Właśnie skończyłem. I muszę przyznać, że Zahn spełnił stawiane przeze mnie wymagania. Ale po kolei.
Mamy Thrawna. Jednym się to podoba, innym nie, ale jak jest powieść o "Zewnętrznym Locie", zniszczonym przecież przez tegoż, to trzeba go chyba przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza. Zwłaszcza, że przy okazji wychodzi co nieco na temat społeczeństwa Chissów, a i motywacje Formbiego z "Rozbitków..." stają w nieco innym świetle. Thrawn jest taki, jakim można go było sobie wyobrazić; młody, ciekawy świata, ale jednocześnie juz genialny i specyficzny. Jest także mniej wyrachowany, niż w Trylogii Thrawna; tam był zamknięty w sobie, cichy, nieodgadniony, a jak miał zrobić coś paskudnego, to to po prostu robił. Tutaj jest ciągle nieodgadniony, ale już mniej cichy, bardziej otwarty. Pozwala sobie na coś w rodzaju przyjaźni z Car`dasem, zresztą obu panów łączy coś w rodzaju wzajemnego zaufania. Jest też bardziej idealistycznie nastawiony do życia, niż w późniejszych czasach, chociaż nadal jak ma skonfrontować ideały z rzeczywistością, to się nie cacka. W sumie odkrywanie tych niuansów, różniących obie wersje Thrawna, jest ciekawą zabawą. No i jest oczywiście to, co zawsze urzekało fanów, czyli jak mając dwanaście myśliwców zniszczyć całą flotę Federacji Handlowej.
No to teraz Car`das. O ile u Thrawna różnice były niuansami, o tyle Jorj jest krańcowo odmienny od swojego starszego odpowiednika. Młody, płochliwy, niepewny jutra... a jednak gdzieś tam ciągle błyskotliwy i cwany, stanowi niezłego towarzysza dla Thrawna. W zasadzie cały czas się gdzieś przewija, coś robi, gdzieś włazi, i w zasadzie po tych doświadczeniach nic dziwnego, że potem stał się jednym z największych cwaniaków w galaktyce. No i okazuje się, że sieć informacyjna, którą stworzył, a którą potem przejął Karrde, koniec końcó miała służyć... Sidiousowi. Jak dla mnie bomba.
C`baoth. No to tutaj szalejemy, i to dosłownie, bo okazuje się, że nasz ulubiony mistrz takim fajnym kolesiem nie był. Wręcz przecinie, miał szalone wręcz ciągoty do ciemnej strony, orientujące się na jego życiową pasję: "Zewnętrzny Lot". No i dochodzi do tego, że miażdży mózgi Vagaarich na odległość, w zasadzie ot tak. Nie dziwota, że to właśnie jego klon został podporządkowany Imperatorowi. No i zamiata, bo nie do końca wiadomo, co o nim myśleć.
Kinman Doriana. Tutaj Zahn naprawił to, co wymodził w "Bohaterze Cartao"; Doriana okazuje się być agentem Sidiousa w biurze Kanclerza. I niby jest to śmieszne, ale jakby się zastanowić, nie takie głupie (albo i odwrotnie; Zahn ma to do siebie, że balansuje między błyskotliwością a śmiesznością), wszak Kinman mógł być agentem Sidiousa jeszcze za czasów Valorum, a potem ten go utrzymał w niewiedzy, żeby odwrócić od siebie ewentualne podejrzenia (Doriana miał coś takiego, że mógł się wygadać, co widać po tym, jak szybko kontaktuje Thrawna z Sidiousem).
Zostaje jeszcze masa postaci pobocznych: Lorana Jinzler całkiem przyzwoita, Obi-Wan i Anakin wciśnięci chyba tylko po to, aby Rostoni puściła książkę, Chissowie, Vagaari i paru innych... a w środku tego wszystkiego "Zewnętrzny Lot". No i rzeczywiście, trochę on wychodzi po macoszemu. Ale też nie on był tutaj najważniejszy; stanowił raczej fanaberię C`baotha, niż jakiś poważny projekt naukowy (bo na pokładzie nie było naukowców). I wszystko się rozgrywa - jak to u Zahna - między postaciami. A co do Yuuzhan i zagrożenia i plotek o Gwieździe i w ogóle... to jedna ważna rzecz: Sidious chciał przede wszystkim pozbyć się C`baotha, Yuuzhanie to inna bajka. A że Thrawn to łyknął (bo akurat Chissowie walczyli z Yuuzhanami) to całkiem inna sprawa, no i oczywiście Imperator mógł planować obronę granic. Ale o żadnej Gwieździe Śmierci nie ma mowy. I być nie może.
Co do nienawiści Sidoiusa do innych ras - rzeczywiście, pada takie stwierdzenie, ale bez konsekwencji; zresztą ta nienawiść była raczej wtórna względem użyteczności, i o tym należy pamiętać.
Jak dla mnie 9/10. Byłaby dyszka, ale to nie jest tak rozwinięta i wielowarstwowa intryga,jak w Ręce Thrawna; tego poziomu Zahn chyba już nie przeskoczy...