Mamy 25 kwietnia. Jest to data dość kluczowa dla uniwersum Star Wars, gdyż tego 2014 roku doszło do decyzji o rebootcie marki.
Jak oceniacie nowy kanon po 10 latach?
Legendy
Decyzją tą doszło do podziału na uniwersum na dwa. Stary kanon nazwany Legendami i Nowy Kanon zwany kanonem. Tym samym rozłączono uniwersum powstające od 20 lat. Zanim ktoś powie, że to było więcej lat, bo już w latach 70 tych były książki i komiksy, to warto nadmienić, że 1991 wraz z premierą Trylogii Thrawna, z informacjami wziętymi z podręcznika RPG west end jeśli chodzi o zasady w uniwersum, doszło do soft rebootu uniwersum, utworzono tzw. c-canon uznawany za oficjalnie za kanon przez Lucasfilm, a dzieła które powstały wcześniej (Spotkanie na Mindorze, komiksy Marvela, pierwsze trylogie Hana Solo i Lando) zostały wliczone w ramach s-canonu(secondary) do którego autorzy mogli nawiązywać, ale nie było problemu jakby chcieli coś z tamtęd zmienić. Decyzja która wciąż budzi kontrowersje i ma swoich zwolenników jak przeciwników, obie strony nawzajem obrzucały się argumentami jak to Lucas nawiązywał do legend, nienawidził legend, wspierał pisarzy, itd. To nie jest ważne, Lucas jak to Lucas zmieniał zdanie co chwila (spytajcie się twórców 1313). Osobiście jestem pół na pół, rozumiem czemu doszło do decyzji o rebootcie, ale uważam że Lucasfilm mógł pozwolić dokończyć te kilka otwartych historii, zwłaszcza SWTOR będący łabędzim śpiewem legend nadal działa.
W ciągu tych kilkudziesięciu lat dostaliśmy wiele dzieł rozłożonych na 25 tyś letniej osi, książki, komiksy, gry, seriale animowane, podręczniki RPG, historie obejmujące różne gatunki od political fiction przez wojenne historie na prostych przygodówkach kończąc. I jak to przy takich ilościach, z jakością było różnorodnie, mieliśmy dobrze napisaną Trylogię Thrawna, intrygującego Dartha Plaegiusa, ponurą Trylogię Darth Bane, Nową Erę Jedi opowiadająca o epickiej wojnie galaktycznej z pozagalaktycznym najeźdźcą i będąca właściwie Endgame dla ówczesnego uniwersum, z drugiej strony mieliśmy jednak Dziedzictwo Mocy i Przeznaczenie Jedi które było jak 4 faza MCU (choć akurat Zapomniane Plemię Sithów lubię, Abeloth przez swoje powiązania z Mortis i bycie stworem w stylu Lovercrafta miała potencjał), książki Traviss będące traktami autora o złych jedi i Mandalorianach uber race, tą historię o powrocie Palpatine zza grobu. I mówimy tu tylko o książkach. Jednak to one wraz z komiksami były głównym nośnikiem Starego kanonu, pozwoliło to jednak autorom ma większe ryzyko w kreowaniu uniwersum, chcę się zrobić coś innego niż kolejne Imperium vs Rebelia 2.0, to zrobimy pozagalaktycznych najeźdźców używających biotechnologii i mających inną moralność, chce się pokazać republikę i starych jedi u szczytu ale nie można robić rzeczy wokół Wojen klonów bo Lucas zabronił? To zrobimy Tales of Jedi i cofniemy się 4 tyś lat do tyłu, itd. Od tych dzieł też wychodziły gry, gry z Kylem Katarnem będące powiązana z książkami o założeniu praxeum jedi przez Luke, KOTOR powstały na bazie komiksów Tales of Jedi. Nie wspominając o masie informacji lore jak holocrony czy różne rodzaje statków kosmicznych które zagościły na stałe w uniwersum.
Wiem, że wielu przeciwników lubi przywoływać fragmenty z wookiepedii i youtuberów jak to Luke jest jakimś półbogiem, i choć faktycznie jest on potężny, to nadal jest on prostym "farmboyem" i popełniał wiele błędów jak bycie dość słabym ojcem co udało mu się zacząć nadrabiać dopiero po śmierci żony, a i jak już o śmierci Mary mowa to zaraz po jej śmierci Luke bez litości zabił osobę którą uważał za zabójczynię żony, okazało się jednak że to był jego siostrzeniec a Luke odmówił walki z nim wierząc, że może to spowodować jego upadek na ciemną stronę, po jego śmierci udał się na wygnani(brzmi znajomo?) by odkryć czemu on zrobił.
Kanon
I tak doszliśmy do kwietnia 2014 roku, ze starego kanonu powstały legendy, a powstał nowy kanon. Tym razem, nie ma żadnych poziomów, wszystko będzie spójne i równe. Oczywiste było że to nie da rady, a im więcej rzeczy będzie powstawać tym trudniej będzie można to utrzymać, zwłaszcza że wiele rzeczy było utrzymane w tym samym okresie. Kanon zasadniczo różni się od legend tym, że ma dużo większą dominację mediów o większym ryzyku finansowym, jak początkowo filmy i animacje, a potem również seriale aktorskie, gier dzięki fatalnej decyzji o wyłączność z EA było jak na lekarstwo (przynajmniej nie licząc Battlefront 1, było one zrobione całkiem dobrze), w efekcie czego uniwersum sprawia to wrażenie robionego bezpiecznie. Jednocześnie wiele twórców w kanonie wychowało się na Star Wars od dzieciństwa, wiele twórców zresztą wychowała się nie tylko na filmach ale również właśnie na legendach i czerpie z nich inspiracje.
Jednak nie wszystko złoto co się świeci. Mieszane (tak, mieszane zwolennicy i przeciwnicy) przyjęcie sequeli mocno położyło się cieniem na całym kanonie. Filmy, miały chyba najgorzej, o tym jaki panował chaos produkcyjny podczas Rogue One i Solo powszechnie wiadomo, w przypadku sequeli nie licząc Last Jedi było podobnie, o czym Pablo Hidalgo kilka razy napominał jak to źle praca z Bad Robot szła, sama Daisy Ridley wspominała jak to sama do końca nie wiedziała czyją wnuczką jest bo co chwila zmieniano zdanie, zresztą The Rise of Skywalker sprawiło, że ludzie docenili Dark Empire, które miało więcej ciekawszych pomysłów, lepsze wyjaśnienie powrotu Imperatora i jego brak możliwości powrotu do tego kreska Kennedy`ego która mocno wyróżnia komiks, i mówię to jako osoba której The Rise of Skywalker się podobało (jako guilty pleasure co prawda, ale wciąż).
Kolejną główną siłą po zakończeniu filmów i pandemii która wydawało się, że mogła zabić kina, były seriale aktorskie, i zaraz po świetnym 1 sezonie Mandalorianina dostaliśmy sezon 2 który był jeszcze lepszy/gorszy niż sezon 1 ze świetnym/beznadziejnym pojawieniem się Luke Skywalkera, z 3 sezonem który jest uważany za najsłabszy choć jednocześnie jest tam najmniej fanserwisu z Oryginalnej trylogii (oby ktoś nie wyciągnął z tego złych wniosków). Potem była Ksiega Boby w której albo się lubi odcinki z Bobą i nienawidzi tych bez niego, albo na odwrót, potem długo oczekiwana produkcja o Kenobim gdzie mimo kilku dobrych rzeczy zatonęły one pod masą słabo zrobionego fanserwisu oraz generalnie słabo nakręconego i napisanego (widać że miał to być film który rozciągnęli). Andor (mimo śrub i cegieł) był świetny na poziomie najlepszych książek Luceno i Stovera. Ahsoka to po prostu 5 sezon Rebels, a że lubię Rebels, więc i serial też lubię.
Dużo lepiej jest jeśli chodzi o animacje, Rebels mimo ograniczonego budżetu było świetnym serialem ze świetnymi postaciami, fabułą i budowanie mitologii, nawet animacja w 3 i 4 sezonie była lepiej zrobiona, 7 sezon The Clone Wars to wiadomo w końcu to TCW, Bad Batch mimo wydawałoby się zniechęcające go konceptu okazało się obok Andor najlepszą produkcją Star Wars na Disney+, Tales of zaś jest świetnym pomysłem z dużym potencjałem co pokazują odcinki Dooku, Young Jedi Adventures zaś jest mimo bycia produkcją dla przedszkolaków świetnie sprawdza się w tej niszy mimo krytyki "dorosłych" fanów, najsłabiej na tym tle wypada Resistance które z racji bycia serialem dziejącym się podczas sequeli będąc tworzonym podczas ich produkcji sprawił że historia ta była mocno na boku, a twórcy (którzy btw. Teraz tworzą Bad Batch) podczas 2 sezonu byli w kompletnej ciemności (chociażby kompletny brak kontaktu z Bad Robot) więc wszystko działo się w dużym odcięciu od reszty wydarzeń, dodatkowo serial powstawał w okresie gdy Disney wszystkie produkcje przenosił na streaming, a rozczarowujące przyjęcie The Rise of Skywalker nie pomogło więc serial zakończył się na 2 sezonach, a i było jeszcze Forces of Destiny które zasłynęło głównie daniem Anakinowi szminki.
Jeśli zaś chodzi o komiksy i książki to zostały one zwłaszcza na początku zdegradowane do DLC filmów, jak powstał First Order, dlaczego Coruscant nie jest stolicą, czym jest Nowa Republika, jak Palpatine wrócił, znajdziesz to w książce i komiksie. Na szczęście wciąż powstają nowe historie skupione na nowych pozafilmowo serialowych bohaterach jak Dr. Aphra która jest nową postacią stworzoną w kanonie będąca niczym oryginalna Lara Croft dość luźno stąpając po kwestiach moralnych i bez problemu będąca w stanie wbić nóż w plecy zrażając do siebie wszystkich (przynajmniej na początku), czy seria Bounty Hunters która owszem ma u siebie postaci z filmowego tła (dosłownie), jednak główne skupienie jest w nim na Beilert Valance, postaci która powstała w już na pół zapomnianych komiksach z lat 70tych i którego jedyną cechą charakteru była nienawiść do droidów tutaj zaś stworzono z niego kompletnie nową, pełną rozterek i dużo ciekawszą postać, aniżeli był wcześniej.
No i oczywiście mamy High Republic/Wielką Republikę która jest pierwszym tak dużym projektem książkowym od czasów Nowej Ery Jedi z przełomu milenium (Wojny Klonów 2003-05 były jednak ściślej związane z filmami i na nich polegające), i tak jak Tales of Jedi dziejącym się w dalszej przeszłości (choć nie aż takiej) skupiając się na postaciach pozafilmowych, stworzonymi specjalnie dla serii oraz nowymi złoczyńcami, tak jak i Tales ma nawet własną serię prequeli dziejąca się dalej w przeszłości, tak samo jak Tales doczekało się nawiązań w "droższych" mediach jak gry (Jedi Survivor) czy seriale które dzieją się w tym okresie (Young Jedi Adventures, Acolyte).
Podsumowanie
Więc podsumowując cały ten luźny wywód, tak naprawdę chciałem przypomnieć, że takie wydarzenie miało miejsce, bo wiele osób ma kontakt z uniwersum tylko przez filmy, względnie seriale (i to raczej te aktorskie), a z nich można wyciągnąć błędne wnioski, że uniwersum umarło, jednak obok nich, czy to w okresie między trylogiami, czy obecnie, powstawały i powstają wciąż świetne rzeczy, i raczej jeszcze minie jeszcze trochę czasu zanim to uniwersum odejdzie.