TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Książki

Trylogia Akademia Jedi (Kevin J. Anderson)

cwany-lis 2020-12-16 14:31:40

cwany-lis

avek

Rejestracja: 2003-07-31

Ostatnia wizyta: 2024-11-21

Skąd: Sopot

Właśnie kończę tom pierwszy "W poszukiwaniu Jedi", przeszukały cały dział książki i nijak nie mogę znaleźć stosownego tematu, zakładam więc zbiorczy, poświęcony całej trylogii - przez wielu lubianej, ale i porównywanej do "Dark Empire" pod względem fabularnych pomysłów. Zawsze budziła mieszane odczucia, ale jedno trzeba jej przyznać - sporo w niej przełomowych momentów dla całego starego kanonu.

Mój powrót po jakiś 18 latach do tej serii uświadomił mi jak niewiele zapamiętałem z ogromu pracy, jaki pisarz Anderson wniósł w konstrukcję świata przestawionego. Jest tu mnóstwo nawiązań do komiksów "Dark Empire" - co ważne, Akademia Jedi pisana była jeszcze przed wydaniem "Empire`s End", które po zawirowaniach licencyjnych z Lucasem zaliczyło kilkuletnią obsuwę wydawniczą. Tym samym Kevin J. Anderson znał tylko DE I i II i nie mógł za bardzo wykorzystać postaci nowej generacji Jedi, które mogły zostać uśmiercone w finale zmagań z odrodzonym Imperatorem. Miał trudne zadanie a przecież jednym z głównych wątków tej trylogii to odbudowa Zakonu Jedi.

Nowa Republika panuje już nad większością systemów galaktyki, od kilku miesięcy trwają remonty i przebudowa stolicy Coruscant po wojnie domowej Imperialnych watażków. Czuć, że to koniec pewnej epoki i nastały stabilne rządy a okres wielkich ofensyw Imperium przeminął wraz z klonami Imperatora.

Często wspominane są wydarzenia z poprzednich książek - Thrawn, Bakura, Ślub Leii - wcześniej nie zwracałem na to uwagi, nie czytając książek chronologicznie, ale teraz bardzo doceniam starania autora dla zachowania spójności i ciągłości historii.

Najbardziej kontrowersyjny pomysł całej trylogii - Pogromca Słońc - przyznaję, że zawsze miałem mieszane odczucia odnośnie tej broni, taka deus ex machina, a ponowna lektura i masa nostalgii tego nie zmieniła. Ta superbroń daje co prawda olbrzymie możliwości fabularne w kolejnych tomach, ale sam koncept jest ciężki do zaakceptowania, nawet po serii kolejnych superbroni z nowych filmów - tam przynajmniej konstrukcja zdolna do niszczenia planet była zawsze megakonstruktem a nie wielkości myśliwca.

Aczkolwiek ktoś czytający tą powieść w latach 90-tych musiał się nieźle zdziwić - w jednej scenie razem z torturowanym Hanem Solo dowiadujemy się - najpierw o istnieniu prototypu Gwiazdy Śmierci - całkowicie sprawnym! - a kilka akapitów dalej prezentowany jest nam Pogromca Słońc. Sam prototyp to fajna sprawa - niestabilny laser, sama testowa konstrukcja bez hangarów i hipernapędu - ma to swój urok na trochę bardziej kameralne zagrożenie. Ale zostaje przyćmione przez broń zdolną do niszczenia całych planetarnych sektorów.

Samo istnieje tajnego laboratorium i Admirał Daala zaliczam na olbrzymi plus. Małe Imperium Tarkina o którym nie wiedział Palpatine? Jestem w stanie w to uwierzyć, zwłaszcza w ambicje Moffa, który sam chciałby władać Imperium. Daala - silna kobieca postać, która nie patyczkuje się ze zdrajcami i rebeliantami - fantastyczna bohaterka naszych czasów a nie lat 90-tych

Także lektura pierwszego tomu jest bardzo udana, niedługo przeczytam dwa pozostałe tomy - "Uczeń Ciemnej Strony" i "Władców Mocy".

LINK
  • Re: Trylogia Akademia Jedi (Kevin J. Anderson)

    Mossar 2020-12-16 14:37:25

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2024-11-17

    Skąd:

    Ta część mi się podobała. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co zrobią z Pogromcą Słońc w następnych tomach. Zresztą Pogromca Słońc nie jest taki najgorszy. Gorszy jest Luke na Yavin IV.

    Ale jednego tej trylogii nie można odmówić. Poza Trylogią Thrawna jest to chyba najbardziej zapadająca w pamieć i istotna część ENR.

    LINK
    • Re: Trylogia Akademia Jedi (Kevin J. Anderson)

      cwany-lis 2020-12-16 17:31:45

      cwany-lis

      avek

      Rejestracja: 2003-07-31

      Ostatnia wizyta: 2024-11-21

      Skąd: Sopot

      Luke z tego okresu to istna kopalnia potencjalnych memów i pasty(?).

      Włodarze NR pytają się go, czy nie wyszkoli potencjalnych Vaderów, ten na to "będzie dobrze, ZAUFAJCIE MI".
      Zakłada akademię, nie mija kilka tygodni a jeden z pierwszych uczniów niszczy cały układ z miliardami populacji.
      Włodarze NR "no i jak tam? co się stało"
      Luke: "to nie on, opętał go duch, taki starożytny Sith sprzed 5000 lat"
      NR: "a to spoko, nie było tematu, pełna amnestia"

      XD

      Potem miał jeszcze kilku niesfornych uczniów - Desanna, Kuellera(?) i Jacena, ale żaden nie przebił w ludobójstwie Kypa Durrona. Podejrzewam, że nawet Vader mniej krwi na rękach.

      LINK
      • Re: Trylogia Akademia Jedi (Kevin J. Anderson)

        Mossar 2020-12-16 18:04:28

        Mossar

        avek

        Rejestracja: 2015-06-12

        Ostatnia wizyta: 2024-11-17

        Skąd:

        HAHAHA

        Jeszcze:
        "Elo, zamykamy tego Durrona w jakimś więzieniu?"
        "No zabił mase ludzi i jest szalony. Zamykamy, ale najpierw spytajmy tego ziomeczka Luke`a"
        "Luke, zamykamy Durrona, spoczko?"
        "Nie. Ja go ogarnę. To dobry ziomek."
        "A to luz."

        LINK
      • Re: Trylogia Akademia Jedi (Kevin J. Anderson)

        rebelyell 2020-12-16 18:54:06

        rebelyell

        avek

        Rejestracja: 2009-12-01

        Ostatnia wizyta: 2024-11-20

        Skąd: Kovir

        To co tam zrobiono z Lukiem woła o pomstę do nieba Co chwilę miałem facepalma

        LINK
  • Team Anderson

    Lord Sidious 2020-12-16 19:09:15

    Lord Sidious

    avek

    Rejestracja: 2001-09-05

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Wrocław

    Trochę zaofftopuję.

    Z Andersonem jest tak, że go się faktycznie docenia z czasem. Mam tu odwrotność względem Zahna - który im dalej tym gorzej, bo wszystko ten sam schemat. Anderson to autor który mocno rozwinął EU. Nie tylko trylogią, ale też serią Opowieści. Mimo, literackich czy fabularnych mankamentów to było coś. A Młodzi Rycerze Jedi? Oj... jakie to było masakryczne... a potem w NEJ i dalej okazuje się, że stworzył świetną bazę pod dalsze opowieści. Ba w przypadku MRJ z pewnością nigdy nie byłem targetem. Zresztą długo się przed nimi wzbraniałem... i w sumie doczytałem później.

    Anderson to też jedyny przykład regularnego pisarza SW, który awansował. Za to co robi w Diunie ma mój szacunek. Kiedy po dwóch tomach kolejnej epigońskiej sagi, która mu i młodemu Herbertowi nie wyszła, sami zmienili koncepcję. Skasowali trzeci tom i przemyśleli dalsze plany. Ba zdecydowali wydwać książki rzadziej, ale takie by coś znaczyły i na razie im to wyszło. Swoją droga przez Diunę, Anderson musiał zostać redaktorem autorskiej serii. Inni autorzy ją kończyli pod jego dyktando. Też ciekawostka.

    Powiem tak, jak zaczynałem przygodę z książkowym SW to byłem w Team Zahn. W sumie od niego zacząłem. Ale po latach właśnie stwierdzam, iż pomimo mankamentów jestem w Team Anderson. Dobrze czytać, że powrót do Andersona po wielu latach wciąż daje frajdę.

    LINK
  • Uczeń Ciemnej Strony

    cwany-lis 2020-12-21 22:34:56

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Sopot

    Jestem w połowie - nostalgia na 200%, fantastycznie się to czyta.

    Luke zaczyna uczyć nową generację Jedi - jest ich symbolicznie 12, nawet mają własnego Judasza i szatana w postaci ducha Exar Kuna. Swoją drogą fajne te powieści z pierwszej połowy lat 90-tych przeplatały się z komiksami z serii Tales of the Jedi ... no tak, przecież za nie odpowiada również Anderson. Razem z Tomem Veithem wykreowali kilka dobrych historii, ten pierwszy wykorzystał ową antyczna erę również w swej serii "Dark Empire".

    W końcu pojawia się wielki nieobecny Kam Solusar - w czasie gdy Anderson pisał trylogię seria DE była regularnie publikowana w pojedynczych zeszytach. Podejrzewam, że dopiero przy pisaniu "Ucznia Ciemnej Strony" dostał cynk od Veitha, że Solusar przeżyje wszystkie eskapady sklonowanych Imperatorów. To tłumaczy jego pojawienie się a brak m.in. Vimy-Da-Body. Trzeba mieć to na uwadze, ponieważ Anderson co stara się jak może nawiązywać do przecież epickich wydarzeń z komiksów ale momentami ma związane ręce - przecież taki "Empire`s End" wydano ponad dwa lata po publikacji "Władców Mocy".

    Poza tym ponownie mamy odniesienia do trylogii Thrawna, Ślubu Lei i Bakury - uwielbiam to i doceniam.

    Pogromca Słońc nadal irytuje, ale już nie jest taki wszechpotężny - jakby nie patrzeć, wystarczy złapać go promieniem ściągającym i wsadzić do czarnej dziury/słońca. Podejrzewam, że debiutująca wiele lat później technologia Yuuzchan Vong nie miała by z nim problemu - ot, połknęłaby go czarna dziura właśnie albo dovin basal.

    Natomiast femme fatale trylogii - Natasi Daala - miała być silną kobiecą postacią, a zachowuje się, jak obrażona nastolatka. Stopień Admirała ewidentnie przyznany nieco na wyrost, Tarkin z Legend potrafił ulegać namiętności.

    Fajne są tez rozdziały poświęcone zapracowanej Lei, która nie ma czasu wychowywać własne dzieci (Jacen jej to wypomni za 30 lat ...) i Hanowi, który nie może się odnaleźć w roli przykładnego ojca.

    LINK
  • Władcy Mocy

    cwany-lis 2021-01-03 20:45:02

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2024-11-21

    Skąd: Sopot

    Anderson w pełni wykorzystał format trylogii do opowiedzenia historii - każdy tom zawiera nowe wątki, rozwija poprzednie historie, także te z innych powieści i komiksów, podręcznikowy wzór jak pisać kinową, przepełnioną mocą fabułę pełną znanych z filmów motywów.

    Co zaskoczyło mnie przy ponownej lekturze - Kyp Durron nie był (a przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia) opętany bezpośrednio przez Exar Kuna wysadzając Caridę. Zrobił to z własnej woli, nie myśląc ani trochę o konsekwencjach. Autor też ani słowem nie zająknął się o cywilach i tubylcach liczących wg. przewodnika po planetach ponad 25 milionów populacji. Krótko po tym wybiera się w okolice jądra i Byss (kolejne nawiązanie doo Dark Empire) i demoluje kolejne bazy i stocznie Imperium

    Co jeszcze ciekawsze to rozdział poświęcony obradom rady Nowej Republiki, to tam Garm Bel Iblis wspomina, że zbrodnie Kypa znacząco wpłynęły na rozkład sił w sektorze zajętym jeszcze przez Imperium i warto ten potencjał ukierunkować. Mon Mothma ucina temat zakazując wyrażania otwartego podziwu dla zbuntowanego adepta Akademii Jedi. Faktem pozostaje istnienie lobby cieszącego się z takiej destrukcji Imperialnego przemysłu, nawet kosztem niewinnych.

    Scena ta może chociaż minimalnie tłumaczyć późniejszą amnestię dla Durrona i zdanie się na osąd Luka, ale nie musi, jest to jeden z najbardziej naciąganych wątków w EU jak dla mnie.

    Ale taki Luke z EU to podobał mi się o wiele bardziej, niż ta maruda z TLJ. Z pierwszej generacji nowych Jedi 1/3 oddała się ciemnej stronie mocy dokonując wielu zbrodni, czy Luke się załamał? Doił krowy na bezludnej wyspie? Nie, na chłodno zaakceptował taki stan rzeczy, zakładając, że jakiś procent uczniów skusi się ciemną stroną, TAKI Mistrz!

    Podoba mi się też to jak Anderson wplata motywy rodem z klasycznego fantasy - mamy tu duchy mocy zaklęte w pradawnej świątyni, jakieś dwugłowe harpie, naginanie pogody poprzez moc, zaklęcia i uroki - zawsze lubiłem, jak gwiezdnym wojnom było bliżej do fantasy, a nie do SF. Dlatego też podobały mi się te wszystkie artefakty, sztylety i świątynie z Epizodu IX.

    Jestem bardzo kontent z lektury, po tylu latach od ostatniego czytania trylogii zdążyłem zapomnieć, jak mocno jest ona połączona z poprzednimi wydarzeniami co również mocno wpływa na lekturę - czuć pewną ciągłość opowiadanej historii. Jak Exar Kun kusi Luke`a - ten na chłodno kasuje go tekstem "byłem już po ciemnej stronie mocy, nie skusisz mnie ponownie" - Luke jest tu już potężnym mistrzem Jedi, który popełnia i popełni jeszcze wiele błędów, ale twardo idzie przed siebie z podniesioną głową.

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..