Powoli zaczynam przechodzić przez "Dzieła wybrane" Dicka wydawane przez Rebis, w chwili obecnej chyba najlepsze polskie wydawnictwo zajmujące się fantastyką. Już samo wydanie, to interesująca rzecz, a Dick, jak wiadomo to nie jest szablonowy pisarz.
"Człowiek z wysokiego zamku" to dość ciekawa historia alternatywna, w której Niemcy i Japonia wygrywają II Wojnę Światową. Chcąc nie chcąc, nie potrafię spoglądać na tę powieść inaczej niż przez pryzmat "Vaterland", na podstawie powieści Roberta Harrisa. Dzieło oczywiście dużo późniejsze niż "Człowiek z wysokiego zamku" (jakieś 30 lat), jednak również ukazujący zwycięstwo III Rzeszy. Tyle, że u Dicka ta rzeczywistość jest o wiele bardziej przerażająca, Niemcy nie tylko wygrały wojnę, podbiły Europę i Rosję, ale i Stany Zjednoczone (wespół z Japończykami). Ok, to wszystko jest tylko dekoracja, problem polega na tym, że u Harrisa Niemcy trochę się cywilizują, odpuszczają sobie, wizja Dicka jest dużo mroczniejsza. Represje i likwidacje innych ras nie ustają. Świat próbuje jakoś dalej żyć, ale czasem nadzieja tkwi tylko w historii alternatywnej, pocieszeniu i pisaniu czegoś ku pokrzepieniu serc. Myślę, że to dużo lepiej oddaje np. sens powstania takich dzieł polskiej literatury jak "Pan Tadeusz", czy kloce Sienkiewicza, bo pokazuje reakcje człowieka na wizję niby nie tak odległa, a jednak trudną do sięgnięcia. Wyimaginowaną, ale jednocześnie znaną nam doskonale, bo to my żyjemy w tej alternatywnej historii. Bardzo ciekawy zabieg.
No i jeszcze kanclerz Bormann, dziwne ale ilekroć o nim wspominano, miałem Shedaa przed oczami
.