To jedne z moich ulubionych powieści z Legend i mimo upływu 20 lat od ostatniej lektury pamiętałem praktycznie wszystkie najważniejsze wydarzenia w nich opisane.

Ale zacznę od ... wad książki, ponieważ zalety/cechy charakterystyczne historii są wszystkim znane.

Już będąc nastolatkiem czytałem wątek miłosny Luke`a i Mary z pewnym zażenowaniem. Te kultowe oświadczyny w zalanej wodą, tajnej bazie, mocno krindżowe sceny, gdzie bohaterowie są zmuszeni przytulać się do siebie i chwytać za ręce by komunikować się poprzez moc z lokalną rasą nietoperzy. W końcu połączenie się umysłów w jedność i eksplozja uczuć. Nie, Zahn nigdy nie powinien pisać wątków miłosnych bo zwyczajnie jego znajomość relacji męsko-damskich jest mało wiarygodna.

Także dialogi są bardzo ... szkolne momentami, przypominają rozmowy gimnazjalistów, którzy bardzo chcą brzmieć poważnie i dorośle. Zwłaszcza dotyczy to wszelkich gangsterów, którzy są złośliwie cyniczni aż do przesady, oraz wszelkich wojskowych, którzy dziękują za wszystko i unoszą brwi w zadumie.
Także Talon Kadrre (alter ego autora, jak nic) oraz Mara Jade stroją fochy, jak małe dzieci. Ich zachowanie jest momentami komiczne, irytujące i mało wiarygodne. Może to być też poniekąd sprawka tłumaczenia - Pan Syrzycki zawarł w nim sporo przekleństw, które mi nie pasują do uniwersum (ku*wić to można w filmach patryka vegi), oraz kilka polskich powiedzonek ("wypierdek mamuta" serio?) psujących immersję.

Fabuła jest dobra, jest tu sporo wątków, kilka jednak prowadzi do nikąd, ale najbardziej rozczarowały mnie dwa żenujące zbiegi okoliczności, mianowicie wizja w mocy Luka, jakże wygodnie wskazująca mu miejsce do którego musi się udać by popchnąć fabułę do przodu. Oraz przypadkowe spotkanie dwóch osób w stolicy Imperium, które ponownie, zmusza do zawiązania akcji i rozwiązuje główna i intrygę. Jakie jest prawdopodobieństwo takiego spotkania? Może w tym okresie historii Bastion był wielkości Wejherowa, nie pamiętam.

Co jest zatem taką zaletą dylogii? W moim odczuciu tło fabularne. Cały motyw z triumwiratem to bardzo ciekawe zagranie, bardzo oryginalne. Zamiast kolejnego Sitha dostajemy trzech intrygantów, eks-gwardzistę, wysoko postawionego pracownika cywilnego (!) Imperium oraz zawodowego aktora. Każdy ma własne ambicje, ego i poglądy, dynamika między nimi jest wzorcowo opisana i wolałbym połowę książki poświęcić im, jak próbują oszukać kolejnego Moffa, jak kłócą się między sobą i prawią złośliwości. Fantastyczny pomysł. Także charakterystyka Imperium na granicy upadłości, pełnego skłóconych dygnitarzy, kadr oficerskich i skorumpowanych Moffów mających prywatne armie i biznesy to istny samograj. Można by na tym oprzeć całą historię, po co nam wątki ze skradaniem się po jaskiniach w sekretnych bazach i wspomniane już amory i końskie zaloty ...

Także zagrożenie wojną domową jest bardzo ciekawie i sensownie rozpisane, aż szkoda, że autor nie poszedł dalej i nie rozwinął tego konfliktu na pełną skalę. Mamy tu zapowiedź tego, co nastąpi w serii "Dziedzictwo Mocy". Ale pod wieloma względami kryzys Bothański jest bardziej zróżnicowany i uwzględnia różniące się zwyczaje ras oraz ich jakże skrajne definicje sprawiedliwości. Do tego Zahn dorzuca jeszcze wątek najemników i piratów. Daje nam to dosyć niejednoznaczny moralnie starcie, pełen konfliktów interesów, gdzie każda ze stron ma swoje racje właśnie. Zahn jest chyba miłośnikiem Imperium bo zwraca uwagę na zalety żelaznej ręki tego totalitaryzmu, który utrzymywał wymuszony ład pośród skłóconych ras obcych, jednocześnie krytykuje brak decyzyjności Nowej Republiki, gdzie jednocześnie demokratyczne możliwości prowadzą do militarnej samowoli.

Obie części, jak mało która książka Zahna są pełne nawiązań do innych powieści ze starego kanonu. Może to zasługa zespołu redaktorskiego, ale jest tego sporo i bardzo cieszy kogoś, komu zależy na spójności światotwórczej, za to się przecież uwielbiało EU! Zahn kreuje też ciekawą teorię nawiązując do komiksów Dark Empire, otóż jego zdaniem wszelkie późniejsze porażki, jako nauczyciela w Akademii Jedi to wina bycia pod wpływem ciemnej strony. Od której udało mu się uwolnić dopiero w książkach Zahna właśnie! Ego autora to motyw na osobny temat ...

Pojawią się tu też wątek tajemniczego zagrożenia oraz ... teleportujące się krążowniki Aing-Ti jak jacyś Nihilowie ... Także jedna z postaci potrafi przy pomocy mocy przenosić przedmioty w czasie i przestrzeni, jak Kylo i Rey w epizodzie IX ... tego motywu akurat nie pamiętam, myślałem, że takie dziwactwa to wymysł nowego kanonu.

To dosyć wciągająca historia z fantastycznie nakreśloną "epoką historyczną" w jakiej rozgrywa się cała fabuła. I na swój sposób to koniec pewnej epoki i zwieńczenie konfliktu z Imperium.