TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Seriale

Luźne adaptacje

Mossar 2022-10-30 10:02:08

Mossar

avek

Rejestracja: 2015-06-12

Ostatnia wizyta: 2024-11-17

Skąd:

Taki ogólny temat ode mnie. Nie wiem czy powinno się w ogóle używać określenia "adaptacja", bo ostatnio mamy do czynienia raczej z osobnymi historiami, które luźno nawiązują do oryginału. Ale zacznijmy od początku.

A u mnie ten początek to Koło Czasu. Z jednej strony serial podąża za historią z książek, ale bardzo okrężną drogą. Modyfikuje podstawowe założenia serii, wraca na moment na tory wytyczone przez książki Jordana, po to by chwilę później znowu odbić i przedstawić dany wątek zupelnie inaczej.

W podobnym czasie pojawił się na rynku też Wiedźmin Netflixa - cieplo przyjęty przez casuali i zwykle trochę mniej ciepło przez fanów, bo ponownie mamy historię która podąża za książkami, ale na swój własny sposób. Czasem mamy odcinki na bazie opowiadań Sapka, które w dużym stopniu przypominają oryginał, a czasem mamy coś zupełnie innego. W drugim sezonie to już w ogóle twórcy odbili mocno w swoim kierunku.

I na koniec Pierścienie Mocy. Tu uczciwie trzeba przyznać że mieli trochę wieksze przyzwolenie na wymyślanie, bo Druga Era jest opisana przez Tolkiena w dużym skrócie. Mimo wszystko zamiast uczepić się tych pewnych punktów z oryginalnej historii to twórcy wprowadzają multum nowych wątków (lepszych bądź gorszych), a te istotne wątki (jak historia tworzenia pierścieni, upadku Numenoru, nadejścia Saurona) są mocno zmodyfikowane.

Nie chce żebyśmy tu przesadnie odnosili się do jakości tych produkcji, a bardziej skupili się na samej idei, na trendzie tworzenia produkcji, które bardzo luźno traktują oryginał i wprowadzają masę nowych historii. Czy to Waszym zdaniem dobre podejście czy wolelibyscie żeby proporcja była inna? Żeby nowe wątki były tylko dodatkiem, a nie wiekszoscią opowiadanej historii?

A może takie podejście to nic nowego? Może mamy z tym do czynienia chociażby w adaptacjach filmowych już od dawien dawna? Albo w serialach parahistorycznych jak np Wikingowie, gdzie scenariusz tylko delikatnie odwzorowuje prawdziwą historię, a większość to fikcja.

Ja mimo wszystko mam trochę z tym problem. Jasne, można opowiedzieć nową historię i może ona być wartościowa, ale chyba chciałbym, żeby ta zgodność z oryginałem była ociupinę większa.

LINK
  • Paragraf 22

    bartoszcze 2022-10-30 10:34:25

    bartoszcze

    avek

    Rejestracja: 2015-12-19

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Jeden z Wszechświatów

    zarówno w adaptacji filmowej, jak i w adaptacji serialowej, ma sceny odtworzone 1:1, sceny zmodyfikowane, sceny dopisane - i jednocześnie wiele materiału pominiętego; w mojej ocenie - jako zaprzysięgłego fana - nie stanowi to wady, nawet jeśli tęsknię za pokazaniem takich czy innych scen lub postaci
    https://bartoszcze.home.blog/2019/06/09/cztery-godziny-yossariana/

    Powieści generalnie nie są pisane pod przyszłe wersje ekranowe czy sceniczne, więc patrzenie pod kątem "zgodności z oryginałem" jako głównym kryterium oceny serialu to ślepa droga.

    Może spróbujmy też poszukać adaptacji o wysokim "poziomie zgodności"

    LINK
  • Re: Luźne adaptacje

    Karaś 2022-10-30 12:28:25

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: София

    No właśnie powinniśmy adaptacja zamiast ekranizacja. Adaptacja adaptuje do innej formy.

    LINK
  • Ja osobiście

    darth sheldon hiszpański inkwi 2022-10-30 12:49:25

    darth sheldon hiszpański inkwi

    avek

    Rejestracja: 2014-08-04

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Topola Wielka

    uważam że adaptacja powinna być przede wszystkim dobrze zrobiona, a w drugiej kolejności wierna. Weźmy na ten przykład Lśnienie Kubicka czy Żołnierzy Kosmosu Verhoevena, każdy z nich różni się od książek, ba Verhoeven wręcz naśmiewał się z książki (która była ultra pro armia), a jednak jedno i drugie dzieło jest obecnie uważane za kultowe. A jeśli coś miało niewiadomo ile adaptacji, jak 3 Muszkieterowie czy dzieła Szekspira, to większe zmiany z chęcią zobaczę jak chociażby umieszczenie Muszkieterów we wczesnym Steampunku czy Romeo i Julii we współczesności albo w kosmosie[cytat]

    LINK
    • Re: Ja osobiście

      bartoszcze 2022-10-30 15:44:43

      bartoszcze

      avek

      Rejestracja: 2015-12-19

      Ostatnia wizyta: 2024-11-21

      Skąd: Jeden z Wszechświatów

      I dlatego właśnie jak najbardziej jest sens pytać "po co Galadriela skacze do morza" (jak się okazuje: żeby udało się połączyć scenę dopływania do Valinoru z rozwiązaniem problemu jak doprowadzić do jej spotkania z Halbrandem, skutkującego początkiem dłuższej współpracy - co nadal oceniam słabo), a nie "dlaczego Galadriela przejmuje rolę Elronda (w dowodzeniu wojskami) zamiast niańczyć córkę dla Elronda-zięcia".

      LINK
  • Re: Luźne adaptacje

    rebelyell 2022-10-30 12:53:42

    rebelyell

    avek

    Rejestracja: 2009-12-01

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd: Kovir

    Nauczyłem się nie podchodzić z oczekiwaniami przedstawienia historii 1:1, co pozostawia pole do dobrej zabawy w czasie seansu, ALE. Wolałbym jednak by te wielkie zmiany bywały zastosowane przy którejś z kolei ekranizacji, coś jak powiedzmy Batman, gdzie Jokera wałkuje się po raz n-ty i ciężko powtarzać w kółko to samo. Mieliśmy Władcę Pierścieni Jacksona w miarę blisko, a gdyby nasz rodzimy Wiedźmin wiernie przedatawiłby Sagę to bym nie miał nic przeciwko wariacjom netlfixa, z tym że chyba już nigdy nie otrzymamy całości jako tako "książkowej", które to szczęście spotkało np. Harry`ego Pottera, mimo że nie odbyło się 1 do 1, ale ciężko stwierdzić, że nie zachowano ducha oryginału. Czy są znane bardziej udane ekranizacje niż te dwie wymienione? Na pewno im bliżej, tym okazują się lepsze także z perspektywy fana filmów, bo po co zmieniać akurat to, co najlepiej grało, czyli fabułę?

    LINK
    • Re: Luźne adaptacje

      Mossar 2022-10-30 12:56:52

      Mossar

      avek

      Rejestracja: 2015-06-12

      Ostatnia wizyta: 2024-11-17

      Skąd:

      Dla mnie dosyć trafny jest przykład Harry`ego. To nie są wybitne filmy, ale jako nastolatek byłem więcej niż zadowolony z tego co otrzymałem. Nie wiem czy odbierałby to tak samo gdyby historia była istotnie zmieniona. Jasne były modyfikacje już od pierwszej części, ale na tyle marginalne, że nawet się o tym nie myslało. Ale w takim Kole Czasu historia się zupełnie inaczej kończy i w kluczowych momentach dzieją się rzeczy, które nie działy się w książkach.

      LINK
      • Re: Luźne adaptacje

        rebelyell 2022-10-30 14:07:32

        rebelyell

        avek

        Rejestracja: 2009-12-01

        Ostatnia wizyta: 2024-11-20

        Skąd: Kovir

        W HP wraz ze wzrostem objętości książek filmy można było traktować prawie jak obszerne streszczenie i sprawdzało się w tym bardzo dobrze, aktorzy dobrani prawie idealnie, cieżko się do któregoś przyczepić, a zmiany w obsadzie wynikały jednynie z powodu śmierci.

        LINK
    • Re: Luźne adaptacje

      Kasis 2022-10-30 15:30:26

      Kasis

      avek

      Rejestracja: 2005-09-08

      Ostatnia wizyta: 2024-11-21

      Skąd: Rzeszów

      rebelyell napisał:
      Czy są znane bardziej udane ekranizacje niż te dwie wymienione?
      -----------------------

      "Lew, czarownica i stara szafa" 2005

      LINK
      • Re: Luźne adaptacje

        rebelyell 2022-10-30 22:40:16

        rebelyell

        avek

        Rejestracja: 2009-12-01

        Ostatnia wizyta: 2024-11-20

        Skąd: Kovir

        A kontynuacje również przypadły Ci tak bardzo do gustu?

        LINK
        • Re: Luźne adaptacje

          darth sheldon hiszpański inkwi 2022-10-31 01:53:16

          darth sheldon hiszpański inkwi

          avek

          Rejestracja: 2014-08-04

          Ostatnia wizyta: 2024-11-21

          Skąd: Topola Wielka

          Szczerze to przynajmniej moim zdaniem Książe Kaspian jest jeszcze lepszy.

          LINK
          • Re: Luźne adaptacje

            rebelyell 2022-10-31 18:35:38

            rebelyell

            avek

            Rejestracja: 2009-12-01

            Ostatnia wizyta: 2024-11-20

            Skąd: Kovir

            Wstyd się przyznać, ale nie czytałem żadnej książki z serii (chociaż wszystkie czekają na mnie na kupce wstydu), więc nie mam za bardzo porównania czy dobrze sobie poradzono.

            Ale przypomniało mi się jeszcze, że ponoć "Gwiezdny pył" wprowadził wiele korzystnych zmian w porównaniu do książki.

            LINK
            • Re: Luźne adaptacje

              Finster Vater 2022-10-31 18:54:44

              Finster Vater

              avek

              Rejestracja: 2016-04-18

              Ostatnia wizyta: 2024-11-20

              Skąd: Kazamaty Alkazaru

              -Ale przypomniało mi się jeszcze, że ponoć "Gwiezdny pył" wprowadził wiele korzystnych zmian w porównaniu do książki.

              Tak, "wyprasowanie" dość oryginalnego poczucia humoru pana Gaimana wyszło tej produkcji bardzo na plus. Książka jest bardzo fajna, ale początek spoilera złe postacie nie są złe, książęta to fajne ziomki ale końcówka z nimi jest inna, czarownice to miłe staruszki, Tristan nie jest wioskowym głupkiem , w książce nie ma de Niro, itp. raczej już drobiazgi koniec spoilera. Generalnie to film jest bardziej baśniowy i faktycznie rzadki przypadek, gdzie jest lepszy niż książka.

              LINK
              • Re: Luźne adaptacje

                rebelyell 2022-10-31 23:06:25

                rebelyell

                avek

                Rejestracja: 2009-12-01

                Ostatnia wizyta: 2024-11-20

                Skąd: Kovir

                Film mnie zachwycił (lubię go w Święta obejrzeć, nie tylko "Kevina" XD), więc od razu zaplanowałem dorwanie książki, ale koleżanka mnie powstrzymała, twierdząc że wyjątkowo kogoś zniechęca do jakiejś książki, bo zepsuje mi film

                LINK
        • Re: Luźne adaptacje

          Kasis 2022-11-02 10:14:49

          Kasis

          avek

          Rejestracja: 2005-09-08

          Ostatnia wizyta: 2024-11-21

          Skąd: Rzeszów

          "Księcia Kaspiana" też bardzo lubię, ale nie wiem czy nazwałabym ten film dobrą ekranizacją.

          A Wędrowiec to już wypadł słabiej od poprzedników.

          LINK
  • Re: Luźne adaptacje

    AJ73 2022-10-30 13:00:41

    AJ73

    avek

    Rejestracja: 2017-10-12

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd: Strike Base XR-484

    Jak zwał, tak zwał, ale jeśli robi się zasadnicze odstępstwa albo co gorsza zmienia się wstawiając swoje pomysły, to nie ma mowy, by nie zakończyło się to failem. Prędzej czy później to nastąpi. Także na pierwszym miejscu jest zgodność z oryginałem, a jeśli ma być coś dodane, to w taki sposób, by nie robiło wtf u widza znającego materiał źródłowy.

    LINK
    • Re: Luźne adaptacje

      Finster Vater 2022-10-30 15:52:38

      Finster Vater

      avek

      Rejestracja: 2016-04-18

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Kazamaty Alkazaru

      No niekoniecznie. Ot nowy "Na zachodzie bez zmian" zbiera dobre recenzje, a jest spieprzony tak, że głowa mała, w każdym możliwym aspekcie. Ale przynajmniej da się go oglądać (prawie) bez ziewania, co jest jakąś tam zaletą, niemniej poprzednim filmom to może buciki czyścić.

      LINK
  • Re: Luźne adaptacje

    Kasis 2022-10-30 16:28:54

    Kasis

    avek

    Rejestracja: 2005-09-08

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Rzeszów

    Myślała ostatnio, żeby podobny temat założyć, bo zamieszanie wokół "Pierścieni władzy" spowodowało, że sporo myślałam o ekranizacjach, o tym na co ludzie się godzą, a na co nie. Co "wolno" filmowcom

    Generalnie rozumiem przyczyny zmian i to, że filmy/seriale rządzą się innymi prawami, ale czasami odstępstwa od fabuły są niezrozumiałe. Po co zmieniać coś co jest dobre? Coś co sprawiło, że ludzie pokochali dane książki. Co innego dodanie jakiegoś wątku, a co innego zmienienie zakończenia. No i jednak czymś innym są klasyczne ekranizacje (od nich oczekuję większej wierności do materiału źródłowego), a czymś innym setna wariacja na temat "Alicji w Krainie Czarów", która nie udaje, że jest ekranizacją. To tak, jak retellingi baśni. Chcemy czegoś nowego na temat czegoś starego i bardzo znanego.

    Oczywiście, że luźniejsze podejście do ekranizacji nie jest czymś nowym. Popatrzmy na dziś już IMO trochę zapomniane klasyki: "Zaginiony świat" Arthura Conana Doyle`a i "Podróż do wnętrza Ziemi" Juliusza Verne`a. Obie książki były wiele razy przeniesione na mały i duży ekran, a czasami podobieństwo do materiału źródłowego było bardzo luźne. Jakoś nie kojarzę protestów
    Na marginesie można zaznaczyć (a propos innego zagadnienia zarzucanego filmowcom jako nową modę), że choć w książkach w wyprawach nie biorą udziału kobiety, tak (jeśli się nie mylę) wszystkie ekranizacje dodają je do fabuły. Począwszy od tak starych adaptacji jak z 1925 r. Może panie były często dodawane jako damy w opałach/na potrzeby wątków romansowych, ale faktem jest, że była to normalna praktyka.
    Wydaje mi się, że większe przyzwolenie odbiorców na luźne adaptacje jest, jak już niektórzy zauważyli, w przypadku tytułów, które ekranizowano wielokrotnie. Taki Sherlock Holmes - jedna z najbardziej znanych postaci literackich. Ale jego przygody przenoszono na ekran tak często, że jak ktoś nie lubi różnych uwspółcześnionych wariacji, to bez problemu może zadowolić się inną wersją. Nie raz widziałam komentarze w stylu, dla mnie liczy się wersja taka czy owaka, jak pojawiała się nowa ekranizacja. I wtedy mam wrażenie, że rozczarowanie danej osoby nowym produktem było złagodzone.
    Ja osobiście też patrzę na jakaś luźną wariację przychylniej gdy jest to n-te podejście do tematu. I wtedy gdy oryginał nie jest dla mnie czymś ważnym. Ten aspekt emocjonalny, przywiązania do książki też jest IMO istotny.
    Gdyby istniały świetne ekranizacje wszystkich dzieł Tolkiena, to Pierścienie wywołałyby pewnie mniejsze protesty.

    Ciekawostką było dla mnie jakiś czas temu obejrzenie serialu "Cień i kość" i poczytanie potem o zmianach/recenzji fanów. Pierwszy raz chyba spotkałam się z tak pozytywnym przyjęciem zmian ze strony fanów książek. Generalnie, na ile zgłębiłam temat, byli zgodni, że zmiany wyszły serialowi na dobre. Z tego co czytałam o oryginalnej fabule, to się nie dziwię

    PS Mam duży sentyment do filmów o Harrym Potterze pomimo ich wad, ale bardzo mi się marzy wierniejszy serial o 7 sezonach, w którym m.in. Ron zostanie właściwie przedstawiony! No i różne wywalone z filmów szczegóły też

    LINK
    • Re: Luźne adaptacje

      Finster Vater 2022-10-30 21:17:08

      Finster Vater

      avek

      Rejestracja: 2016-04-18

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Kazamaty Alkazaru

      Tak mi się właśnie przypomniało, że bardzo dobrą adaptacją był "Pan samochodzik i Templariusze", ten z Hansen Kłosem - ale też był bardzo zbliżony do oryginału. Natomiast następne dwa były tak odjechane od materiału źródłowego, że jak dla mnie były kompletnie nieoglądalne.

      I to chyba jest prawidłowość, że jak reżyser i scenarzysta trzyma się oryginału, to wychodzi to dobrze, a jak odlatują w swoje własne stany świadomości, to niestety wychodzi to źle- zresztą tak samo jest z dziełami Szekspira czy adaptacjami Dumasa, czy to Hrabia M-C, "Trzej muszkieterowie".

      Pomijam zabawę konwencją, jak Hanuszkiewicza "Balladyna" na motocyklach, "Juliusza Cezara" z debatą telewizyjną, czy też "Romeo must die", bo tu wiadomo że "bazuje na motywach" jest traktowane bardzo umownie (choć często też bez ingerencji w tekst pierwotny)

      LINK
  • cóż..

    Burzol 2022-11-02 14:34:01

    Burzol

    avek

    Rejestracja: 2003-10-14

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Poznań

    Adaptacje (i apropriacje) są różne, i wydaje mi się, że nie ma żadnej dobrej zasady, która pozwoli jednoznacznie ocenić czy dany film/serial jest dobry czy niedobry w zależności od wierności. Na pewno nie uważam, żeby wierność była wyznacznikiem perfekcji. Filmowe „Sin City” i „Watchmen” są ciekawym przykładem niemal dosłownej adaptacji komiksu na film (pomijając drobną zmianę fabularną w Strażnikach), które niekoniecznie dały wybitne efekty. To znaczy ogląda się to może nienajgorzej, ale trudno się skupić, jeżeli jest to dosłownie to samo co w źródle.

    Z drugiej strony przez lata 90 i 2000 mieliśmy serię adaptacji różnych postaci komiksowych, w których twórcy hollywoodzcy absolutnie wstydzili się być komiksem. Mamy więc filmy X-Men, Daredevila, Blade, w jakimś stopniu Spider-Many Raimiego, gdzie postaci raczej szare, raczej bez humoru, a przede wszystkim bez nadmiernie skomplikowanego świata. Każdy film musiał tłumaczyć dlaczego w ogóle dany człowiek ma przebierać się w superbohaterskie ubrania, adaptacja celowała w jak najdalsze odejście od komiksów. Wielki sukces pierwszych faz MCU, a precyzyjniej „The Avengers” wynika z tego, że to pierwsze filmy, które w ogóle się nie wstydzą swoich źródeł, pobierają z nich garściami, w dodatku nie dosłownie adaptując konkretne opowieści, a podbierając postaci i schematy, ale przede wszystkim przenosząc uczucie, przenosząc ducha superbohaterskich opowieści (oczywiście z różnym efektem). Z trzeciej strony Batmany Burtona i Schumachera stoją dość daleko od komiksowych pierwowzorów, a mimo to są fenomenem kina przygodowego, i jako takim na pewno nie zaszkodziło im szczególnie odejście od pierwowzorów.

    Często materiał źródłowy nie jest w stanie dorównać inwencji twórczej twórców adaptacji. Przykład obu Wiedźminów, polskiego i netfliksowego, pokazuje, że tam gdzie się ta opowieść broni tam widać wkład Sapkowskiego. Wszystko co autorskie po prostu blednie w porównaniu z materiałem źródłowym, zarówno serial Netfliksa jak i serial TVP traci wtedy, gdy wymyśla coś nowego, zamiast trzymać się Sapkowskiego. Z drugiej strony profesor Tolkien pisał tak specyficzny sposób, że jest dość naturalnym, że Władca Pierścieni nie został zaadaptowany z Tomem Bombadilem, albo z tymi wszystkimi przerwami na fajkę i piosenkę, bo o ile czyta się to świetnie, to w filmie oglądałoby się raczej żmudnie. Peter Jackson natworzył dużo obok Tolkiena, ale efekt jest raczej udany.

    Jeszcze innym przykładem tego fenomenu są remake’ki filmów, gdzie każdy nowy film jest readaptacją starego materiału, ale różnie jest z przejmowaniem się widownią czy adaptacja jest wierna, czy autorska. Nieważne ilu bohaterów było w pierwszym Oceans’ Eleven, kanon pierwszego The Thing, czy różne podejścia do wszystkich tych adaptacji Austen, Alcott czy nawet Billa Szekspira. Pewne historie po prostu dobrze jest opowiedzieć ponownie, i nikomu to nie przeszkadza.

    Jeszcze inaczej wygląda to w przypadku adaptacji musicali, które co do zasady zazwyczaj są nieudane , bez względu czy twórca rozumie materiał źródłowy (Burton w Sweeney Toddzie) czy go nie rozumie (czyli co zrobił nieszczęsny Rob Marshall z Into the Woods). Ale taki „Hair” jest chyba najlepszym przykładem tego jak brać materiał źródłowy, przetłumaczyć na zupełnie nowy język, pewne rzeczy uprościć, pewne skomplikować, tak żeby być dalej ważnym w zupełnie innym medium. Z drugiej strony najlepsze w filmowych musicalach jest zazwyczaj to co było już w oryginalnych przedstawieniach, to najlepsze piosenki i jakie uczucia wywołują.

    I w sumie do tego się to chyba sprowadza, każda adaptacja jest wynikiem przetłumaczenia źródła na nowy format. Kino, telewizja i streaming rządzą się swoimi prawami, rzadko kiedy można wiernie zaadaptować źródło na nowe medium, często wymaga to pracy twórczej, często trzeba dużą część źródeł ignorować. Nie ma jednak zasady czy adaptacja się uda czy nie uda. Jak ze wszystkim, efekt końcowy, film czy serial jest wynikiem tysięcy przypadkowych decyzji, losowych warunków, przypadkowych zachowań, które na końcu stają się czymś dobrym. Lub nie.

    Z pewnego punktu widzenia „Star Wars” (1977) też jest niezbyt wierną adaptacją starego kinowego serialu .

    LINK
  • mi zależy

    Lord Sidious 2022-11-20 10:02:28

    Lord Sidious

    avek

    Rejestracja: 2001-09-05

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Wrocław

    na dwóch rzeczach, które są niezależne. I może wystąpić jedna lub druga.

    1. Adaptacja jest komplementarna. Dobry przykład to pierwsze sezony "Gry o Tron". Jest sporo cięć, jest sporo nowych rzeczy, są pewne przesunięcia, ale historia, którą wciągnęła mnie w książce (oryginale), czy bohaterowie właściwie są dość podobni. To raczej kwestia pewnej interpretacji, a nie wymyślania ich na nowo. Myślę, że Harry Potter też się łapie w te ramy.

    2. Sprawna realizacja, nawet kosztem odejścia od oryginału. A nawet właśnie z traktowaniem oryginału jako pretekstu do opowiedzenia innej historii. Tu świetnym przykładem jest "Rzym", gdzie historia Cezara i Oktawiana jest tłem, a nie sednem opowieści. Całość to przygody Vorenusa i Pullo. I można sobie wstawić, że Pullo jest ojcem Cezariona. Jakoś w ogóle mi to nie przeszkadza, mimo, że ew. nie zgadza się ze źródłami historycznymi.

    Chyba najbardziej jednak irytują mnie adaptacje, gdzie mocno stawiają na bliskość z oryginałem, by robić coś zupełnie innego, ale wciąż się tym oryginałem wyierać. Jak było z trylogią Jacksona, raczej wkurzała wieloma bezsensownymi rozwiązaniami, które nie były potrzebne (swoją drogą wycięcie Bombadila było dla mnie jak najbardziej ok, w końcu komplementarność to nie znaczy, że dostaniemy 1:1). Hobbit - ale tylko pierwszego widziałem - nie wywołał już we mnie tych emocji. Jackson odszedł na tyle od oryginału, że momentami nawet nieźle się to oglądało, tylko, że całość była taka a nie inna, więc nie miałem ochoty sięgać po kolejne części fanficów Jacksona. Pewnie dlatego, "Pierścienie władzy" mają znacznik "omijać" .

    LINK
  • Pół żartem, pół serio

    Kasis 2023-01-04 22:36:09

    Kasis

    avek

    Rejestracja: 2005-09-08

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Rzeszów

    Może nie jest to najlepszy temat, ale częściowo się ten post tu wpisuje.

    Generalnie jak wiemy ostatnimi czasy obrywa się filmowcom za wszelkie zmiany w oryginałach, które powiązane są m.in. z reprezentacją, kobietami, wątkami LGBT itd.
    Akurat odświeżam sobie serię o Krainie Oz L. Franka Bauma (czytam synowi) i tak sobie pomyślałam, że filmowcy powinni sięgnąć po drugi tom z tej serii z 1904 roku - "W krainie czarnoksiężnika Oza" (The Marvelous Land of Oz). Owszem jakieś tam adaptacje w przeszłości były, ale dawno, często pozmieniane. W końcu Amerykanie są chyba dość bardzo przywiązani do tej serii (a jeszcze bardziej musicalu z 1939 r.), więc czemu nie zrobić czegoś z rozmachem?

    A czego tu nie ma: postać można rzec transgenderowa; wachlarz postaci kobiecych począwszy od złej czarownicy, przez buntowniczkę, po potężną czarodziejkę oraz dobrą i mądrą królową; aż dwie armie kobiet oraz bunt przeciwko władzy mężczyzn. Główne męskie postacie to natomiast w większości nie-ludzie: Blaszany Drwal, Strach na Wróble, wielki Pluskwiak, nie mówiąc o istocie z patyków z dynią zamiast głowy. Można szaleć z obsadą.

    Piszę to tak pół żartem, ale w sumie chciałabym zobaczyć jaki byłby odbiór takiej ekranizacji w obecnych czasach.

    (IMO Baum nabija się trochę w tej książce i z kobiet, i z mężczyzn.)

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..