Ostatnio było dosyć głośno o liście Marka Safjana - prezeza Trybunału Konstytucyjnego - w którym skrytykował on wydawanie zakazów demonstarcji. Może nie wszyscy przeczytali, więc teraz jest okazja:
"Prawo do wolności zgromadzeń jest fundamentalnym prawem demokratycznego państwa. Demokracja w swoim dojrzałym wydaniu zakłada także wolność demonstrowania opinii i poglądów, które nie podobają się większości, a więc tych, które bulwersują i prowokują opinię publiczną.
Mają rację ci, którzy twierdzą, że wolność zgromadzeń nie jest wolnością absolutną, bezwzględnie chronioną w każdych warunkach. Każde prawo (z wyjątkiem niezbywalnej godności każdego człowieka) może podlegać ograniczeniom. Również tym ograniczeniom, które wynikają z potrzeby ochrony moralności publicznej.
Mylą się jednak ci, którzy twierdzą, że o moralności publicznej można decydować w sposób arbitralny. W społeczeństwie demokratycznym, jeśli uznaje się określone wartości za podstawowe i gwarantowane przez prawo najwyżej sytuowane (a tak jest niewątpliwie w wypadku wolności zgromadzeń), wszelkie ograniczenia realizacji tych wartości muszą być stosowane z największą ostrożnością, umiarem i nigdy ponad konieczność.
Trzeba bowiem uznać, że istnieje swoiste domniemanie na rzecz wolności, a nie na rzecz celowości ograniczenia. Moralność publiczna nie jest kategorią prawnie jednoznacznie określoną, jest swoistą klauzulą generalną, a więc i ostrożność w powoływaniu się na nią dla ograniczenia podstawowej wolności znajduje szczególnie mocne uzasadnienie.
Sam fakt istnienia zachowań, które nie są powszechnie uznawaną normą społeczną, nie jest jeszcze naruszeniem moralności publicznej. Nie jest nim także samo domaganie się tolerowania w społeczeństwie "inności", choćby nawet ta "inność" sprzeciwiała się naszym poglądom, przekonaniom i preferencjom. Niebezpieczne byłoby też dla demokracji przyjęcie tezy, że demonstrowanie poglądów nieznajdujących wyraźnego oparcia w obowiązującym prawie jest z tego właśnie powodu nielegalne, a więc i niedopuszczalne. W ten sposób bowiem unicestwialibyśmy wszelką debatę publiczną na temat roli prawa, jego celów i przyszłej ewolucji.
Przebieg demonstracji poznańskiej nie potwierdzał tezy o istnieniu zagrożenia dla porządku publicznego, nie wskazywał na zachowania obsceniczne jej uczestników ani na próbę upokorzenia tej części (większości) społeczeństwa, która ocenia negatywnie przynależność do mniejszości seksualnych.
Spór idzie tu bowiem o coś innego: nie o próbę narzucenia określonych zachowań jako normy społecznej, ale o to, jak mają być traktowani ci, którzy tej normy nie uznają. Spór ten nie może być w społeczeństwie demokratycznym rozstrzygany za pomocą policyjnej pałki, bez względu na to, jak bardzo nam się nie podobają określone zachowania i sposób ich przejawiania na zewnątrz. A także bez względu na to, czy chodzi o mniejszość seksualną, społeczną, etniczną czy jakąkolwiek inną grupę kontestujących."
Negatywna energia wraca ze zdwojoną siłą do tych, którzy się nią posługują. Zdaje się, że prezydent Poznania tej prawidłowości nie wziął pod uwagę i wbrew swoim intencjom uruchomił dosyć dużą sprawę. Dobrze, że mamy jeszcze w trybunałach rozsądnych ludzi, ale nie wiem czy na długo, ponieważ teraz prawo do nominacji znalazło się w rękach ośrodków reakcyjnych . Zresztą najlepszy przykład to kandydatura Janusza Kochanowskiego na Rzecznika Praw Obywatelskich - ten człowiek o prawach człowieka mówi m. in., że to jest opium dla ludu, a także jest zwolennikiem kary śmierci. To tak jakby forsować ateistę na funkcję prymasa .