Powieść o przygodach Luke`a Skywalkera i Lando Calrissiana pomiędzy "Powrotem Jedi" a "Przebudzeniem Mocy". Premiera 28.06.2022.
/Tekst/4828,Star_Wars_Shadow_of_the_Sith.html
Powieść o przygodach Luke`a Skywalkera i Lando Calrissiana pomiędzy "Powrotem Jedi" a "Przebudzeniem Mocy". Premiera 28.06.2022.
/Tekst/4828,Star_Wars_Shadow_of_the_Sith.html
Discord zauważył, Bastion widać nie... wczoraj na oficjalnej pojawiła się okładka i fragment powieści:
https://www.starwars.com/news/star-wars-shadow-of-the-sith-cover-exclusive-excerpt
Okładka wygląda bardzo ciekawie. Zastanawia mnie kim jest ten koleżka z czerwonym mieczem...
Sto stron a tu już początek spoilera Exegol i kultyści wzywający duchy Plagueisa, Revana, Shaa, Noctrys, itd. Luke, Ben i Lor San Tekka na Ossusie. Rodzice Rey. Młody tata Rey uciekający z Exegolu. Archeolodzy znajdujący holokrony Sithów. Maska Exima Pansharda z Aftermath. koniec spoilera
No dzieje się.
Łohohohoho... to już Revan trafił wraz z Ossusem do Pelikanonu?
To na kiego wuja oni to EU kasowali, jak sami nie potrafią wymyślę niczego nowego?
A jak inne pozycje idą swoją drogą, mają unikalne historie (lepsze gorsze, nvm) to jest cisza, ale wystarczy że raz ktoś uhonoruje w kanonie stare EU to od razu nie potrafią wymyślić niczego nowego
Po pierwsze, zobaczcie sobie bastionowa chronologie starego kanonu - ile tych książek i komiksow wyszło przez te kilkadziesiąt lat! Bartoszcze ma rację mówiąc, że już naprawdę niewiele zostało pola do popisu jeśli chodzi o wymyślanie w SW czegoś czego zupełnie w tym SW jeszcze nie było. Czasem coś będzie przypominać tylko trochę jakaś historię z Legend, to nie jest nieuniknione. Czasem coś będzie mocno korzystać z Legend i to też jest fajne, bo wiele osób czytających kanon czytało też stare EU. Nie bardzo rozumiem ten zarzut o ściąganie ze starego EU - jakby to przeanalizować to zdarza się to w książkach i komiksach rzadko a najwieksza zżynka to właściwie TROS i jego podobieństwo do Dark Empire.
Mossar napisał:
Nie bardzo rozumiem ten zarzut o ściąganie ze starego EU
-----------------------
Tym bardziej, że przecież sprawa była jasno zakomunikowana przy kasacji.
While the universe that readers knew is changing, it is not being discarded. Creators of new Star Wars entertainment have full access to the rich content of the Expanded Universe. For example, elements of the EU are included in [upcoming animated series] Star Wars Rebels.
Ale o tym cały czas piszę - nie było absolutnie potrzeby niszczenia EU, bo mogli albo zrobić trylogię choćby na bazie Dżejsena i Dżajny, lub mogli wejść w okres przez EU pominięty itd., itp. Mieli 1001 możliwości. A już lądowania Old Republic nie rozumiem zupełnie.
I, jak już zdecydowali się na coś, to powinni być konsekwentni. Bo jak zupełnie nową historia nowego Łuka, to po kiego Ossus? Mało to planet? A jak historia oryginalna jak Rebels (fajna do końca 2 sezonu), to po grzyba tam wkładać Thrawna. Ja rozumiem fan-service i tokeny nostalgii, ale należy mieć umiar.
Revan i Ossus to już parę lat temu trafili. A EU skasowali, nie dlatego, że były tam jakieś złe historie, tylko, że za duży tłok był, zwłaszcza w okresie w którym miały dziać się ich główne filmy czyli sequele.
Mnie zastanawia ten Ossus, znaczy, w opisach był przedstawiany tak jak w legendach jako pustynia, znaczy u mnie początek spoilera Luke koniec spoilera albo wybrał bardziej zieloną część (Cantonica czy Paradisia to też były w większości pustynie, z niewielką strefą życia) albo jak Mustafar, cała planeta jakoś zaczęła się odradzać.
Ale Ossus jako planeta na której Luke postawił Akademię to już chyba został potwierdzony po TBoBF. Widziałem taki screen gdzieś zaraz po premierze.
Nie powiedzieli, że to Ossus, pamiętam że były teorie, że to Ajan Kloss
Teraz to #nikogo. To jest o kilka lat za późno i jest niczym więcej jak łataniem dziur fabularnych filmu specjalnej troski. A że ludzie będą to i tak kupować to lucasfilm nie zmieni nic w swoim podejściu do sw, bo po co, skoro się sprzedaje?
Wiadomo że to jest za późno o kilka lat. Napisałem o tym w paru miejscach. Ale jest to fajna książka i jak Olesiejuk ją wyda to na pewno kupię. Wolę wspierać rzeczy które Disneyowi, LFL wychodzą, a ta akurat wyszła. Można też zafiksować się na tym że wszystko co od Disneya to szajs albo propaganda LGBT, jasne, każdy robi ze swoim czasem i pieniędzmi co chce.
"Łatanie filmu" to samo można powiedzieć o dziełach wokół prequeli.
Nie wiem o czym były konkretnie dzieła okołoprequelowe, ale prequele jako filmy broniły się same, tzn. nie trzeba było kupy makulatury okołofilmowej żeby dowiedzieć się podstawowych zagadnień, bo te były wystarczająco pokazane w filmach. Skoro płacę za bilet na film to oczekuję, że ten film przedstawi SWOJE podstawowe wątki w sposób wystarczający, a jeśli ktoś lubi makulaturę okołofilmową niech sobie to czyta. A st to z każdym nowym filmem coraz większy bałagan, więcej pytań i najśmieszniejsze brak na nie odpowiedzi po finale, gdy w finale powinniśmy wiedzieć już wszystko. I teraz przykładowo, zestawiając st z ot - w ot już w drugim filmie dostajemy główny plot twist z pochodzeniem głównego bohatera, który zakotwicza ojca i syna w konkretnej sytuacji i wiemy już czego się mniej więcej spodziewać w ostatnim filmie z powodu relacji między nimi, i to nie jest zła rzecz, że widz się czegoś spodziewa. To tylko wskazuje, że twórca dokonał świadomego wyboru, by wywołać u widza określoną reakcję. Mało tego, był to plot twist związany z pochodzeniem, gdy w pierwszym filmie nie robiono z rodziców Luke`a ważnego elementu fabularnego. W końcu anh miało być samodzielnym filmem, ale, że zażarło to się idea zmieniła. Tymczasem lucasfilm wiedział od początku, że będą robić trylogię, już w pierwszych scenach wbijano widzom do głów, że pochodzenie Rey jest kluczowe. Co robi pierwszy film? Rzuca krótkie sceny o jej pochodzeniu, które nic nie wnoszą i które nawet nie są ślepymi tropami, bo oni jeszcze nie wiedzieli czyją córką jest protagonistka xD Co robi drugi film? Po raz kolejny rzuca bezsensowne sceny, które nie popychają rozwoju Rey w ogóle, aby na końcu dać nam odpowiedź, która, oczywiście, nie jest odpowiedzią, bo oni na etapie drugiego filmu nadal nie wiedzą czyją jest córką. W tym momencie, jeżeli pochodzenie postaci zostało ustanowione w pierwszych minutach pierwszego filmu jako kluczowy wątek, a brak jest odpowiedzi w filmie drugim to trudno oczekiwać zrozumienia motywacji bohaterki na tym etapie. I trudno szukać sensownego poprowadzenia jej wątku w finale, bo nic nie wiemy, ale nie wiemy nie dlatego, że był to zamierzony efekt twórców, który przygotowali na finał genialny plot twist, który wszystko wcześniejsze pospina w całość, tylko dlatego, że tfurcy nadal nie wiedzieli czyją jest córką. Co robi film trzeci? Wyciąga ubitego w ot złola, który nawet nie był wspomniany w znaczący sposób w st ani nie był w żaden sposób ważny dla protagonistki, i czyni go jej dziadziusiem, próbując przekonać publikę, że to właśnie o to chodziło. Te jakieś tam rzucane sceny z jej rodzicami w pierwszym filmie to nieważne, no byli, ale to #nikogo. Tymczasem po premierze aktorka grająca główną bohaterkę wspomina, że na seio było rozważane pokrewieństwo z Obi-Wanem na etapie troski, a Simon Pegg był zdziwion tlj, bo JJ od początku widział w Rey córkę kogoś ważnego, a lucasfilm to w ogóle, że to Skajłokerówna była. No i rozumiem, że mam teraz pisać pieśni pochwalne, bo lf wyprodukował dającą się czytać książkę, która daje imiona jej rodzicom?xD Albo, że smarka Bena pokazali jak my nadal nie wiemy co tak naprawdę wydarzyło się w Akademii Luke`a, mimo, że mamy o tym już dwa twory od lucasfilmu. Naprawdę, ja rozumiem, że można wydawać pieniądze na co się chce, ale szanujmy się, serio.
Nikt Ci nie każe pisać pieśni pochwalnych. Książki były i zawsze będą tylko dodatkiem, filmy czy seriale mają się bronić same. Sequele jako całość się nie bronią. Kropka.
A to że mi się dobrze czyta książkę z tego okresu to jest moje osobiste odczucie i nic więcej. Książki SW to mój azyl w SW i aktualnie jedyne co mnie w SW kręci. Ludzie się wstrzymują z opinią o filmie czy serialu do czasu kiedy go zobaczą, ale z jakiegoś powodu już książkę czy cykl książkowo-komiksowy można objeżdzać bez czytania. Gościu se napisał książkę o Luke`u, Lando i paru innych postaciach kilkanaście lat przed TFA, czyta się ją fajnie, są różne fajne smaczki, korzysta z postaci i przedmiotów, które były we wcześniejszych książkach SW. Dla mnie to jest satysfakcjonujące uhonorowanie tego czasu który spędzam przy książkach SW. To nie jest jakiś zbawiciel sequeli, który ma zmienić nasze postrzeganie o tych filmach i uratować tyłki twórcom filmów.
Ale se czytaj xD Tylko później się nie dziw, że lf wypuszcza coraz większy shit, jeśli chodzi o live-action.
Logika xD
Evening Star napisał:
już w pierwszych scenach wbijano widzom do głów, że pochodzenie Rey jest kluczowe
-----------------------
Chyba muszę zrobić rewatch, może coś przegapiłem. A może muszę pooglądać stare trailery...
Jak ci się nie podoba to nie czytaj. Nikt ci nie każe. Ale widać jesteś na tyle zainteresowan tą książką żeby rzucać długimi postami
których się nie spodziewałem, a są całkiem miłe:
1) Pojawiają się odwołania do aktualnego ongoingu z Vadarem - w szczególności do 2 arcu czyli w Polsce tom 2 "Prosto w Ogień". Wspomniani są też nawet Qi`ra i Crimson Dawn.
2) Tajemnicza Pantoranka(?) nosi tę samą maskę, którą w Aftermath Kiza (Acolytes of the Beyond <3) dostała od Yupe Tashu.
https://starwars.fandom.com/wiki/Mask_of_Viceroy_Exim_Panshard
Muszę przyznać, że wyczajenie tej maski sprawiło mi sporo frajdy <3
Mnie ciekawi czy kiedyś rozwiną tą postać w jakieś dziejącej się w przeszłości rzeczy. Z opisu i tytułu to wydaje się że Exim działał gdzieś w okresie Nowych wojen Sithów
Do tej pory wydawało mi się, że si różni starożytni Sithowie, kórzy pojawili się retkanonie to raczej takie jednorazowe randomy, ale w tej książce powraca maska Exima, są wspomniani Darth Noctyss i Darth Sanguis z Dark Legends oraz Darth Shaa (mistrzyni Momina), więc może jest jednak szansa, że niektórych w przyszłości rozwiną. No ale najpierw retkanon musi ruszyć stare czasy...
Liczę na to, w końcu Momina też początkowo mimochodem w Lando wspomnieli, a później odegrał dużą role w Vaderze. W sumie to ponoć z Exar Kunem było podobnie, najpierw jako duch, później były komiksy z nim.
Jestem w trakcie czytania, przed chwilę dotarłem do 60% i chciałem się podzielić. Dawno tak dobrze nie czytało mi się książki Star Wars! Tęskniłem w SW za książkami przygodowymi, za bohaterami, którzy mają wyraźną motywację, i poprzez akcję, a nie puste deklaracje, opisują kim są. I tutaj tego trochę mamy. Shadow Of The Sith przypomina klasyczną literaturę SW, bo to mogłaby być wydana gdzieś w okolicach roku 1998, nienajgorzej wpasowałaby się w tamten okres, odróżniając się od pozostałych trochę lepszą jakością . Bardzo podoba mi się rozwijany świat pokazany w książce, te nowe planety i miejsca. Niby sporo stron, a czyta się sprawnie. Jest tu lucenowski festiwal nawiązań do innych źródeł, widać że autor odrobił spore zadanie domowe, i wszystko wpasowuje się w resztę historii, więc kanonowi fani powinni być usatysfakcjonowani. No i książka jakąś tam dąży do wyjaśnienia sequeli, przede wszystkim ep 9, i póki co ani nie przesadza z ilością wyjaśnień, ani nie koloryzuje za dużo, żeby filmy miały sens. Po prostu nareszcie pokazuje jakąś historię, która jest naturalnym prequelem sequeli.
Skończyłem, było miło. Nie pozostaje mi nic innego tylko potwierdzić moją powyższą opinię: Shadow of The Sith to bardzo przyjemna jednotomowa przygoda Star Wars, która w bonusie poszerza kontekst Sithów z Exegol i wielu wydarzeń z epizodu 9.
Ocena: Sithowe nasienie/10 + w bonusie ciepła czekolada do picia
Właśnie miałem napisać to co Burzol
To jest chyba pierwsza książka z kanonu, która tak mocno przypomina mi klasyczną przygodę ze starego kanonu. I to mówię zarówno pod kątem zalet i wad. Bo z jednej strony czytasz z uśmiechem, autor nie boi się korzystać z całej gamy możliwości, nie bawi się w przesadny realizm. Mamy przygodę, mamy dużo Mocy, dużo różnych akcesoriów związanych z użytkownikami Mocy. Z drugiej strony czasem traci to kiczem, przesadą. Wypisz wymaluj historii z legendarnego ENR albo niektórych komiksów.
Nie jest to książka bez wad. Ja daję jej takie 8-8.5/10 co i tak jest bardzo wysoką ocena ode mnie. Wyżej postawiłem tylko Midnight Horizon z HR, które z jakiegoś powodu skradło moje serce.
Potwierdzam też to co napisał Burzol o Lucenowatosci. Dosłownie przecierałem oczy ze zdumienia. Wiecie. Podobnie jak robili to kiedyś Traviss, Allston i inni, tak teraz taki Soule, Zahn czy Ireland kreują swoje małe miniuniversa skupiając się na postaciach i miejscach które sami wprowadzili. Tutaj Adam Christopher robi rzecz niesłychaną. Odkupuje pomysły i postacie z książek z 2015-2017 roku dając im drugie, lepsze życie, korzysta na potęgę z aktualnie wydawanych komiksów (tych co Egmont wydaje), korzysta nawet z HR, zbiorów opowiadań i parokrotnie z Legend (początek spoilera np. duelist Elite droid koniec spoilera). Dla kogoś kto czyta te książki od 2015 to ogromna nagroda.
Ostatnia kwestia to wspominane wcześniej "łatanie" sequeli. W żaden sposób mi to nie poprawiło opinii np. o TROS ale rzeczywiście autor bardzo fajnie rozwinął wątki delikatnie wprowadzone w TLJ czy TROS (początek spoilera Lando na Paasanie, rodzice Rey, odlatujący statek z Jakku, Lor San Tekka, akademia Luke`a, Exegol, Ochi, Pryde i sporo innych koniec spoilera). Ja paradoksalnie nabrałem chęci na seans Przebudzenia Mocy. Bo właśnie najlepiej dopełniane przez tą książkę jest TFA. Wszystko co na Jakku nabiera innego wymiaru i chętnie wrócę teraz do epizodu 7.
Tytuł taki, bo szukałem bardziej pozytywnej alternatywy dla „zupy nic". Bo w Shadow of the Sith są właśnie wszystkie ważne elementy okołoTROSkowe. Ale nic poza tym.
Żadnych nietypowych rozwiązań fabularnych, właściwie żadnych anegdot, żadnych refleksji; językowo też jest nudno (Luke poszedł, Luke powiedział, Luke pomyślał itp.).
Dla osób, dla których najważniejszy jest kanon, na pewno satysfakcjonująca lektura, porządkująca kluczowe wątki z Epizodu IX, ale robiąca to jednak w najbardziej oczywisty sposób.
Dałem ostatnio bratu, który nigdy nie czytał książki SW, Światło Jedi. SotS bym nie dał, bo nie ma tu nic, co mogłoby zainteresować kogoś, kto w kanonie SW nie siedzi (w przeciwieństwie do Chaos Rising, Ronina czy właśnie LOTJ).
Co do referencji, smaczków – zgadzam się z przedmówcami, doceniam.
Moje oczekiwania od SW to obecnie: nowe, nowe, nowe. Tu niewiele jest nowego, ale jest dokładnie to, co powinno w tej konkretnie książce być.
-Moje oczekiwania od SW to obecnie: nowe, nowe, nowe.
The Shadow that bred them can only mock, it cannot make: not real new things of its own. I don`t think it gave life to the Star Wars, it only ruined them and twisted them
Trzeba go gdzieś zakopać i zapomnieć.
Jestem rozczarowany, nie przeczę, po kilku pozytywnych recenzjach spodziewałem się dobrej przygodówki. "Cień Sithów" nie może za taką uchodzić tak do końca. Może i jestem lekko uprzedzony do nowego kanonu a zwłaszcza do założeń "światotwórczych" po bitwie o Endor i Jakku. W skrócie: pokój, stagnacja, błyskawiczna demilitaryzacja, nic się nie dzieje. W dodatku świadomość, że wszystkie tu opisywane wydarzenia prowadzą do "somehow Palpatine returned" i urągającemu logice i inteligencji Epizodu IX totalnie niwelowały moją próbę zaangażowania się w fabułę książki. A i ta w niczym nie ułatwia lektury.
Bo taka właśnie jest - prosta i kameralna, bohaterowie latają z punktu A do B i C w kiepsko uzasadniony sposób. Napisana bardzo prostym, prostackim wręcz momentami językiem i w równie prosty sposób przetłumaczona, zwłaszcza, gdy autor sili się na trochę więcej przysłówków i "barwnych" opisów - istne warsztatowe amatorstwo. Z piasku bicza się nie ukręci, ale autor/korekta/tłumacz mogliby chociaż zadecydować, czy łowcy nagród mają do dyspozycji statki, myśliwce, czy okręty!
Już sam punkt wyjścia - Lando PRZYPADKIEM w knajpie podsłuchuje Ochiego rozprawiającego o porwaniu dziecka na polecenie Sithów - jak wiele to mówi o klasie pisarza, jego lenistwie warsztatowym i braku większej wyobraźni, czy podstawowej znajomości funkcjonowania świata, np. siatek agencji wywiadowczych, szpiegowskich etc. Albo zwyczajnej logice i świadomości, że ta odległa galaktyka nie jest wielkości Tczewa!
Żenada!
A co mamy dalej? Ochi, łowca jedi, mając rodziców Rey na widelcu nasyła na nich armię dzikich robotów, która rozpętuje istną wojnę z personelem ochronnym stacji. Po co mu właściwie do schwytania trójki cywilów armia łowców nagród?
A co robią rodzice Rey, gdy już wejdą w posiadanie świetnego statku i mnóstwa kredytów? Otóż postanawiają zastawić na Ochiego pułapkę, próbując ukraść mu statek co ma rzekomo opóźnić jego polowanie. Przypominam - cywile! W dodatku matka Rey jest świetnym technikiem/mechanikiem, z łatwością potrafi usunąć transponder i nadajnik śledzący. Czy nie byłoby im łatwiej po prostu zatankować do pełna, zmienić id statku i uciec w nieznane? Pewnie tak! Ale trzeba to wszystko jakoś połączyć z fabułą epizodu IX i autor czyni to wbrew logice właśnie, niejako nawiązując do poziomu filmu.
Ale cała fabuła spina się w taką znośną mieliznę, trochę strzelania, trochę walk na miecze świetlne, można to przeczytać bez bólu, zwłaszcza, jeżeli lubi się nowy kanon. Bo jedno muszę autorowi przyznać - świetnie nawiązuje do innych źródeł, wykorzystuje istniejące już postacie i motywy.
Jestem zawiedziony i wynudzony, mocno subiektywne 4/10 ale dla fanów sequeli i nowego kanonu dwa oczka wyżej.
Tu już nic nie da się więcej ugrać, ta książka uświadamia mi, jak wielkim bagnem jest epizod IX dla reszty tworzonego kanonu, dosłownie gasi wszelkie zaangażowanie w śledzenie dalszych historii.
Śmieszna sprawa, bo opisałeś właśnie jakieś 90% książek z logo star wars xD więc przynajmniej trzymają poziom!!
A tak rozwijając, oceny takie jak moje mogą wprowadzać w błąd bo kiedyś bardzo huraoptymistycznie oceniałem SW, a właściwie to nie huraoptymistycznie a po prostu miałem własną skalę dla SW.
Teraz z perspektywy czasu zdecydowana większość książek SW to takie 5/10, gdybym oceniał książkę z innego uniwersum. I to niezależnie czy to kanon czy legendy, tu podtrzymuję zdanie, że poziom się nie zmienił, jedynie my się zmieniliśmy i historia tak całościowo się zmieniła.
Jest parę perełek którę cenię wśród książek SW. Dla mnie zdecydowanie najlepsza książka SW jaką kiedykolwiek czytałem to Zdrajca Stovera. Potem są takie książki jak np. dylogia Thrawna, Eskadra Alfabet, X-Wingi, Utracone Gwiazdy, czyli książki, które mnie czymś zachwyciły w ramach tego uniwersum. A reszta? No tu już wszystko zależy na jakim etapie fanostwa się jest. Jak się jarasz tym światem to będzie wchodzić ładnie, ale jak się zaczyna lekkie bądź wieksze wypalenie to cała magia sie traci.
To najprawdziwsza prawda! Nowy kanon ma podobne proporcje w jakości opowiadanych historii co stary kanon. Tu kłania się prostu moja nieobiektywna nostalgia do legend, aczkolwiek niejedna kanoniczna książka była bardzo OK i często pasowała do starego EU co zawsze jest olbrzymim plusem
Czyli wciąż nie przeczytałeś "Punktu przełomu" wspomnianego pana S. ~
Nie wiem, klątwa jakaś.
Kiedyś czytałem jakieś absurdalne ilości książek star wars, ale im więcej zacząłem czytać innych, tym mniej chciało mi się starłorsów, a gdy już do nich wracałem, to za każdym razem było gorzej. No nie jest to dobra literatura. Zdarzają się perełki, ale większość jest na pograniczu nudy I naiwnego infantylizmu - nie lubię tego słowa, ale ciężko mi znaleźć inne, które miałoby odpowiedni do wrażeń ładunek pojęciowy.
Okej, tu może mamy próbę naprawy Epizodu IX (Somehow Palpatine returned i elo xD),ale niezbyt udaną, a z mojej perspektywy to wręcz pogarszającą odbiór. Już nawet nie jestem w stanie odczuwać rozczarowania, gdy sięgam po literaturę z tego uniwersum, wiem czego się spodziewać, a jednak i tak zazwyczaj mi przykro pod koniec, że takie fajne i pojemne uniwersum jest tak słabo i tak źle eksplorowane.
Nawet nie wiem co więcej napisać o tej książce, miało naprawić a popsuło bardziej, tu nie ma już co dorabiac jakichś telepatycznych wizji (XD) I sithowych diablow w kapturach, miało być chyba mrocznie, wyszło bardziej karykaturalnie niż u Guya N. Smitha Mastertona Coyne`a i im podobnych.
Ja naprawdę bym chciał czerpać z tego frajdę, podchodzę z czysta głową, ale poza pojedynczymi pozycjami to jest gorsze niż puzzle xD za to jak czytam ponownie to co mi się podobało x lat temu to podoba mi się tak samo albo i bardziej!
Chyba zacznę NEJke czytać cała, chociaż próbowałem już pięć razy od początku do końca i jak szósty raz będę miał czytać Wektor Pierwszy to ociuleję (choć nie był zły xD)
NEJka fajna. W sumie to mimo tego że połowa tamtych książek to takie 6/10 to i tak jakoś całościowo lepiej wspominam niż LotF (które tak cyferkowo jest lepsze).
A co do kanonu.. no ja ci polecałem Alfabet ale nie pykło. Podobały mi się też Thrawny Zahna. Mistrz i Uczeń jest całkiem niezły. No i ja teraz czytam właściwie tylko Wielką Republikę, ale to działa na trochę innej zasadzie. Tu najwięcej się zyskuje jak czyta się wszystko, książki, komiksy, w miarę regularnie i wtedy jako całość jest fajnie. Pojedynczo książki już też, tak mi się wydaje, nie wypadają jakoś wybitnie. Jak nie siadło Światło Jedi to można spróbować z prequelowa fazą zaczynajacą się od Ścieżki Zdrady. Tu fabuła jest bardziej sekciarska, to jest dosyć nietypowy motyw w SW.
No ogólnie NEJke miło wspominam, choć była bardzo nierówna - ale nie przeczytałem wszystkich właśnie i czytałem w zupełnie losowej kolejności co się akurat wylosowalo w taniej książce w Tesco i nad morzem XD
LotF akurat świetne, prawdziwa wojna domowa i podziały rodzinne, kilka perspektyw i przemiana Jacena który "chciał dobrze" też przekonująco pokazane. Za to LotJ z Abeloth i ta książka o dzieciaku w zoo XDD (choć Hegemonią i Apokalipsa dały radę!).
LotF to chyba najlepsza seria książkowa SW, sobie ostatnio zrobiłem re-read i ciągle daje radę. Póżniejsze komiksowe "Legacy I i II również, ścisła "topka". Fakt że do FotJ (bo chyb o to Ci chodziło) nie mam ochoty wracać, ale co by nie mówić zrobienie serialu o młodej Allanie i jej kotku miałoby potencjał i na serial i do rozwinięcia w nową trylogię. Zdecydowanie bardziej niż to coś o wyrobie ahsokopodobnym co dostaliśmy.