rzezi? Weselej?
Dla bezpieczeństwa sprawdzam oryginał
It’s more fun this way
o0
More fun?
Panie Karpyshyn, jeśli już to trzeba było zerżnąć dokumentnie z komiksu gdzie stoi
Whre’s the joy in that? I want to see Jedi blood!
Nie lepiej?
Fakt, że potem następuje błazeńskie For the Sith! Yeeeah! ale nie można mieć wszystkiego
12. Żeby tak całkowicie nie psioczyć to powiem, że opis i w ogóle sytuacja z wymordowaniem ojca i trójki dzieciaków przednia. Oczywiście, zrzynka komiksowa ale jednak. W SW niestety za mało jest brutalnych obrazów, brak w ogóle seksu ech… nie będę się rozwodził.
Dobrze, że to przetrwało.
Dramatis personæ
Wypadałoby się też trochę odnieść.
Darth Bane – wiadomo, pisałem już. Ścieżka od zera do pakera – mięśniak, mięso armatnie, półbóg.
Szkoda, bo jako postać sama w sobie to olbrzymi potencjał i charakter.
Lordowie Bractwa – czyli Kaan, Kopecz, Qordis i Kas’im. Trochę mało zróżnicowani, ale wolę to niż klaunów od Krayta.
Zadaję sobie pytanie czy ich kreacja nie jest trochę kalką mistrzów Jedi z Rady. Tak samo zignorowali wady Bane’a jak tamci Anakina, tak samo ślepi na jego działania jak Rada na to, że Palpi to Sith.
W ogóle w tym temacie zastanawia mnie jakim cudem Kaan odpalił bombę myślową? Nawet jeśli był już trochę szalony to musiał wiedzieć, że to broń ostateczna i że skasuje także jego…
Ciekawym był również pojedynek z Kas’imem. Trochę słabo wybrnął autor zawalając na niego kamienie…
Hoth i Farfalla – głównodowodzący Jedi fajnie ukazany, z wątpliwościami, balansujący na granicy CSM. To, że duch przyjaciela otworzył mu oczy trąci lekko telenowelą, ale ujdzie.
Zwłaszcza przy Farfalli i jego kreacji
A ten jego okręt z komiksu… SW łyka wszystko
Zannah – cóż… wg książki to straszna lipa. Niestety. Nic więcej.
Githany – ach, ach na koniec najlepsze
Wspaniała postać, wspaniale narysowana w komiksie (te cycki ), wspaniale stworzona, w pełni wykorzystując swoje atrybuty psycho-fizyczne (te cycki ). Do tego egzotyczny bacik laserowy mrauuuu!!!
Bardzo żałuję, że to nie ona została uczniem Bane’a. I jeszcze bardziej, że SW jest chamsko dziecięce i nie ma w ogóle seksu.
A rozładowanie napięcia między Gith a Banem w ostrej scenie łóżkowej… marzenie
Na zakończenie luźna dywagacja na temat, który nurtował mnie od samego początku.
http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=55213
Tak, tak. Takie miałem początki
Ale poważnie – chodzi tu m.in. o spór przy używaniu słowa „Darth”. Ciężko ustalić czy powinny posiadać go dwie osoby, trzy a może jedna? A może więcej?
I co to za sobą niesie?
Idea Dwóch jest wg mnie nie tyle błędna ile oparta o balansowanie na krawędzi. Bo co jeśli nie znajdziemy godnego następcy? Albo okaże się on pomyłką, a położy nas fartem (takie jest moje widzenie Palpiego i jego mistrza zaciukanego we śnie)?
Dwie osoby to naprawdę bardzo wąski margines błędu. Zresztą co dwie mogą zdziałać, zakładając zniszczenie Jedi?
Że Palpiemu udało się wyhodować armię klonów i wykorzystać ją przeciw Jedi? A gdyby nie?
Podsumowanie
Jest ciężkie.
Przede wszystkim przez to co opisałem na początku. Górnik. Żołnierz. Sith’ari. Brakuje tylko pochówku na Wawelu
Mimo tego i wielu drobnych potknięć całość czyta się dobrze. Może dlatego, że Karpyshyn skopiował bardzo moim zdaniem udany komiks.
Tak, dla mnie rozpatrywanie Drogi Zagłady bez Jedi vs. Sith, z perspektywą „odnalezienia” Zannah tak jak to opisano po prostu mija się z celem.
Czy miałby być to kanon dla fanów CSM? Może trylogia jako całość, ale to ocenię jak przeczytam. Jako pojedynczy tytuł DZ nie oczarowuje. Jest oczywiście o niebo lepszy niż kolejna dynastyczna papka Skywalkerów/Solo czy pożal się boże debilizmy pokroju Vongów czy Krayta.
Jednak gdyby ktoś pokusił się napisać o Exarze, Ulicu… bez podpierania się obecną wiedzą. Może byłoby lepiej…
Ogólna ocena: 7/10
Klimat: 7/10
Opis świata: 6/10
Rozmowy: 7/10