Tak z ciekawosci ile osób czytało książki Franka Herberta (i jego następców Brian Herbert i K.J. Anderson) (poza mną i twardym ) oraz obejrzało film i seriale.
Ja przeczytąłem wszystkie książki Herberta z tego cyklu - i powiem tak. O ile pierwsza "Diuna" mi się bardzo podobała - bo zrobiona na podstawie mitu Campbelliańskiego. Nawet na 3 części podzielona, dokładnie odzwierciedla 3 fazy drogi bohatera. O tyle dalej jest już ciężej i powiem tak im późniejszy okres, tym mniej mnie frapuje to co się dzieje. W ostatnich 2 tomach Herbert zamieszał ostro - Kapituła fajnie się kończy, ale to już nie była ta piękna Diuna co w pierwszej cześci.
Pdobało mi się, to, że Herbert potrafił oderwać się od bohaterów których stworzył - co bardzo niestety, jest obecnie żadkie w fantastyce (nie patrząc daleko SW - i tysiąc ksiażek o Luku ). Ale moim zdaniem za bardzo poszedł w psuedofilozofię, gubiąc to czym oczarował czytelników.
Preludium do Diuny - jest już zupełnie inne, bardzo lekkie i fajnie się czyta, no i ma dużo nawiązań... tyle, że to jest już odwrotność Heretyków i Kapituły - fakt akcja jest fajna w miare i zaskakująca i jest jej dużo - ale sposób pisania, wartość mieszająca, filozoficzna itp. niestety bardzo niska. Obecnie trochę podczyutje Bulteryjski Dżihad (thx twardy) i pierwsze wrażenia niestety podobne. Najgorsze ejst tam to, że autorzy czasem sprawiają wrażenie jakby bardziej byli przywiązani do filmy Lyncha niż prozy Herberta.
No i jeszcze filmy - Lyncha. Cóż zupełnie nie zrozumiały dla laika. Plusem jest to, że Lynch wyszedł poza powieść - i wrzucił tam wszystko to - a raczej wspomniał - co jest ważne dla uniwersum Diuny, a nie ma tego w pierwszej książce (choćby Bene Teilax). Ale moim zdaniem Lynch sam się zagubił. Mając budżet zaczął wymyślać jakieś dziwolągi o broni dźwiętkowej itp - i zupełnie pominął choćby Irulanę wsadził jako narratorkę w tym momencie - fragment ze zdobywaniem popracia wśród Fremenów (Wolan).
I jeszcze seriale. Tu niestety widziałem tylko zwykła Diunę - bardzo fajna, w miarę wierna i klimatyczna. Widać słaby budżet, i śmiesznawe efekty, ale specjalnie mnie to nie przszkadza. Największy minus to dla mnie całkowity brak Thufira Hawata. Faktycznie u Lyncha on sie pojawia i praktycznie gdyby go nie było, nikt by tego nie zauważył, ale w powieści był on dość ważny.
Dzieci Diuny nie widziałem jeszcze.