Masz rację Bart. Generalnie masz rację. Odgrywanie się na rządzących przy głosowaniu nad konstytucją to żenada, podobnie jak zaprzeczanie, iż integracja to bezsens - tak naprawdę to przyszłość. Ale jednocześnie podsuwasz parę pomysłów, z którymi zgodzić się nie mogę.
Po co marnowac ciężkie fundusze jak ma się tak niepewne społeczeństwo w swoich krajach. O ratyfikacji powinien decydować rząd, wybrany przecie w demokratycznych wyborach.
Tą wypowiedzią cofasz Europę do czasów bardzo nieprzyjemnych, gdy władcy dzierżyli nieomalże nieograniczoną władzę. Czemu? Sam przyznasz, że władza dla rządzących pochodzi od ludu - to oni decydują, czy ktoś bedzie ich reprezentował, czy nie. To oni decydują w referendach, czy coś im sie podoba, czy nie. To wreszcie ich zdanie powinno się liczyć przy podejmowaniu decyzji, choćby nawet było najgłupsze. Dlaczego - bo to esencja demokracji, "gdzie głos murarza i cieśli ma takie samo znaczenie, jak głos człowieka inteligentnego". A konstytucja europejska albo przyłączenie do jakiejś organizacji międzynarodowej, czy się z tym zgadzasz, czy nie, część tej władzy (dotyczącą np.: gospodarki albo handlu) przekazuje w ręce ludzi nie podlegających do końca schematom demokratycznej władzy danego państwa. Władza jednak ma to do siebie, że jest jak tort - nie można do niego nic dopiec, można tylko go dzielić takim, jakim jest. A odbierając ją danemu państwu lub zostawiając furtkę, by to zrobić w przyszości, zabiera się ją obywatelom. I to ich trzeba pytać o zdanie w tej kwestii poprzez głosowania, a ich wynik - uszanować. Inaczej miałbym wrażenie, że ma rację polski satyryk Jujka w zdaniu, iż "w polskiej demokracji mogą być miliony przeciw, a wystarczy 561 głosów za (a nawet mniej )".
-a czy socjalizm w zdrowym podejściu jest zły?? zmniejszenie nierówności społecznych i upowszechnienie świadczeń socjalnych to to co mają teraz Francuzi i co kochają. Skoro konstytucja zwiększa jeszcze t zagadnienie to czemu głosują na "nie"??
Czemu Francuzi i Holendrzy powiedzieli nie w głosowaniu? Dlaczego w Polsce poparcie dla eurokonstytucji jest takie niskie (52% przy 29% przeciw i 20% niezdecydowanych)? Jak dla mnie odpowiedź nie leży do konca w głupocie tych społeczeństw. To jest efekt znacznie dłuższego procesu historycznego.
Zachód od wieków szczyci się swoim grecko-rzymskim rodowodem. Oni są latarnią, która oświecała cały świat przez wiele lat. Wymyślili sposób na połączenie socjalizm i kapitalizmu w państwo opiekuńcze. To od nich wyszło oświecenie, Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, to oni w końcu podnieśli z prochu demokrację. Ale za Odrą dla nich leży zupełnie inna ziemia - kraj barbarzyńców, którzy puścili z dymem Imperium Rzymskie, przez wieki opierali się cywilizowaniu ich przez światlych Frankow i Germanów. Kraje warchołów i ludzi nie wykrztałconych. Tak przez wieki myślał o ns zachód. Zmieniał się tylko obraz: z barbarzyńcy w spodniach i z zakrawionym toporem przeszedł w zbuntowanego szlachcica, który rozwalił własne państwo, konspiratora nie umiejącego zrozumieć, że dla niego bedzie lepiej pod kontrolą pruską i austryjacką (nie mam na myśli tylko nas, Polaków, lecz też Węgrów, Czechów, Serbów), żołnierza walczącęgo pod sztandarem czerwonej gwiazdy, by skończyć w obrazie polskiego hydraulika oraz tureckiego imigranta. I chociaż dzięki Bogu obraz ten coraz bardziej się zmienia na lepsze, głównie dzięki integracji, otwarcie części rynku pracy (właśnie ci, którzy zetknęli się z pracownikami z nowoprzyjętych państw, mają o nich najlepsze zdanie). Ale nadal dla wielu ludzi z Zachodu Odra to rzeka, gdzie kończy się cywiliazacja, a zaczyna busz: pijacy, mafia, złodzieje. Podkreślają to wciąż popularne kawały i stereotypy.
Ale my ze wschodu wcale lepsi nie jesteśmy. Dla nas Zachód przez wieki to byli najeźdźcy - ludzie, którzy pod przykrywką "cywilizowania" (w imię Chrystusa, demokracji, czy jakiegoś innego powodu) probowali pozbawić nas przeszłości, ziemi, dziedzicwa. I tego się nie zapomina. Stąd nam i Czechom ciarki po grzbiecie przechodzą, gdy ktoś mówi, że Niemcy przyjdą z powrotem i odbiorą nam ziemię. Stąd wśród państw nadbałtyckich widać ostrozny i mały zwrot w polityce ku wschodowi (schłodzony obecnie przez wiadome uroczystości), ku Rosji - bo chociaż i ci byli najeźdźcy, to jednak swoi. Również tradycjonaliści i dbają o swe słowiańskie dziedzictwo. A Zachód to obcy, istoty jakby z innej planety.
I stąd politycy piszący konstytucję stanęli przed nie lada wyzwaniem. musieli oni pogodzić ową Europę dwóch prędkości - Zachód i Wschód. Czy to źle? Nie, wręcz godne pochwały. Ale zrobiono to za wcześnie, bo wciąż zbytnio są u nas obecne stereotypy. po jednej i drugiej stronie. Żal, ale co innego można zrobić? Zachód boi się naszego tradycjonalizmu i liberalizmu (co podkreślali głosujący Francuzi i Holendrzy), my zaś - Zachodniej supermacji , zbyt nawet dla nas socjalnego podejścia do państwa i postępu obyczajowego.
Co więc na razie czynić? Poki co, nic. Czas w zjednoczonej Europie najlepiej wyleczy nas z tych schorzeń emocjonalnych - o ile wcześniej Stara i nowa Europa znów nie zamkną się na siebie, o czym donoszą plotki (chodzi tu o tą rzekomą rozmowę kanclerza RFN z premierem Holandi - dzięki Bogu to pewnie tylko plotki). A narazie głosujmy dalej nad konstutycją. Jeżeli nie odrzuci jej więcej niż 1/5 państw, to wtedy zbiorą się przywódcy i przedyskutują sprawę - może coś z tego będzie? Jeżeli nie, to niechybny znak, że za wcześnie na AŻ tak ścisłą wspólnotę europejską. Ale wtedy też na nową kostytucję pójdzie nam dłuuugo czekać. Nawet, gdy bedziemy na nią gotowi.