Ofensywy Yuuzhan Vong ciąg dalszy, tym razem opisanej przez miłośnika nawiązań do EU - Pana gigachada Luceno. Jak zawsze przechodzi samego siebie, jeżeli chodzi o wykorzystywanie istniejących już planet, postaci a nawet wątków fabularnych z innych powieści.
W Próbie bohatera równolegle do perypetii załamanego Hana Solo śledzimy równie ważny wątek z agentami wywiadu Nowej Republiki. Są to postacie znane z "Kryzysu Czarnej Floty" i "trylogii Koreliańskiej". Dla mnie, osoby która od kilku lat czyta stary kanon w kolejności chronologicznej był to miły powrót do znanych już postaci. Luceno dodatkowo pieczołowicie opisuje spotkania połączonych sztabów armii, zebrania polityków i resortów. Daje to szersze spojrzenie na - jakby nie było - galaktyczny konflikt przez co nie mamy wrażenia, że to zawsze Skywalker i Solo są w centrum wydarzeń.
Chociaż w końcu oba wątki powieści łączą się do wspólnej akcji, gdzie Han wraz z kosmicznymi cyganami Rynami przejmuje agentkę wroga. Muszę przyznać, że dużo tu tak nielubianych przeze mnie wygodnych zbiegów okoliczności. Ale wspomniane wykorzystywanie bogactwa EU maskuje pewne fabularne uproszczenia. Mamy tu Bosska (który dostaje po pysssku), piękne nawiązania do przygód Hana Solo z trylogii Briana Daley`a, sporo opisów dossier wojskowych w oparciu o poprzednie konflikty - tu Luceno mocno wykorzystuje dorobek Michaela P. Kube McDowella, który mocno się skupił na wątku militarnym w swojej trylogii o Czarnej Flocie.
Tom drugi z kolei pt. "Zmierzch Jedi" stawia na pełną rozmachu operację militarną, która jest dosyć kluczowa dla całej kampanii. I ponownie jestem pełen podziwu, jak pomysłowo zostają tu wplecione już istniejące motywy z innych książek. Stacja Centerpoint i Konsorcjum Hapes - znakomity potencjał na ciekawe fabularnie wątki, tu spożytkowane w 100%. Autor dosłownie wyciąga z szafy bohaterów drugoplanowych z "trylogii Koreliańskiej", "Miecza Ciemności" i "Ślubu Księżniczki Leii" (wykorzystuje nawet wątek Hapes z jednego z tomów Młodych Rycerzy Jedi!), opisuje ich dalsze losy i kariery, pozwala często pojawić się im na chwilę, ale w kluczowych momentach, gdzie powinni być. Cudownie to spaja stary kanon, coś pięknego i wielkie brawa dla Pana Luceno, który ewidentnie musiał sporo książek z uniwersum skrupulatnie przeczytać i sporządzić szczegółowe notatki.
Dzieję się dużo, akcja ma dobre tempo i rozmach, ale nawet Luceno nie uniknął klasycznego dla Gwiezdnych Wojen problemu skali. Przyznam szczerze - gdy pisał o "tysiącach uchodźców" to miałem ochotę parsknąć śmiechem.
Ale nie zmienia to faktu, że "Agenci Chaosu" to kawał dobrej literatury z serii.