Właśnie kończę tom pierwszy "W poszukiwaniu Jedi", przeszukały cały dział książki i nijak nie mogę znaleźć stosownego tematu, zakładam więc zbiorczy, poświęcony całej trylogii - przez wielu lubianej, ale i porównywanej do "Dark Empire" pod względem fabularnych pomysłów. Zawsze budziła mieszane odczucia, ale jedno trzeba jej przyznać - sporo w niej przełomowych momentów dla całego starego kanonu.
Mój powrót po jakiś 18 latach do tej serii uświadomił mi jak niewiele zapamiętałem z ogromu pracy, jaki pisarz Anderson wniósł w konstrukcję świata przestawionego. Jest tu mnóstwo nawiązań do komiksów "Dark Empire" - co ważne, Akademia Jedi pisana była jeszcze przed wydaniem "Empire`s End", które po zawirowaniach licencyjnych z Lucasem zaliczyło kilkuletnią obsuwę wydawniczą. Tym samym Kevin J. Anderson znał tylko DE I i II i nie mógł za bardzo wykorzystać postaci nowej generacji Jedi, które mogły zostać uśmiercone w finale zmagań z odrodzonym Imperatorem. Miał trudne zadanie a przecież jednym z głównych wątków tej trylogii to odbudowa Zakonu Jedi.
Nowa Republika panuje już nad większością systemów galaktyki, od kilku miesięcy trwają remonty i przebudowa stolicy Coruscant po wojnie domowej Imperialnych watażków. Czuć, że to koniec pewnej epoki i nastały stabilne rządy a okres wielkich ofensyw Imperium przeminął wraz z klonami Imperatora.
Często wspominane są wydarzenia z poprzednich książek - Thrawn, Bakura, Ślub Leii - wcześniej nie zwracałem na to uwagi, nie czytając książek chronologicznie, ale teraz bardzo doceniam starania autora dla zachowania spójności i ciągłości historii.
Najbardziej kontrowersyjny pomysł całej trylogii - Pogromca Słońc - przyznaję, że zawsze miałem mieszane odczucia odnośnie tej broni, taka deus ex machina, a ponowna lektura i masa nostalgii tego nie zmieniła. Ta superbroń daje co prawda olbrzymie możliwości fabularne w kolejnych tomach, ale sam koncept jest ciężki do zaakceptowania, nawet po serii kolejnych superbroni z nowych filmów - tam przynajmniej konstrukcja zdolna do niszczenia planet była zawsze megakonstruktem a nie wielkości myśliwca.
Aczkolwiek ktoś czytający tą powieść w latach 90-tych musiał się nieźle zdziwić - w jednej scenie razem z torturowanym Hanem Solo dowiadujemy się - najpierw o istnieniu prototypu Gwiazdy Śmierci - całkowicie sprawnym! - a kilka akapitów dalej prezentowany jest nam Pogromca Słońc. Sam prototyp to fajna sprawa - niestabilny laser, sama testowa konstrukcja bez hangarów i hipernapędu - ma to swój urok na trochę bardziej kameralne zagrożenie. Ale zostaje przyćmione przez broń zdolną do niszczenia całych planetarnych sektorów.
Samo istnieje tajnego laboratorium i Admirał Daala zaliczam na olbrzymi plus. Małe Imperium Tarkina o którym nie wiedział Palpatine? Jestem w stanie w to uwierzyć, zwłaszcza w ambicje Moffa, który sam chciałby władać Imperium. Daala - silna kobieca postać, która nie patyczkuje się ze zdrajcami i rebeliantami - fantastyczna bohaterka naszych czasów a nie lat 90-tych
Także lektura pierwszego tomu jest bardzo udana, niedługo przeczytam dwa pozostałe tomy - "Uczeń Ciemnej Strony" i "Władców Mocy".