Nie ma tematu o najpopularniejszym serialu wszech czasów wg Netfliksa?
Oczywiście taka popularność skłania mnie do dwu rzeczy: po pierwsze, do sprawdzenia o co w tym wszystkim chodzi, a po drugie - oczywiście do pewnej rezerwy wobec tak dziwnego fenomenu.
Wrażenia? Niestety niepełne, bo nie dotarłem do jednego z odcinków.
Sam pomysł - oczywiście przypominają się trochę "Igrzyska śmierci", ale robienie z tego podstawy krytyki przez niektórych zakrawa jednak o śmieszność, bo raz że tło jest zupełnie inne, a dwa, "zasady" też się... trochę różnią. To tak jakby czepiać się, że GW to zrzynka z Diuny.
Gra w kalmara operuje nieco absurdalnymi, zaskakującymi zestawieniami - tytułowa "zabawa" choćby dzieje się na kolorowej, dziecinnej arenie, zasady też dziecinne (gra w Babę Jagę, przeciąganie liny)... pod nadzorem strażników w skafandrach o barwie czerwonego pastelu i z przyłbicami z kółkiem, trójkątem lub kołem (krzyżyka zabrakło)... którzy zastrzelą cię na miejscu od jednego błędu.
Pełno jest w serialu symboliki oraz odwołań do kultury i sztuki, co przyciąga uwagę i może nawet fascynować. Na przykład początek spoilera VIP-owie oglądający zabawy we zwierzęcych maskach przypominają imprezę najbogatszych ludzi i rodów zorganizowaną w 1972 przez Rotschildów, a mogą też kojarzyć się ze zwykłymi widzami oglądającymi te chore obrazki z wygodnych kanap; albo jeszcze coś innego można sobie dopisać. koniec spoilera Takich rzeczy można znaleźć pełno, niektóre mogą być przypadkowe, inne nie. Poza tym ogólnie rzuca się w oko duża dbałość o warstwę wizualną i detale. Jak większość anime wygląda tak samo, tak Grę w kalmara trudno z czymkolwiek pomylić.
Jak wspominałem, tło opowieści jest dość absurdalne i abstrakcyjne jak dla mnie, co na pewno skłania do oglądania. Główny bohater to nieudacznik, zadłużony na miliony monet (swoją drogą - to druga tak popularna produkcja z Gorszej Korei i druga o skrajnej biedzie. Coś musi być na rzeczy)... i ostatecznie okazuje się, że ostatecznym wyjściem jest wzięcie udziału w rozgrywce, wraz z kilkuset takimi jak on - i tyle, jeśli chodzi o zarys fabuły. Galeria postaci, jakie poznajemy, jest naprawdę barwna i ostatecznie można nawet sympatyzować z niektórymi, oczekuje też kilka zaskakujących momentów w tym zakresie. Nie można tu jednak mówić o jakimkolwiek rozwoju postaci, czy przejsztej przez nich drogi (co prawda, większość z nich i tak umiera).
Jeśli chodzi o aktorstwo, czy dialogi - cóż, nie ma tu szału - serialowa średnia.
Poza głównym wątkiem są jest jeden dodatkowy - nie chcę tu spojlerować - ale niestety ostatecznie zupełnie nic on nie wnosi. Może we wtórym sezonie?
Ostatecznie wrażenia są pozytywne. Fenomen zdecydowanie wynika z nietypowego charakteru tej produkcji, dużej zawartości szokowej, oraz niesamowitej dbałości o detale, jednak całościowo, nie jest to nic wybitnego. Nie ma za tym głębszej myśli, za rozbudowaną symboliką nic więcej się nie kryje. Jednak choć nie od pierwszego odcinka (to chyba standard), to ostatecznie faktycznie wciąga i jest to rzecz, która całkiem nieźle się ogląda.