Mamy wprawdzie wątek o serialu, ale nie mamy o całej reszcie, więc postanowiłem założyć taki zbiorczy, gdzie będę pisał o różnych rzeczach Halo. I innych też zapraszam, jeśli ktoś ma coś do powiedzena na ten temat bądź go coś zaciekawi.
Mamy wprawdzie wątek o serialu, ale nie mamy o całej reszcie, więc postanowiłem założyć taki zbiorczy, gdzie będę pisał o różnych rzeczach Halo. I innych też zapraszam, jeśli ktoś ma coś do powiedzena na ten temat bądź go coś zaciekawi.
Jak zapewne można zauważyć po mojej aktywności na forum, od jakiegoś czasu mam mocną zajawkę na uniwersum Halo; właściwie jest to najmocniejsza zajawka od czasu SW. Przybliżanie go zacznę od opowiedzenia co to jest i o co w tym chodzi.
Trochę historii
Halo zaczęło się w 2001 roku wraz z premierą gry FPS „Halo: Combat Evolved”, która to stała się z miejsca jednym z flagowców Xboxa (ale potem została też przeniesiona na pecety). Za jej stworzenie odpowiada studio Bungie, w dniu premiery będące własnością Microsoftu. W 2007 roku Bungie poszło na swoje, zostawiając prawa do marki Halo w rękach Microsoftu i tworząc nowe IP: Destiny, które to jest oczkiem w głowie naszej miłościwie panującej moderatorki, więc POWINNA BYĆ NUTKA SYMPATII z jej strony w stronę fanów poprzedniego „dziecka” Bungie .
Sprawami Halo od tamtego momentu zaczęło zajmować się 343 Industries, stworzone po części z byłych pracowników Bungie którzy chcieli pracować nad marką. To 343 odpowiada za późniejsze odsłony serii.
Halo jest o wiele większym hitem w USA niż u nas, przez co przegapiłem je przez blisko dwie dekady istnienia – mimo, że wersje na peceta dostępne są już od dawna. W Polsce o Halo mówi się dość mało. Szkoda.
Jak zacząć?
To proste – zaczynamy od gier. Nie, nie od żadnych książek czy komiksów. Te rozwijają świat i robią to dobrze, ale punkt wejścia jest tylko jeden. Jest to pierwsza gra, czyli Halo: Combat Evolved Anniversary. Anniversary, bo w 2011 roku wyszedł remake. Umówmy się, granie w FPSa z 2001 roku dziś byloby dość... nieatrakcyjne. I tak nie jest idealnie – pierwsze Halo trochę trąci myszką, czuć że to już produkt poprzedniej ery gamingu, z dość powtarzalnym gameplayem. Nie powiem, miejscami się trochę męczyłem. Niemniej – gra nie jest długa, na niższych poziomach trudności – jest łatwa, i to od niej należy zacząć. To trochę taki przypadek, gdzie trzeba na początku trochę zacisnąć zęby, żeby dojść do tego co świetne.
Co kupić?
To również proste – na steamie mamy “Halo: The Master Chief Collection”. Ta paczka zawiera pierwsze cztery główne części + dwa spinoffy.
W jakiej kolejności przechodzić?
Tutaj mała uwaga: jak już odpalicie Master Chief Collection, to pierwsze od góry będzie Halo: Reach. To wydany później prequel, nie zaczynajcie od niego. Zacznijcie, tak jak pisałem powyżej, od pierwszej części, czyli Combat Evolved Anniversary. Reach wyszło po Halo 3, ma znacznie lepszą mechanikę niż CEA i jeśli zaczniecie od niego, to potem będziecie mieć niezły szok technologiczny gdy przejdziecie do starszego CEA. To lepiej zadziała w drugą stronę – tak było u mnie. Ja przeszedłem najpierw CEA, przy którym miałem trochę wątpliwości czy warto kontynuować... a potem zabrałem się za Reach, które było czystą przyjemnością od samego początku.
Sugerowana przeze mnie kolejność przechodzenia to:
Halo: Combat Evolved Anniversary
Halo: Reach
Halo 2 Anniversary
Halo 3
Halo 3: ODST
Halo 4
Halo 5: Guardians
Halo Infinite
Tak, Halo 2 też doczekało się remake’u w ramach Master Chief Collection. I bardzo dobrze. Dwójka w stosunku do jedynki to spory skok technologiczny, jak również fabularny. Przy niej zaś ciut biednie może wyglądać Halo 3 z 2007, które do tej pory nie zostało nijak poprawione. Niemniej nie jest to już taka różnica jak przy 1-2.
Ta kolejność nie jest też definitywna. Halo: Reach można spokojnie przejść po trójce (albo ogólnie, kiedy się chce). Po prostu to bezpośredni prequel jedynki, więc uważam że fajnie jest zobaczyć wydarzenia które spowodowały to, co się działo w jedynce. Ale nie jest to konieczne. Tak samo z Halo 3: ODST – można je przejść po 2, można je przejść po 3. Jego akcja dzieje się mniej więcej równolegle do 2 / zahacza o 3. To spinoff, więc też można sobie wybrać kiedy się go przejdzie. Jeśli chcecie skoncentrować się przede wszystkim na głównej fabule, to CE->2->3-> reszta też jest okej.
Halo CE/2/3 stanowią tzw. original trilogy , i stanowią jakby pierwszy rozdział historii Halo. Reach i ODST to spinoffy towarzyszące tej trylogii, które można, ale nie trzeba. Ja polecam przjeść, co najmniej Reach, bo jest świetne. ODST podeszło mi nieco mniej, ale może stanowić fajną ciekawostkę dla fanów serialu Firefly, bo trójce głównych bohaterów podkładają głos/użyczają twarzy: Nathan Fillion, Alan Tudyk oraz Adam Baldwin. A na deserek mamy jeszcze Tricię Helfer, czyli Six z BSG.
Czwórka to już nowe otwarcie, w tym momencie produkowane już przez 343 a nie Bungie. To chyba moja ulubiona gra z serii. Niestety, sporo osób się nie zgadzała z tego czy owego powodu, przez co twórcy przy tworzeniu kontynuacji wycofali się częściowo ze swoich poczatkowych planów. Innymi słowy, zmienili koncept na piątkę po mieszanym odbiorze czwórki. Okazało się, że koncept piątki podszedł jeszcze gorzej i uznawana ona jest za najgorszą część serii xD po jej premierze nastąpiło 6 lat czekania na konynuację (dwa razy dłużej niż zwykle), po raz kolejny wycofano się z konceptów wprowadzonych w 5, aż w końcu w 2021 roku dostaliśmy Halo Infinite, czyli szóstkę, tyle że bez numerka. Przyjęta została całkiem dobrze, chociaż spore baty zbiera za swój element multiplayer, który jest ponoć niedostatecznie bogato rozwijany. Niemniej tu mówimy o samej kampanii fabularnej. Ta była dobra, choć... dziwna. Przeskoczono tak daleko od wydarzeń z piątki, że tak naprawdę między 5 a 6 spokojnie mogłaby się zmieścić jedna odsłona serii... której nie ma. To, co się działo pomiędzy, poznajemy w retrospekcjach w Infinite. Ewidentnie po raz kolejny twórcy chcieli się wycofać z pomysłu na kontynuację zaproponowanego w poprzedniej części. Nienajlepiej, ale wybrnęli z tego nieźle.
Co ten długi akapit ma przekazać – oryginalna trylogia była spójna narracyjnie, i choć trójka też trochę uległa zmianom po krytyce jednego aspektu dwójki, to widać że Bungie konsekwentnie opowiedziało nam swoją historię. 343 idzie to gorzej, bo po każdej kolejnej części mamy rewoltę pt. „olaboga fani krytykujo, dobra, zrobimy to inaczej”.
Żadna z gier Halo nie jest słaba, niemniej odbiór części 4-6 jest mniej entuzjastyczny niż 1-3. Choć ciężko stwierdzić to definitywnie, bo mnóstwo krytyki skupia się na multiplayerze czy pomysłach na gameplay, co nas, nerdów szukających przede wszystkim ciekawej historii, interesuje mniej. Historię zawsze dostarczają dobrą i to się liczy. Grało mi się też zawsze przyjemnie.
Ważną, bardzo ważną rzeczą o której trzeba wspomnieć, jest fakt, że częśc 5: Guardians nie jest dostępna na PC. Poprzednie są – w ramach Master Chief Collection, Infinite również. A 5 nie i póki co nie ma planów portu na PC. Bardzo słabo, ale cóż... przeczytałem streszczenie fabuły, pooglądałem trochę filmików na youtube, wiem co tam się dzieje – trzeba sobie jakoś radzić xD
Inne gry?
Przejście MCC + Infinite (+5 jeśli macie Xboxa) zapewnia wam kompletne doświadczenie Halo. Ale jak to bywa w przypadku franczyz, tak i tu mamy gry poboczne, które można, ale nie trzeba. To już pozycje tylko dla fanów. I uwaga: to już nie FPSy.
Halo: Spartan Assault / Spartan Strike – to twin-stick shootery opowiadające historie poboczne dziejące się gdzieś tam równolegle do oryginalnej trylogii. Rzecz dość powtarzalna i na dłuższą metę męcząca, na szczęście też krótka: przejście każdej z gier zajmuje kilka godzin. Przeszedłem raz, zaliczyłem, więcej nie wrócę.
Halo Wars / Halo Wars 2 – to RTSy, co mnie nieco onieśmielało, bo chyba nigdy wcześniej nie grałem w RTSa xD Na szczęście podeszło – to dobre gry, ciekawe, dynamiczne, z chęcią kiedyś do nich wrócę. Jedynka opowiada dość autonomiczną historię, natomiast dwójka to – obok bycia jej kontynuacji – zaskakująco fabularnie ważna rzecz, np. wprowadza gościa który jest potem głównym złym w Infinite (i jego frakcję też). Mocne polecanko.
To tyle. Sześć głównych gier, dwa spinoffy FPS, dwa RTSy, dwa twin-stick shootery. Łącznie 12 gier. Całkiem sporo, ale ponownie – żadna to nie behemot pokroju Dragon Age w którego się gra dniami, latami i końca nie widać. Przy czym te dodatkowe to już rzeczywiście dodatki dla fanów – można spokojnie skupić się na głównej szóstce (piątce, jeśli odliczyć Guardians dla pecetowców) i wszystko co wazne wiedzieć.
Czy to jest trudne?
Nie. Na najniższym poziomie trudności 90% kampanii to spacerek w parku. Przy pozostałych 10% trzeba się ciut mocniej wysilić, ale wciąż, spokojnie do przejście bez frustracji nawet dla tych co mają dwie lewe ręce na klawiaturze. Szukający wyzwań, na wyższych poziomach trudności je znajdą. Ale to już nie do mnie pytania, ja takich wyzwań nie szukam xD
Ile czasu mi to zajmie?
Czas przejścia każdej gry oscyluje między 8 a 10h.
No dobra, ale o czym to w ogóle jest?
Akcja pierwszej z gier dzieje się w roku 2552. Ludzkość wynalazła napęd FTL, dzięki czemu rozprzestrzeniła się między gwiazdy, ma mnóstwo kolonii. Sporo z nich chciało się uwolnić spod władzy ziemskiego rządu (UNSC - United Nations Space Command), toteż na początku XXVI wieku miało miejsce sporo powstań a ruch insurekcjonistów stawał się sporym zagrożeniem. I oto mamy rok 2525, pojawia się Covenant, cały na biało. Przymierze kilku (tak na oko z ośmiu) ras obcych, wyznające religię czczącą Forerunnerów – dawno wymarłą, zaawansowaną technologicznie rasę, która zostawiła po sobie mnóstwo artefaktów – nie do końca zrozumiałych w obsłudze zarówno dla ludzi jak i dla członków Covenantu. Artefakty te znajdowały się również na ludzkich koloniach. Covenant nie bawi się w dyplomację, mianuje ludzkość heretykami i wypowiada im wojnę totalną. Są bardziej zaawansowani technologicznie, więc ludzie nie mają większych szans, a ich kolonie padają jedna po drugiej.
W odpowiedzi na rosnące przed wojną z Covenantem zagrożenie ze strony insurekcjonistów, UNSC stworzyło tajny program SPARTAN-II, mający na celu stworzyć grupę superżołnierzy. Morderczy trening od najmłodszych lat, augmentacje ciała, wypasione zbroje i tak dalej. Nie powstało ich dużo – z początkowych 75 rekrutów nieco ponad połowa przeżyła/była zdolna do służby. Ci, którzy przetrwali, byli jednak elitą ludzkich sił. Taka jednoosobowa armia. No i bardzo się więc przydali, kiedy zaatakował Covenant i okazało się, że to jednak nie insurekcjoniści będą ich głównym problemem xD
Po 27 latach wojny ludzkość była w bardzo złym miejscu, wiele kolonii zostało nieodwracalnie zniszczonych, a Covenant właśnie zaatakował Reach – drugą po Ziemi najważniejszą planetę ludzi. O tym właśnie opowiada „Halo: Reach”. Natomiast akcja Combat Evolved, czyli moment w którym zaczynamy grać, zaczyna się na statku „Pillar of Autumn” – jedynym ocalałym z masakry na Reach. Skoczyli na ślepo i natrafili na przeogromną stację kosmiczną(?) w kształcie pierścienia... tytułowe Halo. Ściga ich Covenant, robi abordaż, uciekinierzy w kapsułach lądują na tajemniczym Halo. Wśród nich jest Master Chief John-117, jeden z ostatnich Spartan i postać w którą się wcielamy we wszystkich głównych odsłonach serii. Czas odkryć gdzie jesteśmy, uratować innych kompanów z okrętu i skopać jak najwięcej Covenantowych tyłków. Tak to wszystko się zaczyna – to żadne spoilery, to samo przybliżenie settingu i początku gry. Fabuły dalszych gier oczywiście nie będę tu omawiał.
Czy warto?
Tak, bardzo! Historia jest ciekawa i wciągająca, świat przedstawiony pełen egzotyki, starożytnych artefaktów, zakulisowych machinacji. Jest też epicko, z czasem wręcz na skalę galaktyczną. Dla fana sci-fi rzecz obowiązkowa. Tak, trzeba lubić klimaty space marines i trzeba lubić grać w FPSy, ale te gry oferują dużo więcej. Nie sposób nie lubić Master Chiefa czy Cortany – AI pomagającej i towarzyszącej Chiefowi. No i... nie chcę spoilerować. Dzieje się tam potem dużo ciekaych rzeczy.
Minusy? Tak jak powiedziałem, niektórzy mogą mieć ciężkawo z wkręceniem się w jedynkę z racji wieku. Plus, rasa Gruntów (jeden z podstawowych rodzajów przeciwników w grze) może z początku budzić małe: WTF? Wy tak na poważnie? xD
W kolejnych częściach: omówienie książek (jak przeczytam wszystkie, czyli celuję w początek 2023), omówienie komiksów (na razie żadnego nie czytałem ani nie mam, więc bez ETA). Pewnie coś jeszcze wymyślę. Na wszystkie pytania chętnie odpowiem.
Halo
Halo
Szanowna użytkowniczko, ten temat jest jednym z niewielu na Bastionie w którym nie wolno trollować - bardzo cię proszę o zachowanie poziomu, albo zostaniesz zgłoszona do moderacji!!!
Halo to poważna sprawa - tu nie śmieszkujemy, tu piszemy na poważnie!!!
Halo, patrzę łaskawym okiem na markę-starszego brata mojej jedynej ukochanej, proszę nie psuć tutaj atmosfery !
Chciałem powiedzieć, że nie mam na ten temat nic do powiedzenia (nawet nie kojarzę jak ta gra wygląda i czym się różni), ale pisz, pisz, może zaciekawisz, i co będziemy tylko o Władzy Pierścieni nawijać
A ktoś nadal o tym pisze? Choć w sumie to ja nawet jeszcze nie zacząłem
W Halo nie grałem, więc nie wniosę nic konstruktywnego, poza tym, że Shedao dobrze prawi, żeby serie gier zaczynać od najstarszych. Hitmany zacząłem od czwórki i to był zły pomysł. Jedynki to chyba nawet jako jedynej nie przeszedłem, za bardzo się zestarzała.
Gdyby ktoś chciał to modele do sklejania również można dorwać:
Plastik:
https://www.galaxykits.com/inbox/halo-unsc-pelican-w-1100-od-revell/
Oraz wydruk 3D
https://www.galaxykits.com/inbox/d77-tc-unsc-pelican-halo-1144-druk-3d-thingiverse/
Halo: Collateral Damage
Zamierzałem wejśc w komiksy po skończeniu książek, ale okazało się, że CD to część projektu "A Master Chief Story", na który składają się trzy książki i ten właśnie komiks. Halopedia twierdzi, że The comic miniseries also shares narrative connections to the other works in the A Master Chief Story series, primarily the novel Halo: Silent Storm ... a jako, że ja właśnie skończyłem Silent Storm i brałem się za jego sequel, to postanowiłem zapoznać się z tym komiksem. Z pewnym rozczarowaniem stwierdzam, że Halopedia kłamie xD, żadnego znaczącego narrative connection nie znalazłem, poza faktem że oba dzieła dzieją się w podobnym okresie, tzn. w pierwszym roku wojny z Covenantem i opowiadają o losach nastoletniego jeszcze Blue Teamu.
Sam komiks zresztą szału nie robi. Trzy zeszyty, łącznie 70-parę stron, do przeczytania w kilkanaście minut. Historia w żaden sposób nie jest odkrywcza, ot John i jego Blue Team wykonują misję na planecie atakowanej przez Covenant, napotykają lokalnych insurekcjonistów z którymi łączą siły, dużo piu piu i tyle. Jak na początek przygody z komiksami, słabo. Rzecz zupełnie nic niewnosząca do uniwersum. Ani niezbyt ciekawa.
Skoro już tu piszę, to jeszcze kilka słów o tym, jak to wygląda z komiksami w Halo. Wyszło kilka, kilkanaście serii, głównie mini- po 3-5 zeszytów, i chyba tylko jeden większy ongoing. Zamierzałem kupić je wszystkie i potem przeczytać - i tu niestety pojawił się problem. Są hardcoverowe omnibusy, ale nie wszystkiego, a te które są, są częściowo wyprzedane bez większych perspektyw na dodruk. Także słabo. Lepiej jest z dostępnością TPB, tylko to miękka oprawa i sam klej, a do tego wyższe koszta. No i niektóre seriom nakład się wyczerpał i też nie wiadomo jak z dodrukami. Ogólnie zatem jeśli ktoś chciałby zebrać wszystkie komiksy w jednolitym, ładnym wydaniu, to czekają go spore wydatki i dużo frustracji. Co gorsza, materiał ze wspomnianego ongoinga, dotychczas wydawany w dóch omnibusach, teraz ma mieć edycję... w miękkiej oprawie, w jednym tomie. Przeszło 600 stron komiksu w, powtórzę, miękkiej oprawie. To nie brzmi za bezpiecznie i nie wchodzę to. I takich kwiatków jest dużo. Można kupić jakieś tam pojedyncze tomy czegoś w HC, ale jak to będzie ze sobą wszystko współgrało na półce? Bałagan. Dlatego póki co porzuciłem plany kolekcjonowania komiksów i robię to samo, co 20 lat temu ze SW, czyli czytam skany. Nie tak wygodnie, ale da się.
Natchnęło mnie wczoraj na szersze wejście w komiksy. Dawno nie czytałem żadnych, więc zaskoczyło mnie przede wszystkim to, jak szybko się je czyta. W jedno leniwe popołudnie przeczytałem jakoś na oko z połowę dostępnych komiksów Halo.
Halo Wars: Geneiss
Wprowadzenie do gry Halo Wars; niewielki komiks dodawany do kolekcjonerskiej edycji gry. Ot, ciekawostka.
Halo Graphic Novel
Pierwszy komiks, a właściwie to antologia zawierająca kilka historii. Nie są one specjalnie interesujące, a czasem wręcz - nudne. Do wyjątku można zaliczyć "Second Sunrise Over New Mombasa", ukazujące nam wojnę z perspektywy cywila, czyli coś w uniwersum Halo nieczęstego.
Tales from Slipspace
Druga antologia, powstała lata później i jest znacznie ciekawsza, a opowieści w niej zawarte mają większe znaczenie dla świata. Mamy tu dużo rozwinięć wątków z gier (Spirit of Fire, los Cortany po Halo 4, Atriox) czy też książek (Avu Med`Telcam). Jedną - zaskakująco mroczną - historię napisał John Jackson Miller. Dobra rzecz.
Lone Wolf
Czteroodcinkowa opowieść o Lindzie, snajperce z Blue Teamu Master Chiefa. I to samo w sobie jest ciekawe, bo o ile o Chiefie wiemy wszystko, Freda przybliżył nam nieco Denning w swoich książkach, to o Lindzie (i Kelly...) wiemy nie za wiele. Ot, Spartanki, przewijają się tam gdzieś zawsze w tle, ale nie pełnią zbyt istotnej roli. Tu Linda gra pierwsze skrzypce i doceniam zarówno pomysł, jak i wykonanie. Miła odmiana.
Rise of Atriox
Jak tytuł sugeruje, komiks przybliża nam historię Atrioxa, czyli głównego villaina post-covenantowej ery Halo. Robi to bardzo dobrze; w ogóle sam Atriox to świetna postać i kiedyś musiałbym o nim więcej napisać.
Uprising
Najlepszy jak dotychczas przeczytany przeze mnie komiks, udanie kontrastujący nam dwie historie: Johna robiącego zwyczajowy rozpier.... na okręcie Covenantu i Ruwana, cywila uwikłanego w inwazję Covenantu na Ziemię... w unikatowy sposób. Ciekawe, mroczne, z zaskakująco ponurym zakończeniem. Zostaje w pamięci.
Helljumper
Opowieść o dwóch członkach oddziału Alpha-Nine (co mnie zaskoczyło, bo myślałem że znam już wszystko co o nich wyszło). Standardzik, czyli relikty Forerunnerów, inwazje Covenantu itd. Nic wielkiego, ale przyjemnie się czytało.
Mini-seriale już oglądałeś? A Halo Legends?
Tak, widziałem, ale to było dawno temu i musiałbym sobie odświeżyć.
Blood Line
Opowieść o nieznanym nam wcześniej zespole Spartan, uwaga bo będzie oryginalnie - rozbijającym się na obcej planecie i eksplorującym napotkane ruiny Forerunnerów, jednocześnie walcząc z wojskiem Covenantu który oczywiście również znalazł się na planecie. Na plus niemniej wypada ciekawa dynamika relacji między Team Black oraz - w późniejszych zeszytach - między Spartanami a Covenantem. Niby nic interesującego, ale to sprawnie napisana opowieść, co jednak trochę wnosi do końcowej oceny. Całkiem, całkiem.
Fall of Reach
Komiksowa adaptacja książki o tym samym tytule. Tym samym czytałem już książkę o upadku Reach, czytałem komiks o upadku Reach i grałem w grę o upadku Reach. Wystarczy xD
Rzecz dość długa i dość dokładnie pokazująca nam wydarzenia z książki. Bez fajerwerek, jak się już wie co dalej będzie, ale to solidna adaptacja.
Initiation
Tu poznajemy backstory Sarah Palmer, czyli przyszłej szefowej Spartan na pokładzie Infinity. Jak się już głębiej siedzi w Halo, to też jest to rzecz bez zaskoczeń, ale - jak odkryłem - wszystko dookoła Halo 4/5 - wątku Infinity mi bardzo podchodzi.
I tak oto z komiksów zostało mi już tylko Escalation, czyli jedyny ongoing Halo (24 zeszyty). Czytam go, jestem jakoś za połową, jak skończę to skrobnę o nim parę słów i podsumuję wszystkie komiksy.
... a właściwie to komiks, bo została mi już tylko jedna - choć najdłuższa - seria: Escalation. 24 zeszyty, w tym kilka storyarców, głównie kontynuujących wątki fabularne ze Spartan Ops oraz wprowadzających do Halo 5. Na szczególną uwagę zasuguje storyarc The Next 72 Hours, kontynuujący historię Didacta (:O !!!) oraz Johna i Blue Teamu. Poziom epickości wywalony w kosmos, rozmachem to chyba największa z opowieści opowiedzianych nam poza grami. Must-read.
Ale i inne storyarki tutaj sporo wnoszą, sporo ciekawych rzeczy opowiadają. Mamy sporo Forerunnerów, Spartan, Halsey, Infinity i jego załogi... świetna rzecz. O ile w przypadku niektórych serii Halo można było odnieść wrażenie, że to zapychacze, tak tu czuć ambicje twórców. To ciekawy i ważny komiks.
Z racji, że na moim kąkuterze pojawiło się znowu The Master Chief Collection (i to oryginalne, uwaga proszę państwa, o r y g i n a l n e, zakupiłem grę!!! zapłaciłem!!!)Tak bardzo mi się podoba xD), zrobiłem drugie podejście do Spartan Ops. Pokrótce, jest to jakby druga kampania Halo 4, nastawiona na co-op, ale którą można też przechodzić solo. Kiedy przechodziłem poprzednie Halo, byłem już nieco zmęczony, spróbowałem pierwszą (z 50) misji Spartan Ops i odpadłem. Mało fabuły, dużo piu piu - i to takiego ciężkiego, bo jednak przygotowanego pod co-op, więc zanim ja tę jedną misję przeszedłem, to już miałem tak dość...
Ale minął przeszło rok, mój głód Halo urósł znacząco, zacząłem rozmyślać o tej kampanii i... wiedziałem, że czas wrócić. To był w końcu jedyny element gamingowego świata Halo, jakiego jeszcze nie zaliczyłem. No więc już zaliczyłem. Czy było warto? Na raz, raczej tak. Na więcej na pewno nie. Długi i powtarzalny ciąg nużących misji. Coś już raczej tylko dla fanatyków (bądź ludzi mających kompana do coopa). Jest tu też 10 zajebiaszczych cinematiców wnoszących nam większość fabuły, które można oglądać z pozycji menu, bez potrzeby przechodzenia misji. Więc to chyba najlepsza opcja dla kogoś kto chce poznać fabułę, a nie ma ochoty na kilkanaście godzin tłuczenia się.
Wątki z tej gry są kontynuowane w komiksie Halo: Escalation który opisałem powyżej. I tak oto dostajemy zgrabną narracyjną całość:
Halo 4 (gra) -> Halo: Spartan Ops (gra) -> Halo: Escalation (komiks) -> Halo 5: Guardians (gra)
Po tym jak w styczniu skończyłem nadrabianie książek Halo, zaczął się okres posuchy. Niestety nie jest to tak żywe uniwersum jak stałorsy (szczególnie ostatnio, o czym będzie niżej). W sierpniu ukazała się w końcu nowa książka. Jest to Outcasts autorstwa nie kogo innego, jak wspaniałego, najpiękniejszego, najmądrzejszego Troya Denninga.
Ta książka to kolejny pomost między Halo 5 a Infinite. Powraca po latach Arbiter, ważną postacią jest tu też Spartanka Olympia Vale. Ale przede wszystkim powracają wątki i postacie z poprzednich książek Denninga. Autor robi to co zwykle: zręcznie rozbudowuje uniwersum, jednocześnie pamiętając o jego przeszłości. Nie będę się zagłębiał w szczeóły, bo i tak nikomu tu nic one nie powiedzą, a jeśli by coś powiedziały, to byłyby to spoilery xD - w każdym razie, jest dobrze, a nawet bardzo.
I teraz agonia czekania do... lutego(!!) na Halo: Epitaph autorstwa Kelly Gay, kontynuującego losy Didacta (GIGA HYPE).
A jak tam, panie, w Halo? Tak ogólnie. Ano nienajlepiej. Halo Infinite zawiodło pokładane w nim nadzieje - nie mówię tu o świetnej kampanii, ale o multplayerze, który był zawsze magnesem na graczy. Tu niestety tak nie jest, większość już sobie odpuściła, a wszystko dzięki deweloperom, którzy zaniedbali muti, wprowadzają mało kontentu, są duże przerwy między update`ami i tak dalej. Początkowe założenie było takie, że Halo Infinite naprawdę miało być... infinite, przynajmniej na dekadę, podczas której gracze mieli grać, a deweloperzy dorzucać miodku. Niestety, ani jedno ani drugie już nie ma miejsca,
W 343 miały miejsca spore zwolnienia, odeszło dużo ludzi, w tym szefowa (ponoć to akurat dobrze). Ale też kumaci ludzie którzy dobrze ogarniali Halo. Nie wiadomo co będzie dalej - czy jakaś próba reanimacji Infinite, czy też może pracują nad siódemką (trzymam kciuki). A może nie dzieje się nic i zbliżamy się do końca Halo w obecnej formie? Już Infinite było próbą soft-rebootu przy jednoczesnym zachowaniu ciągłości fabularnej (za to szacun). Może teraz będzie hehehe, nowy kanon? Zobaczymy, ale na razie nie wygląda to za dobrze i decyzyjne głowy mogą dojść do katasfroalnego wniosku że potrzebne jest, hehe, nowe otwarcie.
Dzięki uprzejmości p e w n e g o B a s t i o n o w i c z a (<3) miałem okazję przejść na X-boxie jedyną częśc gier niewydaną na Pececie. Czyli piąteczkę. Tym samym zaliczyłem ostatni element uniwersum Halo i naprawdę pozostaje czekać na nowe (czekać za długo ;( ).
No i jaka jest ta piąteczka? Taka sobie. Nie dziwię się krytycznym opiniom. 434 spróbowali czegoś nowego - zdjęcia części (a nawet: większości) ciężaru narracyjnego z Master Chiefa i przeniesienia go na inne postacie. Pomysł ambitny, acz czy dobry - nie wiem. Wykonanie przeciętne. Czwórka naszych bohaterów to: Jameson Locke, Olympia Vale, Edward Buck i ta, no... cośtam Tanaka. Pierwszą trójkę znam z innych materiałów. Potencjał był, niestety niezbyt wykorzystany. Twórcy nie zajęli się kreacją postaci, toteż one niczym się nie wyróżniają. Ot, jacyś Spartanie którzy biegają i robią rozpierduchę. Po drodze gdzieś tam dosłownie kilka zdań backstory o każdym z nich. Mało. Nie przyłożyli się.
Fabuła - kontrowersyjna (ze względu na to co się dzieje z Cortaną). Są ciekawe elementy. Już w pierwszej misji wykańczami Jula M`Damę - czyli przywódcę resztek Covenantu. Ciekawe. Mniej ciekawe, że nie walczymy z nim - wszystko odbywa się w krótkiej cutscence xD
Są plusy. Jest sporo Halsey, pojawia się (chyba po raz pierwszy w grach?) reszta Blue Teamu, czyli Fred, Linda, Kelly. Tylko co z tego, skoro oni po prostu... są. Jest Laskey, Palmer <3, cała ekipa z Infinity. Tylko znów: są. Nic więcej nie umiem o nich powiedzieć.
Gameplay OK. Nawet spoko się grało na konsoli, chociaż bywały momenty gdzie padem nie ogarniałem tak dobrze jak bym ogarnął myszką. Ale po tych wszystkich legendach które się słyszy o graniu w strzelanki na padzie, myślałem że będzie gorzej.
Tak więc mamy najsłabszą część Halo. To nie jest słaba gra, ale też nie zapiera dechu w piersiach jak inne. Pograne, raczej nie będę miał potrzeby wrócić. No ale dobrze było zaliczyć.
Mojemu entuzjazmowi wobec tej książki nie było końca. Kontynuacja losów Didacta? Biorę bez zastanowienia!
"Epitaph" okazało się jeszcze lepsze niż myślałem. To jedna z najlepszych książek w uniwersum. Kelly Gay pokazała po raz kolejny, że doskonale czuje to uniwersum i świetnie odnajduje się w klimatach Forerunnerów. Mamy tu spory wpływ trylogii Grega Beara; ogólnie pierwsza połowa to zręczne odświeżenie historii Didacta i cywilizacji Forerunnerów z uwzględnieniem wszystkich dostępnych źródeł. Szóstka za przygotowanie. W międzyczasie obserwujemy też losy Didacta po ostatnim starciu z Johnem i Blue Teamem na Instalacji 03. Czyli generalnie tak - 95% książki dzieje się w Domenie i innych nie-cielesnych miejscach.
Autorka pięknie oplata swoją fabułę o istniejące wydarzenia z Halo 5 i Infinite. Nie będę tutaj wszystkiego wyliczał, podam tylko jeden smaczek - SPOILER z Halo 5! początek spoilera pamiętacie jak pod koniec 5 Cortana odlatywała z Genesis z Blue Teamem w stazie? I w ostatniej chwili 031 Exuberant Witness ich uratowała. No, to Didact w tym pomógł koniec spoilera
Didact to jeszcze przed lekturą tej książki była dla mnie najlepsza postać z Halo. Teraz to już pozamiatane, nie ma o czym gadać. Wystarczy powiedzieć, że autorka umiała sprawić że kibicowałem jego sprawie z zapartym tchem. Podróż jaką przebył jest niesamowita, tu natomiast dostajemy swego rodzaju opowieść o odkupieniu. Postaci która - zdawałoby się - jest daleko poza odkupieniem. Piękne zamknięcie tego wątku. No i Cortana - tu widziana nie przez perspektywę Chiefa, tylko jako pełnokrwisty villain. Petarda.
Ta książka dla wydarzeń z 5 i 6 jest jak Darth Plagueis Luceno dla prequeli. Pokazuje wydarzenia z nowej perspektywy, oplata je dodatkową warstwą, daje nowy kontekst. Zamyka też niektóre motywy które do tej pory wisiały, jak np. co się stało z Warden Eternalem.
Dla mnie jako fana był to niekończący się zachwyt. Wspaniale że wciąż jeszcze coś potrafi wzbudzić we mnie takie emocje. Przy końcu kilka łezek pociekło :`)
10/10!
343 Industries zmieniło nazwę na Halo Studios, ogłoszono też przeskok z in-house`owego Slipspace Engine na Unreal Engine 5. I potwierdzono, że powstają "nowe gry Halo"