TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Książki

Dzieci Jedi (Barbara Hambly)

cwany-lis 2021-01-22 21:18:05

cwany-lis

avek

Rejestracja: 2003-07-31

Ostatnia wizyta: 2024-11-21

Skąd: Sopot

Trafiła kosa na kamień.

W 2020 przeczytałem ponad 20 powieści ze starego kanonu, do wielu wracając po wielu, wielu latach. Praktycznie każdy tytuł dał mi sporo frajdy z lektury a jego przeczytanie było kwestią 2-3 dni.

Czytając w porządku chronologicznym wszystkie książkowe i komiksowe pozycje, których akcja toczy się po bitwie o Endor dotarłem do pierwszej "cienkiej czerwonej linii" która oddziela prawdziwego fana od casuala!

"Trylogia Callisty" - dziwaczny twór na który składają się dwie powieści autorstwa Barbary Hambly właśnie i fantastyczny tom "Miecz Ciemności" Kevina J. Andersona, który swego czasu czytałem z 3-4 razy. Nigdy jednak nie czytałem jeszcze książek tej pisarki. Sama forma trylogii jest mocno umowna, nie wiem czy taka to była decyzja wydawnictwa czy koncept obu pisarzy (jak mi kurier dowiezie w końcu "The essential reader`s companion" to może tam znajdę odpowiedź) - przez 3 powieści śledzimy m.in. losy dziewczyny Luka Skywalkera.

Ale wróćmy do pierwszego tomu - "Dzieci Jedi" wydane w 1995 roku - to były dziwne czasy dla raczkującego wówczas EU - nie wiedziano wówczas w którą stronę historie z odległej galaktyki mają dążyć - czy akcja ma być mocno filmowa, epicka, bardziej fantasy czy naukowego SF. Nie było wtedy jeszcze czegoś na kształt "story group", które dopiero przy Nowej Erze Jedi zaczęło planować na dużą skalę kierunek w jakim podąży historia galaktyki.

Takim bękartem owych czasów jest właśnie ta powieść - korzysta z momentu, gdzie mamy status quo w galaktyce - Luke naucza w akademii nowe pokolenie Jedi, Leia reprezentuje Nową Republikę a skłóceni Imperialni Lordowie strzegą swych małych królestw - nuda nic się nie dzieje. Idealny moment na kameralną przygodę dla znanych bohaterów?

Barbara Hambly to pisarka ze sporym doświadczeniem, ale już pierwsze rozdziały książki, pełne nieudolnej ekspozycji wplatanej w dialogi źle świadczą o jej warsztacie. Może to wina kiepskiego polskiego przekładu, ale momentami mamy do czynienia z tak siermiężnymi opisami, że bliżej im do amatorskiej pracy, a nie zawodowej pisarki. Byłem nie raz, nie dwa zażenowany - Hambly ma problem z sensownym przedstawieniem nowych postaci, ich relacji, czasem przeskakuje z tematu na temat, zmienia lokacje nie informując o tym czytelnika (np. Leia rozmawia z Lukiem w jego pokoju, poczym spogląda na rannego przemytnika ... który spoczywa w ambulatorium z którego wyszła w poprzednim rozdziale do brata właśnie).

Kiepski, toporny styl niczego nie jest w stanie zrekompensować, tacy doświadczenia pisarze licencyjni, jak Troy Denning, Salvatore, Karpyshyn, czy nawet Anderson, jeżeli stworzą kiepską historię to często czyta się ją lekko i bez większych problemów bo potrafią pisać przystępnie grafomańsko. Niestety w "Dzieciach Jedi" zawodzi również fabuła - jestem "dopiero" w połowie powieści, może jeszcze mnie czymś zaskoczy, ale dosyć szybko fabuła dzieli się na dwa wątki - Luke trafia na tajemniczą asteroidę-stację bojową a Leia z Hanem szukają śladów tytułowych dzieci na kolonii uprawnej(?).

Nie czuć tu w ogóle klimatu gwiezdnych wojen - to na prawdę dziwaczny twór literacki - Luke wdaje się w jakiś odpowiednik "battle royale" na stacji "Oko Palpatine`a" - ta w pełni zautomatyzowana stacja przypomina pomysły z nowego kanonu, zwłaszcza te tajemnicze bazy i konstrukty Imperatora na Jakku o których wspomina Wendind w swej trylogii jak żywo ją przypominają. AI stacji wariuje i zalicza tourne po galaktyce - zamiast jednak ładować na pokład legiony szturmowców to łapie jak leci tubylców m.in. z Tatooine i poddaje ich praniu mózgu. Mamy więc walki między Gamoreannami w zbrojach szturmowców, Ludźmi Piasku, Talzami i dziwacznymi tworami przypominającymi porosty i glinę. Wszyscy są naćpani i pod wpływem halucynacji. Mamy tu masę sytuacji rodem z kiepskiego sitcomu. Luke przez prawie połowę książki próbuje nawiązać kontakt z systemem owej stacji, trochę walczy albo karmi owych pasażerów na gapę i na razie to tyle.

Leia w tym czasie zwiedza pewną planetę, na której być może ukrywały się dzieci Jedi, ale wątek jeszcze nie zdążył ruszyć, Han za to wierci w ścianie i znajduje ukryty tunel - walczy z armią byłych przemytników - teraz naćpanych zombie i ... z mackowatymi galaretami (co ta autorka ma za fetysz ...).

Do tego pełno tu pseudo-naukowego dialogu i żargonu - bohaterowie co chwila spekulują odnośnie badanych surowców, materiałów i leków - mnóstwo tu fikcyjnych nazw ale i znanych nam - pojawia się nawet liczba Pi (CO?). Dużo tu bełkotu w stylu "musimy napolaryzować łącze główne, inaczej fale gamma zmodyfikują nam radiatony" "och nie, już uruchamiam jonizatory pomocnicze w moich chipie!" - ot, klasyka kiepskiego SF, jakie zalało rynek w latach 90-tych. Na pewno nie są to Gwiezdne Wojny.

Trochę się rozpisałem, jak dobrnę do końca to jeszcze podzielę się wrażeniami

Jedno jest pewne - "Dzieci Jedi" i "Paneta Zmierzchu" były otoczone mroczną legendą jeszcze w czasach, gdy legendy były obowiązującym kanonem. Ta druga powieść ma nawet swój temat na bastionie o tu: https://gwiezdne-wojny.pl/Forum/Temat/13211

Znajduję jednak jedną zaletę i to całkiem sporą - autorka często nawiązuje do EU a bohaterowie odwołują się do swych doświadczeń nie tylko z filmów ale i z książek np. Leia widząc rozległą puszczę przypomina sobie z niepokojem przygody na Kashyyyku z trylogii Thrawna. Tych nawiązań jest sporo i akurat pod tym względem inni autorzy mogliby brać przykład z Barbary Hambly. To jej się udało.

LINK
  • Re: Dzieci Jedi (Barbara Hambly)

    Karwan89 2021-01-22 21:40:34

    Karwan89

    avek

    Rejestracja: 2006-05-01

    Ostatnia wizyta: 2024-10-31

    Skąd: Pabianice

    Niedługo mi przyjdzie powtórzyć tę książkę. Też czytam w porządku chronologicznym, aktualnie jestem na Władcach mocy.

    Z pierwszego razu pamiętam jedynie to, że Callista była uwięziona w komputerze (taka trochę Alexa/Ivona). I to, że z przewodnika po postaciach podobała mi się grafika ją przedstawiająca.

    Przeczytam raz jeszcze, to pewnie będę bardziej wylewny.

    Ciekaw jestem jaki wynik mi wyjdzie w tym roku, bo przez pandemię, wieczny home office, nowe miasto, gdzie nikogo nie znam, czytam całkiem sporo (chyba). Mamy dopiero 22 stycznia, a już mam prawie skończoną trylogię Akademii Jedi i napoczętego Ja, Jedi (przez mylącą chronologię Amberu).
    Plus w tym roku nie przeplatam legend kanonem, bo od Uroborosa już mam wszystko przeczytane, a więcej nie będzie już. Dzięki temu można się lepiej wczuć i wątki się nie mieszają

    LINK
    • Re: Dzieci Jedi (Barbara Hambly)

      cwany-lis 2021-01-22 22:07:25

      cwany-lis

      avek

      Rejestracja: 2003-07-31

      Ostatnia wizyta: 2024-11-21

      Skąd: Sopot

      Mam podobną sytuację - home office z którym uwijam się w 2-3 godziny i potem cały dzień dla siebie. W 2020 pobiłem wszelkie rekordy własne i przeczytałem 114 książek (klasyka, dużo monografii i publikacji historycznych, wspomniane star wars i warhammer 40K)

      Co do "Ja, Jedi" to czytasz prawidłowo - po "Akademii Jedi". I też w 2020 czytałem również nowy kanon, w tym zostają mi "tylko" Legendy nie licząc komiksów i pewnie dojdę do "Dziedzictwa Mocy" - chociaż nie czytam na siłę i każdą powieść z serii star wars przeplataną dwiema-trzema totalnie innymi książkami.

      A Callista i jej legendarny już "transfer osobowości" - to jeszcze przede mną, jestem ciekaw jak to autorka wytłumaczyła i co się stało z duszą(?) pani programistki ...

      LINK
  • Re: Dzieci Jedi (Barbara Hambly)

    Smok Eustachy 2021-01-22 22:20:35

    Smok Eustachy

    avek

    Rejestracja: 2017-02-13

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd: Oxenfurt

    cwany-lis napisał:
    T/../no dostałem
    Do tego pełno tu pseudo-naukowego dialogu i żargonu - bohaterowie co chwila spekulują odnośnie badanych surowców, materiałów i leków - mnóstwo tu fikcyjnych nazw ale i znanych nam - pojawia się nawet liczba Pi (CO?). Dużo tu bełkotu w stylu "musimy napolaryzować łącze główne, inaczej fale gamma zmodyfikują nam radiatony" "och nie, już uruchamiam jonizatory pomocnicze w moich chipie!"/.../


    -----------------------

    Wygląda to jak Star Trek i bełkot Daty

    LINK
  • Re: Dzieci Jedi (Barbara Hambly)

    SW-Yogurt 2021-01-22 23:40:40

    SW-Yogurt

    avek

    Rejestracja: 2011-05-19

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd: Wrocek

    Dawno, dawno temu w księgarni zobaczyłem książkę:
    STAR WARS - O! super ~
    Dzieci Jedi - o ja cierpiędolę & WTF & AAAaaa...
    Nie dutkłem tego palicem, ale uciekłem z krzykiem. ~

    Potem przez lata unikałem książek SW. Gdy w końcu kupiłem wszystko co było i przeczytałem, to z tego dzieła zostało mi w pamięci imię Calista. Resztę dobry Niemiec mi schował. ~

    Niestety, mnie praca zdalna nie dosięgła, więc nie ma zbędnego czasu na czytanie. Nad czym boleję. Bo od dłuższego czasu korci mnie przejść przez książki SW. Np. wg linii czasowej.

    LINK
  • I po lekturze ...

    cwany-lis 2021-01-23 15:30:10

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Sopot

    Dobrnąłem do końca - w drugiej połowie autorka rozwija ciekawy wątek wpływowych arystokratycznych rodów z rozwiniętych planet - owi magnaci i oligarchowie próbują po śmierci Imperatora zdobyć większe wpływy, ignorując naciski Nowej Republiki inwestują w kopalnie i plantacje utrzymywane przez specjalnie do tego hodowanych niewolników. Zdobywają też surowce i gromadzą masę sprzętu (podobny wątek jak w "Więzach Krwi" Claudi Gray) w sekretnych bazach i organizują potajemne spotkania i negocjacje z Lordami Imperium. Podobne ugrupowania i lobby polityczne widziałem jeszcze w komiksach Karmazynowe Imperium II i III.

    Pomijając już sposób w jaki autorka nakierowuje na ten wątek Leie (ot, po prostu księżniczka zauważa w tłumie znajome twarze i postanawia je śledzić - deus ex machina godne totalnego pisarskiego amatora) to brzmi to ciekawie. Niestety wątek ten jest ucięty błyskawicznie, podobnie jak tytułowe dzieci Jedi na samym początku.

    A był to potencjał na całą trylogię - motyw z kolejną ręką Imperatora Rogandą Ismaren, która forsuje swego syna Irka na bękarta Imperatora. Poddaje go rygorystycznemu treningowi, aplikuje mu przyśpieszone zdobywanie wiedzy, cyber-wszczepy, faszeruje narkotykami - ich dynamiczna relacja, pełna skrajnych emocji mogłaby być motywem całej historii. Po tym jak Irek objąłby władzę nad wpływowymi rodami kupieckimi i finansowymi, pozyskał aprobatę Lordów, doskonały pretekst do kilku epickich starć resztek Imperium z flotami Nowej Republiki, użyciem nowego pokolenia Jedi do negocjacji i walki z siłami rodu Ismaren - to mogłaby być znakomita i ciekawa historia ... gdyby napisał ją kompetentny pisarz, a takim Barbara Hambly niestety nie jest. Przez całą książkę Luke zajmuje się ratowaniem porwanych przedstawicieli ras na pokładzie "Oka Palpatine`a" a Leia snuje się po planecie Belsavis i dopiero pod sam koniec przypadkiem natrafia na wspomniany spisek. Oba wątki są rozciągnięte, pełno tu niepotrzebnie opisanych wydarzeń, które nie mają żadnego wpływu na fabułę, żenada - rzadko zdarza mi się czytać tak nieudolnie poprowadzoną historię a czytałem sporo licencyjnych powieści z różnych uniwersów.

    Na jeden dobry pomysł ma dziesięć nieprzemyślanych - wspomniana superbroń w postaci stacji-asteroidy - powstała tylko po to by zaliczyć po drodze kilka planet, z których miała odebrać specjalnie przygotowane oddziały, by na końcu podróży zniszczyć enklawę Jedi - durniejszego pomysłu w EU chyba nie uświadczyłem. Vader z flotą wielokrotnie urządzał krucjaty na ocalałych Jedi, po co w tym celu budować mini-gwiazdę śmierci? Autorka sama gubi się w zeznaniach, ignoruje odpowiedzi na pytania, które każdy czytelnik będzie sobie zadawać w czasie lektury. Stacja jest, Jedi jacyś tam byli, ale ciężko stwierdzić dokładnie koleje losu - w 1995 nikt jeszcze wiedział, jak Lucas wyobraża sobie Wojny Klonów i dojście Palpatine`a do władzy. Hambly uparła się jednak, by coś wtrącić od siebie, ale i nie rozwinąć tematu za bardzo.

    Celowo też nie wspominałem o wątku miłosnym - Luke - mający tu już ponad 30 lat zakochuje się w Calliscie - Jedi, która swoją esencję mocy przelała do jednego z komputerów "Oka" - przez 30 lat sabotowała AI stacji. Luke po kilku rozmowach i wizjach mocy zaczyna darzyć ją miłością, jak jakiś nastolatek z komedii romantycznej - przypominam, że cały ten wątek napisała dojrzała, dorosła(?) kobieta. Nie mam słów, nie skomentuję tego.

    Dobra, nie ma co się pastwić - książka zasłużenie sobie zapracowała treścią na swoją "renomę" i zapomnienie - na pewno umieściłbym ją w swoim top3 najgorszych lektur Star Wars i wycenił na 3-/10 - doceniam natomiast na prawdę sporo nawiązań do innych powieści i EU i wspomniany koncept gwiezdnej arystokracji, jako potencjalnej alternatywie na politycznej arenie Imperium i Republiki. Ale to wszystko.

    LINK
  • cóż..

    Burzol 2023-06-21 11:37:34

    Burzol

    avek

    Rejestracja: 2003-10-14

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Poznań

    Dziwne się czyta artefakty z przeszłości. A ta książka jest takim reliktem z dawnych czasów, ramotką o której nikt nie pamięta, a jeżeli pamięta to same złe rzeczy . I nie chodzi nawet o kanoniczność i legendarność, nieszczególnie chodzi też o fabułę, bo ta jest dość niegroźna. Chyba to co najbardziej ciąży na „Dzieciach Jedi” to nieznośny styl autorki, podparty równie ciężkim polskim tłumaczeniem. Czyta się to trudno, nie do końca wiadomo o co chodzi w poszczególnych zdaniach, do niczego konkretnego autorka nie dąży. Fabuła jest jak pisałem, niegroźna, ale też nic rewolucyjnego w niej nie ma. To był ten czas literatury Star Wars gdy główni bohaterowie starej trylogii musieli mieć osobowość dokładnie taką samą jak w filmach, więc nic szczególnie szokującego spotkać ich nie mogło. Może za wyjątkiem Luke’a, ale ten przeżywa swoje sercowe przygody i…no trzeba oddać, że wszytko o Caliście jest niczym nie podparte. Rzeczy się dzieją, choć niekoniecznie są emocjonalnie wytłumaczone. Nie chcę tu być zbyt złośliwy wobec reszty książek Star Wars, ale nie podchodźcie też do tej książki jak do przykładu tego co najgorsze w Gwiezdnych Wojnach, bo możecie się zawieźć. Ot, to kolejna przygoda w galaktyce, tyle, że napisana wyjątkowo nieprzystępnym językiem. Miałem nadzieję, że będzie gorsze .

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..