co sądzicie o tej pozycjii?Czy dobry autor ją piszęe?Według mnie too zadanie dla Stovera.Czekam na komentarze i przeczucia.
co sądzicie o tej pozycjii?Czy dobry autor ją piszęe?Według mnie too zadanie dla Stovera.Czekam na komentarze i przeczucia.
Jest to zjawisko dosyć nudnawe już, kiedy non stop ktoś "zmusza" Stovera do pisania kolejnych powieści SW i poza nim autorów nie widzi.... Luceno odwalił kawał wyśmienitej roboty przy LoE i zapewne nie zawiedzie i tym razem. Najważniejsze, żeby dobrze oddać klimat imperium. Osobiście mam nadzieję, że pojawi się -choćby na moment- Kenobi
kto lepiej napisze o bólu wewnętrznym Vadera(jeśli takowy będzxie) Luceno czy Stover?
Kto lepiej napisze jakie katusze przerzywa Vader dzięki swej masce?
tak zwana trylogia o upadku republi9ki powinna być zadaniem dla Stovvera gdyż to jest ppraktycznie trylogia o Anakinie i jakie zmiany w nim zachoodzą
....to mnie buja cierpienie Vadera, bo na nie zasłużył, choć fakt- jest postacią tragiczną..... Tu chyba przyda się trochę akcji, bo ileż to można czytać o cierpieniu? Jeśli chodzi o akcję- Luceno wymiata
Stover przesadza z opisywaniem wewętrznych rozterek. Jak czytałem nowelizacje Zemsty to myślałem momentami że mam w ręku książkę psychologiczną. A poza tym nowelizacja nie zgadzała się z filmem. Na filmie widać że Anakin jest butny i arogancki i pożąda coraz więcej władzy i zaszczytów a w książce wszystko było podporządkowane ratowaniu Padme ( nawet złość po niedaniu mu tytułu mastera), co jest sprzeczne z moim odwiecznym wizerunkiem Vadera. Luceno w LoE pokazał że jest świetnym autorem i bardzo dobrze że to właśnie mu powierzono tę powieść
wiele spodziewam się po tej pozycji. Czuję niesmak niedopowiedzenia, który wynikł po Epizodzie III. Myślę, że ta pozycja wyjaśni jaka zmiana dokonała się w świadomości Lorda Sith, oraz w jego fizyczności. Czy w istocie piach magmowy okaleczył nie tylko jego ciało, lecz także i potęgę Mocy, która w nim drzemie. A jeśli tak- jak znaczne były koszta zdrady Anakina?
Myślę, że ta książka zamknie legendę Vadera i liczę, że zrobi to z klasą.
się bardzo cieszę, że powieść ma wyjść jednak w tym roku (przynajmniej w USA). Z pewnością sobie ją zamówię .
I cieszę się, że to nie Stover piszę tę książkę, a Luceno. Jestem tak na prawdę bardziej ciekaw galaktyki w obliczu pojawienia się Dartha Vadera, niż jego postaci jako takiej. Fakt, o psychice Vadera również przydałaby się książka, którą pewnie lepiej napisałby Stover, lecz galaktykę zna z pewnością lepiej właśnie Luceno. Choć zdarzają mu się wpadki (jak uznać Obi-Wana za korelianina - ale edytorzy amerykańscy to wychwycili). I mam nadzieję, że Luceno jeszcze coś więcej napisze w SW.
Wiecie, nigdy za bardzo nie interesowało mnie, jaki autor pisze książki SW. Cieszyłem się, ze w ogóle mam co czytać. Ale od czasu "Labiryntu Zła" na książki patrzę zupełnie inaczej. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeczytałem jakąś książkę tak szybko, jak "Labirynt". Potem była nowelizacja Stovera i zachwyciła mnie nie mniej, niż Labirynt. I uważam tak: Stover i Luceno mieli wielki zaszczyt, mogąc napisać książki, powiedzmy, "przełomowe". Ostatnie SW i wstęp do nich to jedne lepszych książek , jakie czytałem. A że i Luceno i Stover wywiązali się z tego wzorowo, to uważam, że powinni razem napisać Dark Lord`a. wspaniale by się uzupełniali nawzajem. Jak mówi Lord Sidious, Stover zna psychikę Vadera, a Luceno galaktykę. Każdy z nich robiłby swoje, ale konsultowaliby się między sobą, żeby stworzyć ładne i płynne połączenie swoich styli. Nie wiem tylko, czy to by się dało zrobić...
w Stovero manie, Luceno również jest świetnym autorem, jestem pewien że znajdziemy tam mnóstwo smaczków z EU.
Ale ci dwaj autorzy są obecnie najlepsi bez dwóch zdań
Zresztą, gdzie on miał możliwość pisania jakiś `` psychoanaliz`` w Labiryncie zła?! Nie mogł pisać o Sidiousie, żeby nie wydać, że on i Palpatine to jedna osoba, nie mógł pisać o Padme, bo chyba do końca nie było wiadomo, co z tą jej ciążą ( on coś niby sugeruje, ale nic konkretnie), nie mógł pisać o Anakinie, bo wszystkie sprawy doyczące psychiki Anakina miały być w ROTS, nie za bardzo miał jak pisać o Jedi, bo nie wiedział, jaki będzie w ROTS ich stosunek do kanclerz itd. To czyje wynurzenia chcieliście poznać? Jar Jara?
Obecnie Luceno myśli o napisaniu ksiązki o Qui-Gonie i Plageiousie ich ich poszukiwaniach zwycięstwa nad śmiercią. Ten temat chyba naprawdę sugeruje, że L pisze nie tylko książki akcji!
ta informacja o nowej książce Luceno i jej prawdopodobnej treści? Swoją drogą bardzo interesująca i ciekawa tematyka...
Zdaje się, że stąd:
http://www.starwars.pl/opiniedroida_insider83.php
"Jedi Library
Sam się na to niedawno natknąłem.
... póki Del Rey nie złoży zamówienia, to książki nie będzie. I wygląda na to, że nie zanosi się na to, aby takie zamówienie zostało złożone. James Luceno po raz pierwszy od wielu lat nie ma w planach książki spod znaku SW. Natomiast plany wydawnictwa zostały określone na kilka lat w przyszłość, a niektóre pozycje już są "przepychane" na czas późniejszy, więc gdzie to miejsce na nowatorski pomysł Jamesa? No, ale z drugiej strony, "Dark Lord" też się kiedyś zaczął od marzenia Luceno... Z nową nadzieją, niech... etc. etc.
mnie ta książka może być majstersztykiem... wszak Lord Vader to jedna z ciekawszych postaci w świecie filmu/książki. Jego losy, psyche, wewnętrzną walkę można naprawdę świetnie ująć słowami i zrobić dobra książkę omijającą nawet nudne standarty SW. Mama nadzieję, że wnętrze Vadera będzie dużo lepiej ukazane niż wersja filmowa, znaczy się nowe Epizody, bo do starych nie mam zastrzeżeń.
Grzebiąc po necie natknąłem się na tekst z Insidera 83 o Dark Lordzie. Oto on
Dark Lord: The Rise of Darth Vader begins on the Outer Rim world of Murkhana with Order 66 transmitted to clone troopers advancing with the Jedi against Seperatist positions. But on Murkhana, a clone commando refuses to obey orders, giving Jedi Roan Shryne and Padawan Olee Starstone a chance to hide. Unfortunately for clones and Jedi alike, Palpatine dispatches Vader to Murkhana to investigate the incident.
---
Shyrne and Starstone struggle to escape the reach of the new Empire and keep the jedi traditions alive, with Vader in furious pursuit. We see the Empire`s devestation of Kashyyyk with Vader swinging his saber and a certain Wookiee in the middle of the battle. We get to sit in on some of the first meetings between Vader and Moff Tarkin. And we visit Alderaan, where Bail Organa tries to solve the riddle of Vader`s identity-and keep the new Sith Lord away from his infant stepdaughter and a certain pair of droids.
Tu moje pytanko. Czy jest to cały artykuł o Dark Lordzie znajdujący się w Insiderze czy jest cośtam więcej na temat tej książki ?
Już gdzieś pisałam, nie mam jak go zeskanować, ale jeżeli ktoś chce, mogę go albo przepisać w mailu, albo skserować i przesłać pocztą. Daj znać, co wolisz. ulien@o2.pl
Dla odmiany podam nazwisko z poza stawki: Steve Perry. Są to marzenia ale... Myślę że autor Cieni Imperium mógłby wnieść równie dużo do tej powieści co Stover i Luceno, a może i znacznie więcej. Jest to oczywiście moja subiektywna opinia i po części wynika z faktu że ta powieść była jedną z pierwszych jakie przeczytałem, no i sposób w który nam nakreślił Perry Vadera. Myślę że bardzo dobrze wywiązał się z zadania. Ukazał tę postać jak na owe czasy (czyli przed NT) dość solidnie, więc tym bardziej teraz powinien coś skrobnąc na temat Lorda Sith.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to Steve Perry ma (współ)napisać książkę o powstaniu Gwiazdy Śmierci i myślę, iż możemy założyć, że tam coś skrobnie na temat Lorda Sithów... Tak więc co się odwlecze, to nie uciecze. Zobaczymy czy rzeczywiście i tym razem otrzymamy coś wartego uwagi.
Vader pewnie na bank odegra ważną rolę w powieśći o Death Star, pozatym popatrzcie między ep III a ep IV jest 20 lat, ile może tam być książek( ok 10-12) więc będziemy mieli jeszcze dosyć Lorda Vadera
imperialny napisał:
Vader pewnie na bank odegra ważną rolę w powieśći o Death Star, pozatym popatrzcie między ep III a ep IV jest 20 lat, ile może tam być książek( ok 10-12) więc będziemy mieli jeszcze dosyć Lorda Vadera
-----------
10 - 12 ?! Jak znam życie , to tam sie zmieści z 50 książek... Pytanie, czy się z tego cieszyć, czy nie.
ulien napisał:
10 - 12 ?! Jak znam życie , to tam sie zmieści z 50 książek... Pytanie, czy się z tego cieszyć, czy nie.
[/cytat]
-----------
Ale wiesz bez nowej trylogii czy serialu saga będzie troche podupadać, więc nie wierzę w 50 pozycji, no chyba że ten serial wniesie trochę świeżości i nowych wątków.
Tytuł powieści nie jest adekwatny do jej treści. Vader niestety jest jednym z elementów powieści, ważnym, ale ani nie tak prominentnym jak powinien być, ani nie najważniejszym. Prawdę mówiąc książce jest bliżej do TUFa i Maski Kłamstw, niż LOE. Świetnie przy tym zamyka wątki, które powstały po Epizodzie III i łączy w całość film z książką. Mnie to się podobało, choć przyznam szczerze, że oczekiwałem opowieści o antybohaterze, coś trochę jak Darth Maul, z tym, że mrocznejsze, a czegoś takiego nie dostałem. Luceno świetnie opisuje powstanie Imperium, nie przez deklaracje, ale przez to, co się działo później i jak reagowały istoty w galatkyce na to.
dopiero w połowie - ale podoba mi się
dostałam zaraz po wydaniu jej w Stanach, więc juz skończyłam. I jak wrażenia po przeczytaniu kolejnych rozdziałów?
A jak w tej książce zostały ukazane stosunek mistrz-uczeń u Sithów?
Luceno jakoś ciekawie to zrobił?
to niestety relacja ta spadła trochę na bok i nie jest esensją książki, ale mimo wszystko jest w niej dość wyraźnie ukazana. A mianowicie cały czas idzie w myśl zasady Bane`a - Tylko dwóch będzie oddanych Ciemnej Stronie, jeden ją posiądzie, a drugi będzie jej łaknął. To jest właśnie filozofia Sithów i reguła w pełnej krasie. Palpatine raczej daje swojemu uczniowi holokron, by w nim znalazł i pytanie i odpowiedź, niż podaje nauki na tacy, to raz. A dwa, o wiele bardziej znaczące, pamiętasz jak w ROTS Palpatine mówi, że Vader będzie potężniejszy od niego i Yody? W tym momencie zadałem sobie pytanie, czy on wierzył, że Vader może się przeciw niemu obrócić. Według Dark Lorda wychodzi, że nie tylko w to wierzył, ale i na to czekał. Jeśli Vader w pewnym momencie nie sięgnąłby po swoje - po Ciemną Stronę, nie byłby goddny bycia uczniem. Jak Dooku. Zatem można snuć domysły, że podstawowym wrogiem przetrwania zakonu byłaby stagnacja, w której uczeń czekałby na śmierć mistrza, a nie na sposobność, by zająć jego miejsce, a mistrz zbyt wierzył swemu uczniowi.
Bardzo krótko:
Plusy:
- przedstawienie po kolei procesu tworzenia Vadera
- postawa Climbera
- postać Shryne`a i jego historia
- pokusa Vadera aby zająć miejsce Palpiego
- bitwa o Kashyyyk
- przedstawienie zasad funkcjonowania Imperium
- Tarkin i przygotowania do budowy Gwiazdy Śmierci
- rzut mieczem świetlnym (KOTOR się przypomina )
Małym minusikiem jest to (ale w tylko w moim odczuciu), że akcja rozkręca się pod koniec (na Kashyyyku), ale to może dlatego, że to są najbardziej spektakularne sceny z całej książki (bitka z droidami jakoś nie zrobiła na mnie większego wrażenia )
Ogólna ocena 9/10
KONIEC SPOILERÓW MASY
Zabrak napisał:
- pokusa Vadera aby zająć miejsce Palpiego
-
-----------
Jesli to prawda, to wszystko o się łądnie zazębia... idea m+a, EV i RPG
Jak słodko
że zacytuję Lorda Sidiousa z akapitu wyżej (może się nie obrazi ) :
"W tym momencie zadałem sobie pytanie, czy on wierzył, że Vader może się przeciw niemu obrócić. Według Dark Lorda wychodzi, że nie tylko w to wierzył, ale i na to czekał".
A teraz ja:
A co do mnie, to książkę czytałem w piątek, więc jakbym mógł pokusić się o ocenę czegoś czego nie czytałem, hę? Zresztą zweryfikujesz to w maju albo czerwcu
...mnie, to "Dark Lord" jest pewnym rozczarowaniem. Już mówię, dlaczego. Otóż jako zwieńczenie monumentalnej trylogii o upadku Jedi, Republiki, zemście Sithów i narodzinach Imperium, to ta książka po prostu nie wyrabia. Pewnie przede wszystkim dlatego, że po wspaniałej wręcz "Zemście Sithów" Stovera Luceno nie jest w stanie dobić do poprzeczki, którą postawił jego poprzednik. Po drugie dochodzi kwestia Vadera. A dokładniej pewien jej brak. Otóż nie jest go za mało, a jak jest, to są to dość mocne fragmenty, ale Luceno niestety nie potrafił się na nim skoncentrować. W rezultacie więc pod względem konstrukcyjnym książka przeplata wątki analogicznie do "Spisku na Cestusie" (chociaż jakościowo jest znacznie lepsza), a tylko jeden z nich dotyczy Vadera. I on (na spółkę z motywem Baila Organy i relacji między Sithami) stanowi o sile tej książki. Inne wątki, jak choćby ucieczka mistrza Shryne`a i Bitwa o Kashyyyk, mają niewykorzystany potencjał. Wydaje mi się, że Luceno chciał dać nam coś, co łączyłoby introspekcje z "Zemsty Sithów" i chmurę nawiązań z "Labiryntu Zła", w rezultacie dostaliśmy pozycję znacznie odstającą od swoich wielkich poprzedniczek. Skoro już narzekam, to poskarżę się jeszcze, że Luceno pieprzą się klasy okrętów (Niszczyciel klasy Imperator zamiast Imperial albo korweta typu Tantive... może ktoś poprosi Syrzyckiego, żeby poprawił te ewidentne buraki?). I to chyba tyle.
Dobra, skoro już zgnoiłem tę książkę, teraz plusy: Vader ma wymiatać i wymiata, o to chodzi. Zarówno potęga postaci, jak i sposób jej opisywania jest bez zarzutu, zwłaszcza moment, w którym Mroczny Lord przyzwyczaja się do pancerza i protez. Nawiązania, czyli to, w czym Luceno zawsze był bardzo dobry, także stoją na poziomie. Motyw klona, który nie wykonuje rozkazu 66 (dobrze zrozumiałem, że był to klon-komandos? Bo jeśli tak, to mamy piękną analogię do "Republic Commando"), Jedi, który spotyka swoją matkę (swoją drogą wątek Shryne`a ma dziwne zakończenie, trochę ni z gruszki, ni z pietruszki), oraz starania Baila, żeby Vader nie domyślił się prawdziwego pochodzenia Leii, są naprawdę na poziomie. Również epilog książki przechodzi płynnie w prolog "The Desperate Mission", co pozwala mi naiwnie wierzyć, że ten okres w historii SW ma ambicję być równie dobrze zagospodarowany, jak Wojny Klonów. Poza tym Luceno czyni świetną rzecz: mruga okiem do czytelnika, zarysowując tło dla pewnych wątków, ale o nich samych nie mówiąc ani słowa. Mamy więc Baila Organę, Mon Mothmę i Garma Bel Iblisa, wymienianych wreszcie w jednym szeregu (co jest zapowiedzią przyszłego Traktatu Corelliańskiego i powstania Sojuszu), desperackie zabiegi Baila, żeby ukryć R2 i 3PO (co można odczytać jako pretekst do wywiezienia ich poza planetę, a więc przygód z komiksów "Droids"), dyskusję Vadera z Tarkinem, wywóz niewolników Wookiee z Kashyyyku na plan budowy tajnej broni Imperatora (jeśli jeszcze wziąć poprawkę na to, że w końcowej scenie "Zemsty Sithów" możemy mieć do czynienia z prototypem Gwiazdy Śmierci, to mamy zarys koncepcji Labolatorium Otchłani i pracujących tam niewolników Wookiee; w tym momencie rola Chewbacci w ich oswobodzeniu nabiera nowych kolorów).
Jeszcze kwestia chronologii. Mamy cztery źródła, które teoretycznie dzieją się tuż po "Zemście Sithów": właśnie "Dark Lorda" oraz komiksy "Loyalities", "Purge" oraz "Recruitment". Stwierdziliśmy z Ulvem na Imperiadzie, że "Purge" musi dziaćsię w trakcie "Dark Lorda", bo w komiksie Vader jest jeszcze wymoczkiem (wtedy trzeba by było założyć, że motyw nienawiści do Obi-Wana jest realizowany głównie tam), "Loyalities" będzie wtedy jeszcze przed "Dark Lordem", a "Recruitment" chwilę po nim. Jak więc widać, Vader jest póki co całkiem nieźle eksploatowany...
Acha, byłbym zapomniał: "Dark Lord" dostaje 8/10, chociaż to trochę naciągana ósemka.
Może i się naszego ulubionego Mrocznego Lorda eksploatuje, ale nie w taki sposób, jak powinno. Brakuje mi właśnie ręki Stovera, który zaprowadziłby nas w głąb psychiki Vadera i dał odpowiedzi na to, co nęka chyba wszystkich... Czy jest słabszy, jeśli tak to o ile, dlaczego nie podjął się obalenia Sidiousa, czy w końcu co dzieje się z wątkiem nienawiści do Obi Wana, który został od tak rzucony w Purge, jako wymówka do poprowadzenia kulawej warstwy fabularnej, a potem zniknął niczym Falcon w hiperprzestrzeni. Sam fakt pojawiania się Vadera nie rozwiewa nawet zdziebko moich wątpliwości i pytań tyczących tej postaci. Obecnie Mroczny Lord jest wielką kopalnią pomysłów i dziwi mnie to, że Luceno nie podjął się konstrukcji jego profilu psychologicznego, zamiast tego skupiając się na wątkach pobocznych.
Wciąż cierpliwie czekam na pogłębione studium Anakina, jego roli w budowie Imperium, rozwinięcie wątku relacji z Sidiousem, a przede wszystkim- na jakieś konkretne informacje, z których możnaby wyciągać solidne i daleko idące wnioski. To co otrzymujemy do tej pory jest, niestety, mocno zdawkowe. A wielka szkoda.
jedno pytanie. Na jakiej podstawie zakładasz, że Imperator zamiast Imperial? Czyżbym coś przeoczył? Ja założyłem, że to nowa klasa niszczyciela, która faktycznie może być tak na prawdę lekko zmodyfikowanym ISBem .
...z początku zakładałem, chociaż wpychanie kolejnego typu niszczyciela w ten okres jest jak dla mnie lekkim przegięciem, ale potem wypatrzyłem corelliańską korwetę typu Tantive oraz przekręconą nazwę Exactora (na Executor) i doszedłem do wniosku, że James po prostu się w klasach, typach i nazwach statków zakałapućkał. Ewentualnie "Dark Lord" miał lewego korektora.
Misiek z LO2 napisał:
Mamy cztery źródła, które teoretycznie dzieją się tuż po "Zemście Sithów": właśnie "Dark Lorda" oraz komiksy "Loyalities", "Purge" oraz "Recruitment".
-----------
Cóż. Szukałem, googlałem, przeglądałem DarkHorse.com... i nic nie znalazłem. Więc pytam grzecznie: WTF?!? Co to jest "Recruitment"?
-Czarny Lord. Narodziny Dartha Vadera.
Czy też "Śniady Panicz", "Ciemnawy Człowiek", "Nigga Lord", a nawet "Ociemniały Władca Dwumyślnych z Niruan"... Ta książka ma chyba rekordową ilość fanowskich tytułów, zauważyliście?
Aha: w czasie pisania mogły mi się wymsknąć drobne spoilerki. Jakby co, to ostrzegałem.
Nie jest tylko pustym sloganem powtarzające się twierdzenie, że Dark Lord jest zakończeniem trylogii o narodzinach Vadera, złożonej jeszcze z Labiryntu Zła i książkowej Zemsty. Tak jak LoE bardzo dużo wyjaśniał informacji przydatnych przed filmem, tak DL wyjaśnia sporo rzeczy, które mogą nam się nie zgadzać po filmie.
Najdziwniejsze w tej książce jest to, że głównymi bohaterami książki są...nadal Jedi. Ostatki, które przetrwały rozkaz 66 i które próbują jakoś przeżyć w tej nowej, "lepszej" rzeczywistości. No, ale jest też Vader, choć nie jest on tutaj - mimo tytułu - najważniejszą postacią. Najwyraźniej autorzy Lucasowi nie potrafią pisać tylko o tych złych. A może Rostoni nie pozwala. Tak czy siak - Vadera nie jest tak dużo, jakby się chciało, ale jednak jest go sporo. I z początku jest to nadal ten Anakin z Mutafar - nieszczęśliwy, niepewny, zdezorientowany. Z czasem przyzwyczaja się jednak do swojego nowego ciała, a także do Potęgi: do władzy i do Ciemnej Strony. I z czasem Vader naprawdę "wymiata". Jest też Imperator, który wciąż podle knuje, ale bywa też czasem niepewny. Porażka Vadera na Mustafar, zaskoczyła Imperatora, ponadto Luceno twierdzi, że ani Sidious, ani nawet Plagueis nie potrafili tworzyć życia z pomocą Mocy. Czyżby jednak Anakin był Wybrańcem? A na Corusc...a na Imperial Center bywają też Amedda, Pestage, Isard, Tarkin pracujący nad tajemniczym projektem, są senatorowie: Organa, Mothma, niegrzeczny Fang Zar i już niechętny Palpatinowi Bel Ibis.. Słowem – w książce przewija się sporo, znanych już od dawna, nazwisk.
Książka ma jeden minus - Luceno próbując dodać tzw. "klimat", wprowadza bohaterów filmowych – oczywiście Vadera, ale też znane droidy, a nawet Chewiego. Przez to, w co dramatyczniejszych scenach, czytelnik nie myśli wciąż "ach czy oni to przeżyją?", tylko "och, przecież jest z nimi Xyz, muszą to przeżyć". W ten sposób znane postacie raczej przeszkadzają, niż ubarwiają opowieść.
Uwaga. Chciałbym teraz pochwalić Amber, za dobre wydanie - dał lepszy papier (tak wiem, robi to już od "Jednoczącej Mocy", ale..) na którym dużo przyjemniej się czyta. Dodać do tego lepszą okładkę, zrobienie porządnego tyłu książki (nie tak, jak w kilku poprzednich - zrobienie tylko lustrzanego odbicia okładki) i niezłe tłumaczenie...oby tak dalej.
Podsumowując: Luceno może nie jest mistrzem, ale pisze bardzo przystępnym językiem, więc książkę czyta się bardzo przyjemnie. Dark Lord więc, to naprawdę bardzo dobra książka. Po pierwsze wyjaśnia większość "tajemnic" ROTSa. Po drugie jest w niej sporo klimatu starej trylogii (jasne - im bliżej daty 0 B.B.Y. tym będzie "klimatyczniej", ale już w DL robi się...klasycznie, że tak powiem). Oceniłbym ją na 9 (słownie: dziewiąteczka). I polecam każdemu.
że dawno, żadna książka SW po polsku, którą przeczytałem w oryginale, nie dała mi w tłumaczeniu tyle przyjemności. Chyba ostatni był Labirynt Zła . A prawdę mówiąc od nieszczęsnego Cestusa cięzko mi się zmusić do przeczytania książek SW po polsku jak już je przeczytałem w oryginale. Polski Czarny Lord to faktycznie prawdziwa przyjemność, eleganckie wydanie, nie wiem co się Amberowi stało, ale mi się podoba . Czytając, wiedząc dokładnie, co się wydarzy, nie ciekawiło mnie już co i jak, ale mogłem się spokojnie delektować knigą, bez męczenia się, co dalej itp. Dzięki temu można spojrzeć na warsztat i Syrzckiego i Luceno, ale też na masę drobnych szczegółów.
A książka, nadal uważam, że tytuł z Vaderem to tylko chwyt marketingowy. Natomiast Luceno, jak dla mnie to chyba jest on niedoścignionym autorem w EU. Utwierdzam się w tym, że to mój numer jeden (no może razem z Karen Traviss). Jasne może nie ma takiego pióra jak Zahn, ale dla mnie ważna jest koncepcja i pomysły, oraz zrozumienie wszechświata, czego niestety Zahnowi brakuje. Nie ma też psychologii Stovera, ale nie wiem czy gdyby wszyscy pisali jak Stover to saga na tym by skorzystała. Cóż czekam na kolejną pozycję Luceno, ale do roku 2008 to minie jeszcze dużo czasu .
Dla mnie
to miałem przyjemność przeczytać Dark Lorda w oryginale. Zakupiłem też już polską wersję, na razie jestem na 70 stronie, a już natknąłem się na parę błędów Nie zmieniających sensu opowieści, takie w sumie nic nie wnoszące dialogi, ale błędy . A to dopiero 70 strona
i oceniam. Ksiązka jest dobra ale szczerze mówiąc oczekiwałem więcej. Luceno powinien się bardziej skupić na samym Vaderze. Opis początków Imperium i samego Vadera krył wielki potencjał, szkoda że nie w pełni wykorzystany. Sam sposób w jakim Vader został przedstawiony trochę odbiega od mojego wyobrażenia. Myślałem żę będzie żądny krwii i fanatycznie dążył do wybicia niedobytek Jedi. A tu jego frustracja nie przeobrażała się w agresję tylko w zniechęcenie. Vader był trochę zbyt... grzeczny. Nawet żadnego oficera nie udusił Wciągnięcie w akcję głównych bohaterów (roboty) było jakieś nieudolne i na siłę. "Przypadkowe" spotkania Shryne`a z matką i Shryne`a z Vaderem na Alderaan są odrobinę naciągane, ale taka już jest wola mocy... No i Dark Lord jest zdecydowanie za krótki.
Trudno, nie jest żle ale mogło być lepiej
Należy pamiętać, że Luceno to nie typ pisarza skupiającego się na emocjach, uczuciach i wewnętrznych doznaniach. Luceno jest typem pisarza, który skupia się bardziej na akcji. Zna świetnie EU, więc jest tam kilka nazwiązań. Na tyle na ile Luceno potrafi zająć się uczuciami, to się zajął. Nie należało się spodziewać, że Vader zaraz po ROTS zostanie wypruty z emocji. Przecież to wszystko co się dopiero stało, wciąż się w nim kotłowało i potrzeba na prawdę dużo czasu, żeby się tego wyzbyć. Mi się książka bardzo podobała.
właśnie bardzo się nie podobała niedoskonałość opisu wewnętrznych emocji i przemyśleń Vadera. Dlaczego w czasie całej książki myśli o Padme tylko raz i to w kontekście: głupia baba, nie rozumiała że chcę więcej władzy. Żadnej tęsknoty, żadnego żalu za utraconym wspólnym życiem, wspólną rodziną, kompetnie nic. A przecież w Zemście Sithów stawał na rzęsach, żeby ją ocalić. I żadnych wyrzutów sumienia że ją zabił (bo był przekonany że to zrobił). Przecież po czymś takim powinien mieć jakieś myśli samobójcze, cokolwiek. Pod tym względem Luceno zawiódł całkowicie. A jeśli chodzi o wątek szczylów Jedi, to wolałbym książkę na 100 stron, bez tych wątków. Bo co to za książka, w której czytając 30 stron o losach jakiejś Pijanej Tancerki nerwowo przewracam kartki patrząc, kiedy pojawi się te 5 stron z Sidiousem, Vaderem czy Bailem.
Są oczywiście ciekawe fragmenty - wątek Obi-Wana, opis ciała Vadera, nieliczne rozmowy z Sidiousem. Przyznam, że oczekiwania miałem duże, w końcu to co mnie zafascynowało w Gwiezdnych Wojnach kilkanaście lat temu, to rozważanie o tym, co kryje się w myślach ukrytych pod tą czarną maską. Zatem książkę mogę ocenić na naciągane 4/10. Ale może kiedyś przeczytam tą książkę jeszcze raz, z pominięciem rozdziałów o przemytnikach, walkach na Kashyyyku i loasach niedobitków Jedi i wtedy może ocenię książkę na 7/10.
P.S. Jak to możliwe, że Vaderowi nie udało się wyciągnąć z umysłu Baila informacji o Lei, chociaż sam siebie pytał: "co on przede mną ukrywa"? W końcu wyciągnął informacje o Lei z umysłu prawie w pełni wyszkolonego rycerza Jedi, Luke`a.
Valorum napisał(a):
P.S. Jak to możliwe, że Vaderowi nie udało się wyciągnąć z umysłu Baila informacji o Lei, chociaż sam siebie pytał: "co on przede mną ukrywa"? W końcu wyciągnął informacje o Lei z umysłu prawie w pełni wyszkolonego rycerza Jedi, Luke`a.
________
Dużo jest pytań odnośnie tej książki...
Tutaj wydaje mi się, że Vader "uczy" się jakby władania Mocą od nowa... nie ma jeszcze tego powera ze starych epizodów.
Poza tym Luke`a zdradzały uczucia w o wiele większym stopniu niż Baila. No i Luke i Vader to ta sama krew, więc...
z Tobą. Raczej Anakin nie może tęsknić za Padme, bo jego umysł opanowała inna myśl-przywrócenia porządku galaktyce. Ale przywrócenia porządku zniszczeniem Jedi, przemianowaniem na Imnperium Republiki. Padme nie mogła tego pojąć, a Anakin nie mógł pojąć tego, że ona nie mogła pojąć Miłość Anakina do Padme przerodziła się w obsesję. W ROTS mówi znamienne słowa: "Jeśli nie jesteś ze mną, to przeciwko mnie" Po czym ją zabija. I po tym, że ją zabił oraz po praniu mózgu Sidiousa ma mieć myśli samobójcze ? Chyba nie :>
dlaczego niby ma nie tęsknić, skoro tęsknił za nią i marzył o niej odkąd ją pierwszy raz zobaczył w wieku 9 lat? Rozumiem że ta inna myśl się pojawiła, ale jako myśl zastępcza, wypełniająca pustkę. Zresztą zawsze chciał porządku i spokoju w galaktyce po to, aby nie musiał uciekać ani kryć się z Padme przed wszystkimi, a nie po to żeby był porządek dla samego porządku. Jeżeli całe wielkie uczucie miałoby się skończyć dlatego, że nie spodobała mu się reakcja Padme na to że wyrżnął całą gromadę małych dzieci (co dla kobiety w ciąży jest szczególnie przejmujące), to coś słabe było to uczucie. Chodzi mi też o to, że nie ma już w książce śladu po przejmującej rozpaczy wyrażonej w filmie krzykiem i zniszczeniem sali medycznej. Chyba że przyjmiemy że Sidious zrobił mu podczas rekonstrukcji pranie mózgu w postaci wszczepienia jakichś implantów do pamięci, które po tygodniu zaczęły działać.
czy ze strony Anakina to rzeczywiście była miłość. Czy jeśli ja zobaczę w wieku 9 lat jakąś dziewczynę starszą ode mnie to czy od razu muszę się zakochać ? A czy to byla miłość ?: do pewnego momentu pewnie tak, a potem zaczęło się to przeradzać w obsesję. Nie sądzę, że ze strony Anakina było to dojrzałe uczucie, według mnie nie dojrzał jeszcze do tego. Dojrzałe uczucie by przezwyciężyło tą sytuację, a tu czegoś takiego nie było. W końcu nazwał Padme swoim wrogiem, a nie pamiętam by ktokolwiek po śmierci wroga zaczął mieć myśli samobójcze Zresztą ma żal do niej i do Obi-Wana, że nie dorośli do tego, do czego on dorósł. Kolejny dowód na szczeniackie zachowanie. A skoro szczeniackie, to o wielkiej miłości mowy być nie może.
Miała być wielka książka a wyszła zwykła... NIc specjalnego sobą nie wnosi. Sytuacja galaktyczna owszem nieźle przedstawiona, ale nie samą sytuacją galaktyczną człowiek żyje
Mi się podobała. Ale spodziewałem się więcej Vadera. Bądź co bądź tytuł pozwala twierdzić, że to główny bohater. Bardzo podobała mi się bitwa o Kashyyyk. Podobało mi się także odmówienie przez Climbera wykonania rozkazu66. Pokazało, że mimo iż klony były tak samo zaprogramowane - lata walki ramie w ramie potrafia kształtować swoje uczucia i umiejętność suwerennego podejmowania decyzji (nawet jak było to sprzeciwienie sie wydanemu rozkazowi)
zdecydowanie za mało Vadera a co do odmowy wykonania rozkazu... trochę wydaje mi się to dziwne... w końcu wielu żołnierzy było przywiązanych do Jedi z którymi walczyli a tylko jeden oddział się zbuntował ? troszkę nierealne... mogło to być lepiej napisane ale też nie było najgorzej...
naprawdę, czytało się z przyjemnością!! Choć rzeczywiście, jak na tytuł "dark lord" to Vadera było za mało.
Szczególnie podoabała mi się relacja Vader-Sidious. Intryga Palpatina została pokazana tutaj doskonale. To, jak traktował poprzednich uczniów, i jakie ma plany co do Vadera. Ciakawe jest to, że Vader doskaonale zdaje sobie sprawę z tego, że Palpi nim manipuluje, a jednak czeka... planuje stać się silniejszym, by potem go zniszczyć! No i na wiązania do Plagieusa i Bane`a. Mnie tam zawsze takie smaczki cieszą
No i zaliczyłem również i tę pozycję Generlanie najwazniejsze z spostrzeżeń, to fakt iż czytało się tę ksiażke wyjątkowo płynnie i szybko. Można śmiało powiedzieć, że z dużą przyjemnością. Brak dłużyzn i szybkie przeskakiwanie między miejscami akcji (czemu sprzyjały równiez krótkie rozdziały) powodowało iż naprawdę można przelecieć tę książkę błyskawicznie
Wszystko to oczywiście zasłyuga Luceno, który po raz kolejny udowadnia, że umie pisać booki w uniwersum SW! Bacząc na ostatnie lata LucasBooks wydaje się, ze on odwala najlepszą robotę
Ale wracając do samego Lorda ... Wydaje mi się, że wielu mogło spodziewać się czegoś wiecej już po samym tytule, jakoby wiekszego powstania i rozwoju samej czarnej osobowości Vadera. Mamy tutaj jedynie tego namiastkę, a bardziej chyba Vader powstaje w nowej formie, czyli przyzwyczaja się do swojego stroju swoich możłiwości i niedociągnięć. Mniej jednak samego rozwoju jego czarnej osobowości, może i ona jest, ale niespecjalnie autor ją opisuje, jakby bał się trochę tego. Vader po prostu zaczyna czerpać z CSM i staje się potężny. Co mnie zaciekawiło w przemyśleniach samego Vadera, to fakt, iż od początku zdawał sobie sprawę jaką rolę pełni przy boku Sidiousa i jakie jest jego przeznaczenie, wszystko to wraz z samymi arcyciekawymi pogawędkami z Sidem dodaje smaczku samej książce.
Najwiekszą zaletą ksiażki są chyba jednak jak zwykle nawiązania i to najczęściej do przyszłosci przedstawionej przede wszystkim w filmach. Wiele wydarzeń bardzo łatwo połączyć z tym co działo sie będzie w OT jak i NT. Biorąc to pod uwagę, oraz fakt iż praktycznie obracamy sie wokół postaci nowostworzonych (Jedi itp) zdaje sie, ze ksiażka ta może być idelaną pozycją dla fanów znających jedynie filmy SW.
Mimo wszystko po jej przeczytaniu stwierdzam, ze jakoś niewiele wnosi do całego EU, jest po prostu przyjemną i szybką książeczką z kilkoma bardzoc eikawymi aspektami.
Generlanie daje 7,5/10
Dodam jeszcze, zę na pochwałę zasługuje tłumaczenie, któe jak zwykle w wykonaniu pana Syrzyckiego jest na bardzo wysokim poziomie
Z najnowszej książki Luceno wynika że pod koniec Wojen Klonów Republika używa niszczycieli klasy Victory(pierwsze strony), które jednak powinny wejść do służby dopiero po zakończeniu wojny.
Dotatkowo pojawiają się już niszczyciele klasy "Imperial".
Natomiast w połowie książki słyszymy że "Victory I Imperial są masowo produkowane". Skąd bohaterowie mogą znać te okręty skoro pojawiają się pierwszy raz, a ich budowa musiała być utrzymywana w ścisłej tajemnicy!
Dodatkowo w trakcie bitwy o Kashyyk opisyane są nowe okręty, a nie ma żadnej wzmianki o okrętach liniowych z z Wojen Klonów
Vader mówi że wkrótce powinien otrzymać nowy myśliwiec zaprojektowany specjalnie dla niego(można zgadywać że chodzi o jego Tie Advanced").
Czy według was Luceno nie zaszedł za daleko w opisie uzbrojenia Imperium w pierwszych tygodniach jego istnienia?
Według źródeł pre-RotSowych niszczyciele klasy Victory słuzyły w Wojnach Klonów tak wiec tu nie ma błędu ze strony Luceno lecz raczej łata on dziurę w kanonie.
sorry mój błąd, właśnie przeglądałem stronę z modem EaW w Wojnach Klonów i były te okręty. Mimo wszystko dziwne że nie pojawiają się ani w książkach,ani w Republic i w Clone Wars?
Pisałęm to na podstawie starego przewodnika po pojazdach
Victory>"zaprojektowane pod koniec Wojen Klonów, i wprowadzone do służby krótko później".
Ale pozostałe pytania pozostają dalej aktualne
książkę zakupiłem przed szkołą, a skończyłem ją wracając busem - to chyba mówi samo za siebie. Książka jest świetna, czyta się wyjątkowo płynnie, nasuwają mi się pewne skojarzenia z Darthem Maulem Reavesa. Wszystko jest typowo Lucenowe, więc mamy i średni styl, i błedy czysto "techniczne" (co mi nie przeszkadza), i rozwinięte przywiązanie do nowych postaci, fenomenalne łatanie kanonu... Ja myślę, że książkę można śmiało poczytać, stanowi z LoE i RotS udaną trylogię. Luceno wyrobił
Super jest. Mam też jedno pytanko: co się stało z tymi klonami które odmówiły wykonania rozkazu 66 ???
...zapoznały się z krwistoczerwoną klingą Dartha Vadera .
A książka, jak przystało na Luceno, jest świetna (kiedy miałem jeszcze ferie przeczytałem ją po raz drugi).
Tak się jakoś złożyło, że przeczytałem tę książkę tuż po ROTS Stovera. Byłem więc pełen oczekiwań co do rozwinięcia przemian zachodzących wewnątrz Vadera i jego walce z resztkami Anakina. Zresztą, czego innego człowiek miał się spodziewać, jeśli tytuł brzmi: "Czarny Lord. Narodziny Dartha Vadera"? Będąc niejako na fali po książce Stovera, ochoczo przystąpiłem do powieści napisanej przez Luceno. Faktycznie, czytało się szybko. Pewnie przeczytałbym szybciej, gdyby nie nadciągająca sesja .
Muszę przyznać, że przez pierwszą połowę byłem trochę zawiedziony, gdyż to, czego najbardziej oczekiwałem, zostało potraktowane z o wiele mniejszym naciskiem niż moje wyobrażenia. Może to wina Stovera, który za bardzo rozbudził moje oczekiwania co do dalszych pozycji? Lecz tak jak wspomniałem, takie odczucia miałem gdzieś do połowy tej powieści. Potem następuje przełom. Vader i jego przemiana jest co raz bardziej czytelna, mimo tego, że samego Vadera w Czarnym Lordzie jest jak na lekarstwo. Tym samym na początku książki widzimy Lorda Vadera jakiego znamy z końcówki ROTS, niby jest tym Sithem, jednak daleko mu do postaci, którą znamy z OT. Natomiast Vader stojący nad poległym Roanem, przypomina już tego dobrze nam znanego z TESB, lub też z Cieni Imperium. Dobrym elementem tej przemiany, było ukazanie narastającej siły "głównego bohatera". Darth Vader w walce z Bol Chatak, to skąpy fragment dawnych zdolności z przed wypadku na Mustafar. Ma się wręcz wrażenie, że gdyby do walki dołączył Shryne, to Czarny Lord miałby poważne kłopoty z przeżyciem. Natomiast Vader na Kashyyyk, to zapora nie do przejścia. Jednym słowem od bestii, do co raz bardziej wyrafinowanego drapieżnika. Dużo tutaj pomaga znajomość komiksu Purge, która moim zdaniem sporo wyjaśnia. Misiek wraz z Ulvem słusznie zauważyli, że akcja komiksu musi się przeplatać z Czarnym Lordem. Ja posunę się jeszcze dalej i powiem, że Purge można świetnie wpasować między 35 a 36 rozdział, ale to oczywiście jest jedną z możliwości, a ta została oparta na moich własnych przeczuciach . Takim to sposobem, według mnie, Luceno się wybronił.
Skojarzenia do Dartha Maula są oczywiste i nie chodzi mi tylko o tytuł a główną postać. Darth Maul to skrajnie pesymistyczna opowieść, tu nie ma miejsca na pewną dozę optymizmu. Natomiast mimo zakończenia, Dark Lord jest przesiąknięty ostateczną nadzieją. Jak nie powrót na łono Mocy Shryne`a, to znów zapewnienie ze strony Qui-Gona, iż małemu Lukowi nic na Tatooine nie grozi. Jednym słowem lepsze jutro nadchodzi pomimo nadchodzących mrocznych czasów . Nie przypadły mi też do gustu nowe jednostki okrętów liniowych tzw.: klasa "Imperator". Myślę, że to przykład niepotrzebnego mieszania.
Natomiast, jakie widzę ewidentne zalety? Było ich całkiem sporo i sprawiły tym samym, że niedoskonałości, które tak mocno mi się utrwaliły zeszły na dalszy plan. Przede wszystkim Luceno okazał się mistrzem w kreowaniu nowych postaci na potrzeby książki. Oczywiście mam tu na myśli Roana Shryne`a, który choć żyje tylko po to, aby zginać z ręki Lorda Vadera, to jest postacią, którą aż prosi się rozwinąć, podobnie jak historię Oole Starstone. Trochę gorzej wypadają pozostali Jedi, ale to w końcu nie o nich ta bajka . Prawie każdy zachwycał się bitwą o Kashyyyk. Mi natomiast bardziej przypadł do gustu opis Murkhany i Jaguady. Tu widać ile ze swoich podróży Luceno wnosi do swoich powieści, Luceno, którego często można spotkać za południową granicą USA . Ten wpływ ma swoje odbicie np: w nazwach nadrzewnych miast jak np: Kepitenochan czy Chenachochan, które mi osobiście kojarzą się z nazwami miejsc wprost z Ameryki Środkowej lub Południowej . Ale James to mistrz opisów i akcji . Swój kunszt okazał pisząc o misji na Jaguadzie. Opuszczone pomieszczenia, posągi, "martwe droidy". Nagle następuje zmartwychwstanie. Martwa armia, która jeszcze raz udaje się na bitwę, no i ten przerażony klon meldujący o swoim położeniu. Pośmiertne zwycięstwo Konfederacji ...coś cudownego . Oczywiście są jeszcze nawiązania do EU. Ja się cieszę, że autor zechciał odkurzyć starą nazwę: Dellalt.
Sumując: Uważam, że James Luceno został postawiony przed trudnym zadaniem. Myślę, że częściowo udało mu się wywiązać z tego, na co większość fanów czekała. Oczywiście można zawsze twierdzić, iż lepiej zrobiłby to Stover. Jednak pisał Luceno, autor zasłużony i renomowany, piszący odmiennym stylem, aczkolwiek niezwykle barwnym i ciekawym. Zresztą na opisy wewnętrznych rozterek Vadera może jeszcze przyjdzie czas . Wcześniej napisałem, że pierwsza połowa powieści trochę mnie zawiodła. Było to raczej podyktowane wspomnianymi oczekiwaniami co do samego tytułu. Rekompensatę stanowiła zaś Murkhana i Roan . Czarny Lord to naprawdę kawał dobrej literatury Star Wars. Fakt, pozycja ta nie jest wolna od błędów, ale i ROTS Stovera nie był pozbawiony wad. Oceniłem tę książkę 9/10.
zacząłem ją czytać. Zaczyna się ciekawie. Oby tak dalej.
dawno jestem po przeczytaniu I książka jak dla mnie była fatalna ... przez pierwsze 2,3 rozdziały Takie flaki z olejem, ale za to to co się działo później już zdecydowanie mnie ustatysfakcjonowało Jedyne do czego mogę i chcę się przyczepić to postać Shryne`a - nie lubię kiedy teroetycznie przeciętną postać wyolbrzymia się do rangi mega herosów. Facet był zwykłym Jedi, a tutaj Luceno z każdym rozdziałem co raz to bardziej stara ukazac go jako super bohatera - aż dziwne, że tak kozacki Jedi, nie został wcześniej włączony do Rady i z tytułem mistrza nie miał nic wspólnego Jest także parę naciąganych momentów, ale gubią się one w natłoku innych świetnie opisanych zdarzeń. Zwłaszcza fragmenty o Vaderze są genialne - podobnie jak np. te o Grievousie w Labiryncie zła. Facet ma poprostu rękę do opisywania tych "czarnych" charakterów
Tak więc poza nieco przesłodzonym Shryne`ie, książka jak dla mnie rewelacyjna No i fakt, nieco krótka - ale zarówno jeden jak i drugi da się przeboleć i czyta się wszystko bardzo miło, niemal jednym tchem
9/10
...ksiazka jest naprawde bardzo dobra, świetny język, czyta się naprawde szybko i przyjemnie. Luceno doskonale opisał Vadera, jego problemy z nowym "ciałem", a takze sposob w jaki zapoznawał się z nowymi umiejętnościami czyli Ciemną Stroną Mocy. Uważam że warto przeczytac.
ciekawie opisał, ale niestety zbyt krótko bo akcja bardziej skupia się na poczynaniach grupy Jedi niż na samym Vaderze...
... z Tobą, o wiele lepiej byłoby gdyby rozwinoł tą postac, opisał ją nieco dokładniej, ale uważam że to co napisał o Vaderze w zupełności wystarczy aby czytelnicy mogli nieco dokładniej poznac tą postac, bo chyba zgodzisz się ze mną że filmy nie dokońca na to pozwalają...
Vadera jest mało, za mało. Luceno mimo,że jest autorem jednej z dwóch moich ulubionych książek SW(Maski Kłamst)w mojej opinii spaprał sprawę. Nadal nie wiadomo jaka część potencjału Vadera ulotniła się na Mustafar(można się co prawda domyślać,że co najmniej połowa,ale taka wskazówka podana była już w ROTS). Poza tym Czarny Lord miał "wymiatać", przynajmniej we fragmentach - nic z tych rzeczy. Z taką "formą",którą prezentował w finałowej konfrotacji ze Shrynem, zostałby wdeptany w ziemię w konfrontacji z Ventress,o Dooku czy Windu nie wspominając. Zamiast narodzin "siły", mam pokaz "kalectwa". Sith choćby w najmnniejszym stopniu(oczywiście biorąc poprawkę na jego "urazy") nie przypomina osoby obdarzonej największym potencjałem mocy w całej historii universum Star Wars, a raczej wadliwego cyborga,ktorego linia produkcyjna wymaga wielu poprawek.
to prawda, nie zapominajmy jednak że Luceno przedstawia go jako ucznia, który dopiero co zaczął stawiać pierwsze kroki we władaniu Ciemną Stroną Mocy, pamiętajmy także że mechaniczne części jego ciała nie pozwalają mu korzystać z pełnego spectrum możliwości jakie dają wspomniane Ciemne Moce, ograniczany jest także przez swojego mistrza który bardzo powoli zaznajamia go z nimi. Nie chciałbym udowadniać tutaj że Vader w książce jest niezwyciężony, potężny i silny, należy jednak pamiętać, że jego postać cały czas się rozwija, w miarę upływu czasu zaczyna nabierać pewności, ufać swemu "ciału", staje się coraz silniejszy i niebezpieczny, myślę że przedstawiając w ten sposób Vadera, Luceno chciał zrobić pewien wstęp, pokazać nam w jaki sposób rozwijała się postać, którą mieliśmy okazje zobaczyć w nowej nadziej w Nowej Nadziei...
według mnie ona bardziej opowiada o losach ostatnich Jedi trochę tytuł nie trafiony...Ale kasiązka fajna
Dosyć nie dawno czytałem i muszę powiedzieć, że to napewno jedna z najlepszych książek typu SW. Na równi z tą ksiazką podobała mi się opowieść o Łowcy z Mroku czyli o Darth Maul...(polecam)
Ogólnie to zachęcam do lektury wszystkich SW, ale jeśli ktoś nie ma entuzjazmu a bardzo chce poczytać to zdecydowanie na początek proponuje:
Dark lord:The rise of Darth Vader lub Darth Maul: Łowca z Mroku.
To tyle z mojej strony...
Narka
(nie wiedziałem gdzie to napisać, więc daję tutaj ) w w USA sierpniu ma wyjść trylogia o Anakinie Skywalkerze (paperback). Będzie to jedna książka zawierająca trzy powieści: Labirynt Zła, nowelizację Zemsty Sithów i Czarnego Lorda właśnie. Na oficjalnej stronie znajduje się okładka. Wygląda ona tak:
http://img213.imageshack.us/img213/6352/trylogiaey0.jpg
Wyda ją Del Rey.
Okładka nie taka zła ale...
To będzie wielkości encyklopedii ;p
na Amazonie piszą, że będzie około 785 stron
No i ukaże się 26 sierpnia, gdyby ktoś chciał wykonać preorder, dostępny pod tym linkiem:
http://www.amazon.com/Star-Wars-Dark-Lord-Trilogy/dp/0345485386/ref=sr_1_1?ie=UTF8&s=books&qid=1201620212&sr=8-1
Jaka tania 13,60 dolarów u nas tyle za sam labirynt trzeba dać ;/
jestem na 108 stronie - cienka ta książka...
http://selkar.pl/star_wars_czarny_lord_narodziny_dartha_vadera_denning_troy_p_153359.html
Taka okazja się nie powtórzy
oo tak, selkara mogę polecić z czystym sumieniem - tanio, szybko sprawnie, co jakiś czas u niego kupuję i jestem zadowolony, a dzisiaj z rana uzupełniłem u niego swoje braki o kilka nowości (Rozdroża, NC 1 i 2, Furia, Cienie Mindora) i zapłaciłem za wszystko z przesyłą 115zł. Oszczędność jak cholera
Zamówiłam Czarnego Lorda z selkara kilka dni temu i jestem zadowolona. Cena detaliczna książki wynosi 29,80, a ja łącznie z dostawą zapłaciłam 27,50 Bardzo dobra księgarnia.
Właśnie stracili w moich oczach, nie wyślą mi Czarnego Lorda bo go nie mają.
Chcą mi oddać pieniądze, ta a pewno, ja się tak nie dam
to co zrobisz?
Muszę przyznać, że miałem nieco inne wyobrażenie o tej powieści. Tytuł często gdzieś mi się przewijał przed oczami w internecie i księgarniach, a gdy go w końcu dorwałem i (dość szybko) przeczytałem to niestety się zawiodłem.
Tzn. książka jest fajnie, ciekawie i ładnie napisana, ale rzeczywiście spodziewałem się bardziej opowieści o Vaderze. Niestety nie ma tutaj tego zbyt wiele, oprócz kilku scen, gdzie sobie rozmyśla o tym co nawywijał o tym kim został. No i chyba najbardziej ze wszystkiego podobał mi się moment podsumowywania nowego wcielenia Anakina, kończącego się co chwilę kwestią "to nie jest prawdziwe...". Poza tym, nie ma właściwie żadnych ciekawszych opisów. Także poświęcenie odpowiedniego czasu na psychikę bohatera i przedstawienie jego nowego "ja" niewystarczające.
A tak poza tym... fabularnie nic specjalnego. Vader tropi niedobitków Jedi, którzy chcą się jakoś zjednoczyć i coś robić, ale w sumie niewiele im wychodzi. Załoga "Pijanej tancerki" jest mdłym tłem, takimi figurkami wypranymi z osobowości, a Shryne`a w ogóle nie da się polubić jako Jedi. Najlepiej wyszła tutaj chyba postać Starstone, poza nią jest blado.
Natomiast ze wszystkich wątków, najlepiej wygląda wg mnie wątek Organy i Alderaanu, strzępy polityki, ukazanie opieki nad Leią, wizyta Vadera itd. Ogólna sytuacja w galaktyce, również przedstawiona dobrze, no i fajne jest zakończenie dotyczące Obi-Wana, właściwie już Bena.
Wszem i wobec przyznaję 7/10, bo jak już było ww., jest to mimo wszystko zgrabnie i sensownie opisane. Książka w górnej połowie tabeli wśród SWowych pozycji, ale zdecydowanie są inne, dużo lepsze.
Ostatnia książka z tzw. trylogii Czarnego Lorda. Najmniej ceniona, choć spod pióra bardzo cenionego przecież Luceno.
Całość zaczyna się jeszcze w trakcie "Zemsty Sithów", tuż przed wydaniem sławnego Rozkazu 66.
Książki Luceno są znane z łączenia, dopełniania wszelkich wątków i tutaj jest podobnie. Trochę nam się wyjaśnia, skąd tylu Jedi przeżyło rozkaz 66, poza tym odwiedzamy Baila, Mon Mothmę, widzimy ich stosunki z Imperatorem, samego Imperatora umacniającego swoją władzę, na końcu pojawia się też Obi-Wan.
Najciekawszą rzeczą było dla mnie oczywiście ukazywanie ostatniego stadium przemiany Anakina - w końcu tego oczekiwałem po tytule książki. Przemieniony w pół maszynę, pół człowieka, zdaje sobie sprawę, że jest następnym wykorzystanym narzędziem Imperatora i powoli się oswaja z nowym "ja". W końcu obserwujemy go w akcji, chociaż nie z perspektywy pierwszej osoby. Niestety, można odczuć niedosyt, gdyż nie gra tu pierwszej roli i aż się prosi aby było go więcej.
Więcej jest tu ocalałego z pogromu Roana Shryne`a i padawanki Starstone, niestety, oni i załoga "Pijanej tancerki", nie są to postaci zbyt ciekawe i nie bardzo rozumiałem ich tułaczkę, tzn. po co lecieli na Kashyyyk? Fajnie było zobaczyć ponownie tą planetę, ale ich wątek możnaby skrócić i książka by na tym nie straciła.
A poza tym nie wiem, czy to wpadka tłumacza, czy oryginalnej wersji, ale z nazw stylów walki na miecze ktoś tu zrobił osoby, Soresu i ta druga (przepraszam że nie pamiętam xD), a "Egzekutor" stał się "Egzekutorką". Pojawia się klasa okrętów `Imperator`.
Ogólnie, książka była po prostu fajna. Może nie w pełni sprawdza się jako osobna powieść, ani nawet jako postludium do ROTS, ale mimo to ma w sobie wystarczająco dużo atutów, żeby sprawić mi przyjemność z czytania i wgłębienia w świat SW.
7/10
Serio Czarny Lord jest najmniej ceniony z tzw. Trylogii? Z jednej strony mnie to zdziwiło lekko jak to przeczytałem, a z drugiej... zdałem sobie sprawę, że coś w tym jest W istocie, nad adaptacją ROTS i Labiryntem wszyscy wznoszą ochy i achy, a nad Czarnym Lordem ciut mniej.
Gdybym ja miał wskazać najsłabszą z tej trójki, to bym zdecydowanie wskazał Labirynt Zła. Nie dlatego, że jest słaby - bo jest to rewelacyjna powieść - ale wiadomo: jak się układa rankingi, to coś trzeba ustawić wyżej, a coś niżej.
-Z jednej strony mnie to zdziwiło lekko jak to przeczytałem, a z drugiej... zdałem sobie sprawę, że coś w tym jest W istocie, nad adaptacją ROTS i Labiryntem wszyscy wznoszą ochy i achy, a nad Czarnym Lordem ciut mniej.
No właśnie
Jeśli chodzi o mnie, to "Labirynt zła" w ogóle nie wbił mi się w pamięć. Może i był to niezły wstęp do EIII, co zwłaszcza w momencie wydania było sporym plusem, ale... naprawdę nie pamiętam, co tam się działo. W ogóle. A to chyba niezbyt dobrze.
7/10 w skali ogólnej (i 8,5 w skali książek SW, ale to żadna chluba )
Przyznam, że nigdy nie stosowałem dwóch różnych skali do oceniania książek... dawniej wystawiałem oceny wyłącznie książkom SW, a potem bazowałem na już wyrobionej w ten sposób skali.
Ponownie przeczytałem po 11 latach
Solidne rzemiosło Luceno - Anakin miał nieudaną trepanację czaszki w drodze na Coruscant z Mustafar, opis jego katuszy w zbroi i powolna akceptacja "nowego ja" pobieżna ale w miarę przejmująca. Szkoda, że dzieje się dużo pod koniec - mamy pacyfikację Kashyyka, grupę zdezorientowanych Jedi, zdesperowanych handlarzy i ponurych Wookie - to temat na całą powieść - tu lecimy z jednej planety na drugą bez większej refleksji. Ale czyta się znakomicie. Tradycyjnie autor nawiązuje często do EU - tu nawet do komiksów Dark Empire - ale może to moja nadinterpretacja. Fajna książka.
Co tam ci się skojarzyło z Dark Empire? U Luceno nie zdziwiłbym się, gdyby i to było celowe.
Pada wzmianka o tysiącletnim Imperium i planach Imperatora na przedłużenie swego żywota - piszę z pamięci, ale jest tam wyraźnie zasugerowane, że jest coraz bliżej osiągniecia celu i gromadzi środki ku temu.
Pamiętam też w trylogii Thrawna - chyba w Dziedzicu dobre nawiązanie - gdy Leia na pokładzie Sokoła przelatuje nad orbitą Endora to odczuwa jakąś złą energię, podejrzewa, że to zjawa Palpatine`a czy coś w tym stylu.