Ja w zasadzie też wszędzie już tych inkwizytorów widziałem (ba, jakieś pięć albo sześć lat temu miałem taką drobną ambicję, by napisać fanfik o długości książki o inkwizytorach właśnie ) i muszę stwierdzić, że pomimo mojego krytycyzmu wobec tego serialu akurat w inkwizytorów wcale nie waliłbym jak w bęben jako w postacie per se - jak już w kogoś miałbym walić za wady związane z inkwizytorami, to bardziej w scenarzystów i producentów, którzy jak na razie nie wykroili nawet skrawka scenariusza do tego, by oddać im pole i możliwość do pokazania się. Bo tak na dobrą sprawę żaden z nich nie walczył do tej pory w tym serialu z nikim. Więc dziwi mnie ta pochopność w stwierdzaniu, że ci inkwizytorzy w Kenobim to takie nieudaczniki. No, nie wiem na jakiej podstawie są tacy, którzy coś takiego stwierdzają.
Jako wielki fan pojedynków na miecze świetlne, który zawsze liczy na to, że dostanie ich najwięcej jak się tylko da, tym razem liczyłem na to, że twórcy pohamują się z nadmierną ich liczbą tak, by nie skończyło się na przesycie, a więc i całkowitej dewaluacji znaczenia i wagi, z jakimi wiążą się takie pojedynki. Tym niemniej moja nadzieja na to, że nie dostaniemy przynajmniej jednego pojedynku w każdym z sześciu odcinków nie jest jednoznaczna z nadzieją na popadnięcie przez twórców w drugą skrajność, czyli brak pojedynków z udziałem inkwizytorów w ogóle.
To tyle jeśli chodzi o warstwę scenariuszowo-produkcyjną w kontekście moich problemów z inkwizytorami w tym serialu. Jeśli natomiast chodzi o warstwę wizualno-realizacyjną, to część mnie nie może przeboleć tego jak wyglądają piąty brat i Wielki Inkwizytor i jakich aktorów obsadzono w ich rolach - i przede wszystkim że w przypadku Wielkiego nie jest to Jason Isaacs, który pasowałby z wyglądu wprost perfekcyjnie. Problem z ich wyglądem mam zwłaszcza z racji mojego ortodoksyjnego podejścia do przekładu postaci między mediami - zawsze czepiam się najmniejszych szczegółów i nawet jeśli nie wypada się nie zgodzić, że prawie każdy element jakiejś przykładowej postaci przeniesionej - dajmy na to - z animacji do serialu lajw akszyn został odtworzony bardzo dobrze, to ja nie będę skupiał się na tym, co wyszło, ale na tym, co nie wyszło. Cóż, ten typ tak ma po prostu. Ale - co zaskakuje mnie samego - innej części mnie lajwakszynowa wersja Wielkiego na swój sposób się podoba, mimo że zgrzytam zębami na samą myśl zestawienia jego nie tylko wyglądu, ale całej prezencji z rebelsowymi wyglądem i prezencją. Gdy jednak o tym nie myślę, ani o tym, jak bardzo wkurzył mnie Rupert Friend tym swoim wywiadem i podejściem do roli, że nie oglądał Rebelsów celowo, żeby nie sugerować się tym, jak tam prezentowała się jego postać (krew mnie zalewa, ale już sobie daruję złośliwości na jego temat), to tak: nawet mi się ta aktorska wersja Wielkiego Inkwizytora podoba. Obie wersje - aktorska i animowana - są wyraźnie inne, co samo w sobie jest wadą, ale w obu wersjach dostrzegam atuty tej postaci. (W ogóle nawet nie wiecie, ile mnie kosztuje przyznać się przed samym sobą, że podoba mi się nieprawowita wersja tej samej postaci, ale przedstawionej za pomocą innego medium - co dopiero mówić o publicznym zwierzaniu się, więc doceńcie. )
Z kolei fakt wyeliminowania z gry Wielkiego uważam za jeden z większych pozytywów tego serialu. Nie dlatego, że mi się ta postać nie podoba - lubię tę postać, jak i - co już napisałem wyżej - jej wersję aktorską, ale uważam, że to był fajny plot tłist. Wzięli nas z zaskoczenia, co samo w sobie jest pozytywem w przypadku serialu, który nie wywołuje prawie żadnych emocji. Jasne, można powiedzieć, że to tania zagrywka, żeby usprawiedliwić to, że to nie jego, a Revę Vader rozliczy z porażki w dostarczeniu mu Obiego, ale działa? Działa. Jest skuteczne? Jest. Więc, za przeproszeniem, po ch… drążyć, cytując klasyka. A poza tym czuję, że coś dobrego nam twórcy ugotują - w sensie że wytłumaczenie jak to się stało, że przeżył, będzie zadowalające, bo dość oryginalne i przy tym dobre (jeśli choć w jakimś drobnym procencie sprawdzi się jedna z kilku moich teorii na ten temat - w każdym razie gdy tylko Wielki padł, moje myśli samoistnie zaczęły biec w kierunku tego komiksu, gdzie pojawia się jako duch w dawnej świątyni Jedi na Tempes w 3 ABY i że jakoś - nie wiem jak, ale mam przekonanie, że jakoś - to z tym występem komiksowym powiążą).
Oczywiście jest problem taki (pisałem o nim gdzieś w tym temacie), że począwszy od tego odcinka porzucili twórcy ciekawy i dobrze zapowiadający się wątek rywalizacji piątego brata z trzecią siostrą o względy Vadera i pozycję nowego wielkiego inkwizytora. Dynamika ich relacji fajnie napędzała fabułę po stronie antagonistów do przodu w dwóch pierwszych i częściowo w trzecim odcinku, dostarczając wzajemnie jednej postaci przez działania drugiej i odwrotnie motywacji do dalszego działania. Nagle w momencie, w którym szczególnie można by wyeksponować ich konflikt, zupełnie to ucięto. I mam poczucie, może niemające oparcia w żadnych logicznych przesłankach, ale jednak, że już do tego wątku aż do końca szóstego odcinka nie wrócimy, a szkoda.
Z kolei mój stosunek do Revy jest dużo bardziej złożony. Z jednej strony uważam, że to, jak została ta postać napisana, dawało nadzieję, że będzie ona ciekawa i przede wszystkim całkiem oryginalna na tle pozostałych inkwizytorów. Fiksacja na punkcie Obi-Wana, silne i duże ambicje, których granic nie znamy, co samo w sobie też jest dobrym zabiegiem, ciekawy zestaw umiejętności, niejednoznaczna przeszłość i motywacje stojące za podejmowanymi przez nią wyborami i metodami działania (pytania jaki ma związek z Obim i/lub Anakinem same cisną się na usta) i wreszcie zaskakująca wiedza o Anakinie. To wszystko sprawia, że ta postać na papierze prezentuje się wręcz znakomicie. Ale z praktyką jest gorzej. Zgadzam się co do tego, że realizacja jest słaba, bo aktorka jest słaba i nie nadaje się do świata SW, a już zwłaszcza do roli głównej antagonistki władającej Mocą i mieczem świetlnym.
Szerszy problem z inkwizytorami, wykraczający poza ten serial, jest taki, że są oni bardzo nierówno przedstawieni. Są dzieła, w których może nie zostali zaprezentowani jako koksy i wymiatacze, bo coś takiego w żadnym dziele nie miało za bardzo miejsca, ale bywało, że przedstawiano ich jako przyzwoitych darksajderowców, jak Wielkiego w pierwszym sezonie Rebelsów czy Trillę w Fallen Order. Ale z drugiej strony są dzieła, gdzie wypadają jak totalni amatorzy, pełniąc jedynie funkcje takie, że pozwalają protagonistom rosnąć w siłę z każdą kolejną z nimi konfrontacją - słowem: są koniec końców sparingpartnerami dla Cala, Kanana, Ezry i tak dalej. A jak jeszcze dołożymy do tego to, co o nich wiemy off the record, to już w ogóle powstaje jedna wielka niespójność w sposobach ich pokazywania. Wystarczy za przykład wziąć cały ten korytarz w ich siedzibie z uśmierconymi przez nich Jedi, których było spokojnie z kilkudziesięciu. Czyli z jednej strony jak chcieli to potrafili być skuteczni, eliminując wręcz taśmowo Jedi, a jak przychodzi ukazać to przykładowo na ekranie, to twórcy decydują się przedstawić ich w sposób taki, że nałożenie na to przebitek z korytarza pełnego trofeów wygląda po prostu niewiarygodnie.
Tak ogólnie to lubię inkwizytorów i sam ich koncept. I nie mam problemu z tym, że są słabi, bo tacy w gruncie rzeczy mają być. Ale denerwuje mnie ta niekonsekwencja w kreowaniu ich obrazu - raz to zabójczy wojownicy, a innym razem totalne czereśniaki, które ani 15-latka nie potrafią pokonać, ani w umysł 10-latki wniknąć, mając do tego wymagane zdolności. XD
Tym niemniej mam jakieś takie poczucie, a może bardziej nadzieję, bo naprawdę ich lubię, że dostaniemy serial o inkwizycji, w którym zobaczymy ich jako koksów. Z jednej strony to wizja nęcąca, ale z drugiej właśnie mogąca jeszcze bardziej pogłębić tę dysproporcję pomiędzy dwoma sposobami ich ukazywania. Tym niemniej nie powiem, taki serial, w którym zabijaliby tych Jedi, których zwłoki widzieliśmy w odcinku czwartym, siadłby mocno. Nawet mimo braku złudzeń co do tego, co disnejowskie seriale aktorskie sobą prezentują i co mogą nam zaoferować.
Niech Moc będzie z Wami.