Zakończyłem już swą przygodę z NEJ. W tym tygodniu przeczytałem Heretyka 3, a dwie kolejne powieści przeczytałem już wcześniej. Nie licząc Recovery i kilku opowiadań dodatkowych, resztę NEJ mam za sobą. Stad kilka moich luźnych uwag na ten temat.
Zaczęło się dobrrze. Nawet bardzo dobrze. NEJ wprowadziła w ruch świat SW. Wprowadziła wiele nowych rzeczy do skostniałego EU. Wprowadziła wspaniałych autorów - RAS, Stover, Denning, Luceno. Autorów z pomyslami nie tylko na akcję, ale na sposób pisania, obrazowania. Którzy nie bali się eksperymentowac.
I faktycznie, o ile początek NEJ to jest jeden wielki eksperyment i wiele nowych rzeczy i walenie z grubej rury o tyle potem ma się wrazenie, że coś umarło w serii.
Byc może autorzy - a głównie redaktorzy nie dali sobie z wszystkim rady. Jest taka możliwość. Ale co gorsza w penym momencie chaos, który pojawił się w NEJ był taki że nikt nie był w stanie nad nim zapanować. I w tutaj jest największy błąd jaki zrobiono w NEJ. Postanowiono nie iść dalej za ciosem, przestano eksperymentować a zaczęto zachowywać się mocno zachowaczo. W rezultacie wygląda to tak.
Na początku jest mnóstwo nowych bohaterów w Republice. Atakują YV. W końcu, republika pada. Starzy sprawdzeni bohaterowie i ich dzieci zabierają się do roboty i pokonuja YV. Dochodzi do powielenia pewnych schematów ze starych powieści Ballantine`u. Niestety. Odniosłem wrażennie że redaktorzy się nagle zreflektowali, że posuneli się za daleko i koniec.
Kolejną mega pozytywną sprawą jest to - że udało się ładnie i zgrabnie powiazać wszechświat. To na prawdę rzecz godna podziwu.
Ale najbardziej negatywną rzeczą jest to, że tworzac taką serię, praktycznie nikt nie wysilił się by stworzyć wiarygodne rysy psychologiczne głównych postaci. O ile jeszcze Yuuzhanie są robieni według pewnych archetypów zachowań, o tyle zwłaszcza młodzi Jedi - Jaina, Jacen, Tahiri w wielu miejscach zdają się być zupełnie innymi osobami w książce jednej i w drugiej. Gdyby to jeszcze dotyczyło NEJ i poza NEj, można by to przeboleć. Ale w NEJ brak jest pewnej logiki kreowania postaci. I np. wykorzystuje się materiały Campbelliańskie, ale w wielu miejscach się je obecnie wykorzystuje. Często bez zrozumienia, bo po prostu tak ma być.
Reasumując zaczyna sie to świetnie. Z impetem. Jakby to powiedział Hichkcok - od trzęsienia ziemi... Potem też jest kilka niezłych kawałków, ale zabrakło pomysłu na końcówkę. Końcówka NEJ to wygasanie... A druga sprawa jest taka, że NEJ zakreśla koło, niczym Ouroboros - wąż zjadający własny ogon. Poczatkowo odchodziła od starych schematów, niestety jej końcówka sprawia wrażenie, że po wszystkim własnie do nich wróciła. Pod tym względem jestem mocno zawiedziony.