Czy mam rozumieć, że twierdzisz, że Chińczyk nie ma prawa wyśmiewać się z Murzyna, ale już Rodianin może do woli jechać po obu? Mam nadzieję, że nie jesteś takim Rodianinem, który pilnuje porządku wśród ludzi, a równocześnie dba o to, żeby on sam mógł pod płaszczykiem swojej ideologii robić dokładnie to, na co ma ochotę... Bo jeżeli obowiązują jakieś zasady w rodzaju tolerancji, grzeczności czy innych takich (ta pierwsza ostatnio dużo modniejsza od tej drugiej), to moim zdaniem powinny one dotyczyć wszystkich w takim samym stopniu - greka i żyda, rodianina i człowieka, wierzącego i ateisty. Wolność, równość, braterstwo, za przeproszeniem, a nie równi i równiejsi.
A co do `uwzięcia się na Jedi`, to tylko zaznaczę raz jeszcze, że mówimy o _fikcji literackiej_, a nie o rzeczywistych wierzeniach. Dzień, w którym krytyka utworów literackich zacznie być traktowana na równi z krytyką czyichś wierzeń... będzie smutnym dniem, moim zdaniem. Ale zanim ten dzień nastanie, autorzy mają święte prawo pisać, na co tylko mają ochotę, wydawca ma prawo za swoje pieniądze publikować co chce (niestety), a czytelnik ma prawo to recenzować, wytykać niejasności, komentować, wypowiadać swoją opinię... I tego będę się trzymał.
Reasumując - jeżeli chcesz przyznać ateiście jakieś hipotetyczne prawo do wyśmiewania się z religii, a religiom to samo prawo odebrać, równocześnie sam będąc ateistą, to taka postawa... hm. Nie widzę tu równości czy sprawiedliwości, a raczej podejrzewałbym po prostu hipokryzję. Bez obrazy oczywiście. A całą sprawę w ogóle możemy moim zdaniem wziąć w duży nawias i podpisać `nie dotyczy`, bo - jak cały czas powtarzam - w sprawie Jedi mówimy o czystej fikcji literackiej i o tym, jak rozmaici autorzy zrobili bałagan w świecie GW (fikcyjnym!), a nie o wierzeniach rzeczywistych osób. O mojej ocenie rzemiosła pisarskiego tychże autorów, ich redaktorów, redaktorów serii i tak dalej. Podobnej recenzji będą podlegać fikcyjne wierzenia jako element konstrukcyjny w jakimkolwiek fikcyjnym świecie - jakoś trudno mi sobie wyobrazić proces o obrazę uczuć religijnych wyznawców Sigmara, Eru (mimo, że ten jest już bardzo blisko idei Boga judeorzcheścijańskiego) czy bo ja wiem kogo jeszcze...
I to są dwie podstawowe sprawy, w których chyba nie do końca do tej pory się rozumieliśmy. Może moje wyjaśnienia tym razem pomogą ustalić wspólną linię. Gwoli jasności dodam jeszcze, że na to, na co pozwalam sobie w stosunku do martwej materii, nigdy nie pozwoliłbym sobie w odniesieniu do rzeczywistych wierzeń czy przekonań ludzi - czy to wierzących, czy ateistów. Howgh.
Pozdrawiam,