Czekam na te filmy Adasia i mimo wszystko większość z nich oglądam nie dlatego, że zapowiadają się obiecująco, ale z wdzięczności za bohatera, którego mi dał w przeklętej franczyzie i z nadzieją, że któraś z jego nowych ról go przebije do tego stopnia, że o przeklętej franczyzie i jego roli na dobre zapomnę, dostając coś nowego, optymistycznego. Tyle, że praktycznie wszystko, co od czasu TFA Adaś wybiera to dobijające smuty, czasami przeintelektualizowane wydmuszki cenionych reżyserów, zakończenia, które zawsze są złe dla postaci, którą gra. I jeszcze pal licho, gdyby te filmy były dobre, ale najczęściej zmęczy się je raz i nie ma ochoty wracać, a najlepiej o nich zapomnieć. I najczęściej Adaś jest w nich tylko dodatkiem i w zasadzie nigdy nie zagrał postaci pierwszoplanowej, nigdy nie dano mu roli, którą samodzielnie miałby pociągnąć cały film, ale i jego marketing, co dałoby odpowiedź na pytanie czy faktycznie drzemie w nim potencjał aktora ponadczasowego czy wręcz przeciwnie - że jest mocno przeceniany przez środowisko i fanów. Dlatego, gdy pojawiły się plotki o 65 to czekałam na ten film tylko mniej niecierpliwie niż w przypadku tlj. Wydawał się być wyborem, którego z mojej perspektywy Adam jako aktor potrzebował, ale też potrzebowała publika. Mimo, że zyskał najwięcej z gry w sw to jednak ciągle odnoszę wrażenie, że nie wykorzystuje pełni potencjału, który mu to dało. I mimo pracy z najlepszymi reżyserami szansa mu umyka, bo zbyt skupia się na produkcjach z niszowym wajbem, a gdy filmy są zbyt niszowe i nie robi się wokół nich wystarczająco dużo szumu medialnego trudno też o jakieś nagrody, a na tym mu cały czas zależy, patrząc po wyborach. 65 to w końcu coś przystępnego, akcja w kosmosie i reklamowane też trochę jako horror, a więc z automatu coś, co przyciągnie więcej ludzi do kin niż smuty typu Annette. Adaś w końcu jest obsadzony nie tylko jako postać pierwszoplanowa, ale w zasadzie to film jednego aktora, w dodatku to rola w 100% pozytywna, a on jest predysponowany, wbrew pozorom, do grania protagonistów. Chciałam go od czasu filmu specjalnej troski zobaczyć w takiej produkcji, która wystawiłaby go na front, aby nikt mu nie przeszkadzał, aby inni nie zyskiwali z gry z nim, tak jak Daisy zyskiwała w scenach z nim, tylko żeby w końcu w 100% grał na siebie i sprawdzić, czy bez dodatków, bez franczyzy stojącej za nim jest w stanie przyciągnąć ludzi do kin i zapewnić sukces. Tym bardziej, że po raz kolejny to rola związana z motywem ojcostwa, który Adaś tak bardzo lubi, więc oprócz uciekania przed dinozaurami można było się spodziewać, że po raz kolejny dostarczy. Budżet filmu był niewielki, więc na cuda cgi nie liczyłam, ale też skoro reklamowano go jako film od twórców Quiet Place to nawet tego nie oczekiwałam. Tam potwory tak naprawdę były tylko dodatkiem do historii rodziny, zagrożeniem bardziej w tle, a film robił pomysł i gra aktorska. 65 też reklamowało się pomysłem i chowało dinozaury w marketingu, skupiając się na bohaterach. Plus też za nakierowany na fanów Adama marketing w social mediach, który był lepszy niż sam film. Niestety.
Seans 65 okazał się seansem tlj. No, może nie aż tak. Po tlj miałam "co ja właśnie obejrzałam?!", po 65 tylko ogromne rozczarowanie (plus dużo facepalmów w trakcie oglądania).początek spoilera 65 kończy się też szczęśliwie dla bohatera Adasia, więc inaczej się z tego filmu wychodziło. koniec spoilera Widać, że film przechodził przez jakieś produkcyjne piekło, bo finalny produkt znacznie się różni od tego, czym tym film miał być i jest sklejką dwóch różnych wizji, w którym nic nie działa. Początkowo Mills, czyli bohater grany przez Adama, miał być wyniszczonym od narkotyków gościem, który wraz z ocalałą dziewczynką przeżywa katastrofę i muszą przetrwać. Jedna z pierwszych wersji scenariusza zakładała, że jego bohater nie będzie nic mówił, co w przypadku tego aktora mogłoby zdać egzamin, bo on nie jest specjalistą od dialogów czy akcentów, lecz fizyczności. Brzmi całkiem poważnie. Finalny produkt to kino bardziej familijne, niż thriller/horror. początek spoilera Mills jest złamany utratą córki, nie ma mowy o uzależnieniu od narkotyków. Ma kwestie dialogowe, ale są one ograniczone, bo dziewczynka, która przeżywa, posługuje się językiem, którego on nie zna, więc na początku głównie komunikują się na migi, potem ona zaczyna ogarniać angielski. koniec spoilera Niby fajnie to brzmi, ale film ma 90 minut, czyli tyle, ile trwają kręcone taśmowo horrory z małymi budżetami, w których grupka przyjaciół zostaje wycinana przez słabo wykonanego w cgi potwora i gdzie nie ma zwyczajnie czasu na zajmowanie się bohaterami, bo trzeba karmić widza akcją i jumpscareami. A w 65 dochodzi jeszcze przeszkoda w komunikowaniu się. Akcji wcale tak dużo nie ma, ale nawet te całkiem sporo momentów razem nie pozwala na zbudowanie wiarygodnej relacji między bohaterami. W 90 minut nie dało się tego zrobić i żaden aktor by tego nie uratował. I tu właśnie widać jak desperacko próbowano połączyć wcześniejszą wersję, bardziej skupioną na survivalu i chyba mroczniejszą z finalną z wątkiem rodzinnym. Odnosi się wrażenie oglądania scen pochodzących z różnych filmów.
Greenblatt jest urocza, ale nie ma żadnej chemii z Adamem, służy tylko podbudowie motywacji Millsa, nie istnieje jako postać i równie dobrze mogłoby jej nie być. To nie jej wina, ale scenarzystów bądź wytwórni, która zmieniła film. Prawdopodobnie lepszy byłby z samym Adamem, który nic nie mówi, nawet z powodu samego konceptu niż to, co dostaliśmy. Tylko na początku było czuć, że bohaterowie są w sporych tarapatach. Ich plot armor jest monstrualnych rozmiarów. Nie zliczę scen, gdy jedno lub drugie było w sytuacji podbramkowej, następuje cięcie i w następnej scenie widzimy ich wychodzących bez szwanku. Jest nawet odpowiednik sceny z tlj, gdy Rose ratuje Finna (facepalm był). Taki zabieg powoduje też, że mogli w newralgicznych momentach na zbliżeniach nie pokazywać dinozaurów. Jak ktoś liczył na film a`la Park Jurajski to nie ten adres. Prawdą jest, że nie epatowano nimi w marketingu, ale robiono otoczkę tajemniczości, a okazało się, że po prostu scen jest niewiele, bo sami musieli wiedzieć, że to nie wygląda dobrze. Dinozaury są, bo muszą, większość akcji prowadzona jest w ciemności, by zatuszować niedomagające cgi, a w scenach jasnych jest średnio i skupiają się bardziej na zdyszanym Adasiu niż dinkach. Historia jest prosta, co wadą nie jest, lecz takie wymagają czegoś więcej od aktorów i dialogów, a tu zwyczajnie aktorzy nie mieli czego grać.
Zalety? Może inaczej: czy warto fance Adama wybrać się na ten film (bo cała reszta może sobie odpuścić)? No i z bolącym serduszkiem napiszę, że nie. Owszem, dużo go tu w akcji, charczy, stęka, krzyczy, uczy gwizdania (I mean: https://twitter.com/Jackieblu1987/status/1640777540292988930), strzela i się poci, więc można sobie popatrzeć praktycznie przez cały film, ale rola jest to żadna, a to się liczy najbardziej. Z powodu gatunku można to potraktować jako przygody Benka w au i lepiej się wtedy ogląda, a po seansie sprawdza twórczość fanów bazującą na tym filmie, co daje jakąś satysfakcję, ale film i rola powinny się bronić same i nie wymagać od widza wymyślania sposobów jak polubić produkcję. Także kolejny po sw najbardziej przystępny film Adasia okazał się kupą, tyle, że w sw zrobił postać z niczego, a tu nawet tego nie było. Daleka jestem od twierdzenia, że nie jest w stanie uciągnąć filmu, bo tu ewidentnie nie on zawalił, a wytwórnia, ale patrząc jak często wybiera takie produkcje możemy nie doczekać się fajnej roli Adama w jego peaku w filmie bardziej rozrywkowym i fanom pozostaną przeklęte sequele. Jakaś nadzieja jest, bo w ostatnich wywiadach widać było jak lubi pracę na zielonym ekranie, więc może będzie robił filmy mniej ambitne częściej niż raz na 3-4 lata, tylko czy po wtopie 65 wytwórnie będą tak chętne obsadzać go w rolach pierwszoplanowych? Wątpię. Czekać też nie ma na co, bo zapowiedziane Ferrari i Megalopolis wpisują się bardziej w ciężke do przetrawienia produkcje, w których brał udział w przeszłości. Nastała adasiowa posucha