Nie wsposób określić tego, co ostatnio się dzieje na linii Polska-Białoruś cz Polska-Rosja inaczej niż zimną wojną.
Z jednej strony mamy skamilinę poprzedniej epoki - prawdziwego i ostatniego komunistę Europy - Aleksandra Łukaszenkę (zbieżność imion z Kwaśniewskim podobno przypadkowa), który cały czas stara się usprawiedliwić swoją politykę szukając zewnętrzego wroga. Polska się do tego jak najbardziej nadaję. Nie jest zbyt słaba, ale nie jest też zbyt silna (zwłaszcza w kontekście ZBIRu). Dodatkowo nasza polityka wschodnia jest co najmniej dziwna, żeby nie powiedzieć niefrasobliwa. Ponieważ angażowaliśmy się w Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, tym łatwiej uwiarygodnić nasze Imperialistyczne zapędy do podporządkowania sobie dawnych kresów wschodnich.
Oczywiście nie trzeba być geniuszem, by pod działaniami Łukaszenki zauważyć rękę Putina, który niejednokrotnie już próbował na Białorusi coś, co potem wprowadził w Rosji. Walka z wolną prasą czy oligarchami. To wszystko było przetestowane na Białorusi, a nikt na świecie nie kiwnął palcem. Przy Rosji było trochę więcej szumu i tyle.
Z drugiej strony mamy jeszcze Polską politykę, a właściwie jej brak. Nasi przywódcy nie wiedzą co zrobić z incydentami na Białorusi, czy niedawnymi pobiciami pracowników ambasady w Rosji. Jeszcze bardziej rozczarowuje mnie (nie pierwszy raz zresztą ), Unia Europejska, która tyle mówiła o budowie wspólnej polityki wschodniej, wspólnej polityki zagranicznej i w momencie, gdy nadaża się ku temu doskonała okazja, siedzi cicho, twierdząc że to wewnętrzna sprawa Polski.
Nie bez winy jest i nasz rząd, bo może powinien poprosić UE o pomoc. Ale UE jak UE, jeszcze dziwniejsze jest to, że z Białorusią nasi próbują sobie radzić sami, mimo, że ta korzysta z pomocy Putina. Białoruś jest jednym z krajów którymi interesuje się administracja Busha, ale naszym nie przyszło nawet do głowy, by prosić amerykanów o pomoc.
Najgorsze jest to, że również prawa strona, która być może przejmie władzę po wyborach, nie ma pomysłu na politykę wschodnią.
Wg mnie Polska dała się wciągnąć w grę Łukaszenki i na razie przegrywa. Winą w dużej mierze należałoby obarczyć politykę zagraniczną III RP, ale też i prezydenta Kwaśniewskiego, który od początku swojej pierwszej kadencji bagatelizował stosunki polsko-rosyjskie. Kwaśniewski właściwie o Rosji przypomniał sobie, gdy miał ambicję startowąć gdzieś wyżej... ale obecnie tylko na ambicjach się skończyło.
Jakby co, to chętnie poznam wasze opinię na ten temat.